Cichym bohaterem dzisiejszej Ewangelii jest Św. Tomasz Apostoł.
Wieczorem, w dniu Zmartwychwstania, mimo zamkniętych drzwi Wieczernika, Jezus przychodzi do swoich uczniów i pozdrawia ich słowami: „Pokój Wam!”. Cel Jego przyjścia jest podwójny:
Po pierwsze – pragnie ich pokrzepić i zapewnić, że prawdziwie zmartwychwstał. Po drugie – pragnie im oznajmić wolę Ojca i przygotować ich do misji, do której zostali wybrani.
Jednak wśród zgromadzonych uczniów zabrakło niewiernego Tomasza. Jego ścisły, matematyczno-logiczny umysł; a może podrażnione Ego, że jemu Jezus się nie ukazał – zablokowały Tomasza na tę prawdę: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca w miejsce gwoździ i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę!”
Kiedy po ośmiu dniach w Wieczerniku razem z Apostołami jest Tomasz, to Jezus od razu zwraca się do niego i karci go słowami: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym».
Zawstydzony i upokorzony Tomasz pada na kolana przed Panem i z wielką żarliwością woła: „Pan mój i Bóg mój!”
Jezus w dalszym ciągu wyrzuca mu to, że nie uwierzył świadectwu 10 Apostołów, którzy widzieli Go po zmartwychwstaniu:„Uwierzyłeś Tomaszu, bo mnie ujrzałeś! Błogosławieni którzy nie widzieli, a uwierzyli!”
Dziś nie brakuje współczesnych Tomaszów, którzy mają problem z wiarą w tajemnicę męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa.
Nauczycielka religii w jednym z włoskich liceów, postawiła prowokacyjne pytanie młodzieży: „Jaka jest różnica między Chrystusem, a świątecznym Mikołajem?” W odpowiedzi jednego z uczniów usłyszała: „Taka, że ten ostatni/ czyli Mikołaj/ istnieje naprawdę!” Iluż specjalistów od tzw. ideologicznej indoktrynacji próbowało wmówić, że Jezus jest wytworem rewolucyjnej wyobraźni sfrustrowanych Żydów z Palestyny, a francuski filozof Rene Girard napisał: „Jak można dopuszczać myśl, że pewien młody Żyd, zamordowany 2000 lat temu w sposób, który od dawna został zaniechany, mógłby być wcieleniem Wszechmogącego Boga?”
Na te wątpliwości odpowiedź dał Św. Jan Paweł II, który napisał: „Chrystus nieustannie wzywa Kościół, tak jak kiedyś Apostoła Tomasza, aby dotykał Jego ran, to znaczy uznawał Jego pełne człowieczeństwo przyjęte od Maryi, ofiarowane w chwili śmierci, przemienione przez zmartwychwstanie. Kościół podobnie jak Tomasz klęka przed Zmartwychwstałym, otoczonym pełnią Boskiej chwały i woła bezustannie: „Pan mój i Bóg mój!”
Bóg w Trójcy Świętej Jedyny, jest miłosierny i pragnie udzielać nam swoich łask, ale trzeba powrócić do pierwotnej gorliwości, do mocnej wiary i bratniej miłości, do pełnego zaufania Jezusowi, który wraz ze zmartwychwstaniem przynosi nam wieczną radość i pokój!
I to właśnie próbuje nam przekazać w swoim „Dzienniczku” Św. Siostra Faustyna – nazywana Apostołką Bożego Miłosierdzia.
Opisała swoje niezwykle głębokie życie duchowe, głębię poznania tajemnicy Miłosierdzia Bożego i jej kontemplację w codzienności, zmagania i walkę trudy związane ze słabościami ludzkiej natury. „Dzienniczek” zawiera nade wszystko orędzie o Miłości Miłosiernej Boga do człowieka, które Siostra Faustyna miała przekazać Kościołowi i światu. Dlatego Św. Jan Paweł II nazwał „Dzienniczek”, „Ewangelią Miłosierdzia, pisaną w perspektywie XX wieku”.
Dziś patrzymy na Boga w Trzech Osobach i widzimy, że jest on Oceanem Miłosierdzia.
1. Bóg Ojciec jest Miłosierny – świadczy o tym sam Jezus, kiedy mówi: „Bądźcie Miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”.
Jego fundamentalnym aktem jest Miłosierdzie Boże – jak ewangeliczny Ojciec odpuszcza Synowi Marnotrawnemu grzechy, tak Bóg Ojciec w pełni udziela nam daru swego Miłosierdzia.
2. Jezus Chrystus jest Miłosierny – kiedy przychodzi na ziemię, aby dokonać zwycięstwa nad złem i naszego odkupienia, mówi: „Miłosierdzia pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń”. Swoim gestem Pan Jezus zapoczątkował nowe stworzenie.
Jak bardzo Bóg musi nas kochać, skoro pozwolił przybić do krzyża swego Umiłowanego Syna i wszystkim ludziom ofiarował swoje miłosierdzie, a wraz z nim dar zbawienia.
3. Duch Święty jest Miłosierny – najpierw Apostołowie w Wieczerniku, a przez ich ręce ludzie wszystkich czasów otrzymali najcenniejszy dar – sakrament pokuty: „Weźmijcie Ducha Świętego, którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.
Spowiednik i kierownik Duchowy Siostry Faustyny – Bł. Ks. Michał SOPOĆKO pisze, że Duch Święty jest darem Miłosierdzia Bożego: „Ducha Świętego zowiemy Miłością i Darem. Miłością – dlatego, że z niej pochodzi, że ona jest początkiem i znamieniem jego, że ona nadaje mu imię swoje, bo jest Osobą miłości Ojca i Syna”.
