Homilia na III Niedzielę Adwentu – 11 grudnia 2016

„Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?”

Jan w więzieniu zadaje to pytanie przez swoich uczniów samemu Jezusowi, ponieważ mógł nabrać wątpliwości, czy rzeczywiście Jezus jest prawdziwym Mesjaszem. Nadzieja chrześcijańska nie ma oparcia w żadnych znakach ziemskiej siły, lecz jest mocno zakorzeniona – zakotwiczona w Bożym Słowie i w jego prawdziwej obietnicy o posłaniu na świat Zbawiciela. Stąd pytanie samego Jana o to, kim jest Jezus.
Pan Jezus nie denerwuje się tylko ze spokojem i powagą odpowiada uczniom cytatem, zaczerpniętym z proroctwa Izajasza: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię.
A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”.

Słowa Jezusa, będące odpowiedzią daną Janowi, są bardzo ważne i aktualne dla nas. Są to bowiem słowa dla nas i o nas. Dla nas, bo umacniają nas w cierpliwości, która jest zbawienna. W sytuacjach, kiedy wydaje się nam, że jesteśmy sami, jak Jan Chrzciciel w więzieniu, i zbyt słabi, by podjąć trud nawrócenia, musimy pamiętać, że błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi w Chrystusa. Są to słowa także do nas, ponieważ jest nam głoszona Dobra Nowina, a dzięki uzdrawiającej mocy sakramentów nasze zwiędłe z powodu grzechów życie nabiera świeżości i w pełni rozkwita tu na ziemi, aby kiedyś otrzymać wieczną chwałę w niebie.
Jezus odpowiadając uczniom Jana Chrzciciela, tak naprawdę wygłasza jego pochwałę jako proroka, posłańca, który przygotował Mu drogę. Dlatego mówi: „Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w Królestwie Niebieskim większy jest niż on”.
Jan w swojej misji jest bardzo uczciwy i sprawiedliwy, nie wykorzystuje tego, że ludzie klękają u jego stóp i przyjmują chrzest nawrócenia i pokuty. Nazywa siebie głosem wołającego na pustyni: „Prostujcie drogę dla Pana!” Jezus pokazuje jak wielką rolę spełnił w przygotowaniu drogi na Jego przyjście, ale zaznacza, że ten sam Jan Chrzciciel nic nie znaczy wobec najmniejszych w Królestwie Niebieskim. Bo ci którzy są już zbawieni, daleko więcej znaczą, niż ci którzy pielgrzymują jeszcze po ziemi.
Moi Kochani! To jest nasze główne Zadanie Adwentowe – mamy rozpoznać Zbawiciela, mamy przygotować się na Jego przyjście, przemienić nasze serca i duchowo narodzić się na nowo wraz z Jego narodzinami.
Ale tego nie można przeżyć bez naszej postawy – bez umartwienia, bez spowiedzi, bez modlitwy, bez duchowego przygotowania na Jego przyjście.
W III Niedzielę Adwentu Kościół wzywa nas słowami św. Pawła do radości: „Gaudete – Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się”. Czym jest prawdziwa radość i jak należy ją rozumieć, by nie pomylić jej z płytką wesołością, zabawą czy dobrym humorem; uczył Św. Franciszek z Asyżu mówiąc, że „prawdziwa radość jako dar Ducha Świętego pochodzi z czystości serca”. Zdobywa się ją przez pobożną modlitwę.
Jej owocami są: gorliwość i troskliwość, nastawienie oraz gotowość duszy i ciała do pełnienia z radosnym duchem wszelkiego dobra. Mamy bowiem w każdym swoim życiowym położeniu dostrzegać obecność Boga i być wdzięcznym. Dlatego Św. Jan Paweł II napisał: „Niechaj nie będzie takiego dnia, w którym byście się nie modlili chociaż trochę!”
– Radujcie się – Pan jest blisko! Czas się przepołowił – ale czy to jest też radosna wiadomość dla nas? Czy byliśmy choć raz na Roratach, czy przygotowywaliśmy się godnie  przez Triduum do duchowego przeżycia Odpustu Parafialnego, czy mieliśmy chwilę, aby skorzystać z daru spowiedzi sakramentalnej. Czy wykorzystujemy właściwie czas Adwentu?  Człowiek nie jest Bogiem, choć mu się to czasami wydaje, kiedy posiada odrobinę władzy. To, że Bóg stał się człowiekiem, nie oznacza, iż teraz człowiek zajmie Boże miejsce. Starożytna formuła „Bóg stał się człowiekiem, po to aby człowiek stał się dzieckiem Bożym” jasno określa miejsce człowieka i uczy nas pokory. Pokusa zajęcia nie swojego miejsca w świecie jest na ziemi obecna od Adama i Ewy, ale musi być przez nas stale przekraczana, inaczej sami doprowadzimy do swojej zagłady. Świadomość, że „przychodzi mocniejszy ode mnie” jest nam po prostu potrzebna abyśmy znali swoje miejsce wśród Bożych stworzeń.
Panie Jezu Chryste, który przychodzisz, aby nas wybawić z naszej niemocy i wyprowadzić z ciemności, do Ciebie przychodzę, aby nie być samotnym, u Ciebie szukam zrozumienia, miłości i dobra. Spraw, abym zrozumiał prawdę, że Bóg stał się nam bliski i że ta bliskość jest dla nas darem niepojętym. Amen

Homilia na XXXIII Niedzielę zwykłą – 13 listopada 2016

„Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”.

