Homilia na Święto NMP Matki Kościoła – 5 czerwca 2017

Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Cud na weselu w Kanie Galilejskiej – jako pierwszy znak uczyniony przez Jezusa ukazuje postawę ufności Maryi oraz wręcz ślepego posłuszeństwa sług.
„Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń.
Rzekł do nich Jezus:<<Napełnijcie stągwie wodą… Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu>>”.
Wydawało się to absurdalne – do stągwi kamiennych wlewać zwykłą wodę. A potem zaczerpnąć i zanieść staroście weselnemu. A jednak to uczynili w duchu wręcz bezwzględnego posłuszeństwa Jezusowi.

„Jezus objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie”.
Czy my postąpilibyśmy podobnie jak ci słudzy z dzisiejszej Ewangelii?! Zapewne jesteśmy przekonani, że zrobilibyśmy wszystko to, co powiedziałby nam Jezus. Bardzo łatwo jest składać deklaracje, zwłaszcza gdy nie trzeba za nie płacić w żaden sposób. Czy rzeczywiście zrobiliśmy wszystko, co powiedział nam Jezus?! Jeśli chcemy szczerze odpowiedzieć na to pytanie, to zróbmy sobie dokładny rachunek sumienia. Doskonale wiemy, czego On od nas oczekuje. Jego wola zapisana jest na kartach Pisma Świętego. Jak bardzo jednak nasze życie odbiega od ideału ewangelicznego? Nie chodzi o to, że popełniamy grzechy, bo przecież Bóg zna nasze słabości i upadki i nam je przebacza w sakramencie pokuty, gdy do Niego powracamy. Chodzi raczej o zamknięcie naszego życia na Niego, o to, że wolimy żyć po swojemu. Bóg jest przecież „nieobliczalny”. W tym wszystkim ważna jest jeszcze postawa Maryi. To Ona pierwsza zaufała Bogu. To ona zrozumiała na czym polega jej prawdziwa matczyna rola.  Na weselu w Kanie objawiło się macierzyństwo Maryi w podwójnym wymiarze: do Chrystusa i do nas, całej ludzkości. Maryja mówi pełna ufności: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Inicjatywa Maryi przyśpieszyła Jego działanie. Jezus i obecni na weselu posłuchali Maryi.
Stał się pierwszy znak, dzięki czemu zaczęto wierzyć w Jezusa.
Po Wniebowstąpieniu Jezusa Zesłanie Ducha Świętego było początkiem działalności Kościoła. Czytamy dziś w Dziejach Apostolskich: „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i Jego braćmi”.
Maryja, Matka Jezusa była tam , podobnie jak w Kanie Galilejskiej. Razem z Apostołami przeżyła w Wieczerniku Zstąpienie Ducha Miłości na Kościół. Od tej chwili Maryja towarzyszy Kościołowi w świecie. Maryja jest Matką Kościoła. Tytuł ten dawali Matce Najświętszej teologowie już od początków dziejów Kościoła, a w ostatnim stuleciu papieże: Leon XIII, Jan XXIII i Paweł VI.
Historia dzisiejszego Święta ma swoje polskie korzenie. Prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński, w imieniu 70 biskupów polskich w dniu 16 września 1964 roku, podczas trzeciej sesji soborowej, wygłosił przemówienie, uzasadniając konieczność ogłoszenia Maryi Matką Kościoła. Powoływał się na doświadczenia naszego Narodu, dla którego Matka Chrystusowa, obecna w naszych dziejach, zawsze była ratunkiem, pomocą i zwycięstwem. Biskupi polscy zabiegali również bardzo o to, aby nauka o Matce Najświętszej została włączona do Konstytucji o Kościele, gdyż to podkreśla godność Maryi jako Matki Kościoła i Jej czynną obecność w misterium Chrystusa i Kościoła. Biskupi polscy złożyli bł. Pawłowi VIMemoriał” z gorącą prośbą o ogłoszenie Maryi Matką Kościoła i oddanie ponowne Jej macierzyńskiemu Sercu całej rodziny ludzkiej.
W odpowiedzi na apel papież Paweł VI w 1968 roku potwierdził swoje orzeczenie o Matce Kościoła w Wyznaniu Wiary, w tzw. Credo Pawłowym. Episkopat Polski włączył wówczas do Litanii Loretańskiej nowe wezwanie: „Matko Kościoła, módl się za nami”. Wniósł równocześnie prośbę do Stolicy Świętej, aby wezwanie to znalazło się w Litanii odmawianej w Kościele Powszechnym i aby papież ustanowił Święto Matki Kościoła również dla całego Kościoła Powszechnego. Dlatego też Święto Maryi, Matki Kościoła, obchodzone w poniedziałek po uroczystości Zesłania Ducha Świętego, zostało wprowadzone za zgodą papieża Pawła VI do polskiego kalendarza liturgicznego, 4 maja 1971 r. przez Episkopat Polski. Dziś Kościół potrzebuje odnowy ducha. I na tej drodze nie może zabraknąć osoby Maryi – Matki Kościoła. Dlatego papież Franciszek napisał: „Maryja jest Matką ewangelizującego Kościoła i bez Niej nie potrafilibyśmy naprawdę zrozumieć ducha Nowej Ewangelizacji”.
Prośmy gorąco, aby Maryja stawała się znakiem wierności i posłuszeństwa Jezusowi, a Jej obecność ożywiała, budowała i umacniała Chrystusowy Kościół:

Panie Jezu, dziękuję Ci za Maryję, która z miłością troszczy się o mnie. Ona pierwsza zauważa braki mojej wiary i miłości i o tym Ci mówi. Spraw Panie, abym umiał być jak Maryja Twoja i Nasza Matka, być pełnym pokory i posłuszeństwa, stale ufając Twemu Słowu. Amen.

Homilia na Nabożeństwo Fatimskie – Dynów, 3 czerwca 2017 roku

Drodzy Bracia w kapłaństwie, drogie Siostry Zakonne, Drodzy pielgrzymi wędrujący dziś na to nabożeństwo z parafii Nozdrzec!
Drodzy Bracia i Siostry w Wierze! Drodzy Czciciele Matki Bożej Fatimskiej!

13 maja 1917 roku to data niezwykle ważna i wyjątkowa! Uświadamia nam to przeżywany w całym Kościele Jubileuszowy Rok 100 rocznicy Objawień Matki Bożej w Fatimie. Jest to dla wszystkich wierzących w Chrystusa i zarazem dla wszystkich czcicieli Maryi bardzo ważny i szczególny czas – czas dziękczynienia za dobro i łaski, które otrzymaliśmy w czasie naszych dotychczasowych uczestnictw w Nabożeństwach Fatimskich. Jest to również czas wynagradzania za grzechy i słabości popełniane na całym świecie.

