Homilia na Uroczystość Trójcy Świętej – 27 maja 2018

„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
Jezus przygotowuje swoich uczniów do misji głoszenia. Uczniowie mają nauczać wszystkie narody udzielając im chrztu w imię Boga Trójjedynego. Prawda o Trójcy Świętej nie jest łatwa do zrozumienia – jest to jeden z najtrudniejszych dogmatów naszej wiary. Zapewne nieraz próbowaliśmy sobie wyobrazić Trójcę Świętą i zastanawialiśmy się jak to możliwe, że Jeden Bóg jest w Trzech różnych Osobach.  Ta prawda nie umniejsza jednak wielkości i głębi Istoty Boga – dodaje prawdziwej tajemniczości Bogu w Trzech Osobach. Ludzkie dociekania na temat tej największej prawdy wiary nigdy nie oddają jej istoty. Jerzy Nowosielski napisał, że tajemnica Trójcy Świętej jest niewyczerpana, ponieważ to rzeczywistość nadprzyrodzona.
Kim zatem jest Bóg Trójjedyny?

Pierwsza Osoba Trójcy to Bóg Ojciec, który jest naszym Stworzycielem. Dokonał On powstania świata oraz człowieka, jako korony stworzeń. To Bóg wybrał naród izraelski i uczynił go narodem wybranym. To Bóg Ojciec mimo nieposłuszeństwa pierwszych ludzi dalej kocha człowieka i świat i daje mu nadzieję na zbawienie.
Druga Osoba to Jezus Chrystus Syn Boży, który przychodzi na ziemię i staje się naszym Zbawicielem. Nigdy nie zrozumiemy ogromu i szaleństwa miłości Boga. No bo jak można zrozumieć prawdę, że Bóg staje się człowiekiem?! Choć jesteśmy głęboko przeświadczeni o godności ludzkiej, to jednak zdajemy sobie sprawę, że Bóg, który staje się człowiekiem, uniża samego siebie, aby dokonać naszego usprawiedliwienia na krzyżu.
Trzecia Osoba to Duch Święty który jest Pocieszycielem. To On umacnia Apostołów w Wieczerniku w odważnej misji głoszenia i ewangelizowania narodów. Duch Święty staje się prawdziwą energią, działającą w Kościele. Bez źródła zasilania każde urządzenie: laptop, telefon komórkowy, radio, telewizor, aparat cyfrowy, lodówka, pralka –stają się bezużyteczne. Dopiero prąd elektryczny, energia z zewnątrz, ożywia go i staje się użyteczny.  Takie jest działanie Ducha Świętego: zasilanie Bożą energią Kościoła i każdego z nas.  W momencie Zesłania Ducha Świętego rozpoczynają się prawdziwe dzieje Kościoła – to On jest motorem napędowym Chrystusowej Owczarni.
Symbol Trynitarny Trójcy Św.  jest znakiem prawdziwej jedności, równości i miłości:
Ojca Syna i Ducha. Dlatego – jak mówią słowa prefacji – wyznając prawdziwe i wiekuiste Bóstwo wielbimy odrębność Osób, Jedność w istocie i równość w majestacie.
Prawdziwą Istotę Trójcy Świętej oddaje myśl zapisana przez anonima: „Bóg Ojciec jest źródłem, Jezus jest rzeką, która wypływa z tego źródła, a Duch Święty jest prądem tej rzeki.”
Dziękujmy Bogu za dar niepojęty, którego nie jest w stanie zgłębić żaden ludzki rozum:
Boże Trójjedyny dziękujemy Ci za dar twojej Obecności. Dziękujemy Ojcu Stworzycielowi, który z miłości stworzył świat, dziękujemy Synowi Bożemu Zbawicielowi, który świat odkupił, dziękujemy Duchowi Świętemu Pocieszycielowi, który umacnia i ożywia Kościół. Dziękujemy Trójcy Świętej, która obdarza nas darem miłości, jedności i pokoju.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

Homilia na Zmartwychwstanie Pańskie – 1 kwietnia 2018

„Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”.

