Homilia na XV Niedzielę zwykłą – 16 lipca 2017

„Oto siewca wyszedł siać”.
Obraz, który ukazuje nam Ewangelia, jest powszechnie znany nie tylko w czasach Jezusa, ale także i w czasach współczesnych. Sianie ziarna w środowisku wiejskim jest czymś powszechnym i widzianym w naszym otoczeniu.
Oto siewca wyszedł siać – Jezus wypowiada te słowa w czasie teraźniejszym. Nie kiedyś, ale tu i teraz. Ziarnem jest Słowo Boże, a siewcą jest Chrystus i ci, których On posyła do posługi głoszenia: papież, biskupi, kapłani, siostry zakonne, katecheci, liderzy grup, animatorzy, rodzice. Siewca sieje Słowo Boże. Sieje swoją łaskę pomiędzy nami. Czy zauważasz, jak Bóg wsiewa teraz w twoje serce swoją miłość, swoje słowo, swoje błogosławieństwo, swoje miłosierdzie, swoją obecność. Tu i teraz siewca sieje na tym polu, którym jest twoje życie. Dlatego Pan Jezus opisuje w Ewangelii 4 historie wybranych przez niego ziaren.
„A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je”.
Jezus tłumaczy znaczenie tej przypowieści: Otóż do każdego kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu, jak te ptaki, które rozdziobały ziarno… Jeśli nie możesz się skupić na Mszy Św., to zastanów się, czy miejsce lub otoczenie, w którym jesteś – na zewnątrz, poza kościołem pomaga ci w twoim skupieniu i przeżywaniu Eucharystii?
Jeśli nie, to czy nie warto wejść do środka, aby w pełni przeżywać skupienie?
„Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły… Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia”.
Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały w wierze. Zastanów się – dlaczego tak łatwo potrafisz się załamywać, dlaczego tak szybko wątpisz, dlaczego nie jesteś stały w wierze. A kiedy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu wyznawanej religii, czy będziesz w stanie wytrwać przy Jezusie i obronić wiarę?
„Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je”.
Jezus tłumaczy swoim uczniom, że ziarno posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Kiedy stoisz, siedzisz i przeszkadzasz innym, ciągle rozmawiając, komentując w czasie Eucharystii, stajesz się takim cierniem, które zagłusza innym słuchanie Słowa Bożego i pełne uczestnictwo we Mszy Św. Jak Bóg ma przemówić do Ciebie, jak ty go stale zagłuszasz i sam niewiele wiesz z tego słuchania. Zastanów się, czy to jest prawdziwa chrześcijańska postawa wiary?
„Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny”.
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa Bożego i rozumie je, kto je w pełni, przyjmuje, akceptuje, stara się według tej nauki postępować, a dzięki temu wydaje plon – nie zawsze jest jednakowy –może być 30-krotny, innym razem 60-krotny, a nawet 100-krotny.
Papież Franciszek zapisał na Twitterze następującą myśl: „Na niewiele się zda znajomość artykułów wiary, jeśli nie wyznajemy Jezusa jako Pana naszego życia; jeśli nie przyjmujemy z wiarą Słowa, które on zasiewa w nasze serca! Dlatego wciąż musimy odpowiadać na pytania: czy On jest naszym Panem, kierunkiem serca, motywem nadziei, niezachwianą ufnością?”
Bóg sieje słowo w naszych sercach – sieje je obficie. Ale słyszymy, że nie każde ziarno wydaje owoc. Na cztery historie opisane w Ewangelii, tylko jedna zakończyła się pozytywnie.
Co czwarte ziarno wydaje zatem plon. Tak naprawdę od nas zależy, czy umiemy się skupić na Mszy Św., czy właściwie uczestniczymy w Eucharystii czy potrafimy go słuchać Bożego Słowa i słuchaniu. Prośmy gorąco, abyśmy właściwie przeżywali Eucharystię i z uwagą słuchali Słowa:

Jezu, pomóż mi, być otwartym na Twoje słowo, naucz mnie nim żyć i uczyń mnie wiernym świadkiem Twojej miłości, abym wydał plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny lub stokrotny. Amen.

Homilia na Uroczystość Trójcy Przenajświętszej – 11 czerwca 2917

„Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i udzielanie się Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi”.

Dziś Obchodzimy Uroczystość Trójcy Przenajświętszej czyli wyznajemy wiarę w chrześcijański dogmat uznający, że Bóg jest Bogiem Trójjedynym, istniejącym jako Trzy Odrębne Osoby – mające jednak tę samą jedną istotę czyli naturę  oraz równość w majestacie. Dogmat o Trójcy Świętej został ostatecznie zatwierdzony na Soborze Konstantynopolskim w 381 roku  i jest więc uważany za „centralną prawdę wiary teologii chrześcijańskiej”.
Bóg Ojciec
czyli Pierwsza Osoba Trójcy jest naszym Stworzycielem, który dokonał powstania świata oraz człowieka, jako korony stworzeń. To Bóg wybrał naród izraelski i uczynił go narodem wybranym. To Bóg posyła Mojżesza, aby wyprowadził naród z ziemi egipskiej do Ziemi Wybranej. To Bóg objawia się Mojżeszowi na pustyni – na Górze Synaj – zanim zawrze przymierze i woła: „Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność”.
Druga Osoba
to Jezus Chrystus – Syn Boży, który przychodzi na ziemię i staje się naszym Panem i Zbawicielem. Nigdy nie zrozumiemy ogromu i szaleństwa miłości Boga. Jak to zrozumieć, że Bóg staje się człowiekiem?! Choć w dobie humanizmu jesteśmy głęboko przeświadczeni o godności ludzkiej, to jednak zdajemy sobie sprawę, że Bóg, który staje się człowiekiem, uniża się aby dokonać naszego usprawiedliwienia.  I dlatego w tej kategorii próbujmy zrozumieć słowa z Ewangelii, kiedy Jezus mówi do Nikodema: Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Trzecia Osoba to Duch Święty Pocieszyciel,
którego Jezus posyła na Apostołów, zgromadzonych na modlitwie w Wieczerniku, aby ich umocnił w odważnej misji głoszenia i ewangelizowania narodów. Duch Święty staje się prawdziwą energią,  działająca w Kościele. Komputer – np. laptop, telefon komórkowy czy inne urządzenie, aby działało, musi mieć źródło zasilania. I jeśli nawet taki aparat ma wewnętrzne baterie, to jednak nie naładowane do źródła zasilania, stają się bezużyteczne. Dopiero prąd elektryczny, energia z zewnątrz, ożywia go i staje się użyteczny. I takie jest działanie Ducha Świętego: zasilanie Bożą energią Kościoła i każdego z nas.  W momencie Zesłania Ducha Świętego rozpoczynają się prawdziwe dzieje Kościoła – to On jest motorem napędowym Chrystusowej Owczarni.
Duch Święty towarzyszy w życiu każdego z nas od momentu chrztu świętego aż do śmierci.
Jest nieustannie przy nas, aby nas chronić, prowadzić, pocieszać i uświęcać.
Ten Duch Święty z wielkim entuzjazmem i mocą działa w darach i charyzmatach, których udziela każdemu wierzącemu swej mocy z wysoka. Ten Duch Św. jest szczególnie obecny w siedmiu sakramentach Kościoła, które są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej oraz w darach, które umacniają nasze chrześcijańskie życie. Dziękujmy Bogu za dar Trójcy Świętej – za dar niepojęty, którego nie jest w stanie zgłębić żaden ludzki rozum.