Przed końcem roku liturgicznego Jezus zwraca naszą uwagę na koniec świata. Mówi jednak o tym nie po to, aby wzbudzać lęk, lecz przeciwnie – aby obok świadomości trudnego czasu, zasiać jednak w naszych sercach wielką nadzieję.
„Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”.
Wiele znaków zapowiadających koniec świata: wojny, przewroty, trzęsienia ziemi, kataklizmy, głód, zaraza – ma miejsce dziś – to się dzieje na naszych oczach. Czy nie napawa nas lękiem świadomość, że oto wypełniają się słowa Jezusa, zapowiadające przybliżający się koniec świata? Pan mówi wyraźnie, że im bliżej końca świata, tym gorzej. Zło się nasila i będzie coraz mocniej eksponowało.. . Jezus mówi te słowa nie po to, aby nas wystraszyć, ale po to, aby nas zmobilizować w dobrym, zjednoczyć i umacniać w nas nadzieję.
„Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa”.
Dziś te słowa także się spełniają – są liczne prześladowania  i nienawiść żywiona do chrześcijan na Bliskim Wschodzie, trwa wydawanie uczniów Chrystusa i wtrącanie do więzienia, zadawanie im śmierci. Zapewnia On, że wśród najgorszych kataklizmów nie zginie nawet włos z waszej głowy. Mamy być wytrwali, bo dzięki temu zyskamy życie.
Sokrates
powiedział: „Dla cierpiących najmniejsza radość jest wielkim szczęściem”.
Czy w ogóle wiesz o tym, że…:
105 tys. chrześcijan ginie rocznie za wiarę w Jezusa Chrystusa?
– każdego dnia życie za wiarę oddaje 288 chrześcijan, co5 minut ginie jeden chrześcijanin?
– ok. 200 mln chrześcijan jest brutalnie traktowanych w swoich krajach?
– w 116 krajach jest łamane prawo do wyznawania wolności religijnej?
– ok. 350 mln chrześcijan poddawanych jest różnym formom dyskryminacji, a świat się o nich nie upomina, milczą media, milczą politycy, milczą wielcy obrońcy godności praw człowieka? Jesteśmy krajem katolickim, zdecydowana większość, to chrześcijanie. Czy stać nas byłoby na obronę wiary i mężne jej wyznawanie, gdybyśmy byli jak chrześcijanie w Iraku i na Bliskim Wschodzie w zdecydowanej mniejszości?!
Dziś po raz ósmy przeżywamy Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym; naszą myślą obejmujemy chrześcijan w Iraku. Wielki dramat przeżywa tam jedna z najstarszych wspólnot chrześcijańskich – wspólnota Kościoła Chaldejskiego. Liczba chrześcijan w Iraku w 2003 roku wynosiła ponad 1,5 mln ludzi; dziś mówimy o niespełna 250 tys. i liczba ta stale maleje na skutek wysiedlenia i masowej emigracji. Irak to obszar położony między rzekami: Eufratem a Tygrysem, zwany w starożytności Mezopotamią /tzn. Międzyrzecze/. To miejsce, gdzie powstały najstarsze cywilizacje istniejące od 3500 lat przed Chrystusem. Istniały tam państwa Asyria i Babilon. Kościół Chaldejski swoje początki datuje na I wiek po Chrystusie – w okresie swego rozkwitu wysyłał misjonarzy do Indii i Chin. Dziś zagraża mu widmo wymazania go z z jego Ojczyzny, którą jest Irak. Papież Benedykt XVI pisał: „Bliski Wschód zajmuje szczególne miejsce w sercach wszystkich chrześcijan, ponieważ tam Bóg opisał w Księdze Rodzaju dzieje stworzenia świata i człowieka i tam Bóg po raz pierwszy dal się poznać naszym ojcom w wierze!”
Kiedy do głosu doszli fundamentaliści ISIS – Państwa Islamskiego, nie był to przypadek że swoje rządy i działanie na szkodę chrześcijan rozpoczęli 29 czerwca 2014 roku – w dniu, w którym Kościół obchodzi uroczystość Piotra i Pawła , dając do zrozumienia, że będzie to koniec chrześcijaństwa w tym kraju.
W ciągu 1,5 miesiąca z Iraku 1,2 mln chrześcijan zostało wysiedlonych, wyrzuconych, niektórzy przeszli na islam, niektórych uwięziono a także zabito. W Mosulu, w ciągu jednej sierpniowej nocy wypędzono ponad 120 tys. chrześcijan. Zamknięto katedrę a w dniu 11 sierpnia zakazując im wejścia do świątyni. Chrześcijanie mieli do wyboru albo przejście na islam, albo płacenie podatku dla niewiernych – tzw. dżizji w wysokości 4 tys. dolarów USD miesięcznie! Te same radykalne grupy muzułmańskie, które domagają się na terenie Europy nowych meczetów, nie dopuszczają do wyznawania religii innej niż islam, robiąc wszystko, aby wymazać ślady życia chrześcijan na tych biblijnych terenach. Dzisiejszy dzień jest po to, aby prawda była przekazywana – nie można sobie pozwolić na luksus milczenia. Kościół w Polsce od wielu lat wyraża swoją pomoc cierpiącym i prześladowanym chrześcijanom. Tysiące kontenerów, w których mieszkają uchodźcy z Iraku, szkoły, w których uczą się irackie dzieci, szpitale i wiele innych dzieł to dar serca, przekazany za naszym pośrednictwem. Wspierajmy dziś naszą modlitwą, sms-ami o treści RATUJĘ chrześcijan prześladowanych, módlmy się o pokój w Iraku i prośmy o siłę dla wszystkich, abyśmy umieli znosić  wszelkie doświadczenia i upokorzenia z powodu wiary:
Panie Jezu, każde Twoje Słowo jest wielkim umocnieniem we wszelkich przeciwnościach. Udziel Twego Ducha tym braciom i siostrom naszym, którzy są prześladowani za wiarę, aby mogli z odwagą świadczyć o prawdzie Twej Ewangelii. Amen.

Homilia na Święto Niepodległości 11 listopada 2016

Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6, 33).

I to właśnie jest głównym naszym powołaniem i zadaniem. Jeżeli Boga i zbawienie postawimy na pierwszym miejscu, wtedy On sam zatroszczy się o to, co będzie konieczne do życia.
Zrozumiał to w swoim życiowym powołaniu, patron dzisiejszego dnia – św. Marcin z Tours, widząc biedaka na ulicy, przeciął mieczem połowę swojego płaszcza i nią przykrył ubogiego. W nocy przyśnił mu się Chrystus okryty tą częścią płaszcza, którą św. Marcin podarował żebrakowi.
Dziś we wspomnienie Św. Marcina przeżywamy 98 Rocznicę Odzyskania przez naszą ukochaną Ojczyznę Niepodległości.

Odzyskanie po 123 latach niewoli prawdziwej niepodległości, było cudem, snem na jawie, radością niepomierną dla tego kraju i dla jego mieszkańców. Polska przez po prawie 1,5 wieku była wymazana z map całego świata – wielu wybitnych polskich patriotów i artystów jak: Wybicki, Dąbrowski, Poniatowski, Chopin, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid, Sienkiewicz, Reymont, Paderewski itp. musiało uciekać poza granice Ojczyzny.
A tam na wygnaniu, przeżywali wielką tęsknotę i nostalgię za krajem ojczystym uciemiężonym i zniewolonym.  Opisał to Cyprian Kamil Norwid w utworze pt.: „Moja Piosnka”:

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…

Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą…
Tęskno mi, Panie…

Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
„Bądź pochwalony!”
Tęskno mi, Panie…

Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej…
Tęskno mi, Panie…

Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak – nie za nie,
Bez światło-cienia…
Tęskno mi, Panie…

Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj…
Tęskno mi, Panie.

