„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga… Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas…”
Odwieczne Słowo – LOGOS – wypowiedziane przez Boga, które stało się przyczyną sprawczą stworzenia świata i człowieka jako Korony Stworzeń w tym świecie, jest także znakiem Narodzin Zbawiciela –, przychodzi na świat, rodzi się z dziewicy Maryi i staje się Ciałem.
Dlatego Eric Sevareid napisał: „Boże Narodzenie jest konieczne. Potrzebujemy co najmniej jednego dnia w roku, aby przypomniał nam, że świat nie kręci się tylko wokół nas”.
Boże Narodzenie jest jednym z najbardziej wyrazistych i najważniejszych świąt w roku. Bez względu na światopogląd czy wyznanie znaczna część społeczeństwa oddaje się z radością świętowaniu. Co prawda w sklepach, telewizji czy gazetach trwają one od początku listopada, aż do samej wigilii. Natomiast my przygotowujemy się przez Adwent, oczekując jak naród wybrany przyjścia Zbawiciela; czekamy do pierwszej gwiazdki, kiedy to wszystko tak naprawdę się rozpoczyna.
Boże Narodzenie to również nasze przywiązanie do tradycji.
W Książce pt.: „Ojców naszych obyczaje” autor ukazuje piękno świętowania, wręcz celebrowania tych świąt, opisując, że przez lata obcokrajowcy, którzy przeżywali święta w naszym kraju nie mogli się nadziwić, jak pięknie są zachowywane zwyczaje związane z Wigilią i samymi świętami. Zdecydowana większość stwierdziła, że nie ma takiego drugiego kraju w Europie a może nawet na świecie, który tak celebruje Boże Narodzenie. Dziś wielu ludzi, pracując poza granicami kraju, zachwyca się zwyczajami innych krajów, czasami nie rozumieją i nie doceniają tego, jakie piękne obrzędy są zachowywane w naszej Ojczyźnie. Jednak zdecydowana większość tęskni do tych świąt i kiedy się nadarza okazja, chcą być razem ze swoimi najbliższymi w kraju. Zrozumiał to na emigracji Cyprian Kamil Norwid, który z nostalgią napisał o pięknie Wigilijnego Wieczoru:
„Jest w moim Kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny,
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie”.
Wczoraj w czasie Wigilii w naszych domach, za chwilę po Mszy Św. przed kościołem, czy odwiedzając swoich najbliższych w czasie świąt, możemy podzielić się białym opłatkiem, który symbolizuje nam Jezusa, przychodzącego na świat z największym darem – darem miłości do wszystkich ludzi i pragnie, abyśmy tą Jego miłością się zachwycili i dali piękne świadectwo wiary, dzieląc się Nim jak chlebem.
Jostein Gaarder pisze, że: „Boże Narodzenie to największe w świecie przyjęcie urodzinowe, na którym są wszyscy ludzie na tej ziemi”. Czujmy się zaproszeni przez Jezusa, Maryję i Józefa i cieszmy się ich radością i miłością, którą sobie przekazują. Bo choć Jezus rodzi się w ubóstwie i skrajnej nędzy, to jednak otoczony miłością swoich najbliższych: Maryi i Józefa. A największym prezentem jest dar naszego serca, który możemy ofiarować dziś małemu Jezusowi – a w tym sercu nasza radość, wdzięczność i uwielbienie Boga za to że rodząc się na ziemi, stał się najcenniejszym prezentem dla każdego z nas.
Sylwia Trojanowska w Wigilijnej przystani, zapisała: „Święta to nie stół i ozdoby, a ludzie z ich uśmiechami i ciepłymi spojrzeniami. Ludzie są w święta najważniejsi”. Zapamiętajmy te słowa i zasiadając do stołu z najbliższymi, odłóżmy smartfony, zamknijmy laptopy, wyłączmy telewizor i z szacunkiem i uśmiechem pochylmy się nad drugim człowiekiem, stając się darem dla siebie, tak Jezus pochylił się nad nami i stał się darem dla nas.
Panie Jezu, dziękuję Ci, że tak dobrze mnie znasz i przychodzisz do mnie w tę noc niepodobną do innych nocy. Proszę Cię, abym w Tobie odnalazł prawdziwe życie i cieszył się radością twoich narodzin z tymi, których w te dni postawisz na mojej drodze. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na pasterkę – 25 grudnia 2022
„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele”.
Każdy z nas boi się ciemności, nie chce żyć w ciemności. Noc napawa nas lękiem i robimy wszystko aby jak najszybciej zapalono światło. Wszyscy pragniemy żyć w świetle, pragniemy światła. Tym Światłem jest dla nas Jezus. Tej nocy Małe Dzieciątko Jezus przychodzi do nas i obdarza nas swoim światłem, które rozjaśnia wszystkie mroki i cienie naszego życia. Chrystus objawia się w tajemnicy swego Narodzenia, przychodzi do nas, przynosi światło swojej nauki, sam będąc Światłością świata.
„W owym czasie wyszedł dekret cesarza Augusta…” Władcy tego świata wyobrażają sobie, że ludzi można umieścić w tabelkach, ponumerować, zaczipować, nadać im miejsce w dokumentach i wtedy będą mieli nad nami realną władzę. Lata historii to pokazują. Tymczasem Jezus ma zupełnie inną propozycję. On nadaje nam imiona, a nie numery. Jezus umieszcza nas w świecie, który jest pełen możliwości, pełen różnorodności, pełen świętego pokoju i dostojeństwa, który możemy wypełnić swoją osobowością, swoją pomysłowością, swoim geniuszem, swoim pięknem. Taki jest Jezus! On każdego z nas traktuje bardzo indywidualnie. Do każdego ma bardzo osobiste podejście. I to jest coś, co powinno nas po raz kolejny zachwycić. W Boże Narodzenie odkrywamy, że w Nim się rodzimy do prawdziwego życia.
„Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”.
Gdy rodzi się potomek królewski, herold ogłasza dokładną godzinę jego przyjścia na świat, a na cześć nowego potomka strzelają uroczyste salwy armatnie. Tymczasem Jezus przychodzi na świat w warunkach wręcz ekstremalnych, z dala od domu rodzinnego, w nędznej szopie, zamiast kołyski ma żłóbek i sianko, a wół i osioł ogrzewają go parą.
Do tej niezrozumiałej po ludzku sytuacji odniósł się Ks. Jan Twardowski, który napisał:
„I pomyśl, jakie to dziwne,
że Bóg miał lata dziecinne,
matkę, osiołka, Betlejem”.
Choć wydaje się nam to niedorzeczne, to jednak wzruszamy się i przeżywamy w sercu Narodziny Syna Bożego bardzo realistycznie i spontanicznie, jak chociażby mała dziewczynka, która w czasie wizyty kolędowej słuchając z przejęciem opowieści kapłana, jak narodził się Pan Jezus, wybiegła z płaczem do pokoju i po chwili przyniosła otrzymane pod choinką w prezencie nowe rajtuzki, wręczyła je księdzu i powiedziała; „daj to Jezuskowi, żeby nie było mu zimno”. Potrafimy zrozumieć innych ludzi w potrzebie, dostrzec ich cierpienie głód, chłód i nędzę – jak chociażby naszych sąsiadów na Ukrainie w czasie tej straszliwej w skutkach wojny, potrafimy w tej perspektywie Bożego światła zobaczyć i docenić wreszcie to czego czasami przez długie dni i miesiące nie dostrzegamy.
