Homilia na Uroczystość Wszystkich  Świętych

„Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.
Człowiekowi z natury towarzyszy potrzeba bycia samowystarczalnym. Bo po to przecież się uczymy, żeby zdobyć pracę, po to pracujemy, żeby mieć dom i samochód, i chleb na stole, po to zdobywamy doświadczenie, by być konkurencyjnymi i potrzebnymi w naszym otoczeniu. Na poziomie duchowym jest odwrotnie. Jesteśmy tym bogatsi, im bardziej mamy świadomość, że ostateczne źródło i cel naszego istnienia jest poza nami.
Jak ten cel i tę drogę zrealizować w życiu? Odpowiedź na to pytanie daje nam dziś Pan Jezus, który w Ewangelii proponuje nam drogę ośmiu błogosławieństw i błogosławionych, kiedy w kazaniu na Górze wypowiada te znamienne słowa: „Błogosławieni ubodzy w duchu… Błogosławieni, którzy się smucą… Błogosławieni cisi…Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości… Błogosławieni miłosierni… Błogosławieni czystego serca… Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój… Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości… Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was…”
Ubogi w duchu to ten, kto z pokorą patrzy na swoje życie i wie, że w wielu sprawach nie domaga, wszystkiego nie wie, popełnia błędy i umie się do nich przyznać. Ubogi w duchu to ten, kto ma świadomość, że nie jest samowystarczalny, i że nieustannie potrzebuję pomocy. Ubogi w duchu to ten, kto każdego dnia budzi się ze świadomością, że nieustannie we wszystkim potrzebuje Boga, bo jego powołanie wykracza poza ludzkie możliwości. Ale też wie, że dzięki pomocy Boga może osiągnąć wszystko – cel – jakim jest wieczność.
Dzień  1 listopada br. przypomina nam prawdę o powszechnym powołaniu do świętości. Kościół zaprasza nas do wielkiej radości z powodu tak licznej rzeszy Wszystkich Świętych – czyli tych, którzy już osiągnęli niebo i  widzą Boga, a którzy może jeszcze nie tak dawno żyli pośród nas, pracowali z nami, byli naszymi najbliższymi: współmałżonkami, rodzicami, dziećmi, krewnymi, przyjaciółmi, znajomymi, a dziś są całkowicie oddani Bogu.
Jest to niezliczony tłum, który w pełni osiągnął cel życia. Są oni wiecznie szczęśliwi, bo po prostu są w niebie. Tę prawdę potwierdza w Apokalipsie – czyli Księdze Objawienia  Św. Jan Apostoł, który  mówi o liczbie 144 tysięcy ludzi:  „Ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem”.  Według wschodniej symboliki liczba ta wskazuje na nieskończoną rzeszę świętych.
Św. Jan z niezwykłą starannością to opisał, a Księga Apokalipsy ukazuje tych, którzy ten stan osiągnęli: „Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy”.  W języku biblijnym biała szata i palma w ręku oznacza świętość. Ci święci są opieczętowani, noszą na czole znamię, tzw. sfragis – czyli  znak przynależności do Boga. W momencie chrztu każdy z nas otrzymał taką pieczęć chrzcielną i od tamtej chwili rozpoczęła się nasza historia zbawienia, weszliśmy do wielkiej rodziny dzieci Bożych, staliśmy się własnością Boga naszego Ojca. Bóg położył na nas swą dłoń i prowadzi nas w swoim Kościele do wiecznej Ojczyzny. Papież Franciszek w Adhortacji GAUDETE ET EXSULTATE  czyli o powołaniu do świętości w świecie współczesnym tak pisze: „Lubię dostrzegać świętość w cierpliwym ludzie Bożymjest to często <<świętość z sąsiedztwa>>- czyli świętość osób, które żyją blisko nas i są odblaskiem obecności Boga”. Aby być świętymi, nie trzeba być biskupami, kapłanami, zakonnikami ani zakonnicami. Często mamy pokusę, aby sądzić, że świętość jest zarezerwowana tylko dla tych, którzy mają możliwość oddalenia się od zwykłych zajęć, aby poświęcać wiele czasu modlitwie. Ale tak nie jest. Wszyscy jesteśmy powołani, by być świętymi, żyjąc z miłością i dając swe świadectwo w codziennych zajęciach, tam, gdzie każdy się znajduje. Jesteś osobą konsekrowaną? Bądź świętym, żyjąc radośnie swoim darem. Jesteś żonaty albo jesteś mężatką? Bądź świętym, kochając i troszcząc się o męża lub żonę, jak Chrystus o Kościół. Jesteś pracownikiem? Bądź świętym wypełniając uczciwie i kompetentnie twoją pracę w służbie braciom. Jesteś rodzicem, babcią lub dziadkiem? Bądź świętym, cierpliwie ucząc dzieci naśladowania Jezusa. Sprawujesz władzę? Bądź świętym, walcząc o dobro wspólne i wyrzekając się swoich interesów osobistych”.
Bo świętość – jak mówił Jan Paweł II – jest nam od Boga dana i zadana.
Zrozumiało to wielu świętych jak np. Bł. Carlo Acutis – młody  informatyk zakochany w Jezusie, którego pobożności nauczyła polska niania prowadząc go często do Kościoła na Adorację i Mszę Św., bł. Matka Teresa z Kalkuty, która całe swoje życie poświęciła ubogim, godziny spędzała na modlitwie i adoracji Najświętszego Sakramentu, wywołała poruszenie, kiedy boso odebrała Pokojową Nagrodę Nobla, a pieniądze przekazała na swoje szpitale i domy opieki; bł. Pierre Giorgio Frassatti – syn ambasadora włoskiego w Berlinie, zupełnie nie rozumiany przez najbliższą rodzinę, który był sportowcem – wyczynowym alpinistą, ale pomagał ludziom chorym i cierpiącym – był woluntariuszem, a zmarł na chorobę Heine – Medina, zarażony przez jednego ze swoich podopiecznych; Bł. Ks. Jerzy Popiełuszko – kapłan i męczennik, który za motto obrał słowa Św. Pawła:
„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”, zrozumiała to bł. Rodzina Ulmów, która swoje powołanie do świętości odnalazła w życiu rodzinnym opartym na tradycji i wierze w Boga oraz  na czynnej miłości bliźniego, którą przypieczętowała męczeńską śmiercią w obronie Żydów, ukrywanych we własnym domu. Ich wspólnym mianownikiem była wielka miłość do Boga i bliźniego. Aleksander Świętochowski  napisał: „Miłość jest progiem świata i kto tego progu nie przestąpi, nie wejdzie do krainy życia wiecznego.”
„Świętymi bądźcie bo ja jestem Święty” – mówi Bóg. Zapamiętajmy, że choć przemija postać tego świata, a my wraz z nim i tylko dążenie do pełni świętości może nam zapewnić wizję nieba i prawdziwego szczęścia:
Panie Jezu daj mi serce rozkochane w Tobie, aby nieustępliwie szukało Ciebie, Wlej Panie w moje serce wielkie pragnienie świętości oraz odwagę i wytrwałość w jej realizacji. Amen.