Świat nie był przygotowany na Jezusowe Zmartwychwstanie. Nie było tak łatwo zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło tej nocy. I nagle Noc Paschy stała się Wielką Nocą.
Karol Wojtyła zapisał w Wigilię Wielkanocną 1966 roku:
Jest taka Noc, gdy czuwając przy Twoim grobie, najbardziej jesteśmy Kościołem –
Jest to noc walki, jaką toczy w nas rozpacz z nadzieją: Ta walka wciąż się nakłada na wszystkie walki dziejów, Tysiąc lat jest jak jedna Noc: Noc czuwania przy Twoim grobie”.
Chrystusa nie zdołał przygnieść najcięższy kamień, nie zdołały upilnować najczujniejsze straże. Dokonał się największy Cud, zrealizowany przez Jezusa.  Pusty grób, poskładane chusty są niemym świadkiem tajemnicy Zmartwychwstania! „Dotąd bowiem nie rozumieli Pisma, że On ma powstać z martwych”.
Pochyleni nad tajemnicą Wieczernika, męki, śmierci i złożenia w grobie Jezusa przez trzy kolejne dni wchodziliśmy uroczyście do tej świątyni, aby w czasie nabożeństw Triduum Paschalnego i Adoracji Najśw. Sakramentu w Ciemnicy i Bożym Grobie, aby nabrać prawdziwego doświadczenia wiary.  Przenikało nas ciepło i pokój tego miejsca. Można było wejść i zanurzyć się w tej ciszy. I można było naprawdę duchowo odpocząć.
Dziś nakarmieni ciszą i pokojem wychodzimy z tej świątyni z Chrystusem Zmartwychwstałym uobecnionym w Najśw. Sakramencie niesionym w procesji, aby jak Maria Magdalena, Piotr, Jan i uczniowie podzielić się z całym otaczającym nas światem: Chrystus rzeczywiście. Zmartwychwstał!
W Jezusowym Zmartwychwstaniu została wyrażona cala ważna dla nas prawda:
Bóg jest Panem i Pełnią Życia, On po prostu jest ŻYCIEM.
Jakże zrozumiale dziś brzmią jego słowa: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie”.
W dobie nieposzanowania ludzkiego życia, myśli o skróceniu tego życia Bóg chce nam dzisiaj pokazać i udowodnić, że Życie to coś niewyobrażalnego, nieograniczonego, pięknego – PRAWDZIWE ŻYCIE TO ON SAM! Wielkanoc jest zaproszeniem, aby nie tylko posłuchać Jezusa i Jego uczniów opowiadających o tym, co się stało, ale aby doświadczyć we własnym życiu tego światła, tej nadziei i tej radości, których źródłem może być tylko Zmartwychwstały Pan. Ilekroć w moim życiu światło zwycięża nad ciemnością, dokonuje się cud Zmartwychwstania. Gdy powraca życie i nadzieja, choć wydawało się, że wszystko stracone, dokonuje się cud Zmartwychwstania. Jeśli radość wypiera z serca smutek, a pokój zastępuje niepewność i lęk, dokonuje się cud Zmartwychwstania. Brytyjski powieściopisarz, Lewis Carroll, twórca m.in. „Alicji w krainie czarów”, tak pisze: „Tylko to wszystko, co robimy dla innych, jest tym, co naprawdę warto robić.” Jezus, który umarł na krzyżu i zmartwychwstał – uczynił to z myślą o każdym z nas. I jest to kolejny raz pokazanie nam, że sensem życia ludzkiego jest nasza troska, poświęcenie, ofiarność i otwartość dla innych. Przyszło nam żyć w czasach, w których chce się nam ludziom wierzącym wmówić, że niepotrzebny jest kościół, niepotrzebny wiara, przykazania. kiedy dokonują się niespotykane dotąd publiczne ataki na Krzyż, na Biblię, na Kościół.
Dlatego Św. Paweł przypomniał, kto ma być tym fundamentem w budowaniu prawdziwej wspólnoty Kościoła, podkreślając dobitnie: „Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus – Zmartwychwstały Pan!”
Wielkanocne ukazuje nam jeszcze jeden ważny obraz: Tak jak wiosna zaczyna budzić się do życia, topnieją śniegi i lody, zakwitają łąki, tak chrześcijanie mają się stawać prawdziwą wiosną Chrystusowego Kościoła przez świadectwo wiary, ewangelizację oraz autentyczne życie.

Panie Jezu Chryste, Ty przez swoje chwalebne Zmartwychwstanie przemieniłeś smutek uczniów
w radość wieczną, udziel także mnie tej łaski, bym się stał Twoim prawdziwym świadkiem.

Homilia na Boże Narodzenie 2017

„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele”.

Prorok Izajasz zapowiada przyjście Zbawiciela, które narodziny sprawią, że nad krainą ciemności zabłyśnie na nowo prawdziwe światło 4000 lat ludzie z tęsknotą wyczekiwali na ten moment, aby w naszą codzienność i doczesność weszła z mocą Boża wieczność.
Nie był to jednak łatwy moment rozpoznania. Jezus narodził się w ubogiej stajence: „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”.
Maryja urodziła małego Jezusa w trudnych, ekstremalnych warunkach. Boże Narodzenie to nie jest jakaś przenośnia, bajka, legenda, haggada – to prawda objawiona nam przez Boga. Jezus – choć był Synem Bożym, to jak każde dziecko na ziemi miał matkę i ojca, prawdziwie począł się i narodził. „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy”.
Nadszedł wreszcie ten czas, gdy Słowo Stwórcy przyoblekło się w stworzenie i zamieszkało pośród nas, słabych ludzi. Bóg zawstydza nas kolejny swoją wiernością, miłością i przywiązaniem – przychodzi do nas, bo nas kocha, bo mu na każdym człowieku zależy.
Narodzenie Jezusa w Betlejem, choć dokonało się w ubogiej stajni, to jest czymś tak doniosłym. Bóg okazał się dużo bardziej hojny, niż zdolni byli to zrozumieć strzegący swoich trzód i obudzeni w nocy pasterze, którzy jednak postanowili: „Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu”. Nie tylko poszli, znaleźli dziecię, ale uwierzyli w narodziny Mesjasza i zaczęli rozgłaszać prawdę wszystkim, których spotkali na swojej drodze. Radość z Narodzenia Jezusa stała się udziałem całego świata, który otrzymał w darze zbawienie.