Boże Trójjedyny dziękujemy Ci za dar twojej Obecności. Chwała Ojcu Stworzycielowi, który z miłości stworzył świat, chwała Synowi Bożemu, który świat odkupił, Chwała Duchowi Świętemu, który umacnia i ożywia Kościół. Chwała Trójcy Świętej, która obdarza nas darem miłości, jedności i pokoju. miłością we współczesnym, pełnym wojen niepokojów i lęków świecie. Boże Wszechmogący, który jesteś wzorem Jedności Trzech Osób, naucz nas budowania na fundamencie jedności, miłości i pokoju naszego chrześcijańskiego życia. Amen.

Homilia na Jubileusz 25-lecia kapłaństwa – Mchawa, 11 czerwca 2017

„Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i udzielanie się Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi”.

Czcigodny Księże Jubilacie – Drogi Księże Ireneuszu!

Drodzy Bracia w Kapłaństwie, Czcigodne Siostry Zakonne,

Droga Rodzino ks. Jubilata!
Umiłowani Bracia i Siostry w Wierze!

Dziś Obchodzimy Uroczystość Trójcy Przenajświętszej czyli wyznajemy wiarę w chrześcijański dogmat uznający, że Bóg jest Bogiem Trójjedynym, istniejącym jako Trzy Odrębne Osoby – mające jednak tę samą jedną istotę czyli naturę oraz równość w majestacie. Dogmat o Trójcy Świętej został ostatecznie zatwierdzony na Soborze Konstantynopolskim w 381 roku i jest więc uważany za „centralną prawdę wiary teologii chrześcijańskiej”.
Bóg Ojciec
czyli Pierwsza Osoba Trójcy jest naszym Stworzycielem, który dokonał powstania świata oraz człowieka, jako korony stworzeń. To Bóg wybrał naród izraelski i uczynił go narodem wybranym. To Bóg posyła Mojżesza, aby wyprowadził naród z ziemi egipskiej do Ziemi Wybranej. To Bóg objawia się Mojżeszowi na pustyni – na Górze Synaj – zanim zawrze przymierze i woła: „Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność”.
Druga Osoba
to Jezus Chrystus – Syn Boży, który przychodzi na ziemię i staje się naszym Panem i Zbawicielem. Nigdy nie zrozumiemy ogromu i szaleństwa miłości Boga. Jak to zrozumieć, że Bóg staje się człowiekiem?! Choć w dobie humanizmu jesteśmy głęboko przeświadczeni o godności ludzkiej, to jednak zdajemy sobie sprawę, że Bóg, który staje się człowiekiem, uniża się aby dokonać naszego usprawiedliwienia.  I dlatego w tej kategorii próbujmy zrozumieć słowa z Ewangelii, kiedy Jezus mówi do Nikodema: Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Trzecia Osoba to Duch Święty Pocieszyciel,
którego Jezus posyła na Apostołów, zgromadzonych na modlitwie w Wieczerniku, aby ich umocnił w odważnej misji głoszenia i ewangelizowania narodów. Duch Święty staje się prawdziwą energią, działająca w Kościele. Komputer – np. laptop, telefon komórkowy czy inne urządzenie, aby działało, musi mieć źródło zasilania. I jeśli nawet taki aparat ma wewnętrzne baterie, to jednak nie naładowane do źródła zasilania, stają się bezużyteczne. Dopiero prąd elektryczny, energia z zewnątrz ożywia go i staje się użyteczny. I takie jest działanie Ducha Świętego: zasilanie Bożą energią Kościoła i każdego z nas.  W momencie Zesłania Ducha Świętego rozpoczynają się prawdziwe dzieje Kościoła – to On jest motorem napędowym Chrystusowej Owczarni.
Duch Święty towarzyszy w życiu każdego z nas od momentu chrztu świętego aż do śmierci.
Jest nieustannie przy nas, aby nas chronić, prowadzić, pocieszać i uświęcać.  Ten Duch Św. jest szczególnie obecny w sakramentach Kościoła, które są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej.
Jednym z nich jest Sakrament Kapłaństwa. Kapłaństwo to łaska, to wielkie wyróżnienie, ale to zarazem wielka, osobista tajemnica każdego, który został wybrany.
Kiedy na głowę kandydata w ciszy i skupieniu wkładają ręce ks. Arcybiskup, ks. biskupi i kapłani, to otrzymuje on Dar Namaszczenia Duchem Świętym – Dar Sakramentu Kapłaństwa.
I tak naprawdę nie wystarczy ludzkiego życia, aby tę tajemnicę zgłębić do końca. Pozostaje świadomość, że Bóg nie ma względu na osoby, posługuje się często tymi, którzy po ludzku sądząc – nie pasują lub się nie nadają. Wybraństwo Boże wymyka się spod władzy ludzkich spekulacji, nie daje się przewidzieć ani ująć w racjonalne formy. Bo Bóg powołuje, kogo chce i kiedy chce! Każdy z nas przyjmując kapłaństwo, nie stał się automatycznie lepszym człowiekiem, bez skazy – nie opuściły go ludzkie słabości. Jednak musi stawić czoła trudnościom, dochowując wierności i podołać wszystkim obowiązkom, wynikającym z kapłańskiego stanu.
Zapewne w tym kontekście ks. Jan Twardowski kapłan, poeta napisał swoje osobiste przemyślenia na temat sakramentu kapłaństwa:

Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam.
I przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam.

W lipcowy poranek mych święceń,
dla innych szary zapewne.
Jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnie.

Jadę z innymi tramwajem,
biegnę z innymi ulicą.
Nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą.

Kapłan każdego dnia staje przed tajemnicą swego powołania. Św. Jan Paweł II powiedział: „Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Każdy z nas kapłanów doświadcza tego bardzo wyraźnie w całym swoim życiu. Wobec wielkości tego daru czujemy, jak bardzo do niego nie dorastamy!” Niejednokrotnie kałan pyta sam siebie: dlaczego właśnie ja zostałem wybrany?!; dlaczego ja, a nie ktoś inny?!

Każda tajemnica wymaga uszanowania, dlatego nie pytajmy o zbyt wiele – pamiętajmy, że najważniejszym zadaniem jest to, aby zaufać i zawierzyć Temu, który sam nas wybiera i powołuje. Wszak Jezus Chrystus mówi: „Ja was wybrałem i przeznaczyłem na to, abyście szli i owoc przynosili, i aby trwał wasz owoc!”

Kapłaństwa trzeba się uczyć przez całe życie. Jest to trudna służba, nakazująca być w każdym czasie i w każdym miejscu dla drugich. Jest ona ciągłą dyspozycyjnością w stosunku do Boga, przełożonych i ludzi. Kapłan powinien poświęcić się Bogu bez reszty, dlatego trzeba polecać go w modlitwie niebu, by poświęcał się całkowicie, aby nie stał się przeciętnym kapłanem. Nieraz tak bywa, że kapłaństwo mocno waży – przygniecie brzemię obowiązków, pojawi się niezrozumienie otoczenia, ludzkie drwiny, krytyka, czasem i bezpodstawne oskarżenia, czy wreszcie samotność. Niewiele jednak zna Chrystusa ten, kto nie pamięta, że obok radości z przepowiadania, czynienia cudów i znaków, ustanowienia Eucharystii, Zmartwychwstania i Wstąpienia do nieba, Jezus przeżywał cierpienie w samotności w Ogrodzie Oliwnym, był bity i prześladowany aż do wyniszczenia i agonii na Górze Kalwarii.  Cierpienie jest zatem wkomponowane w ludzkie życie – a szczególnie w życie kapłana, który w czasie Najświętszej Ofiary – wypowiadając słowa: BIERZCIE I JEDZICIE TO JEST CIAŁO MOJE…, BIERZCIE I PIJCIE, TO JEST KREW MOJA… TO CZYŃCIE NA MOJĄ PAMIĄTKĘ! – jako ALTER CHRISTUS –  DRUGI CHRYSTUS, który tak naprawdę uczestniczy w pełni tajemnicy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Syna Bożego. Jezus Chrystus wraz z darem święceń kapłańskich wkłada w ręce każdego nowo wyświęconego kapłana trzy dary – trzy skarby, a zarazem trzy wielkie zadania do wypełnienia.

