Homilia na XX Niedzielę Zwykłą – 20 sierpnia 2023

„«Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem”.
Spróbujmy spojrzeć oczami wyobraźni na tę scenę z dzisiejszej Ewangelii. Spotyka się determinacja i pozorna obojętność – czyli kobieta kananejska i Jezus z Nazaretu. Determinacja wynika z matczynej miłości do córki, a pozorna obojętność z „chodzącej Dobroci i Miłości Jezusa”.  Nauczyciel z Nazaretu – kiedy milczy, nie robi tego z okrucieństwa. On wiedział, na ile może sobie pozwolić, aby nie przebrać miary. Wiedział, że matka ze swoją miłością nigdy nie odpuści. Ona miała w sobie tyle siły, że milczenie jej nie złamało, wręcz przeciwnie – ono ją wzmocniło. Ale w pewnym momencie woła z pokorą: «Panie, dopomóż mi». I co słyszy w zamian?! Słowa które –po ludzku – powinny ją zmrozić, odebrać nadzieję na wszystko: „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». Kobieta kananejska kolejny raz zadziwia swoją postawą: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów”.
Za tą postawę, wystawioną na próbę, otrzymuje wielką pochwałę od samego Jezusa i łaskę uzdrowienia dla córki: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!”
Tak wielu współmałżonków, matek ojców, dziadków klęczy przy szpitalnych łóżkach, dniem i nocą, prosząc Boga o cud uzdrowienia dla swoich dzieci, dla współmałżonka, swoich bliskich Bóg kocha  tych zdeterminowanych, nieustępliwych, gorących. I jeśli nawet wystawia ich na próbę, to tylko po to, aby przez ich wiarę i nieustępliwość na modlitwie pokazać swoją wielką moc i dać łaskę uzdrowienia z niemocy. Prawdziwa szkoła miłości – zatroskanie o innych i wiara, że potrafimy im pomóc, aby osiągnęli dobro.
Leonard Amossou Katchekpele
napisał nieco żartobliwą, ale mądrą i wymowną w swej treści książkę pt.: „Bóg jest wystarczająco duży, aby obronić się sam!”. Autor we fragmencie pisze: „Na czym polega szaleństwo świętych? Na tym, że nie usiłują zgrywać mądrali przed ludźmi, ale żyją mądrzej, niż się śniło filozofom!Ich szaleństwo nie polega na tym, że inteligencji im nie wystarcza, ale że przebiera ona miarę”.
3 sierpnia 2023 r.  zmarła  Matka Elvira, właściwie Rita Petrozzi – włoska zakonnica katolicka ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Św. Joanny Antidy Thouret. Siostra ta była nazywana „siostrą od narkomanów” i „córką ludzi ubogich”. W 1983 r., na wzgórzu w Saluzzo założyła Wspólnotę Cenacolo, zatwierdzoną w 2009 r. przez  Papieską Radę ds. Świeckich jako Międzynarodowe Stowarzyszenie Wiernych. Regułę życia Wspólnoty oparła na trzech filarach: Modlitwa, Przyjaźń i Praca. Rita Petrozzi ukończyła zaledwie trzy klasy szkoły elementarnej, ale żyła o wiele mądrzej i rozważniej, niż wielu filozofów i profesorów wszystkich dziedzin razem wziętych. Miała w sobie tę niezwykłą chęć docierania do ludzi i pomogła wrócić tak wielu ludziom powrócić do świata żywych, kiedy świat postawił na nich krzyżyk i uznał ich za prawie umarłych. Potrafiła wyciągnąć rękę do tych, którzy się bardzo w swoim życiu pogubili. Dziś liczy się w tysiącach te osoby, którym pomogła siostra Elvira i Wspólnota Cenacolo /w Medjugorie/. Wybór tych, którzy zaufali tej niepozornej, niewykształconej zakonnicy, był strzałem w dziesiątkę! Połączyło ich jedno: uwierzyli, że ktoś daje im kolejną szansę, której tym razem nie wolno im zmarnować!
Matka Elvira tak wspominała swoje doświadczenia „Przeżyłam „ubóstwo” uzależnienia alkoholowego mego taty, czyli trudność mamy, była pielęgniarką i cały „ciężar” rodziny spoczywał na niej, mimo to niosła ten ciężar z godnością. Wieczorami, gdy wracała wykończona, my widzieliśmy ją pogodną i uśmiechniętą: nauczyła nas, że życie jest warte więcej niż jego problemy, trudności i cierpienia. Życie nauczyło mnie od maleńkości, że muszę zawsze myśleć więcej o innych niż o sobie i dziś widzę, że to jest moje bogactwo i moja pierwsza formacja jako człowieka i jako chrześcijanki. Kiedy mieliśmy w domu choćby jeden kawałek chleba, a podczas wojny nie zawsze było to łatwe – albo kiedy były wiśnie mama mówiła: „Rita pamiętaj wszystkie usta to siostry! Nie możesz włożyć nic do buzi zanim nie podzielisz się ze wszystkimi.”
Dzisiaj widzę, że Bóg zawsze prowadził moje życie, nawet przez słabości taty, który mimo wszystko był moim nauczycielem życia, ponieważ nauczył mnie co to poświęcenie, czy upokorzenie…, Doświadczyłam, że spotykając Boga przeszłość staje się świetlista i jest bogactwem życia i doświadczenia, nie wstydzę się, powiedzieć, że słabość taty była dla mnie wszystkim, moją szkołą życia, która ukształtowała moje serce, abym mogła prowadzić ludzi takich jak on.”
Zgromadzeni dziś w świątyni, chciejmy wołać słowami kobiety kananejskiej: „Ulituj się nade mną Panie, Synu Dawida!”  My, każdego dnia potrzebujemy obecności Jezusa, który mocą swojego Ducha działa w głębi naszych serc i ma moc uzdrowienia każdego z nas:
Panie Jezu, chcę Ci podziękować za łaski, których nieustannie mi udzielasz, chcę także podziękować za tych, którzy pomogli mi w moim życiu, którzy wspierali mnie w chwili nieszczęścia, choroby, cierpienia czy uzależnienia. Którzy podali mi rękę, kiedy ginąłem w otchłani grzechu czy nałogu. Panie naucz mnie, abym jak Kananejka, wstawiał się za tymi, którzy potrzebują Twego uzdrowienia i abym zawsze ufał w Twoją Moc i Twoje Miłosierdzie. Amen.