Bóg prawdziwie stał się oczekiwanym Emmanuelem – Bogiem z nami. Skoro On jest z nami, to znaczy, że na drodze życia nie jesteśmy już sami. I to jest ta nadzieja, która powinna towarzyszyć wszystkim ludziom wątpiącym, rozgoryczonym i pozbawionym sensu życia.
To jest właśnie ta radosna Dobra Nowina, którą wraz z narodzinami przynosi nam Jezus.
Papież Franciszek napisał na Twitterze: Nasza radość wypływa z pewności, że Pan jest blisko ze swoją czułością, swoim miłosierdziem, przebaczeniem i miłością”.
Dziś bierzemy do ręki opłatek, który symbolizuje Jezusa – i dzieląc się nim składamy sobie życzenia. Śpiewamy w piosence wigilijnej: „Choć tyle żalu w nas, i nieuśpionych fal. Przekażmy sobie znak pokoju, przekażmy sobie znak”.
Bo właśnie  ta  błogosławiona Noc, niepodobna do innych nocy wzywa nas do przebaczenia, pokoju i prawdziwego chrześcijańskiego pojednania – a symbolem jest ta drobina chleba.
Bł. Ks. Jerzy Popiełuszko powiedział kiedyś w homilii na Boże Narodzenie: „Jeżeli chcemy przeżywać prawdziwą radość świąt Bożego Narodzenia, to pozwólmy Bogu narodzić się w naszej duszy”.
Prośmy o łaskę narodzin Jezusa w każdym z nas, abyśmy zrozumieli na czym polega prawdziwa, pełna ofiary i poświęcenia miłość Boga do człowieka.
Panie Jezu narodzony w Betlejem, Zbawicielu, który obdarzasz nas życiem, otwórz nasze serca, abyśmy doświadczyli Twojej Zbawczej Miłości i potrafili o niej świadczyć i dzielić się jak chlebem z tymi, którzy jej nie rozpoznali. Amen.

Homilia na IV Niedzielę Adwentu – 24 grudnia 2017

 „Bądź pozdrowiona, pełna łaski. Pan z Tobą”.
Słowa powitania Archanioła Gabriela skierowane do Maryi powinny stać się naszym udziałem. Dziś także będziemy witać się z naszymi krewnymi, których może dawno już nie widzieliśmy, a z którymi spotkamy się przy wigilijnej wieczerzy.
Anioł Gabriel przychodzi z konkretną misją – Maryja ma zostać Matką Syna Bożego: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus”. Bóg jest dżentelmenem – nie narzuca jej swojej woli – czeka na jej decyzję. Szanuje to że jest zmieszana, zaskoczona i pełna obaw. Dlatego Archanioł Gabriel cierpliwie jej wyjaśnia: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Maryja uspokojona przez Bożego posłańca wyraża swoją gotowość do pełnienia woli Bożej.
„<<Oto ja Służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego Słowa>>”.

Postawa Maryi jest postawą zaufania i zawierzenia Bogu. Kiedy Bóg postanowił, to trzeba umieć przyjąć i zaakceptować jego wolę. My lubimy dyskutować i pytać: a dlaczego tak, a czemu nie inaczej – lubimy drążyć, szukać dziury w całym, nie lubimy, jak coś nie jest po naszej myśli. Maryja uczy nas, że z wolą Bożą się nie dyskutuje i nie polemizuje, wolę Bożą się przyjmuje i akceptuje! Skoro tak, to znaczy, że ma być tak i tyle, bo ktoś Mądrzejszy nad nami to zaplanował. W momencie, gdy Maryja zaufała Bogu, stała się zupełnie spokojna i radosna.
Często te nasze ludzkie plany na święta i niezadowolenia z czegoś, bo nie tak planowaliśmy;są powodem nerwowości, sprzeczek i kłótni. Spróbujmy nauczyć się tej postawy – zaufać w ciemno, będzie dobrze. Przecież najważniejsze jest to że spotykamy się w rodzinie i świętujemy w te noc Narodziny Zbawiciela. Nawet na Wigilię jest zawieszenie broni w miejscach, gdzie trwają konflikty zbrojne; nawet na wigilię zwierzęta mogą przemówić ludzkim głosem – to czy tym bardziej i my nie powinniśmy we wzajemnym pokoju i poszanowaniu, bez wypominania, bez złośliwości i utarczek słownych przeżywać ten błogosławiony czas?! A ci, którzy wiecznie są niezadowoleni i przez cały rok mają skwaszoną minę, jakby każdego dnia na śniadanie jedli cytrynę, niech wreszcie się uśmiechną, bo naprawdę dziś jest wielki i radosny dzień.
Niech nam się udzieli radość i pokój Maryi i stanie się naszą radością i naszym pokojem.
Tradycja przypomina, że gospodarz przed wigilią wychodził, spoglądał swoim gospodarskim okiem na swój dobytek, szedł do zwierząt i dzielił się z nimi opłatkiem, a następnie wracał do domu, gdzie przewodniczył modlitwom, dzielił się opłatkiem i wraz z rodziną świętował Wigilię. To nie tylko tradycja i symbol – to ma być znak, że tej nocy wszystkie stworzenia Boże: przyroda, zwierzęta i ludzie świętują we wzajemnym poszanowaniu i pokoju noc narodzin Bożej Dzieciny. Niech nikt i nic nie zamąci tej radosnej atmosfery świętowania Bożego Narodzenia.
Kończy się czas oczekiwania adwentowego i nastaje czas wypełnienia obietnic zbawienia dla całego świata. Zbawiciel jest już blisko, stoi u naszych drzwi. Otwórzmy Mu nasze serca i zaprośmy do naszego życia, aby przemieniał nas od środka swoją obecnością.

Panie, Ty jesteś naszą radością. Przyjdź, prosimy i zamieszkaj w nas tak, jak zamieszkałeś w Twojej Matce. Niech zbawienie, którym jesteś Ty sam, stanie się w pełni naszym udziałem. Amen.

Homilia na III Niedzielę Adwentu – 17 grudnia 2017

„Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: <<Kto ty jesteś?>>, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: <<Ja nie jestem Mesjaszem>>”.

