„Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”
Pan Jezus odważył się zadać uczniom bardzo ryzykowne pytanie. Pytanie, po którym mógł stracić do nich zaufanie. Tymczasem oni odpowiadają opiniami innych ludzi, bo sami do końca nie bardzo wiedzą, kim On jest naprawdę… „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”.
Jezus stawia poprzeczkę wyżej i oczekuje konkretnej odpowiedzi od swoich uczniów:
„A wy za kogo mnie uważacie?!”Choć tylko Piotr wyraża swoją wiarę w stwierdzeniu: „Ty jesteś Mesjaszem, Synem Boga żywego”, Zarówno Piotr, jak i pozostali Apostołowie pokazują Jezusowi jedną ważną rzecz, że wytrwale szukają prawdy o Nim, że zastanawiali się bardzo głęboko, kim On jest, że to pytanie nurtowało ich już wcześniej i próbowali sobie na nie odpowiedzieć. I to jest chyba najważniejsze dla Jezusa. Jezus nie dziwi się, że się pomylili, mają przecież prawo do pomyłek. Dlaczego?! DLATEGO, ŻE SZUKAJĄ I CHCĄ SZUKAĆ!
Dla Jezusa poszukiwanie prawdy jest powodem do dumy.
Taka postawa wyraźnie satysfakcjonuje Jezusa, dlatego nagradza swojego ucznia za prawidłową odpowiedź, dając mu władzę pierwszego papieża w swoim Kościele: „Ty jesteś Piotr Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą!”.
Opoka jest czymś stałym, pewnym punktem oparcia, coś co jest mocne, niewzruszone. Takiego oparcia potrzebuje dzisiejszy człowiek. By to oparcie zdobyć trzeba zdobyć się na wiarę w Jezusa Chrystusa i w jego Kościół. Wtedy znajdujemy coś, na czym możemy się oprzeć. Daje to siłę do przeciwstawienia się różnym formom ataków i fali terroryzmu. Tak by mu się nie poddać i nie ulec lękowi przed światem. Strach zmusza człowieka albo do ucieczki, albo do ataku.
Człowiek, który spotyka się z terrorem, zarówno tym krwawym jak i niekrwawym, może z lęku uciekać albo z lęku atakować, stać się agresywnym. Chrystus ma stać się źródłem naszej siły, by nie uciekać przed i by samemu nie stać się terrorystą.
Jezus podobnie jak kiedyś, pyta dzisiaj: „Za kogo mnie uważacie?! Kim jestem dla Was?!”
I to pytanie jest skierowane nie do Piotra, nie do Apostołów, ale do każdego z nas…
Można odpowiedzieć standardowo: Jezus to Syn Boży, Mesjasz, Baranek Boży, Zbawiciel Świata… Ale może to być standardowa definicja, wyklepana na pamięć formułka, która niewiele ma wspólnego z naszą wiarą.
Jezus jednak pragnie naszej osobistej odpowiedzi, bo pyta nas tak naprawdę o wiarę:
Kim jestem dla Ciebie?! Za kogo mnie uważasz?! Jakie miejsce zajmuję w Twoim życiu?! Czy we mnie wierzysz?! Czy słuchasz tego, co mam ci do zaoferowania i do powiedzenia?! Czy moje słowo porusza i przemienia Twoje serce?!
Tylko ten, kto kocha Chrystusa, kocha jego Kościół. Tylko ten, kto kocha Chrystusa potrafi wędrować z Nim Jego drogą. Ten, kto nie kocha, nie potrafi tej drogi przejść. Piotr tą drogą wędruje do końca, aż do krzyża, na którym oddaje życie za Mistrza i za Kościół, któremu przewodzi. My też mamy dać Jezusowi pełną odpowiedź w swoim sercu, w swoim życiu, w zachowaniu… Szukajmy codziennie odpowiedzi na pytanie kim jest dla mnie Jezus.
Bo to jest najważniejsze pytanie w naszym życiu.
Panie Jezu, pragnę poznawać Cię coraz bardziej, bo w Twoim człowieczeństwie będę umiał rozpoznać prawdę, piękno i dobro ukryte we mnie i w każdym innym człowieku, a to napełni moje serce błogosławieństwem! Amen.
Homilia na XX Niedzielę zwykłą – 20 sierpnia 2017
„O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz”.
Po raz kolejny w dzisiejszej Ewangelii z ust samego Jezusa słyszymy, jak ważna jest wiara w życiu człowieka. Kiedy kobieta kananejska mówi: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”, to wie, że Bóg ją doskonale rozumie. Dręczenie córki powodowało udrękę matki. Bóg bardzo cierpi, gdy my cierpimy. Jedyną możliwością złego ducha, by zranić Boga, jest uderzenie w jego dzieci. Boga nie można zranić, jest zbyt wielki, zbyt potężny, niedostępny dla złego ducha. Zły duch nie może uczynić Bogu nic złego, Ale może zrobić coś złego jego dzieciom i wtedy Bóg cierpi. Wydaje się, że właśnie to mogło przekonać Jezusa, dlatego że Bóg doskonale wie, co znaczy cierpieć, gdy cierpią dzieci.
Ta kobieta mogła się zniechęcić postawą samego Jezusa, który na początku ją zignorował. Najpierw uczniowie mówią do Mistrza: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”. A kiedy ona nie ustaje i dalej woła, upadając przed nim na kolana, błagając: „Panie pomóż mi”, pewnie niejedno serce by mocniej zabiło i zmiękło…
A oto kolejny raz sam Jezus zadziwia nas swoją postawą, kiedy jej szorstko odpowiada: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom. Nawiązał do tego jak pogardliwie Żydzi mówili o Samarytanach i Kananejczykach, nazywając ich psami samarytańskimi. Jezus wystawia ją na próbę, którą ona znosi z pokorą i wypowiada słowa które zadziwiły samego Jezusa: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów”.
Dlatego Jezus wysłuchuje nietypowej prośby kobiety kananejskiej, mówiąc: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz”.
Pewnie nie jeden z nas uniósłby się ambicją, pychą – nie to nie – ile można w nieskończoność prosić?! Tak łatwo zejść z drogi wiary i stracić ją… Pamiętajmy! Kiedy nie mamy odpowiedzi na nasze modlitwy, nie oznacza to, że Bóg nas nie słucha. Trzeba na przekór wszystkiemu trwać i błagać – ufając, że Bóg nam pomoże. Kobieta kananejska wykazała się wielką wiara i ogromną determinacją, a przy tym głęboką pokorą.
Daje nam przykład, abyśmy w każdym położeniu i każdej sytuacji życiowej, kiedy prosimy Boga, nie ulegali emocjom, nie unosili się ambicją, nie obrażali się i nie odwracali od niego; ale kiedy prosimy – bądźmy zawsze wytrwali, pełni wiary, determinacji i pokory, pokażmy, że nam bardzo zależy – a na pewno zostaniemy wysłuchani.
Boski Lekarzu, czasem staję przed Tobą, by prosić Cię o łaskę, ale brakuje mi wytrwałości, stałości i pokory w wołaniu do Ciebie. Obdarz mnie determinacją w dążeniu do Ciebie.
Spraw, aby zawsze potrafił wytrwać przy Tobie, umacniając moją wiarę. Amen.