Po odzyskaniu upragnionej wolności wiadomo było, że początki nie będą łatwe – zanim wszelkie ustawodawstwo polityczne się ukonstytuuje. Ale mieliśmy i mamy nadal w sobie hart ducha, pragnienie wytrwania w dobrem, prawdziwą chęć bycia wolnymi i suwerennymi. Obyśmy tę wolność potrafili zagospodarować.

Jan Paweł II wzywał niejednokrotnie do poszanowania wolności. W czasie swej podróży apostolskiej, 17 października 1998 roku na Białorusi, mówił: „Wolności nie można tylko posiadać, ale trzeba ją stale zdobywać, tworzyć. Może ona być użyta dobrze lub źle, na służbę dobra prawdziwego lub pozornego. Dziś przez świat idzie spaczone pojęcie wolności. Nie brak takich, którzy taką właśnie wolność głoszą. O tym winniśmy wiedzieć i to sobie głęboko uświadamiać. Trzeba prosić Boga, aby dał wzrost temu dobru, jakie dokonało się i nadal dokonuje na waszej ziemi, żeby nie zabrakło w sercach męstwa, wielkoduszności i nadziei”.  A mówił to w kraju, który do dziś uważany jest przez dojrzałe demokracje za przykład zniewolenia ludzi przez politykę.
W czasach, w których żyjemy, słowo patriotyzm – umiłowanie Ojczyzny, wydaje się faktycznie jakby nieco zapomniane i nierzadko wypaczone. Nadto wyczuwa się wręcz niechęć używania tych słów, a co dopiero zajmowania postawy, która im odpowiada. Niesamowitą skarbnicą są również rozważania nad kulturą ojczystą Sługi Bożego Stefana Kard. Wyszyńskiego oraz Św. Jana Pawła II – dwóch wielkich patriotów narodu polskiego.
Papież mówił: „Polska, Ojczyzna, Matka nasza. Przyznanie się do matki jest stwierdzeniem własnej tożsamości”.

Chrześcijanin – Katolik – Polak, powinien być patriotą, lecz zdrowym i tu jak najbardziej właściwe jest hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna. Właśnie taka kolejność: najpierw miłość do Boga, z niej wypływa poszanowanie godności człowieka, a to jest niesłychanie ważne dla prawidłowego spojrzenia na miłość do Ojczyzny. Należy bowiem patrzeć na nią poprzez człowieka: Ojczyzna jest dla człowieka, a nie człowiek dla Ojczyzny. Także wszelkie prawo ustanawiane w Ojczyźnie nie może wykraczać poza prawo naturalne, wlane przez Boga wraz z aktem stwórczym w serce człowieka. Prawo, które jest uniwersalne, ponadnarodowe i niezbywalne, między innymi jest to prawo do życia. Patrząc w historię, widzimy, do jakich wypaczeń dochodziło wtedy, gdy ideologie, systemy państwowe nie były dla człowieka, lecz gdy człowiek traktowany był jako jeden z trybów, coś, co służy danej ideologii, czy systemowi. Dopiero teraz pokazuje się nam w całej pełni zdrowa miłość do Ojczyzny – dobra wspólnego, dziedzictwa naszych przodków, wspólnego domu.
Dziś kiedy od wielu lat czujemy pełną wolność, kiedy żyjemy w zjednoczonej Europie, zastanawiamy się nad przyszłością naszego narodu. I jak zawsze z niepokojem spoglądamy na młode pokolenie, czy podejmie ten trud, ciężar i obowiązek bycia wiernymi spadkobiercami tego co otrzymaliśmy od przodków. I znowu odwołujemy się do Jana Pawła II, który w czasie pielgrzymki do Ojczyzny w 1987 roku na Westerplatte – w miejscu które jest symbolem odwagi, męstwa, determinacji i walkę bohaterskiej z najeźdźcą hitlerowskim mówił do młodych ludzi:.

<<Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna – to jest nasze „być” i nasze „mieć”. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość naszego „być” i „mieć” nie zależała od nas’.

Prośmy dziś Chrystusa, aby pomógł nam właściwie zagospodarowywać odzyskaną wolność. Prośmy o ducha jedności i pokoju w naszym kraju, o to aby zapanowała wreszcie zgoda.
Czy za mało mamy znaków z góry i tragicznych wypadków, że dalej musimy „walczyć”, ale ze sobą, uprawiać warcholstwo – nieustannie się kłócić spierać, dzielić, – czy o taką wolność w Ojczyźnie walczyli ci którzy ginęli?

Niech zwycięży w nas świadomość ceny ofiary, jaką złożyli ci, dzięki którym przeżywamy 98 rocznicę Odzyskania Niepodległości. Jakie mamy naprawdę szczęście od Boga, że jesteśmy w tym miejscu i w tym czasie. Dziś naprawdę każdy z nas może z dumą mówić: cieszę się że jestem Polakiem, cieszę się że w tym kraju nad Wisłą żyć mi przyszło. Niech Polska będzie naszą największą miłością, radością i zarazem wyzwaniem, abyśmy wywalczoną wolność potrafili właściwie zagospodarować.
Chryste, z nadzieją i radością oczekuję Twego przyjścia. Stała czujność i wytrwała modlitwa są arką, która chroni mnie przed złem tego świata i pozwala mi bezpiecznie dążyć do Ciebie. Umacniaj w nas panie pragnienie dobrego służenia naszej Ojczyźnie, abyśmy zachowali depozyt wiary przekazany przez naszych przodków i przekazali go dalej młodemu pokoleniu. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na Dzień Zaduszny – 2 listopada 2016