Homilia  na  XXX  Niedzielę  zwykłą – 29 października 2023

„Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie”.
Poprzez reakcje gniewu Jezus pokazuje, że w ważnych sprawach umie być stanowczy, czasami unosi się wielkim gniewem, który wybucha jak gwałtowna burza. Czy Jezus miał prawo wyrzucić ze świątyni przebywających tam Żydów?
Tak, ponieważ był Synem Umiłowanym swego Ojca i wiedział, jak naprawdę powinni zachowywać się w Jego domu wierni i wyznawcy Boga Jahwe. Chociaż Jezus wypowiada ostre słowa i mocno reaguje, nie potępia człowieka tylko jego zachowanie;  i z całą mocą podkreśla miłość i miłosierdzie Ojca. Przecież przyszedł po to, aby nas zbawić! Jego gniew jest wyrazem troski o nas.
Jezus głosi naukę z autorytetem i mocą. I choć niektórym /zwłaszcza faryzeuszom i przekupniom w świątyni/ to się nie podobało – pytali: Jakim prawem to czynisz? To jednak go słuchali, bo część uważała go za Mesjasza, niektórzy za proroka, a jeszcze inni za wędrownego nauczyciela. Czy my dziś słuchamy Jezusa jako tego, który jest Synem Bożym,  i głosi naukę z autorytetem i mocą?! Czy wierzymy, że spotykamy się ze Zbawicielem świata w tej świątyni?!
Wczoraj na cmentarzu spotkałem się ze starym znajomym z lat szkolnych, rozmawialiśmy o wielu sprawach – także o panującym kryzysie wiary; i powiedział bardzo ciekawą rzecz – kiedyś dla nas podstawą było to, co mówią autorytety; słuchaliśmy naszych nauczycieli, a przede wszystkim rodziców, a dzisiaj,  kiedy podeptano wszelkie autorytety, rodzice słuchają swoich dzieci i bezgranicznie im ufają! Czy tak nie jest i u nas?!
Zbawiciel chce nam przypomnieć, że każda świątynia ma być miejscem nawrócenia. Cześć oddawana Bogu to cały wymiar życia w Duchu Świętym, to życie w prawdzie, to miłość podobna do miłości Bożej, uniwersalna, nie mająca względu na osoby, nie dająca się stłumić przez grzeszne uczynki i postępowania… Istota kultu nie wyraża się tylko w darze, jaki przynosimy Bogu, ale przede wszystkim w  naszych sercach: „Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce”.
Jezus nie zamierza ograniczać przestrzeni, w której możemy się modlić i wielbić Boga. Chce nam jednak przypomnieć, że tym szczególnym miejscem jest świątynia, a przede wszystkim świątynia naszego ducha, o której mówi św. Paweł. Nową Świątynią jest On sam – ukrzyżowany i zmartwychwstały. Dlatego Jezus pragnie abyśmy budowali prawdziwą jedność w naszej świątyni – jedność z Bogiem i między sobą.
Św. Ojciec Pio z Pietrelciny
mówił o znaczeniu jedności w świątyni: „Tak jak zaprawa trzyma cegły w budowli, tak miłość i posłuszeństwo jednoczą ludzi w Kościele!”.
Jak ja postrzegam świątynię – czy jest to przede wszystkim moje osobiste spotkanie z Bogiem? W jaki sposób przeżywam liturgię i modlitwę w naszej świątyni? Jak słucham Bożego Słowa, które Jezus kieruje do mnie? Czy to Słowo ma moc mnie przemienić i uzdrowić? Czy ma ono wpływ na moje życie moralne? Co jeszcze muszę uporządkować w moim życiu, by mój dar, moja ofiara były miłe Panu Bogu? Czy angażuję się w sprawy kościoła i świątyni przez posługę liturgiczną, przez pracę i troskę o sprawy Kościoła?
Panie Jezu, dziękuję Ci za dar mojej świątyni. Proszę Cię Panie o łaskę dobrego przeżywania spotkania z Tobą, o dar budowania prawdziwej jedności i pokoju wśród wszystkich należących do Wspólnoty Kościoła. Proszę, abym umiał dobrze myśleć, dobrze mówić, dobrze czynić. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na XXIX Niedzielę zwykłą – 22 października 2023

«Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?»
Faryzeusze z dzisiejszej Ewangelii zastawiają na Jezusa pułapkę…pytają o kwestię podatków…Dlatego wykorzystują trudną sytuację polityczną narodu, by oczernić Jezusa i skazać Jego misję na porażkę. Każda odpowiedź na to pytanie byłaby zła… Jeśli Jezus odpowiedziałby, że trzeba płacić podatek cezarowi, lud mógłby Go odrzucić, ponieważ uważał Rzymian za okupantów. A jeśli zbojkotowałby płacenie podatku, rozliczyliby się z Nim rzymscy urzędnicy. Faryzeusze uważali Jezusa za rewolucjonistę i podżegacza. A On jest demaskatorem obłudy i miłośnikiem prawdy. Był przeciwnikiem przemocy w imię sprawiedliwości, co nie wyklucza pragnienia wolności swojego narodu. Jednak nie na sposób rewolucyjny. Od Jezusa uczymy się, że wszystko ma swoje miejsce i swój czas. Dlatego, po obejrzeniu monety Jezus mówi z wielkim spokojem:  „Oddajcie cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga”.
Co  tak naprawdę znaczą te słowa?
Jezus w tym dzisiejszym fragmencie pokazuje jak powinna przebiegać granica między polityką a religią. Trzeba być posłusznym prawu ludzkiemu, ale ono ma swoje granice. Granice prawa ludzkiego i prawa państwowego kończą się tam, gdzie zaczynają się granice Prawa Bożego a dla niewierzących granice prawa naturalnego. Nie należy zatem mieszać religii do polityki…ale jednocześnie należy być uczciwym w tej i w tamtej sferze. Nie można być dobrym politykiem będąc złym chrześcijaninem i swoim ustawodawstwem zaprzeczać wierze w Chrystusa… Kolejny współczesny problem, jaki nasuwa się w związku z dzisiejszą Ewangelią, to zarzuty wobec Kościoła o „mieszanie się do polityki”. Tu też trzeba postawić wyraźną granicę…Czym innym jest nauczanie zawarte w Katolickiej Nauce Społecznej; czym innym otwarte zaangażowanie w politykę. Kościół nie może milczeć wobec antykościelnej i anty-Bożej polityki. Doskonale ujął to Bł. Stefan Wyszyński: „Kiedy cesarz siada na ołtarzu, musimy powiedzieć non possumus”.
Ale z drugiej strony, kiedy będą święta, kiedy spotykamy się w rodzinach, za chwilę z racji Wszystkich Świętych, za kilka miesięcy z racji Świąt Bożego Narodzenia, czy to jest oznaka chrześcijaństwa, że poróżnią nas spory polityczne, antagonizmy i przekonania? Opowiadał mi mój znajomy: jeszcze podzielili się opłatkiem, ale na drugi dzień wyjechali z domu rodzinnego rano, bo przy stole wigilijnym syn z ojcem pokłócili się o sprawy polityczne – i swąd i niesmak pozostał. Jeden z nieżyjących już arcybiskupów powiedział, że „musimy nauczyć się godnie i kulturalnie różnić i umieć ze sobą rozmawiać”.
Chrystus nas przestrzega: „Jeżeli Królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać!”. Komuś zależy na tym aby nas skłócić i poróżnić. Komu? Odpowiedź jest jedna – szatanowi który nienawidzi człowieka i chce go zniszczyć i upodlić. „Zgoda buduje, a niezgoda rujnuje…”„Nie ważne, co nas dzieli, ważne co nas łączy!”
Zadaniem Wspólnoty Kościoła jest budowanie zgody i jedności nie tylko na świecie, ale w naszej Ojczyźnie, w naszej miejscowości, w naszym sąsiedztwie i w naszych domach. Wiedział o tym patron dnia – Św. Jan Paweł II, który ciągle mówił: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Nie lękajcie się!”. A kiedy Polacy zachłysnęli się wolnością i dyktowali co papież powinien mówić, to on w 1991 roku za temat Pielgrzymki obrał DEKALOG. A papież, kiedy widział, jak Polacy odwracają się od Boga,  to na pewno był smutny, może nie raz zapłakał, ale nie obrażał się na nikogo, brał do ręki różaniec, szedł na długie godziny do kaplicy, leżał krzyżem i modlił się za swoich rodaków.
19 października br. obchodziliśmy wspomnienie Bł. Jerzego Popiełuszki, kapłana i męczennika, zamordowanego w 1984 roku przez funkcjonariuszy SB. Tego samego dnia, niejako przeczuwając swoją męczeńską śmierć, modlił się w czasie nabożeństwa różańcowego w Bydgoszczy. Oto fragment jego rozważania: „Tylko ten może zwyciężać zło, kto sam jest bogaty w dobro. Pomnażać dobro i zwyciężać zło, to dbać o godność dziecka Bożego. Zachować godność, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Wolność dana jest człowiekowi jako wymiar jego wielkości. Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z prawdy i miłości. Im więcej jest w człowieku prawdy i miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, bo bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. Gdzie brak jest miłości i dobra, tam na jej miejsce wchodzi nienawiść i przemoc. Zwyciężać zło dobrem, to zachować wierność prawdzie. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg… Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Obowiązkiem chrześcijanina jest stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci, tylko plewy nic nie kosztują. Aby zło dobrem zwyciężać nie wolno walczyć przemocą. Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą.i zachować godność człowieka, nie wolno walczyć przemocą. Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli. Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, od zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”.
Przed nami ciekawy, trudny i pełen niewiadomych czas. Wykorzystajmy te ostatnie dni października na modlitwę o ducha cierpliwości, jedności i miłości w naszych sercach i umysłach:
Panie Jezu, wiele razy chciałem radykalnie zmienić swoje życie. Nie pozwól, aby zabrakło mi w tym wytrwałości. Spraw aby oddawał Bogu Ojcu, to co należy do Niego; aby m zawsze pamiętał, że moim obowiązkiem jako chrześcijanina  jest stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Aby umiał zło dobrem przezwyciężać i zawsze zachowywać w sobie godność Dziecka Bożego.
Który żyjesz i królujesz na wieki wieków.
Amen.

