Piątek – 25 września, wspomnienie bł. Władysława z Gielniowa

Ewangelia wg św. Łukasza 9,18-22.
Gdy raz Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: «Za kogo uważają Mnie tłumy?» Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał». Zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego». Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».

A wy za kogo Mnie uważacie?
Podobnym pytaniem mogę zostać zaskoczony przez Jezusa także i ja.
„A według ciebie, kim jestem?”
I wtedy będę musiał znaleźć na nie odpowiedź.
Pytanie to mogę usłyszeć w różnych okolicznościach.
Kiedy jest mi dobrze, kiedy czuję się pewnie i jestem spokojny o moją przyszłość.
Mogę je także usłyszeć w sytuacji ekstremalnej.
Wtedy stanie się ono moim wyznaniem wiary, być może moja ostatnią deską ratunku, jak w przypadku Łotra, który wisiał obok Jezusowego krzyża.
Warto, abym już teraz nad tym pomyślał.

Czwartek – 24 września, dzień powszedni

Ewangelia wg św. Łukasza 9,7-9.
Tetrarcha Herod usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. Lecz Herod mówił: «Ja kazałem ściąć Jana. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?» I chciał Go zobaczyć.

Pojawienie się Jezusa wzbudziło poruszenie w różnych warstwach społecznych ówczesnej Palestyny.
Pytali się o Niego królowie, polemizowali z Nim uczeni w Piśmie i faryzeusze, lgnęli do Niego ludzie prości w nadziei uzdrowienia.
Każdy wobec Jezusa miał swoje oczekiwania.
Niektórzy z nich przyjęli nauczanie Syna Bożego, inni zaledwie Go posłuchali i odeszli w swoją stronę, jeszcze inni postanowili Go zabić.
Spotkanie z Jezusem nawet twarzą w twarz, wcale nie gwarantuje, że człowiek w Niego uwierzy.
Aby Jezus mógł działać, potrzebna jest nasza otwartość.
Nasze serce i umysł muszą przynajmniej chcieć spotkania ze Zbawicielem.
Gdy ten warunek jest spełniony, On dopełnia całej reszty.

Środa – 23 września, wspomnienie św. Pio z Piertelciny

Ewangelia wg św. Łukasza 9,1-6.
Jezus zawołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Mówił do nich: «Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśli was gdzie nie przyjmą, wyjdźcie z tego miasta i strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim». Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.

Władza nad złymi duchami i chorobami, którą otrzymali apostołowie, jest nadal obecna w Kościele.
W szczególny sposób otrzymują ją na mocy święceń kapłani, a wśród nich egzorcyści.
Także wszyscy ochrzczeni są zaproszeni do modlitwy o zdrowie – duszy i ciała.
Nie zostaniemy uzdrowieni, jeśli nie będziemy o to prosili.
Bóg nie będzie działał wbrew naszej woli.
Modlimy się o zdrowie dla siebie samych, ale także modlimy się za osoby, które się nam powierzają.
Nie zaniedbujmy w naszym życiu duchowym modlitwy wstawienniczej.
Polecajmy Bożemu miłosierdziu naszych bliźnich.
Ofiarujmy za nich nasze cierpienia i krzyże.
Bogu szczególnie miłe są modlitwy jednych za drugich.

Wtorek – 22 września, dzień powszedni

Ewangelia wg św. Łukasza 8,19-21.
Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je».

Jezus stawia sprawę jasno.
Aby zyskać miano Jego brata, wystarczy słuchać słowa Bożego i wprowadzać je w czyn.
Słowo „brat” oznacza kogoś, kto jest bardzo blisko.
Łączą go więzi pokrewieństwa i wspólne dziedziczenie majątku.
Przyjście Syna Bożego na ziemię zmieniło relację człowieka do Boga.
W czasach Starego Testamentu Bóg Jahwe był dla człowieka kimś odległym.
Izraelici nie mogli nawet wymawiać Jego imienia na głos.
Grzech, który wkradł się w ludzkie serce, nie pozwalał człowiekowi zbliżyć się do Boga.
Dopiero Chrystus i Jego odkupieńcza śmierć oraz zmartwychwstanie zmieniło tę relację.
Warto zatem skorzystać z tej szansy i zyskać miano brata Jezusa.