Homilia na XIX Niedzielę zwykłą – 13 sierpnia 2017
Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam cudowne wydarzenie. Oto Jezus, który dłuższy czas spędzał na modlitwie na górze, idzie po falach jeziora w stronę łodzi, w której płynęli jego uczniowie. To kolejny cud, w którym Jezus przekroczył prawa fizyki. Apostołom, wydawało się że widzą ducha, ale Jezus ich uspokaja: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. Kolejny raz odważną inicjatywą wykazuje się Piotr, który mówi: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. Jezus zgadza się i zaprasza go do siebie, mówiąc: „Przyjdź”.
Piotr, który wyszedł z łodzi i ruszył w stronę Jezusa krocząc po wodzie, nagle przeraził się. Może z powodu silnego wiatru, a może z dlatego, że sam nie do końca wierzył, że może jak Jezus cudownie kroczyć po jeziorze. Kiedy zaczyna tonąć, woła ze wszystkich sił: „Panie, ratuj mnie”.
Jezus nie pozwala mu zginąć. Natychmiast wyciąga rękę i ratuje go. Ale po tym wydarzeniu dostało się Piotrowi, którego Jezus skarcił słowami: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” I kolejny cudowny znak – gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.
Gdy przychodzi życiowa burza, nie do końca potrafimy sobie poradzić z doświadczanymi przez nas trudnościami. Ciągle zapominamy o tym, że Jezus jest zawsze blisko nas. On jest nawet wtedy, gdy zagraża nam widmo niebezpieczeństwa, gdy czarne chmury wiszą nad nami. On jest nawet wtedy, kiedy wydaje się nam, że oto znowu jesteśmy sami… Nie wolno poddać się strachowi, lękowi, nie wolno skapitulować – trzeba za wszelką cenę walczyć o mocną wiarę. Piotr mimo zwątpienia woła: „Panie ratuj mnie, bo ginę!” ponieważ w Jezusie znajduje ostatnią deskę ratunku. To Jezus – Boży Syn, jest tą ostateczną instancją, która może nas z wszelkiego rodzaju opresji wybawić. I to jest właśnie ta modlitewna prośba o wiarę…Potrzeba tylko wiary, aby z ufnością Bogu powierzyć swoje trudne sprawy. Jezus wyciąga do nas rękę i chce nas wyratować, jak Piotra wydobył z głębokiej topieli. Kiedyś kapłani będący na pielgrzymce w Ziemi Świętej, płynęli statkiem po Jeziorze Galilejskim.
Kapłan – przewodnik przeczytał ten dzisiejszy fragment, a potem po chwili ciszy zapytał pozostałych kapłanów: „No panowie, który pierwszy wychodzi z łodzi?!” Wszyscy kolejno spuścili głowy…
Jaka zatem jest nasza wiara – mocna, stabilna i silna, jak fundament, czy chwiejna, niestała i słaba, jak chorągiewka na dachu?! Czy dziś Jezus pochwaliłby mnie za mocną wiarę, czy raczej zganił, podobnie jak Piotra: „Czemu wątpisz we Mnie?! Czemu jesteś słabej wiary?! Jezus wyciąga kolejny raz wobec nas swoją rękę, bo chce abyśmy się jej chwycili i wyszli na brzeg… Co może być taką mocną ręką?!
Na pewno osobiste spotkanie z Jezusem na Eucharystii, na pewno modlitwa, która może mnie utrzymać w przekonaniu, że Jezus jest przy mnie i mnie uratuje. Kilka dni temu rozmawiałem ze znajomym, który opowiadał, że kiedyś toś go zachęcił do tego, aby każdego dnia starał się odmawiać koronkę. Kiedyś po odmówieniu koronki w samochodzie machinalnie poprawił i usztywnił pasy w samochodzie. Trzy dni później, kiedy wieczorem wracał z synem do domu, najechał na nich samochód ciężarowy, obrócił o 180 stopni i zmiażdżył całą maskę z przodu. Ledwie wysiedli z tego samochodu ze synem. Policjant zapytał na miejscu, czy są ranni i poszkodowani. Jak się dowiedzieli, że ten człowiek jest kierowcą i wyszedł bez większego szwanku z otarciami to jeden z nich powiedział: „Pan nie miał prawa przeżyć tego wypadku! To jest naprawdę cud, że wy obaj żyjecie!”
Ciągle to mówi: „Ja swoje życie zawdzięczam Koronce i tego się trzymam przez całe życie!”
Czy umiemy zawierzyć Jezusowi, czy umiemy uchwycić się Jego ręki i zaufać mu bezgranicznie?!
Niedawno obchodziliśmy wspomnienie i zarazem 75 rocznicę śmierci Św. Edyty Stein – Teresy Benedykty od Krzyża – myślicieli, filozofa i teologa, która jako Żydówka urodzona we Wrocławiu, przyjęła chrzest, została katoliczką i wstąpiła do zakonu karmelitańskiego. Edyta Stein na swoim przykładzie pokazała, jak wielki jest człowiek, który szuka Boga i jak tragiczny jest świat, który Boga odrzuca – przypłacając to swoim życiem w czasie II wojny światowej w obozie koncentracyjnym. „Niestety – obecna Europa chce zapomnieć o chrześcijańskich korzeniach. Tragiczny staje się świat, który odrzuca Boga.”
Douglas Murray – brytyjski pisarz i publicysta , dziennikarz i komentator polityczny, a zarazem zdeklarowany ateista, na łamach swego artykułu napisał, że tylko chrześcijaństwo, a zwłaszcza katolicyzm może w obecnej sytuacji uratować Europę. Dlatego apeluje do Kościoła o obronę Europy: „Bez aktywnej roli chrześcijaństwa i zaangażowania ludzi wierzących Europa nie przetrwa obecnego kryzysu”. Nasza autentyczna wiara, zachowywanie zasad chrześcijańskiego życia , nieugięta postawa w sprawach moralności, pełne zaufanie Jezusowi ma być tą wyciągniętą ręką, którą możemy uratować naszą Ojczyznę i nasz kontynent z widma niebezpieczeństwa.
Święty Jan Paweł II, kiedy był w Poznaniu, w czasie kolejnej pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 roku, skierował do młodzieży słowa, które są nadal aktualne do każdego z nas:
„Dzisiejszy świat, jawi się jako nieposkromiony, groźny żywioł, wzburzone morze, jest zarazem głęboko spragniony Chrystusa, bardzo łaknie Dobrej Nowiny. Bardzo potrzebuje miłości. Bądźcie w tym świecie nosicielami wiary i nadziei chrześcijańskiej, żyjąc miłością na co dzień. Bądźcie wiernymi świadkami Chrystusa Zmartwychwstałego, nie cofajcie się nigdy przed przeszkodami, które piętrzą się na ścieżkach waszego życia. Liczę na was.. . Świat was potrzebuje. Potrzebuje was Kościół. Przyszłość Polski zależy od was. A Bóg dawca nadziei, niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście przez moc Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję”. Amen.
Homilia na XV Niedzielę zwykłą – 16 lipca 2017
„Oto siewca wyszedł siać”.
Obraz, który ukazuje nam Ewangelia, jest powszechnie znany nie tylko w czasach Jezusa, ale także i w czasach współczesnych. Sianie ziarna w środowisku wiejskim jest czymś powszechnym i widzianym w naszym otoczeniu.