Homilia na XXVII niedzielę zwykłą

Dzisiejsza Ewangelia, to kolejna przypowieść Pana Jezusa tym razem o dzierżawcach winnicy. Gospodarz, który założył winnicę, oddał w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Kiedy nadszedł czas zbiorów, w/g prawa posyła swoje sługi, w celu odebrania należnego plonu. Ale zbuntowani rolnicy brutalnie potraktowali jego służących. Kiedy posłał syna, myślał: „Uszanują mojego syna”. A oni uknuli spisek: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Wyrzucili go z winnicy i zabili. Jezus pyta słuchaczy: „Kiedy więc przybędzie właściciel winnicy, co uczyni z owymi rolnikami?” Słyszy odpowiedź: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.
Przypowieść o winnicy jest o nas. Bóg stworzył świat i człowieka –jako koronę tych stworzeń– czyli winnicę i wyposażył w: mur, tłocznię i wieżę, którymi są: umysł, wola i serce. Otrzymaliśmy winnicę – życie, aby jak najlepiej nim gospodarzyć. I mimo grzechu pierworodnego, Bóg dalej ma nadzieję, że ludzie będą wypełniać jego polecenia. Na dowód swojej wierności posyła Swojego Syna Jezusa, które – podobnie jak rolnicy z przypowieści – arcykapłani i faryzeusze wydali na śmierć i zabili – nie rozpoznając w nim Bożego Dziedzica – Mesjasza.
A jednak Chrystus dokonał naszego usprawiedliwienia i dał nam wszystkim dowód miłości Boga; kolejną szansę na zbawienie i życie wieczne. Czy my jednak potrafimy tę szansę właściwie wykorzystać w naszym życiu?
Wybitny antropolog, dr Ethan Powell w filmie „Instynkt” badacz życia goryli w Rwandzie, dążył do poznania, zrozumienia i życia w pełnej symbiozie z przyrodą. Naukowiec, który przez ponad dwa lata nie dawał znaku życia o sobie, zdobywa akceptację goryli górskich, którym poświęcił lata badań kosztem życia rodzinnego: kosztem żony i córki. Kiedy myśliwi  i strażnicy na polecenie córki próbowali go odnaleźć, weszli brutalnie do dżungli i zaatakowali zwierzęta, to on staje w ich obronie w efekcie czego ranił i zabił dwie osoby w dżungli. Zostaje oskarżony o morderstwo. Przed rozprawą musi zostać zbadany przez psychiatrę. Pewnego dnia namalował w celi mapę Afryki i ku zdziwieniu naczelnika więzienia i psychiatry zaczyna mówić i wyjaśnia: „Tak było ponad 10 tys. lat temu. Ludzie zabijali zwierzęta, żeby przeżyć, mieć pożywienie, wycinali las, żeby mieć domy szałasy i opał. I puentuje swoją wypowiedź: „Co wyście bracze zrobili z tym światem. Jak to miło bawić się i udawać Pana Boga?”. Powell nie może się pogodzić z tym, że ludzie zmienili obraz tego świata, zapomnieli kim są w tym świecie i nastawieni są do świata konsumpcyjnie, potrafią go tylko brać  pełnymi garściami i niszczyć. Chociaż wydaje się nam, że życie i ziemia należy jedynie do nas, to faktycznie jesteśmy tylko jego dzierżawcami. Czy wykorzystujemy umysł, wolę, serce dla chwały Bożej, oddając Panu należne mu plony, czy tylko dla zaspokajania swoich celów? Przykładem wykorzystywania umysłu serca i woli dla chwały Boga jest Matka najświętsza i to w niej powinniśmy upatrywać przykład do naśladowania. Ona zmieniła swoje plany i dostosowała je do planów i woli Boga, w pełni je akceptując: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Słowa twego”. To Maryja zachowywała wszystkie trudne sprawy w swoim sercu i ufała Bogu, choć niejednokrotnie tego nie rozumiała.
Wczoraj, 7 października br. obchodziliśmy wspomnienie Matki Bożej Różańcowej, nazywane także dniem Matki Bożej Zwycięskiej. Ma ono swoje zakorzenienie w historii. Papież Pius V, wywodzący się z zakonu dominikanów, „rozkochany” w różańcu zalecał go jako skuteczną modlitwę błagalną w czasie zagrożeń i utrapień. Zagrożenie stało się konkretne, kiedy to sułtan turecki – Selim II w 1571 r. wyruszył z potężną flotą na podbój Europy. Pius V zmobilizował cały Kościół do odmawiania różańca, powierzając Maryi jej tą trudną sytuację. Do decydującej bitwy między flotą chrześcijańską a znacznie większymi siłami tureckimi doszło w Zatoce Korynckiej, pod Lepanto, dnia 7 października 1571 r. Zwycięstwo było ogromne. Odwrócił się wiatr, który utrudnił walkę Turkom, a stał się sprzymierzeńcem floty chrześcijańskiej. Po zaledwie czterech godzinach walki zatopiono sześćdziesiąt galer, zdobyto połowę okrętów tureckich, a śmierć poniosło 27 tys. Turków. Pius V – świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października br. świętem Matki Bożej Różańcowej.
Czy pamiętamy, że Matka Najświętsza jest szczególną wspomożycielką i wsparciem dla nas, czego dowodem jest hasło: „Przez Maryję do Jezusa”. To jej zaufali i zawierzyli losy Kościoła i naszej Ojczyzny wielcy czciciele Niepokalanej, którzy z różańcem nie rozstawali każdego dnia – Bł. Stefan  Wyszyński: „Wszystko postawiłem na Maryję” i Jan Paweł II: „Totus Tuus – Jam cały twój Maryjo i wszystko moje jest twoim”. Przed nami ważne wydarzenia i trudne decyzje, brak zgody i jedności w kraju, ciągłe konflikty na świecie, wiszące widmo wojny, kłótnie i spory w sąsiedztwach, w domach, w rodzinach, ciągłe roszczenia i pretensje, a do tego cierpienia, choroby, trudności. Moi Kochani! Nie zmarnujmy kolejny raz tego miesiąca na bzdety i głupoty, znajdźmy czas na wspólnotową modlitwę różańcową powierzmy te sprawy Maryi, bo tylko ona może nam pomóc – uwierzmy w to wreszcie! Prośmy naszą Matkę, aby była dla nas szczególnym wsparciem w ważnych momentach naszego życia:

Panie Jezu, Ty oczekujesz ode mnie owoców godnych królestwa Bożego. Nie pozwól mi zapomnieć, że jestem dzierżawcą, a nie właścicielem swego życia. Maryjo pomóż mi zrozumieć, że tak jak Ty powinienem wypełniać polecenia Jezusa, aby osiągnąć najważniejszy cel życia na ziemi, jakim jest życie w niebie. Amen.

Homilia na XX Niedzielę Zwykłą – 20 sierpnia 2023

„«Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem”.
Spróbujmy spojrzeć oczami wyobraźni na tę scenę z dzisiejszej Ewangelii. Spotyka się determinacja i pozorna obojętność – czyli kobieta kananejska i Jezus z Nazaretu. Determinacja wynika z matczynej miłości do córki, a pozorna obojętność z „chodzącej Dobroci i Miłości Jezusa”.  Nauczyciel z Nazaretu – kiedy milczy, nie robi tego z okrucieństwa. On wiedział, na ile może sobie pozwolić, aby nie przebrać miary. Wiedział, że matka ze swoją miłością nigdy nie odpuści. Ona miała w sobie tyle siły, że milczenie jej nie złamało, wręcz przeciwnie – ono ją wzmocniło. Ale w pewnym momencie woła z pokorą: «Panie, dopomóż mi». I co słyszy w zamian?! Słowa które –po ludzku – powinny ją zmrozić, odebrać nadzieję na wszystko: „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». Kobieta kananejska kolejny raz zadziwia swoją postawą: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów”.
Za tą postawę, wystawioną na próbę, otrzymuje wielką pochwałę od samego Jezusa i łaskę uzdrowienia dla córki: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!”
Tak wielu współmałżonków, matek ojców, dziadków klęczy przy szpitalnych łóżkach, dniem i nocą, prosząc Boga o cud uzdrowienia dla swoich dzieci, dla współmałżonka, swoich bliskich Bóg kocha  tych zdeterminowanych, nieustępliwych, gorących. I jeśli nawet wystawia ich na próbę, to tylko po to, aby przez ich wiarę i nieustępliwość na modlitwie pokazać swoją wielką moc i dać łaskę uzdrowienia z niemocy. Prawdziwa szkoła miłości – zatroskanie o innych i wiara, że potrafimy im pomóc, aby osiągnęli dobro.
Leonard Amossou Katchekpele
napisał nieco żartobliwą, ale mądrą i wymowną w swej treści książkę pt.: „Bóg jest wystarczająco duży, aby obronić się sam!”. Autor we fragmencie pisze: „Na czym polega szaleństwo świętych? Na tym, że nie usiłują zgrywać mądrali przed ludźmi, ale żyją mądrzej, niż się śniło filozofom!Ich szaleństwo nie polega na tym, że inteligencji im nie wystarcza, ale że przebiera ona miarę”.
3 sierpnia 2023 r.  zmarła  Matka Elvira, właściwie Rita Petrozzi – włoska zakonnica katolicka ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Św. Joanny Antidy Thouret. Siostra ta była nazywana „siostrą od narkomanów” i „córką ludzi ubogich”. W 1983 r., na wzgórzu w Saluzzo założyła Wspólnotę Cenacolo, zatwierdzoną w 2009 r. przez  Papieską Radę ds. Świeckich jako Międzynarodowe Stowarzyszenie Wiernych. Regułę życia Wspólnoty oparła na trzech filarach: Modlitwa, Przyjaźń i Praca. Rita Petrozzi ukończyła zaledwie trzy klasy szkoły elementarnej, ale żyła o wiele mądrzej i rozważniej, niż wielu filozofów i profesorów wszystkich dziedzin razem wziętych. Miała w sobie tę niezwykłą chęć docierania do ludzi i pomogła wrócić tak wielu ludziom powrócić do świata żywych, kiedy świat postawił na nich krzyżyk i uznał ich za prawie umarłych. Potrafiła wyciągnąć rękę do tych, którzy się bardzo w swoim życiu pogubili. Dziś liczy się w tysiącach te osoby, którym pomogła siostra Elvira i Wspólnota Cenacolo /w Medjugorie/. Wybór tych, którzy zaufali tej niepozornej, niewykształconej zakonnicy, był strzałem w dziesiątkę! Połączyło ich jedno: uwierzyli, że ktoś daje im kolejną szansę, której tym razem nie wolno im zmarnować!
Matka Elvira tak wspominała swoje doświadczenia „Przeżyłam „ubóstwo” uzależnienia alkoholowego mego taty, czyli trudność mamy, była pielęgniarką i cały „ciężar” rodziny spoczywał na niej, mimo to niosła ten ciężar z godnością. Wieczorami, gdy wracała wykończona, my widzieliśmy ją pogodną i uśmiechniętą: nauczyła nas, że życie jest warte więcej niż jego problemy, trudności i cierpienia. Życie nauczyło mnie od maleńkości, że muszę zawsze myśleć więcej o innych niż o sobie i dziś widzę, że to jest moje bogactwo i moja pierwsza formacja jako człowieka i jako chrześcijanki. Kiedy mieliśmy w domu choćby jeden kawałek chleba, a podczas wojny nie zawsze było to łatwe – albo kiedy były wiśnie mama mówiła: „Rita pamiętaj wszystkie usta to siostry! Nie możesz włożyć nic do buzi zanim nie podzielisz się ze wszystkimi.”
Dzisiaj widzę, że Bóg zawsze prowadził moje życie, nawet przez słabości taty, który mimo wszystko był moim nauczycielem życia, ponieważ nauczył mnie co to poświęcenie, czy upokorzenie…, Doświadczyłam, że spotykając Boga przeszłość staje się świetlista i jest bogactwem życia i doświadczenia, nie wstydzę się, powiedzieć, że słabość taty była dla mnie wszystkim, moją szkołą życia, która ukształtowała moje serce, abym mogła prowadzić ludzi takich jak on.”
Zgromadzeni dziś w świątyni, chciejmy wołać słowami kobiety kananejskiej: „Ulituj się nade mną Panie, Synu Dawida!”  My, każdego dnia potrzebujemy obecności Jezusa, który mocą swojego Ducha działa w głębi naszych serc i ma moc uzdrowienia każdego z nas:
Panie Jezu, chcę Ci podziękować za łaski, których nieustannie mi udzielasz, chcę także podziękować za tych, którzy pomogli mi w moim życiu, którzy wspierali mnie w chwili nieszczęścia, choroby, cierpienia czy uzależnienia. Którzy podali mi rękę, kiedy ginąłem w otchłani grzechu czy nałogu. Panie naucz mnie, abym jak Kananejka, wstawiał się za tymi, którzy potrzebują Twego uzdrowienia i abym zawsze ufał w Twoją Moc i Twoje Miłosierdzie. Amen.

