Czwartek – 12 listopada 2015, wspomnienie św. Jozafata

Ewangelia wg św. Łukasza 17,20-25.
Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: «Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: „Oto tu jest” albo: „Tam”. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest». Do uczniów zaś rzekł: «Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: „Oto tam” lub: „Oto tu”. Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie».

Żyjąc w jedności z Chrystusem, budujemy Królestwo Boże.
Nie ma ono struktury materialnej ani granic wyznaczonych na mapie.
To królestwo tworzą sami chrześcijanie, którzy żyją duchem Ewangelii.
Jeśli dwaj lub trzej gromadzą się w imię Jezusa, tworzą tym samym Królestwo Boże.
Jeśli ludzie okazują sobie miłość i szacunek, Królestwo Boże jest pośród nich.
Wystarczy odwiedzić dom, w którym mieszkańcy autentycznie żyją Dobrą Nowiną.
Od razu wyczuwa się, że tutaj mieszka Bóg.
W takim domu każdy chce zamieszkać i każdy czuję się w nim mile widziany.

Środa – 11 listopada 2015, wspomnienie św. Marcina z Tours

Ewangelia wg św. Łukasza 17,11-19.
Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami». Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom». A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».

Bywa, że osoba, po której spodziewaliśmy się najmniej wdzięczności, potrafi ją okazać, a przyjaciele odwracają się plecami.
Gdy Jezus uzdrowił dziesięciu trędowatych, tylko jeden przyszedł i podziękował Mu za to.
Był to samarytanin, cudzoziemiec, którego naród był skłócony z Żydami.
Jezus uzdrawiał bez względu na to, czy ktoś należał do Narodu Wybranego, czy nie, czy był grzesznikiem, czy też sprawiedliwym.
Najważniejsza była wiara:
Wstań, idź! Twoja wiara cię uzdrowiła.
Wiara w Chrystusa jednoczy ludzi różnych ras i kultur.
Wszyscy oni, jeśli tylko wierzą w Syna Bożego, są równi wobec Boga.
Dlatego my sami nie stwarzajmy sztucznych podziałów i barier, bo są one obce Ewangelii.

Wtorek – 10 listopada 2015, wspomnienie św. Leona Wielkiego

Ewangelia wg św. Łukasza 17,7-10.
Jezus powiedział do swoich apostołów:
«Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź i siądź do stołu?” Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił?” Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».

Bądźmy pokorni wobec dzieł, które Bóg czyni naszymi rękami.
Szatan będzie nas kusił do wywyższania się, abyśmy sobie przypisywali to, co należy do Boga.
Wielu sług Chrystusa odeszło od Mistrza, bo zniszczyła ich pycha.
Nie oczekujmy tutaj, na ziemi, profitów z tej racji, że jesteśmy jego uczniami.
Nie jest ważne, że nikt nie zauważył dobra, które uczyniłeś.
Nie przejmuj się, że nikt nie podziękował ci za to, że pięknie zaśpiewałaś psalm podczas Mszy świętej.
Pomyśl, czy zbyt wielu rzeczy nie czynisz w swoim życiu na pokaz?

Poniedziałek – 9 listopada 2015, święto rocznicy poświecenia Bazyliki laterańskiej

Ewangelia wg św. Jana 2,13-22.
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska». Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: «Gorliwość o dom Twój pożera Mnie». W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?» Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo». Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?» On zaś mówił o świątyni swego Ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.

Jezus oczyścił teren świątyni z tych, którzy uczynili z niej targowisko.
Święty Paweł mówi o tym, że nasze ciało jest świątynia Ducha Świętego.
Tym, co zanieczyszcza tę świątynię, są nasze grzechy.
Syn Boży został posłany na świat, aby wykupić ludzkość z niewoli grzechu.
On oczyszcza każdego z nas.
Ilekroć przychodzimy do sakramentu pokuty i pojednania, dokonuje się obrzęd podobny do opisanego dziś wydarzenia w świątyni.
Jezus oczyszcza nas z tego, co czyni świątynię naszego ciała targowiskiem grzechu.