Dlatego Eric Sevareid napisał: „Boże Narodzenie jest konieczne. Potrzebujemy co najmniej jednego dnia w roku, aby przypomniał nam, że świat nie kręci się tylko wokół nas”. Boże Narodzenie jest jednym z najbardziej uroczystych i najważniejszych świąt w roku. Bez względu na światopogląd czy wyznanie znaczna część społeczeństwa oddaje się z radością świętowaniu. Co prawda w sklepach, telewizji czy gazetach trwają one od początku listopada, aż do samej wigilii. Natomiast my przygotowujemy się przez Adwent, oczekując jak naród wybrany przyjścia Zbawiciela; czekamy do pierwszej gwiazdki, kiedy to wszystko tak naprawdę się rozpoczyna.
Boże Narodzenie to również nasze przywiązanie do tradycji. W Książce pt.: „Ojców naszych obyczaje” autor ukazuje piękno świętowania, wręcz celebrowania tych świąt, opisując, że przez lata obcokrajowcy, którzy przeżywali święta w naszym kraju nie mogli się nadziwić, jak pięknie są zachowywane zwyczaje związane z Wigilią i samymi świętami. Zdecydowana większość stwierdziła, że nie ma takiego drugiego kraju w Europie a może nawet na świecie, który tak celebruje Boże Narodzenie. Dziś wielu ludzi, pracując poza granicami kraju, zachwyca się zwyczajami innych krajów, czasami nie rozumieją i nie doceniają tego, jakie piękne obrzędy są zachowywane w naszej Ojczyźnie. Jednak zdecydowana większość tęskni do tych świąt i kiedy się nadarza okazja, chcą być razem ze swoimi najbliższymi w kraju. Zrozumiał to na emigracji Cyprian Kamil Norwid, który z nostalgią napisał o pięknie Wigilijnego Wieczoru:
„Jest w moim Kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny,
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie”.
Dziś w naszych domach, za chwilę po Mszy Św. przed kościołem, czy odwiedzając swoich najbliższych w czasie świąt, możemy podzielić się białym opłatkiem, który symbolizuje nam Jezusa, przychodzącego na świat z największym darem – darem miłości do wszystkich ludzi i pragnie, abyśmy tą Jego miłością się zachwycili i dali piękne świadectwo wiary, dzieląc się Nim jak chlebem.
Jostein Gaarder pisze, że: „Boże Narodzenie to największe w świecie przyjęcie urodzinowe, na którym są wszyscy ludzie na tej ziemi”.
Czujmy się zaproszeni przez Jezusa, Maryję i Józefa i cieszmy się ich radością i miłością, którą sobie przekazują. Bo choć Jezus rodzi się w ubóstwie i skrajnej nędzy, to jednak otoczony miłością swoich najbliższych: Maryi i Józefa. A największym prezentem jest dar naszego serca, który możemy ofiarować dziś małemu Jezusowi – a w tym sercu nasza radość, wdzięczność i uwielbienie Boga za to że rodząc się na ziemi, stał się najcenniejszym prezentem dla każdego z nas.
Sylwia Trojanowska w Wigilijnej przystani, zapisała: „Święta to nie stół i ozdoby, a ludzie z ich uśmiechami i ciepłymi spojrzeniami. Ludzie są w święta najważniejsi”. Zapamiętajmy te słowa i zasiadając do stołu z najbliższymi, odłóżmy smartfony, zamknijmy laptopy, wyłączmy telewizor i z szacunkiem i uśmiechem pochylmy się nad drugim człowiekiem, stając się darem dla siebie, tak Jezus pochylił się nad nami i stał się darem dla nas.
Panie Jezu, dziękuję Ci, że tak dobrze mnie znasz i przychodzisz do mnie w tę noc niepodobną do innych nocy. Proszę Cię, abym w Tobie odnalazł prawdziwe życie i cieszył się radością twoich narodzin z tymi, których w te dni postawisz na mojej drodze. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na IV Niedzielę Adwentu
„Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy „Bóg z nami”.
Żyjemy w świecie lęków i obaw: najpierw Pandemia – tyle zachorowań i tyle zgonów, teraz straszliwa wojna za wsch. Granicą na Ukrainie, kryzys energetyczny, obawy czy wystarczy środków na żywność i za prąd gaz i opał. Czy to rzeczywiście jest powód aby trwać w ciągłym niepokoju, zestresowaniu i niepewności?
Odpowiedź daje nam dzisiejsza Ewangelia, która ukazuje wątpliwości i lęk przed nieznanym, tak jak to miało miejsce w sercu św. Józefa, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Józef zdawał sobie sprawę, że Maryja brzemienna to ogromne obciążenie moralne. Oboje mogą być posądzeni o różnorakie wykroczenia wobec Prawa. Józef miał świadomość, że będzie wytykany palcem przez innych. Kiedy usłyszał św. Józef od Anioła te słowa: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów»; to zrozumiał, że oznaczają one stałą opiekę nad Maryją i nad jej Synem – Jezusem. Zrozumiał swoją misję: musi się starać, aby Im się nic nie stało.
Nie możemy bać się wziąć ze sobą Jezusa. Czy to oznacza, że trzeba coś jeszcze w życiu zmienić? Tak, bo istnieją cztery bardzo konkretne skutki tego swoistego wzięcia ze sobą Boga. Wziąć ze sobą Boga, to znaczy w pierwszej kolejności zaufać Mu pomimo różnego rodzaju problemów czy utrapień. Nieraz myślimy sobie: łatwiej być niewierzącym, nie trzeba zrywać się do kościoła w niedzielę, można się wyspać, nie trzeba zachowywać przykazań; można mieć swoją etykę, która pomija niektóre przykazania, nie trzeba stać w długich kolejkach do sakramentu pokuty, nie trzeba zrywać się rano na 7.00 na Roraty. To może lepiej odpuścić, po co się męczyć? I tak wielu ludzi odpuszcza w erze dobrobytu, zamieszkiwania poza granicami kraju – tak lepiej, wygodniej, bezpieczniej, bez żadnego przymusu, bez żadnych zobowiązań! Nie możemy lękać się świąt, nie należy się obawiać tego, że za kilka dni trzeba będzie skorzystać z sakramentu pokuty, najpierw trzeba pogodzić się i podać rękę do zgody jako ten pierwszy, a potem podejść do kogoś z opłatkiem Nie można bać się tego, że ten świąteczny czas jest trudny, bo wymaga wysiłku duchowego, fizycznego i psychicznego.