Oto siewca wyszedł siać – Jezus wypowiada te słowa w czasie teraźniejszym. Nie kiedyś, ale tu i teraz. Ziarnem jest Słowo Boże, a siewcą jest Chrystus i ci, których On posyła do posługi głoszenia: papież, biskupi, kapłani, siostry zakonne, katecheci, liderzy grup, animatorzy, rodzice. Siewca sieje Słowo Boże. Sieje swoją łaskę pomiędzy nami. Czy zauważasz, jak Bóg wsiewa teraz w twoje serce swoją miłość, swoje słowo, swoje błogosławieństwo, swoje miłosierdzie, swoją obecność. Tu i teraz siewca sieje na tym polu, którym jest twoje życie. Dlatego Pan Jezus opisuje w Ewangelii 4 historie wybranych przez niego ziaren.
„A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je”.
Jezus tłumaczy znaczenie tej przypowieści: Otóż do każdego kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu, jak te ptaki, które rozdziobały ziarno… Jeśli nie możesz się skupić na Mszy Św., to zastanów się, czy miejsce lub otoczenie, w którym jesteś – na zewnątrz, poza kościołem pomaga ci w twoim skupieniu i przeżywaniu Eucharystii?
Jeśli nie, to czy nie warto wejść do środka, aby w pełni przeżywać skupienie?
„Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły… Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia”.
Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały w wierze. Zastanów się – dlaczego tak łatwo potrafisz się załamywać, dlaczego tak szybko wątpisz, dlaczego nie jesteś stały w wierze. A kiedy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu wyznawanej religii, czy będziesz w stanie wytrwać przy Jezusie i obronić wiarę?
„Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je”.
Jezus tłumaczy swoim uczniom, że ziarno posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Kiedy stoisz, siedzisz i przeszkadzasz innym, ciągle rozmawiając, komentując w czasie Eucharystii, stajesz się takim cierniem, które zagłusza innym słuchanie Słowa Bożego i pełne uczestnictwo we Mszy Św. Jak Bóg ma przemówić do Ciebie, jak ty go stale zagłuszasz i sam niewiele wiesz z tego słuchania. Zastanów się, czy to jest prawdziwa chrześcijańska postawa wiary?
„Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny”.
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa Bożego i rozumie je, kto je w pełni, przyjmuje, akceptuje, stara się według tej nauki postępować, a dzięki temu wydaje plon – nie zawsze jest jednakowy –może być 30-krotny, innym razem 60-krotny, a nawet 100-krotny.
Papież Franciszek zapisał na Twitterze następującą myśl: „Na niewiele się zda znajomość artykułów wiary, jeśli nie wyznajemy Jezusa jako Pana naszego życia; jeśli nie przyjmujemy z wiarą Słowa, które on zasiewa w nasze serca! Dlatego wciąż musimy odpowiadać na pytania: czy On jest naszym Panem, kierunkiem serca, motywem nadziei, niezachwianą ufnością?”
Bóg sieje słowo w naszych sercach – sieje je obficie. Ale słyszymy, że nie każde ziarno wydaje owoc. Na cztery historie opisane w Ewangelii, tylko jedna zakończyła się pozytywnie.
Co czwarte ziarno wydaje zatem plon. Tak naprawdę od nas zależy, czy umiemy się skupić na Mszy Św., czy właściwie uczestniczymy w Eucharystii czy potrafimy go słuchać Bożego Słowa i słuchaniu. Prośmy gorąco, abyśmy właściwie przeżywali Eucharystię i z uwagą słuchali Słowa:
Jezu, pomóż mi, być otwartym na Twoje słowo, naucz mnie nim żyć i uczyń mnie wiernym świadkiem Twojej miłości, abym wydał plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny lub stokrotny. Amen.
Homilia na XIV Niedzielę zwykłą – 9 lipca 2017
„Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić”.
Gdyby ktoś dorosły powiedział: Wszystko, co posiadam, mam po ojcu, dostałem w spadku – brzmiałoby jak przyznanie się do tego, że na nic sam nie zapracowałem /przyznanie się do życiowej niezaradności/.
Tymczasem Jezus bardzo otwarcie i bezpośrednio mówi: Wszystko, co mam, pochodzi od mojego Ojca! I to jest prawda. Jezus Chrystus całą swoją boską moc: czyniąc dobrze, lecząc choroby, wyrzucając złe duchy, nawracając, głosząc najpiękniejszą naukę świata, wreszcie umierając na krzyżu i zmartwychwstając, to wszystko miał od swojego Ojca.
Czy nie zapominamy o tym szybko, kiedy inni – łechcąc nasze „ego” – mówią nam, jacy to jesteśmy fenomenalni, fantastyczni, cudowni, niesamowici i niepowtarzalni, jedyni w swoim rodzaju?! Dlatego Św. Paweł przywołuje nas do porządku, wołając do naszych sumień: „Cóż masz czego byś nie otrzymał?!”
Jezus chce nam to dzisiaj powiedzieć: Wszystko co masz, masz to od Boga! – wszelkie dary, charyzmaty, talenty, zdolności otrzymaliśmy od Niego – czy potrafisz to dostrzec i ciągle o tym pamiętać, czy potrafisz to docenić?! Czy umiesz codziennie Bogu dziękować, za to co masz z jego szczodrobliwości?!
Ewangelia kieruje naszą uwagę na prostotę i pokorę. Dla wielu ludzi temat ten jest niezrozumiały i w dzisiejszym świecie nie budzi wielkiego zainteresowania. Pokorny i prosty człowiek uważany jest za niedzisiejszego, za człowieka bez ikry, za dziwaka. A Jezus na przekór ogólnemu myśleniu mówi: „uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”. Zaskakująca rzecz. Wielki Bóg ma upodobanie w prostocie i kocha się w pokorze. Kiedy spojrzymy na życie Jezusa, to stwierdzimy, że jest ono jednym wielkim świadectwem pokory. Jego proste narodziny w ubogiej stajni, biedna rodzina, haniebna śmierć na krzyżu. Bóg na osiołku… Bóg umywający nogi człowieka.. Kto tu jest bogiem? Bóg czy człowiek? Największym dowodem pokory jest ustanowienie Eucharystii – wielkie bezgraniczne oddanie się Boga ludziom i obecność w malej kruszynie chleba. Jezus Chrystus jest najpokorniejszy ze wszystkich. I tę wielką prawdę potrafią zrozumieć tylko ci prości, najmniejsi, o których mówi Jezus: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie”. Jego pokora nie ma nic wspólnego ze słabością.
Zanim Jezus zaprosi nas do udziału w swojej pokorze i mocy, najpierw sam objawia się nam, jaki jest naprawdę.