Homilia na XIX Niedzielę Zwykłą – 13 sierpnia 2023

Odwagi! To ja jestem…Nie bójcie się
Jezus kroczący po jeziorze… to wydarzenie pierwszoplanowe w dzisiejszej Ewangelii. Uczniowie widząc Go, myślą, że to zjawa, ale Jezus uspokaja ich: „Nie bójcie się to ja jestem!”

My również mamy często takie sytuacje…Mrok, burza, nasza duchowa łódź miotana jest falami, wiatry przeciwne wieją…a my nie wiemy, co dalej z nami…Targają nami niepokoje, lęk, a może rozpacz…I wtedy zjawia się Jezus, jak wtedy na  jeziorze, czyli nagle i niespodziewanie, łamiąc wszelkie standardy i stereotypy… To nie zjawa, nie opowieść fantasy, ale to  naprawdę On…i zapewnia, mówiąc każdemu z nas: Nie bój się! To Ja jestem… I zawsze będę z Tobą, obok Ciebie! Tylko Mi zaufaj! Szczególnie dziś, kiedy tyle niepokojów społecznych na świecie, kiedy widmo kolejnej wojny nam zagraża, kiedy kataklizmy nasilają się każdego dnia – Czy potrafię, czy umiem, czy chcę zaufać Jezusowi?! Czy wierzę, że tylko On może mnie uratować?

Zespół „SALVATOR”, który będzie występował na Festiwalu „BATHOS”  23 sierpnia br. w Rzepedzi, zaśpiewał kiedyś taką piosenkę:
„Opanuj krzyk opanuj strach,
zapomnij co to lęk,
przestań wreszcie się bać, zaufaj mi.
Choć na świecie wojny,
nienawiść rodzi nienawiść,
zło potęguje zło

 przemoc sieje przemoc,
zaufaj mi…
Uwierz – Jam zwyciężył świat….
Zobacz, że życie wiecznie trwa!
Jeśli chcesz, jeśli chcesz przejść na drugi brzeg.
Za mną choć, podaj dłoń i nie lękaj się – zaufaj mi!
Pomogę Ci, Podaj mi swą dłoń!”

Jezus mówi do Ciebie: Pamiętaj! Nawet w najmroczniejszej godzinie będę stać obok…i przyjdę ci z pomocą… W naszym życiu są takie sytuacje, że mamy ochotę robić rzeczy wielkie, mamy świadomość, że  Bóg sprzyja naszym zamierzeniom i z zapałem bierzemy się do pracy; ale wystarczy jedna mała wątpliwość, by wszystko się zawaliło. Nagle wątpimy – jak Piotr –  w swoje możliwości…

ale przede wszystkim w możliwości Pana Boga, że może jednym pociągnięciem to wszystko odmienić… W czasie wakacji i urlopów wielu korzysta z wypoczynku nad morzem, nad jeziorem ciągle powiewa flaga, która oznacza że kąpielisko jest strzeżone, że wszyscy, którzy się kąpią i pływają na kajakach, rowerkach i  skuterach, są pod stała opieką ratownika – tak samo i w naszym życiu, nie możemy zapominać, że jesteśmy pod stała opieką duchową Bożego Ratownika – Jezusa, który zawsze, poda nam rękę i uratuje nas, pokaże kolejny raz swoją Moc, objawi nam swoją Chwałę…
Zakończyły się niedawno ŚDM w Lizbonie. Mówiono, że Kościół i młodzi chodzą osobno. Tymczasem Światowe Dni Młodzieży pokazały, że to nieprawda! Schorowany papież Franciszek porwał 1,5 mln młodych ludzi. Papież,  w homilii na Mszy Św. przytoczył słowa inicjatora ŚDM – Św. Jana Pawła II: „To Jezus wzbudza pragnienie radykalności, która nie pozwala iść na kompromisy. To On wzbudza w Was pragnienie byście uczynili ze swojego życia coś wielkiego. Nie lękajcie się Jemu zawierzyć!”

Piotr widząc Jezusa kroczącego po jeziorze mówi: „Panie jeśli to Ty jesteś…każ mi przyjść do siebie po wodzie”.  Choć wydaje się to niemożliwe, to Piotr łamie wszelkie zasady praw fizycznych i schematy… idzie po wodzie …Jednak w pewnym momencie wieje silny wiatr, a Piotr wystraszony zaczyna tonąć…Woła zatem Jezusa na pomoc: „Panie, ratuj!” A Jezus wyciąga rękę, pomaga mu i pyta: „Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary…” Jak to się mogło stać? Szedł po wodzie i nagle zwątpił… Piotr nigdy tego nie zapomniał.
A to była zapowiedź jego upadków i słabości, kiedy na dziedzińcu arcykapłana zawiódł Jezusa, mówiąc, że Go nie zna. Czy ta scena również i nam nie jest obca? Czy nie jest podobnie w naszym życiu? Pomyśl: ile razy dałem ciała, ile raz stchórzyłem, ile razy zwątpiłem, ile razy obraziłem się na Ciebie Panie, ile razy bałem się stanąć w obronie Ciebie, twojego Kościoła, do którego należę, ile razy sam naśmiewałem się z zasad chrześcijańskiej wiary, żeby inni nie pomyśleli, że jestem taki świętoszkowaty – bo to obciach. A ile razy buntowałem się, a może nawet obraziłem się na  Ciebie: dlaczego choroba i cierpienie w moim domu, dlaczego ktoś mi bliski umarł, dlaczego to co planowałem nagle się zawaliło? Pamiętajmy, że to wszystko co czyni i planuje Bóg jest zawsze po coś! A miłość Jezusa jest zawsze – tak po prostu za nic. Nie w nagrodę za coś, ale pomimo naszej małej wiary i zwątpienia.
Uczniowie widząc ten znak wyznali: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym!” To jest świadectwo dane Jezusowi i odtąd uczniowie wiedzieli, że mimo cierpienia, przeszkód burz i nawałnic mają nieustannie świadczyć wobec wszystkich ludzi o Jezusie.
A jakie jest świadectwo naszej wiary?
W przedostatnim dniu przyszła taka nieformalna Pielgrzymka Młodzieży i Rodzin Różnych Dróg i Kultur, idąca na Jasną Górę, ze swoimi duszpasterzami –założona przez śp. ks. Andrzeja Szpaka, zwana potocznie Pielgrzymką Hipisów. Ludzi z różnymi problemami i życiorysami. Ale oni potrafili dać świadectwo wiary w Jezusa. Najpierw liczna rzesza ok.150 osób uczestniczyła w Eucharystii, potem Adoracja Najśw. Sakramentu: 21.30 – 24.05 – z gitarami, bębnami, poprzynosili małe dzieci poukładali wokół Jezusa wystawionego w Najśw. Sakramencie – na kocach, karimatach i śpiworach – tak trochę po cygańsku i trwali na modlitwie…
Kiedy wracałem z urlopu, ks. proboszcz zadzwonił i powiedział, że zdarzył się mały cud. Kiedy pielgrzymi przechodzili przez wieś, która należy do tej parafii –  z której praktycznie  nikt nie chodzi do kościoła –  zobaczyli staruszkę, która sama rąbała drewno. Oni porzucili plecaki – jeszcze zdążymy na pielgrzymkę, wzięli siekierę i zaczęli rąbać drewno a kilku z nich w tzw. taśmociągu, podając drzewo dość szybko je poskładało…. I poszli dalej… ku zdziwieniu tej staruszki… Pielgrzymi wyszli w sobotę, a w niedzielę na Mszę Św. z tej  wioski przyjechało 15 osób, żeby zobaczyć tych  niesamowitych ludzi i podziękować im… Proszę księdza, to, co oni zrobili – to niemożliwe, przecież nie ma takich ludzi! A jak jest u nas: Idziemy do kościoła i szybko zanim się pieśń skończy – już niektórzy wychodzą, bo nie ma czasu. Jak słyszę ciągłe spory i awantury, sprzeczki rodzinne sąsiedzkie – brak szacunku dla osób starszych, ciągłe wyzwiska i przekleństwa. Czy takie osoby dają świadectwo wiary i mają prawo mienić się katolikami i chrześcijanami? Pozostawiam to bez komentarza…