Homilia na XIX Niedzielę Zwykłą – 13 sierpnia 2023

Odwagi! To ja jestem…Nie bójcie się
Jezus kroczący po jeziorze… to wydarzenie pierwszoplanowe w dzisiejszej Ewangelii. Uczniowie widząc Go, myślą, że to zjawa, ale Jezus uspokaja ich: „Nie bójcie się to ja jestem!”

My również mamy często takie sytuacje…Mrok, burza, nasza duchowa łódź miotana jest falami, wiatry przeciwne wieją…a my nie wiemy, co dalej z nami…Targają nami niepokoje, lęk, a może rozpacz…I wtedy zjawia się Jezus, jak wtedy na  jeziorze, czyli nagle i niespodziewanie, łamiąc wszelkie standardy i stereotypy… To nie zjawa, nie opowieść fantasy, ale to  naprawdę On…i zapewnia, mówiąc każdemu z nas: Nie bój się! To Ja jestem… I zawsze będę z Tobą, obok Ciebie! Tylko Mi zaufaj! Szczególnie dziś, kiedy tyle niepokojów społecznych na świecie, kiedy widmo kolejnej wojny nam zagraża, kiedy kataklizmy nasilają się każdego dnia – Czy potrafię, czy umiem, czy chcę zaufać Jezusowi?! Czy wierzę, że tylko On może mnie uratować?

Zespół „SALVATOR”, który będzie występował na Festiwalu „BATHOS”  23 sierpnia br. w Rzepedzi, zaśpiewał kiedyś taką piosenkę:
„Opanuj krzyk opanuj strach,
zapomnij co to lęk,
przestań wreszcie się bać, zaufaj mi.
Choć na świecie wojny,
nienawiść rodzi nienawiść,
zło potęguje zło

 przemoc sieje przemoc,
zaufaj mi…
Uwierz – Jam zwyciężył świat….
Zobacz, że życie wiecznie trwa!
Jeśli chcesz, jeśli chcesz przejść na drugi brzeg.
Za mną choć, podaj dłoń i nie lękaj się – zaufaj mi!
Pomogę Ci, Podaj mi swą dłoń!”

Jezus mówi do Ciebie: Pamiętaj! Nawet w najmroczniejszej godzinie będę stać obok…i przyjdę ci z pomocą… W naszym życiu są takie sytuacje, że mamy ochotę robić rzeczy wielkie, mamy świadomość, że  Bóg sprzyja naszym zamierzeniom i z zapałem bierzemy się do pracy; ale wystarczy jedna mała wątpliwość, by wszystko się zawaliło. Nagle wątpimy – jak Piotr –  w swoje możliwości…

ale przede wszystkim w możliwości Pana Boga, że może jednym pociągnięciem to wszystko odmienić… W czasie wakacji i urlopów wielu korzysta z wypoczynku nad morzem, nad jeziorem ciągle powiewa flaga, która oznacza że kąpielisko jest strzeżone, że wszyscy, którzy się kąpią i pływają na kajakach, rowerkach i  skuterach, są pod stała opieką ratownika – tak samo i w naszym życiu, nie możemy zapominać, że jesteśmy pod stała opieką duchową Bożego Ratownika – Jezusa, który zawsze, poda nam rękę i uratuje nas, pokaże kolejny raz swoją Moc, objawi nam swoją Chwałę…
Zakończyły się niedawno ŚDM w Lizbonie. Mówiono, że Kościół i młodzi chodzą osobno. Tymczasem Światowe Dni Młodzieży pokazały, że to nieprawda! Schorowany papież Franciszek porwał 1,5 mln młodych ludzi. Papież,  w homilii na Mszy Św. przytoczył słowa inicjatora ŚDM – Św. Jana Pawła II: „To Jezus wzbudza pragnienie radykalności, która nie pozwala iść na kompromisy. To On wzbudza w Was pragnienie byście uczynili ze swojego życia coś wielkiego. Nie lękajcie się Jemu zawierzyć!”

Piotr widząc Jezusa kroczącego po jeziorze mówi: „Panie jeśli to Ty jesteś…każ mi przyjść do siebie po wodzie”.  Choć wydaje się to niemożliwe, to Piotr łamie wszelkie zasady praw fizycznych i schematy… idzie po wodzie …Jednak w pewnym momencie wieje silny wiatr, a Piotr wystraszony zaczyna tonąć…Woła zatem Jezusa na pomoc: „Panie, ratuj!” A Jezus wyciąga rękę, pomaga mu i pyta: „Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary…” Jak to się mogło stać? Szedł po wodzie i nagle zwątpił… Piotr nigdy tego nie zapomniał.
A to była zapowiedź jego upadków i słabości, kiedy na dziedzińcu arcykapłana zawiódł Jezusa, mówiąc, że Go nie zna. Czy ta scena również i nam nie jest obca? Czy nie jest podobnie w naszym życiu? Pomyśl: ile razy dałem ciała, ile raz stchórzyłem, ile razy zwątpiłem, ile razy obraziłem się na Ciebie Panie, ile razy bałem się stanąć w obronie Ciebie, twojego Kościoła, do którego należę, ile razy sam naśmiewałem się z zasad chrześcijańskiej wiary, żeby inni nie pomyśleli, że jestem taki świętoszkowaty – bo to obciach. A ile razy buntowałem się, a może nawet obraziłem się na  Ciebie: dlaczego choroba i cierpienie w moim domu, dlaczego ktoś mi bliski umarł, dlaczego to co planowałem nagle się zawaliło? Pamiętajmy, że to wszystko co czyni i planuje Bóg jest zawsze po coś! A miłość Jezusa jest zawsze – tak po prostu za nic. Nie w nagrodę za coś, ale pomimo naszej małej wiary i zwątpienia.
Uczniowie widząc ten znak wyznali: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym!” To jest świadectwo dane Jezusowi i odtąd uczniowie wiedzieli, że mimo cierpienia, przeszkód burz i nawałnic mają nieustannie świadczyć wobec wszystkich ludzi o Jezusie.
A jakie jest świadectwo naszej wiary?
W przedostatnim dniu przyszła taka nieformalna Pielgrzymka Młodzieży i Rodzin Różnych Dróg i Kultur, idąca na Jasną Górę, ze swoimi duszpasterzami –założona przez śp. ks. Andrzeja Szpaka, zwana potocznie Pielgrzymką Hipisów. Ludzi z różnymi problemami i życiorysami. Ale oni potrafili dać świadectwo wiary w Jezusa. Najpierw liczna rzesza ok.150 osób uczestniczyła w Eucharystii, potem Adoracja Najśw. Sakramentu: 21.30 – 24.05 – z gitarami, bębnami, poprzynosili małe dzieci poukładali wokół Jezusa wystawionego w Najśw. Sakramencie – na kocach, karimatach i śpiworach – tak trochę po cygańsku i trwali na modlitwie…
Kiedy wracałem z urlopu, ks. proboszcz zadzwonił i powiedział, że zdarzył się mały cud. Kiedy pielgrzymi przechodzili przez wieś, która należy do tej parafii –  z której praktycznie  nikt nie chodzi do kościoła –  zobaczyli staruszkę, która sama rąbała drewno. Oni porzucili plecaki – jeszcze zdążymy na pielgrzymkę, wzięli siekierę i zaczęli rąbać drewno a kilku z nich w tzw. taśmociągu, podając drzewo dość szybko je poskładało…. I poszli dalej… ku zdziwieniu tej staruszki… Pielgrzymi wyszli w sobotę, a w niedzielę na Mszę Św. z tej  wioski przyjechało 15 osób, żeby zobaczyć tych  niesamowitych ludzi i podziękować im… Proszę księdza, to, co oni zrobili – to niemożliwe, przecież nie ma takich ludzi! A jak jest u nas: Idziemy do kościoła i szybko zanim się pieśń skończy – już niektórzy wychodzą, bo nie ma czasu. Jak słyszę ciągłe spory i awantury, sprzeczki rodzinne sąsiedzkie – brak szacunku dla osób starszych, ciągłe wyzwiska i przekleństwa. Czy takie osoby dają świadectwo wiary i mają prawo mienić się katolikami i chrześcijanami? Pozostawiam to bez komentarza…