Znany angielski dziennikarz Malcolm Muggeridge, jeszcze przed swoim nawróceniem – był gospodarzem programu publicystycznego, emitowanego przez BBC. Program cieszył się ogromną popularnością, bo brały w nim udział znane osobistości. Jego dowcipne komentarze, dotyczące współczesnego społeczeństwa były trafne i bardzo humorystyczne. Pewnego dnia, kiedy nagrywali nowy odcinek programu, okazało się, że zaproszona gwiazda Hollywood nie może przybyć. Muggeridge polecił swoim współpracownikom: „Znajdźcie kogoś, znajdźcie kogokolwiek”. Ktoś przypomniał sobie, że w gazetach pisali o przyjeździe do Wielkiej Brytanii pewnej zakonnicy, rodem z Albanii, która pracuje w Indiach i zajmuje się pomocą biednym i umierającym. Muggeridge zgodził się przeprowadzić z nią wywiad. Kiedy zjawiła się w studiu, bardzo się rozczarował. Była inna niż sobie wyobrażał: malutka, przygarbiona, starsza kobieta z pomarszczoną twarzą – niezbyt medialna osoba do telewizji. Zadając pytania, denerwował się, ponieważ udzielała prostych, szczerych i bezpośrednich odpowiedzi. Bardzo rzeczowa i nie było w niej nic dowcipnego. A widzowie tego programu lubią błyskotliwe odpowiedzi. Kiedy wyszła, Muggeridge polecił pracownikom „wycięcie” zakonnicy z programu. Wiedział, że współpracownicy tego nie mogli uczynić. Fragment wywiadu wyemitowano z braku czego innego. I prawie natychmiast rozdzwoniły się telefony, więcej niż kiedykolwiek. Wszyscy podziwiali pokorę, prostotę, skromność, odwagę i determinację tej siostry. Wiele osób zainteresowały losy najuboższych, oferowali im swoją materialną pomoc. Angielski dziennikarz bardzo się zdziwił i po czasie zrozumiał, jak bardzo się pomylił w swojej ocenie. Tak świat zaczął poznawać prostą i pokorną zakonnicę, która wkrótce otrzymała w Sztokholmie Nagrodę Nobla, całe życie poświęciła służbie najuboższych, została beatyfikowana przez Św. Jana Pawła II, a nie tak dawno została kanonizowana przez papieża Franciszka. Mowa oczywiście o Św. Matce Teresie z Kalkuty.
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.
Dla chrześcijanina najważniejszy jest pokój wewnętrzny, który nosi w sercu. A źródłem tego pokoju wewnętrznego i tej wewnętrznej siły jest osoba Jezusa Chrystusa. Bo tylko sam Jezus staje się wskazuje nam drogę do tego pokoju. Pójście za Jezusem jest drogą pokoju serca. Im częściej będziemy na jego drodze, będziemy odczuwali duchowy pokój, będziemy tymi, których Jezus pokrzepia w codziennym utrudzeniu i obciążeniu. On ma tę moc, On ma tę siłę teraz jest Jego czas. Pozwólmy mu działać w nas i przemieniać nasze życie, nasze serce.
Panie, dziękujemy Ci za to, że wszystko, co mamy, jest Twoją łaską. Każda chwila, zarówno ta dobra, jak i ta zła jest Twoją łaską dla nas. Wszystko, co mamy, pochodzi od Ciebie, wszystko, co mamy, do Ciebie tez powróci.
Bądź uwielbiony Panie w naszym życiu i napełniaj je prawdziwym pokojem.
Homilia na Uroczystość Najśw. Serca Pana Jezusa – 23 czerwca 2017
„Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
W naturalny sposób uciekamy od tego, co trudne i obarczone cierpieniem. Nic w tym złego. Bóg nie pragnie naszego cierpienia. On chce naszego szczęścia i dobra. On pragnie prowadzić nas swoimi drogami. Często jednak mamy inne pomysły na życie. Jarzmo, do którego przyjęcia zaprasza nas Jezus, nie ma być czymś, co nas uwiera i rani. Ono ma prowadzić nas ku Niemu, zapewniając to, że nie zbłądzimy w drodze. On sam przekonuje nas, że jest ono łatwe do niesienia. Zaufajmy Jego słowom i przyjmijmy je, a wtedy będziemy pewni tego, że podążamy we właściwym kierunku.
W rozważanej przed chwilą Ewangelii, Jezus kieruje do nas słowa pełne miłości i pociechy: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.
To wezwanie to niejako Apel, to prośba Jezusa. Wszyscy tak naprawdę jesteśmy utrudzeni i obciążeni. Wszyscy potrzebujemy pokrzepienia. I jest Ktoś, kto może i chce nas pokrzepić.
Zatem idźmy do Niego! Bo ten Jezus staje się pokarmem dla zgłodniałych Boga, balsamem na duchowe rany i oazą wytchnienia dla tych, którzy w utrudzeniu i obciążeniu przemierzają swoje życie. W Chrystusie mogą odnaleźć prawdziwą ciszę i pokój, w Chrystusie mogą być nasyceni.
„Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”. Jezus poprzez swoją pokorę i łagodność objawia nam serce Boga. Jego łagodność wobec naszej ludzkiej grzeszności i kruchości jest największą mocą Jego pokora wobec naszej zarozumiałości i samowystarczalności jest szczytem mądrości. Dopiero kiedy odkryjemy Jego miłujące serce, znajdziemy ukojenie dla naszych rozdartych dusz.
Kult Boskiego Serca Jezusowego rozpropagowała Św. Małgorzata Maria Alacoque, francuska zakonnica, żyjąca w latach: 1647 – 1690. W czasie objawień, które miały miejsce w klasztorze w Paray le Monial, Jezus Chrystus ukazywał się Małgorzacie z Sercem na piersiach przebitym i opasanym cierniową koroną, z którego wytryskują płomienie miłości, a w ich centrum jest Krzyż. Niejako do tego tekstu nawiązuje wezwanie z Litanii:
Serce Jezusa włócznią przebite zmiłuj się nad nami.
Św. Teresa Wielka napisała kiedyś: „Trzeba nam chwytać Pana Boga za serce ,bo to jest Jego słaba strona.” Z Najśw. Serca Jezusa wypływa tak naprawdę miłość i światło. Codziennie płynie ona ku nam: Miłość pełna Łaski i Miłosierdzia. Ta Miłość jest zawsze cierpliwa, nieskora do irytacji i nieskończenie łagodna. Bóg troszczy się o nas i chce, abyśmy z radością głosili jego chwałę wszędzie tam, gdzie Nas posyła. Kiedy dziś oddajemy cześć Najśw. Sercu Pana Jezusa, a jutro wspominamy Niepokalane Serce Maryi, to chciejmy nauczyć się właśnie od Jezusa i Maryi prawdziwego ukojenia i wyciszenia ludzkiego serca, aby na nowo stawało się ostoją łagodności, miłości i pokoju.
Panie Jezu, ufamy, że Ty pragniesz naszego dobra. Pomóż nam przyjąć to, co na nas zsyłasz, nawet wtedy, gdy nie potrafimy zrozumieć, jaką drogą pragniesz nas poprowadzić.
Panie Jezu, w Twoim sercu składam zmęczenie człowieka i trud. Bądź naszym ukojeniem! Objawiaj nam miłość Ojca. Prowadź mnie i kieruj mną na wszystkich moich drogach. Amen.
Homilia na XI Niedzielę zwykłą – 18 czerwca 2017
„Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało.
Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.