Pierwszym z nich jest Pokuta i Pojednanie. Posługa kapłana w tym sakramencie jest wypełnieniem Chrystusowego polecenia po zmartwychwstaniu, o którym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: „Weźmijcie Ducha Świętego, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; a którym zatrzymacie, są im zatrzymane!”

Św. Jan Paweł II, pisząc o duszpasterstwie czynionym w zaciszu konfesjonału stwierdza: „Jest to niewątpliwie najtrudniejsza i najbardziej delikatna, męcząca i wyczerpująca, ale też najpiękniejsza i przynosząca radość posługa kapłańska”. Wymaga ona od spowiednika umiłowania prawdy, doświadczenia w sprawach ludzkich, szacunku i delikatności wobec spowiadającej się osoby, cierpliwości w prowadzeniu jej do uzdrowienia. Największą radością jest to, że kapłan ma wielki zaszczyt pośredniczyć w osobowym spotkaniu innych ludzi z Panem, pomaga w pogłębieniu życia religijnego i prawdziwego pojednania z Bogiem.

Drugim – bardzo wielkim skarbem i zadaniem jest dar Eucharystii, zarazem DAR I TAJEMNICA, który kapłan otrzymuje od samego Chrystusa! Jest to ukoronowanie Dzieła Pańskiego i najwyższe świadectwo Jego miłości. Sprawowanie tego daru w skupieniu, bez pośpiechu, bez nerwowości, z namaszczeniem jest możliwe wtedy, kiedy sami żyjemy. Tą Tajemnicą i wierzymy w Tę Tajemnicę! Jakże piękne było świadectwo kapłana, który po 50- tu latach kapłaństwa mówił: „Ile razy zbliżam się do słów konsekracji we Mszy Św., tyle razy wewn. drżę, tyle razy drżą moje ręce, bo wiem Kogo dotykam i Kogo jestem tak blisko!”

Św. Jan Paweł II mówił do kapłanów: „Wy sami nie wiecie, jak jesteście piękni wówczas, gdy znajdujecie się w zasięgu Słowa Bożego i Eucharystii. Sami nie wiecie, jacy jesteście piękni, kiedy obcujecie z bliska z Chrystusem – Mistrzem, starając się żyć w jego łasce uświęcającej”. Eucharystia jest źródłem miłości, z niej czerpiemy prawdziwą siłę do codziennych zadań, posług  i tego, co stanowi nasze życie.
Trzecim – bardzo ważnym zadaniem jest przepowiadanie Słowa Bożego. Potrzeba ufnej modlitwy wielu serc, zanoszonej do Wszechmogącego Boga, aby wzbudził Kościołowi żarliwych głosicieli Słowa Bożego, którzy rozpaleni Ogniem Ducha Świętego będą posiadali niekończącą się moc i dynamikę, aby Dobra Nowina dotarła do każdego człowieka – do każdej kobiety i do każdego mężczyzny, do każdego dziecka, do każdego młodzieńca, aby to serce poruszyła i aby była przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Kapłan ma być żarliwym głosicielem Bożego Słowa, mówiącym prawdę i starającym się żyć tą Prawdą –  według słów Apostoła Narodów – Św. Pawła, wypowiedzianych do Tymoteusza: „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z cała cierpliwością, ilekroć nauczasz!” Dziś tak łatwo się zagubić, pójść w akcyjność duszpasterską – ważne żeby nie zatracić tego suchego piasku codziennej modlitwy, która jest stabilizatorem – regulującym nasze życie.

Drogi Księże Jubilacie! Bądź radosnym kapłanem, pełnym dynamizmu i entuzjazmu w głoszeniu Prawdy, ale nie zapominaj o wierności w modlitwie, o skupieniu i o prawdziwym wyciszeniu w duchu Pana. Dziś świat potrzebuje prawdziwych świadków Chrystusa – kapłanów radosnych, pełnych gorliwości i zapału, a jednocześnie żarliwych na modlitwie i stale umacniających swoją wiarę. Nie od wczoraj jesteś kapłanem – ale z ludzi wziętym i dla ludzi ustanowionym!
Pamiętaj Drogi Księże, że jesteś jednym z tych braci i sióstr, że jesteś cząstką tej ziemi, z której wyszedłeś i tej ziemi, na której pracujesz! Nie zapominaj o tych, którzy dziś z radością i dumą dziękują Bogu za dar twojego powołania.

Jak bumerang powracają słowa naszego biblisty, ks. prof. Stanisława Potockiego: „Ty najpierw bądź człowiekiem, a potem lekarzem, księdzem, pielęgniarką, dyrektorem, nauczycielem, sprzątaczką…Bądź człowiekiem!” – bo człowieczeństwo to podstawa i fundament naszego kapłańskiego, małżeńskiego i chrześcijańskiego życia.

Życzymy Ci Drogi Księże Ireneuszu tego człowieczeństwa: w otwartości i zrozumieniu każdego napotkanego na twej drodze człowieka; ale też świadomości, że tak naprawdę największą pomoc możesz okazać drugiemu człowiekowi przez posługę sakramentalną i przez swoją modlitwę.

Na zakończenie tego rozważania polecajmy w nieustającej modlitwie Ks. Jubilata – Ireneusza, jego najbliższą rodzinę, wszystkich kapłanów z rocznika, módlmy się o łaskę wytrwania dla powołanych na służbę Bogu oraz za nas, abyśmy wszyscy byli wiernymi świadkami Chrystusa w naszym duchowym powołaniu:

Boże w Trójcy Świętej Jedyny! Przyjdź i umacniaj tych, których mocą sakramentalnej posługi uświęciłeś do pełnienia posługi kapłańskiej. Prowadź nas nieustannie, abyśmy potrafili właściwie wybierać w naszym życiu. Otwieraj Panie nasze serca, abyśmy byli zdolni przyjąć Twoje dary i stawać się autentycznymi świadkami Jezusa w naszym otoczeniu. Amen.

Homilia na Święto NMP Matki Kościoła – 5 czerwca 2017

Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Cud na weselu w Kanie Galilejskiej – jako pierwszy znak uczyniony przez Jezusa ukazuje postawę ufności Maryi oraz wręcz ślepego posłuszeństwa sług.
„Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń.
Rzekł do nich Jezus:<<Napełnijcie stągwie wodą… Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu>>”.
Wydawało się to absurdalne – do stągwi kamiennych wlewać zwykłą wodę. A potem zaczerpnąć i zanieść staroście weselnemu. A jednak to uczynili w duchu wręcz bezwzględnego posłuszeństwa Jezusowi.