Znany przywódca Indii Mahatma Gandhi pisał tak: „Prościej jest rządzić narodem niż wychować czwórkę dzieci”. Nie będzie dobrego wychowania ani dobrej atmosfery w domu, jeśli nie zadbamy o wzajemną troskę o siebie i o Boga w drugim człowieku. Jeśli nie pochylimy się nad bliźnim, który akurat teraz przeżywa jakieś trudności, to święta będą jedną wielką mistyfikacją. Będziemy udawać, że w naszych domach jest wszystko w porządku, a dobrze wiemy że nie jest! Aby pokonać w sobie uprzedzenia czy lęki, trzeba zapomnieć o sobie. Józef musiał zapomnieć o sobie, aby wziąć do siebie Maryję. Gdyby zaczął myśleć w kategoriach egoistycznych, że nie opłaca mu się narażać własnej osoby na zniesławienie, nigdy nie stałby się opiekunem Boskiego Zbawiciela. Jeśli Pan Jezus myślałby w kategoriach egoistycznych, że nie opłaca mu się przychodzić na świat, to nie bylibyśmy odkupieni. Jeśli coś ma się narodzić w Boże Narodzenie w naszych sercach, to właśnie taka „Józefowa postawa”: myślenie o najbliższych w kategoriach daru, a nie obciążenia.
„Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. Józef zrozumiał, że ma Ją wziąć na zawsze.
Wziąć ze sobą Jezusa oznacza także być wiernym i konsekwentnym w tym wyborze. Jeżeli uważam się za osobę wierzącą, to wiara musi być pogłębiona. To nie tylko „audiencja” udzielana Bogu dwa razy do roku z okazji świąt, ale codzienne zacieśnianie z Nim więzi.
Kilka lat temu wielu zbulwersowała wiadomość o tym, że uczniowie jednej z paryskich szkół wystosowali protest przeciwko ustawianiu choinki w szkole, bowiem ona rzekomo narusza prawo do świeckiego charakteru miejsc publicznych. Wielu skomentowało to wydarzenie w duchu absurdu. Skoro choinka przeszkadza młodym ludziom, to zaczynamy żyć w świecie, w którym współczesny człowiek ucieka od Boga, jak boi się nie tylko symboli religijnych, ale także wejścia w głębię świąt. W tej dzisiejszej Ewangelii można znaleźć klucz do przeżywania świąt Bożego Narodzenia. Jeśli święta Bożego Narodzenia mają się kojarzyć tylko z jedzeniem, piciem, biesiadowaniem i wydawaniem pieniędzy na prezenty, to rzeczywiście lepiej, żeby ich nie było!
Ale jeśli święta traktujemy jako czas radości, pokoju, ciepłej rodzinnej atmosfery bez sporów, kłótni i waśni, to może to być naprawdę wyjątkowy i niezapomniany czas!
Antoine de Saint-Exupéry pisał: „Obowiązek rozpoznasz po tym przede wszystkim, że nie pozostawia ci prawa wyboru”. Obowiązkiem człowieka wierzącego jest codzienne włączanie Boga we własne życie.
Dzisiaj Chrystus mówi do każdego: „Weź Mnie do swojego domu. Weź prawdę o miłości, o szczęściu, które jest dawaniem siebie drugim”. Aby święta były autentycznym przeżyciem, muszą mieć charakter zarówno religijny, jak i rodzinny. Jest takie piękne niemieckie przysłowie: Wdzięczność jest pamięcią serca. Wdzięczność Bogu przynagla nas do przyjęcia Chrystusa do własnego serca, do własnego domu.
Homilia na Uroczystość Chrystusa Króla – 20 listopada 2022
«Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju».
Bardzo często ci, którzy głęboko cierpią i przeżywają najstraszniejsze chwile swojego życia w godzinie śmierci, w rozpaczy i w lęku, gotowi są wobec Boga wykrzyczeć największe przekleństwa i nawet Mu urągać. Tak czynił jeden z dwóch złoczyńców, których urągał Jezusowi: «Czyż Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Zostaje jednak skarcony przez drugiego łotra, który mimo okrutnego cierpienia zdobywa się na autorefleksję: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił».
Tradycja przypisuje mu imię Dyzma, a my często nazywamy go Dobrym Łotrem, który w godzinie śmierci nawraca się i woła do Zbawiciela: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Dobry Łotr otrzymuje od Jezusa usprawiedliwienie
i przebaczenie grzechów oraz zapewnienie, że jeszcze tej godziny osiągnie zbawienie: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju». Bóg – widząc ból i gorycz człowieka cierpiącego – rozumie, że w jego wnętrzu, pod jego powierzchnią kryje się prawdziwa rozpacz i szalona potrzeba, by się objawił i uratował. Jeśli komukolwiek z nas zdarzyło się tak krzyczeć do Boga, czy w rozpaczy nawet Mu urągać, wygrażać Mu pięścią, to często był to krzyk rozpaczy: bo tak naprawdę szalenie pragnął, aby On przyszedł i uratował z tego krzyża. Bóg przebacza i uczy tego przebaczenia nas: „Panie ile razy mam przebaczyć z serca memu bratu – czy aż 7 razy? Nie mówię ci siedem razy, ale aż 77 razy!” To jest zaproszenie do zrozumienia sensu logiki Bożej miłości płynącej wraz z krwią z Chrystusowego Krzyża. Bóg który odpuszcza i przebacza nasze winy – pragnie abyśmy potrafili z serca wybaczyć naszym braciom i siostrom – a nie żyć w ciągłym sporze, złości i nienawiści. Paulo Coelho napisał kiedyś: „Przebaczenie jest dwukierunkową drogą, bo ilekroć przebaczamy komuś, przebaczamy również samemu sobie!”
To jest kolejny paradoks – Jezus Chrystus nie schodzi z tego krzyża, ale przez śmierć na drzewie hańby składa ofiarę przebłagalną za nasze winy, przez swoją wyniszczającą śmierć usprawiedliwia nas i daje przepustkę do wieczności. Chrystus, który króluje z krzyża pokazuje, że Jego Królestwo jest zupełnie inne, niż chcielibyśmy. Pokazuje, że cierpienie, ból i śmierć mają sens, jeśli prowadzą nas ku Królestwu Niebieskiemu. I jest sens cierpienia, doświadczenia i ofiary tu na ziemi, żeby tam w niebie trwać w wiecznym happy endzie – czyli w radości i szczęśliwości bez końca. Znana jest nam postać Alberta Chmielowskiego – wybitnego malarza, który postanowił poświęcić swoje życie ubogim jako Brat Albert. Jego szczerość jako artysty widać najbardziej w ostatnim, niedokończonym obrazie zatytułowanym „Ecce homo”. Chmielowski zaczął malować go we Lwowie w 1879 roku. Porzucił jednak prace w momencie wstąpienia do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi na Podkarpaciu. Tam doznał załamania nerwowego i opuścił nowicjat. Po latach powrócił do zaczętego przed laty obrazu. W 1904 roku /25 lat od rozpoczęcia pracy nad Ecce homo/ niedokończony obraz przekazał arcybiskupowi lwowskiemu. Chmielowski świadomie nie skończył obrazu.
Wiedział, że to, co nosi w sercu, nie jest możliwe do pokazania na obrazie. Obraz na płótnie przedstawia umęczonego Chrystusa; widać w nim głębię i nastrój. Chmielowski w mistrzowski sposób wydobył cierpienie i smutek z udręczonej biczowaniem postaci Chrystusa okrytego szkarłatną szatą, z cierniową koroną na głowie, trzciną w ręce i splątanym sznurem na szyi. Największe wrażenie robi twarz Chrystusa, która – pomimo umęczenia i bólu – pozostaje pełna godności i wewnętrznego ciepła – miłości. Namalowany w półpostaci Chrystus został ukazany na tle antycznej architektury, z której pulsuje tajemnicze światło. Wydobywa się ono zza filara i sprawia wrażenie aureoli, która tworzy się wokół głowy Chrystusa. Całość obrazu utrzymana jest w zgaszonej kolorystyce.