Nabożeństwo Fatimskie które przeżywamy w tej dynowskiej świątyni od tylu lat, właśnie w pierwszą sobotę miesiąca, tak mocno propaguje kult Niepokalanego Serca Maryi we wspólnocie Chrystusowego Kościoła. To stanowi część orędzia jakie miało miejsce w czasie objawień fatimskich. Maryja – „Nasza Droga Pani” – jak często nazywała ją trójka małych wizjonerów: Hiacynta, Franciszek i Łucja – w czasie jednego z objawień, zachęcała dzieci do takiej właśnie postawy, modlitewno-ekspiacyjnej –  czyli wynagradzającej Bogu za zło popełniane na świecie:
„Chcę, żebyście przyszli tutaj dnia trzynastego przyszłego miesiąca, żebyście nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Bożej Różańcowej, by wyprosić pokój na świecie, bo tylko Ona może te łaski uzyskać.  Ofiarujcie się za grzeszników i mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary:
<<O Jezu, czynię to z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi>> Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Aby je uratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli zrobi się to, co wam powiem, wielu zostanie przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie”.
Dziś Orędzie Fatimskie nic nie straciło ze swej aktualności. Żyjemy w czasach, gdzie wielu ludzi w codziennym zatroskaniu i zabieganiu za dobrami tego świata, w pogoni za pracą, karierą, sukcesem zapominają o prawdziwych zasadach i wartościach godnego ludzkiego życia. Gubią się poza granicami kraju, zapominają o relacjach z Bogiem, żyją tak jakby Boga nie było, zapominając o jego przykazaniach. Dziwimy się i niedowierzamy skąd tyle zła nienawiści, dlaczego – jak w słowach piosenki: „wciąż na świecie wojny, nienawiść rodzi nienawiść, zło sieje zło, a przemoc potęguje przemoc…”
Nam także grozi niedojrzałe podchodzenie do spraw wiary, lekceważenie tych, którzy myślą trochę inaczej, szukanie wszędzie wrogów odpowiedzialnych za nasze trudności, podczas gdy sami nie angażujemy się w pełni po stronie dobra. Ani cuda, ani nawet bliskość z Jezusem nie wystarczą, by w Niego uwierzyć. Trzeba mieć jeszcze serce otwarte na działanie Bożego Ducha…
Takie Serce pełne miłości i zawierzenia Bogu ma Matka Najświętsza – Maryja, która jest pełna łaski. Jej Niepokalane Serce jest dla nas ucieczką w chwili pokusy. Trzeba szukać coraz lepszego rozumienia tajemnicy wiary i wynikających z niej zobowiązań. Z tą pomocą przychodzi nam właśnie modlitwa różańcowa, która proponuje nam Maryja.
Dlaczego właśnie różaniec? Bo modlitwa różańcowa uczy nas wszystkich trzeźwego spojrzenia na sprawy Boże i ludzkie.
Powinniśmy nieustannie szukać Bożego światła w modlitwie różańcowej. Dlatego warto znaleźć czas, aby w ciszy przez przynajmniej 15 minut kontemplowania, aby przemodlić wszystkie ważne dla nas sprawy, w świetle życia Chrystusa i Jego Matki szukać rady, jak zachowywać się w konkretnych sytuacjach naszego życia, jak oceniać sprawy i ludzi, którzy nas otaczają, jakie decyzje podejmować w życiu osobistym, małżeńskim, rodzinnym i społecznym.

Przez modlitwę różańcową powinniśmy błagać o pokój na całym świecie, o pokój i bezpieczeństwo naszych granic. Dzisiaj kiedy z przerażeniem obserwujemy, jak fanatycy religijni w zamachach zabijają tysiące ludzi. Chcą w ten krwawy sposób osiągnąć swoje cele, a niedojrzałe pojmowanie przez nich religii powoduje, że wszelkiego rodzaju działania zbrojne, zamachy, samobójstwa w imię Allaha, uważają za  przejaw bohaterstwa a wręcz za męczeństwo. Tym bardziej powinniśmy szukać ratunku i zrozumienia w rozważaniu tajemnic fatimskich i w modlitwie różańcowej. Tej modlitewnej postawy zawierzenia Bogu przez ręce Maryi – Pani Różańcowej uczył nas przez tyle lat Św. Jan Paweł II.  Trzeba jednak wiedzieć, że Papież Polak darzył szczególna estymą Matkę Boża Fatimską. Można śmiało powiedzieć, że był papieżem Fatimy. Był wręcz przekonany, że to jej szczególnej opiece zawdzięcza swoje życie. Kiedy na placu Św. Piotra został postrzelony przez tureckiego zamachowca Ali Agcę, 13 maja 1981 roku – dokładnie w 64 rocznicę Objawień Fatimskich – nawiązując do tego dramatycznego wydarzenia, często powtarzał, że „czyjaś ręka strzelała, a czyjaś – czyli ręka Matki Bożej – prowadziła kulę!”. Mało kto wiedział, że kiedy w maju 1982 roku Św. Jan Paweł II pielgrzymował do Portugalii, aby podziękować za ocalone życie, to wtedy po raz drugi usiłowano go zabić. Zaatakował go mężczyzna ubrany w sutannę, który chciał papieża- pielgrzyma ugodzić bagnetem w samo serce, ale zawczasu został pojmany przez ochronę. Jednak poranił Ojca Św., ale papież dokończył nabożeństwo – po powrocie do pokoju zobaczono, że sutanna była zakrwawiona. Fatimska Pani kolejny raz uratowała życie Papieża Polaka. Dlatego właśnie on zawierzył świat Niepokalanemu Sercu Maryi, a później w maju 2000 roku beatyfikował dwójkę pastuszków: Hiacyntę i Franciszka, kanonizowanych w tym roku przez obecnego papieża.
Jako wielki czciciel Maryi, Jan Paweł II szczególnie umiłował modlitwę różańcową. Modlitwa w różańcowa polecana przez Panią Fatimską była w wielu sytuacjach wielkim ratunkiem i wybawieniem.

I może być nadal – dlatego nie rezygnujmy z niej. Pamiętajmy o niej każdego dnia! Dlatego warto o tej modlitwie, a w zasadzie o tym orężu, który mamy w swojej dłoni nieustannie pamiętać! Czego chcemy się nauczyć od Maryi w czasie tych nabożeństw i jaką wskazówkę może nam ona pozostawić? Ktoś trafnie napisał, że: „Promienie światła nadziei mają moc uzdrowienia naszego życia. Bo przecież nadzieja to nasza najwierniejsza towarzyszka”. Maryja z nadzieją wypełniała te wszystkie Boże zamysły i polecenia nawet wtedy, gdy ich po ludzku nie rozumiała – Maryja była pewna, że Bóg wie co robi.
Dlatego Maryja nie polemizuje z Bożym planami i zamysłami, z Jego zbawczą wolą. Przez takie działanie Maryja uczy nas postawy nadziei  i pokory, cichości i wypełnienia woli Bożej w całym swoim życiu.