Przykład Jana Chrzciciela uczy nas, jak ważne jest to, aby jawnie ukazywać prawdę o sobie samym.
Często chcemy uchodzić za kogoś, kim nie jesteśmy. Wydaje nam się, że możemy w ten sposób coś zyskać lub najzwyczajniej poczuć się lepiej, jak ktoś ważniejszy czy piękniejszy.
Świadczy o tym napis na witrynie jednego ze sklepów amerykańskich: „Jeśli pragniesz wyglądać jak największe gwiazdy i celebryci, przyjdź do nas, a sprawimy, że poczujesz się szczęśliwym!”
Nie jest to jednak droga, która wnosi dobro w nasze życie. Jeśli na tym budujemy swój wizerunek, to wcześniej czy później czeka nas porażka. A przecież stary, dobry „Perfect” śpiewał w piosence:
„Chcemy być sobą jeszcze, chcemy być sobą wreszcie!”
Przypominają się słowa z Triduum o Św. Józefie Kalasancjuszu, który mówił, że wychowawca w relacji z wychowankiem powinien być: cierpliwy, konsekwentny i zawsze być sobą, aby był skuteczny, przejrzysty i autentyczny. Powinniśmy poznawać prawdę o sobie, o tym, kim jesteśmy i w jakim miejscu naszego życia się znajdujemy, a wtedy będziemy wiarygodni dla innych.
 „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?

Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”.

Jan Chrzciciel zapytany o tożsamość nazwał siebie tylko GŁOSEM. Zadaniem głosu jest umożliwić słowu dotarcie do adresata. Głos brzmi tylko kilka sekund i milknie, ale słowo pozostaje i dochodzi do zamierzonego celu. Jan Chrzciciel był głosem innym od tych, które na co dzień otaczają człowieka. Głosem, który brzmiał i grzmiał ze względu na Jezusa Chrystusa.
Jan Chrzciciel jako głos Boga, wzywał do prostowania dróg pańskich poprzez własną pokorę.
On nie skupiał uwagi na sobie, nie był celebrytą, który musi zabłysnąć przed kamerami na tzw. ściance medialnej – bo ma swoje wymarzone 5 minut! Po wypełnieniu swojej roli potrafił w pewnym momencie zniknąć. To jest dla nas kolejna wskazówka, że człowiek wiary, to ktoś, kto sobą nie zasłania przesłania Bożego, nie skupia na sobie uwagi, nie oczekuje pochwał, nie narzuca się nachalnie, ale nieustannie robi miejsce dla Boga. Ten głos wołającego na pustyni: prostujcie drogi dla Pana, tak na prawdę nie robi dziś na wielu ludziach wrażenia. Za dużo dzisiaj stykamy się z różnymi głosami: w gazetach, radio, telewizji, itd.
Żyjemy – jak napisał młody poeta w wierszu – w tzw. „potoku słów”
Potok słów, na ulicy,
Wylewający się z telewizyjnego worka
Niczym lawina spływająca z gór na równinę…
Słowa nic nie znaczące, jak czek bez pokrycia…
Gadanina bez sensu…
Ciągle tylko słowa, słowa, słowa…
Już teraz wiem, dlaczego milczenie jest zlotem…
Żyjemy w czasach, gdzie ludzie bardziej lubią mówić, niż słuchać! Brak właściwej reakcji na słowo spowodował, że nie potrafimy odróżnić rangi słów, nie reagujemy na słowa ważne, takie jak np. Słowo Boże. Głosu Boga nie można zlekceważyć.

Tak jak kiedyś Bóg przemówił do ludzi przez Jana Chrzciciela, tak autentyczne staje się przesłanie tych słów dla nas dzisiaj. Adwent to szczególny czas uwrażliwienia na Jego głos, trzeba go nie tylko słyszeć, ale także nadsłuchiwać, z której strony i od jakiej osoby do mnie dociera. Głos Boga dochodzi do nas z czytanych stron Pisma św., które częściej, w tym okresie Adwentu, powinniśmy brać do ręki. Czy jesteś gotowy przyjąć w czasie tego Adwentu niepokojący głos proroka, który nadal upomina nas, żebyśmy prostowali drogi dla Chrystusa?

Jan Chrzciciel uczy nas, że można tego dokonać. Niech radość z tego, że czas Adwentu się przepołowił
i przyjście Pana jest bliskie, uwrażliwi nas na przyjęcie Prawdy objawionej o Bogu, sercem oczyszczonym w sakramencie pojednania, aby Boże Słowo narodziło się w każdym z nas.

Panie Jezu, ty jesteś Drogą, Prawdą i Życiem, Ty jesteś naszym światłem w tunelu ciemności grzechu. Obdarz nas łaską stawania w prawdzie o sobie samym, abyśmy narodzili się dla Ciebie. Amen.

Homilia Na Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata – 26 listopada 2017

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”.