Poniedziałek – 21 września, święto św. Mateusza, apostoła

Ewangelia wg św. Mateusza 9,9-13.
Odchodząc z Kafarnaum Jezus ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną». On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?» On, usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».

Powołanie celnika Mateusza było dla mieszkańców Kafarnaum nie lada wydarzeniem.
Człowiek ten, który miał określoną pozycję społeczną ze względu na zajmowane stanowisko i pieniądze, nagle porzucił swoją pracę i poszedł bez wahania za Jezusem.
Pociągnęło to za sobą serię nawróceń, bo jeszcze wielu celników i grzeszników zasiadło z Jezusem do stołu.
Może warto postawić sobie pytanie:
Czy byłbym w stanie, tak jak Mateusz, na słowa Jezusa po prostu wstać i raz na zawsze odrzucić od siebie grzech, który mnie dręczy i zniewala?
Jezus przyszedł na ziemię, by zmieniać życie takich ludzi jak Mateusz.
Jeśli więc w czymkolwiek czuję się podobny do Mateusza, to oznacza, że Jezus przychodzi także do mnie.

25 Niedziela zwykła – 20 września 2015

W dzisiejszej Ewangelii Jezus przyłapuje uczniów na sporach o pierwszeństwo. Oni zwyczajnie kłócą się między sobą Kto z nich jest największy?
My tez śnimy sny o wielkości. Ewangelista, obnażając bezlitośnie słabości Apostołów, dotknął i naszego chorego serca, ukazał i naszą zaczadzoną głowę. Tacy jesteśmy. Ambicje mamy we krwi. I nie ma w tym nic zdrożnego. Jezus poucza jedynie, co charakteryzować powinno władzę, by była zgodna z duchem Jego Ewangelii. Dla uzmysłowienia tego Jezus sięga po twarde słowo: służba. Za czasów Jezusa słowo służba pachniało potem i krwią. Służyli niewolnicy. Nie mieli praw. Nie broniły ich żadne ustawy, żadne związki zawodowe.
Tym którzy sięgają po władzę, Jezus każe władzę przeobrazić w służbę. W służbę, która postawi sprawującego władzę – jego ręce, jego nogi, jego serce, jego czas i zasoby materialne – do dyspozycji biednych, bezbronnych, opuszczonych, która zaprzęgnie go bez reszty w służbę potrzebującego pomocy człowieka.
Jezus stawia za wzór samego siebie: Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać życie na okup za wielu.
A na sądzie powie do nas: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Za ubogim, którego wspierasz stoi Jezus. Za chorym, którego odwiedzasz, stoi Jezus. Za dzieckiem, za potrzebującym, którego z troską zauważasz, stoi Jezus. Za wszystkim którym służysz, stoi Jezus. Służba bliźnim – służbą Chrystusowi!

25 Niedziela zwykła – 20 września 2015

„Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać”.