„Jezus objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie”.
Czy my postąpilibyśmy podobnie jak ci słudzy z dzisiejszej Ewangelii?! Zapewne jesteśmy przekonani, że zrobilibyśmy wszystko to, co powiedziałby nam Jezus. Bardzo łatwo jest składać deklaracje, zwłaszcza gdy nie trzeba za nie płacić w żaden sposób. Czy rzeczywiście zrobiliśmy wszystko, co powiedział nam Jezus?! Jeśli chcemy szczerze odpowiedzieć na to pytanie, to zróbmy sobie dokładny rachunek sumienia. Doskonale wiemy, czego On od nas oczekuje. Jego wola zapisana jest na kartach Pisma Świętego. Jak bardzo jednak nasze życie odbiega od ideału ewangelicznego? Nie chodzi o to, że popełniamy grzechy, bo przecież Bóg zna nasze słabości i upadki i nam je przebacza w sakramencie pokuty, gdy do Niego powracamy. Chodzi raczej o zamknięcie naszego życia na Niego, o to, że wolimy żyć po swojemu. Bóg jest przecież „nieobliczalny”. W tym wszystkim ważna jest jeszcze postawa Maryi. To Ona pierwsza zaufała Bogu. To ona zrozumiała na czym polega jej prawdziwa matczyna rola.  Na weselu w Kanie objawiło się macierzyństwo Maryi w podwójnym wymiarze: do Chrystusa i do nas, całej ludzkości. Maryja mówi pełna ufności: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Inicjatywa Maryi przyśpieszyła Jego działanie. Jezus i obecni na weselu posłuchali Maryi.
Stał się pierwszy znak, dzięki czemu zaczęto wierzyć w Jezusa.
Po Wniebowstąpieniu Jezusa Zesłanie Ducha Świętego było początkiem działalności Kościoła. Czytamy dziś w Dziejach Apostolskich: „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i Jego braćmi”.
Maryja, Matka Jezusa była tam , podobnie jak w Kanie Galilejskiej. Razem z Apostołami przeżyła w Wieczerniku Zstąpienie Ducha Miłości na Kościół. Od tej chwili Maryja towarzyszy Kościołowi w świecie. Maryja jest Matką Kościoła. Tytuł ten dawali Matce Najświętszej teologowie już od początków dziejów Kościoła, a w ostatnim stuleciu papieże: Leon XIII, Jan XXIII i Paweł VI.
Historia dzisiejszego Święta ma swoje polskie korzenie. Prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński, w imieniu 70 biskupów polskich w dniu 16 września 1964 roku, podczas trzeciej sesji soborowej, wygłosił przemówienie, uzasadniając konieczność ogłoszenia Maryi Matką Kościoła. Powoływał się na doświadczenia naszego Narodu, dla którego Matka Chrystusowa, obecna w naszych dziejach, zawsze była ratunkiem, pomocą i zwycięstwem. Biskupi polscy zabiegali również bardzo o to, aby nauka o Matce Najświętszej została włączona do Konstytucji o Kościele, gdyż to podkreśla godność Maryi jako Matki Kościoła i Jej czynną obecność w misterium Chrystusa i Kościoła. Biskupi polscy złożyli bł. Pawłowi VIMemoriał” z gorącą prośbą o ogłoszenie Maryi Matką Kościoła i oddanie ponowne Jej macierzyńskiemu Sercu całej rodziny ludzkiej.
W odpowiedzi na apel papież Paweł VI w 1968 roku potwierdził swoje orzeczenie o Matce Kościoła w Wyznaniu Wiary, w tzw. Credo Pawłowym. Episkopat Polski włączył wówczas do Litanii Loretańskiej nowe wezwanie: „Matko Kościoła, módl się za nami”. Wniósł równocześnie prośbę do Stolicy Świętej, aby wezwanie to znalazło się w Litanii odmawianej w Kościele Powszechnym i aby papież ustanowił Święto Matki Kościoła również dla całego Kościoła Powszechnego. Dlatego też Święto Maryi, Matki Kościoła, obchodzone w poniedziałek po uroczystości Zesłania Ducha Świętego, zostało wprowadzone za zgodą papieża Pawła VI do polskiego kalendarza liturgicznego, 4 maja 1971 r. przez Episkopat Polski. Dziś Kościół potrzebuje odnowy ducha. I na tej drodze nie może zabraknąć osoby Maryi – Matki Kościoła. Dlatego papież Franciszek napisał: „Maryja jest Matką ewangelizującego Kościoła i bez Niej nie potrafilibyśmy naprawdę zrozumieć ducha Nowej Ewangelizacji”.
Prośmy gorąco, aby Maryja stawała się znakiem wierności i posłuszeństwa Jezusowi, a Jej obecność ożywiała, budowała i umacniała Chrystusowy Kościół:

Panie Jezu, dziękuję Ci za Maryję, która z miłością troszczy się o mnie. Ona pierwsza zauważa braki mojej wiary i miłości i o tym Ci mówi. Spraw Panie, abym umiał być jak Maryja Twoja i Nasza Matka, być pełnym pokory i posłuszeństwa, stale ufając Twemu Słowu. Amen.

Homilia na Wniebowstąpienie Pańskie – 28 maja 2017

„Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi”.
Wniebowstąpienie Pańskie jest ukoronowaniem i zakończeniem życia ziemskiego Jezusa oraz Jego triumfem. Słowa kończące Ewangelię według św. Mateusza w momencie Wniebowstąpienia Jezusa, w 40 dniu od Zmartwychwstania Pańskiego wskazują na uniwersalność Orędzia Chrystusowego. Ten, którego wyczekiwał lud Izraela, i zarazem nie rozpoznał w dniu swego nawiedzenia, został posłany nie tylko do synów Izraela.
Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem”.
Jezus pragnie dotrzeć ze swoim orędziem do każdego człowieka. Dlatego do posługi głoszenia przygotowywał Apostołów, którzy zostali posłani z misją do całego świata, aby pozyskiwać nowych uczniów, tj. uczynić chrześcijanami ludzi we wszystkich narodach.
„A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Jezus choć oficjalnie wstępuje do nieba, na oczach swoich uczniów, to jednak pozostaje z nami pod postacią chleba i wina, w swoim Słowie – jest po to, aby nas umocnić na drodze pielgrzymowania za Nim, w kierunku nieba. Tomasz à Kempis napisał: „Na ziemi zachowuj się jak pielgrzym i gość, którego nic nie zdoła zatrzymać w drodze do Boga.”.
Wniebowstąpienie jest dla nas drogowskazem – skoro Jezus wstąpił do nieba i powrócił do Ojca, to i każdy z nas – jako jego uczeń i naśladowca – powinien podążać tą samą drogą.
Pewien człowiek wybrał się do lasu, aby znaleźć ptaka, którego chciał wziąć do domu.
Znalazł młodego orła, który wypadł z gniazda, przyniósł go i wsadził do ptasiej zagrody między kury, kaczki i indyki. Dawał mu ziarno, chociaż był to orzeł, drapieżnik i król ptaków.
Po 3 latach odwiedził raz tego człowieka pewien ornitolog – znawca ptaków.
Gdy szli razem przez dziedziniec, zawołał:

– Ten ptak nie jest przecież kurą, to orzeł!
– Tak. Ale ja wychowałem go na kurę. On nie jest już orłem, ale kurą, chociaż jego skrzydła mają 3 metry szerokości.
– Nie, powiedział tamten, on jest jednak orłem, gdyż ma serce orła, które każe mu pofrunąć w górę, w przestrzeń.
Postanowili zrobić próbę. Ornitolog wziął orła, uniósł go w górę i powiedział z naciskiem:

Ty, który jesteś orłem, który należysz do nieba, a nie tylko do tej ziemi, rozwiń swoje skrzydła
i pofruń!
Orzeł siedział na wyciągniętej dłoni i oglądał się. Za sobą zobaczył kury dziobiące ziarna
i zeskoczył do nich. Człowiek powiedział:

– Mówiłem ci, że to jest kura.
– Nie, powiedział ornitolog, on jest orłem. Spróbuję jutro drugi raz.
Następnego dnia wszedł z orłem na dach domu, uniósł go i zawołał:

– Orle, który jesteś orłem, rozpostrzyj swoje skrzydła i pofruń!
Ale orzeł znów obejrzał się na grzebiące w ziemi kury, zeskoczył do nich i grzebał razem z nimi. Wtedy ornitolog poprosił gospodarza:
Pozwól mi jeszcze jeden jedyny raz spróbować; jutro zachęcę go do latania.
Następnego dnia wstał wcześnie rano, wziął orła i wyniósł go z miasta, daleko od domów, do stóp wysokiej góry.
Słońce właśnie wschodziło i ozłacało szczyt góry; wszystkie wierzchołki rozpromieniły się radością uroczego poranka. Ornitolog wzniósł orła wysoko i powiedział do niego:

– Orle, ty jesteś orłem. Ty należysz do nieba, a nie tylko do tej ziemi.
Rozwiń swoje skrzydła i pofruń!

Orzeł rozejrzał się, zadrżał cały, jakby weszło w niego nowe życie – ale nie odfrunął. Wtedy przyrodnik odwrócił go tak, że patrzył prosto w słońce. I nagle orzeł rozpostarł swoje potężne skrzydła, wydał okrzyk orła, odbił się szponami i wzniósł się wysoko, frunął wyżej i wyżej.
Nie powrócił już nigdy. Był orłem, chociaż został oswojony i wychowany jak domowy ptak!
Jesteśmy stworzeni na obraz Boga, abyśmy osiągnęli niebo. Ale ludzie, otoczenie, środowisko nauczyli nas myśleć przyziemnie, jak te kury zadowalające się rzucanymi nam ziarnami.
Jesteśmy jak orzeł stworzeni do nieba – dlatego powinniśmy rozwinąć nasze duchowe skrzydła i pomyśleć o życiu wiecznym. Rozwińmy jak orzeł skrzydła i pofruńmy!
Świętując dziś wstąpienie Jezusa do nieba złączmy się z Jego uczniami, wznosząc do Niego nasze serca i myśli:
Panie Jezu wychwalamy Cię w to święto nadziei i triumfu! Adorujemy Ciebie Panie, zasiadający po prawicy Ojca! Uwielbiamy Cię za to, że zająłeś miejsce należne odwiecznemu Synowi Bożemu. Panie Jezu wierzymy, że Twoje zwycięstwo jest również naszym sukcesem i dlatego składamy ufność w Twojej zbawczej miłości.
Panie wierzymy, że niebo, które dla nas od wieków przygotowałeś, jest w zasięgu naszej ręki. Prosimy Cię Panie spraw, abyśmy za nasze życie i postępowanie dostąpili kiedyś radości nieba i życia wiecznego. Amen.

Homilia na II Niedzielę Wielkanocną – Święto Miłosierdzia

„Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ,
i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.

Myślę, że św. Tomasz może być doskonałym patronem dla wielu z nas. Trudno mu było uwierzyć w jakieś bajanie o zmartwychwstaniu. Był człowiekiem bardzo trzeźwo myślącym i wiedział, że jest to niemożliwe. Nikt nie był go w stanie przekonać. Przecież na płaszczyźnie racjonalnej nie da się tutaj nic udowodnić. A mimo wszystko w końcu uwierzył. Przekonał go jednak nie jakiś teoretyczny wywód, a osobiste spotkanie z Jezusem. Dlatego upokorzony woła: „Pan mój i Bóg mój!”.
Jezus go jednak dalej prostuje i ukazuje, co jest najważniejsze w poznaniu prawdy o zbawieniu:
„Uwierzyłeś Tomaszu, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Jak mamy zatem w swoim życiu rozpoznawać Jezusa i Jego znaki żywej obecności?! Odpowiedzią na to pytanie jest dzisiejszy dzień i to święto – Święto Bożego Miłosierdzia – ustanowione na prośbę samego Jezusa, który przemówił w widzeniu do św. Faustyny Kowalskiej – wielkiego Apostoła Bożego Miłosierdzia: „Ludzkość nie zazna pokoju, jeśli z ufnością nie zbliży się do Bożego Miłosierdzia. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić…Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia”. Dziś te zadania szczególnie wypełnia Caritas Polska, działająca 46 lat na terenie naszego kraju, wspierając nieustannie potrzebujących w kraju i za granicą. Prośmy, abyśmy byli otwarci na potrzeby innych.
Każdy z nas jest zaproszony do osobistego spotkania z Jezusem. Świadectwo innych jest bardzo ważne, bo ono podprowadza nas do celu naszej wiary. Dzięki świadectwu innych jesteśmy zaproszeni do tego, aby samemu wybrać właściwą drogę rozeznania duchowego i doświadczyć osobistego spotkania z Jezusem. Bo świadczyć można jedynie o tym, co się samemu przeżyło, i o tym, kogo się osobiście spotkało.

Panie Jezu, pomóż nam spotykać Ciebie każdego dnia, aby nasza wiara mogła pozostać żywa.
Spraw także, abyśmy wydając owoce tego spotkania, stawali się wobec innych Twoimi świadkami.

Homilia na VII Niedzielę zwykłą – 19 lutego 2017

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.