Dziś Pan Jezus  chce nas wyciągnąć ze wzburzonego jeziora naszych codziennych problemów i kłopotów. Pozwólmy mu się uratować, uwierzmy w niego, jak Apostołowie i zacznijmy swoim życiem i postępowaniem dawać prawdziwe świadectwo naszej wiary:

Panie Jezu, tak często zdarza się, że Twoje słowo przelatuje przeze mnie jak przez sito. Jak bardzo potrzebuję usłyszeć od Ciebie: „Czemu zwątpiłeś człowiecze małej wiary? Odwagi ! Ja jestem. Nie bój się! ”. Panie, pomóż mi ogarnąć się i na nowo odnaleźć w nawałnicy codziennych zmagań, abym razem z Tobą przetrwał najtrudniejsze momenty życia i został na nowo ocalony. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na środę, 16 sierpnia 2023 r.

„Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata”.
Pan Jezus podkreśla dziś znaczenie aspektu wspólnotowego w Kościele. Na początku mówi o ważnym elemencie życia, jakim jest upomnienie braterskie. Nie jest przejawem miłości przemilczanie, ale upominanie. Wspólnota jest zawsze zbudowana  na silnym fundamencie, jeśli każdej trudnej rozmowie, a taką jest rozmowa o grzechu, towarzyszy miłość, a punktem odniesienia są słowa Jezusa. Wobec błędu członków wspólnoty powinniśmy najpierw unaocznić im w indywidualnej rozmowie, że ich postępowanie stoi w sprzeczności z Bożymi przykazaniami i niszczy jedność Kościoła.
„Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch… Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik”.
Porządek napomnienia ewangelicznego jest bardzo ważny, gdyż przez dyskrecję nie odbieramy drugiemu „dobrego imienia” przy wezwaniu do odrzucenia grzechu. Przez ponowienie napomnienia sprawa zostaje zobiektywizowana przez kogoś drugiego. Dalsza obiektywizacja następuje w konfrontacji we wspólnocie Kościoła.
I dopiero kiedy winny, mimo tego wszystkiego, nie uznaje swojej winy i nie stara się poprawić swojego postępowania, prawda nie tylko zostaje ujawniona, ale w konsekwencji prowadzi do oddalenia. Jeśli i to nie pomoże, ze smutkiem trzeba przyznać, że taki człowiek sam wyklucza się poza Wspólnotę Kościoła. Nie jest to wówczas dodatkowa kara, ale potwierdzenie tego, co sam grzech wprowadza: zerwanie jedności. Na wolną wolę i wybory podejmowane przez błądzących, Kościół nie może dawać zielonego światła..
A jak to wygląda u każdego z nas? Czy stosujemy się do tego Jezusowego, schematu? Najpierw gorszymy się. Następnie żalimy się innym i rozpowiadamy. Jak często daleko jesteśmy od tego, co zaleca Ewangelia?! Tylko prawda leczy i jest w stanie wprowadzić w życie. Natomiast my najczęściej kończymy na gadaninie, wylewaniu swojej złości w słowach, co ani nie leczy samego grzechu, ani nie pomaga temu, który zgrzeszył, ani nie prowadzi do żadnych pozytywnych wniosków. W zamian za to narasta coraz bardziej poczucie frustracji i stwierdzenie: „i tak to nic nie da”, oraz pogłębia się atmosfera nieufności wobec drugiego.  A z tego tylko cieszy się diabeł, że kolejny raz rozbił ducha jedności i relacje międzyludzkie.
„Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.
Jeżeli dwóch ludzi zgodnie staje wobec Boga w imię Jezusa, On jest z nimi i ich modlitwa uzyskuje walor Jego modlitwy! Modlitwa wspólnotowa ma zatem ogromne znaczenie. Ba! można powiedzieć, że ma dużo większą rangę niż modlitwa indywidualna. W tym stwierdzeniu Jezusa streszcza się również tajemnica Wspólnoty Kościoła. Jest on zgromadzeniem wiernych stojących w jedności w imieniu Chrystusa przed Bogiem. Jeżeli brak owej zgodności, to modlitwa nie uzyskuje takiej mocy. Stąd ogromna tragedia każdego rozbicia pomiędzy wierzącymi w Chrystusa. Jedność na modlitwie buduje wspólnotę, buduje Kościół.

Panie Jezu, dodaj mi odwagi w upominaniu, dodaj mi mądrości, gdy mam otworzyć usta, dodaj mi miłości, abym błądzącego brata czy siostry nie usunął z mojej modlitwy. Amen.