32 Niedziela zwykła – 8 listopada 2015

Piękna stara legenda opowiada o pewnym władcy, który postanowił własnym kosztem wybudować wspaniałą świątynię.
Po skończeniu budowy kazał umieścić w przedsionku tej świątyni marmurową tablicę z napisem:
„Ta świątynia zawdzięcza swoje powstanie królowi Edwardowi”.
Zdziwił się jednak, gdy następnego dnia doniesiono mu, że zamiast jego imienia widnieje na tablicy imię jakiejś biednej wdowy.
Wezwał ją przed swoje oblicze i zapytał, co ona takiego zrobiła, że zamiast jego imienia na tablicy jest jej imię.
Przerażona kobieta przyznała się, że kiedyś widząc zmęczone woły ciągnące w górę głazy na budowę świątyni, rzuciła im wiązkę siana.
To wszystko.
Zawstydził się władca.
Zrozumiał, że dobry czyn spełniony przez tę biedną wdowę był o wiele cenniejszy w oczach Bożych niż wszystkie jego nakłady na budowę świątyni.
Coś podobnego wydarzyło się w dzisiejszej Ewangelii.
Oto Pan Jezus usiadł naprzeciw świątynnej skarbony i przypatrywał się składającym ofiary.
Posłuchajmy tej relacji raz jeszcze:
Lud wrzucał drobne pieniądze do skarbony.
Ale wielu bogatych wrzucało wiele.
Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.
Chrystus przywołał swoich uczniów i rzekł do nich:
Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy składali do skarbony.
Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.
Na pewno nikt oprócz Jezusa nie patrzył z podziwem na tę ubogą wdowę.
A jednak ze wszystkich wrzucających do skarbony, Jezus tylko ją pochwalił.
Dlaczego?
Jeszcze raz zwróćmy uwagę na zapis Ewangelisty:
Ona wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.
Inni może i dużo dawali, ale o wiele więcej im jeszcze zostawało w kieszeni, a ona wrzuciła wszystko.
Ona sobie nic nie zostawiła.
My skrytykowalibyśmy ją za taką nieroztropność.
My znaleźlibyśmy tysiące uzasadnień, żeby nic nie dać.
Niech inni dają!
Oni mają więcej.
Ja jestem biedną, samotną wdową.
Jestem emerytką, rencistką.
My, jeśli coś komuś dajemy, to skrupulatnie wyliczamy ile możemy dać, aby nie brakło nam na nasze bieżące potrzeby.
Najpierw moje potrzeby, a potem ewentualnie jakaś jałmużna.
Ewangeliczna wdowa niczego nie wylicza, nie kalkuluje.
Ona oddaje wszystko.
I dlatego spotyka ją pochwała Chrystusa.
Nasze ludzkie patrzenie na otaczający nas świat, ludzi i samych siebie różni się bardzo od tego, jak na to wszystko patrzy Bóg.
My najczęściej zwracamy uwagę na zewnętrzne pozory.
Imponują nam wielkie czyny, monumentalne dzieła, wspaniałe dary.
A Bóg patrzy na serce.
Poprzez przykład tej ubogiej wdowy Chrystus poucza nas, że najmniejszy czyn spełniony z myślą o Bogu, jest o wiele cenniejszy w Jego oczach, niż wielkie czyny spełniane z myślą o samym sobie, o naszej chwale.
Władca, który własnym kosztem wybudował świątynię, zawstydził się w chwili, kiedy zrozumiał, że budował tę świątynię nie na chwałę Bożą, tylko na swoją własną chwałę.