Przed chwilą usłyszeliśmy te słowa, jakimi Jezus posyłał swoich 72 uczniów tam, dokąd sam przyjść zamierzał. Dzisiaj Chrystus czyni to samo, posyłając zwiastunów wiary na wszystkie strony, aby przygotowali dla Niego miejsce w ludzkich sercach. Jego pragnień nie można zaspokoić byle czym. Jezus Chrystus jest wymagający! Wielu jest takich, którzy się boją tego zaproszenia, którzy Go nie przyjmują. Kiedy tylko Jezus Chrystus, Jego wymagania, Jego nauka i Jego Ewangelia stanie gdzieś na przeszkodzie ludzkiej kariery, ludzkiej wygodzie, sposobowi myślenia, to po prostu nie godzą się na to i odrzucają Jezusa – tak jest łatwiej i o wiele prościej. Po co się męczyć – lepiej pójść na skróty! Ale są i tacy, którzy otwierają na oścież swoje domy, swoje serca, chociaż dobrze wiedzą, ile Ten Gość będzie ich kosztował.
Kiedy patrzymy na świat, na potrzeby, to widzimy wyraźnie, że światu potrzeba Nowej Ewangelizacji. Kiedy o tym mówimy, myślimy przede wszystkim o kapłanach. I musimy, z bólem serca powiedzieć, że jest ich dzisiaj mało. Potrzebujemy księży, którzy nas rozpalą gorliwością, rozjaśnią mroki naszych wątpliwości, pomogą rozwijać się duchowo, wesprą w chwilach zniechęcenia. Trzeba się też modlić, aby kapłanów nie brakowało, aby ci, którzy są wzywani przez Boga nie bali się zostać księżmi.
Wbrew pozorom wcale nie jest łatwo zostać księdzem, pójść do seminarium, nosić sutannę i stać się znakiem sprzeciwu dla innych…
Kapłaństwo to łaska, to wielkie wyróżnienie, ale to zarazem wielka, osobista tajemnica każdego, który został wybrany. Niejednokrotnie kapłan pyta sam siebie: dlaczego właśnie ja zostałem wybrany?; dlaczego ja, a nie ktoś inny?
I tak naprawdę nie wystarczy ludzkiego życia, aby tę tajemnicę zgłębić do końca. Pozostaje świadomość, że Bóg nie ma względu na osoby, posługuje się często tymi, którzy po ludzku sądząc – nie pasują lub się nie nadają. Bo Bóg powołuje, kogo chce i kiedy chce!
Każdy kto przyjął kapłaństwo, nie stał się automatycznie lepszym człowiekiem, bez skazy – nie opuściły go ludzkie słabości. Ciągle musi stawić czoła trudnościom, dochowując wierności i podołać wszystkim obowiązkom, wynikającym z kapłańskiego stanu. Kapłaństwa trzeba się uczyć przez całe życie.
Jest to trudna służba, nakazująca być w każdym czasie i w każdym miejscu dla drugich. Jest ona ciągłą dyspozycyjnością w stosunku do Boga, przełożonych i ludzi. Kapłan powinien poświęcić się Bogu bez reszty, aby nie stał się przeciętnym kapłanem. Nieraz tak bywa, że kapłaństwo mocno waży – przygniecie brzemię obowiązków, pojawi się niezrozumienie otoczenia, ludzkie drwiny, krytyka, czasem i bezpodstawne oskarżenia, czy wreszcie samotność. Najważniejszym zadaniem jest to, aby zaufać i zawierzyć Temu, który sam nas wybiera i powołuje. Wszak to Jezus mówi: „Ja was wybrałem i przeznaczyłem na to, abyście szli i owoc przynosili, i aby trwał wasz owoc!”
Dziś grozi nam postawa roszczeniowa, pretensjonalna, stawianie wymagań i ciągłe niezadowolenie. Szybko się zniechęcamy, potrafimy szybko zrezygnować. A tymczasem Kard. Stefan Wyszyński napisał kiedyś, że tak naprawdę: „Od siebie trzeba wymagać najwięcej.”
Chciał w ten sposób ukazać, że podstawą naszej duchowej formacji jest samodyscyplina. Prymas był tego najlepszym przykładem. Kiedy w latach 50-tych został trzykrotnie uwięziony i internowany, kiedy cierpiał z powodu licznych schorzeń, nie dał się złamać, bo podstawą była jego duchowa dyscyplina – od wczesnych godzin porannych modlitwa osobista, medytacja, brewiarz, Msza Św., adoracja, modlitwa różańcowa – to trzymało go w pionie, pozwoliło mu przetrwać i być niezłomnym. A co nam pozwoli przetrwać trudne czasy, które już są, a które mogą być jeszcze trudniejsze dla chrześcijan i katolików?!
Papież Franciszek mówi wyraźnie: „Wszystko przemija, a tylko sam Bóg pozostaje…”
Dzisiaj Chrystusowy Kościół potrzebuje osób świeckich, które będą niezłomne i odważne w wyznawaniu wiary, które będą znakiem sprzeciwu dla innych. Wszyscy powinniśmy pamiętać, że naszą postawą i chrześcijańskim zachowaniem, mamy być żywymi świadkami Chrystusa i zarazem obrońcami tradycji i kultury chrześcijańskiej, wszędzie tam gdzie nas Pan Bóg postawi. Na pewno spotykamy ludzi, którzy potrzebują naszego dobrego słowa, prostego pocieszania, zwykłego uśmiechu, postawy radości, a czasami jedynie przyjacielskiego spojrzenia. Czy jednak o tym pamiętamy? Czy jesteśmy życzliwie nastawieni do każdego człowieka? Nie możemy zapominać, że prawdziwy chrześcijanin to radosny chrześcijanin.
Panie Jezu, przyjdź i umacniaj tych, których mocą sakramentalnej posługi uświęciłeś do pełnienia posługi kapłańskiej. Prowadź nas nieustannie, abyśmy potrafili właściwie wybierać w naszym życiu.
Otwieraj Panie nasze serca, abyśmy byli zdolni przyjąć Twoje dary i stawać się autentycznymi świadkami Jezusa w naszym otoczeniu. Amen.
Homilia na Uroczystość Bożego Ciała – 15 czerwca 2017
„Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”.
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej inaczej Boże Ciało – jest to wielkie święto dziękczynienia ku czci Najświętszego Sakramentu, obchodzone jako jedno ze sześciu świąt nakazanych w Kościele Katolickim. Katolicy wierzą, że w 1263 roku miał miejsce cud eucharystyczny w Bolsenie, gdy hostia w rękach wątpiącego w konsekrację księdza zaczęła krwawić. Uświadamiamy sobie tę prawdę, że Bóg w cudowny sposób zaopatrzył nas na drogę naszego życia. Nie tylko umarł dla naszego zbawienia, ale stał się też Pokarmem, który możemy przyjmować każdego dnia. Nie jest to pokarm, jak manna, która miała zaspokoić jedynie głód fizyczny, a którą w czasie wędrówki do Ziemi Obiecanej Bóg żywił naród wybrany. To jest Pokarm dający życie wieczne. Bóg stający się Ciałem i Krwią, zarówno poprzez wcielenie, jak i przeistoczenie, które dokonuje się w Eucharystii, do dziś spotyka się z niezrozumieniem. Tego misterium cudownej przemiany nie da się w pełni wytłumaczyć słowami. Zawsze będzie ono wymagało pokornego kroku wiary, w której bardziej zawierzymy Słowu Bożemu niż naszym własnym zmysłom. Św. Jan Paweł II w encyklice „Ecclesia de Eucharistia” napisał piękne słowa o tym darze sakramentalnym: „Kościół żyje tylko dzięki Eucharystii…”
Kiedy Jan Paweł II był tak mocno schorowany, że nie mógł już chodzić i poruszał się na specjalnym fotelu, zażyczył sobie, aby w Boże Ciało, w czasie procesji ulicami Rzymu /ponad 4 km/, na samochodzie – platformie, przed stojącą na ołtarzu wielką monstrancją ustawić klęcznik, na którym on przez kilka godzin adorował Najświętszy Sakrament. On ukochał Eucharystię i nie wyobrażał sobie, żeby w takim dniu nie było go na procesji Bożego Ciała.