Jezus, przebywając z uczniami, przekazywał im wiele informacji. Niektóre były dla nich niezrozumiałe, jak na przykład ta o śmierci i zmartwychwstaniu. Żyjemy w świecie masowej komunikacji społecznej. Każdego dnia jesteśmy zasypywani ogromną ilością informacji. Część z nich jesteśmy w stanie zapamiętać, innych nie rozumiemy, jeszcze inne przechodzą obok nas niezauważone. Kościół, wykorzystując środki społecznego przekazu, pragnie dotrzeć z Dobrą Nowiną do jak najszerszego kręgu osób. Nie wiemy, czy wszyscy oni przyjmą orędzie o zbawieniu Nie zniechęcajmy się jednak i pamiętajmy, że słowo jest jak ziarno gorczycy, raz rzucone wzrasta powoli.
Uczniowie dopiero po czasie zrozumieli to, co do nich mówił Jezus. Ale w tym momencie, kiedy Jezus zdradził im tajemnicę jego bolesnej przyszłości, oni egoistycznie pomyśleli, ale o swojej przyszłości.
Dlatego Jezus pyta ich: „O czym to rozmawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy”.
Nawet się nie zasmucili, nie przerazili. Jezus przyłapuje ich na sporach o pierwszeństwo między nimi.
Oni zwyczajnie kłócą się między sobą o to, kto z nich jest najważniejszy. Dla nich ważne jest, jakie pozycje zajmą w Jego przyszłym królestwie. Już się spierają o pierwsze miejsca. Już dzielą posady i stołki.