Możemy zatem nauczyć się od naszej Najlepszej Matki prawdziwej postawy zaufania woli Bożej – to szczególnie ważne dla nas, kiedy przychodzą rozmaite doświadczenia: nieuleczalne choroby, kalectwa, cierpienia, niezrozumienia, kataklizmy, zamachy i ataki terrorystycznie, kiedy tak bezmyślnie i bestialsko ginie wielu ludzi i kiedy nam ludziom słabym nie jest łatwo się z nimi pogodzić. Prośmy z pokorą o łaskę miłosierdzia i przebaczenia grzechów, ofiarujmy naszą modlitwę i pokutę jako wynagrodzenie za grzechy i błagajmy przez ręce Maryi o łaskę wytrwania w trudnościach i przeciwnościach życiowych. Powierzajmy się Jej Niepokalanemu Sercu i oddajmy w Jej ręce nasze losy i nasze życie, wołając w modlitwie na zakończenie tego rozważania:

O Niepokalane Serce Maryi! Pomóż nam odeprzeć groźbę zła, które tak łatwo zakorzenia się w sercach ludzi współczesnych, a których nieobliczalne skutki ciążą dziś nad naszym życiem… O Matko Chrystusa, przyjmij to wołanie brzemienne cierpieniem wszystkich ludzi! Pomagaj nam zwyciężać mocą Ducha Świętego wszelki grzech: grzech człowieka i grzech świata, grzech w każdej postaci. Niech
w dziejach świata ujawni się raz jeszcze nieskończona moc zbawcza Odkupienia: Moc Miłosiernej Miłości! Niech ona powstrzyma zło! Niech przemienia sumienia! Niech w Twoim niepokalanym Sercu ukaże się wszystkim Wielkie Światło Nadziei!” Amen.

Homilia na Wniebowstąpienie Pańskie – 28 maja 2017

„Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi”.
Wniebowstąpienie Pańskie jest ukoronowaniem i zakończeniem życia ziemskiego Jezusa oraz Jego triumfem. Słowa kończące Ewangelię według św. Mateusza w momencie Wniebowstąpienia Jezusa, w 40 dniu od Zmartwychwstania Pańskiego wskazują na uniwersalność Orędzia Chrystusowego. Ten, którego wyczekiwał lud Izraela, i zarazem nie rozpoznał w dniu swego nawiedzenia, został posłany nie tylko do synów Izraela.
Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem”.
Jezus pragnie dotrzeć ze swoim orędziem do każdego człowieka. Dlatego do posługi głoszenia przygotowywał Apostołów, którzy zostali posłani z misją do całego świata, aby pozyskiwać nowych uczniów, tj. uczynić chrześcijanami ludzi we wszystkich narodach.
„A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Jezus choć oficjalnie wstępuje do nieba, na oczach swoich uczniów, to jednak pozostaje z nami pod postacią chleba i wina, w swoim Słowie – jest po to, aby nas umocnić na drodze pielgrzymowania za Nim, w kierunku nieba. Tomasz à Kempis napisał: „Na ziemi zachowuj się jak pielgrzym i gość, którego nic nie zdoła zatrzymać w drodze do Boga.”.
Wniebowstąpienie jest dla nas drogowskazem – skoro Jezus wstąpił do nieba i powrócił do Ojca, to i każdy z nas – jako jego uczeń i naśladowca – powinien podążać tą samą drogą.
Pewien człowiek wybrał się do lasu, aby znaleźć ptaka, którego chciał wziąć do domu.
Znalazł młodego orła, który wypadł z gniazda, przyniósł go i wsadził do ptasiej zagrody między kury, kaczki i indyki. Dawał mu ziarno, chociaż był to orzeł, drapieżnik i król ptaków.
Po 3 latach odwiedził raz tego człowieka pewien ornitolog – znawca ptaków.
Gdy szli razem przez dziedziniec, zawołał:

– Ten ptak nie jest przecież kurą, to orzeł!
– Tak. Ale ja wychowałem go na kurę. On nie jest już orłem, ale kurą, chociaż jego skrzydła mają 3 metry szerokości.
– Nie, powiedział tamten, on jest jednak orłem, gdyż ma serce orła, które każe mu pofrunąć w górę, w przestrzeń.
Postanowili zrobić próbę. Ornitolog wziął orła, uniósł go w górę i powiedział z naciskiem:

Ty, który jesteś orłem, który należysz do nieba, a nie tylko do tej ziemi, rozwiń swoje skrzydła
i pofruń!
Orzeł siedział na wyciągniętej dłoni i oglądał się. Za sobą zobaczył kury dziobiące ziarna
i zeskoczył do nich. Człowiek powiedział:

– Mówiłem ci, że to jest kura.
– Nie, powiedział ornitolog, on jest orłem. Spróbuję jutro drugi raz.
Następnego dnia wszedł z orłem na dach domu, uniósł go i zawołał:

– Orle, który jesteś orłem, rozpostrzyj swoje skrzydła i pofruń!
Ale orzeł znów obejrzał się na grzebiące w ziemi kury, zeskoczył do nich i grzebał razem z nimi. Wtedy ornitolog poprosił gospodarza:
Pozwól mi jeszcze jeden jedyny raz spróbować; jutro zachęcę go do latania.
Następnego dnia wstał wcześnie rano, wziął orła i wyniósł go z miasta, daleko od domów, do stóp wysokiej góry.
Słońce właśnie wschodziło i ozłacało szczyt góry; wszystkie wierzchołki rozpromieniły się radością uroczego poranka. Ornitolog wzniósł orła wysoko i powiedział do niego:

– Orle, ty jesteś orłem. Ty należysz do nieba, a nie tylko do tej ziemi.
Rozwiń swoje skrzydła i pofruń!

Orzeł rozejrzał się, zadrżał cały, jakby weszło w niego nowe życie – ale nie odfrunął. Wtedy przyrodnik odwrócił go tak, że patrzył prosto w słońce. I nagle orzeł rozpostarł swoje potężne skrzydła, wydał okrzyk orła, odbił się szponami i wzniósł się wysoko, frunął wyżej i wyżej.
Nie powrócił już nigdy. Był orłem, chociaż został oswojony i wychowany jak domowy ptak!
Jesteśmy stworzeni na obraz Boga, abyśmy osiągnęli niebo. Ale ludzie, otoczenie, środowisko nauczyli nas myśleć przyziemnie, jak te kury zadowalające się rzucanymi nam ziarnami.
Jesteśmy jak orzeł stworzeni do nieba – dlatego powinniśmy rozwinąć nasze duchowe skrzydła i pomyśleć o życiu wiecznym. Rozwińmy jak orzeł skrzydła i pofruńmy!
Świętując dziś wstąpienie Jezusa do nieba złączmy się z Jego uczniami, wznosząc do Niego nasze serca i myśli:
Panie Jezu wychwalamy Cię w to święto nadziei i triumfu! Adorujemy Ciebie Panie, zasiadający po prawicy Ojca! Uwielbiamy Cię za to, że zająłeś miejsce należne odwiecznemu Synowi Bożemu. Panie Jezu wierzymy, że Twoje zwycięstwo jest również naszym sukcesem i dlatego składamy ufność w Twojej zbawczej miłości.
Panie wierzymy, że niebo, które dla nas od wieków przygotowałeś, jest w zasięgu naszej ręki. Prosimy Cię Panie spraw, abyśmy za nasze życie i postępowanie dostąpili kiedyś radości nieba i życia wiecznego. Amen.