Kazanie na Górze odkrywa nam ideał chrześcijańskiego życia. Ono wskazuje nie tylko to, jacy powinniśmy być, ale także, kim jest wygłaszający je Nauczyciel, Jezus Chrystus z Nazaretu.
Jezus mówi do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: <<Oko za oko i ząb za ząb >> /…/ A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu”.
Jezus nawiązując do zasady ze starożytnego kodeksu Hammurabiego: „Oko za oko i ząb za ząb” chce pokazać, że odwet, prawo zemsty, wyrównanie rachunków – to nie jest droga ucznia Chrystusa. Jezus mówi te słowa jako nie tylko teoretyk, ale i praktyk, bo przecież sam czynił dobro, uzdrawiając ludzi i przebaczając im grzechy, a w momencie krytycznym nie przeciwstawił się oskarżeniom i przyjął na siebie krzyż. Jezus mówi w pełni autorytetu Bożego jako Nauczyciel, równy Ojcu. W Nim Prawo nabrało nowego znaczenia. Jezus nie zniósł starotestamentalnych przepisów, ale nadał im właściwy sens i pokazał, w jaki sposób my sami możemy je wypełniać.
A w jaki – to posłuchajmy dalej: „Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie”.
Te słowa w doskonały sposób oddają wezwanie Jezusa do tego, aby miłować wszystkich ludzi.
Bóg jest dobry i swoją miłością ogarnia całe stworzenie. My także jesteśmy wezwani do tego, aby naśladować Mistrza w Jego miłości.  Jezus nie mówi nam, że będzie to proste ani łatwe do wykonania. Często, słuchając Kazania na Górze, koncentrujemy się na stawianych nam przez Jezusa wymaganiach. Wydaje się, że one są niemożliwe do osiągnięcia. Bardzo byśmy chcieli być w stanie pójść wskazaną nam przez Jezusa drogą, ale, będąc realistami, wiemy, że nie jest
ona łatwa, o ile w ogóle możliwa. Powinniśmy jednak pamiętać o tym, że Ten, który te słowa wypowiedział, jako Syn Boży pozostał w pełni człowiekiem; a każde ze stawianych nam wymagań, sam wypełnił w swoim życiu. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani do tego, aby upodobnić się do Mistrza, który głoszoną naukę potwierdził swoim życiem, a przypieczętował śmiercią na krzyżu.
Dzisiejsze Słowo jest refleksją nad nasza postawą, czy potrafimy żyć duchem dialogu, pojednania, zrozumienia i pokoju, czy umiemy szanować ludzi napotkanych na drodze, czy należycie poświęcamy czas swoim najbliższym w domach, rodzinach; czy mamy czas dla osób starszych, chorych i cierpiących, które są w naszym otoczeniu, czy tej postawy wrażliwości i uczynności wobec chorych i cierpiących uczymy nasze dzieci i młodzież? To jest właśnie postawa czynnej miłości. Tego uczył nas Św. Brat Albert, który mawiał: „Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się jeśli jest głodny”. Może warto w Roku Brata Alberta znaleźć więcej czasu dla osób cierpiących i doświadczonych przez życie, zainteresować się nimi, aby im pomóc, albo zwyczajnie po ludzku nie czuli się samotni i opuszczeni. Ojciec Św. Franciszek mówił, że: czas spędzony obok chorego jest czasem świętym”. Papież pisał w tegorocznym Orędziu na Dzień Chorego: „Tak jak Ojciec dał Syna z miłości, a Syn oddał siebie z tej samej miłości, podobnie i my możemy miłować innych tak, jak Bóg nas umiłował. Wiemy też, że o własnych siłach nie zdołamy tego uczynić. Dlatego powinniśmy otworzyć się na Chrystusa i Jego dary, prosić o światło i moc Ducha Świętego, abyśmy mogli wypełnić nasze zadania. Módlmy się o łaskę czynnej miłości, wrażliwości i otwartości na innych ludzi:
Panie Jezu, Ty pragniesz, abyśmy naśladowali Ciebie w miłości. Pomóż nam przezwyciężać wszystko to, co nas na nią zamyka i spraw, abyśmy stawali się przychylni i otwarci na dar Bożej Miłości i abyśmy potrafili praktykować ją na co dzień. Amen.

Homilia na Światowy Dzień Chorego – 11 lutego 2017

„Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego jego uczniowie”.
Uczta weselna w Kanie Galilejskiej, opisana w dzisiejszej Ewangelii jest przepięknym obrazem, jest ikoną Kościoła. W centrum jest miłosierny Jezus, który czyni znak; wokół Niego są uczniowie, zalążek nowej wspólnoty; blisko Jezusa i Jego uczniów jest Maryja, która jest Matką Pocieszenia – Matka współczująca, opatrznościowa i prosząca. Uczestniczy Ona w radości i smutku zwykłych ludzi i przyczynia się do tego, by tej radości nic nie zniszczyło, dlatego oręduje u swojego Syna dla dobra nowożeńców i wszystkich gości, mówiąc do Niego: „Nie mają już wina”.
Wprawdzie słyszy cierpkie i wystawiające ją niejako na próbę słowa: „Czyż to moja lub twoja sprawa, niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła moja godzina?”. Ale jako Matka Zbawiciela nie ma cienia wątpliwości, że Jezus nie pozostawi nowożeńców w trudnym położeniu, dlatego z ufnością mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Ta scena pięknie koresponduje z dzisiejszym czytaniem z Księgi Rodzaju. Grzech Pierworodny stał się wielkim dramatem pierwszych  ludzi Adama i Ewy! Miejsce szczęścia Raj został utracony . . .
Ale już wtedy Bóg wlewa nadzieję w serce człowieka zagubionego po grzechu w słowach zapowiedzi tzw. Protoewangelii: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje, a potomstwo Jej. Ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz Mu piętę!” Ową tajemniczą Niewiastą staje się Maryja, a jej potomstwem Syn Boży – Jezus Chrystus – jedyny Odkupiciel człowieka. Wszelkie cierpienia, choroby, doświadczenia są konsekwencją wyboru pierwszych rodziców. Przez chrzest zostajemy z niego obmyci, ale nasza ludzka natura jest skłonna do grzechu. Jesteśmy tym samym zmuszeni do codziennej walki z grzechem. Czy mamy w tej walce szansę? Mamy ją tylko wówczas, gdy zaufamy Jezusowi i Matce Najświętszej i powierzymy się Im w całości. Niejako namacalnym dowodem na potwierdzenie tych słów jest dzisiejsze Wspomnienie Liturgiczne NMP z Lourdes. 4 lata po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, w dniu 11 lutego 1858 roku, Matka Boża objawiła się ubogiej pasterce Bernadecie Soubirous w Grocie Massabielskiej w Lourdes. Gdy Bernadetta zapytała Piękną Panią o jej imię, ona odpowiedziała: „Jestem Niepokalane Poczęcie”. Podczas 18 objawień, Maryja wzywała do modlitwy i pokuty oraz poleciła, by na miejscu objawień stanął kościół. Bernadeta po spotkaniach z Maryją w grocie, dzięki modlitwie przekształciła swoją życie we wsparcie dla innych, a przede wszystkim poświęciła swoje życie dla zbawienia ludzkości. Maryja dała Bernadecie powołanie do służenia ludziom, aby modliła się za grzeszników. Bernadetta stała się siostrą miłosierdzia. przypomina nam, że chorzy, cierpiący noszą w sobie nie tylko pragnienie uleczenia, ale także przez swoje cierpienie mogą stać się braćmi i siostrami miłosierdzia, którzy ratują grzeszników, ofiarując za nich swoje cierpienia, choroby, połączone z modlitwą różańcową. To wielki dar, który sprawia, że stają się Apostołami Chrystusa.
Lourdes wkrótce zasłynęło z licznych nawróceń i uzdrowień. Dziś jest to miejsce wielu pielgrzymek zwłaszcza osób chorych i niepełnosprawnych. Sanktuarium jest światowym centrum kultu maryjnego, to miejsce wspólnotowej modlitwy i wspaniałych procesji różańcowych.
Inicjatorem Światowego Dnia Chorego był Św. Jan Paweł II, który ustanowił każdego roku11 lutego, we Wspomnienie NMP z Lourdes. Papież ogłosił to w dniu 13 maja 1992 roku, w 75 rocznicę objawień fatimskich. Jakże pięknie się składa, bo dziś obchodzimy XXV Światowy Dzień Chorego pod hasłem:  „Zdumienie tym, czego dokonuje Bóg: «wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny», w Jubileuszowym Roku 100 rocznicy Objawień Matki Bożej w Fatimie. To właśnie on, papież-Polak nauczył nas sztuki prawdziwego cierpienia, kiedy po za machu na Placu Św. Piotra przebywał w szpitalu a później odwiedzał te osoby, które wraz z nim ucierpiały w czasie zamachu – TOTUS TUUS w cierpieniu, chorobie i doświadczeniu. Chorzy stali się dla niego bliscy, jak rodzeni bracia i siostry w cierpieniu, doświadczeniu i chorobie. Dlatego tak często pochylał się nad nimi i ich odwiedzał. I dlatego właśnie do osób chorych i cierpiących Jan Paweł II wypowiedział pamiętne słowa: „Wy jesteście moją siłą. Kiedy na Was patrzę, mija siła w Was! Wasze cierpienie jest skarbem dla Chrystusowego Kościoła”.

