Dziś stajemy nad wodami Jordanu i słyszymy głos z nieba: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Tymi słowami Bóg „autoryzował” i potwierdził dzieło, które wtedy się rozpoczynało. Dzieło zbawienia człowieka.
„Tyś jest mój Syn umiłowany” – te słowa odnoszą się też do nas, do każdego człowieka. Bóg zawsze pochyla się nad człowiekiem i jego nędzą. Dziś do mętnego, brudnego Jordanu naszego życia wchodzi Chrystus, by powiedzieć w jakiś szczególnie ciepły, intymny sposób: Tyś jest mój syn, moja córka umiłowana, w tobie mam upodobanie.
Chrystus wziął na siebie nasze, moje, twoje grzechy i wszedł z nimi w wody Jordanu, aby je zmyć, i weźmie je po raz drugi na drzewo krzyża, aby dokonać dzieła naszego odkupienia. Ale też solidarnie od nas, ode mnie, od ciebie oczekuje postawy zerwania z grzechem, dezaprobaty dla zła.
To prawda, grzesznikami zawsze będziemy, ale musimy dźwigać się z grzechu. Ktoś powiedział, że o naszej wielkości, o naszej świętości decyduje nie to jak często człowiek upada, grzeszy, ale jak szybko z upadku, z grzechu się podnosi. Bo dopóki człowiek podnosi się z grzechu i jak długo chce się podnieść, tak długo jest wielki. Autentycznie wielki. Małym staje się wtedy, gdy już nie chce się dźwigać, gdy stracił wiarę w sens podnoszenia się, dźwigania się z upadku.
Chrystus wstępujący dziś w wody Jordanu wskazuje nam drogę życia, sposób postępowania: konieczność ciągłego oczyszczania się.
Ciągłego oczyszczania się z grzechu, z naszych słabości.
Sobota – 9 stycznia 2016, dzień powszedni okresu Narodzenia Pańskiego
Ewangelia wg św. Marka 6,45-52.
Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzali Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się». I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.
Umiłowany uczeń mówi, że doskonała miłość odrzuca lęk.
Istotnie, strach przed Bogiem był pierwszą reakcją ludzi po grzechu pierworodnym.
Lęk bowiem przesłania prawdziwe dobro i odbiera pokój.
Tego doświadczyli uczniowie Jezusa zmagający się z przeciwnym wiatrem i ciemnościami.
Noc i żywioł jest obrazem udręczenia człowieka, któremu brak miłości i wiary.
Wówczas łatwo jest zapomnieć o Chrystusie lub nie dostrzegać Jego zbawczej obecności w codziennym życiu.
On jednak przychodzi do nas i mówi:
Uspokójcie się
Nie bójcie się!
Jego obecność sprawia, że nawet najgroźniejsze zawieruchy życiowe zostają uciszone.
Tylko z Nim bez lęku możemy przejść przez wzburzone życie.
Piątek – 8 stycznia 2016, dzień powszedni okresu Narodzenia Pańskiego
Ewangelia wg św. Marka 6,34-44.
Gdy Jezus ujrzał wielki tłum i i zdjęła Go litość nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia». Lecz On im odpowiedział: «Wy dajcie im jeść!» Rzekli Mu: «Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść?» On ich spytał: «Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!» Gdy się upewnili, rzekli: «Pięć i dwie ryby». Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn.
Jezus zna potrzeby i pragnienia ludzi, którzy ustawicznie gromadzą się wokół Niego.
Jednak Ewangelia pokazuje coś więcej.
Jezus współodczuwa stan ludzkiej niedoli.
Dlatego ulitował się nad nimi.
I dlatego przychodzi im z pomocą.
I dlatego głodnym daje chleb.
Czwartek – 7 stycznia 2016, dzień powszedni okresu Narodzenia Pańskiego
Ewangelia wg św. Mateusza 4,12-17.23-25.
Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei.
Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: „Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan. Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło”. Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie». I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.