Homilia na II Niedzielę Wielkanocną – Święto Miłosierdzia

„Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ,
i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.

Myślę, że św. Tomasz może być doskonałym patronem dla wielu z nas. Trudno mu było uwierzyć w jakieś bajanie o zmartwychwstaniu. Był człowiekiem bardzo trzeźwo myślącym i wiedział, że jest to niemożliwe. Nikt nie był go w stanie przekonać. Przecież na płaszczyźnie racjonalnej nie da się tutaj nic udowodnić. A mimo wszystko w końcu uwierzył. Przekonał go jednak nie jakiś teoretyczny wywód, a osobiste spotkanie z Jezusem. Dlatego upokorzony woła: „Pan mój i Bóg mój!”.
Jezus go jednak dalej prostuje i ukazuje, co jest najważniejsze w poznaniu prawdy o zbawieniu:
„Uwierzyłeś Tomaszu, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Jak mamy zatem w swoim życiu rozpoznawać Jezusa i Jego znaki żywej obecności?! Odpowiedzią na to pytanie jest dzisiejszy dzień i to święto – Święto Bożego Miłosierdzia – ustanowione na prośbę samego Jezusa, który przemówił w widzeniu do św. Faustyny Kowalskiej – wielkiego Apostoła Bożego Miłosierdzia: „Ludzkość nie zazna pokoju, jeśli z ufnością nie zbliży się do Bożego Miłosierdzia. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić…Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia”. Dziś te zadania szczególnie wypełnia Caritas Polska, działająca 46 lat na terenie naszego kraju, wspierając nieustannie potrzebujących w kraju i za granicą. Prośmy, abyśmy byli otwarci na potrzeby innych.
Każdy z nas jest zaproszony do osobistego spotkania z Jezusem. Świadectwo innych jest bardzo ważne, bo ono podprowadza nas do celu naszej wiary. Dzięki świadectwu innych jesteśmy zaproszeni do tego, aby samemu wybrać właściwą drogę rozeznania duchowego i doświadczyć osobistego spotkania z Jezusem. Bo świadczyć można jedynie o tym, co się samemu przeżyło, i o tym, kogo się osobiście spotkało.

Panie Jezu, pomóż nam spotykać Ciebie każdego dnia, aby nasza wiara mogła pozostać żywa.
Spraw także, abyśmy wydając owoce tego spotkania, stawali się wobec innych Twoimi świadkami.

Homilia na VII Niedzielę zwykłą – 19 lutego 2017

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.

Kazanie na Górze odkrywa nam ideał chrześcijańskiego życia. Ono wskazuje nie tylko to, jacy powinniśmy być, ale także, kim jest wygłaszający je Nauczyciel, Jezus Chrystus z Nazaretu.
Jezus mówi do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: <<Oko za oko i ząb za ząb >> /…/ A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu”.
Jezus nawiązując do zasady ze starożytnego kodeksu Hammurabiego: „Oko za oko i ząb za ząb” chce pokazać, że odwet, prawo zemsty, wyrównanie rachunków – to nie jest droga ucznia Chrystusa. Jezus mówi te słowa jako nie tylko teoretyk, ale i praktyk, bo przecież sam czynił dobro, uzdrawiając ludzi i przebaczając im grzechy, a w momencie krytycznym nie przeciwstawił się oskarżeniom i przyjął na siebie krzyż. Jezus mówi w pełni autorytetu Bożego jako Nauczyciel, równy Ojcu. W Nim Prawo nabrało nowego znaczenia. Jezus nie zniósł starotestamentalnych przepisów, ale nadał im właściwy sens i pokazał, w jaki sposób my sami możemy je wypełniać.
A w jaki – to posłuchajmy dalej: „Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie”.
Te słowa w doskonały sposób oddają wezwanie Jezusa do tego, aby miłować wszystkich ludzi.
Bóg jest dobry i swoją miłością ogarnia całe stworzenie. My także jesteśmy wezwani do tego, aby naśladować Mistrza w Jego miłości.  Jezus nie mówi nam, że będzie to proste ani łatwe do wykonania. Często, słuchając Kazania na Górze, koncentrujemy się na stawianych nam przez Jezusa wymaganiach. Wydaje się, że one są niemożliwe do osiągnięcia. Bardzo byśmy chcieli być w stanie pójść wskazaną nam przez Jezusa drogą, ale, będąc realistami, wiemy, że nie jest
ona łatwa, o ile w ogóle możliwa. Powinniśmy jednak pamiętać o tym, że Ten, który te słowa wypowiedział, jako Syn Boży pozostał w pełni człowiekiem; a każde ze stawianych nam wymagań, sam wypełnił w swoim życiu. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani do tego, aby upodobnić się do Mistrza, który głoszoną naukę potwierdził swoim życiem, a przypieczętował śmiercią na krzyżu.
Dzisiejsze Słowo jest refleksją nad nasza postawą, czy potrafimy żyć duchem dialogu, pojednania, zrozumienia i pokoju, czy umiemy szanować ludzi napotkanych na drodze, czy należycie poświęcamy czas swoim najbliższym w domach, rodzinach; czy mamy czas dla osób starszych, chorych i cierpiących, które są w naszym otoczeniu, czy tej postawy wrażliwości i uczynności wobec chorych i cierpiących uczymy nasze dzieci i młodzież? To jest właśnie postawa czynnej miłości. Tego uczył nas Św. Brat Albert, który mawiał: „Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się jeśli jest głodny”. Może warto w Roku Brata Alberta znaleźć więcej czasu dla osób cierpiących i doświadczonych przez życie, zainteresować się nimi, aby im pomóc, albo zwyczajnie po ludzku nie czuli się samotni i opuszczeni. Ojciec Św. Franciszek mówił, że: czas spędzony obok chorego jest czasem świętym”. Papież pisał w tegorocznym Orędziu na Dzień Chorego: „Tak jak Ojciec dał Syna z miłości, a Syn oddał siebie z tej samej miłości, podobnie i my możemy miłować innych tak, jak Bóg nas umiłował. Wiemy też, że o własnych siłach nie zdołamy tego uczynić. Dlatego powinniśmy otworzyć się na Chrystusa i Jego dary, prosić o światło i moc Ducha Świętego, abyśmy mogli wypełnić nasze zadania. Módlmy się o łaskę czynnej miłości, wrażliwości i otwartości na innych ludzi:
Panie Jezu, Ty pragniesz, abyśmy naśladowali Ciebie w miłości. Pomóż nam przezwyciężać wszystko to, co nas na nią zamyka i spraw, abyśmy stawali się przychylni i otwarci na dar Bożej Miłości i abyśmy potrafili praktykować ją na co dzień. Amen.