Dziś Pan Jezus  chce nas wyciągnąć ze wzburzonego jeziora naszych codziennych problemów i kłopotów. Pozwólmy mu się uratować, uwierzmy w niego, jak Apostołowie i zacznijmy swoim życiem i postępowaniem dawać prawdziwe świadectwo naszej wiary:

Panie Jezu, tak często zdarza się, że Twoje słowo przelatuje przeze mnie jak przez sito. Jak bardzo potrzebuję usłyszeć od Ciebie: „Czemu zwątpiłeś człowiecze małej wiary? Odwagi ! Ja jestem. Nie bój się! ”. Panie, pomóż mi ogarnąć się i na nowo odnaleźć w nawałnicy codziennych zmagań, abym razem z Tobą przetrwał najtrudniejsze momenty życia i został na nowo ocalony. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na środę, 16 sierpnia 2023 r.

„Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata”.
Pan Jezus podkreśla dziś znaczenie aspektu wspólnotowego w Kościele. Na początku mówi o ważnym elemencie życia, jakim jest upomnienie braterskie. Nie jest przejawem miłości przemilczanie, ale upominanie. Wspólnota jest zawsze zbudowana  na silnym fundamencie, jeśli każdej trudnej rozmowie, a taką jest rozmowa o grzechu, towarzyszy miłość, a punktem odniesienia są słowa Jezusa. Wobec błędu członków wspólnoty powinniśmy najpierw unaocznić im w indywidualnej rozmowie, że ich postępowanie stoi w sprzeczności z Bożymi przykazaniami i niszczy jedność Kościoła.
„Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch… Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik”.
Porządek napomnienia ewangelicznego jest bardzo ważny, gdyż przez dyskrecję nie odbieramy drugiemu „dobrego imienia” przy wezwaniu do odrzucenia grzechu. Przez ponowienie napomnienia sprawa zostaje zobiektywizowana przez kogoś drugiego. Dalsza obiektywizacja następuje w konfrontacji we wspólnocie Kościoła.
I dopiero kiedy winny, mimo tego wszystkiego, nie uznaje swojej winy i nie stara się poprawić swojego postępowania, prawda nie tylko zostaje ujawniona, ale w konsekwencji prowadzi do oddalenia. Jeśli i to nie pomoże, ze smutkiem trzeba przyznać, że taki człowiek sam wyklucza się poza Wspólnotę Kościoła. Nie jest to wówczas dodatkowa kara, ale potwierdzenie tego, co sam grzech wprowadza: zerwanie jedności. Na wolną wolę i wybory podejmowane przez błądzących, Kościół nie może dawać zielonego światła..
A jak to wygląda u każdego z nas? Czy stosujemy się do tego Jezusowego, schematu? Najpierw gorszymy się. Następnie żalimy się innym i rozpowiadamy. Jak często daleko jesteśmy od tego, co zaleca Ewangelia?! Tylko prawda leczy i jest w stanie wprowadzić w życie. Natomiast my najczęściej kończymy na gadaninie, wylewaniu swojej złości w słowach, co ani nie leczy samego grzechu, ani nie pomaga temu, który zgrzeszył, ani nie prowadzi do żadnych pozytywnych wniosków. W zamian za to narasta coraz bardziej poczucie frustracji i stwierdzenie: „i tak to nic nie da”, oraz pogłębia się atmosfera nieufności wobec drugiego.  A z tego tylko cieszy się diabeł, że kolejny raz rozbił ducha jedności i relacje międzyludzkie.
„Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.
Jeżeli dwóch ludzi zgodnie staje wobec Boga w imię Jezusa, On jest z nimi i ich modlitwa uzyskuje walor Jego modlitwy! Modlitwa wspólnotowa ma zatem ogromne znaczenie. Ba! można powiedzieć, że ma dużo większą rangę niż modlitwa indywidualna. W tym stwierdzeniu Jezusa streszcza się również tajemnica Wspólnoty Kościoła. Jest on zgromadzeniem wiernych stojących w jedności w imieniu Chrystusa przed Bogiem. Jeżeli brak owej zgodności, to modlitwa nie uzyskuje takiej mocy. Stąd ogromna tragedia każdego rozbicia pomiędzy wierzącymi w Chrystusa. Jedność na modlitwie buduje wspólnotę, buduje Kościół.

Panie Jezu, dodaj mi odwagi w upominaniu, dodaj mi mądrości, gdy mam otworzyć usta, dodaj mi miłości, abym błądzącego brata czy siostry nie usunął z mojej modlitwy. Amen.