Abyśmy nie musieli się kiedyś wstydzić przed Bogiem tego, jak żyliśmy i dla kogo żyliśmy, już dziś skorygujmy nasze postępowanie.
Przede wszystkim zapytajmy samych siebie, czy w ogóle potrafimy Bogu i ludziom coś z siebie dawać?
Czy – broń Boże – nie jesteśmy takimi ludźmi, którzy nauczyli się tylko brać?
Smutne to, ale prawdziwe, że współcześnie na świecie żyje wielu takich ludzi, którzy stale wyciągają ręce i śpiewają popularną kiedyś piosenkę:
Daj, daj, daj, nie odmawiaj…
Taka dajpostawa.
Wróćmy jednak do naszego tematu.
Przysłowiowy wdowi grosz.
U Boga najmniejsze często jest największym.
Jego nikt nie potrafi przekupić.
On patrzy w twoje serce, a nie do twojej kieszeni i nie na twój, może wypchany portfel.
Jego waga reaguje nie na ciężar daru, ale na twoją miłość i na twoje serce. To Boska waga miłości.
Waga ważąca naszą miłość.
Szczególna waga.
Zauważmy dalej:
Cały wszechświat zbudowany jest z drobnych cząsteczek.
Ogromne oceany tworzą małe kropelki wody.
Materia nieożywiona zbudowana z atomów, ożywiona z komórek.
Małe atomy, małe komórki.
A czas naszego życia to suma szybko mijających sekund.
Podobnie naszą chrześcijańską świętość budują drobne, codzienne czyny.
Takie małe kropelki, takie małe atomy, takie małe komórki, takie szybko mijające sekundy – to one składają się na świętość.
To one tworzą świętość.
Święty Augustyn napisał:
Jeżeli chcesz być wielkim – zacznij od najmniejszego.
Spełniajmy dobre czyny z miłości, a będziemy wielcy wobec Boga.
Bo wszystko, co czynimy z miłością jest wielkie.
W miłości nie ma małych czynów ani drobnych darów.
Może być tylko, i bywa, niestety, małe serce i mała miłość.
A każdy czyn spełniony z miłości jest wielki.
Nie dawno w zakrystii przeglądając „Małego Gościa” dla dzieci natknąłem się na taki humor:
Stacja benzynowa.
Prosę pana, ile kosztuje kropla benzyny – pyta malec.
Nic – pada odpowiedź.
Na to mały mądrala:
To prosę 10 litrów kropli.
Nic nie znacząca jedna kropla w połączeniu z wielu kroplami, stanowi wartość.
Stąd Jezus mówi, że nawet kubek wody podany potrzebującemu ma wartość w oczach Boga i nie pozostanie bez nagrody.
Zauważmy:
U Boga można dużo zarobić, chociaż nie wykonuje wielkich dzieł.
U Boga za jeden nasz grosz można bardzo dużo kupić.
Dziwna jest ta Boża ekonomia.
Cudowna ekonomia.
Ekonomia nastawiona na zbawienie człowieka.
Zapamiętajmy:
U Boga nie jest ważne ile daliśmy lub ile wykonaliśmy, ale jaka miłość towarzyszyła tym naszym poczynaniom.
U Boga liczą się tylko czyny naznaczone miłością.
Wszystko, co nie ma na sobie stempla naszej miłości, w Jego oczach jest bezwartościowe.
Jest niczym.
Stempel, pieczęć twojej miłości nadaje wartość twoim czynom.
Zapamiętaj to.
To ty, to twoja miłość decyduje o tym, co u Boga jest ważne i co się liczy.
Bóg daje każdemu możliwość nabycia za grosik ogromnego skarbu.
Skarbu, trwającego całą wieczność.
Bylibyśmy delikatnie mówiąc nieroztropni, gdybyśmy z takiej okazji nie skorzystali!