Homilia na Światowy Dzień Chorego – 11 lutego 2017

„Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego jego uczniowie”.
Uczta weselna w Kanie Galilejskiej, opisana w dzisiejszej Ewangelii jest przepięknym obrazem, jest ikoną Kościoła. W centrum jest miłosierny Jezus, który czyni znak; wokół Niego są uczniowie, zalążek nowej wspólnoty; blisko Jezusa i Jego uczniów jest Maryja, która jest Matką Pocieszenia – Matka współczująca, opatrznościowa i prosząca. Uczestniczy Ona w radości i smutku zwykłych ludzi i przyczynia się do tego, by tej radości nic nie zniszczyło, dlatego oręduje u swojego Syna dla dobra nowożeńców i wszystkich gości, mówiąc do Niego: „Nie mają już wina”.
Wprawdzie słyszy cierpkie i wystawiające ją niejako na próbę słowa: „Czyż to moja lub twoja sprawa, niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła moja godzina?”. Ale jako Matka Zbawiciela nie ma cienia wątpliwości, że Jezus nie pozostawi nowożeńców w trudnym położeniu, dlatego z ufnością mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Ta scena pięknie koresponduje z dzisiejszym czytaniem z Księgi Rodzaju. Grzech Pierworodny stał się wielkim dramatem pierwszych  ludzi Adama i Ewy! Miejsce szczęścia Raj został utracony . . .
Ale już wtedy Bóg wlewa nadzieję w serce człowieka zagubionego po grzechu w słowach zapowiedzi tzw. Protoewangelii: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje, a potomstwo Jej. Ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz Mu piętę!” Ową tajemniczą Niewiastą staje się Maryja, a jej potomstwem Syn Boży – Jezus Chrystus – jedyny Odkupiciel człowieka. Wszelkie cierpienia, choroby, doświadczenia są konsekwencją wyboru pierwszych rodziców. Przez chrzest zostajemy z niego obmyci, ale nasza ludzka natura jest skłonna do grzechu. Jesteśmy tym samym zmuszeni do codziennej walki z grzechem. Czy mamy w tej walce szansę? Mamy ją tylko wówczas, gdy zaufamy Jezusowi i Matce Najświętszej i powierzymy się Im w całości. Niejako namacalnym dowodem na potwierdzenie tych słów jest dzisiejsze Wspomnienie Liturgiczne NMP z Lourdes. 4 lata po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, w dniu 11 lutego 1858 roku, Matka Boża objawiła się ubogiej pasterce Bernadecie Soubirous w Grocie Massabielskiej w Lourdes. Gdy Bernadetta zapytała Piękną Panią o jej imię, ona odpowiedziała: „Jestem Niepokalane Poczęcie”. Podczas 18 objawień, Maryja wzywała do modlitwy i pokuty oraz poleciła, by na miejscu objawień stanął kościół. Bernadeta po spotkaniach z Maryją w grocie, dzięki modlitwie przekształciła swoją życie we wsparcie dla innych, a przede wszystkim poświęciła swoje życie dla zbawienia ludzkości. Maryja dała Bernadecie powołanie do służenia ludziom, aby modliła się za grzeszników. Bernadetta stała się siostrą miłosierdzia. przypomina nam, że chorzy, cierpiący noszą w sobie nie tylko pragnienie uleczenia, ale także przez swoje cierpienie mogą stać się braćmi i siostrami miłosierdzia, którzy ratują grzeszników, ofiarując za nich swoje cierpienia, choroby, połączone z modlitwą różańcową. To wielki dar, który sprawia, że stają się Apostołami Chrystusa.
Lourdes wkrótce zasłynęło z licznych nawróceń i uzdrowień. Dziś jest to miejsce wielu pielgrzymek zwłaszcza osób chorych i niepełnosprawnych. Sanktuarium jest światowym centrum kultu maryjnego, to miejsce wspólnotowej modlitwy i wspaniałych procesji różańcowych.
Inicjatorem Światowego Dnia Chorego był Św. Jan Paweł II, który ustanowił każdego roku11 lutego, we Wspomnienie NMP z Lourdes. Papież ogłosił to w dniu 13 maja 1992 roku, w 75 rocznicę objawień fatimskich. Jakże pięknie się składa, bo dziś obchodzimy XXV Światowy Dzień Chorego pod hasłem:  „Zdumienie tym, czego dokonuje Bóg: «wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny», w Jubileuszowym Roku 100 rocznicy Objawień Matki Bożej w Fatimie. To właśnie on, papież-Polak nauczył nas sztuki prawdziwego cierpienia, kiedy po za machu na Placu Św. Piotra przebywał w szpitalu a później odwiedzał te osoby, które wraz z nim ucierpiały w czasie zamachu – TOTUS TUUS w cierpieniu, chorobie i doświadczeniu. Chorzy stali się dla niego bliscy, jak rodzeni bracia i siostry w cierpieniu, doświadczeniu i chorobie. Dlatego tak często pochylał się nad nimi i ich odwiedzał. I dlatego właśnie do osób chorych i cierpiących Jan Paweł II wypowiedział pamiętne słowa: „Wy jesteście moją siłą. Kiedy na Was patrzę, mija siła w Was! Wasze cierpienie jest skarbem dla Chrystusowego Kościoła”.

Dzień Chorego wzywa nas do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób znosimy nasze codzienne cierpienia i doświadczenia, czy umiemy je znosić z godnością i pogodą ducha, tak jak uczył nas Jan Paweł II?! Ale jest także refleksją nad nasza postawą, czy poświęcamy nasz czas osobom doświadczonym przez cierpienie, samotnym i cierpiącym, które są nieopodal nas, w naszych domach, rodzinach, w naszym sąsiedztwie. Tego uczył nas Św. Brat Albert, który mawiał: Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się jeśli jest głodny”. Może warto w Roku brata Alberta znaleźć więcej czasu dla osób cierpiących i samotnych, aby im pomóc, albo zwyczajnie po ludzku odwiedzić.
Papież Franciszek podkreśla w tegorocznym orędziu na Dzień Chorego, że czas spędzony obok chorego jest czasem świętym”. Papież pisze dalej w tegorocznym Orędziu: „Tak jak Ojciec dał Syna z miłości, a Syn oddał siebie z tej samej miłości, podobnie i my możemy miłować innych tak, jak Bóg nas umiłował
To nasze dzisiejsze rozważanie zakończmy modlitwą do Matki Bożej z Lourdes, wypraszając potrzebne łaski dla wszystkich doświadczonych w chorobie i cierpieniu z naszej wspólnoty parafialnej, a dla wszystkich pozostałych o łaskę wrażliwości i otwartości na  ludzi chorych, samotnych i cierpiących :

Matko Najświętsza, słynąca w Lourdes wielkimi łaskami, przez dobroć, jakiej dajesz tyle dowodów w tym wybranym miejscu, błagamy Cię pokornie, uproś nam wszystkie cnoty, aby nas uświęcały oraz wyjednaj nam zupełne zdrowie duszy i ciała i dopomóż, abyśmy go użyli na chwałę Boga, dla dobra bliźnich i zbawienia duszy. Amen.