Syn Człowieczy , któremu wszystko jest poddane, porównując siebie do Pasterza, który dba o każdego człowieka. Wzywa nas, abyśmy troszczyli się o innych, często słabszych, ubogich i opuszczonych. Ponieważ nasz Mistrz Jezus Chrystus jest w potrzebujących. Król, który oddziela owce od kozłów, dokonuje swoistego osądu nad wszystkimi narodami. Ze zgromadzonymi po swej prawej i lewej stronie prowadzi dialog, a najważniejszym tematem są uczynki miłosierdzia.
„Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźmijcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata/…/ Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom”. On nie tyle osądza, co pokazuje wyraźnie, że aby osiągnąć niebo, trzeba zapracować na nie własną miłością…Wszystko, co czynimy, o tyle ma wartość, o ile w miłości ma swój początek. Dlatego istotne jest, kto lub co króluje w moim sercu…
Jeśli jest to Jezus Chrystus Król Wszechświata, wtedy daję siebie najbliższym i na tym nie poprzestaję. Miłość bowiem rodzi miłość, zataczając coraz szersze kręgi.
Z Chrystusem Królem wywyższonym we własnym sercu nauczymy się kochać i budować wartościowe relacje; nie poddamy się nowym zagrożeniom, bo otaczający świat stanie się o wiele ciekawszy i piękniejszy niż wirtualna samotność.
Pochłania nas świat telewizji, mediów, komputerów, co sprawia, że wielu ludzi funkcjonuje bardziej w świecie wirtualnym niż w rzeczywistym. Te nowe, pozornie nieszkodliwe zagrożenia, często doprowadzają do kryzysu, a nawet rozpadu małżeństwa i rodziny. Żyjąc pod jednym dachem, tworzymy w czterech ścianach azyl własnego pokoju, zawieramy „wirtualne przyjaźnie” z ludźmi, których może nawet nie znamy, które nie stawiają wymagań i niczego od nas nie oczekują. Potrafimy w komputerze lajkować – czyli akceptować czyjąś wypowiedź, zdjęcie, komentarz, potrafimy hejtować, czyli odrzucić kogoś  lub potępić. Oglądamy programy telewizyjne i talk showy, gdzie często trzeba kogoś wyeliminować, odrzucić –  wypowiadając nie zawsze szczere: tak mi przykro… zagłuszając wyrzuty sumienia, gdyż to ja wyeliminowałem…nie zauważając, że może staję się dwulicowy… obłudny…
Nawet nie wiemy i nie zdajemy sobie sprawy, kiedy i w jakim momencie stajemy się sędziami – oceniamy innych, nie zawsze obiektywnie – nie znając ich sytuacji życiowej, warunków.
Na ekranach kin pojawił się film – adaptacja książki, która stała się światowym bestsellerem bo wydano już ponad 20 mln egzemplarzy; pt.: „CHATA”. Główny bohater filmu, MacKenzie staje przed piękną kobietą o imieniu Mądrość, która każe mu zasiąść na fotelu i dokonać wyboru – które z jego dzieci ma pójść do piekła, a które do nieba. On oszołomiony mówi wyraźnie, że się nie da – bo kocha oboje i mimo, że go ranią, to pragnie ich szczęścia. Mądrość odpowiada: „Już osądziłeś Boga za śmierć swojej najmłodszej córki, a teraz widzisz, że Bóg, który jest ojcem i kocha jednakowo swoje dzieci, nie chce ich potępienia, pragnie jednakowo ich szczęścia”.
A przecież dzieci tak często ranią i zasmucają swoich rodziców i odwracają się od nich, to jednak rodzice kochają je dalej, choć przeżywają smutek i ból. I taki jest nasz Bóg – Ojciec, który jest z natury miłością i nie może nie kochać.
Margaret Mitchell
napisała:Dla ludzi najszczęśliwsze są dni, kiedy rodzą się dzieci!”.
Dla Boga, który jest Ojcem i Pełnią Odwiecznej Miłości, najszczęśliwsze są te dni, kiedy jego dzieci rodzą się dla nieba i żyją wiecznie. Dziś jawi się jedno zasadnicze pytanie, na które mamy jako chrześcijanie dać odpowiedź: kto lub co króluje naprawdę w moim sercu?!
Prośmy Chrystusa Króla abyśmy potrafili przez czyny miłości dostąpić narodzin dla nieba radości wiecznej:
Panie Jezu, spraw, aby doświadczył pełnej miłości w napotkanym człowieku. Daj mi serce gotowe do spełniania uczynków miłosierdzia wobec ludzi, abym w Nich zobaczył Ciebie i razem z Tobą królował na wieki. Amen.

Homilia na XXXIII Niedzielę zwykłą – 19 listopada 2017

„Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek.
Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał”.

Przypowieść o talentach ukazuje postawę pana, który jak Bóg obdarowuje swoje sługi talentami. Pan nie jest zachłanny, chce jednak sprawdzić uczciwość oraz zaradność swoich służących. Kiedy pan powrócił, postanowił rozliczyć się z nimi. „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Dwóch pierwszych pomnożyło swoje talenty i dlatego w nagrodę usłyszeli słowa pochwały: „Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana”. Czego nas uczy dzisiejsza Ewangelia?!

Słysząc przypowieść o talentach zwykle zwracamy naszą uwagę na sprawę pomnażania i wzrostu naszych zdolności i umiejętności. Pomnażając talenty budujemy naszą przyszłość, nasze życie, nasz dom. W świetle dzisiejszej Ewangelii zwróćmy uwagę na coś zupełnie innego – na potrzebę czujnej troski o innych. Talenty w tej przypowieści symbolizują nasze codzienne dobre uczynki lub dary otrzymane od Boga. Jako jego wierni słudzy powinniśmy ją powiększać, czyli miłować naszych bliźnich. Dziś tak często widok człowieka żebrzącego często „wytrąca nas z równowagi”. Czy naprawdę jest biedny, a może tylko udaje? Nie dam się nabrać! To prawda, że nie brakuje dziś oszustów i naciągaczy – ale ilu jest naprawdę ludzi biednych i potrzebujących, którzy czasami wstydzą się poprosić o pomoc. Jak ich odnaleźć, jak do nich dotrzeć?! Jesteśmy wyposażeni przez Pana Boga w rozmaite talenty i temperamenty, różnorodną wrażliwość i dlatego sami mamy podjąć decyzję, co należy zrobić. Mogą to być pieniądze, jakaś konkretna pomoc, okazana życzliwość, poświęcony czas i rozmowa… To od nas zależy. Ważne, żebyśmy nie przeszli obojętnie obok ludzi, którzy naprawdę są w potrzebie. Oby nas nie zjadała powszechnie wkradająca się znieczulica.