Uczestnicząc tego dnia w dziękczynieniu za dar Eucharystii – we Mszy Św., w procesji eucharystycznej, tak naprawdę dajemy dziś nasze świadectwo wiary w realną obecność Jezusa Naszego Pana w Najśw. Sakramencie. Procesja to przede wszystkim czas na modlitwę, skupienie, wyciszenie i skoncentrowanie na Eucharystii – to celebracja prawdziwej chrześcijańskiej radości z żywej obecności Jezusa pośród nas. Będziemy śpiewać w pieśni w czasie procesji: „Zróbmy mu miejsce, Pan idzie z nieba (…) Zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się Jego dzieciom powodzi”. Jezus pragnie przynajmniej raz w roku przejść po naszej miejscowości, aby nam pobłogosławić w codziennym trudzie i wysiłku. Chce być z nami realnie, bo przecież powiedział: „Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Papież Franciszek napisał aktualną myśl na dzisiejsze święto: „Adorując Chrystusa realnie obecnego w Eucharystii: czy pozwalam się Jemu przekształcić? Eucharystia, będąc źródłem miłości dla życia Kościoła, jest szkołą miłości i solidarności. Ten, kto karmi się Chlebem Chrystusa, nie może być obojętny wobec tych, którzy nie mają chleba powszedniego. A wiemy, że dzisiaj jest to coraz poważniejszy problem.” To również wyzwanie dla nas, abyśmy jako chrześcijanie potrafili zauważać tych, którzy są w biedzie i aktualnej potrzebie.
Jest zawsze tak pokusa od złego, żeby uprawiać kryptochrześcijaństwo i konformistyczne podejście do życia i wiary – nikomu się nie narazić, za dużo się naszą pobożnością nie przemęczyć!
Tym którzy nie rozumieją znaczenia procesji Bożego Ciała, trzeba tłumaczyć w sposób jasny i oczywisty: Ludzie korzystają z tego wyjątkowego czasu, z weekendu Bożego Ciała, wyjeżdżają rodzinami na wypoczynek, organizują wędrówki górskie, rowerowe, motocyklowe, pływają żaglówkami po Zalewie Solińskim, grillują, uczestniczą w koncertach, /piękne koncerty uwielbienia np. w Rzeszowie/, Bieg Rzeźnika i wiele innych atrakcji itp. To jest tylko dodatek z racji tego święta. Ale niestety tak jest wiara, że wielu z nich idzie na łatwiznę, nie chce uczestniczyć w procesji, wielu nie znajduje nawet czasu, aby być na Mszy Św. tego dnia. Całkowicie odwrócony porządek. To nie zastąpi realnego spotkania z Bogiem. A przecież nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie dzisiejsza Uroczystość Bożego Ciała, która od wielu lat daje nam także tę przepustkę – czyli możliwość czasu wolnego. Oddajmy zatem Bogu to, co należy do Boga – oddajmy mu naszą cześć i uwielbienie, wszak jesteśmy jego dziećmi, a on jest naszym Ojcem, a potem radujmy się czasem wolnym i rekreacją – a nie odwrotnie. Prośmy gorąco, aby zaspokoił nasze serca i dusze swoją żywą obecnością pośród nas:
„Jezu, Chlebie Żywy, który zstąpiłeś z nieba, Ty dajesz nam życie wieczne. Chcę Ci dziś ofiarować moją wiarę w to, że jesteś żywy i prawdziwy pod postacią chleba i wina. Naucz mnie jak być Twoim świadkiem we współczesnym świecie, pełnym pokus i przewrotności. Umocnij mnie swoim Słowem i Ciałem, aby w misji dawania świadectwa trwał przez cale moje życie przy Tobie. Amen”.
Homilia na Uroczystość Trójcy Przenajświętszej – 11 czerwca 2917
„Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i udzielanie się Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi”.
Dziś Obchodzimy Uroczystość Trójcy Przenajświętszej czyli wyznajemy wiarę w chrześcijański dogmat uznający, że Bóg jest Bogiem Trójjedynym, istniejącym jako Trzy Odrębne Osoby – mające jednak tę samą jedną istotę czyli naturę oraz równość w majestacie. Dogmat o Trójcy Świętej został ostatecznie zatwierdzony na Soborze Konstantynopolskim w 381 roku i jest więc uważany za „centralną prawdę wiary teologii chrześcijańskiej”.
Bóg Ojciec czyli Pierwsza Osoba Trójcy jest naszym Stworzycielem, który dokonał powstania świata oraz człowieka, jako korony stworzeń. To Bóg wybrał naród izraelski i uczynił go narodem wybranym. To Bóg posyła Mojżesza, aby wyprowadził naród z ziemi egipskiej do Ziemi Wybranej. To Bóg objawia się Mojżeszowi na pustyni – na Górze Synaj – zanim zawrze przymierze i woła: „Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność”.
Druga Osoba to Jezus Chrystus – Syn Boży, który przychodzi na ziemię i staje się naszym Panem i Zbawicielem. Nigdy nie zrozumiemy ogromu i szaleństwa miłości Boga. Jak to zrozumieć, że Bóg staje się człowiekiem?! Choć w dobie humanizmu jesteśmy głęboko przeświadczeni o godności ludzkiej, to jednak zdajemy sobie sprawę, że Bóg, który staje się człowiekiem, uniża się aby dokonać naszego usprawiedliwienia. I dlatego w tej kategorii próbujmy zrozumieć słowa z Ewangelii, kiedy Jezus mówi do Nikodema: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Trzecia Osoba to Duch Święty Pocieszyciel, którego Jezus posyła na Apostołów, zgromadzonych na modlitwie w Wieczerniku, aby ich umocnił w odważnej misji głoszenia i ewangelizowania narodów. Duch Święty staje się prawdziwą energią, działająca w Kościele. Komputer – np. laptop, telefon komórkowy czy inne urządzenie, aby działało, musi mieć źródło zasilania. I jeśli nawet taki aparat ma wewnętrzne baterie, to jednak nie naładowane do źródła zasilania, stają się bezużyteczne. Dopiero prąd elektryczny, energia z zewnątrz, ożywia go i staje się użyteczny. I takie jest działanie Ducha Świętego: zasilanie Bożą energią Kościoła i każdego z nas. W momencie Zesłania Ducha Świętego rozpoczynają się prawdziwe dzieje Kościoła – to On jest motorem napędowym Chrystusowej Owczarni.
Duch Święty towarzyszy w życiu każdego z nas od momentu chrztu świętego aż do śmierci.
Jest nieustannie przy nas, aby nas chronić, prowadzić, pocieszać i uświęcać.