Tajemnica Bożego Miłosierdzia jest zaproszeniem do postawy uwierzenia i potwierdzenia jej czynami, bo jak pisze Św. Paweł Apostoł: „Wiara bez uczynków martwa jest”.
Dlatego wielki Apostoł Dzieł Miłosierdzia wobec bliźnich naszych czasów – Św. Matka Teresa z Kalkuty mówi: „Wrażliwość na innych jest początkiem drogi świętości”
Prośmy gorąco, abyśmy przeżywając Niedzielę Miłosierdzia Bożego potrafili uwierzyć w tę tajemnicę i zarazem świadczyć o Bogu: Ojcu, Synu i Duchu Świętym który jest Miłosierny,. a w rozpoczynającym się Tygodniu Miłosierdzia okazywali prawdziwą troskę i pomoc tym, którzy są biedni, zagubieni, poranieni, osamotnieni, utracili wiarę i pragną na nowo doświadczyć prawdy o Bożej Miłości, wypływającej z konkretnych uczynków miłosierdzia chrześcijańskiego. Amen.
Homilia Na Zmartwychwstanie Pańskie
„Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”.
Maria Magdalena, jako pierwsza zwiastuje Apostołom Dobrą Nowinę o Zmartwychwstaniu Pańskim. Apostołowie mieli problem z uwierzeniem w zmartwychwstanie. Jezus chciał ich przygotować na ten dzień, wielokrotnie o nim mówił. Odnosimy jednak wrażenie, że nikt z nich do końca nie potrafił uwierzyć!
Jednak żaden z uczniów nie mógł pozostać na miejscu. Dlatego musieli zareagować! „Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra
i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka”. Piotr i Jan poderwali się z miejsca, chcieli naocznie przekonać się o tej niewiarygodnej prawdzie, że Jezus po trzech dniach zmartwychwstaje! Grób jest pusty! On żyje!
Chrystus zmartwychwstał i oto wszystko stało się nowe! Odtąd cały świat, całe stworzenie, cała ziemia, morze, ludzie i zwierzęta zostało przeniknięte Jego mocą i łaską, otrzymało nowe życie!
I nagle zaczyna się im wszystko powoli, pomału klarować – to jest rzeczywiście PRAWDA! Jezus zapowiadał to co teraz stało się realnym faktem – najważniejszym wydarzeniem wiary i największym cudem na świecie – ZMARTWYCHWSTAŁ! Dlatego Jan, który wszedł do grobu: „Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych”.
Podstawą przyjęcia prawdy o zmartwychwstaniu jest wiara Jana– tak po prostu ujrzał i uwierzył, bo kochał Jezusa i w pełni Mu ufał. Podobnie było z Piotrem – choć trzykrotnie się zaparł Jezusa,
to teraz niezłomnie wierzy w to, co się dokonało. Zmartwychwstanie stało się centrum przepowiadania Apostołów. Odtąd, kiedy głoszą Dobrą Nowinę, to ich nauczanie opiera się przede wszystkim na Zmartwychwstaniu Jezusa! Dlatego, że Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa zmienia wszystko i nadaje właściwy sens logice życia chrześcijańskiego. Życie wieczne jest możliwe tylko dzięki temu, że Jezus umarł i zmartwychwstał! Nie moglibyśmy mieć w sercu nadziei i pragnienia na spotkanie z nim w domu Ojca, gdyby nie było Zmartwychwstania! „Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał – pisze Św. Paweł Apostoł – daremna byłaby nasza wiara i daremne byłoby przepowiadanie o Nim!”
Czy rzeczywiście jest aż tak trudno uwierzyć w Tajemnicę Zmartwychwstania?!
Czym jest dla każdego z nas Zmartwychwstanie Jezusa? Czy jest najważniejszym świętem w życiu każdego chrześcijanina, ukoronowaniem Wielkiego Postu, czasem, w którym zwracamy się ku swojej duchowej stronie? A może ukazaniem triumfu dobra nad złem? Czy w ogóle przyjmujemy prawdę o zmartwychwstaniu? Czy łatwo jest nam w nią uwierzyć?
Karol Wojtyła – Jan Paweł II zapisał w Wigilię Wielkanocną 1966 roku takie oto słowa: „Jest taka Noc, gdy czuwając przy Twoim grobie, najbardziej jesteśmy Kościołem! Jest to noc walki, jaką toczy w nas rozpacz z nadzieją: Ta walka wciąż się nakłada na wszystkie walki dziejów, Tysiąc lat jest jak jedna Noc: Noc czuwania przy Twoim grobie”.
I widzieliśmy to namacalnie, że stajemy się Jednym Kościołem – Wspólnotą Wierzących, kiedy przychodziliśmy tak licznie do naszej świątyni, w czasie spowiedzi wielkopostnej, kiedy uczestniczyliśmy tak licznie w czasie Triduum Paschalnego, trwaliśmy na modlitwie w czasie Adoracji, kiedy pojawiła się tak liczna rzesza dzieci i młodych. To prawdziwy zwiastun – to bardzo dobry znak! To świadomość, że w tym świecie, często zakręconym i zakłamanym, kiedy gubimy się, co jest prawdą, a co nie, co jest dobre a co złe, tą Jedyną Prawdą i Jedynym Dobrem, które trwa odwiecznie jest sam Bóg – to w Nim szukamy naszego pocieszenia, wyciszenia, to w nim poszukujemy sensu naszej drogi, to w Nim próbujemy odnaleźć źródło naszego życia. A Jezus Zmartwychwstały przynosi nam pocieszenie, pokój
i nadziej. Znany amerykański ewangelizator, Abp Fulton J. Sheen powiedział: „To, w co wierzymy, jest bardzo ważne, bo nasze przekonania wpływają na to, co robimy. Jeśli nasze przekonania
są dobre, to będziemy postępować właściwie!”