 Listopad to taki czas, kiedy przydrożne cmentarze toną w biało żółtej barwie chryzantem, a wieczorem nad nimi unosi się łuna – jeden wielki płomień od tysięcy zapalonych zniczy. Śmierć w bieli i ogniu. Przez chwilę zmarli i żywi są razem w tym samym miejscu.
Szukają się wzajemnie, myślą o sobie, a jednak nie mogą się spotkać. Czasem myślę o własnej śmierci, trochę z niepokojem i bojaźnią. Lęk przed śmiercią i radość życia tak ściśle są ze sobą związane. Nie wolno mi zapominać o śmierci. W obliczu śmierci, tego krytycznego momentu mojego życia, przez który muszę przejść sam, staję przed pytaniem: wszystko, czy nic, po śmierci pustka czy dalsze życie? Czy śmierć kończy wszystko, czy nie?!
Ostatnie słowa Jezusa, zaczerpnięte z Psalmu 31:Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”, są wielką modlitwą Kościoła, odmawianą przed spoczynkiem. Stanowi wyraz nadziei, że człowiek powierzający Bogu swoją duszę obudzi się i następnego dnia wstanie do życia. Jest to więc zapowiedź zmartwychwstania. W tym duchu wypowiedział te słowa pokorny Sługa Pański. Umierający Jezus już na krzyżu ogłasza swoje zwycięstwo nad śmiercią i ciemnością grobu. Tak objawia się nadzieja życia wiecznego dla każdego z nas. Nasze życie ma być wypełnieniem woli Bożej, co wyraża się w ciągłym powierzeniu się miłosiernemu Bogu, aby w chwili naszej śmierci z ufnością zwrócić się do Niego jako Ojca i oddać Mu naszego ducha, którego otrzymaliśmy dzięki Jego dobroci.
Nasz umiłowany Ojciec Święty, Jan Paweł II, medytując nad Księgą Rodzaju zapisał w „Tryptyku Rzymskim”:
„Tak, potężniej jeszcze przemawia Sąd.
Sąd, ostateczny Sąd.
Oto droga, którą wszyscy przechodzimy –
Każdy z nas.
…Sąd dominuje nad wszystkim.
Oto kres niewidzialny stał się tutaj przejmująco widzialny.
Kres i zarazem szczyt przejrzystości –
Taka jest droga pokoleń.
„Non omnis moriar” – Cały nie umieram
To co we mnie niezniszczalne,
teraz staje twarzą w twarz z Tym, który Jest!”

Dla tych którzy wierzą w tajemnicę świętych obcowania – a więc tej łączącej nici między tymi, co są już w niebie, tymi, którzy pokutują w czyśćcu, a tymi co stąpają po ziemi – odpowiedź jest jasna! Tajemnica życia i śmierci wiąże się ściśle z tajemnicą ŻYJĄCEGO WIECZNIE BOGA! Śmierć to nie unicestwienie – ale przejście przez bramę z życia na ziemi do wiecznego duchowego życia!
Dzień Zaduszny
– czyli Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych został wprowadzony do kalendarza katolickiego w X wieku. Ale modlitwa za zmarłych ludzi, którzy odeszli z tego świata i stoją przed Boskim sądem, była znana w Kościele od zawsze. Dziś modlimy się za tych, którzy odeszli ze znakiem wiary i śpią w pokoju. To wyraz naszej pamięci, łączności, solidarności, to wyraz naszej miłości do braci i sióstr w Chrystusie Panu.
W tych dniach: możemy zyskać odpust zupełny za zmarłych – czyli darowanie przez Boga kary doczesnej /czyśćca/ za grzechy uprzednio odpuszczone. Warunki odpustu są nam znane.
Dzięki naszym modlitwom i Komunii św. Bóg może skrócić im cierpienia i czas próby w czyśćcu.
Chryste, umierając, wracasz w miłujące ramiona Ojca i nigdy nie jesteś już opuszczony. Twoje słowa otwierają niebo także mnie. Naśladując Twe posłuszeństwo, oddaję Ojcu mojego ducha. Amen.

Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych – 1 listopada 2016

„Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.

Stanisław Adam Jamak w krótkim opowiadaniu „ Odwiedziny mamy” zapisał:

„Postanowiła go odwiedzić po kilku latach, ponieważ nie miał czasu przyjechać do domu na święta. Mieszkał blisko centrum stolicy, w pięknym apartamentowcu. Pod domem w garażu stały trzy samochody: jeden prywatny, dwa firmowe. Kiedy weszła na górę, zobaczyła starannie i nowatorsko urządzone mieszkanie według najnowszych europejskich standardów, z telewizorem plazmowym, klimatyzacją i sprzętem stereofonicznym na czele. Na biurku leżały kolorowe teczki: jedna z napisem „plan samorealizacji i samodoskonalenia zawodowego”, druga z napisem „biznes plan firmy”, trzecia z napisem: „plan treningowy kształcenia pracowników firmy”. Na środku leżał w formie kalendarza plan dnia z uwzględnieniem joggingu – czyli biegania porannego, z wyjściem do siłowni i  na basen, z wykupionymi karnetami na miesiąc, obok informator kulturalny z nowościami teatralnymi i kinowymi oraz najbliższymi wystawami sztuki. Zapytała go o najbliższe plany. Odpowiedział: „No wiesz mamo rynek jest konkurencyjny, myślę rozwinąć jeszcze sieć kilku sklepów firmowych. Za miesiąc kończę przewód doktorski, zaproszę Cię na obronę pracy”. Lekko zaczerwieniona, jakby nie takiej odpowiedzi oczekiwała, zapytała jeszcze raz: „Synku, ja pytam Cię o plany życiowe! Masz kogoś, narzeczoną? Planujesz ślub, założenie rodziny?”. Usłyszała słowa, które ją zmroziły do szpiku kości: „Mamo, planowanie małżeństwa i rodziny jest dziś nieracjonalne, to przestarzały model. Po co mam się angażować emocjonalnie w sprawy domowe, to jest ze szkodą dla prowadzenia firmy. Ważna jest integracja z pracownikami, czasem kręgle i piwko z kolegami w pubie, niezobowiązujący seks, czas relaksu. Po co się stresować?!” Postanowiła brnąć dalej w gąszcz  pytań: „Synku, czy tym masz w tych swoich planach czas na Pana Boga? Czy chodzisz do kościoła, do spowiedzi? Nie widzę żadnego krzyżyka ani obrazka w twoim mieszkaniu?!” Tego już zupełnie się nie spodziewała: „Ależ mamo religia to przeżytek! Dla samodoskonalenia uprawiam jogę, poszerza koncentrację, odświeża umysł.
To w zupełności wystarczy. A poza tym ja naprawdę nie mam czasu. Sama widzisz”
. Westchnęła cicho: „Tak, widzę…” i wyszła do sąsiedniego pokoju. Nie miała połączenia. Syn zaproponował, aby została na noc. Następnego dnia, kiedy odwoził ją na dworzec kolejowy, przed wyjściem z samochodu powiedziała mimochodem: „Synku, ja też kiedyś miałam zupełnie inne plany. Miałeś się urodzić wcześnie, tak nagle
i niespodziewanie, że nie wiedziałam co robić. Koleżanki proponowały mi przerwanie ciąży. Poszłam wtedy do kościoła i prosiłam Boga o radę. W kościele trwała Msza Św. Usłyszałam  czytane w tym momencie proroctwo Izajasza:
To mówi Pan – Albowiem myśli moje nie są waszymi myślami, a drogi moje drogami waszymi. Postanowiłam, że z Bożą pomocą urodzę i wychowam Cię na ludzi. Nie wiem,
co sobie pomyślisz, ale zagubiłeś najważniejszy plan – plan Pana Boga. Bo to On planuje nasze życie i pomaga nam je realizować każdego dnia”.