Ten Duch Święty z wielkim entuzjazmem i mocą działa w darach i charyzmatach, których udziela każdemu wierzącemu swej mocy z wysoka. Ten Duch Św. jest szczególnie obecny w siedmiu sakramentach Kościoła, które są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej oraz w darach, które umacniają nasze chrześcijańskie życie. Dziękujmy Bogu za dar Trójcy Świętej – za dar niepojęty, którego nie jest w stanie zgłębić żaden ludzki rozum.
Boże Trójjedyny dziękujemy Ci za dar twojej Obecności. Chwała Ojcu Stworzycielowi, który z miłości stworzył świat, chwała Synowi Bożemu, który świat odkupił, Chwała Duchowi Świętemu, który umacnia i ożywia Kościół. Chwała Trójcy Świętej, która obdarza nas darem miłości, jedności i pokoju. miłością we współczesnym, pełnym wojen niepokojów i lęków świecie. Boże Wszechmogący, który jesteś wzorem Jedności Trzech Osób, naucz nas budowania na fundamencie jedności, miłości i pokoju naszego chrześcijańskiego życia. Amen.
Homilia na Jubileusz 25-lecia kapłaństwa – Mchawa, 11 czerwca 2017
„Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i udzielanie się Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi”.
Czcigodny Księże Jubilacie – Drogi Księże Ireneuszu!
Drodzy Bracia w Kapłaństwie, Czcigodne Siostry Zakonne,
Droga Rodzino ks. Jubilata!
Umiłowani Bracia i Siostry w Wierze!
Dziś Obchodzimy Uroczystość Trójcy Przenajświętszej czyli wyznajemy wiarę w chrześcijański dogmat uznający, że Bóg jest Bogiem Trójjedynym, istniejącym jako Trzy Odrębne Osoby – mające jednak tę samą jedną istotę czyli naturę oraz równość w majestacie. Dogmat o Trójcy Świętej został ostatecznie zatwierdzony na Soborze Konstantynopolskim w 381 roku i jest więc uważany za „centralną prawdę wiary teologii chrześcijańskiej”.
Bóg Ojciec czyli Pierwsza Osoba Trójcy jest naszym Stworzycielem, który dokonał powstania świata oraz człowieka, jako korony stworzeń. To Bóg wybrał naród izraelski i uczynił go narodem wybranym. To Bóg posyła Mojżesza, aby wyprowadził naród z ziemi egipskiej do Ziemi Wybranej. To Bóg objawia się Mojżeszowi na pustyni – na Górze Synaj – zanim zawrze przymierze i woła: „Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność”.
Druga Osoba to Jezus Chrystus – Syn Boży, który przychodzi na ziemię i staje się naszym Panem i Zbawicielem. Nigdy nie zrozumiemy ogromu i szaleństwa miłości Boga. Jak to zrozumieć, że Bóg staje się człowiekiem?! Choć w dobie humanizmu jesteśmy głęboko przeświadczeni o godności ludzkiej, to jednak zdajemy sobie sprawę, że Bóg, który staje się człowiekiem, uniża się aby dokonać naszego usprawiedliwienia. I dlatego w tej kategorii próbujmy zrozumieć słowa z Ewangelii, kiedy Jezus mówi do Nikodema: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Trzecia Osoba to Duch Święty Pocieszyciel, którego Jezus posyła na Apostołów, zgromadzonych na modlitwie w Wieczerniku, aby ich umocnił w odważnej misji głoszenia i ewangelizowania narodów. Duch Święty staje się prawdziwą energią, działająca w Kościele. Komputer – np. laptop, telefon komórkowy czy inne urządzenie, aby działało, musi mieć źródło zasilania. I jeśli nawet taki aparat ma wewnętrzne baterie, to jednak nie naładowane do źródła zasilania, stają się bezużyteczne. Dopiero prąd elektryczny, energia z zewnątrz ożywia go i staje się użyteczny. I takie jest działanie Ducha Świętego: zasilanie Bożą energią Kościoła i każdego z nas. W momencie Zesłania Ducha Świętego rozpoczynają się prawdziwe dzieje Kościoła – to On jest motorem napędowym Chrystusowej Owczarni.
Duch Święty towarzyszy w życiu każdego z nas od momentu chrztu świętego aż do śmierci.
Jest nieustannie przy nas, aby nas chronić, prowadzić, pocieszać i uświęcać. Ten Duch Św. jest szczególnie obecny w sakramentach Kościoła, które są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej.
Jednym z nich jest Sakrament Kapłaństwa. Kapłaństwo to łaska, to wielkie wyróżnienie, ale to zarazem wielka, osobista tajemnica każdego, który został wybrany.
Kiedy na głowę kandydata w ciszy i skupieniu wkładają ręce ks. Arcybiskup, ks. biskupi i kapłani, to otrzymuje on Dar Namaszczenia Duchem Świętym – Dar Sakramentu Kapłaństwa.
I tak naprawdę nie wystarczy ludzkiego życia, aby tę tajemnicę zgłębić do końca. Pozostaje świadomość, że Bóg nie ma względu na osoby, posługuje się często tymi, którzy po ludzku sądząc – nie pasują lub się nie nadają. Wybraństwo Boże wymyka się spod władzy ludzkich spekulacji, nie daje się przewidzieć ani ująć w racjonalne formy. Bo Bóg powołuje, kogo chce i kiedy chce! Każdy z nas przyjmując kapłaństwo, nie stał się automatycznie lepszym człowiekiem, bez skazy – nie opuściły go ludzkie słabości. Jednak musi stawić czoła trudnościom, dochowując wierności i podołać wszystkim obowiązkom, wynikającym z kapłańskiego stanu.
Zapewne w tym kontekście ks. Jan Twardowski – kapłan, poeta napisał swoje osobiste przemyślenia na temat sakramentu kapłaństwa:
Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam.
I przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam.
W lipcowy poranek mych święceń,
dla innych szary zapewne.
Jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnie.
Jadę z innymi tramwajem,
biegnę z innymi ulicą.
Nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą.
Kapłan każdego dnia staje przed tajemnicą swego powołania. Św. Jan Paweł II powiedział: „Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Każdy z nas kapłanów doświadcza tego bardzo wyraźnie w całym swoim życiu. Wobec wielkości tego daru czujemy, jak bardzo do niego nie dorastamy!” Niejednokrotnie kałan pyta sam siebie: dlaczego właśnie ja zostałem wybrany?!; dlaczego ja, a nie ktoś inny?!
Każda tajemnica wymaga uszanowania, dlatego nie pytajmy o zbyt wiele – pamiętajmy, że najważniejszym zadaniem jest to, aby zaufać i zawierzyć Temu, który sam nas wybiera i powołuje. Wszak Jezus Chrystus mówi: „Ja was wybrałem i przeznaczyłem na to, abyście szli i owoc przynosili, i aby trwał wasz owoc!”