I to niech będą nasze życzenia w ten Wielkanocny Poranek, abyśmy mając mocną wiarę potrafili ją potwierdzać naszymi czynami i postępowaniem.
Przed świętami, w niektórych kręgach została zainicjowana AKCJA EWANGELIZACYJNA: „Odłóż telefon na Święta”.
Może warto odłożyć te wszystkie narzędzia internetowe, które na co dzień absorbują naszą uwagę, i poświęcić swój czas i uwagę współmałżonkowi, rodzicom, dzieciom, dziadkom i wnukom, aby przeżyć radość wielkanocną, spędzając ten czas wśród najbliższych, w pełnej wzajemnego szacunku, pokoju i radości, rodzinnej atmosferze.
Niech to będzie czas dla nas i naszych rodzin.
Panie, dziękujemy Ci za twoją mękę i śmierć na krzyżu dla owoców naszego odkupienia. Dziękujemy za dar Zmartwychwstania, który rodzi nadzieję w sercu na nowe życie. Prosimy Cię, daj nam tak niezłomną nadzieję, abyśmy potrafili umacniać ten Chrystusowy Kościół i cieszyć się jego i naszym duchowym odrodzeniem. Amen.
Homilia na III Niedzielę Wielkiego Postu – 12 marca 2023 r.
„Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety”.
Kim była kobieta z dzisiejszej Ewangelii? Nie wiemy o niej zbyt wiele, ale fakt, że miała wielu mężów, może świadczyć o tym, że albo prowadziła życie bardzo rozwiązłe, albo po prostu szukała szczęścia i nie mogła go znaleźć. Była osobą samotną, której życie było poplątane. Samarytanka przeżyła sporo i „zaliczyła” kilka rozczarowujących „miłosnych przygód”. Wtrąciły ją one w opłakany stan. Doszło do tego, że nawet po zwykłą wodę chodziła do studni wtedy, gdy nie było tam innych kobiet z miasteczka. Bała się ich spojrzeń i osądów. I oto dla kogoś takiego jak ona zaczął się nowy rozdział życia. Sprawił to Jezus, który ma prozaiczny powód – chce ugasić pragnienie, dlatego woła: „Daj Mi pić!”
Kobieta delikatnie stawia opór, nawiązując do relacji jakie panowały między Żydami a Samarytanami: „Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?” Te słowa to swoistego rodzaju zaczepka – ona zachowuje dystans, bo nie zna Jezusa, ale podświadomie jest ciekawa Jego odpowiedzi.
Czuła się przybita i zagubiona; a Jezus pojawił się w punkt – w odpowiednim momencie jej życia i subtelnie nawiązując do jej źle ustawionego pragnienia miłości, otwarł ją na miłość prawdziwą; miłość, której źródłem jest sam Bóg.
Św. Ojciec Pio mówił często: „Wszystko jest grą miłości. Tak, z punktu widzenia Boga i Jego świętych, wszystko jest grą miłości. Bogu zawsze chodzi o miłość; by ją zaofiarować i pobudzić do wzajemności”.
Dziś otrzymujemy jasny komunikat od Zbawiciela: Jezus mnie kocha i z miłości oddaje za mnie swoje życie, abyśmy nie umarli z pragnienia. Chrystus daje konkretną wskazówkę, jak dojść do źródła wody żywej: „Miłosierdzia pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” Mamy najwspanialszy dar pozostawiony przez Jezusa – sakrament pojednania, gdzie jest żywe źródło bezmiaru Bożego Miłosierdzia, który otwiera serca na nasze pragnienia. O tym pisze właśnie Św. Paweł: „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdy jeszcze byliśmy bezsilni. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami”.
Zastanówmy się: czy patrząc na postać Samarytanki, nie dostrzegamy w niej podobieństwa do siebie? Przecież wszyscy – jak tu jesteśmy –pragniemy miłości drugiej osoby, a często znajdujemy rozczarowanie i samotność. Pragniemy dobra i szczęścia dla samych siebie i dla naszych bliskich, a czynimy zło, które przynosi chaos i niepewność, ranimy innych zadając im, a także sobie ból i cierpienie. Pragniemy zaspokoić nasze pragnienie wodą tego świata. Kuszą nas: duże pieniądze, luksusowe warunki życia, przelotne romanse, pornografia, ciągłe imprezowanie pod pozorem tzw. integracji, szukanie rozwiązania problemów w alkoholu, narkotykach, czy innych używkach, szukanie przyjaźni czy przelotnych znajomości w mediach społecznościowych, błyszczenie wyglądem, sukcesem i stylem życia. Czy to takie złe, że przez chwilę chcemy poczuć się jak gwiazdy kina, show biznesu, celebryci – którzy np. za kilka godzin pojawią się na słynnym dywanie Gali Rozdania Oscarów. A przecież wiemy, że to jest jaskinia próżności, tak wielu z nich umiera w samotności i niezrozumieniu, nie wytrzymuje nerwowo, popełnia samobójstwa, nie potrafiąc zrozumieć, że ich czas się skończył, bo nie wiedzieli kiedy zejść ze sceny niepokonanym?!
To jest woda świata, która nie ugasi pragnienia naszego serca. Czy czujemy to? Czy wierzymy Jezusowi, który mówi do Samarytanki: „O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić!, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej”.
Katechizm KK nawiązując do wydarzenia przy studni Jakuba, mówi o dokonującym się cudzie modlitwy, czyli o czymś, co jest w tym życiu najgłębsze i najwznioślejsze: „«O, gdybyś znała dar Boży!» (J 4,10). Cud modlitwy objawia się właśnie tam, przy studni, do której przychodzimy – jak Samarytanka – szukać naszej wody: tam Chrystus wychodzi na spotkanie każdej ludzkiej istoty; On pierwszy nas szuka i to On prosi, by dać Mu pić. Jezus odczuwa pragnienie, Jego prośba pochodzi z głębokości Boga, który nas pragnie. Modlitwa – czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie – jest spotkaniem Bożego i naszego pragnienia. Bo Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli”.