Homilia na IV Niedzielę zwykłą – 29 stycznia 2017

„Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie”.
W Ewangelii wzgórza, pagórki są szczególnym miejscem spotkania z Bogiem, miejscem tajemniczym Jego objawienia. Nauczyciel siada na wzgórzu na kamieniu, a u jego stóp siadają uczniowie, słuchacze – tak aby mogli dobrze słyszeć nauczającego.
Chrystusowe Kazanie na Górze,  a w nim Osiem Błogosławieństw – jest nazywane często Konstytucją, a więc fundamentalnym zapisem zasad,  jakie mają regulować życie uczniów Pana Jezusa, aby stać się „makarioi” – czyli tłumacząc z języka greckiego, prawdziwie szczęśliwymi ludźmi.
Każdy z nas pragnie szczęścia. Chyba nie ma na ziemi człowieka, który nie chciałby być szczęśliwy.
Często powtarzamy: „ do prawdziwego szczęścia niewiele potrzeba”, ale jednak nasze wymagania są czasami zbyt wygórowane. Szukamy go na wiele różnych sposobów, często nasze poszukiwanie szczęścia zdaje się nie mieć końca. Bóg także pragnie, abyśmy byli szczęśliwi. Trudno nam zrozumieć, ale to właśnie Jezus – Syn Boży przyszedł na ziemię po to, aby nas uczynić naprawdę ludźmi szczęśliwymi i wskazać drogę do prawdziwego szczęścia.
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” – to inaczej ludzie oderwani od rzeczy materialnych – korzystają z nich, ale one ich nie pochłaniają, bo najważniejszy jest Bóg i Jego Miłość.
„Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni” – na ziemi jest wielu ludzi, którzy cierpią z różnych powodów, ale potrafią to cierpienie znosić z godnością i ufnością w Boża pomoc.
„Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” – cisi to ludzie o dobrym sercu, uprzejmi mili, serdeczni, ludzie często przez innych wykorzystywani, ale ponieważ w Bogu pokładają nadzieję, to z niej czerpią pokój ducha i wewnętrzną radość.
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” – sprawiedliwość to przede wszystkim uczciwość, a ludzie sprawiedliwi, to ludzie na wskroś uczciwi, którzy nikogo nie skrzywdzą i nie oszukają.
„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” – Miłosierdzie to inaczej okazywanie miłości i życzliwości ludziom biednym i będącym w potrzebie duchowej czy materialnej.
Ludzie miłosierni to także ci, którzy umieją wybaczać krzywdy i urazy, którzy nie potrafią się gniewać na innych.
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” – Ludzie czystego serca, to tacy, którzy przestrzegają Przykazań Bożych w sferze miłości, cielesności i płciowości, a zarazem  strzegą zasad prawdziwej, czystej wiary.
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” –
Pokój nie polega tylko na braku wojny. To przede wszystkim zgodne i życzliwe z innymi ludźmi, to także wyrażanie swoich poglądów w taki sposób, aby szanować innych ludzi i ich poglądy.
/Jak mawiał ks. Abp Tadeusz Gocłowski – „trzeba umieć godnie się różnić”/.
„Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” – ostatnie błogosławieństwo dotyczy tych ludzi, którzy są niewinnie prześladowani za wiarę czy też za obronę innych ludzi poniżanych, krzywdzonych czy wykorzystywanych. Dzisiaj tak wielu ludzi walczy o wolność w wyznawaniu wiary w krajach arabskich i muzułmańskich, ale także i w Europie, jak np. polska lekarka Katarzyna Jachimowicz, która walczy w norweskim sądzie o wolność sumienia. Gdyby powiedziała, że nie umie zakładać spiralek antykoncepcyjnych, to uratowałaby etat.
Ale że powiedziała, że to jest niezgodne z jej religią i powołała się na klauzulę sumienia – straciła pracę. Kiedy dostawała przejściowy zasiłek, na pytanie jak z tego wyżyje – usłyszała cyniczne słowa od urzędniczki: „Możesz zostać kim chcesz choćby nawet szewcem…”
„Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.
Jezus chce pokazać, że tu na ziemi nie doznamy prawdziwego szczęścia – to jest tylko namiastka.
Ciężko nam w to uwierzyć, bo nikt z nas nie był po tamtej stronie i nie powrócił jak astronauci z kosmosu, żeby przekonać się jak tam jest naprawdę. Ale możemy zaufać i zawierzyć Jezusowi, który nigdy nas nie oszukał i nie okłamał, bo jest naszym Panem i Zbawicielem.
Prymas Tysiąclecia – Stefan Kardynał Wyszyński
nazwał Chrystusowe Osiem Błogosławieństw programem na XXI wiek. Oczywiście zaprezentowany w nich ideał jest piękny, ale jak nam często się wydaje – jest tylko ideałem, trudnym do zrealizowania. Codzienność wymaga od nas niejednokrotnie trudnych wyborów. I okazuje się, że często potrafimy, że jak się zmobilizujemy, to dajemy radę. Droga, którą wskazuje nam dzisiaj Jezus, nie jest prosta, ale jeśli rzeczywiście Mu zaufamy, to możemy być pewni, że doprowadzi nas do celu. Sami jednak musimy zdecydować, czy nią pójdziemy.
Panie Jezu spraw, abyśmy zrozumieli, że prawdziwe szczęście w chrześcijańskim życiu dają Twoje Błogosławieństwa. Duchu Święty, przemieniaj nasze umysły, abyśmy zrozumieli, co przyczynia się do naszego prawdziwego szczęścia i naucz nas podążać ku niemu. Amen.

Homilia na III Niedzielę zwykłą – 22 stycznia 2017

„Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło”.

Za czasów Izajasza w VIII w. p. Chr. potężne Imperium Asyryjskie spustoszyło ziemie północnej Palestyny. Było to niesamowite upokorzenie dla narodu izraelskiego.
I oto teraz, 800 lat później, dla ziem Zabulona i Neftalego przychodzi wybawienie. Jezus poszedł do ludu, który był pogrążony w ciemności. Jezus nie został posłany do sprawiedliwych, ale do grzeszników; nie do zdrowych, ale do chorych. Ta prawda bardzo mocno wybrzmiewa na kartach Nowego Testamentu. Bóg nie odrzuca nikogo, nawet największego grzesznika. Pięknie o tej miłości przebaczającej mówił nasz biskup przemyski – Św. Józef Sebastian Pelczar, patron naszej Archidiecezji, który napisał: „Sakrament pokuty to najwspanialsze dzieło Bożego miłosierdzia”.
Dla każdego istnieje możliwość zbawienia, którą Bóg pragnie zrealizować. Nie ma takiego grzechu, który by nie mógł być przebaczony, ponieważ Bóg jest bogaty w miłosierdzie.

„<<Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi>>. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim”.
Bracia: Szymon, Piotr i Andrzej oraz Jakub i Jan – czterej rybacy, zostali jako pierwsi powołani do grona idących za Jezusem uczniów. Jedno jest pewne – potrafili pozostawić wszystko i pójść za Nim. To jest przedziwny połów – bo oto w sieć Bożego Słowa wpadają nie ryby, ale ludzie.
Rybacy galilejscy musieli stać się ewangelizatorami – czyli tymi, którzy poznali Jezusa, poszli za nim, a potem innym mówili o Jezusie i przyprowadzili ich do niego.
„Odtąd począł Jezus nauczać i mówić:<<Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie>>”. Pójście za Jezusem – prawdziwe nawrócenie polega na podjęciu decyzji.
To nie jest jakiś impuls, to jest decyzja rozumu i wolnej woli, która opiera się na przemyśleniach i zmianie systemu wartości. Odtąd najważniejszy jest Jezus i Jego nauka, Ewangelia.