Uroczystość Chrystusa Króla, przypadająca dziś, w ostatnią niedzielę roku liturgicznego, mówi nam, że motywem tego święta jest zrozumienie królewskiej misji Jezusa, która wyraża się w służbie oraz w ofierze za innych. Ten ewangeliczny przekaz ukazuje, że w najgłębszym chrześcijańskim sensie panować to znaczy służyć,a nawet oddać życie za innych. Święto Chrystusa Króla wprowadził papież Pius XI na zakończenie Roku Świętego, 11 grudnia 1925 roku. Celem było uznanie panowania i władzy Chrystusa zarówno w życiu osobistym chrześcijan, jak i całych społeczności. Miało ono służyć odnowie wiary, także w przestrzeni publicznej, która szczególnie narażona jest na wypieranie zeń wartości i zasad chrześcijańskich. Pius XI traktował ustanowienie święta także jako „lekarstwo na zagrożenia niesione przez coraz powszechniejsze prądy laicyzacyjne, zaprzeczające panowaniu Chrystusa nad ludami”. W związku z tym zachęcał do odnowy wszystkiego w Chrystusie. W 1969 r. papież Św. Paweł VI podniósł święto do rangi uroczystości, postulując czcić Chrystusa jako Króla Wszechświata.
Po reformie liturgicznej uroczystość została przeniesiona na ostatnią niedzielę roku liturgicznego. Święto Chrystusa Króla od samego początku było obchodzone w Polsce.
Kiedy za chwilę w wyznaniu wiary, w czasie niedzielnej Eucharystii, wypowiadamy słowa: „wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca”. Zaś w Modlitwie Pańskiej powtarzamy: „Przyjdź Królestwo Twoje”, to módlmy się gorąco o to, aby na nowo rozpaliła się naszą gorliwością wiara w to, że prawdziwa odnowa świata może dokonać się jedynie w Chrystusie zarówno w Kościele, ale i także w przestrzeni publicznej.
Panie Jezu Chryste, Ty znasz krzyk ludzkiej rozpaczy. Pozwól mi usłyszeć krzyk Twojej miłości. Spraw, aby na nowo odkrył Twoje Królowanie w moim sercu i zapragnął Tobie służyć na wieki.
Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie. Amen.
Homilia na Nabożeństwo Fatimskie – 13 października 2022 r.
Drodzy Siostry i Bracia, czciciele Matki Bożej Fatimskiej!
Pochyleni nad Słowem Pana natrafiamy dziś na fragment Ewangelii, który może wzbudzić w nas przerażenie. Pan Jezus gromi faryzeuszów i uczonych w Prawie: „Biada wam, ponieważ budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali”. Jezus jest surowy w ocenie postawy faryzeuszów i uczonych w Piśmie i żąda wręcz od nich rozliczenia za przelaną krew wszystkich proroków, przelaną od początku świata. Jezus zapowiada, że w Jego pokoleniu wymierzona zostanie kara za krew proroków, przelaną w historii zbawienia. Dla nas – świadków zmartwychwstania – jasne jest, że zapłatą za krew proroków jest krew wylana na krzyżu. Krew Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, przelana jako cena za wszystkie zbrodnie ludzkości. Jezus mówi dalej: „Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; sami nie weszliście, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli”.
Boski Nauczyciel zwraca uwagę na tzw. grzech zaniedbania i zatajenia – polega on na tym, że ktoś, kto poznał prawdę o Zbawieniu, nie uwierzył w nią, ale co gorsze – nie przekazał jej innym, a wręcz przeciwnie przeszkodził na drodze poznania tym, którzy wejść chcieli. I tak właśnie postąpili faryzeusze i uczeni w Piśmie- sami nie uwierzyli w mesjańskie posłannictwo Chrystusa i blokowali możliwość poznania innym.
Kolejne i zarazem ostatnie w tym roku – nabożeństwo fatimskie, które obchodzimy w kolejnym miesiącu poświęconym Matce Najświętszej, w miesiącu różańcowym. Mamy w tych wszystkich sprawach szukać Bożego światła
w modlitwie różańcowej. Mamy uczyć się od Maryi postawy wierności i zaufania bezgranicznego Bogu, postawy przekazu prawdy o odkupieniu człowieka.
Tak czynili nasi przodkowie, wielu poznało i doceniło modlitwę różańcową.
Święto ku czci Matki Bożej Różańcowej wprowadził papież Pius V, jako dziękczynienie za zwycięstwo floty chrześcijańskiej pod Lepanto w 1571 roku, kiedy to udało się pokonać przeważające siły muzułmańskie. Polacy wielokrotnie walczyli z Turkami w XVII wieku, a w 1683 roku król Jan III Sobieski, wielki czciciel Matki Najświętszej, dopomógł pod Wiedniem obronić Europę przed wojskami tureckimi.
Przez modlitwę różańcową powinniśmy błagać o pokój na świecie, o mądre rozumienie nauki. Nie można lekceważyć tych, którzy myślą trochę inaczej, szukać wszędzie wrogów odpowiedzialnych za nasze trudności, podczas gdy sami nie angażujemy się w pełni po stronie dobra. Trzeba szukać coraz lepszego rozumienia wiary i wynikających z niej zobowiązań, pytać kapłanów, bardziej od nas doświadczonych przyjaciół i krewnych, tak jak Matka Najświętsza podczas zwiastowania zadawała rozumne pytania, nie bała się rozmawiać z Aniołem reprezentującym Boga, przedstawiać swoje wątpliwości, by je rozwiązać zgodnie z wolą Bożą.
Różaniec uczy trzeźwego spojrzenia na sprawy Boże i ludzkie, zwłaszcza w świetle nauczania Św. Jana Pawła II – wielkie czciciela Maryi, który umiłował modlitwę różańcową i który pisał: „Różaniec to modlitwa, którą od młodości bardzo umiłowałem. Różaniec to skarb, który trzeba na nowo odkryć”. Dlatego papież dodał do tajemnic różańcowych tajemnice światła, oraz zachęcał, że warto przemodlić wszystkie ważne dla nas sprawy, w świetle życia Chrystusa i Jego Matki i tam szukać odpowiedzi, szukać rady, jak zachować się w konkretnych sytuacjach naszego życia, jak oceniać sprawy i ludzi, którzy nas otaczają, jakie decyzje podejmować w sprawach osobistych, małżeńskich rodzinnych, zawodowych oraz społecznych, dotyczących naszej wspólnoty, naszej Ojczyzny.
Opowiadał jeden z ojców benedyktynów, ze kiedy obejmował posługę proboszcza w Tyńcu, to odwiedził człowieka, który umierał w wielkich cierpieniach. Jego dotychczasowe życie nie było zbyt dobre i porządne. Jednak godnie znosił ostatnią chorobę, z wielką radością przyjmował Komunię świętą, a kiedy ojciec zapytał go, czy odmawia różaniec, wyjął spod kołdry koronkę i powiedział: „Tak. Nigdy się z nim nie rozstaję. To mój najlepszy przyjaciel!”.