To zdjęcie obiegło cały świat w internecie – autentyczna postawa chłopca na modlitwie, sprawiła, że jego wierny pies chciał naśladować swego pana.
Modlitwa ma wypływać z mojego wnętrza: postawę prawdziwej autentycznej modlitwy mamy wtedy, kiedy jesteśmy skupieni, wyciszeni, skoncentrowani i nastawieni na prawdziwą rozmowę z Bogiem, kiedy mamy czas dla Niego – kiedy potrafimy się oderwać od zajęć, od telefonu, od komputera, od wciągających seriali – i poświęcić czas dla niego. Ile czasu spędzamy każdego dnia dla modlitwie – i dlaczego tak mało? Czy w tej otaczającej nas rzeczywistości, kiedy mamy widmo zła grzechu, przemocy, rozwiązłości, wojny, nienawiści, niszczenia i deptania ideałów i autorytetów jest jakieś rozwiązanie? Jest nią żywa woda – moja osobista modlitwa – żywa woda, która zaspokaja moje pragnienie miłości i pokoju. I znowu wracamy do Św. Ojca Pio, który podkreślał, że tylko świadomość bliskości Boga na modlitwie pomoże nam przetrwać najtrudniejsze czasy: „Choćby cały świat wywrócił się do góry nogami, choćby ciemności ogarnęły wszystko; nic nie powinno napawać twej duszy niepokojem, gdyż Bóg jest z tobą”.
Prośmy o to, abyśmy stale o tym pamiętali:
Boże, Ty pragniesz czcicieli, którzy będą Cię wielbili w Duchu i prawdzie. Niech Duch Święty pouczy mnie, jak stanąć w prawdzie o samym sobie, bym nie udawał lepszego ani gorszego niż w rzeczywistości jestem. Ale przez modlitwę – rozmowę z tobą potrafił zaspokoić moje duchowe pragnienie. Amen.
Homilia na środę popielcową – 22 lutego 2023
„Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli”.
Wielki Post to czas szczególnej łaski powrotu do osobistej relacji z Bogiem. Mówią nam o tym dzisiejsze czytania – najpierw Liturgia Słowa bardzo głęboko wchodzi w tę narrację przemiany najpierw słowami proroka Joela: „Nawróćcie się do mnie całym swym sercem… Rozdzierajcie jednak wasze serca, a nie szaty!”; a później Św. Pawła apostoła, który woła: „W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia”.
Jezus przestrzega nas przed tzw. hipokryzją – czyli obłudnym zachowaniem i postępowaniem, przed robieniem tzw. pokazówki, aby uzyskać aplauz, owacje na stojąco od innych ludzi.
On zaprasza nas do tego, abyśmy czynili dobro nie dla pochwał, ale wszystko z pokorą i w wyciszeniu dla Ojca, który zna najgłębsze pragnienia i motywacje serca każdego z nas. Dlatego Pan Nasz pokazuje nam w dzisiejszej Ewangelii, że w tym budowaniu relacji z Bogiem pomagają nam trzy drogi życia duchowego:
Pierwsza to JAŁMUŻNA, która oczyszcza i uwalnia serce w relacji do drugiego człowieka. Kiedy składasz jałmużnę – czyli ofiarę, nie trąb przed sobą, aby cię ludzie chwalili – bo już nagroda została odtrąbiona i odebrana. Ale „niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
Druga to MODLITWA, która oczyszcza i uwalnia moje serce w relacji do Boga. W czasie modlitwy nie bądź jak ludzie pełni obłudy, którzy lubią robić pewne rzeczy żeby zabłysnąć, żeby się innym pokazać, jacy są pobożni: „Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę”.
Gdy Ty chcesz się naprawdę pomodlić, czyń to z potrzeby serca, dla siebie, nie dla innych; „wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
Trzecia to POST, który oczyszcza i uwalnia moje serce w relacji do samego siebie. Kiedy naprawdę pościsz – czyli się umartwiasz, rezygnujesz z czegoś , nie bądź posępny jak ci ludzie przybierają wygląd ponury, aby pokazać innym , że się umartwiają – że poszczą. „Zaprawdę powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę”. Mam być człowiekiem normalnym, pełnym życzliwości, otwartym i uśmiechniętym wobec innych; aby nie ludziom ale Ojcu pokazać – Temu, który jest w ukryciu. „A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
Za dobre uczynki wielu z nas otrzymuje zapłatę już tu, na ziemi. Nieprzemijająca zapłata jest jednak dla ludzi pokornych, którzy czyniąc dobro, nie robią tego na pokaz czy dla własnej chwały, a nawet satysfakcji. To słowo Jezusa jest bardzo konkretne i dotyczy każdego z nas. Dlatego myśląc o tym szczerze, prośmy Jezusa, abyśmy pozostali pokorni. Abyśmy umieli przyjmować pochwałę, lecz również krytykę z pokojem serca.Za chwilę będziemy uczestniczyli w obrzędzie posypania głów popiołem. Na słowa kapłana „Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” i „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” odpowiadamy Amen i z pokorą przyjmujemy popiół na nasze głowy, aby na początku Wielkiego Postu wraz z całym kościołem pokutującym obrać kurs na prawdziwą metanoię – czyli przemianę, duchowe przebudzenie. Znajdź dziś chwilę czasu i pomyśl, co w tym Wielkim Poście będzie twoją autentyczną ofiarą?
Co będzie twoją prawdziwą modlitwą, twoim postem i twoją jałmużną – czyli konkretnym darem miłości, złożonym Bogu i ofiarowanym innym ludziom.