Jan Chrzciciel uwięziony – Jezus rozpoczyna działalność.
Mateusz w tym wydarzeniu ukazuje, że skończył się już czas wygłaszania proroctw, a teraz następuje ich wypełnienie.
Przywołany fragment z proroka Izajasza pokazuje, jak bardzo potrzebne jest to przejście, a więc przyjście Mesjasza.
Świat rzeczywiście był pogrążony w ciemności, a ludzie w mrocznej krainie śmierci.
Wówczas Bóg sprawił, że wzeszło wielkie światło.
Jest nim Jego Syn, który wypełnienie proroctw, czyli swojego posłannictwa, rozpoczyna od wezwania do nawrócenia, aby wejść do Królestwa Bożego.
Od początku Jezus powołuje wybranych ludzi, by przyczyniali się do jego wzrostu.
Środa, 6 stycznia 2016 – uroczystość Objawienia Pańskiego
W dzisiejszej Ewangelii czytamy o Mędrcach, o Herodzie, o arcykapłanach i uczonych w Piśmie, którym objawił się Chrystus.
Stąd święto Objawienia Pańskiego.
I każda kategoria tych ludzi inaczej na ten fakt zareagowała.
Najpierw postawa Heroda.
Herod na wieść o Jezusie przeraził się.
On zwyczajnie boi się.
I ten lęk przeradza się w agresję, która doprowadza go aż do zbrodni.
Podobne do herodowego zachowania widzimy i dziś.
Są ludzie, którzy czują się zagrożeni Jezusem, Jego nauką.
Boją się Jezusa i Jego Ewangelii i dlatego są agresywni.
Biedni, zaślepieni ludzie…
Druga możliwa postawa wobec nowo Narodzonego, to postawa arcykapłanów i uczonych w Piśmie.
Oni o Jezusie, w przeciwieństwie do Heroda, widzieli co trzeba.
Zapytani o miejsce narodzenia Mesjasza bez wahania wskazali Betlejem.
Ale Ewangelia nie odnotowuje, aby byli przy żłóbku Pana Jezusa.
Bo znać Chrystusa, to za mało.
Trzeba pójść za Nim.
Trzeba Go szukać.
I tak dochodzimy do postawy Mędrców.
Postawy poszukiwania.
Upartego, konsekwentnego szukania.
Szukania aż do skutku.
Do znalezienia.
Ktoś sformułował definicję człowieka jako osobę stale czegoś poszukującą.
Człowiek istotą poszukującą.
Pan Jezus mówi:
Kto szuka – znajduje.
Mędrcy szukali i znaleźli.
Szli za światłem gwiazdy.
Ona ich prowadziła.
Prośmy dla siebie o taką gwiazdę słowami tej pięknej, modlitewnej i o głębokiej teologii kolędy:
O gwiazdo betlejemska, zaświeć na niebie mym,
tak szukam cię wśród nocy, tęsknię za światłem twym…
Ja nie wiem, o mój Panie, któryś miał w żłobie tron,
czy dusza moja milsza Ci jest niż on.
Ulituj się nade mną, błagać Cie kornie śmiem,
gdyś stajnią nie pogardził, nie gardź i sercem mym!
Wtorek – 5 stycznia 2016, dzień powszedni okresu Narodzenia Pańskiego
Ewangelia wg św. Jana 1,43-51.
Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: «Pójdź za Mną». Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: «Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa z Nazaretu».
Rzekł do niego Natanael: «Czyż może być co dobrego z Nazaretu?» Odpowiedział mu Filip: «Chodź i zobacz». Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: «Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu». Powiedział do Niego Natanael: «Skąd mnie znasz?» Odrzekł mu Jezus: «Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym». Odpowiedział Mu Natanael: «Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!» Odparł mu Jezus: «Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod drzewem figowym? Zobaczysz jeszcze więcej niż to». Potem powiedział do niego: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego».