Dzień Chorego wzywa nas do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób znosimy nasze codzienne cierpienia i doświadczenia, czy umiemy je znosić z godnością i pogodą ducha, tak jak uczył nas Jan Paweł II?! Ale jest także refleksją nad nasza postawą, czy poświęcamy nasz czas osobom doświadczonym przez cierpienie, samotnym i cierpiącym, które są nieopodal nas, w naszych domach, rodzinach, w naszym sąsiedztwie. Tego uczył nas Św. Brat Albert, który mawiał: Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się jeśli jest głodny”. Może warto w Roku brata Alberta znaleźć więcej czasu dla osób cierpiących i samotnych, aby im pomóc, albo zwyczajnie po ludzku odwiedzić.
Papież Franciszek podkreśla w tegorocznym orędziu na Dzień Chorego, że czas spędzony obok chorego jest czasem świętym”. Papież pisze dalej w tegorocznym Orędziu: „Tak jak Ojciec dał Syna z miłości, a Syn oddał siebie z tej samej miłości, podobnie i my możemy miłować innych tak, jak Bóg nas umiłował
To nasze dzisiejsze rozważanie zakończmy modlitwą do Matki Bożej z Lourdes, wypraszając potrzebne łaski dla wszystkich doświadczonych w chorobie i cierpieniu z naszej wspólnoty parafialnej, a dla wszystkich pozostałych o łaskę wrażliwości i otwartości na  ludzi chorych, samotnych i cierpiących :

Matko Najświętsza, słynąca w Lourdes wielkimi łaskami, przez dobroć, jakiej dajesz tyle dowodów w tym wybranym miejscu, błagamy Cię pokornie, uproś nam wszystkie cnoty, aby nas uświęcały oraz wyjednaj nam zupełne zdrowie duszy i ciała i dopomóż, abyśmy go użyli na chwałę Boga, dla dobra bliźnich i zbawienia duszy. Amen.

Homilia na Dzień Zaduszny – 2 listopada 2016

 Listopad to taki czas, kiedy przydrożne cmentarze toną w biało żółtej barwie chryzantem, a wieczorem nad nimi unosi się łuna – jeden wielki płomień od tysięcy zapalonych zniczy. Śmierć w bieli i ogniu. Przez chwilę zmarli i żywi są razem w tym samym miejscu.
Szukają się wzajemnie, myślą o sobie, a jednak nie mogą się spotkać. Czasem myślę o własnej śmierci, trochę z niepokojem i bojaźnią. Lęk przed śmiercią i radość życia tak ściśle są ze sobą związane. Nie wolno mi zapominać o śmierci. W obliczu śmierci, tego krytycznego momentu mojego życia, przez który muszę przejść sam, staję przed pytaniem: wszystko, czy nic, po śmierci pustka czy dalsze życie? Czy śmierć kończy wszystko, czy nie?!
Ostatnie słowa Jezusa, zaczerpnięte z Psalmu 31:Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”, są wielką modlitwą Kościoła, odmawianą przed spoczynkiem. Stanowi wyraz nadziei, że człowiek powierzający Bogu swoją duszę obudzi się i następnego dnia wstanie do życia. Jest to więc zapowiedź zmartwychwstania. W tym duchu wypowiedział te słowa pokorny Sługa Pański. Umierający Jezus już na krzyżu ogłasza swoje zwycięstwo nad śmiercią i ciemnością grobu. Tak objawia się nadzieja życia wiecznego dla każdego z nas. Nasze życie ma być wypełnieniem woli Bożej, co wyraża się w ciągłym powierzeniu się miłosiernemu Bogu, aby w chwili naszej śmierci z ufnością zwrócić się do Niego jako Ojca i oddać Mu naszego ducha, którego otrzymaliśmy dzięki Jego dobroci.
Nasz umiłowany Ojciec Święty, Jan Paweł II, medytując nad Księgą Rodzaju zapisał w „Tryptyku Rzymskim”:
„Tak, potężniej jeszcze przemawia Sąd.
Sąd, ostateczny Sąd.
Oto droga, którą wszyscy przechodzimy –
Każdy z nas.
…Sąd dominuje nad wszystkim.
Oto kres niewidzialny stał się tutaj przejmująco widzialny.
Kres i zarazem szczyt przejrzystości –
Taka jest droga pokoleń.
„Non omnis moriar” – Cały nie umieram
To co we mnie niezniszczalne,
teraz staje twarzą w twarz z Tym, który Jest!”

Dla tych którzy wierzą w tajemnicę świętych obcowania – a więc tej łączącej nici między tymi, co są już w niebie, tymi, którzy pokutują w czyśćcu, a tymi co stąpają po ziemi – odpowiedź jest jasna! Tajemnica życia i śmierci wiąże się ściśle z tajemnicą ŻYJĄCEGO WIECZNIE BOGA! Śmierć to nie unicestwienie – ale przejście przez bramę z życia na ziemi do wiecznego duchowego życia!
Dzień Zaduszny
– czyli Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych został wprowadzony do kalendarza katolickiego w X wieku. Ale modlitwa za zmarłych ludzi, którzy odeszli z tego świata i stoją przed Boskim sądem, była znana w Kościele od zawsze. Dziś modlimy się za tych, którzy odeszli ze znakiem wiary i śpią w pokoju. To wyraz naszej pamięci, łączności, solidarności, to wyraz naszej miłości do braci i sióstr w Chrystusie Panu.
W tych dniach: możemy zyskać odpust zupełny za zmarłych – czyli darowanie przez Boga kary doczesnej /czyśćca/ za grzechy uprzednio odpuszczone. Warunki odpustu są nam znane.
Dzięki naszym modlitwom i Komunii św. Bóg może skrócić im cierpienia i czas próby w czyśćcu.
Chryste, umierając, wracasz w miłujące ramiona Ojca i nigdy nie jesteś już opuszczony. Twoje słowa otwierają niebo także mnie. Naśladując Twe posłuszeństwo, oddaję Ojcu mojego ducha. Amen.

Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych – 1 listopada 2016

„Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.

Stanisław Adam Jamak w krótkim opowiadaniu „ Odwiedziny mamy” zapisał:

„Postanowiła go odwiedzić po kilku latach, ponieważ nie miał czasu przyjechać do domu na święta. Mieszkał blisko centrum stolicy, w pięknym apartamentowcu. Pod domem w garażu stały trzy samochody: jeden prywatny, dwa firmowe. Kiedy weszła na górę, zobaczyła starannie i nowatorsko urządzone mieszkanie według najnowszych europejskich standardów, z telewizorem plazmowym, klimatyzacją i sprzętem stereofonicznym na czele. Na biurku leżały kolorowe teczki: jedna z napisem „plan samorealizacji i samodoskonalenia zawodowego”, druga z napisem „biznes plan firmy”, trzecia z napisem: „plan treningowy kształcenia pracowników firmy”. Na środku leżał w formie kalendarza plan dnia z uwzględnieniem joggingu – czyli biegania porannego, z wyjściem do siłowni i  na basen, z wykupionymi karnetami na miesiąc, obok informator kulturalny z nowościami teatralnymi i kinowymi oraz najbliższymi wystawami sztuki. Zapytała go o najbliższe plany. Odpowiedział: „No wiesz mamo rynek jest konkurencyjny, myślę rozwinąć jeszcze sieć kilku sklepów firmowych. Za miesiąc kończę przewód doktorski, zaproszę Cię na obronę pracy”. Lekko zaczerwieniona, jakby nie takiej odpowiedzi oczekiwała, zapytała jeszcze raz: „Synku, ja pytam Cię o plany życiowe! Masz kogoś, narzeczoną? Planujesz ślub, założenie rodziny?”. Usłyszała słowa, które ją zmroziły do szpiku kości: „Mamo, planowanie małżeństwa i rodziny jest dziś nieracjonalne, to przestarzały model. Po co mam się angażować emocjonalnie w sprawy domowe, to jest ze szkodą dla prowadzenia firmy. Ważna jest integracja z pracownikami, czasem kręgle i piwko z kolegami w pubie, niezobowiązujący seks, czas relaksu. Po co się stresować?!” Postanowiła brnąć dalej w gąszcz  pytań: „Synku, czy tym masz w tych swoich planach czas na Pana Boga? Czy chodzisz do kościoła, do spowiedzi? Nie widzę żadnego krzyżyka ani obrazka w twoim mieszkaniu?!” Tego już zupełnie się nie spodziewała: „Ależ mamo religia to przeżytek! Dla samodoskonalenia uprawiam jogę, poszerza koncentrację, odświeża umysł.
To w zupełności wystarczy. A poza tym ja naprawdę nie mam czasu. Sama widzisz”
. Westchnęła cicho: „Tak, widzę…” i wyszła do sąsiedniego pokoju. Nie miała połączenia. Syn zaproponował, aby została na noc. Następnego dnia, kiedy odwoził ją na dworzec kolejowy, przed wyjściem z samochodu powiedziała mimochodem: „Synku, ja też kiedyś miałam zupełnie inne plany. Miałeś się urodzić wcześnie, tak nagle
i niespodziewanie, że nie wiedziałam co robić. Koleżanki proponowały mi przerwanie ciąży. Poszłam wtedy do kościoła i prosiłam Boga o radę. W kościele trwała Msza Św. Usłyszałam  czytane w tym momencie proroctwo Izajasza:
To mówi Pan – Albowiem myśli moje nie są waszymi myślami, a drogi moje drogami waszymi. Postanowiłam, że z Bożą pomocą urodzę i wychowam Cię na ludzi. Nie wiem,
co sobie pomyślisz, ale zagubiłeś najważniejszy plan – plan Pana Boga. Bo to On planuje nasze życie i pomaga nam je realizować każdego dnia”.

Uroczystość Wszystkich Świętych to dzień szczególnej radości i szczęścia tych, którzy swoje życiowe plany i zamierzenia podporządkowali Bogu. To ludzie zwyczajni, którzy mieli na wszystko czas, ale w swoim życiu wszystko robili tak, jakby to było ostatni raz, mając świadomość, że wszystko od BOGA zależy! Jezus Chrystus w dzisiejszej Ewangelii przedstawia nam taki Boży Plan naszej duchowej samorealizacji i samodoskonalenia – to plan OŚMIU BOŻYCH BŁOGOSŁAWIEŃSTW Błogosławieństwa są nazywane kluczami do niebios bram. Dziś rozbrzmiewają one w sposób szczególny, ukazując nieprzeliczone rzeszę ludzi – 144 tys. opieczętowanych – to rzesza naprawdę szczęśliwych, do których Królestwo Niebieskie już należy, którzy już oglądają Boga i są nazwani Jego synami. Błogosławieństwa jako klucze otwierają nie tylko niebo, ale również drogę do chwalebnego triumfu tym, którzy na ziemi, byli ubodzy duchem, smutni, cisi, płaczący i spragnieni sprawiedliwości, a więc z ziemskiego punktu widzenia po prostu przegrani. Tymczasem Jezus nazywa błogosławionymi – czyli szczęściarzami tych, którzy szczęścia nie zaznali na ziemi, to jednak wg słów Chrystusa powinni się cieszyć, albowiem wielka nagroda przygotowana jest dla nich w Niebie. Oni radują się teraz tą chwałą, która trwa na wieki. To dzień wielkiego szczęścia – Wielki Bal Wszystkich Świętych.
Często wydaje się nam, że ideał świętości życia jest archaiczny – i nie na nasze czasy.
Patrząc na świętych ostatnich lat, widzimy normalnych ludzi, którzy pozostali wierni Bogu i zrealizowali ideał świętości:
Św. Matka Teresa z Kalkuty, która całe swoje życie poświęciła ubogim, wywołała poruszenie, kiedy boso odebrała Pokojową Nagrodę Nobla, a pieniądze przekazała na swoje szpitale i domy opieki;
bł. Pierre Giorgio Frassatti – syn ambasadora włoskiego w Berlinie, zupełnie nie rozumiany przez najbliższą rodzinę, który był wyczynowym alpinistą, ale pomagał ludziom chorym i cierpiącym – był woluntariuszem, godzinami spędzał czas na Adoracji Najśw. Sakramentu, a zmarł na chorobę Heine –Medina, zarażony przez jednego ze swoich podopiecznych; Św. Józef Sebastian Pelczar biskup przemyski – uczony i pobożny biskup przemyski, który stał się pasterzem Kościoła na wzór Serca Jezusowego, bł. Ks. Jan Wojciech Balicki – patron Przemyśla i naszej Archidiecezji – który poświęcił tyle troski ludziom prostym i ubogim, ukazując piękno i sens życia moralnego, życia w pełnej przyjaźni z Bogiem; bł. Ks. Jerzy Popiełuszko – kapelan „Solidarności”, duszpasterz ludzi pracy, który wzywał do poszanowania ludzkiej godności, do sprawiedliwości społecznej, do walki z wyzyskiwaniem ludzi bezbronnych, do godziwej zapłaty za wykonywaną pracę – słowa nic nie straciły na ważności i autentyczności; Św. Jan Paweł II – który stracił najbliższą rodzinę, gdy miał 22 lata został sam, przeszedł gehennę okupacji, a jednak z tyloma talentami i zdolnościami, miał na wszystko czas: na naukę, seminarium, studia, teatr, piłkę nożną, na wędrówki po górach, narty, spływ kajakowy, na modlitwę i adorację Najśw. Sakramentu, a na koniec dał nam najpiękniejszą lekcję cierpienia i przechodzenia do domu Ojca! Ostatnie tragiczne wydarzenia – trzęsienie ziemi we Włoszech – pokazują nam, że nie znamy dnia ani godziny, człowiek może wyjść z domu, do pracy, do sklepu, wsiąść do samochodu i już nie wrócić. I czym stały się jego plany i zamierzenia? Bł. Jan Paweł II powtarzał często: „Spotkamy się, jak Pan Bóg pozwoli”. Bł. Jan Balicki modlił się słowami psalmu: „Dobrze Panie, żeś mnie upokorzył”

Czego nas zatem uczy dzisiejsza Uroczystość?! Wszyscy Święci, którzy przeżywają dziś radość Nieba – szczęście wieczne, uczą nas:

  1. pewnego dystansu do siebie i do spełnienia swoich planów życiowych;
  2. uczą nas pokory i cierpliwości w przyjmowaniu Bożego planu zbawienia;
  3. pełnienia Jego woli i zamierzeń w naszym życiu;
  4. uczą nas pełnego zaufania i zawierzenia Bogu – bo tak naprawdę wszystko od Niego zależy!

Tyle razy w życiu wypowiadamy słowo „AMEN” – to zgoda na działanie Boga w naszym życiu, to przyzwolenie na plan świętości.

Dziś razem ze Wszystkimi Świętymi wołajmy:

Niech się tak stanie! Niech łzy przemienią się w pocieszenie, a pragnienia zostaną zaspokojone. Niech wszystkim w nas stanie się Jezus – źródło świętości i prawdy. Niech Jego Osiem Błogosławieństw przeniknie nasze serca i nasze życie!” Amen.