Panie Jezu, daj mi, proszę, poznać dobroć Ojca, który z miłością patrzy w moje serce; pomóż mi stać się człowiekiem pokornym, chroń mnie od pokusy pychy. Wiem, że z Twoją pomocą będzie to możliwe. Amen.
Homilia na VII Niedzielę zwykłą – 19 lutego 2023
„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.”
Dzisiejsze słowo Boże pobudza nas do zastanowienia się nad miłością nieprzyjaciół – czyli ludzi, którzy nam źle życzą i pragną nam zaszkodzić. Jest to bardzo trudne zagadnienie, gdyż miłość do nieprzyjaciół jest najtrudniejszą rzeczą w życiu człowieka. Ewangelia poucza nas, że miłość do nieprzyjaciół stanowi miarę doskonałości człowieka wierzącego. Człowiek, który miłuje nieprzyjaciół, jest przyjacielem samego Boga. Chrystus mówi nam dzisiaj bardzo wyraźnie: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”.
W naszym życiu chrześcijańskim powinniśmy naśladować przede wszystkim samego Chrystusa, który umierając na krzyżu, modlił się za swoich nieprzyjaciół: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Zło jest wynikiem jakiegoś zaślepienia, błądzenia, i dlatego Jezus modli się na krzyżu za swoich prześladowców. Bł. ks. Jerzy Popiełuszko tak często w swoich słynnych kazaniach do narodu przypominał słowa św. Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” Gdy czynimy dobro tym, którzy nas nienawidzą, to tym samym nie dajemy się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężamy, a w ten sposób realizujemy Jezusową Ewangelię na żywo. Dlaczego tak trudno jest nam realizować miłość w stosunku do naszych wrogów?
Przede wszystkim dlatego, bo przesadnie rozczulamy się nad naszymi cierpieniami i nie jesteśmy w stanie współczuć błądzącemu człowiekowi, który popełnia zło. Gniewamy się, że ktoś źle o nas mówi, a nie bolejemy nad tym, że taki człowiek w ogóle nie umie dobrze mówić o innych ludziach, i potrzebuje naszej modlitwy. Gniewamy się, że ktoś spojrzał krzywo na nas, a nie umiemy dostrzec, że może ma problemy z własnym zdrowiem lub źle układa mu się w pracy lub w domu. Gniewamy się, że ktoś przeszkadza nam w robieniu kariery, a nie widzimy, że to nasza nieumiarkowana pogoń za awansem rodzi niechęć innych do nas. Jesteśmy źli i zazdrośni, że ktoś jest młodszy od nas, że ktoś inny jest mądrzejszy, a nie chcemy przyznać, że nie umiemy się cieszyć z dobra innych ludzi. Gniewamy się, że ktoś nam zwraca uwagę na niewłaściwe zachowanie naszych dzieci, bo nie chcemy widzieć ich wad, a może i naszych błędów wychowawczych. Przesadna koncentracja na sobie i swoich przykrościach sprawia, że w naszym odczuciu miłość do nieprzyjaciół jest po prostu niemożliwa do zrealizowania.
W kontekście dzisiejszej Ewangelii postawa wobec nieprzyjaciół stanowi doskonałą formę miłości, w której nie kryje się nasz interes doraźny.
Sama miłość najlepiej realizuje się w przyjaźni. Przyjaźń tak bardzo potrafi złączyć ludzkie serca, że nawet czas nie jest w stanie zniszczyć tej więzi. Autentyczna przyjaźń tworzy najgłębszą więź między ludźmi i dlatego też tyle cierpienia rodzi się po śmierci przyjaciela. Takie cierpienie przeżył swego czasu św. Augustyn, który po śmierci swojego przyjaciela z lat młodości, pisał: „Wiele nas łączyło: mieliśmy wspólne zainteresowania… razem dorastaliśmy, razem chodziliśmy do szkoły… I nagle Ty, Panie… zabrałeś mojego przyjaciela… Wtedy ból zamroczył moje serce. Na cokolwiek patrzyłem, wszędzie widziałem tylko śmierć… Wszystko, co przedtem było nam obu wspólne, teraz, bez niego, zmieniło się w straszną mękę. I stałem się sam dla siebie wielkim problemem… dziwiłem się, że po jego śmierci żyję ja, który byłem połową jego duszy”. Aby ukoić ból po śmierci przyjaciela, wyjechał z Tagasty do Kartaginy.
Wielka jest potęga miłości, zwanej przyjaźnią, ale Chrystus mówi nam wyraźnie: „Jeśli bowiem miłujecie tylko tych, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują…” Kto więc umie zachować życzliwość wobec nieżyczliwego mu człowieka, ten realizuje miłość najbardziej heroiczną i doskonałą. Przykładem niech będzie Św. Jan Paweł II, który potrafił odwiedzić w więzieniu i przebaczyć z serca swemu zamachowcy; przykładem tej heroicznej miłości jest Bł. ks. Jerzy Popiełuszko, który w dniu męczeńskiej śmierci modlił się w intencji prześladowców i ich ofiar, aby umieli wybaczyć swoim oprawcom; przykładem może być postawa znanej piosenkarki Eleni, która wybaczyła chłopakowi, który zabił jej córkę Afrodytę. Jezus Chrystus wraz z Ewangelią przynosi naszemu światu dobrą nowiną o miłości. Starajmy się o miłość przebaczającą wobec osób nam nieżyczliwych, bo nie wiemy, jaką miarą nam odmierzą, gdy nadejdzie czas sądu nad nami. Starajmy się o miłość w naszym życiu chrześcijańskim, bo jak poucza nas św. Augustyn: „takim każdy jest, jaka jest jego miłość”.
W miłości realizuje się nasza prawdziwa, chrześcijańska tożsamość.
Jezu, Ty przyjąłeś ludzkie ciało i oddałeś życie za grzesznego człowieka. Spraw, aby moje serce było podobne do Twojego. Abym zawsze potrafił kochać tego, kto mnie skrzywdził. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na środę, 15 lutego 2023 r.