Homilia na Uroczystość Wniebowzięcia NMP – 15 sierpnia 2023

„Wielki Znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”.
Wizja Apokaliptyczna Św. Jana ukazuje nam Najświętszą Maryję Pannę – Matkę Jezusa Chrystusa, jako tajemniczą Niewiastę obleczoną w słońce. Na głowie ma wieniec z dwunastu gwiazd,  nawiązujący do dwunastu pokoleń Izraela. Jest to inaczej symbol wspólnoty świętych i błogosławionych w niebie.
U Jej stóp leży księżyc – odbijający blade światło słoneczne, który symbolizuje śmierć i przemijalność ludzkiego życia. Maryja – Niewiasta obleczona w słońce jest znakiem zwycięstwa Boga i Jego miłości nad szatanem, nad grzechem i śmiercią – nad wszelkim złem.
Jak wierzymy w tradycji Kościoła, Maryja zasnęła i z ciałem i duszą została wzięta do nieba. Wniebowzięcie NMP  jest wypełnieniem obietnic danych przez Boga i równocześnie nagrodą za Jej zgodę, poświęcenie i świętość życia.
Żyjemy w XXI w., kiedy technika i myśl ludzka wydają się nie mieć dla nas granic, a nadal pytamy o coś tak oczywistego: od kiedy zaczyna się życie ludzkie? Czy od chwili poczęcia? A może dopiero, gdy ukształtuje się układ nerwowy i mózg? Niektórzy chcą, aby uznać, że dopiero w chwili narodzin. Tego problemu nie miały dwie kobiety żyjące ponad 2000 lat temu: Maryja i Elżbieta. Ewangelia, która jest Księgą Życia, odsłania nam szczegóły spotkania tych dwóch niezwykłych kobiet: Maryi – Matki Jezusa i Elżbiety – matki Jana Chrzciciela. Ich dzieci jeszcze się nie narodziły, a jednak autor natchniony również na nich koncentruje swoją uwagę. „Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. Kiedy Jan poruszył się w łonie swej matki, Elżbieta odczytała to jako obecność Matki niezwykłej – Matki samego Boga. Dlatego my jako ludzie wierzący, nie możemy mieć wątpliwości, od kiedy zaczyna się  ludzkie życie.
Kiedy odwiedza Maryja odwiedza swoją krewną, to Elżbieta wita Maryję zaskakującym pozdrowieniem, które do dziś powtarzamy jako Pozdrowienie Anielskie: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”. Błogosławiona, czyli najszczęśliwsza z niewiast, bo: „uwierzyłaś, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. I to jest przesłanie i recepta dla nas…
Kiedy pytamy: Jak być ludźmi szczęśliwymi – odpowiedź brzmi: po prostu uwierzyć w to, co Bóg do nas mówi…wierzyć w Jego obietnice.
Każdy z nas może być błogosławiony, jeżeli uwierzy, że obietnice naszego Pana są prawdziwe. Jeżeli Bóg coś obiecuje – to zawsze to wypełni i nigdy nie zawodzi…Skąd wiadomo, że Bóg na pewno spełni swoje obietnice? Odpowiedź jest prosta: Ponieważ nas kocha…
Bóg jest Miłością i Jego Miłość nie zna granic.
Jesteśmy kochani…nawet jeżeli nam się wydaje, że nie zasługujemy na miłość; że nasza grzeszność czyni nas nieuporządkowanymi duchowo…Nie dla Boga, bo Bóg widzi nas zupełnie inaczej… Warunek jest jeden: trzeba Mu zaufać i uwierzyć, że On Nasz Pan i Bóg naprawdę wie, co jest dobre dla nas…
Odpowiedź Maryi na słowa Elżbiety jest natychmiastowa.
„Wielbi dusza Moja Pana i raduje się duch mój w Bogu Zbawicielu moim, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”

Słowa wypowiedziane w domu Elżbiety są hymnem dziękczynienia
i uwielbienia Boga za wszystko, czego dokonał w Jej życiu. Chwała, jakiej doświadczyła, jest dla niej nagrodą za Jej postawę życia – postawę miłości: służby, pokory, wierności i pełnego zaufania Bogu. Jej Magnificat wypowiedziane w domu Elżbiety może stać się codzienną modlitwą każdego z nas Przecież my jako naród polski i katolicki mamy Panu Bogu za co dziękować i za co Go uwielbiać! Przecież nasz naród tyle razy doświadczał Bożej opieki i orędownictwa Maryi i wyzwolenia z trudnych sytuacji. Nie możemy zapominać, w jakich czasach przyszło nam żyć i z jakich opresji wyprowadził nas Bóg!  I tym przypomnieniem jest dzisiejsza data:
15 sierpnia  – 103 rocznica słynnej Bitwy Warszawskiej, zwanej „Cudem nad Wisłą”. Potrafiliśmy walczyć o naszą wolność i niepodległość. Ale zawsze z Bogiem i z Matką Najświętszą, w postawie wierności i zaufania oraz zachowywaniu zasad chrześcijańskiego życia. Dlatego spróbujmy przeżyć ten dzisiejszy dzień –jako dzień Wielkiej Wdzięczności Bogu  i Matce Najświętszej za wszystko, czego doświadczyliśmy  na przestrzeni całej historii naszego narodu!
Wniebowzięcie NMP – zwane w tradycji Świętem Matki Bożej Zielnej jest dniem narodzin Maryi dla nieba, a my jako jej dzieci przychodzimy do niej, aby złożyć jej życzenia. Przychodzimy, aby pochwalić się  naszymi tegorocznymi zbiorami: na polu, w sadzie, w ogrodzie, czego symboliką jest piękny wystrój w świątyni,  wykonany przez naszych dekoratorów. Dziś przynosimy owoce naszej pracy, naszego trudu i poświęcenia, które składamy wraz z modlitwą dziękczynienia za to, że dobry Bóg pozwolił nam w tym roku zebrać kolejny raz obfite plony.
Nasza poetka – Maria Kownacka – pięknie to zapisała w wierszu
pt.: „Zielna”;
Matka Boska – Zielna!… Zielna!…
Ziele kwitnącego drużka,
rozmarynem pachnąca, weselna
w drobnych, ziołowych wianuszkach!
W wianuszkach, z drobnej rutki,
w rozchodnikach złotych kwiatkach,
z wniebowziętych uśmiechem cichutkim –wszelakiego ziela Matka…

Chronią od burzy i gromu
wianuszki Twoje zeschnięte,
od nieszczęść strzeże domu –
Duch Zielnej i Wniebowziętej!…
Podobnie jak Maryja, każdy z nas – pracuje na nagrodę wieczną u naszego Pana. Zechciejmy dziś razem z Maryją, naszą Matką uwielbiać Boga za Wielkie rzeczy, które uczynił nam Wszechmocny i swoim życiem i postępowaniem na ziemi, zasłużyć na chwałę nieba:

Maryjo, Pani Wniebowzięta – Królowo Nieba i Ziemi, naucz nas dziękować Bogu za wszystko i nieustannie uwielbiać Jego Majestat. Naucz nas Maryjo – Niewiasto Mądra i Roztropna takiej miłości, która przez pokorę i wytrwałość prowadzi do Jezusa! Amen.