Kiedy 13 października 1917 roku w Fatimie po raz szósty ukazała się Matka Boża trojgu portugalskim pastuszkom, to dzieciom towarzyszył ogromny tłum ponad 100 tys. ludzi. Ludzie przyszli: jedni z nakazu sumienia, inni ze zwykłej ciekawości. Trzy miesiące wcześniej Maryja zapowiedziała: W październiku powiem wam, kim jestem i czego chcę oraz dokonam cudu, który wszyscy zobaczą, aby uwierzyli.
W pewnym momencie dzieci dostrzegły błysk światła, po którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem. ŁUCJA: Czego Pani sobie życzy ode mnie?
MATKA BOŻA: Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją cześć. Jestem Matką Bożą Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie Różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich domów.
ŁUCJA: Miałam prosić Panią o wiele rzeczy, o uzdrowienie kilku chorych, nawrócenie niektórych grzeszników, etc.
MATKA BOŻA: Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: Niech nie obrażają więcej Boga naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany. Następnie, rozchylając dłonie, Najświętsza Maryja Panna zaczęła odbijać się w słońcu.
Wtedy to Łucja wykrzyknęła: Spójrzcie na słońce!
Dzieci były świadkami trzech następujących scen: pierwsza z nich symbolizowała tajemnice radosne różańca, następna tajemnice bolesne, a ostatnia tajemnice chwalebne /tylko Łucja widziała te trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą z nich/. W chwili gdy Maryja zaczęła się unosić, a dziewczynka wykrzyknęła słowa „Popatrzcie na słońce!”, chmury się rozpierzchły odsłaniając słońce, które wyglądało jak ogromny srebrny dysk. Lśniło tak intensywnie, jak jeszcze nigdy, lecz jego blask nie oślepiał. Trwało to tylko chwilę. Ta ogromna kula zaczęła jakby „tańczyć”. Słońce było jakby gigantycznym ognistym kołem, kręcącym się szybko. Trzykrotnie ożywiona szaleńczym ruchem kula ognia zaczęła drżeć i trząść się. Wydawało się, że opadając ruchem zygzakowatym spadnie na przerażony tłum. Wszystko to trwało około dziesięciu minut. Na końcu słońce wspięło się znów wijącym ruchem do punktu, z którego zaczęło opadać, na nowo przyjmując swój spokojny wygląd i odzyskując zwykłą jasność swego światła. Cud słońca został także zaobserwowany przez wielu świadków znajdujących się poza miejscem objawień, w promieniu około czterdziestu kilometrów. Cykl objawień zakończył się.
Matka Boża w Fatimie przez ten cykl objawień chciała poruszyć ludzkie serca i sumienia, aby nie były obojętne na dramatyczne skutki wojny, wzywała do odmawiania Różańca w intencjach całego świata, zwłaszcza tych, którzy najbardziej potrzebują Bożego miłosierdzia, a często sami nie chcą się do tego przyznać. Trzeba gorąco się modlić o takie duchowe otrzeźwienie, o poruszenie naszych serc, aby ludzie umieli dostrzegać prawdziwy porządek, właściwą hierarchię wartości w świecie, aby inni brali przykład z tego, co naprawdę jest dobre i piękne, a nie przyjmowali fałszywego obrazu za wzorzec do naśladowania i przedmiot pragnień oraz dążeń, nawet za wysoką cenę.
Matka Najświętsza chce nas wszystkich doprowadzić do pełni życia w wieczności, w Królestwie Jej Syna. Życie Matki najświętszej jest przykładem postępowania zgodnego z wolą Bożą, współpracy z łaską Bożą.
Niech więc ten wielki skarb, jakim jest modlitwa różańcowa, będzie naszym towarzyszem i przyjacielem w drodze do domu Ojca. Niech oświeca nasze umysły do podejmowania słusznych i właściwych decyzji w życiu.
Maryjo, wielkoduszna Służebnico Pańska, naucz nas postawy ufnej modlitwy, abyśmy kiedyś mogli razem z Tobą uczestniczyć w radości Boga w Trójcy Jedynego, do której dostęp otworzył nam Twój Syn przez swoją mękę na krzyżu. Abyśmy w drodze do nieba, już tu na ziemi doznali pełni Bożej miłości. Amen.
Homilia na Wszystkich Świętych – 1 listopada 2022
„Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”
Dziś Kościół wychwala Pana Boga za świętych i błogosławionych, kandydatów na ołtarze oraz tych wszystkich, którzy nie kanonizowani weszli do nieba i cieszą się na trwałe łaską zbawienia, radością bez końca. Dzisiaj uwielbiamy Boga razem z niezliczoną rzeszą Wszystkich Świętych o których pisze św. Jan Apostoł w Apokalipsie, że jest to tajemnicza „rzesza owych 144 tysięcy opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela. To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.
Świętość to nie jest jakaś wyjątkowa droga i osiągnięcie, ale to jest zwyczajna, codzienna droga, na której próbuje się zachować przykazanie miłości Boga i bliźniego.
Święci to ludzie w pełni szczęśliwi. Drogę ku tej wiecznej radości Jezus zarysowuje w swoistym programie Ośmiu Błogosławieństw. Błogosławieństwa Ewangeliczne zostały wygłoszone na górze w pobliżu Kafarnaum i stały się jednym z istotnych elementów głoszonej przez Jezusa Ewangelii; ściśle złączonej z zapowiedzią Królestwa Bożego i darem zbawienia.
Według logiki naszego Mistrza z Nazaretu – błogosławionymi, czyli szczęśliwymi mają prawo nazywać się ci, którzy za życia na ziemi nie zawsze doznawali radości, rozkoszy i przyjemności, ale w swojej gorliwości, wierności i wytrwałości osiągnęli prawdziwe szczęście – przez to że byli wierni Bogu i przez całe życie starali się zachowywać zasady chrześcijańskiego życia i postępowania. Tylko ci, którzy zrozumieli Bożą logikę, potrafią przyjąć to nowe prawo i nim żyć, stają się w pełni błogosławionymi uczestnikami Bożego szczęścia na wieki:
Błogosławieni ubodzy w duchu…
Błogosławieni, którzy się smucą…
Błogosławieni cisi…
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości…
Błogosławieni miłosierni…
Błogosławieni czystego serca…
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój…
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości…
Prymas Tysiąclecia – Stefan Kardynał Wyszyński mówił, że: „Ewangeliczne Osiem Błogosławieństw Jezusa to uniwersalny program dla wszystkich wierzących na XXI wiek”.