Ewangelista Marek, obnażając bezlitośnie słabości Apostołów, porusza dziś i nasze serca; ukazał problem, który dotyka także współczesnych ludzi. Tacy jesteśmy. Ambicję mamy we krwi.
I nie ma w tym nic złego, jeśli są to zdrowe zasady naszego rozwoju – uczymy się, kształcimy, pracujemy, rozwijamy się, awansujemy itp. Ale w momencie kiedy do głosu dochodzi pycha, kiedy ktoś chce być ważniejszy od innych, kiedy pojawiają się wygórowane ambicje – wtedy nie jest to zdrowe i właściwe.
Jezus poucza, co tak naprawdę powinno charakteryzować władzę, by była zgodna z duchem Jego Ewangelii.
Dla uzmysłowienia tego Jezus sięga po twarde słowo: Służba. Za czasów Jezusa to słowo nie było popularne – pachniało potem i krwią. Służyli niewolnicy, którzy nie mieli żadnych praw. Nie broniły ich przepisy czy ustawy,
nie chroniły ich związki zawodowe. Pięknie to ukazał Władysław Reymont, laureat nagrody Nobla, w powieści „Chłopi” /ekranizowanej i ostatnio emitowanej w telewizji/, opisując trudne i tragiczne losy parobka Kuby, który był w pełni uzależniony od swego gospodarza Boryny. Starsi zapewne pamiętają ze swego dzieciństwa, jaka była pozycja społeczna służącej czy parobka na wsi. Żadna pozycja. Najniższy status. Tak naprawdę mógł liczyć tylko na łaskę i dobre serce swego pana.
Tymczasem Jezus tym, którzy sięgają po pierwsze miejsca, a chcą pozostać Jego uczniami, każe władzę przekuć w postawę pokornej służby. I żeby nie było wątpliwości, wokół czego ta służba ma się koncentrować, Jezus stawia pośrodku dziecko i objąwszy je ramionami, mówi: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.
Dzieci są dla nas radością i nadzieją, oczkiem w głowie dla rodziców, a zwłaszcza dla dziadków.
Cieszymy się z ich obecności w naszym życiu. Każde dziecko ożywia dom i rodzinę, w którym się znajduje.
I dlatego Pan Jezus, tuląc do serca umorusanego malca, chciał ludziom dorosłym, wysoko stojącym, przypomnieć o obowiązku służenia. Dziecko jest symbolem tych najbiedniejszych, bezbronnych, najsłabszych, pozbawionych praw, zdanych na łaskę lub niełaskę innych. Każdy kto chce sprawować jakąkolwiek funkcję, władzę, ale jest chrześcijaninem i chrześcijaninem pragnie pozostać, powinien mieć świadomość odpowiedzialności swoich czynów przed Bogiem i ludźmi. Wie, że nie idzie ku własnej wygodzie i przyjemności, ale dobrowolnie bierze na siebie służbę, która postawi go całego – jego ręce, jego nogi, jego serce, jego czas – do dyspozycji innych ludzi. Święty Jan XXIII, „Papież dobroci” mówił: „Można być świętym z pastorałem w ręku, ale równie dobrze można nim zostać mając w ręku miotłę”. Głęboka prawda i tak dobitnie wyłożona. Pamiętajmy: Nie prestiż społeczny, ale przydatność naszej posługi dla drugich – to jest najważniejsze w życiu każdego człowieka. Im wyżej wstępujesz, tym większe musisz mieć serce, tym bardziej szeroko dla wszystkich otwarte ramiona, tym czujniejszą świadomość ludzkich potrzeb, tym większą gotowość poświęcenia siebie dla drugich. Jednak niektórzy nie rozumieją do końca. Dziś wiele osób ma tzw. politykę roszczeniową – mają mi to dać i zapewnić, bo mnie się to należy – i nie ważne jakim kosztem, ważne żebym z tego skorzystał /pracując w miejscowości turystycznej, widziałem taką postawę często wśród turystów/.
To działa w dwie strony – nie tylko biorę, ale sam daję z siebie. Wszyscy mamy starać się służyć innym i być dla nich użytecznymi, choćby nas to kosztowało. Wzajemna służba. Ja służę komuś – ktoś mnie. I takie jest nasze powołanie. Bo służyć to znaczy królować; a królować to znaczy służyć! – zamiennie działają te słowa.
Czasem trzeba zrozumieć drugiego człowieka, że ma trudny dzień, że jest zmęczony, że wszyscy od niego czegoś oczekują, a on jest w danym momencie sam; ale prędzej czy później Bóg da mu znak, że zrozumie, kim jest i co ma czynić. Jezus w tej służbie stawia za wzór samego siebie, mówiąc: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać życie na okup za wielu”.
Jezus nie wypowiadał słów bez pokrycia. Bo to, co głosił, dokumentował czynem, życiem. Droga służby ludziom zaprowadziła Jezusa aż na krzyż.
I jeśli my chcemy naprawdę być chrześcijanami, nie tylko z nazwy, musimy potwierdzić to życiem i służbą dla drugich. Tak, jak czynił to Jezus.
Warto też, żebyśmy wiedzieli, że przełożony, odpowiadający za daną grupę społeczną, a także każdy odpowiedzialny za swój dom, głowa rodziny, niesie często, każdego dnia potrójny krzyż:
krzyż Mojżesza – często krzyż cierpienia w samotności, podejmowania trudnych decyzji i niezrozumienia przez innych, nawet przez najbliższych;
krzyż Piotra – świadomość swoich słabości i niedoskonałości przed Bogiem, który go wybrał;
krzyż samego Jezusa – zmagania z bólem i cierpieniem, ze słabościami a także z pogardą, złością i wyszydzeniem przez innych /nie łudźmy się i nie czarujmy– nigdy nie ma tak żeby, ktoś był lubiany i akceptowany przez 100 % ludzi/.
Bo nasze życie o tyle ma sens, o ile służy drugim. Jestem wielki wtedy, jeśli umiem służyć innym. Jeśli jestem im użyteczny i potrzebny. I to powinna być wspaniała nagroda i podziękowanie, że swoim doświadczeniem, wiedzą i kompetencją pomogłem, a tak naprawdę posłużyłem drugiemu człowiekowi!
Na zakończenie tego rozważania, prośmy gorąco w naszej modlitwie:
Panie który nie przyszedłeś aby Ci służono, lecz aby służyć naucz nas postawy służenia naszym braciom i siostrom. Spraw abyśmy odkrywali w sobie na nowo to powołanie. Naucz nas, abyśmy byli otwarci i wrażliwi na potrzeby innych, ciesząc się z tego, że mogliśmy być użyteczni dla innych. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

25 Niedziela zwykła – 20 września 2015

(Mk 9,30-37)

Jezus i Jego uczniowie podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozmawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”.
Potem wziął dziecko; postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.