Człowiek jest do tego stopnia zajęty samokształceniem, karierą zawodową, tak pochłonięty własnymi sprawami, że nie ma czasu na zainteresowanie się bliźnim. Tak łatwo się usprawiedliwić – niech tym człowiekiem zajmie się: Caritas, GOPS, hospicjum, parafia, gmina, ja nic nie mogę zrobić. A przecież wydarzenia z naszej parafii pokazują, że można pomóc bezinteresownie drugiemu człowiekowi… /ks. prałat , Wigilia, opieka chorych/.

Jezus mówi do Apostołów: „Wy dajcie im jeść!” – ale czy i te słowa nie odnoszą się także do nas?! „Szczęśliwy człowiek, który służy Panu i chodzi jego drogami”. Pan Bóg powołał nas do służenia sobie nawzajem. Służba bliźniemu, to służba Bogu. Największym darem, który możemy ofiarować bliźnim, jest miłość. Każdy ją w sobie ma. Trzeba odkryć, że tej miłości mamy w sobie bardzo dużo. O tym mówi Jezus
w dzisiejszej Ewangelii mówi: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak, że nadmiar mieć będzie”.

Papież Franciszek ogłosił w XXXIII Niedzielę Zwykłą Światowy Dzień Ubogich. Papież napisał bardzo piękne uzasadnienie w Liście Apostolskim „Misericordia et Misera”: „Będzie to najbardziej godne przygotowanie do przeżycia Uroczystości Naszego Pana Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, który utożsamiał się z maluczkimi i ubogimi, a osądzi nas z uczynków miłosierdzia. Ten dzień będzie również autentyczną formą Nowej Ewangelizacji, przy pomocy której trzeba odnowić oblicze Kościoła w jego odwiecznym dziele nawrócenia duszpasterskiego, aby być świadkiem miłosierdzia”.

Spoglądają na nas miłosierne oczy Najświętszej Matki Boga – Matki Bożej Fatimskiej. Ona jest pierwszą, która toruje nam drogę w dawaniu świadectwa miłości. Matka Miłosierdzia gromadzi wszystkich pod osłoną swego płaszcza, jak często przedstawiała Ją sztuka. Ufamy Jej macierzyńskiej pomocy i idziemy za Jej odwieczną wskazówką, by patrzeć na Jezusa, który jest promiennym obliczem Bożego miłosierdzia.

Panie Jezu spraw, abym pragnął pełnić Twoją wolę, abym przez swoją miłość do drugiego człowieka rozwijał swoje talenty i predyspozycje takie jak: wrażliwość, pomoc, otwartość i miłosierdzie. Chcę dołączyć do Ciebie w budowaniu na ziemi Twojego Królestwa. Miłości, sprawiedliwości i pokoju. Amen.

Homilia na XXXII Niedzielę zwykłą – 12 listopada 2017

„Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny”.

Dzisiejsza Liturgia Słowa podkreśla tzw. Pochwałę Mądrości. Najpierw autor Księgi Mądrości pisze wyraźnie, że prawdziwa „mądrość jest wspaniała i niewiędnąca: ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują, i ci ją znajdą, którzy jej szukają, uprzedza bowiem tych, co jej pragną, wpierw dając się im poznać”.
Wielu ludzi szuka sposobów na to, aby posiąść życiową mądrość, a przy tym stać się nie tylko ludźmi mądrymi, ale i wpływowymi. Wszechstronne studia, kursy coachingowe, opieka prywatnych mentorów. Wszystko po to, by osiągnąć bliżej nieokreślony i subiektywny poziom „szczęścia i zadowolenia z życia”. Czy jednak kolejna linijka w życiorysie zawodowym /tzw. CV bez zarzutu/ wystarczy, by zostać przyjętym do …… Królestwa Niebieskiego?!
„Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych”. W dzisiejszej Ewangelii mówiącej o pannach rozsądnych i nierozsądnych ukryta jest tajemnica prawdziwej mądrości. W oryginale greckim tego tekstu pierwsze pięć panien nazywa się rozumnymi, zaś pozostałe po prostu… głupimi. Przypowieść uczy, że prawdziwa mądrość to bycie przewidującym, czuwającym, dbającym także o sprawy z pozoru oczywiste. Ojcowie  Kościoła mówili, że ewangeliczna lampa to wiara, oliwa natomiast to dobre uczynki. Bez dobrych uczynków, jak bez oliwy, wiara, czyli lampa, gaśnie i staje się martwa. Dla panien głupich w momencie, gdy przybywa Oblubieniec, to oliwa jest najważniejsza. W środku nocy próbują ją zdobyć. Naprawić swoje zaniedbanie, licząc na jakieś znajomości u pogrążonych we śnie sprzedawców. Zapomniały, że powitanie Oblubieńca, nawet z pogaszonymi lampami, jest najważniejsze. Tymczasem nie miały okazji Go ujrzeć i nie zostały zaproszone na ucztę.
Po prostu się tam nie dostały, bo drzwi zamknięto!
Wielki filozof i myśliciel grecki – Sokrates napisał: „Cóż komu z tego, że zjadł wszystkie rozumy, jeżeli nie posiada własnego?!” Czasami wydaje się nam, że swoją bystrością, sprytem, kombinowaniem, zaradnością, jesteśmy w stanie wszystkich zakasować, przechytrzyć. Nawet jeśli ci się to uda w relacjach z ludźmi, nawet jeśli oszukasz mamę, tatę, współmałżonka, dzieci, księdza – pamiętaj, że Pana Boga nie oszukasz – i to jest największy wstyd, kiedy przed Nim możemy się po prostu wygłupić. Bo kiedy nadejdzie Sąd Ostateczny, Bóg oddzieli ludzi przygotowanych na Jego przyjście od tych, którzy to przygotowanie zaniedbali. Warto pomyśleć, jak wygląda nasza gotowość na spotkanie z Panem Jezusem?!
Czy przypadkiem nie przypominamy tych dziesięciu panien? Każdy z nas ma czasami więcej, a czasami mniej światła. Czasami tkwimy w mroku, a czasami w światłości. Bardzo ważny jest decydujący moment w Ewangelii, kiedy panny po przebudzeniu mają stanąć przed panem młodym. Do niego należy decyzja, czy wpuści je na wesele. Jakże to przedziwna i zarazem przykra sytuacja. Pan młody – a w jego osobie ukrywa się sam Jezus – mówi do panien głupich: Zaprawdę powiadam wam, nie znam was!” Jak to możliwe, żeby nasz Stwórca i Zbawiciel ich nie rozpoznał? Zapamiętajmy, że naszym najważniejszym zadaniem jest uczynić wszystko, aby dać się rozpoznać Jezusowi. Pewnego dnia, gdy Bóg będzie otwierał nam bramy nieba, będzie to dla nas moment decydujący.
Czy powie wtedy do nas, że poznaje naszą twarz, twarz, którą stworzył? Trzeba zatem troszczyć się o to światło, które mamy, abyśmy dzięki niemu zostali rozpoznani i wpuszczeni na ucztę w Królestwie Niebieskim. Bądźmy świadomymi, odpowiedzialnymi i roztropnymi chrześcijanami, którzy trwają w świetle Jezusowej miłości. Pamiętajmy, że w świetle lampy naprawdę lepiej widać!
Panie Jezu, Ty chcesz przyjrzeć mi się z bliska, ujrzeć moją twarz, a ja tak często trwam w ciemności grzechu. Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą. Wyrzekam się wszelkiej ciemności. Amen.