Każde z tych błogosławieństw, o których słyszymy w dzisiejszej Ewangelii pokazuje człowieka, który ma odwagę słuchać Boga i żyć według Jego woli, a nie według tego, co oferuje współczesny świat. Świat nie może przyjąć takich wymagań, gdyż proponuje postawy diametralnie odwrotne, ale my jako uczniowie Jezusa i prawdziwi świadkowie wiary mamy starać się tak żyć, jak On mówi, a więc: łaknąć sprawiedliwości, świadczyć miłosierdzie, pielęgnować czystość, wprowadzać pokój, przyjmować ubóstwo i prostotę ze względu na Boga. Ci, którzy tak żyją, są naprawdę błogosławieni. gdyż negują one wszystko, co jest dla niego priorytetem. Pięknie o błogosławieństwach mówił Św. Jan Paweł II:
„Błogosławieństwa wyznaczają drogę do Królestwa Bożego dzisiejszemu człowiekowi, ukształtowanemu przez technikę i środki społecznego przekazu. Człowiekowi cierpiącemu z powodu nierówności i lękającemu się konfliktów. Człowiekowi, który sądzi, że panuje nad światem i własnym życiem, ale ulega złudzeniu źle pojmowanej wolności”
Ktoś kiedyś napisał, że: „Każdy ma swój Mount Everest, który próbuje zdobywać każdego dnia”
Dążenie do świętości życia na ziemi jest jak zdobywanie szczytu. Trzeba wielu wyrzeczeń
i poświęceń, trzeba dyscypliny duchowej i zaparcia, ale kiedy się ten szczyt osiągnie, wtedy radość i satysfakcja jest bezcenna.
Panie Jezu, który jesteś Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem, Zmartwychwstaniem i Życiem;
proszę, wlej w moje serce wielkie pragnienie świętości oraz odwagę i wytrwałość w jej realizacji. Amen.
Homilia na Rocznicę Poświęcenia Kościoła – 30 października 2022.
„Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał”.
W czasie żydowskich świąt zewnętrzny dziedziniec świątynny – zwany „dziedzińcem pogan” stawał się swego rodzaju rynkiem. Cały handel był całkowicie legalny i uzasadniony religijnie; zaaprobowany przez Sanhedryn – Wysoką Radę, przez faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Pomimo oficjalnej aprobaty ze strony elity religijnej wywołał oburzenie Jezusa. Skąd ten nagły gniew i agresja ze strony Pana Jezusa? To wynika ze znieważenia domu Bożego, a przez to samego Boga. Jezus mocno protestuje przeciwko temu, że świątynia jerozolimska, zamiast domu modlitwy, stała się miejscem handlu religijnego, Bo jeśli w świątyni nie celebruje się liturgii, modlitwy i chwały Bożej, to miejsce staje się w/g słów Jezusa „jaskinią zbójców”.
Czy Jezus miał prawo wyrzucić ze świątyni przebywających tam Żydów?
Tak, ponieważ był Synem Umiłowanym swego Ojca i wiedział, jak powinni zachowywać się w świątyni wyznawcy Boga Jahwe. Chciał zadbać o to aby świątynia na nowo stała się miejscem modlitwy i oddawania czci Bogu:
„<<Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! >> Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: <<Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie>>” Jezus udowadnia nam, że jest zasadnicza, zdecydowana różnica między Targowiskiem a Świątynią.
Targowisko – to miejsce handlu: mozaika różnych dźwięków, odgłosy zwierząt, przekrzykiwanie się, nawoływanie innych do swoich stoisk, ciągłe targowanie.
Świątynia – to miejsce spotkania z Bogiem na modlitwie. Atmosfera świątyni karmi nas ciszą i spokojem. Przenika nas ciepło i spokój miejsca. Można wejść
i zanurzyć się w ciszy. Dziś tak łatwo zapominamy, że nie da się i nie można połączyć SACRUM z PROFANUM! Aby wejść do świątyni Pańskiej, trzeba wyjść ze strefy zgiełku i hałasu, a zanurzyć się w strefie ciszy i spokoju.
Chociaż Jezus rozgniewał się na swoich braci, wypowiadając ostre, radykalne słowa i reaguje – wyrzucając ich ze świątyni, to jednak nie pragnie potępienia człowieka; Jego święty gniew jest wyrazem troski o ludzi, aby nie zatracili w sobie istoty człowieczeństwa. Spróbujmy w skupieniu i ciszy serca odpowiedzieć na dwa ważne pytania: a co by Jezus zrobił dziś, gdyby wszedł do naszej świątyni?
I w jakich sytuacjach Jezus mógłby zareagować gniewem?
Dzisiejsza niedziela to także święto dziękczynienia za dar naszej świątyni, za tych wszystkich braci i siostry w wierze, którzy swoją modlitwą, uświęceniem życia, pracą, wsparciem materialnym i zaangażowaniem o sprawy Kościoła przyczynili się do tego że mamy piękny kościół, cmentarz parafialny, kaplicę pogrzebową i plebanię. Dziękujemy Bogu, że przez tyle lat istnienia parafii Nozdrzec, postawił
na tej drodze tak wielu dobrych i gorliwych kapłanów, którzy troszczyli się o sprawy duchowe i materialne naszej wspólnoty – róbmy dalej swoje i pamiętajmy najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy nie pomagają i nie składaj ofiar i często w tym kościele nie są.
Bł. Kard. Stefan Wyszyński mówił; „Nie lękajmy się o Kościół, że gdy za bardzo wejdzie w życie ludzkie, to się trochę przybrudzi. To jest Kościół grzeszników i świętych, Kościół pszenicy i kąkolu, Kościół wprawdzie Boży, ale też i ludzki”.
Spodobało się Chrystusowi zbawić ludzi we Wspólnocie Kościoła. Bo Chrystus kocha nas jako Kościół i wie, że to prawdziwa wspólnota przemieniająca każdego człowieka ku dobremu. Dlatego nie powinno nas dziwić i gorszyć, że niektórzy błądzą, że pogubili się w życiu – ich tez trzeba na nowo zaprosić i przygarnąć, bo jest dla nich miejsce w tej wspólnocie. Dziś świątynie są miejscami najczęściej atakowanymi przez ludzi niewierzących, a ludzie wierzący boją się stanąć w obronie wiary i wolności religijnej. Dziś nie brakuje osób nie tylko wśród niewierzących ale i wśród wyznawców Chrystusa, którzy widzą tylko upadłość Kościoła, błędy i grzechy osób duchownych i świeckich, którzy nieustannie go atakują, widząc w nim samo zło – a nie widzą bogactwa i duchowej głębi, którą na przestrzeni historii zbawienia ta Chrystusowa Wspólnota karmi swoich braci i siostry w wierze. Pewien kapłan krytykował swojego poprzednika oraz te osoby które mu cały czas pomagali, że to byli ludzie proboszcza. Zyskał przy tym aprobatę tzw. klakierów i pochlebców. Ale gdy zwrócił się z prośbą do nich o pomoc w zorganizowaniu odpustu, zrobieniu dekoracji w kościele na święta Bożego Narodzenia, oni odwrócili się do niego plecami. Załamany podszedł z pokorą do tych, którzy byli – jak sam mówił – z jego poprzednikiem i zapytał czy mu pomogą. Jakże się zdziwił, kiedy usłyszał od jednej z pań takie słowa: „Proszę księdza trochę było nam przykro, że nas tak ksiądz ocenił. Ale my od przeszło 30 lat pomagamy każdemu księdzu w kościele, Niech się ksiądz nie martwi – nie zostawimy księdza w potrzebie. Bo my nie przychodzimy do kościoła i nie pomagamy – robiąc to dla księdza – ale dla Pana Boga, dla wspólnoty parafialnej i dla potomności, bo to co zrobimy, tego nam nikt nie odbierze i to, co zostaje na całe lata i pokolenia jako dobro całego Kościoła parafialnego”.