Krąg uczniów Jezusa poszerza się z dnia na dzień.
Idą za Nim uczniowie Jana Chrzciciela i pozostają z Nim.
Jezus powołuje także innych.
Jego Pójdź za Mną jest zniewalające.
To wezwanie skierowane do bardzo różnych ludzi, o czym świadczą ich imiona, pochodzenie, praca.
Różne są także ich reakcje na Jezusowe wezwanie.
Filip idzie i od razu staje się apostołem.
Inaczej Natanael.
Początkowo nie wyraża entuzjazmu.
Sprawdza zasłyszane opinie.
Jezus wychodzi naprzeciw jego szczeremu pragnieniu i objawia prawdę o nim.
A to doprowadza go do prawdy o Jezusie.
Poniedziałek – 4 stycznia 2016, dzień powszedni okresu Narodzenia Pańskiego
Ewangelia wg św. Jana 1,35-42.
Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi, to znaczy: Nauczycielu, gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza», to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: «Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas», to znaczy: Piotr.
Jan Chrzciciel towarzyszył nam podczas Adwentu, będąc jednym z przewodników na drodze do spotkania z Jezusem.
Teraz wskazuje Go słowami:
Oto Baranek Boży.
Jego prorocki głos jest tak żywy i autentyczny, że jego dwaj uczniowie zaczynają iść za Jezusem.
Nie jest to jakaś zdrada lub zwykłe przejście z jednej szkoły do drugiej, od jednego mistrza do innego.
Jan jest świadom swej szczególnej roli, jaką miał wypełnić w historii zbawienia.
Jego poprzednicy ze Starego Testamentu zapowiadali przyjście Mesjasza.
Jan stojąc u kresu drogi oczekiwania, ma ogłosić Jego obecność i wskazać Go.
Czyni to z pokorą, świadom, że na tym jego rola się kończy.
Pozwala więc pójść swoim uczniom za Barankiem, który będzie prowadził do Boga.
II Niedziela po Bożym Narodzeniu – 3 stycznia 2016
Słowo przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli – tak opisuje Boże Narodzenie św. Jan. Sytuacja ta odnosi się i do wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat, kiedy to mieszkańcy Betlejem nie przyjęli Jezusa, jak i do nas żyjących na progu trzeciego tysiąclecia.
Swoi Go nie przyjęli. To tragedia człowieka nie przyjąć przychodzącego do niego Boga! Kiedyś w Betlejem przyjąć ciężarną kobietę, która lada chwila będzie rodzić, to kłopot. Wielki kłopot. Trzeba zapewnić jakiś kąt w domu, najlepiej pokój i nie wiadomo na jak długo. Sąsiedzi mają większe mieszkanie, niech oni przyjmą kłopotliwych gości. W konsekwencji nikt ich nie przyjął.
Tak było kiedyś w Betlejem – tak jest i dziś.
Przyjęcie Jezusa, przyjęcie Jego nauki zmusza do zmiany życia, postępowania, zachowania, zmiany całej postawy życiowej. Bo jeśli przyjmę Jezusa, Jego Ewangelię – to muszę dostosować do niej moje życie, a to kosztuje. Wygodniej więc nie przyjąć Jezusa, nie uznać w Nim Boga, bo wtedy życie wydaje się być łatwiejsze.
Przyjąć Jezusa – to przyjąć jego wolę, Jego prawo. To dostosować do niego swoje życie. I tu leży problem wiary i niewiary. Trafnie ujmuje to okupacyjna kolęda:
Nie było miejsca dla Ciebie w Betlejem w żadnej gospodzie
i narodziłeś się, Jezu, w stajni, ubóstwie i chłodzie.
A dzisiaj czemu wśród ludzi tyle łez, jęków, katuszy,
Bo nie ma miejsca dla Ciebie w niejednej człowieczej duszy.
I dlatego Boże Narodzenie jest wołaniem o miejsce dla Boga w naszej Ojczyźnie i w każdej ludzkiej duszy.