Kazanie 17 niedziela zwykła, 30. 07. 23 r.

Myślą przewodnią dzisiejszej liturgii są skarb i mądrość. Wydawałoby się, że to coś ze sobą niezbyt powiązanego, ale nic bardziej mylnego. Człowiek mądry dostrzeże prawdziwy skarb, odnajdzie go tam, gdzie inni się tego nie spodziewają.

Skarb to coś, co posiada wielką wartość, to coś, dla czego jesteśmy w stanie poświęcić bardzo dużo. Jednak trzeba mądrości, żeby nie dać się zwieść różnym błyskotkom tego świata.

Zawsze wtedy, kiedy słucham historii Salomona z dzisiejszego pierwszego czytania, stawiam sobie pytanie: O co poprosiłbym Pana, gdyby tak jak Salomonowi ukazał mi się w nocy we śnie? Co miałoby to być? Pomyśl dziś o sobie i o tym, o co prosiłbyś Pana? Albo inaczej, o co prosisz Go najczęściej?

Bardzo mi się podoba młody Salomon, który jest świadom swojego młodego wieku i tego, że jest niedojrzały, że nie wyobraża sobie, jak mógłby zarządzać tak potężnym narodem, który trudno jest nawet zliczyć. Dziś coraz trudnej spotkać młodego człowieka, który twierdziłby, że jest „niemądry”, mało dojrzały, z brakiem doświadczenia. Raczej słyszymy i widzimy młodych, którzy na wszystkim się znają  i potrafią odpowiedzieć na każde pytanie. Czują, że mogą wszystko!

Salomon, świadom swojej niedojrzałości, prosi Pana o dar rozumnego serca do sądzenia ludu, do rozróżniania dobra od zła. I to właśnie spodobało się Bogu, tak że nie tylko dał mu mądrość serca, ale nadto obdarował go dodatkowymi darami: Oto spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i pojętne, takie, że podobnego tobie przez tobą nie było i po tobie nie będzie wśród królów. Prosząc o mądrość, młody król zyskał ją, a wraz z nią o wiele więcej.

Z pewnością mądrość, która wsławiła imię Salomona w całym ówczesnym świecie, była darem otrzymanym w odpowiedzi na żarliwą modlitwę. Łaska jednak buduje na naturze, dlatego też roztropność młodego króla możemy dostrzec najpierw w tym, że nie licząc tyko na własne siły, zwraca się z prośbą o pomoc do Pana, a następnie także w tym, iż nie wynosi się ponad egoizm i – zamiast zabiegać dla siebie o sławę oraz długie życie – pragnie być nade wszystko prawym i sprawiedliwym władcą.

Mądrość z kolei to nie tylko inteligencja, która pozwala na odnalezienie się w jakiejś nowej zaskakującej sytuacji, czy kalkulacja oparta na tym, że robi się coś dla jakiejś doraźnej korzyści. Mądrość to coś więcej. To umiejętność rozróżniania dobra od zła, to umiejętność przewidywania konsekwencji swoich decyzji. Dzisiaj wiele mówi się o wolności, wręcz się ją gloryfikuje, zapominając jednak o konsekwencjach, odpowiedzialności za to, co się robi. Wolność jest bardzo związana z odpowiedzialnością. Natomiast współcześnie akcent kładzie się tylko na wolność, odcinając się od odpowiedzialności za swoje czyny.

Jak wiemy, historia króla Salomona potoczyła się w ten sposób, że mądrość króla przy Bożym błogosławieństwie doprowadziła do rozkwitu Izraela. Ewangelia również – chociaż nie wprost – ukazuje ludzi mądrych, którzy w swojej mądrości potrafią zaryzykować, postawić wszystko na jedna kartę, aby zdobyć ukryty skarb. Tym skarbem jest, jak mówi Jezus w tej przypowieści, królestwo niebieskie.

Rzeczywiście Kościół, który jest zaczynem tego królestwa na ziemi, dysponuje wielkimi skarbami, na które warto postawić wszystko, co się posiada. Pierwszym z nich jest „dobra nowina dla grzesznika”, czyli słowo, które mówi o tym, że Syn Boży stał się człowiekiem i przyszedł na świat, aby pokonać zło, grzech i śmierć, do której one prowadzą. Chrystus pokonał szatana przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie.

Kolejny skarb to sakramenty, przez które Chrystus działa w swoim Kościele. Chrzest włącza nas w tę wspólnotę, a sakramenty pokuty i pojednania oraz Eucharystia uzdalniają nas do tego, by w tej wspólnocie wytrwać. Człowiek, który jest mądry, dostrzeże to, że nieraz te skarby nie wyglądają zbyt atrakcyjnie, że trzeba się postarać, aby ich wartość dostrzec.

Sam Kościół też jest skarbem. Obecnie bardzo rozdartym, także niewyglądającym zbyt atrakcyjnie, ale mimo wszystko jest w nim obecny żywy prawdziwy Chrystus, ten który działa w swoim Kościele i sam jest Kościołem. Kościół jest święty świętością Chrystusa i grzeszny, bo tworzą go ludzie grzeszni. Jednak Kościół ma w sobie moc odnawiania się, odradzania, czyli nawrócenia, a także nieustannie tę moc, którą mu przekazał Chrystus, czyli prowadzenia ludzi do życia wiecznego z Bogiem.

Warto zwrócić uwagę na ostatni obraz królestwa Bożego w tej dzisiejszej Ewangelii. Jest w przekazie podobny do tego, który słyszeliśmy w zeszłą niedzielę, czyli o chwastach w zbożu. Tam też była mowa, że dopiero w momencie zbiorów dokona się oczyszczenia. Dzisiaj Jezus mówi podobnie, nauczając o rybach złowionych w sieć. Rybacy dopiera na brzegu dobre wrzucili w naczynia, a złe odrzucili.

Bóg jest cierpliwy, a Jego królestwo wzrasta nieraz w niesprzyjających warunkach wśród tego, co wydaje się czasem bardziej atrakcyjne, pociągające, dlatego trzeba nam mądrości, by wytrwać, by dostrzegać wartość wspólnoty, sakramentów i dostrzegać działanie Boga nawet wtedy, kiedy wydaje się, że milczy i zwłaszcza tam, gdzie się Go nie spodziewamy.