Bo prawdziwa Wspólnota Chrystusowego Kościoła powinna być źródłem prawdziwej obrony wiary, moralności
i jedności. Pięknie opisał to św. Ojciec Pio z Pietrelciny: „Tak jak zaprawa trzyma cegły w budowli, tak miłość i posłuszeństwo Bogu jednoczą ludzi w Kościele”.
Prośmy gorąco, abyśmy budowali wspólnotę Chrystusowego Kościoła naszą postawą wierności i zaangażowania religijnego, w naszych domach i rodzinach, pamiętając że tylko prawdziwa miłość jest właściwym elementem budowania wspólnotowej jedności Chrystusowego Kościoła. Amen.
Homilia na XXX Niedzielę zwykłą – 23 października 2022
„Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.
Krótka, ale bogata w treść jest dzisiejsza Ewangelia; prezentuje osoby o jakże odmiennych postawach: „Dwóch ludzi przyszło do świątyni się modlić: faryzeusz i celnik”. Spróbujmy przyjrzeć się im bliżej.
Najpierw Faryzeusz – to starszy, dystyngowany pan z elity Izraela, o nienagannych manierach. Przez ogół poważany i uważany za wzór. Wykształcony na Biblii, w rabinackiej szkole, jest gorliwy i drobiazgowo zachowuje przepisy mojżeszowego Prawa. Do świątyni przyszedł, aby podziękować Bogu za to, kim jest i jakim jest. Jest przekonany o swojej wielkości i doskonałości – wręcz chodzący ideał. Popatrzmy, co dyskwalifikuje faryzeusza, a co przemawia na korzyść celnika.
„Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy albo jak i ten … celnik”. Pycha do kwadratu – ZERO POKORY! Nie da się tego słuchać! Ustawia siebie na tle najgorszych, by urosnąć we własnych oczach. To bardzo subtelna pokusa pukająca do naszego serca. Omal chce prosić Boga, by mu pogratulował doskonałości, której innym brak!
Nie jestem jak inni… Ile razy słyszałem takie stwierdzenie: Ja nie jestem taki, ja nie jestem jak inni… Jakie wysokie o sobie mniemanie!
Zupełnie inaczej zachowuje się celnik, który staje w tej samej świątyni.
W czasach Chrystusa celnik to słowo symbol. To wyrzutek społeczny i grzesznik! Wszedł w konszachty z wrogiem własnego narodu – Kolaborant. Poszedł na współpracę z okupantem.
W nagrodę dostał od niego intratny zarząd komory celnej.
„Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”. Celnik wie, że nie ma zasług ani cnót, którymi mógłby się, jak faryzeusz, przed niebem pochwalić. Wie, że jest grzesznikiem. – dlatego wypowiada sześć słów pięknej, głębokiej modlitwy. Warto je zapamiętać na całe życie.
Powiadam wam: „Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten”.
Pewnie dziwi nas bardzo fakt, po czyjej stronie stanął Jezus; wygląda na to, jakby Bóg inną miarę przykładał do sprawiedliwego, a inną do grzesznika. Jakby surowiej oceniał sprawiedliwego, a faworyzował grzesznika.
Ale to nie tak! Chrystus ukazuje w tej przypowieści wartość modlitwy zanoszonej w chwili zagrożenia przez zło. Pragnie zapewnić słuchaczy, że modlitwa taka z pewnością zostanie wysłuchana. Skoro sam człowiek szuka ratunku u Boga, to i Bóg wychodzi naprzeciw,
by zagrożonego ocalić. Każdy, kto odbiera sygnał S.O.S., spieszy na ratunek zagrożonym.
Każde zagrożenie, każde nieszczęście winno nas do Boga zbliżać, a nie oddalać. I nie jest ważne, czy ktoś nam to wypomni: „Jak trwoga – to do Boga” Ważne, że traktujemy je jako przypomnienie prawdy o potrzebie nadawania sygnału S.O.S. w stronę nieba wtedy, gdy sytuacja jest trudna, a możliwości człowieka niewystarczające do jej przezwyciężenia. Modlitwa autentyczna powinna wypływać z mojego wnętrza. Postawę prawdziwej, autentycznej modlitwy posiadamy wtedy: gdy jesteśmy skupieni, wyciszeni, skoncentrowani, nastawieni na prawdziwą rozmowę z Bogiem.
Dwie różne osobowości. Dwie postawy wobec Boga. Obaj, faryzeusz i celnik, żyją do dziś w naszych domach i rodzinach. I pewnie można ich spotkać w naszych świątyniach.
A jak wygląda moja modlitwa?! Czy ja naprawdę wiem, po co przychodzę do kościoła, czy potrafię się wyciszyć i skupić, czy potrafię nie przeszkadzać sobie innym– wybaczcie, ale z tego miejsca kiedy mówi się homilię czasami zupełnie inaczej to wygląda – jak jeden wielki klub dyskusyjny – komentarz na każdą okazję, to w jednym miejscu to w drugim, to na górze, to na dole, to na prawo to na lewo – czy na tym polega prawdziwa modlitwa, kiedy my ciągle komentujemy… Czy potrafimy się tego oduczyć i zachować właściwe skupienie. Bo to jest nie tylko szacunek dla posługującego i głoszącego kapłana, ale także szacunek dla Pana Boga, który pragnie zdobyć nasze serca i naszą uwagę, ale nie może tego uczynić, kiedy nie jesteśmy skoncentrowani na Nim.
Panie Jezu Chryste, dziś pragnę z wielkim żalem i pokorą wołać z celnikiem: Boże miej litość dla mnie grzesznika, okaż mi swoje Miłosierdzie, abym powrócił do domu oczyszczony i usprawiedliwiony przez Ciebie. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na Dzień Papieski – 16 Października 2022 r.
Pochyleni nad Słowem Pańskim zwracamy dziś uwagę na postawę wytrwałości na modlitwie. Najpierw w Księdze Wyjścia czytamy o niezwykłej postawie Mojżesza, który w nietypowy sposób wyprasza zwycięstwo nad Amalekitami.
Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę.
Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. „Gdy zdrętwiały Mojżeszowi ręce, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony”.
Czytając dzisiejszą Ewangelię, zdumiewamy się przypowieścią Jezusa o tym, że zawsze powinniśmy się modlić i nigdy nie ustawać na modlitwie. Opisuje postawę nieustraszonego sędziego, który nie bał się Boga i nie liczył się z ludźmi. Staje przed nim udręczona kobieta, samotna i nic nieznacząca, która jednak zdobyła się na swoistego rodzaju akt desperacji, skoro ów zły sędzia był jej ostatnią i jedyną nadzieją. Ta kobieta miała w sobie tak wielką siłę i determinację – by wytrwale prosić i nie ustawać w swoich błaganiach. Dlatego ów apodyktyczny sędzia czuje się zniecierpliwiony i zniechęcony, mówi: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”.
I w świetle dzisiejszego słowa zobaczmy praktyczny przykład postawy wierności i wytrwałości na modlitwie oraz zaufania, pokory i szacunku wobec bliźnich.
A tym przykładem jest nie kto inny jak Św. Jan Paweł II.