Uzdrowienie człowieka niewidomego – czyli cud opisany w dzisiejszej Ewangelii uświadamia nam, że sytuacjach Jezus czyni gesty, które mają wielką moc. W nich wypełnia się proroctwo.
Słowo staje się faktem. Pan Jezus bierze niewidomego za rękę.
Jest to nawiązanie do fragmentu z Księgi Izajasza: „Ponieważ Ja, Pan, jestem twoim Bogiem, tym, który mocno ujął cię za prawą rękę, który ci mówi: Nie bój się! Ja pomagam tobie!” Zwilża mu oczy śliną, co symbolizuje obdarowanie mądrością. I tu Jezus odnosi się doi Mądrości Syracha: „Wyszłam z ust Najwyższego, jak mgła okryłam ziemię” Kładzie na niego ręce, co jest źródłem błogosławieństwa. Zadziwia nas ta niezwykła zwyczajność w drobnych, ludzkich gestach, jakie czyni Pan Jezus. Ludzkie dramaty zaczynają się od braku pochylenia się nad drugim człowiekiem, od braku wrażliwości i empatii, od tych drobnych gestów czy wydawałoby się – niewiele znaczących słów miłości. Dlatego nie lekceważmy okazji, aby pochylić się nad tymi cierpiącymi i potrzebującymi, aby stale pokazywać, że zależy nam na drugim człowieku i włożymy wiele troski i starań, aby tego drugiego brata lub siostrę po ludzku uszanować i znaleźć dla niego czas w potrzebie:
Jezu, Ty wobec mnie często czynisz niezwykłe rzeczy, posługując się codziennymi sytuacjami, innymi ludźmi. Otwórz moje oczy na tę niezwykłą zwyczajność, w której okazujesz mi swoją prawdziwą miłość i troskę. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na Dzień Chorego – 11 lutego 2023 r.
„Miej o nim staranie”
Miłosierny Samarytanin – ten biblizm pochodzi z przypowieści, którą odnajdziemy w 10 rozdziale Ewangelii wg św. Łukasza. Ta przypowieść była odpowiedzią Jezusa na pytanie jednego z uczonych w Piśmie: Kto jest moim bliźnim? Odnosząc się do tego pytania, Jezus opowiedział tę przypowieść. Historia jak z rzeczywistości: pewien człowiek w drodze z Jerozolimy do Jerycha został napadnięty, pobity i tak pozostawiony był bliski śmierci. Mijali go kapłan i lewita, jednak żaden z nich nie zrobił nic, aby mu pomóc, tylko obaj przeszli obojętnie, nie interesując się za bardzo tym, co się stało. Dopiero, kiedy pobitego człowieka mijał pewien Samarytanin, przejął się nim; opatrzył mu zadane rany, wsadził na swojego osła i zawiózł do pobliskiej gospody i tam się nim opiekował. Nazajutrz polecił właścicielowi gospody, aby dalej opiekował się rannym, zostawiając przy tym pieniądze na ten cel, jednocześnie obiecując, że zwróci jeśli coś więcej wyda. Ten przykład mógł wydać się szokujący dla słuchaczy Jezusa, ponieważ Żydzi nie darzyli sympatią Samarytan. Właśnie dlatego ukazanie Samarytanina jako człowieka miłosiernego było celowym zabiegiem w tej przypowieści. Jezus użył przykładu Samarytanina w opozycji do kapłana i lewity, którzy powinni dawać dobry przykład, jednak nic nie zrobili w tej kwestii. Natomiast Samarytanin pomógł obcemu człowiekowi, nie zwracając uwagi na to, że pochodzi z wrogo nastawionego do niego narodu. Dlatego zachęca na koniec tej przypowieści: „Idź i Ty, czyń podobnie”.
Dziś przeżywamy we Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Lourdes gdzie 11 lutego 1858 roku, w Matka Boża ukazała się ubogiej pasterce Bernadecie Soubirous w Grocie Massabejskiej gdzie podczas osiemnastu objawień Maryja wzywała do modlitwy i pokuty. Nakazała, aby na miejscu objawień wybudowano kościół. Kościół katolicki uznał oficjalnie 70 cudów i ok. 7 tys. uzdrowień, których nie dających się wyjaśnić naukowo. Siedem pierwszych cudów odegrało rolę w uznaniu objawień za prawdziwe. Od pierwszego uzdrowienia – dnia 1 marca 1858 r., chorzy napływają do Lourdes, spodziewając się uzdrowienia ciała lub szukając sił do znoszenia cierpienia. Dlatego papież Jan Paweł II w 1992 roku, w to liturgiczne wspomnienie ustanowił Światowy Dzień Chorego. To właśnie papież Polak, który namacalnie doświadczył cierpienia w swoim życiu bardzo umiłował tę szczególną cząstkę kościoła – ludzi chorych i cierpiących. W Wiedniu, 1983 r. Św. Jan Paweł II mówił: „Świat bez ludzi chorych byłby światem uboższym o przeżycie ludzkiego współczucia, uboższym o doświadczenie nieegoistycznej miłości”
Światowe obchody tego Dnia mają nas wszystkich uwrażliwić na pomoc i życzliwość wobec ludzi starszych, cierpiących, chorych i samotnych:
– konieczność zapewnienia lepszej opieki ludziom starszym i chorym;
– dowartościowanie cierpienia chorych na płaszczyźnie ludzkiej;
– popieranie zaangażowania wolontariatu
– włączenie w duszpasterstwo służby zdrowia wspólnot chrześcijańskich.