W mojej też.
Sobota, 2 stycznia 2016 – wspomnienie św. Bazylego i Grzegorza
Ewangelia wg św. Jana 1,19-28.
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś?», on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: «Ja nie jestem Mesjaszem». Zapytali go: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?» Odrzekł: «Nie jestem». «Czy ty jesteś prorokiem?» Odparł: «Nie!» Powiedzieli mu więc: «Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?» Odpowiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz». A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała». Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
Na progu Nowego Roku Jan Chrzciciel wskazuje na Chrystusa.
Taka jest rola proroka: mówić prawdę i doprowadzić do poznania Tego, który jest większy od niego.
Jest to zaspokojenie jednego z podstawowych pragnień człowieka – pragnienia poznania Boga i życia wiarą.
Tym zapewne, a nie samą ciekawością kierowali się niektórzy wysłannicy z Jerozolimy, idąc do Jana z konkretnymi pytaniami.
Jego odpowiedź wzywa do uważnego patrzenia na tę przestrzeń, w której żyjemy: Wśród was pojawił się Ten.
Jan zwraca uwagę na obecność Boga pośród nas.
Jakże często o tym zapominamy, choć jeszcze śpiewamy kolędy, które głoszą Dobrą Nowinę o Narodzeniu, o tym, że Pan Bóg jest z nami.
Niech nasze oczy patrzą z wiarą.
Piątek, 1 stycznia 2015 – uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi
Ewangelia wg św. Łukasza 2,16-21.
Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki.
Kilka godzin temu pożegnaliśmy stary już 2015 rok.
Różni różnie go żegnali.
Jedni na balach sylwestrowych.
Inni w gronie rodziny, znajomych, przyjaciół.
My w kościele na specjalnym nabożeństwie dziękczynno-przebłagalnym.
Dziękowaliśmy Bogu za dary i łaski Boże, którymi cieszyliśmy się w ubiegłym roku oraz przepraszaliśmy naszego dobrego Boga za wszelkie nasze grzechy, niewierności, słabości.
Robiliśmy bilans zysków i strat minionego roku.
Dziś stoimy na progu nowego 2016 roku.
Jaki on będzie?
Pomyślny?
Niepomyślny?
Co mi on przyniesie?
Jak mądrze go przeżyć?
Czy wszystkie 365 dni będą moje?
Takie i inne pytania cisną się dziś do głowy.
I dlatego teraz zgromadzeni w kościele, w domu naszego dobrego, kochającego Ojca, chcemy złożyć nasze losy w Jego ręce.
Bo tylko w nich są one bezpieczne.
Bo tylko wtedy możemy żyć w spokoju.
Bo tylko Bogu mogę całkowicie zaufać.
Wszystko inne jest niepewne, zawodne.
A ja chciałbym mieć pewność, że moje losy złożyłem w odpowiednie ręce.
Podpowiedź znajduję w dzisiejszym Drugim Czytaniu, w którym św. Paweł nazywa Boga Ojcem, a ściślej Tatusiem.
Hebrajskie bowiem Abba zawiera w sobie ten delikatny odcień zaufania dziecka do ojca.
To bliskie i ciepłe:
Abba – Tatusiu!
I właśnie na tym określeniu Boga Abba – Tatusiu chciałbym oprzeć moją, naszą noworoczną modlitwę:
Abba – Tatusiu!
W Twoje ręce składam ten rozpoczynający się nowy rok, każdy jego dzień i każdą chwilę mojego życia.
Trzymaj mnie mocno i nie pozwól mi nigdy odłączyć się od Ciebie, bo wtedy grozi mi nieszczęście.
Tylko w Twoich rękach, tylko w Twoich ramionach czuję się bezpieczny jak dziecko w ramionach matki.
Oby tak było przez cały 2016 rok!
I takie są moje życzenia dla Państwa na rozpoczynający się rok.