W niedzielę, 3 kwietnia 2005 roku w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach trwały obchody Święta Miłosierdzia. Jakże wyjątkowe. Dzień wcześniej, w sobotę, 2 kwietnia 2005 roku, o godz. 21.37 Umiłowany Ojciec Święty Jan Paweł II powrócił do Domu Ojca. W tej atmosferze miłości kardynał Franciszek Macharski – tak mocno związany z Janem Pawłem II, jego następca na stolicy krakowskiej, wygłosił homilię – jakże sugestywną i wymowną na ten czas w swoich słowach. Mówił wówczas do wiernych: „Dziś płaczemy po naszym Janie Pawle, ale był taki czas, kiedy to On płakał z naszego powodu. Czas, kiedy bardzo cierpiał przez nas, bo nie chcieliśmy Jego i nie chcieliśmy słuchać tego, co chciał nam powiedzieć. Tak było w 1991 roku, gdy przybył
po raz pierwszy do wolnej Polski i gdy mówił nam fundamentalne homilie o Dekalogu”.
Sztuka modlitwy krzyżem i z krzyżem – opowiadał kardynał Krajewski: „Ile razy leżeliśmy krzyżem jako kapłani /Wielki Piątek, Misje Święte, święcenia diakonatu i kapłańskie/ a on prawie każdego dnia, póki miał siły praktykował tę wyjątkową modlitwę”.
Sztuka zaufania Bogu i Maryi TOTUS TUUS – odkąd ojciec przed obrazem MB Kalwaryjskiej powierzył go opiece Matki Najświętszej, mówiąc: „od teraz to jest twoja mama”, w pełni Jej zaufał, a w 1983 roku na Jasnej Górze wypowiedział te słowa: „TOTUS TUUS – Jam cały Twój Maryjo i wszystko moje jest Twoim”. W świetle jego nauczania widzimy, jakim był Św. Jan Paweł II – to wielki czciciel Maryi, który umiłował modlitwę różańcową i który pisał: „Różaniec to modlitwa, którą od młodości bardzo umiłowałem. Różaniec to skarb, który trzeba na nowo odkryć”. W/g papieża Różaniec uczy trzeźwego spojrzenia na sprawy Boże i ludzkie, Dlatego papież dodał do tajemnic różańcowych tajemnice światła, oraz zachęcał, że warto przemodlić wszystkie ważne dla nas sprawy, w świetle życia Chrystusa i Jego Matki i tam szukać odpowiedzi, szukać rady, jak zachować się w konkretnych sytuacjach naszego życia, jak oceniać sprawy i ludzi, którzy nas otaczają, jakie decyzje podejmować w sprawach osobistych, małżeńskich rodzinnych, zawodowych oraz społecznych, dotyczących naszej wspólnoty i naszej Ojczyzny.
Sztuka pokory – potrafił znosić krytyczne uwagi, złośliwości oraz czasem trudne słowa kierowane pod adresem Kościoła; ale także dbał o poszanowanie godności każdego człowieka i potrafił się sprzeciwiać złu i mówił do bólu szczerą prawdę nawet za cenę krytykowania przez innych. Zapytany przez A. Frosarda o najważniejsze zdanie w Biblii odpowiedział bez zawahania: „Słuchajcie prawdy, a prawda was wyzwoli”.
Sztuka słuchania i szacunku dla innych – umiał słuchać ludzi i okazywać szacunek innym- czyli wyznawcom innych religii lub osobom niewierzącym.
Obyśmy mieli choć część tej mądrości papieża, kiedy w chwilach trudnych zwracamy się do Boga:
Naucz nas Panie znosić w pokorze i zgodnością nasze cierpienia, choroby i przeciwności. Pomóż nam wytrwać w najtrudniejszych momentach życia. Naucz nas godzić się z cierpieniem, które nas doświadcza. Panie nasz Boże, bądź dla nas skała schronienia i warownią, która ocala. Amen.
Homilia na środę, 7.09.2022r.
Widzimy dziś Pana Jezusa nauczającego, który ogłasza błogosławieństwa. Wsłuchujemy się w Jego głos pełen mocy, stanowczości, ale także pełen miłosierdzia i dobroci. Zauważmy że tłum, który Go słuchają, jest przepełniony zachwytem i fascynacją. Łatwo dostrzec w nich prawdziwy podziw dla nauki Jezusa. A Jezus mówi trudne i dziwne słowa:
«Błogosławieni jesteście, ubodzy…
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie…
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie…
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą…”
W tych słowach zawiera się nie tylko mądrość nauki Jezusowej ale i swoistego rodzaju zaprzeczenie, że ludzie, którzy po ludzku cierpią biedę, głodują, płaczą, są znienawidzeni przez innych – tak naprawdę za swój stan otrzymają nagrodę
od Boga w niebie. Tylko tam może Pan wynagrodzić ich trudności i przeciwności ziemskie.
Często mówi się o błogosławieństwach ewangelicznych, że są konstytucją królestwa niebieskiego. To słowa adresowane do bardzo konkretnych osób: do ludzi doświadczonych przez życie, na których Jezus spojrzał jak na swoich uczniów… swoich przyjaciół. To oni – ze swoimi życiorysami, słabościami, grzechami, a także z całą swoją dobrą wolą – są adresatami tego niezwykłego fragmentu Ewangelii, który opisuje marzenia Boga na temat człowieka.
Jezus stawia konkretny kontrast, kiedy mówi:
Biada wam, bogaczom…
Biada wam, którzy teraz jesteście syci,..
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie…
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą…
To jest przestroga nie tylko dla faryzeuszów i uczonych w Piśmie oraz dla bogaczy. Mogłoby się wydawać, że Jezus nie lubi tej grupy społecznej. Tymczasem on przestrzega przed nadmiernym opływaniem w dostatkach i luksusach, przed wywyższaniem się nad innych, przed zbytnią pewnością siebie i postawą zarozumiałości i pychy. Bo zupełnie inaczej będą te osoby postrzegane w konfrontacji z Bożym Majestatem na końcu czasów. Kilka osób mi mówiło, że kiedyś przychodzili ludzie z sąsiednich miejscowości na Mszę Św. w niedziele, zostawali na Gorzkie Żale w Wielkim Poście i szli do domów przyjmowani przez naszych parafian, częstowana ich tym, co mieli, nikt nikomu nie wymawiał, ludzie mieli czas żeby porozmawiać, spędzić we wspólnocie niedzielne popołudnie a wieczorem po nabożeństwie powracać do domu. Potrzebujemy otwartości i życzliwości na siebie nawzajem i tego, aby budować jedność, szacunek, życzliwość i wyrozumiałość dla innych, stając się dla nich prawdziwymi braćmi i siostrami w wierze. Niech ten dzisiejszy obraz będzie dla nas okazją do przemyślenia i przygotowania do Misji Ewangelizacyjnych, które mają być czasem otwarcia na Bożą miłość i przekazania ją w relacji z drugim człowiekiem.
Prośmy o łaskę rozumienia błogosławieństw Jezusa oraz o łaskę odkrycia przestróg zawartych w Jezusowych biada. Módlmy się także, byśmy w błogosławieństwach odkryli osobisty styl życia samego Jezusa, do którego zaprasza również i nas Pan Jezus. Amen.