Dziś coraz częściej słyszymy hasło z ust ludzi mediów: „Nie będę się wypowiadał na temat swojego lub innych życia prywatnego”. Małżeństwo to nie jest sprawa prywatna, ponieważ było zawierane w gronie świadków. Postawa uczciwości wobec innych, życie w prawdzie przed Bogiem, nie okłamywanie innych, uczciwe rozliczanie wobec innych, rzetelność w wypełnianiu codziennych zadań – to są zadania wypływające także z naszej wiary i naszego zjednoczenia z Jezusem Chrystusem – to są priorytety, kanony życia chrześcijańskiego /a tu już nie można mówić o prywatności/. Albo jestem człowiekiem wiary, człowiekiem zasad, człowiekiem żyjącym według Bożego prawa, albo nim nie jestem. Prośmy dziś gorąco Chrystusa, abyśmy uczyli siebie i swoich najbliższych postawy uczciwości i wiarygodności w zachowaniu.

Panie, Ty zbawiasz wszystkich, którzy do Ciebie wołają. Otwórz nasze oczy na Twoje światło, aby dzięki niemu rozpierzchły się nasze wewnętrzne ciemności.

Homilia na Uroczystość Objawienia Pańskiego – 6 stycznia 2017

 „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski?
Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.

Niemiecka uczona – filozof pochodzenia żydowskiego, urodzona we Wrocławiu – Edyta Stein, nawrócona na katolicyzm, która przybrała habit karmelitański i imię: Teresa  Benedykta od Krzyża, męczennica obozu koncentracyjnego w Auschwitz – Birkenau, kanonizowana przez Jana Pawła II, w swoich rozważaniach zapisała:
„Tylko Bóg jest Prawdą. I kto szuka tej prawdy, ten szuka Boga, choćby sam o tym nie wiedział”.
Mędrcy ze Wschodu, o których wspomina dzisiejsza Ewangelia, wybrali się w długą drogę ku poszukiwaniu tej Prawdy – ku poszukiwaniu Boga. Tradycja podaje ich imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Zdecydowali się na oderwanie się od swojej codzienności oraz na wielkie ryzyko, związane z różnego rodzaju niedogodnościami i niebezpieczeństwami, aby spotkać Jezusa.
Odnaleźli Jego Gwiazdę i za jej blaskiem udali się do Betlejem. Nie przeraziła ich długa uciążliwa podróż i poszukiwania, nie zrażały ich przeszkody napotykane po drodze, nie zniechęcili się tym, że gwiazda zniknęła im sprzed oczu, nie dali się nabrać na kłamstwo spiskującego króla  Heroda, który chciał ich wykorzystać do swojej perfidnej intrygi,  nie zdziwili się, że odnaleźli  w stajence, leżącego w kamiennym żłobie, nowonarodzonego małego Jezusa, wraz z ubogimi Maryją i Józefem. Uwierzyli, że to jest Mesjasz, które narodziny zapowiadała Kometa. Przybyli, aby oddać Mu pokłon i obdarzyć tym, co mieli najcenniejszego – ofiarując Mu: złoto, kadzidło i mirrę. To właśnie w nich – trzech pogańskich Mędrcach Chrystus objawia się całemu światu, który przyszedł zbawić.
Jedno z opowiadań żydowskich mówi o mądrym rabinie, bojącym się Boga.
Pewnego wieczoru, spędzonego nad księgą proroctw, rabin postanowił wyjść na ulicę i odprężyć się w czasie przechadzki. Idąc powoli drogą leżącą na uboczu, spotkał pewnego nocnego stróża, który długimi i zdecydowanymi krokami chodził tam i z powrotem przed ogrodzeniem bogatej posiadłości.
– Dla kogo tak chodzisz? Komu służysz? – zapytał zaciekawiony rabin.
Stróż wymienił nazwisko swego pana. Ale jakie było zdziwienie rabina, kiedy stróż zapytał go:
– A ty dla kogo chodzisz? Komu służysz? To pytanie głęboko zapadło w sercu rabina.

Mędrcy wędrowali dla Jezusa, aby w Niego uwierzyć i Mu służyć. A Ty Bracie i Siostro – dla kogo wędrujesz? Komu służysz? Dla kogo przeznaczone są wszystkie twoje kroki i niepokoje twego dnia? Dla kogo tak naprawdę żyjesz? Żyć można tylko dla kogoś!  Zastanów się: dla kogo? Czy tym kimś jest Bóg – Dziecię Jezus? Dzisiaj przy każdym kroku pomyśl Imię tego, dla którego chcesz żyć, a przekonasz się, że nigdy twój dzień nie był tak łatwy do przeżycia.
Amerykański prawnik i dyplomata z Vermont – Edward John Phelps powiedział kiedyś:  „Człowiek, który nie robi błędów, zwykle nie robi nic.” Może nie jeden raz popełniamy życiowe błędy, przeżywamy trudności w wierze, w wychowaniu dzieci, ale to znaczy, że coś robimy w naszym życiu – to jest wkalkulowane; metodą prób i błędów często dochodzimy do celu. Jeśli będziemy wytrwali na drodze poszukiwania Prawdy – poszukiwania żywego Boga, to osiągniemy, jak Mędrcy sukces. Bo wytrwałość w poszukiwaniu Boga i w życiu dla Niego, wg Jego zasad i wskazówek jest wielkim sukcesem.
Gdy dziś woń kadzidła napełni nasze domy, a kawałkiem kredy będziemy znaczyć drzwi naszych domów literami: C+M+B = 2017, pamiętajmy, że są one inicjałami łacińskiej frazy: Christus Mansionem Benedicat” – tzn. tłumacząc na język polski: „Niech Chrystus błogosławi temu domowi”.
To nie
tylko prośba o błogosławieństwo, ale także zaproszeniem Chrystusa pod nasz dach i zachęta do wyruszenia z Nim w drogę. Abyśmy mogli odkryć objawiającego się nam Boga, musimy przyjąć zaproszenie wyjścia Mu na spotkanie.
Panie Jezu, Ty pragniesz zostać rozpoznany przez wszystkich ludzi. Spraw, prosimy, abyśmy jak Mędrcy rozpoznali światło Twojej Prawdy, a nasze życie, przeniknięte Twoim blaskiem, wskazywało innym drogę do Ciebie. Który żyjesz  i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na Boże Narodzenie -25 grudnia 2016

„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami
kraju mroków
zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele”.