Uroczystość Wszystkich Świętych to dzień szczególnej radości i szczęścia tych, którzy swoje życiowe plany i zamierzenia podporządkowali Bogu. To ludzie zwyczajni, którzy mieli na wszystko czas, ale w swoim życiu wszystko robili tak, jakby to było ostatni raz, mając świadomość, że wszystko od BOGA zależy! Jezus Chrystus w dzisiejszej Ewangelii przedstawia nam taki Boży Plan naszej duchowej samorealizacji i samodoskonalenia – to plan OŚMIU BOŻYCH BŁOGOSŁAWIEŃSTW Błogosławieństwa są nazywane kluczami do niebios bram. Dziś rozbrzmiewają one w sposób szczególny, ukazując nieprzeliczone rzeszę ludzi – 144 tys. opieczętowanych – to rzesza naprawdę szczęśliwych, do których Królestwo Niebieskie już należy, którzy już oglądają Boga i są nazwani Jego synami. Błogosławieństwa jako klucze otwierają nie tylko niebo, ale również drogę do chwalebnego triumfu tym, którzy na ziemi, byli ubodzy duchem, smutni, cisi, płaczący i spragnieni sprawiedliwości, a więc z ziemskiego punktu widzenia po prostu przegrani. Tymczasem Jezus nazywa błogosławionymi – czyli szczęściarzami tych, którzy szczęścia nie zaznali na ziemi, to jednak wg słów Chrystusa powinni się cieszyć, albowiem wielka nagroda przygotowana jest dla nich w Niebie. Oni radują się teraz tą chwałą, która trwa na wieki. To dzień wielkiego szczęścia – Wielki Bal Wszystkich Świętych.
Często wydaje się nam, że ideał świętości życia jest archaiczny – i nie na nasze czasy.
Patrząc na świętych ostatnich lat, widzimy normalnych ludzi, którzy pozostali wierni Bogu i zrealizowali ideał świętości:
Św. Matka Teresa z Kalkuty, która całe swoje życie poświęciła ubogim, wywołała poruszenie, kiedy boso odebrała Pokojową Nagrodę Nobla, a pieniądze przekazała na swoje szpitale i domy opieki;
bł. Pierre Giorgio Frassatti – syn ambasadora włoskiego w Berlinie, zupełnie nie rozumiany przez najbliższą rodzinę, który był wyczynowym alpinistą, ale pomagał ludziom chorym i cierpiącym – był woluntariuszem, godzinami spędzał czas na Adoracji Najśw. Sakramentu, a zmarł na chorobę Heine –Medina, zarażony przez jednego ze swoich podopiecznych; Św. Józef Sebastian Pelczar biskup przemyski – uczony i pobożny biskup przemyski, który stał się pasterzem Kościoła na wzór Serca Jezusowego, bł. Ks. Jan Wojciech Balicki – patron Przemyśla i naszej Archidiecezji – który poświęcił tyle troski ludziom prostym i ubogim, ukazując piękno i sens życia moralnego, życia w pełnej przyjaźni z Bogiem; bł. Ks. Jerzy Popiełuszko – kapelan „Solidarności”, duszpasterz ludzi pracy, który wzywał do poszanowania ludzkiej godności, do sprawiedliwości społecznej, do walki z wyzyskiwaniem ludzi bezbronnych, do godziwej zapłaty za wykonywaną pracę – słowa nic nie straciły na ważności i autentyczności; Św. Jan Paweł II – który stracił najbliższą rodzinę, gdy miał 22 lata został sam, przeszedł gehennę okupacji, a jednak z tyloma talentami i zdolnościami, miał na wszystko czas: na naukę, seminarium, studia, teatr, piłkę nożną, na wędrówki po górach, narty, spływ kajakowy, na modlitwę i adorację Najśw. Sakramentu, a na koniec dał nam najpiękniejszą lekcję cierpienia i przechodzenia do domu Ojca! Ostatnie tragiczne wydarzenia – trzęsienie ziemi we Włoszech – pokazują nam, że nie znamy dnia ani godziny, człowiek może wyjść z domu, do pracy, do sklepu, wsiąść do samochodu i już nie wrócić. I czym stały się jego plany i zamierzenia? Bł. Jan Paweł II powtarzał często: „Spotkamy się, jak Pan Bóg pozwoli”. Bł. Jan Balicki modlił się słowami psalmu: „Dobrze Panie, żeś mnie upokorzył”

Czego nas zatem uczy dzisiejsza Uroczystość?! Wszyscy Święci, którzy przeżywają dziś radość Nieba – szczęście wieczne, uczą nas:

  1. pewnego dystansu do siebie i do spełnienia swoich planów życiowych;
  2. uczą nas pokory i cierpliwości w przyjmowaniu Bożego planu zbawienia;
  3. pełnienia Jego woli i zamierzeń w naszym życiu;
  4. uczą nas pełnego zaufania i zawierzenia Bogu – bo tak naprawdę wszystko od Niego zależy!

Tyle razy w życiu wypowiadamy słowo „AMEN” – to zgoda na działanie Boga w naszym życiu, to przyzwolenie na plan świętości.

Dziś razem ze Wszystkimi Świętymi wołajmy:

Niech się tak stanie! Niech łzy przemienią się w pocieszenie, a pragnienia zostaną zaspokojone. Niech wszystkim w nas stanie się Jezus – źródło świętości i prawdy. Niech Jego Osiem Błogosławieństw przeniknie nasze serca i nasze życie!” Amen.