Bóg działa, chce być nieustannie obecny w naszym życiu. Dlatego potrzebujemy mądrości, która podpowie nam, że jest obecny w Kościele i sakramentach. To jest ten nasz skarb, na który trzeba postawić wszystko, co mamy, i to, kim jesteśmy.

Homilia na środę, 5 lipca 2023

«Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?»
Demony i złe duchy są prawdziwym zagrożeniem dla naszych dusz. Jeśli nie mamy w sobie prawdziwej wiary w Jezusa Chrystusa oraz ufności w Jego słowo, które wyrażają się w pełnieniu woli Bożej, jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie. Demony, które nękają dwóch opętanych z dzisiejszej Ewangelii, zdają sobie sprawę ze swojej przegranej, zarówno tej bliskiej – że będą wypędzone, jak i tej ostatecznej – że zostaną skazane na wieczne cierpienie i udrękę.
Jezus chce nam udowodnić, że wygoda i bezpieczeństwo, które wynikają z pójścia na kompromis ze złem, są pozorne. Każdy kompromis ze złem to śmierć duchowa! Ceną takiej ugody jest zawsze powolne obumieranie naszego sumienia, a w konsekwencji wieczne potępienie.
Tymczasem demony, w swej nienawiści do człowieka chcą jednak wykorzystać pozostały im czas, aby siać jak największe zniszczenie w życiu dzieci Bożych: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń». Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w wodach”.
Jezus wypędza złe duchy, które uciekają w stado świń…
Świnie zaś pędzą prosto do jeziora i giną w jego falach…
Całe miasteczko wychodzi na spotkanie Jezusa, ale mieszkańcy wcale nie chcieli zobaczyć się z Jezusem po to,  aby mu podziękować, za to że uratował dwóch opętanych, że ocalił im życie…Mieszkańcy prosili aby uszedł z ich granic…a więc chcą się Go pozbyć…nie chcą by Jezus przebywał w ich miasteczku… „Odejdź od nas, bo potopiłeś nasze świnie!”
W końcu Jego cud naraził ich na ogromne straty…stracili wielkie stado świń…
Dla tych ludzi nie miało znaczenia to, że uwolnieni spod władzy demonów zostali ich współmieszkańcy… Ważne było to, że zginęło stado.. a to ogromne pieniądze…
Dobra materialne były ważniejsze niż uzdrowienie…uwolnienie…
Czy i w naszym życiu czasem tak nie ma? Albo w życiu naszych przyjaciół, rodzin…ludzi z którymi przebywamy na co dzień…
Ludzie boją się przyjąć Jezusa…oddać Mu swoje życie…ogłosić Go Panem i Zbawicielem…
Boją się, że coś stracą…coś ważnego…jakiś nieodzowny element życia…Owszem…czasem trzeba stracić coś…coś poświęcić… Ale takie poświęcenie jest warte…Bo to, co może nam zaoferować Jezus jest o wiele cenniejsze niż nasze wszelkie dobra materialne. Przykładem jest dzisiejsza patronka – Św. Maria Goretti – włoska nastolatka, która walczyła w obronie swej godności – cnoty czystości i wolała ponieść śmierć niż stracić dziewictwo, a na łożu śmierci potrafiła wybaczyć swemu oprawcy.

Panie Jezu, w słowach prośby, abyś opuścił krainę Gadareńczyków, dostrzegam moje kompromisy ze złem. Tyle razy swoim grzesznym postępowaniem wypraszam Cię z mojego życia. Przepraszam i proszę, abyś nie odchodził. Amen.

Homilia na środę, 28 czerwca br.

«Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach”.
Można powiedzieć, że mottem dzisiejszej Ewangelii są słowa modlitwy:
Od fałszywych proroków ustrzeż nas, Panie!
Każdy z nas jako chrześcijanin słowem i przykładem ma być głosem Boga. Pierwszym znakiem fałszywego proroka jest to, że próbuje schlebiać innym, sprawia wrażenie, że rozumie, współczuje. Zapewnia, że nie głosi siebie, dlatego używa starannie dobranych fragmentów Pisma Świętego, aby zniszczyć bezkompromisowość ewangelicznego nauczania w kwestii życia, moralności, grzechu. Prawdziwy prorok natomiast nie przestaje przekonywać o grzechu, pokucie, nawróceniu. Jesteśmy przecież wspólnotą grzeszników i aby wzrastać na drodze świętości, musimy najpierw usunąć to, co jej przeszkadza, nie pomaga jej wzrastać. Podobnie jest z chorym: aby odzyskać zdrowie, musi on najpierw poznać i uznać swą chorobę. Wielu z nas mówi o Bogu, ale mało czyni Jego wolę, dlatego daj nam, Panie, łaskę, abyśmy nie fałszowali Twoich słów.
W czasie każdej Mszy św. nie tylko uczymy się mówić o Bogu, ale i otrzymujemy pokarm, aby pełnić Jego wolę.
„Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce”.
Jezus czyni porównanie do drzewa – nie można winogron zbierać ciernia lub ostu figi. Bo według nauki Jezusa, każdy prorok, nauczyciel i świadek Chrystusa ma być tym dobrym drzewem, które wydaje dobre owoce. A każdy zły nauczyciel wydaje jak drzewo złe owoce. Czy jestem wiernym uczniem Jezusa, który wydaje dobre owoce swego życia, świadectwa i nauczania innych. Czy nie jestem tym, który schlebia i podlizuje się innym, byleby tylko nie narazić się komuś, nie zajść za skórę, byleby tylko o mnie dobrze mówili?!
„Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. A więc: poznacie ich po ich owocach!”
Jezus nie straszy, ale konkretyzuje – i znowu analogia do drzewa, które nie wydając dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone do ognia. Dziś Kościół stawia nam konkretny drogowskaz – przykład życia w postaci Św. Ireneusza bpa, który został skazany na śmierć męczeńską, ale do końca pocieszał i umacniał swoich braci w wierze, przygotowywał ich w więzieniu na śmierć i ukazywał, jak ważne jest naśladowanie Chrystusa, głoszenie bezkompromisowej prawdy, nieustępliwość w postawie  i mężne wyznawanie wiary.
Prośmy gorąco, abyśmy zostali rozpoznani po naszych owocach: miłości, wierności Bogu i prawdziwym świadectwie życia.

Panie Jezu, Eucharystia jest owocem Twojego życia i śmierci. Tylko dzięki Niej żyję i żyć będę. Ustrzeż mnie od fałszywych proroków i nie dopuść, abym stał się jednym z nich. Amen.