Prorok Izajasz zapowiada przyjście Zbawiciela, które narodziny sprawią, że nad krainą ciemności zabłyśnie na nowo prawdziwe światło – blask opromieniający całą ludzkość. 4000 lat ludzie z tęsknotą wyczekiwali na ten moment, aby w naszą codzienność i doczesność weszła z mocą wieczność, w naszą śmiertelność – Boska nieśmiertelność, w naszą grzeszność – łaska. Jednorodzony Syn pouczył nas, że Bóg jest bezgraniczną miłością do każdego człowieka.
Taka jest nasza chrześcijańska godność.
„Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”.
Maryja, w której wypełniły się wszystkie obietnice, została matką Boskiego Zbawiciela. Urodziła Jezusa w trudnych, ekstremalnych warunkach, Boże Narodzenie to nie jest jakaś przenośnia, fatamorgana, iluzja, emanacja. Syn Boży prawdziwie począł się i narodził. Jak każde dziecko na ziemi miał matkę i ojca, miał opiekuna. W Jezusie nasze życie nie jest już tylko podobieństwem do Boga, ale staje się życiem boskim, życiem dziecka Bożego.
A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.
Nadszedł wreszcie ten czas, gdy Słowo Stwórcy przyoblekło się w stworzenie i zamieszkało pośród nas, słabych ludzi. Bóg zawstydza nas kolejny swoją wiernością, miłością i prawdziwym przywiązaniem – przychodzi do nas, bo naprawdę nas kocha, bo mu na każdym człowieku bardzo zależy.  Bóg prawdziwie stał się oczekiwanym Emmanuelem – Bogiem z nami.
Skoro On jest z nami, to znaczy, że na drodze życia nie jesteśmy już sami. I to jest ta nadzieja, która powinna towarzyszyć wszystkim ludziom wątpiącym, rozgoryczonym i pozbawionym sensu życia. To jest właśnie ta radosna Dobra Nowina, którą wraz z narodzinami przynosi nam Jezus.
Papież Franciszek napisał na Twitterze: Nasza radość wypływa z pewności, że Pan jest blisko ze swoją czułością, swoim miłosierdziem, przebaczeniem i miłością”.
Bo „Jeśli Bóg z nami któż przeciwko nam?! Czy chcemy zrozumieć tę prawdę?!
Tę prawdę zrozumieli obudzeni w nocy pasterze: „Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu”. Nie tylko poszli, znaleźli dziecię, ale też zaczęli rozgłaszać tę prawdę wszystkim, których spotkali na swojej drodze”.
To jest dzisiaj bardzo ważne zadanie dla nas – w myśl hasła roku duszpasterskiego: „Idźcie i głoście” – jesteśmy posłani, aby tę prawdę, która stała się podstawą naszej wiary przekazywać dalej, wychowywać w wierze i tradycji nasze dzieci i młodzież, a tym, którzy nie poznali jeszcze Jezusa, albo przestali w niego wierzyć, z odwagą mówić o Bożym Narodzeniu, dawać świadectwo i mówić o swoim doświadczeniu wiary.
Chrześcijański Portal Opoka umieścił wypowiedzi osób z życia publicznego, ludzi świata kultury, sztuki, nauki o na ten temat: Czym dla mnie jest Boże Narodzenie? Oto niektóre z nich:

Jerzy Zelnik –
aktor teatralny i filmowy, odtwórca głównej roli w filmie „Faraon”:
„Dla mnie, jako chrześcijanina, święta Bożego Narodzenia stanowią nową nadzieję, optymizm, pozwalają na pojednanie z najbliższymi, z rodziną. To wielka szansa, by w zgodzie i w atmosferze oczyszczenia, cieszyć się chwilą narodzin Boga. Święta pozwalają też oderwać się od codziennego życia, zapomnieć o jego troskach i problemach. Są szansą, by przy stole wigilijnym wypowiedzieć słowa: „przepraszam” i „przebaczam”.

Anna Nehrebecka – aktorka teatralna i filmowa, odtwórczyni głównej roli w filmie „Rodzina Połanieckich”: „Święta to taki moment w życiu, kiedy człowiek sobie uświadamia, że wydarzyło się coś bardzo ważnego, niezwykłego. To czas zadumy i refleksji…
Odkąd pamiętam, Boże Narodzenie spędzam zawsze w ten sam sposób: w domu, wśród najbliższych, w bardzo ciepłej, rodzinnej atmosferze. Bo Święta to przecież czas rozmów z bliskimi.
Tradycyjnie już, od lat na Boże Narodzenie razem z dziećmi przygotowujemy paczki dla biednych, dzielimy się z nimi tym, czym możemy”.

Darek Malejonek – leader zespołu Maleo RR, współautor projektu muzycznego o żołnierzach wyklętych:
„Od czasu mojego nawrócenia, kiedy stałem się świadomym chrześcijaninem,  Boże Narodzenie jest dla mnie czymś dużo więcej niż tylko tradycją, połączoną z podarunkami i choinką. Bardzo ważny jest Adwent, a więc oczekiwanie na przyjście Pana Jezusa. A Boże Narodzenie to czas, kiedy w ciemnościach życia nagle pojawia się światło. Zdaję sobie wówczas sprawę ze swoich niedoskonałości, z tego, jak jeszcze jestem daleko od Boga, i robię rachunek sumienia. Święta pozwalają mi wierzyć, że odtąd już będzie lepiej”.
Święta to czas rodzinnego przebywania i radości. Niestety, nie wszyscy o tym pamiętają.
W Internecie natknąłem się na Christmas time dla staruszków”. Każdego roku przed samym Bożym Narodzeniem pracownicy domów opieki oraz szpitali w wielu miastach, mogą zaobserwować pewien trend. Dorosłe dzieci same, swoimi samochodami, na czas świąt przywożą i pozostawiają tam swoich starych rodziców. W przeważającej części tych zniedołężniałych, schorowanych, zdanych na opiekę innych. Przerażająca jest wypowiedź młodej kobiety, która ironicznie stwierdza: „Jestem córką kobiety, która swoją matkę poniewiera. Kiedyś też zostawię ją w DPS-ie!” Kiedy odwiedzałem wczoraj chorych – jestem zbudowany postawą tych osób, które poświęcają się i troszczą o swoich najbliższych, opiekując się nimi w swoich domach –jest to dla mnie piękne i budujące świadectwo miłości i troski o bliźnich.
Bo taka powinna być chrześcijańska godność.
Dziś na zakończenie będziemy składać sobie życzenia i dzielić się opłatkiem. To piękny znak, aby podać rękę, wznieść się ponad podziały i uprzedzenia – aby przemówić ludzkim głosem – głosem serca – jak w słowach piosenki:
Choć tyle żalu w nas, i nieuśpionych fal. Przekażmy sobie znak pokoju, przekażmy sobie znak.
Niech Dziecię Jezus rodzi się w nas i napełnia nasze serca swoim blaskiem – abyśmy doświadczyli prawdziwego Cudu tej Nocy –  Cudu Bożego Narodzenia.
Panie Jezu, przez Twoje Narodzenie oglądam chwałę Bożą i doznaję niezwykłej łaski. To daje mi moc, abym stał się Twoją własnością. Otwieram przed Tobą serce, a Ty przyjdź do mnie i pozostań w nim na zawsze. Amen..