Homilia na Uroczystość Wniebowzięcia NMP – 15 sierpnia 2023

„Wielki Znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”.
Wizja Apokaliptyczna Św. Jana ukazuje nam Najświętszą Maryję Pannę – Matkę Jezusa Chrystusa, jako tajemniczą Niewiastę obleczoną w słońce. Na głowie ma wieniec z dwunastu gwiazd,  nawiązujący do dwunastu pokoleń Izraela. Jest to inaczej symbol wspólnoty świętych i błogosławionych w niebie.
U Jej stóp leży księżyc – odbijający blade światło słoneczne, który symbolizuje śmierć i przemijalność ludzkiego życia. Maryja – Niewiasta obleczona w słońce jest znakiem zwycięstwa Boga i Jego miłości nad szatanem, nad grzechem i śmiercią – nad wszelkim złem.
Jak wierzymy w tradycji Kościoła, Maryja zasnęła i z ciałem i duszą została wzięta do nieba. Wniebowzięcie NMP  jest wypełnieniem obietnic danych przez Boga i równocześnie nagrodą za Jej zgodę, poświęcenie i świętość życia.
Żyjemy w XXI w., kiedy technika i myśl ludzka wydają się nie mieć dla nas granic, a nadal pytamy o coś tak oczywistego: od kiedy zaczyna się życie ludzkie? Czy od chwili poczęcia? A może dopiero, gdy ukształtuje się układ nerwowy i mózg? Niektórzy chcą, aby uznać, że dopiero w chwili narodzin. Tego problemu nie miały dwie kobiety żyjące ponad 2000 lat temu: Maryja i Elżbieta. Ewangelia, która jest Księgą Życia, odsłania nam szczegóły spotkania tych dwóch niezwykłych kobiet: Maryi – Matki Jezusa i Elżbiety – matki Jana Chrzciciela. Ich dzieci jeszcze się nie narodziły, a jednak autor natchniony również na nich koncentruje swoją uwagę. „Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. Kiedy Jan poruszył się w łonie swej matki, Elżbieta odczytała to jako obecność Matki niezwykłej – Matki samego Boga. Dlatego my jako ludzie wierzący, nie możemy mieć wątpliwości, od kiedy zaczyna się  ludzkie życie.
Kiedy odwiedza Maryja odwiedza swoją krewną, to Elżbieta wita Maryję zaskakującym pozdrowieniem, które do dziś powtarzamy jako Pozdrowienie Anielskie: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”. Błogosławiona, czyli najszczęśliwsza z niewiast, bo: „uwierzyłaś, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. I to jest przesłanie i recepta dla nas…
Kiedy pytamy: Jak być ludźmi szczęśliwymi – odpowiedź brzmi: po prostu uwierzyć w to, co Bóg do nas mówi…wierzyć w Jego obietnice.
Każdy z nas może być błogosławiony, jeżeli uwierzy, że obietnice naszego Pana są prawdziwe. Jeżeli Bóg coś obiecuje – to zawsze to wypełni i nigdy nie zawodzi…Skąd wiadomo, że Bóg na pewno spełni swoje obietnice? Odpowiedź jest prosta: Ponieważ nas kocha…
Bóg jest Miłością i Jego Miłość nie zna granic.
Jesteśmy kochani…nawet jeżeli nam się wydaje, że nie zasługujemy na miłość; że nasza grzeszność czyni nas nieuporządkowanymi duchowo…Nie dla Boga, bo Bóg widzi nas zupełnie inaczej… Warunek jest jeden: trzeba Mu zaufać i uwierzyć, że On Nasz Pan i Bóg naprawdę wie, co jest dobre dla nas…
Odpowiedź Maryi na słowa Elżbiety jest natychmiastowa.
„Wielbi dusza Moja Pana i raduje się duch mój w Bogu Zbawicielu moim, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”

Słowa wypowiedziane w domu Elżbiety są hymnem dziękczynienia
i uwielbienia Boga za wszystko, czego dokonał w Jej życiu. Chwała, jakiej doświadczyła, jest dla niej nagrodą za Jej postawę życia – postawę miłości: służby, pokory, wierności i pełnego zaufania Bogu. Jej Magnificat wypowiedziane w domu Elżbiety może stać się codzienną modlitwą każdego z nas Przecież my jako naród polski i katolicki mamy Panu Bogu za co dziękować i za co Go uwielbiać! Przecież nasz naród tyle razy doświadczał Bożej opieki i orędownictwa Maryi i wyzwolenia z trudnych sytuacji. Nie możemy zapominać, w jakich czasach przyszło nam żyć i z jakich opresji wyprowadził nas Bóg!  I tym przypomnieniem jest dzisiejsza data:
15 sierpnia  – 103 rocznica słynnej Bitwy Warszawskiej, zwanej „Cudem nad Wisłą”. Potrafiliśmy walczyć o naszą wolność i niepodległość. Ale zawsze z Bogiem i z Matką Najświętszą, w postawie wierności i zaufania oraz zachowywaniu zasad chrześcijańskiego życia. Dlatego spróbujmy przeżyć ten dzisiejszy dzień –jako dzień Wielkiej Wdzięczności Bogu  i Matce Najświętszej za wszystko, czego doświadczyliśmy  na przestrzeni całej historii naszego narodu!
Wniebowzięcie NMP – zwane w tradycji Świętem Matki Bożej Zielnej jest dniem narodzin Maryi dla nieba, a my jako jej dzieci przychodzimy do niej, aby złożyć jej życzenia. Przychodzimy, aby pochwalić się  naszymi tegorocznymi zbiorami: na polu, w sadzie, w ogrodzie, czego symboliką jest piękny wystrój w świątyni,  wykonany przez naszych dekoratorów. Dziś przynosimy owoce naszej pracy, naszego trudu i poświęcenia, które składamy wraz z modlitwą dziękczynienia za to, że dobry Bóg pozwolił nam w tym roku zebrać kolejny raz obfite plony.
Nasza poetka – Maria Kownacka – pięknie to zapisała w wierszu
pt.: „Zielna”;
Matka Boska – Zielna!… Zielna!…
Ziele kwitnącego drużka,
rozmarynem pachnąca, weselna
w drobnych, ziołowych wianuszkach!
W wianuszkach, z drobnej rutki,
w rozchodnikach złotych kwiatkach,
z wniebowziętych uśmiechem cichutkim –wszelakiego ziela Matka…

Chronią od burzy i gromu
wianuszki Twoje zeschnięte,
od nieszczęść strzeże domu –
Duch Zielnej i Wniebowziętej!…
Podobnie jak Maryja, każdy z nas – pracuje na nagrodę wieczną u naszego Pana. Zechciejmy dziś razem z Maryją, naszą Matką uwielbiać Boga za Wielkie rzeczy, które uczynił nam Wszechmocny i swoim życiem i postępowaniem na ziemi, zasłużyć na chwałę nieba:

Maryjo, Pani Wniebowzięta – Królowo Nieba i Ziemi, naucz nas dziękować Bogu za wszystko i nieustannie uwielbiać Jego Majestat. Naucz nas Maryjo – Niewiasto Mądra i Roztropna takiej miłości, która przez pokorę i wytrwałość prowadzi do Jezusa! Amen.

Kazanie 17 niedziela zwykła, 30. 07. 23 r.

Myślą przewodnią dzisiejszej liturgii są skarb i mądrość. Wydawałoby się, że to coś ze sobą niezbyt powiązanego, ale nic bardziej mylnego. Człowiek mądry dostrzeże prawdziwy skarb, odnajdzie go tam, gdzie inni się tego nie spodziewają.

Skarb to coś, co posiada wielką wartość, to coś, dla czego jesteśmy w stanie poświęcić bardzo dużo. Jednak trzeba mądrości, żeby nie dać się zwieść różnym błyskotkom tego świata.

Zawsze wtedy, kiedy słucham historii Salomona z dzisiejszego pierwszego czytania, stawiam sobie pytanie: O co poprosiłbym Pana, gdyby tak jak Salomonowi ukazał mi się w nocy we śnie? Co miałoby to być? Pomyśl dziś o sobie i o tym, o co prosiłbyś Pana? Albo inaczej, o co prosisz Go najczęściej?

Bardzo mi się podoba młody Salomon, który jest świadom swojego młodego wieku i tego, że jest niedojrzały, że nie wyobraża sobie, jak mógłby zarządzać tak potężnym narodem, który trudno jest nawet zliczyć. Dziś coraz trudnej spotkać młodego człowieka, który twierdziłby, że jest „niemądry”, mało dojrzały, z brakiem doświadczenia. Raczej słyszymy i widzimy młodych, którzy na wszystkim się znają  i potrafią odpowiedzieć na każde pytanie. Czują, że mogą wszystko!

Salomon, świadom swojej niedojrzałości, prosi Pana o dar rozumnego serca do sądzenia ludu, do rozróżniania dobra od zła. I to właśnie spodobało się Bogu, tak że nie tylko dał mu mądrość serca, ale nadto obdarował go dodatkowymi darami: Oto spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i pojętne, takie, że podobnego tobie przez tobą nie było i po tobie nie będzie wśród królów. Prosząc o mądrość, młody król zyskał ją, a wraz z nią o wiele więcej.