Homilia na XXXI Niedzielę zwykłą – 30 października 2016

„Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty”.
Bohater dzisiejszej Ewangelii nie był tylko zwykłym urzędnikiem, ale był zwierzchnikiem celników. Należał do wyższej grupy społecznej, do kasty urzędniczej, która podpisywała roczny kontrakt z Imperium Rzymskim, wypłacając należność podatkową z góry, a potem starali się wyciągnąć jak największe pieniądze od podatników, dochodzili często do wielkiego majątku. Dlatego byli tak wręcz znienawidzeni przez ludzi.
„Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu.
Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć…”.
Bogaty Zacheusz chciał zobaczyć Jezusa. Przeszkodą był jego niski wzrost, ale szybko znalazło się rozwiązanie. Zacheusz wspiął się na sykomorę, która do dziś rośnie w Jerychu.
Sykomora, tzw.  figa morwowa – to drzewo często spotykane  w Palestynie; gatunek drzewa z rodziny morwowatych, rośnie dziko w Afryce i na Półwyspie Arabskim  jest uprawiany w wielu krajach świata, o wysokości do 15 m i bardzo grubym pniu ma szerokie rozłożyste gałęzie i owoce – drobne orzeszki w kulistym kształcie. Zacheusz wspiął się na sykomorę, ryzykując ośmieszenie i utratę szacunku w swoim środowisku – tak bardzo pragnął ujrzeć Jezusa. Jego desperacki gest przyniósł wielkie owoce. Czasami warto zaryzykować.
Kiedy odczuwamy pustkę, osamotnienie, kiedy borykamy się z problemami, z którymi nie da się łatwo żyć, to nie zagłuszymy ich muzyką, alkoholem czy innymi używkami. To nie jest żadne rozwiązanie. Czasem wewnętrzny. głos sumienia podpowiada nam: „jedź na rekolekcje, jedź na pielgrzymkę, idź do kościoła, idź do spowiedzi, pojednaj się z bratem, porozmawiaj z kimś”. Ważne, żeby tego w sobie nie zagłuszyć, pójść za ciosem i to zrealizować.
Tak uczynił Zacheusz  i się nie zawiódł. Odnalazł pomocną dłoń Jezusa.
„Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. To jednak Jezus jako pierwszy przejmuje inicjatywę w całym tym spotkaniu. To On ujrzał niskiego zwierzchnika celników, to On go zawołał po imieniu, to On poszedł, wręcz wprosił się do niego w gościnę.
„Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to szemrali: <<Do grzesznika poszedł w gościnę”.  Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: <<Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam>>”.
Największy problem współczesnych polega na tym, że jeśli nie chcemy sami skorzystać z pomocy Jezusa, a robią to inni, to my wtedy widzimy ich wady: złodziej, pijak, udaje świętego – my go znamy…, my dobrze wiemy jaki on jest…Zagłuszamy w ten sposób w nas poczucie naszej winy i słabości. Rozwiązanie jest proste – uznaj swoją grzeszność, skorzystaj z daru miłosierdzia i spróbuj rozpocząć nowe życie w zjednoczeniu z Jezusem.

 „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”
Zacheusz prawdziwie przejrzał, co sprawiło, że postanowił zerwać z dotychczasowym grzesznym życiem. Nic więc dziwnego, że zbawienie stało się udziałem tego domu. Właśnie po to Bóg posłał swego Syna. Jezus tę misję wypełnił. Jego przyjście było ustawicznym poszukaniem grzeszników i obdarowaniem ich zbawieniem. Jeżeli i my przejrzymy, to zbawienie stanie się także naszym udziałem.

W nadchodzących dniach szczególnym aktem wiary i modlitwy będzie Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, Pragniemy, żeby był on znaczącym krokiem w procesie przywracania Jezusowi należnego Mu miejsca w naszym życiu osobistym, zawodowym i społecznym. Dlatego zachęcamy do podjęcia trudu duchowego przygotowania do niego i realizacji płynących z niego zobowiązań. Trzeba treść Aktu trzeba poznać, gruntownie rozważyć w sercu i przyjąć. Warunkiem jest serce czyste, stan łaski uświęcającej, pojednane z Bogiem i z bliźnimi. Ważna jest modlitwa do Ducha Świętego, ponieważ bez Jego pomocy nikt nie powie, że „Panem jest Jezus”.
Panie Jezu Chryste, Ty nieustannie spoglądasz na mnie z miłością, nawet wtedy gdy bojaźliwie ukrywam się przed Tobą. Obym w Twym spojrzeniu już dziś odczytał Bożą miłość i ofiarowany mi dar zbawienia. Amen.

Homilia na XXVI Niedzielę zwykłą – 25 września 2016

„Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz…”