Homilia na XII Niedzielę zwykłą

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle”.
Jezus mówi do nas o bojaźni i strachu, które przychodzą na człowieka w chwilach ciemności: w zwątpieniu, goryczy, lęku, a nawet grzechu. Mówi do nas, kiedy jesteśmy uwikłani w sprawy, które wprowadzają nas w ciemną dolinę. Mówi zawsze, nigdy nie przestaje. Czy jednak chcemy go słuchać, czy też odwracamy się od Niego? Patrzymy na ludzkie błędy i grzechy, gorszymy się i zniechęcamy – uważamy że bycie w takim Kościele nie ma sensu, skoro obok nas są ludzie obłudni, zagmatwani, współcześni faryzeusze. A Jezus mówi: „To was gorszy?” Jezus nigdy nie zgorszył się naszą postawą, naszym  grzechem, wręcz przeciwnie – umarł za nasze grzechy, pociesza nas i umacnia, okazując swoje Miłosierdzie i przebaczenie. On jest CONSTANS – czyli stały w swoich uczuciach: w wierności i miłości. A czy my potrafimy dochować Mu wierności, czy my potrafimy Go kochać i żyć ze świadomością, ile Mu zawdzięczamy?!
„Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”.
Jak ważna jest postawa naszej wierności. Ale postawa musi być poparta konkretnym czynem – czyli świadectwem życia. Przed laty była organizowana AKCJA EWANGELIZACYJNA  z breloczkiem na klucze, na którym widniał napis: „NIE WSTYDZĘ SIĘ JEZUSA”. Wielu ludzi ze świata kultury, sztuki, mediów, sportu, polityki mocno reklamowali tę Akcję w mediach społecznościowych: w Internecie, aby we współczesnym świecie nie bać się mówić o wierze, o Bogu, o wartościach chrześcijańskich – właśnie tu i teraz kiedy ludzie o Nim zapominają i żyją tak, jakby Go w ogóle nie było!
Rozpoczął się czas wakacji – i właśnie tu jest pole do popisu, pole do działania dla nas katolików, a może i pokusa, aby zrobić sobie wakacje , urlop od Pana Boga. Czy będziemy wierni Jezusowi, czy nie będziemy wstydzili się naszej wiary nie tylko w kościele, ale na ulicy, w sklepie, na basenie, w  czasie wycieczek górskich, na plaży, nad morzem. Czy będziemy pamiętali o naszych obowiązkach chrześcijańskich: o modlitwie, o uczestnictwie w Eucharystii w niedziele i święta, o spowiedzi i Komunii Św. z racji I Piątków miesiąca? Czy będzie nas stać czy też nie będzie nas na to stać?
„Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”.
Może zdarzyło się nam nie przyznać do Jezusa. Z lęku czy wstydu. Ale On nawet w najbardziej ciemnych momentach życia powtarza nam, że jesteśmy dla Niego ważni, że nasze życie ma sens, że musimy być ostrożni wobec zła, ale On zawsze jest blisko. Weźmy sobie do serca słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii i zróbmy wszystko aby Pan Jezus był z nas  dumny i zadowolony z naszej postawy chrześcijańskiej:

Panie Jezu, unikanie okazji do dania świadectwa wiary jest grzechem. Nie odwracaj się ode mnie, bądź przy mnie w chwili próby, gdy muszę się opowiedzieć, po której jestem stronie. Wybacz mi moje tchórzostwo.
Kocham Cię i pragnę zawsze o Tobie świadczyć, o Ciebie walczyć i dochować Ci nieustannej wierności. Który żyjesz i królujesz
na wieki wieków. Amen.

Homilia na zakończenie roku szkolnego

«Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje».
Pan Jezus w swoim nauczaniu chętnie używał aforyzmów, odwołując się do fragmentów ksiąg mądrościowych, na przykład gdy mówił o oku dobrym i złym. Występujący w Biblii zwrot „mieć dobre oko” ma szeroki zakres znaczeń. Kto je ma, jest gotowy się dzielić dobrem z innymi, jest hojny i szczodry, spogląda życzliwie na obdarowanego, daje z uśmiechem. Ten, kto ma dobre oko, rozdaje, a rozdając, gromadzi skarby w niebie. I nie chodzi tu tylko o rozdawnictwo pieniędzy i rzeczy materialnych, które niszczeją. Tu chodzi o coś więcej. Są rzeczy, których nie kupi się za pieniądze. I to je mamy rozdawać. Pamiętajmy o modlitwie, której nauczył nas Jezus: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie…”. Jeśli nasz skarb jest w niebie, to i serce tam będzie.
Dzień zakończenia roku to czas podsumowania wyników, ocen, naszego zachowania, to czas radości i satysfakcji dla jednych, czas zadumy a może i smutku dla innych – to okazja żeby zrozumieć, że czasem zabrakło niewiele, aby mieć lepszą ocenę. Ale też  czas pokory – aby zrozumieć, że czasem otrzymaliśmy ocenę lub zachowanie wyższe, na które może nie zasłużyliśmy. Dziś żegnamy się z uczniami kl. VIII, którzy po wakacjach przechodzą do szkół średnich i rozpoczną nowy start w nowych okolicznościach. Cztery dni temu przyjęli Sakrament Bierzmowania – Sakrament Dojrzałości Chrześcijańskiej, który ma ich uzdalniać do dawania świadectwa wierności Panu Jezusowi. Życzymy im, aby w tym nowym środowisku się nie pogubili i czerpali z tych wartości,  w których w naszym środowisku zostali wychowani.
Mae West napisała kiedyś: „Masz tylko jedno życie! Ale jeśli je właściwie przeżyjesz, to jedno życie w zupełności wystarcza!” Otrzymaliśmy wiele darów i talentów, aby rozwijać nasze życie, aby pokazywać, że warto dobrze i godnie żyć, że warto być człowiekiem uczciwym, wierzącym, żyjącym zgodnie z zasadami – człowiekiem przyzwoitym – jak mawiał nasz rodak Św. Jan Paweł II. Być sobą w pozytywnym tego słowa znaczeniu – to mieć zasady i wartości, których zawsze będziemy przestrzegać i zachowywać na co dzień. Wychodząc z tego środowiska, wszędzie tam, gdzie jesteśmy reprezentujemy naszą miejscowość, naszą gminę, naszą parafię, naszą szkołę – i jeśli będziemy odznaczać się wiedzą, ale także, kulturą osobistą, taktem, szacunkiem wobec starszych, pokorą i chęcią pomocy innym – to będziemy dobra wizytówką naszej społeczności.
Ale kiedy pójdziemy na żywioł  i damy tzw. przypał w zachowaniu, to tylko damy antyświadectwo naszej bezmyślności, arogancji, pychy i braku kultury; damy anty świadectwo o tych, którzy nas wychowywali i przekazali właściwe wzorce.
Dziś na zakończenie Roku Szkolnego warto wypowiedzieć te trzy magiczne słowa: Proszę, Dziękuję i Przepraszam. Wobec Boga, któremu dziękujemy za ten czas nauki i zdobywania wiedzy, doświadczeń oraz prosimy o jego opiekę i bezpieczeństwo w czasie wakacji, ale także wobec ludzi – naszych katechetów, nauczycieli, wychowawców, rodziców i opiekunów, którym wiele zawdzięczamy i którym chcemy wyrazić naszą wdzięczność, ale także przeprosić za nasze uchybienia i braki.
Dziś obchodzimy Światowy DZIEŃ OJCA – tym bardziej dedykujmy naszym tatom te wyniki i podziękujmy za ich trud i poświęcenie, abyśmy mogli się uczyć, pogłębiać wiedzę i rozwijać własne zdolności i zainteresowania.
Kiedy wyjdziemy ze szkoły rozpoczną się zasłużone dla wszystkich i upragnione, tak wyczekiwane – WAKACJE! Ale dla nas ludzi wierzących – chrześcijan – ważne, abyśmy wszędzie, gdzie będziemy mieli świadomość: W CZASIE WAKACJI PAMIĘTAJ O BOGU! /na modlitwie, na Eucharystii niedzielnej i świątecznej, o spowiedzi w I piątek miesiąca, o Komunii Św., o dobrych uczynkach, o zachowywaniu Przykazań Bożych/.
Panie, na końcu tego roku chciałbym Ci podziękować za wszystko, co od Ciebie dostałem. Dziękuję Ci za życie i za miłość, którą otrzymałem i którą dałem, za kwiaty, powietrze i słońce, za szczęście i za troski, za to, co było możliwe i za to, co nie było możliwe. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na środę, 21 czerwca 2023 r.

„Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie”.
Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii przestrzega nas przed tzw. hipokryzją – czyli obłudnym zachowaniem i postępowaniem, przed robieniem tzw. pokazówki, aby uzyskać aplauz od innych ludzi. On zaprasza nas do tego, abyśmy czynili dobro nie dla pochwał, ale wszystko z pokorą i w wyciszeniu dla Ojca, który zna najgłębsze pragnienia i motywacje serca każdego z nas. Dlatego Pan Nasz pokazuje nam w dzisiejszej Ewangelii, że w tym budowaniu relacji z Bogiem pomagają nam trzy drogi  życia duchowego:
Pierwszą z nich jest  JAŁMUŻNA, która oczyszcza  i uwalnia serce w relacji  do drugiego człowieka. Kiedy składasz jałmużnę – czyli ofiarę, nie trąb przed sobą, aby cię  ludzie chwalili – bo już nagroda została odtrąbiona i odebrana. Ale „niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
Po co jest jałmużna i komu jest potrzebna? Czy jest tylko po to, aby ulżyć niedoli biednych? Jest potrzebna także temu, kto ją daje. A jaka jest za nią nagroda? Dla showmana – owacje na stojąco –  uznanie i podziw u ludzi. Dla ludzi czystego serca jest nią sam Bóg. Szukanie ziemskich gratyfikacji oznacza rezygnację z nagrody Ojca Niebieskiego. A czego my szukamy? Jakie są nasze intencje? Czy są czyste?
Druga z nich to MODLITWA,  która oczyszcza i uwalnia moje serce w relacji  do Boga. W czasie modlitwy nie bądź jak ludzie pełni obłudy, którzy lubią robić pewne rzeczy żeby zabłysnąć, żeby się innym pokazać, jacy są pobożni: „Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę”. Gdy Ty chcesz się naprawdę pomodlić, czyń to z potrzeby serca, dla siebie, nie dla innych; „wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
Trzecia z nich to POST, 
który oczyszcza i uwalnia moje serce w relacji do samego siebie. Kiedy naprawdę pościsz – czyli się umartwiasz, rezygnujesz z czegoś , nie bądź posępny jak ci ludzie przybierają wygląd ponury, aby pokazać innym , że się umartwiają – że poszczą. „Zaprawdę powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę”. Mam być człowiekiem normalnym, pełnym życzliwości, otwartym i uśmiechniętym wobec innych; aby nie ludziom ale Ojcu pokazać – Temu, który jest w ukryciu.
A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
To dzisiejsze słowo Jezusa jest bardzo konkretne i dotyczy każdego z nas. Za dobre uczynki wielu z nas otrzymuje zapłatę już tu, na ziemi. Bóg który nas kocha pragnie nas z miłości wynagrodzić. Jednak Jego nieprzemijająca zapłata jest dla ludzi pokornych, którzy czyniąc dobro, nie robią tego na pokaz czy dla własnej chwały, a nawet satysfakcji – ale w duchu miłości i wdzięczności wobec Boga.
Abp Fulton J. SHEEN napisał: „W języku miłości istnieją tylko dwa słowa: „TY” i „ZAWSZE”.
TY – bowiem miłość jest wyłączna i ZAWSZE –bo jest wieczna. Nikt nie mówi przecież: <<Będę Cię kochał przez dwa lata i sześć miesięcy>>.
We wszystkich miłosnych piosenkach pobrzmiewa nuta wieczności”.
Dlatego myśląc o tym szczerze, prośmy Jezusa, abyśmy pozostali pokorni. Abyśmy umieli przyjmować pochwałę, lecz również krytykę z pokojem serca. wraz z całym kościołem pokutującym obrać kurs na prawdziwą metanoię – czyli przemianę, duchowe przebudzenie. Znajdź chwilę czasu i pomyśl, co w tym tygodniu będzie moją autentyczną ofiarą? Co będzie moją prawdziwą modlitwą, moim postem i twoją jałmużną – czyli konkretnym darem miłości, złożonym Bogu i ofiarowanym innym ludziom.

Panie Jezu, Ty widzisz to, co ukryte. Ty wiesz, czy kieruję się czystymi intencjami, gdy się modlę, poszczę, daję jałmużnę. Panie daj mi, proszę, poznać dobroć Ojca, który z miłością patrzy w moje serce; pomóż mi stać się człowiekiem pokornym, chroń mnie od pokusy pychy. Ty, mój Panie, sam mi wystarczysz. Amen.