Mamy piękne przykłady osób wśród nich Św. Matka Teresa z Kalkuty, która przez całe swoje życie była hojną szafarką Bożego miłosierdzia, gotową do służenia wszystkim. Dlatego dziś prośmy Jezusa przez przyczynę Matki Najświętszej o łaskę uzdrowienia na ciele i na duszy każdego z nas, abyśmy jak Maryja potrafili zaufać Bogu i służyć ludziom doświadczonym w chorobie przez całe swoje życie.
Panie Jezu, Ty zobaczyłeś w człowieku wielki głód. Widzisz we mnie otchłań tęsknoty, którą zaspokoić może tylko Twoja miłość. Rozmnażaj dla mnie chleb Twojej obecności. Ty żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na Środę, 8 lutego 2023 r.
„Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym”.
Chociaż zagadnienie to zostało przez Jezusa wyjaśnione, dla Piotra i pozostałych Apostołów nie było ono tak oczywiste. W tradycji Narodu Wybranego bardzo mocno podkreślano wartość czystości rytualnej, czyli takiej, która umożliwiała uczestniczenie w kulcie liturgicznym w świątyni Jerozolimskiej. Zwracano uwagę przede wszystkim na czystość zewnętrzną, nie dbając o czystość serca i myśli.
Żeby zrozumieć zagadnienie: jaki pokarm jest czysty, a jaki nieczysty, trzeba nam wejść w mentalność ludzi współczesnych Jezusowi. Żydzi chętnie zrzucali winę na czynnik zewnętrzny – w tym wypadku na pokarm, Umysł człowieka lubi kombinować, usprawiedliwiać siebie i każdy grzech. My chętnie doszukujemy się winy w zewnętrznych okolicznościach w drugim człowieku, trudnych czasach, wrodzonych skłonnościach, obciążeniach społecznych i rodzinnych. Owszem, to wszystko może być okolicznością łagodzącą naszą winę moralną, czasem nawet do zera, ale zło zawsze jest złem!
„Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzi…całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”.
Nie ma żadnych wątpliwości, że prawdziwa nieczystość zawsze wychodzi z ludzkiego serca.
Jak zatem wynika z dzisiejszej wypowiedzi Jezusa, chrześcijanin winien przede wszystkim dbać o czystość swego serca. Bo ludzkie serce jest głównym źródłem naszej świętości lub naszego duchowego brudu.
Panie Jezu, wiem co jest złe, a co dobre i co czyni mnie nieczystym. Nie pozwól mi popaść w pokusę usprawiedliwiania swego złego postępowania niewiedzą, ale daj mi łaskę pokornego poszukiwania drogi skruchy i przemiany mego serca. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na Jubileusz 30-lecia Koła „Brzana” w Nozdrzcu
„Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!”
Jezus przygotowuje uczniów do cudownego połowu ryb, ale jest to również zachęta i zaproszenie do umocnienia wiary. Postawa Piotra i pozostałych uczniów, choć są sceptyczni do pomysłu Jezusa, bo są zmęczeni po całonocnym łowieniu, jest wyrazem jego wiary i zaufania – skoro Jezus tak mówi, to należy to uszanować: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”.
Niektórzy Apostołowie jak: Piotr i jego brat Andrzej oraz bracia Jakub i Jan – synowie Zebedeusza byli zawodowymi rybakami. Znali się na połowie ryb. Ale w spotkaniu z Jezusem chodzi o coś więcej: o zaufanie i wiarę.
I dlatego Jezus nagradza ich za posłuszeństwo cudownym połowem mnóstwa ryb, a niejako puentując to wydarzenie mówi do Piotra: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” – powołując go na Apostoła do misji głoszenia Słowa. Kiedy byliśmy na pielgrzymce w Ziemi Świętej, to mogliśmy płynąć po jeziorze. Tak wygląda dziś Jezioro Galilejskie – czyli Tyberiadzkie, tak wygląda żegluga po jeziorze, tak wygląda współczesny połów na tym jeziorze, a na zakończenie w planie pielgrzymki jest przewidziana degustacja ryby Św. Piotra /bardzo pikantnie przyprawionej/.
Rybołówstwo jest w Ziemi Świętej, do dnia dzisiejszego formą zarobkowego połowu ryb. Jest to niebezpieczny zawód wykonywany na morzach i oceanach przez wiele tysięcy osób. Niejako z niego wyodrębniło się Wędkarstwo – rodzaj zajęcia rekreacyjnego hobby, i sportu, polegający na typowo amatorskim łowieniu ryb na wędkę, dla własnej satysfakcji i przyjemności.
W niektórych krajach wędkarze posługują się sprzętem o określonych parametrach oraz posiadają licencję /w Polsce jest to karta wędkarska/. Patronem wędkarzy –niejako z urzędu jest Św. Piotr; ale w Internecie jest informacja, że oficjalnym patronem wszystkich wędkarzy, zatwierdzonym przez Kościół, jest Św. Zenon z Verony – biskup tego miasta.
W ikonografii jest przedstawiany z wędką i rybą jako „rybak dusz”. Św. Zenon jest czczony we Włoszech i Bawarii, jest patronem niemowląt, wędkarzy i miasta Werony, a jego wspomnienie liturgiczne przypada
na 12 kwietnia br.
Dziś, kiedy obchodzimy 30-lecie Koła Wędkarskiego „BRZANA” w Nozdrzcu, chciałbym nawiązać do historii powstania. .Jednym z założycieli i inicjatorów i zarazem pierwszym prezesem był śp. Henryk Koryto – wtedy do koła zapisało się ok. 35 osób. Dziś Koło w Nozdrzcu liczy ok 150 członków – 70% to osoby z lokalnej społeczności, ok. 30% to osoby spoza naszej miejscowości – de facto z obszaru całej Polski. Podstawą działania koła wędkarskiego obok rekreacji i hobby była promocja ochrony środowiska, obcowanie z naturą dbanie o krajobraz rzeczny, promocja czystej rzeki, ale także promocja regionu i gminy.