Ewangelia pokazuje mocny kontrast między bogactwem a nędzą oraz między zabawą
a cierpieniem. Biedak posiada imię Łazarz – tzn. „Bóg jest pomocą”. Bogacz nie ma imienia ani w tym życiu, ani w wiecznym; pozostaje bezimienny, a w konsekwencji idzie w zapomnienie. To jest bardzo wymowne – kto żyje tylko dla samego siebie, jest jawnym egoistą, ten zatraca, gubi swoją osobowość i pozostaje bezimienny. Natomiast Łazarz wyraża w sercu wiarę, która nawet w ubóstwie zapewniała, że Bóg jest pomocą.
Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody”.  Kolejny raz Jezus pokazuje nam dramatyczny obraz – psy mają więcej litości wobec Łazarza, niż bogacz. Doskonale wiemy, że jeśli ktoś nam pomaga, to najczęściej ci, którzy nie mają specjalnie dużo pieniędzy, środków i możliwości. Łazarz był dla bogacza szansą na nawrócenie. Gdyby bogacz okazał mu współczucie i prawdziwe chrześcijańskie miłosierdzie. Jednak on tego nie dostrzegł, bo dzień w dzień świetnie się bawił… Nie można kosztem innych samemu czerpać tylko same korzyści, nie zauważając, że obok jest wiele nędzy, biedy i prawdziwego cierpienia…
Syty głodnego nie zrozumie! Chyba że kiedyś sam był głodny i zaznał w swoim życiu nędzy.
Papież Franciszek
zapisał myśl na Twitterze: „Pan daje nam wiele możliwości, by nas zbawić
i dać nam wejść przez bramę zbawienia”.
Bogacz tez miał wiele sytuacji i możliwości, ale niestety z nich nie skorzystał.  Sam wydał wyrok na siebie. Bóg jest miłosierny – okazuje przebaczenie, ale miłosierdzie nie oznacza rezygnacji ze sprawiedliwości. Nie można na siłę kogoś uszczęśliwić, jeśli on i tak tego nie docenia lub nie zauważa – „nie to niedawać i prosić to za wiele”. Zmarnowane lata i dni już nie powrócą
„Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz”.
Zauważamy, że nasz świat nie jest urządzony sprawiedliwie. Wymiar sprawiedliwości jest w wielu sytuacjach bezradny. Do kogo można się zatem odwołać w obliczu wyrządzonej krzywdy? Musi przecież istnieć ostateczna sprawiedliwość!
My w to wiemy i w to wierzymy: Bóg jest sprawiedliwością i zapewnia nam sprawiedliwość.
Bo Bóg kiedyś wszystkich rozliczy. I właśnie ta prawda jest dla nas pociechą i nadzieją.
„Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą«. Odpowiedział mu: »Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą
«”. Abraham uświadamia bogaczowi, że nie może powrócić na ziemię, aby ostrzec swoich braci. W życiu nie ma jak w grze komputerowej, drugiego, czy trzeciego życia; drugiej szansy. Ile razy oczekujemy od Boga nowych dowodów na jego istnienie.
A przecież Bóg objawia się nieustannie w stworzonym świecie, w znakach czasu, w Biblii,
w prawie, w proroctwach, w licznych cudach.  Ile cudów dzieje się wokół nas! Potwierdzają to komisje lekarskie, które orzekają o cudach przy każdym procesie beatyfikacyjnym czy kanonizacyjnym nowych świętych. Co musi się wydarzyć, abym naprawdę uwierzył?!  Prawda jest zawarta w Piśmie Świętym, jeśli jej nie słuchamy czyli nie przyjmujemy… to po prostu nie ma w nas wiary i żaden cudowny znak tu nie pomoże…W piątek obchodziliśmy wspomnienie Św. Ojca Pio – CZLOWIEK ŚWIĘTY, niezwykły choć nie rozumiany przez wielu: zakonnik, kapłan, spowiednik, mistyk. Miał stygmaty – rany Jezusa, posiadał dar bilokacji – w dwóch miejscach był na raz. W ciągu dnia głównym zajęciem Ojca Pio była spowiedź. Miał także wielki dar od Boga, bo mógł spoglądać we wnętrze penitentów. Okłamywanie Ojca Pio podczas spowiedzi było niemożliwe. Zaglądał on w ludzkie serca. W sakramencie spowiedzi Ojciec Pio był bardzo wymagający, był surowym spowiednikiem; wiedział dokładnie, kiedy i wobec kogo należało użyć ostrych słów. Nie raz wypędzał penitentów od konfesjonału, wtedy, gdy szczerze się nie spowiadali, albo zatajali grzechy albo nie widział w nich cienia poprawy. Uważał On, że sakrament pokuty jest bezczeszczony przez ludzi, którzy nie chcą zmienić swojego życia. Z sakramentu ma wynikać poprawa – co z tego, że jest spowiedź jeśli nie widać po niej poprawy?! Kiedyś pewien człowiek opowiadał, że w czasie spowiedzi usłyszał pytanie: „Czy jest coś jeszcze?” „Nie Ojcze”. Kiedy po raz trzeci spytał go: „Czy jest coś jeszcze?” Przy trzeciej negatywnej odpowiedzi Ojciec Pio eksplodował jak huragan. Z głosem Ducha Świętego Ojciec Pio ryknął: „Odejdź! Odejdź! Jesteś niereformowalny z powodu swoich grzechów!”.
„Idź precz stąd” – krzyczał o. Pio – „czy chcesz, żebym cię sam stąd wypędził?”. „Ale ojcze, przecież zachowałem wiarę… Okłamujesz mnie! Idź precz!”
Dziś wielu by się uniosło dumą, pychą i nigdy by nie powróciło do spowiedzi. A wtedy wielu skruszonych powracało do niego aby się jeszcze raz szczerze wyspowiadać. Ojciec Pio zapraszał do częstej spowiedzi.. Mówił: „Nawet, jeśli pokój był zamknięty, po pływie tygodnia konieczne jest jego odkurzenie”.
Prośmy Pana o dar szczerego serca i o to, abyśmy nie zatracili naszego zbawienia na ziemi jak bogacz, mając atuty we własnych rękach:

Panie, Obrońco uciśnionych, w Tobie znajduje pomoc każdy, kto ufnie zwraca się do Ciebie. Wejrzyj na moją nędzę i wezwij mnie po imieniu, abym jako Twoje dziecko przyszedł do Ciebie. Amen.

Homilia na XXV Niedzielę zwykłą – 18 września 2016

„Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił”

Pochwała nieuczciwego rządcy, który wpierw trwoni majątek swego pana, a potem zmniejsza zobowiązania, wydaje się być zaskakująca. Co naprawdę on zrobił, że został pochwalony i wskazany jako przykład? Jego pytanie: Ile jesteś winien mojemu panu?, przywodzi na myśl wezwanie z Modlitwy Pańskiej w wersji Łukasza: …przebaczamy każdemu winnemu nam. Jezusowi chodzi o zupełnie coś innego. Zaskakująca pochwała nieuczciwego rządcy jest zatem dla nas wezwaniem, abyśmy nie zwlekali z przebaczeniem naszym winowajcom, dzięki czemu nasz dług (czyli grzechy) zostanie przekreślony przez samego Pana (czyli Chrystusa).
A że mamy problemy z takim przebaczaniem, to może właśnie dlatego Jezus zostawił nam tak trudną przypowieść… W kończącym się Tygodniu Wychowania trzeba pamiętać o tej postawie wybaczania swoim wychowankom, ale też o stawianiu właściwych wymagań, aby mogli swoje niewłaściwe postepowanie naprawić /trzeba umieć postawić warunki i konsekwentnie je wypełniać – dać szansę młodemu człowiekowi, żeby naprawił błędy i mógł się zrehabilitować/
„Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków”. Nie chodzi o kupowanie sobie przyjaźni ludzkiej, ale o to, że pieniędzmi warto się dzielić z osobami potrzebującymi. Możemy pomóc innym w nauce, w pracy, w rozmaitych potrzebach, ale po to, aby sobie zaskarbić niebo. Kiedy dzielimy się z innymi, kiedy potrafimy obdarować potrzebujących, wtedy gromadzimy prawdziwy majątek na wieczność. Można korzystać z wielu dobrodziejstw i zdobyczy techniki, ale się do nich nie przywiązywać /Jan Paweł II, Maksymilian Kolbe, Matka Teresa z Kalkuty/.
„Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie”.
W książce Antoine’a de Saint – Exupery „Mały Książę” lis zdradza głównemu bohaterowi /Małemu Księciu/ swoją największą tajemnicę: „A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”.
Trzeba umieć wsłuchać się w głos serca, w którym sumienie potrafi nam pokazać, co właściwe i dobre a co złe, nieuczciwe i co należy odrzucić. Dziś coraz częściej mamy problem z rozróżnieniem, co jest grzechem, a co nim nie jest, ponieważ gdzieś w sobie zatraciło właściwe rozeznawanie w świetle przykazań tego co powinno się robić. Ale do tego trzeba podjąć trud i wysiłek. Wielu młodych ludzi szybko się wycofuje z decyzji, nie podejmując trudu i wysiłku.
W czasie Światowych Dni Młodzieży papież Franciszek zachęcał młodych do zejścia z wygodnej kanapy, by nie stać się młodym emerytem, by nie rzucać ręcznika jak trener poddający boksera na ringu, jeszcze przed rozpoczęciem walki. Ciągle wracamy do słów Św. Jana Pawła II wypowiedzianych w czasie pielgrzymki, na Wybrzeżu w 1991 roku: „Wymagajcie od siebie, nawet gdyby nikt od was nie wymagał! Każdy ma swoje Westerplatte – czyli wartości, które stara się pielęgnować i bronić przed nawałnicą zła…” Boimy się zagrożeń płynących ze wschodu, islamizacji, laicyzacji – ale jedyną drogą jest pielęgnowanie w domu i rodzinie zasad chrześcijańskiego życia, zachowywanie wierności Bogu, zachowywanie i przestrzeganie ich na co dzień. To jest jedyna droga, która może nas trzymać w pionie moralności.
„Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie”.
Postawy wierności Bogu i odrzucenia postawy służenia mamonie – czyli szatanowi i złu, które on uosabia możemy się nauczyć od naśladowania tych, którzy powinni być świadkami wiary.
Św. Jan Paweł II
nie byłby kapłanem, papieżem i świętym, gdyby nie przykład życia i dobre wychowanie rodziców: Karola i Emilii. Św. Teresa z Lisieux nie byłaby świętą, gdyby nie przykład życia kochających ją rodziców Ludwika i Marii Zelii Martin – bogobojnych i uczciwych rodziców, którzy wychowali 9-cioro dzieci /wśród nich Św. Teresę/, a niedawno byli kanonizowani przez papieża Franciszka. Dlatego Św. Jan Paweł II napisał, że współczesny świat wierzy bardziej świadkom aniżeli wychowawcom, a jeżeli to wtedy, gdy są świadkami wiary.
Przykład chrześcijańskiego życia idzie z domu i od rodziny – jakie mamy małżeństwa, rodziny, takich mamy nauczycieli, lekarzy sędziów, księży, siostry zakonne, polityków itp. Dzieci, które przygotowują się do I Komunii Św., do sakramentu bierzmowania, muszą mieć duchowe i moralne wsparcie ze strony rodziców, którzy potrafią zadbać o to, aby dziecko było w kościele, przystępowało do spowiedzi w I piątki miesiąca, uczestniczyło w nabożeństwach różańcowych, roratach, uczestniczyło w spotkaniach formacyjnych. Najważniejszą jednak rolą rodzica i wychowawcy jest modlitwa za dziecko – nawet gdyby nie wszystko udało się zrealizować w procesie wychowania, nawet gdyby wydawało się że nasze wysiłki wychowawcze idą na marne, pozostaje modlitwa w intencji dzieci i młodzieży, zwrócić się do Tego, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.
Panie Jezu, jesteś moim Panem i tylko Tobie chcę służyć. Wiem, że ta służba polega na okazywaniu miłości wszystkim ludziom, również nieprzyjaciołom. Dopomóż mi, abym umiał im przebaczać. Naucz mnie być dobrym dla innych, aby przekazywał właściwe wartości i dobrze wychowywał, starając się być świadkiem wiary dla młodych. Amen.