Sobota – 7 listopada, dzień powszedni

Ewangelia wg św. Łukasza 16,9-15.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie». Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego. Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych».

Gdy nasze sumienie nie jest czyste, to najczęściej reakcją na słowo prawdy jest albo drwina, czyli obronny atak, albo odwrócenie się na pięcie i po prosu niesłuchanie tego, co ktoś do nas mówi.
Tak też jest ze słowem Bożym.
Jest wielu ludzi, którzy je ignorują i go nie słuchają.
Nie chcą zmienić swojego życia.
To, co czynił Jezus, poruszyło serca wielu ludzi.
Dokonywał On na ich oczach cuda i głosił Dobrą Nowinę z taką mocą, której dotychczas nikt nie posiadał.
Ale faryzeusze i tak pozostali niewrażliwi i zamknięci w swoim świecie.
Warto zapytać się samego siebie:
Czy ja jestem otwarty na to, co proponuje mi Jezus?
Czy chcę rzeczywiście zmienić swoje życie?

Piątek – 6 listopada, dzień powszedni

Ewangelia wg św. Łukasza 16,1-8.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą”. Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu”. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korcy pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości».

Miał rację Jezus, mówiąc, że synowie tego świata w sprawach światowych są bardziej rozsądni niż synowie światłości.
Rozsądek oparty na zasadach ekonomii i marketingu nie zawsze idzie w parze z tym, co jest dobre w wymiarze duchowym.
Ani śmierć Jezusa, ani też postawy, jakich nauczał, jak na przykład zaparcie się siebie, dźwiganie krzyża czy dobrowolne ubóstwo, nie są z perspektywy tego świata opłacalne i godne kontynuacji.
Logika Ewangelii jest jednak inna.
Jezus zachęca nas do spojrzenia w górę, powyżej linii ziemskiego horyzontu.
Na mocy chrztu jesteśmy przywróceni niebu.
Ale możemy to zaprzepaścić, jeśli życie poświęcimy jedynie sprawom przyziemnym.

Czwartek – 5 listopada, dzień powszedni

Ewangelia wg św. Łukasza 15,1-10.
W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi».
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:
«Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam”. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca».

Dobry Pasterz podchodzi do każdej z owiec indywidualnie.
Ma ich sto, ale gdy zagubi się jedna, nie rezygnuje z niej, ale idzie, aby ją odnaleźć.
Nie jest to zgodne z ekonomią, a czasem nawet ze zdrowym rozsądkiem.
Bo po co ryzykować swoje życie dla jednej owcy, gdy w zagrodzie pozostaje jeszcze dziewięćdziesiąt dziewięć.
Bóg posłał swojego Syna, aby oddał życie za owce.
Był to akt największej miłości, bo cóż może być większego od oddania życia dla drugiego człowieka.
Każdy z nas w jakimś wymiarze jest pasterzem.
Kapłan wobec wiernych, rodzice wobec dzieci, małżonkowie wobec siebie nawzajem.
Uczmy się od Dobrego Pasterza kochać nasze owieczki niczym nieograniczoną miłością.

Środa – 4 listopada 2015, wspomnienie św. Karola Boromeusza

Ewangelia wg św. Łukasza 14,25-33.
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich:
«Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».

Jezusowi zależało, aby Jego uczniowie byli gotowi do największych wyrzeczeń: rezygnacji z więzów rodzinnych i majątku.
Syn Boży zdawał sobie sprawę, że takie wyrzeczenie jest bardzo trudne.
Człowiek w sposób naturalny dąży do bliskości emocjonalnej z drugą osobą.
Potrzebuje też stabilizacji ekonomicznej.
Bycie uczniem Jezusa opiera się na zaufaniu Bogu.
Będąc w związku emocjonalnym z drugą osobą, w jakiejś mierze uzależniamy się od niej.
Potrzebujemy ją widzieć, rozmawiać z nią.
Podobnie jest, gdy chodzi o stosunek do dóbr materialnych.
Przyzwyczajamy się do określonego sposobu życia.
Ci, którzy idą za Jezusem, otrzymują nagrodę życia wiecznego i w tej perspektywie przeżywają swoje ziemskie życie.

Wtorek – 3 listopada 2015, dzień powszedni

Ewangelia wg św. Łukasza 14,15-24.
Gdy Jezus siedział przy stole, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: «Szczęśliwy jest ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym». Jezus mu odpowiedział: «Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: „Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe”. Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: „Kupiłem pole, muszę wyjść, aby je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”. Drugi rzekł: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”. Jeszcze inny rzekł: „Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść”. Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał słudze: „Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych”. Sługa oznajmił: „Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce”. Na to pan rzekł do sługi: „Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. Albowiem powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty”».

Reakcja bohaterów tej przypowieści, którzy nie przybyli na ucztę, wydaje się zaskakująca.
Dziwi tym bardziej, że ich wymówki były dość prozaiczne.
Nie bądźmy sędziami tych ludzi.
Przypatrzmy się sobie.
Czy nie wymawiamy się tak, jak oni, gdy Bóg zaprasza nas do siebie?
Ile razy czas modlitwy zajmują rzeczy banalne i nieistotne?
Jak często trudno jest nam zmobilizować się, aby pójść częściej do kościoła?
Bóg wciąż nas zaprasza, ale gdy my będziemy ciągle to zaproszenie ignorować, może na to miejsce innych zaprosić.
Miejmy to na uwadze.