Dziś Koło organizuje liczne zawody wędkarskie dla dzieci i młodzieży oraz starszych, ale także trwa akcja zarybiania Sanu.
Dziś tez polecamy zmarłych wędkarzy, dziękując Bogu za ich wkład i zaangażowanie w powstanie i działanie Kola Wędkarskiego. Podziękujmy także Panu Bogu za dar tego Koła, za 30 lat prężnej działalności wędkarzy promujących ekologię, ochronę środowiska i zarybianie rzek, prośmy o to aby radość wędkowania i szacunek dla otoczenia połączona z obcowaniem z przyrodą przynosiła zamierzone cele. Zakończmy to rozważanie fragmentami wiersza „Modlitwa wędkarza” napisaną przez poetkę Ewę Ćwikła–Stynka:
Dopóki wody płyną
Daj, dobry Panie Boże
Zasiadać nad ich brzegiem
Wielbiąc słoneczne zorze…
Daj się zachwycić błyskiem
Co zalśni gdzieś w głębinie,
Kiedy w promieniu słońca
Drobnicy stadko płynie…
A nade wszystko, Panie,
Daj w wielkiej swej dobroci
Poczuć na wędce ciężar
Dorodnej, srebrnej płoci…
Daj umieć uszanować
Rośliny, ryby, wodę
I daj mi kochać mądrze
I hobby – i przyrodę.
I wdzięczność moją przyjmij
Za wszystkie Twoje dary.
A gdy już przyjdzie odejść
Na wieczne czas łowisko-
Daj, miłościwy Boże, tam znaleźć też to wszystko… Amen.
Homilia na środę, 1 lutego 2023 r.
„Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie”.
Jezus wie, kim jest i skąd pochodzi oraz dlaczego został posłany. Określa siebie prorokiem. Dlatego powraca do swoich rodzinnych stron, nie odcina się od swoich korzeni, wie doskonale skąd pochodzi i jak wyglądało jego dzieciństwo, lata dorastania. Kiedy w dniu szabatu wszedł do synagogi, aby nauczać to wielu jego rodaków, miało duże wątpliwości co do jego prorockiej misji i mesjańskiego powołania:
„Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?. I powątpiewali o Nim”.
Pan Jezus nie został rozpoznany, a wręcz został zlekceważony w swoim rodzinnym Nazarecie. I nie mógł dokonać żadnego cudu, jak to czynił w innych miejscach; jedynie – jak pisze ewangelista – na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich.
Jezus jest zdziwiony ich postawą niedowiarstwa.
Również przez nas ma się objawiać godność prorocka Jezusa, w którą zostaliśmy włączeni w dniu chrztu. Czy nie boimy się tej misji?
Czy w ogóle zdajemy sobie z niej sprawę? Czy nie obawiamy się odrzucenia, gdy mamy bronić prawdy? Kiedy prawda jest kwestionowana, zakazuje się jej głoszenia, zmusza do poprawności
w mowie, stajemy przed wyborem: milczenie i wygoda czy obrona i trudności?. Często, niestety, wybieramy milczenie, bo tak jest łatwiej, ale wtedy nie jesteśmy już prorokami. Tę godność wolimy oddać
za chwilę spokoju. Jaka jest nasza miłość do prawdy, ile ona w rzeczywistości dla nas znaczy, możemy dowiedzieć się, gdy stajemy oko w oko z kimś, kto kwestionuje prawdę, kiedy zostajemy sprowokowani, by opowiedzieć się za nią bądź się jej wyprzeć.
„Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”.
Często na naszych oczach prawda bywa tak lekceważona, bo jest bardzo trudno być prorokiem we własnej ojczyźnie – czyli w swoim domu, sąsiedztwie, otoczeniu, środowisku pracy, w swojej szkole – bo inni nie potrafią zrozumieć, albo po prostu nie chcą przyjąć do wiadomości, że ktoś z ich podwórka, z otoczenia; ktoś, kogo dobrze znają nagle zaczyna mówić im prawdę, upominać, stawiać do pionu, krytykować ich postawę – przecież Ty lepszy od nas nie jesteś, jesteś taki sam jak my, to dlaczego masz czelność nas upominać? Kto ci dał takie prawo? Nie przyszło im do głowy, że to może właśnie sam Bóg stawia na ich drodze kogoś, kogo dobrze znają, aby po ludzku przemówił im do rozsądku – powiedział prawdę, która jest bolesna, ale w bólu rodzą się dobre rzeczy i jest to jedyna okazja do przemiany i nawrócenia.
Abp Fulton J. Sheen w książce: „365 refleksji na każdy dzień roku” pod dzisiejszą datą, napisał: „Zycie to niezwykły spektakl, podczas którego mamy okazję powiedzieć wieczności: „TAK” lub „NIE”> Wpuszczając światło do oka, muzykę do ucha, i pokarm do żołądka, udoskonalamy każdy z naszych organów, na podobnej zasadzie, napełniając umysł Prawdą a wolę – Mocą, stajemy się czymś więcej niż stworzeniem; stajemy siłę uczestnikiem Boskiej Natury”.
Prośmy gorąco, abyśmy wpatrując się w Jezusa, który nie został dobrze przyjęty w Nazarecie, nie zrażali się trudnościami w głoszeniu prawdy, ale jak On – szedł dalej, obchodził okoliczne wsie i nauczał – potrafili wypełniać swoje zadania związana z misją głoszenia Jego nauki:
Panie Jezu, całe życie dojrzewam do misji bycia prorokiem. Prorocy Starego Testamentu zawsze bronili prawdy, znosząc prześladowania, oddając za nią życie. Zabierz mój lęk przed byciem prorokiem, obrońcą prawdy Ewangelii. Panie chcę mówić absolutnie „TAK” wszystkiemu, co dla mnie przewidziałeś. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.