Homilia na Dzień Zaduszny – 2 listopada 2017

W Dzień Zaduszny Kościół poleca Bożej dobroci, Bożej miłości i Bożemu przebaczeniu tych, co odeszli: Bóg niegdyś obmył ich wodą chrztu, teraz może ich obmyć łaską przebaczenia.
Po Uroczystości Wszystkich Świętych, przeżywaliśmy wczoraj w Kościele, przychodzi dzień 2 listopada – dzień zadumy, refleksji i pochylania się nad Wszystkimi Wiernymi Zmarłymi, którzy odeszli z tego świata, a których dusze nie zaznały jeszcze spokoju, bo przeżywają czas próby i oczekiwania na wejście do nieba – czyli czyściec.
Dzień modlitwy za zmarłych jest dla wielu dniem pytań zasadniczych: dlaczego umieramy, dlaczego ciało nasze rozsypuje się w proch, dlaczego musimy przeżywać ból rozstania z bliskimi? Kto może nam zapewnić nieśmiertelność, kto powie nam, jak wygląda życie przyszłe, kto może pocieszyć w czasie smutku? Przyjęliśmy słowa Chrystusa i znamy odpowiedzi. Wierzymy temu, co mówią natchnione księgi Pisma św. Wiele zaś znalezionych odpowiedzi możemy sprowadzić do jednej: śmierć można zrozumieć tylko w świetle śmierci i zmartwychwstania Chrystusa Pana. W dniu śmierci Jezusa na krzyżu, słońce się zaćmiło i zapanowała ciemność, ale zasłona, która się rozdarła, obnażyła fakt, że ciemność jest jeszcze głębsza, niż nam się wydawało, bo za zasłoną była pustka. Co to znaczy? Ten symboliczny opis z dzisiejszej Ewangelii oznacza fakt, że Jedynym Światłem i Słońcem naszego życia jest Jezus Chrystus. Jeśliby się okazało, że Jezus po trzech dniach nie zmartwychwstanie, to człowiek pogrążyłby się w beznadziejności śmierci, nie miałby znikąd pomocy i nadziei. Dlatego jedynie tym, co może nas uratować, jest Jego zmartwychwstanie. To dzięki zmartwychwstaniu nasza wiara ma sens. Wierzymy, że tak jak nasz Mistrz, my również zmartwychwstaniemy na końcu świata do nowego życia!
Sprawując Eucharystię, Kościół nie zaprzestaje wstawiać się za naszymi braćmi i siostrami, którzy zasnęli z nadzieją zmartwychwstania. Modli się za zmarłych, których wiarę znał jedynie Bóg i za wszystkich, którzy zeszli z tego świata. Dziś te słowa nabierają szczególnego znaczenia. Niech w nas umacniają nadzieję słowa dzisiejszej liturgii: „Albowiem życie Twoich wiernych Panie, zmienia się, ale nie kończy”.
Dziś naszą modlitwą, przyjętą Komunią Św., nawiedzinami cmentarza, kiedy staniemy nad grobami krewnych, bliskich, znajomych, możemy pomóc tym wszystkim duszom, które przeżywają jeszcze czyściec, aby Bóg skrócił im te kary i wprowadził je do wiecznej radości.
Ale pamiętajmy również o tym, że jest to także dzień refleksji nad naszym życiem i przemijaniem.
Znany włoski artysta okresu odrodzenia – Leonardo da Vinci napisał: „Jak dzień dobrze przeżyty daje dobry sen, tak życie dobrze spędzone daje dobrą śmierć”.
Niech te słowa staną się mottem naszego życia i mobilizują nas do godziwego przeżywania tego czasu spędzonego tu na ziemi. Módlmy się o łaskę dobrej śmierci dla każdego z nas i o łaskę dobrego przygotowania do spotkania z Bogiem w wieczności.
Panie, Twoje Zmartwychwstanie nadaje sens i istotę naszego życia na ziemi, choć to w niebie będzie zupełnie inne. Panie, daj mi patrzeć na świat przez pryzmat Twojego i mojego zmartwychwstania. Amen.

Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych – 1 listopada 2017

„Błogosławieni, czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą!”

Dzisiejsza Ewangelia uświadamia nam, co naprawdę jest podstawą naszej wiecznej radości i szczęśliwości. Według naszego Mistrza – Jezusa Chrystusa błogosławionymi czyli szczęśliwymi mają prawo nazywać się ci, którzy za życia na ziemi nie zawsze doznawali radości, rozkoszy i przyjemności, ale w swojej gorliwości, wierności i wytrwałości osiągnęli prawdziwe szczęście – przez to że byli wierni Bogu, Jego przykazaniom i przez całe życie starali się jak najlepiej zachowywać zasady chrześcijańskiego życia i postępowania. To o nich mówi św. Jan w Apokalipsie,  że jest to tajemnicza „rzesza 144 tysięcy opieczętowanych, którzy wybielili swe szaty we Krwi Baranka”.
Choć jeszcze przed nami droga do świętości i „choć jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy”, to według słów z II czytania, zawartych w Liście św. Jana: „ będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest”, bo każdy, „kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty”.
Prymas Tysiąclecia, Stefan Kardynał Wyszyński mówił, że: „Ewangeliczne Osiem Błogosławieństw  Jezusa to program dla wszystkich wierzących na XXI wiek”.
W dzisiejszą uroczystość grozi nam zagubienie istoty świętowania ze względu na wielość i bogactwo tradycji. Pośród grobów, zniczy, medialnych wezwań do zadumy, wyciszenia, Kościół tego dnia bije w wielki dzwon, abyśmy usłyszeli potężne wezwanie do świętości. I to powołanie jest dziś najważniejsze!
Pięknie jest stanąć nad grobami najbliższych, pomodlić się, zapalić znicz, ale jeszcze ważniejsze jest przesłanie płynące z Ewangelii i całej dzisiejszej liturgii: świętymi bądźcie! A że to jest możliwe, widać w życiu ludzi takich jak my – św. Franciszka z Asyżu, św. Faustyny, św. Jana Pawła II, Św. Stanisława Bpa, Św. Jana z Dukli, Św. Jana Bosko, Św. Dominika Savio, Św. Matki Teresy z Kalkuty, Bł. Karoliny Kózkówny, Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki i wielu, wielu innych. Owszem zdobyli się na pewnego rodzaju determinację i radykalizm w swojej wierze, musieli wybrać i postawić na Jezusa. Ale to oni zwyciężyli, bo uwierzyli słowom Jezusa. które wizualnie mamy w naszej dekoracji: „Ja jestem Zmartwychwstanie i życie, kto wierzy we mnie nie umrze na wieki!” Dziś oni wszyscy stają pośród nas i mówią, że mieli rację, bo świętość jest możliwa, wprowadza się ją w codzienność i realizuje w konkretach dnia powszedniego. Oni już ją osiągnęli, a my o nią jeszcze walczymy. Jesteśmy wszyscy wezwani do świętości – to wynika nie np. ze święceń kapłańskich, ślubów zakonnych, czy powołania małżeńskiego. To wynika na mocy przywileju przyjęcia sakramentu chrztu świętego i naszego duchowego powołania.
Jest też dobra wiadomość dla wszystkich zapracowanych − coraz bardziej docenia się ludzką pracę jako środek uświęcenia: „[…] praca może być środkiem uświęcania i ożywiania rzeczywistości ziemskich w Duchu Chrystusa” (KKK 2427), jeśli jest rzetelnie i sumiennie wykonywana i nie kosztem zaniedbywania innych obowiązków.
Warto więc, abyśmy, spotykając się z najbliższymi nad grobami, pomyśleli, że wszyscy święci są też dla nas taką dalszą rodziną”. To oni się za nas modlą /szczególnie nasi patroni/ i to właśnie oni wyjdą po nas, gdy nasze ciało będzie już złożone w grobie. Warto już teraz się z nimi zaprzyjaźnić i śmiało zmierzać na spotkanie ze św. Franciszkiem, św. Janem Pawłem II, św. Faustyną i wszystkimi innymi świętymi, Bo w myśl słów znanej piosenki Magdy Anioł „święci orędują w niebie”.
Z racji tej dzisiejszej uroczystości warto sobie zadać jedno z najważniejszych pytań życia: Jaką nagrodę obiecuje mi Pan Bóg w niebie? Co będzie pełnią szczęśliwości, w której mam zamieszkać na wieki? A może właśnie brak ludzi dookoła mnie? Jak sobie wyobrażasz niebo? Jaki masz plan na swoje własne niebo? Bo plan Boga na Twoje niebo jest taki: On razem z każdym z nas pragnie trwać w wielkiej radości i miłości, patrząc sobie w twarz i bardzo się kochać. To jest sens nieba według Jezusa Chrystusa. Przebywanie z Bogiem w jedności, w idealnej Komunii, która sprawi, że Bóg i Ty będziecie bardzo szczęśliwi, będziecie uszczęśliwiać siebie nawzajem. Piękniejszej wizji już nie ma.
Panie Jezu, który jesteś Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem, Zmartwychwstaniem i Życiem; proszę, wlej w moje serce wielkie pragnienie świętości oraz odwagę i wytrwałość w jej realizacji. Amen.