Z pewnością mądrość, która wsławiła imię Salomona w całym ówczesnym świecie, była darem otrzymanym w odpowiedzi na żarliwą modlitwę. Łaska jednak buduje na naturze, dlatego też roztropność młodego króla możemy dostrzec najpierw w tym, że nie licząc tyko na własne siły, zwraca się z prośbą o pomoc do Pana, a następnie także w tym, iż nie wynosi się ponad egoizm i – zamiast zabiegać dla siebie o sławę oraz długie życie – pragnie być nade wszystko prawym i sprawiedliwym władcą.

Mądrość z kolei to nie tylko inteligencja, która pozwala na odnalezienie się w jakiejś nowej zaskakującej sytuacji, czy kalkulacja oparta na tym, że robi się coś dla jakiejś doraźnej korzyści. Mądrość to coś więcej. To umiejętność rozróżniania dobra od zła, to umiejętność przewidywania konsekwencji swoich decyzji. Dzisiaj wiele mówi się o wolności, wręcz się ją gloryfikuje, zapominając jednak o konsekwencjach, odpowiedzialności za to, co się robi. Wolność jest bardzo związana z odpowiedzialnością. Natomiast współcześnie akcent kładzie się tylko na wolność, odcinając się od odpowiedzialności za swoje czyny.

Jak wiemy, historia króla Salomona potoczyła się w ten sposób, że mądrość króla przy Bożym błogosławieństwie doprowadziła do rozkwitu Izraela. Ewangelia również – chociaż nie wprost – ukazuje ludzi mądrych, którzy w swojej mądrości potrafią zaryzykować, postawić wszystko na jedna kartę, aby zdobyć ukryty skarb. Tym skarbem jest, jak mówi Jezus w tej przypowieści, królestwo niebieskie.

Rzeczywiście Kościół, który jest zaczynem tego królestwa na ziemi, dysponuje wielkimi skarbami, na które warto postawić wszystko, co się posiada. Pierwszym z nich jest „dobra nowina dla grzesznika”, czyli słowo, które mówi o tym, że Syn Boży stał się człowiekiem i przyszedł na świat, aby pokonać zło, grzech i śmierć, do której one prowadzą. Chrystus pokonał szatana przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie.

Kolejny skarb to sakramenty, przez które Chrystus działa w swoim Kościele. Chrzest włącza nas w tę wspólnotę, a sakramenty pokuty i pojednania oraz Eucharystia uzdalniają nas do tego, by w tej wspólnocie wytrwać. Człowiek, który jest mądry, dostrzeże to, że nieraz te skarby nie wyglądają zbyt atrakcyjnie, że trzeba się postarać, aby ich wartość dostrzec.

Sam Kościół też jest skarbem. Obecnie bardzo rozdartym, także niewyglądającym zbyt atrakcyjnie, ale mimo wszystko jest w nim obecny żywy prawdziwy Chrystus, ten który działa w swoim Kościele i sam jest Kościołem. Kościół jest święty świętością Chrystusa i grzeszny, bo tworzą go ludzie grzeszni. Jednak Kościół ma w sobie moc odnawiania się, odradzania, czyli nawrócenia, a także nieustannie tę moc, którą mu przekazał Chrystus, czyli prowadzenia ludzi do życia wiecznego z Bogiem.

Warto zwrócić uwagę na ostatni obraz królestwa Bożego w tej dzisiejszej Ewangelii. Jest w przekazie podobny do tego, który słyszeliśmy w zeszłą niedzielę, czyli o chwastach w zbożu. Tam też była mowa, że dopiero w momencie zbiorów dokona się oczyszczenia. Dzisiaj Jezus mówi podobnie, nauczając o rybach złowionych w sieć. Rybacy dopiera na brzegu dobre wrzucili w naczynia, a złe odrzucili.

Bóg jest cierpliwy, a Jego królestwo wzrasta nieraz w niesprzyjających warunkach wśród tego, co wydaje się czasem bardziej atrakcyjne, pociągające, dlatego trzeba nam mądrości, by wytrwać, by dostrzegać wartość wspólnoty, sakramentów i dostrzegać działanie Boga nawet wtedy, kiedy wydaje się, że milczy i zwłaszcza tam, gdzie się Go nie spodziewamy.

Bóg działa, chce być nieustannie obecny w naszym życiu. Dlatego potrzebujemy mądrości, która podpowie nam, że jest obecny w Kościele i sakramentach. To jest ten nasz skarb, na który trzeba postawić wszystko, co mamy, i to, kim jesteśmy.

Homilia na środę, 5 lipca 2023

«Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?»
Demony i złe duchy są prawdziwym zagrożeniem dla naszych dusz. Jeśli nie mamy w sobie prawdziwej wiary w Jezusa Chrystusa oraz ufności w Jego słowo, które wyrażają się w pełnieniu woli Bożej, jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie. Demony, które nękają dwóch opętanych z dzisiejszej Ewangelii, zdają sobie sprawę ze swojej przegranej, zarówno tej bliskiej – że będą wypędzone, jak i tej ostatecznej – że zostaną skazane na wieczne cierpienie i udrękę.
Jezus chce nam udowodnić, że wygoda i bezpieczeństwo, które wynikają z pójścia na kompromis ze złem, są pozorne. Każdy kompromis ze złem to śmierć duchowa! Ceną takiej ugody jest zawsze powolne obumieranie naszego sumienia, a w konsekwencji wieczne potępienie.
Tymczasem demony, w swej nienawiści do człowieka chcą jednak wykorzystać pozostały im czas, aby siać jak największe zniszczenie w życiu dzieci Bożych: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń». Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w wodach”.
Jezus wypędza złe duchy, które uciekają w stado świń…
Świnie zaś pędzą prosto do jeziora i giną w jego falach…
Całe miasteczko wychodzi na spotkanie Jezusa, ale mieszkańcy wcale nie chcieli zobaczyć się z Jezusem po to,  aby mu podziękować, za to że uratował dwóch opętanych, że ocalił im życie…Mieszkańcy prosili aby uszedł z ich granic…a więc chcą się Go pozbyć…nie chcą by Jezus przebywał w ich miasteczku… „Odejdź od nas, bo potopiłeś nasze świnie!”
W końcu Jego cud naraził ich na ogromne straty…stracili wielkie stado świń…
Dla tych ludzi nie miało znaczenia to, że uwolnieni spod władzy demonów zostali ich współmieszkańcy… Ważne było to, że zginęło stado.. a to ogromne pieniądze…
Dobra materialne były ważniejsze niż uzdrowienie…uwolnienie…
Czy i w naszym życiu czasem tak nie ma? Albo w życiu naszych przyjaciół, rodzin…ludzi z którymi przebywamy na co dzień…
Ludzie boją się przyjąć Jezusa…oddać Mu swoje życie…ogłosić Go Panem i Zbawicielem…
Boją się, że coś stracą…coś ważnego…jakiś nieodzowny element życia…Owszem…czasem trzeba stracić coś…coś poświęcić… Ale takie poświęcenie jest warte…Bo to, co może nam zaoferować Jezus jest o wiele cenniejsze niż nasze wszelkie dobra materialne. Przykładem jest dzisiejsza patronka – Św. Maria Goretti – włoska nastolatka, która walczyła w obronie swej godności – cnoty czystości i wolała ponieść śmierć niż stracić dziewictwo, a na łożu śmierci potrafiła wybaczyć swemu oprawcy.

Panie Jezu, w słowach prośby, abyś opuścił krainę Gadareńczyków, dostrzegam moje kompromisy ze złem. Tyle razy swoim grzesznym postępowaniem wypraszam Cię z mojego życia. Przepraszam i proszę, abyś nie odchodził. Amen.