Kapłaństwa trzeba się uczyć przez całe życie. Jest to trudna służba, nakazująca być w każdym czasie i w każdym miejscu dla drugich. Jest ona ciągłą dyspozycyjnością w stosunku do Boga, przełożonych i ludzi. Kapłan powinien poświęcić się Bogu bez reszty, dlatego trzeba polecać go w modlitwie niebu, by poświęcał się całkowicie, aby nie stał się przeciętnym kapłanem. Nieraz tak bywa, że kapłaństwo mocno waży – przygniecie brzemię obowiązków, pojawi się niezrozumienie otoczenia, ludzkie drwiny, krytyka, czasem i bezpodstawne oskarżenia, czy wreszcie samotność. Niewiele jednak zna Chrystusa ten, kto nie pamięta, że obok radości z przepowiadania, czynienia cudów i znaków, ustanowienia Eucharystii, Zmartwychwstania i Wstąpienia do nieba, Jezus przeżywał cierpienie w samotności w Ogrodzie Oliwnym, był bity i prześladowany aż do wyniszczenia i agonii na Górze Kalwarii. Cierpienie jest zatem wkomponowane w ludzkie życie – a szczególnie w życie kapłana, który w czasie Najświętszej Ofiary – wypowiadając słowa: BIERZCIE I JEDZICIE TO JEST CIAŁO MOJE…, BIERZCIE I PIJCIE, TO JEST KREW MOJA… TO CZYŃCIE NA MOJĄ PAMIĄTKĘ! – jako ALTER CHRISTUS – DRUGI CHRYSTUS, który tak naprawdę uczestniczy w pełni tajemnicy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Syna Bożego. Jezus Chrystus wraz z darem święceń kapłańskich wkłada w ręce każdego nowo wyświęconego kapłana trzy dary – trzy skarby, a zarazem trzy wielkie zadania do wypełnienia.
Pierwszym z nich jest Pokuta i Pojednanie. Posługa kapłana w tym sakramencie jest wypełnieniem Chrystusowego polecenia po zmartwychwstaniu, o którym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: „Weźmijcie Ducha Świętego, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; a którym zatrzymacie, są im zatrzymane!”
Św. Jan Paweł II, pisząc o duszpasterstwie czynionym w zaciszu konfesjonału stwierdza: „Jest to niewątpliwie najtrudniejsza i najbardziej delikatna, męcząca i wyczerpująca, ale też najpiękniejsza i przynosząca radość posługa kapłańska”. Wymaga ona od spowiednika umiłowania prawdy, doświadczenia w sprawach ludzkich, szacunku i delikatności wobec spowiadającej się osoby, cierpliwości w prowadzeniu jej do uzdrowienia. Największą radością jest to, że kapłan ma wielki zaszczyt pośredniczyć w osobowym spotkaniu innych ludzi z Panem, pomaga w pogłębieniu życia religijnego i prawdziwego pojednania z Bogiem.
Drugim – bardzo wielkim skarbem i zadaniem jest dar Eucharystii, zarazem DAR I TAJEMNICA, który kapłan otrzymuje od samego Chrystusa! Jest to ukoronowanie Dzieła Pańskiego i najwyższe świadectwo Jego miłości. Sprawowanie tego daru w skupieniu, bez pośpiechu, bez nerwowości, z namaszczeniem jest możliwe wtedy, kiedy sami żyjemy. Tą Tajemnicą i wierzymy w Tę Tajemnicę! Jakże piękne było świadectwo kapłana, który po 50- tu latach kapłaństwa mówił: „Ile razy zbliżam się do słów konsekracji we Mszy Św., tyle razy wewn. drżę, tyle razy drżą moje ręce, bo wiem Kogo dotykam i Kogo jestem tak blisko!”
Św. Jan Paweł II mówił do kapłanów: „Wy sami nie wiecie, jak jesteście piękni wówczas, gdy znajdujecie się w zasięgu Słowa Bożego i Eucharystii. Sami nie wiecie, jacy jesteście piękni, kiedy obcujecie z bliska z Chrystusem – Mistrzem, starając się żyć w jego łasce uświęcającej”. Eucharystia jest źródłem miłości, z niej czerpiemy prawdziwą siłę do codziennych zadań, posług i tego, co stanowi nasze życie.
Trzecim – bardzo ważnym zadaniem jest przepowiadanie Słowa Bożego. Potrzeba ufnej modlitwy wielu serc, zanoszonej do Wszechmogącego Boga, aby wzbudził Kościołowi żarliwych głosicieli Słowa Bożego, którzy rozpaleni Ogniem Ducha Świętego będą posiadali niekończącą się moc i dynamikę, aby Dobra Nowina dotarła do każdego człowieka – do każdej kobiety i do każdego mężczyzny, do każdego dziecka, do każdego młodzieńca, aby to serce poruszyła i aby była przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Kapłan ma być żarliwym głosicielem Bożego Słowa, mówiącym prawdę i starającym się żyć tą Prawdą – według słów Apostoła Narodów – Św. Pawła, wypowiedzianych do Tymoteusza: „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z cała cierpliwością, ilekroć nauczasz!” Dziś tak łatwo się zagubić, pójść w akcyjność duszpasterską – ważne żeby nie zatracić tego suchego piasku codziennej modlitwy, która jest stabilizatorem – regulującym nasze życie.
Drogi Księże Jubilacie! Bądź radosnym kapłanem, pełnym dynamizmu i entuzjazmu w głoszeniu Prawdy, ale nie zapominaj o wierności w modlitwie, o skupieniu i o prawdziwym wyciszeniu w duchu Pana. Dziś świat potrzebuje prawdziwych świadków Chrystusa – kapłanów radosnych, pełnych gorliwości i zapału, a jednocześnie żarliwych na modlitwie i stale umacniających swoją wiarę. Nie od wczoraj jesteś kapłanem – ale z ludzi wziętym i dla ludzi ustanowionym!
Pamiętaj Drogi Księże, że jesteś jednym z tych braci i sióstr, że jesteś cząstką tej ziemi, z której wyszedłeś i tej ziemi, na której pracujesz! Nie zapominaj o tych, którzy dziś z radością i dumą dziękują Bogu za dar twojego powołania.
Jak bumerang powracają słowa naszego biblisty, ks. prof. Stanisława Potockiego: „Ty najpierw bądź człowiekiem, a potem lekarzem, księdzem, pielęgniarką, dyrektorem, nauczycielem, sprzątaczką…Bądź człowiekiem!” – bo człowieczeństwo to podstawa i fundament naszego kapłańskiego, małżeńskiego i chrześcijańskiego życia.
Życzymy Ci Drogi Księże Ireneuszu tego człowieczeństwa: w otwartości i zrozumieniu każdego napotkanego na twej drodze człowieka; ale też świadomości, że tak naprawdę największą pomoc możesz okazać drugiemu człowiekowi przez posługę sakramentalną i przez swoją modlitwę.
Na zakończenie tego rozważania polecajmy w nieustającej modlitwie Ks. Jubilata – Ireneusza, jego najbliższą rodzinę, wszystkich kapłanów z rocznika, módlmy się o łaskę wytrwania dla powołanych na służbę Bogu oraz za nas, abyśmy wszyscy byli wiernymi świadkami Chrystusa w naszym duchowym powołaniu:
Boże w Trójcy Świętej Jedyny! Przyjdź i umacniaj tych, których mocą sakramentalnej posługi uświęciłeś do pełnienia posługi kapłańskiej. Prowadź nas nieustannie, abyśmy potrafili właściwie wybierać w naszym życiu. Otwieraj Panie nasze serca, abyśmy byli zdolni przyjąć Twoje dary i stawać się autentycznymi świadkami Jezusa w naszym otoczeniu. Amen.