Homilia na XXI Niedzielę zwykłą – 21 sierpnia 2016

„Panie czy tylko nieliczni będą zbawieni?”

To klasyczne pytanie od zawsze wzbudzało  i wzbudza mocny niepokój – nie tylko w czasach samego Jezusa, ale i w naszych czasach. Łatwo jest podzielić ludzkość, stosując logikę sprawiedliwości, na zbawionych i potępionych. Oczywiście siebie samego widząc w tej pierwszej grupie. Jezus nie podaje szacunkowej liczby zbawionych, lecz wskazuje, jak żyć, aby osiągnąć zbawienie.

„Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli”.  Jezus zwraca nam uwagę, że ostateczny rezultat walki o zbawienie nie jest przesądzony. Sprawa jest otwarta, dopóki żyjemy tu na ziemi. Jako ludzie wierzący powinniśmy starać się wejść przez tzw. ciasne drzwi. Dążąc do zbawienia, trzeba umieć uwolnić się od niepotrzebnego ciężaru grzechu, który nie pozwala przecisnąć się przez ciasną bramę prowadzącą do Królestwa Bożego. Nie pytaj więc, czy nieliczni będą zbawieni, lecz czy to, co Ty robisz i jak żyjesz, prowadzi cię wprost do nieba. Miłosierdzie nie oznacza unieważnienia sprawiedliwości. Miłosierdzie Boże to otwarta brama do nawrócenia  – to stale wezwanie do porzucenia grzechu zła i niesprawiedliwości. Bo do nieba wchodzi się przez ciasne drzwi trudu, poświęcenia, cierpienia, ofiary, modlitwy oraz wypełniania dobrych uczynków. Dlatego papież Franciszek  na Twitterze tak mocno woła o miłosierdzie  pośród ludzi: Świat potrzebuje przebaczenia; zbyt wielu ludzi żyje zamkniętych w żalu i pielęgnuje nienawiść, gdyż nie są zdolni do przebaczenia, rujnując życie swoje i innych, zamiast znaleźć radość pogody ducha i pokoju”. Jezus mówi dalej: „Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym”. Dziś bardziej chrześcijańskie są kraje Afryki, Ameryki Południowej czy Azji, niż  szczycąca się od wielu wieków wiernością Chrystusowi cała Europa. Nic dziwnego że ostatni papieże: Św. Jan Paweł II, Benedykt XVI czy Franciszek piętnują tzw. neopoganizm Europy i wzywają, wręcz nawołują mieszkańców Starego Kontynentu do Nowej Ewangelizacji.

Kiedyś kapłan zapytał w Paryżu młodego czarnoskórego katolika z Kamerunu: Co pan myśli na temat Europy? Jak ona jest?

– Europa jest niestety bez przyszłości i u schyłku – Ależ dlaczego?! – zapytał zdziwiony kapłan. – Ponieważ  na dzień dzisiejszy Europa zabiła w sobie Boga!

„Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”. Te słowa dotyczą tych, którzy pogardzają swoimi bliźnimi, uważając, że się nie zbawią. Jako chrześcijanie nie mamy prawa pogardzać innymi i uważać ich za gorszych od siebie. To nie my decydujemy o tym kto będzie zbawiony, a kto nie. I całe szczęście! To Bóg decyduje. A skoro modlimy się o dar miłosierdzia, to pamiętajmy że Bóg może jak prezydent skorzystać z prawa łaski dla skazanego, okazując mu swoje  przebaczenie i darując jego winy.

Panie, nie pierwszy raz słyszę Twoje słowa, że pierwsi będą ostatnim, a ja wciąż widzę siebie jako pierwszego. Pomóż mi tu, na ziemi zająć właściwe miejsce, abym mógł wejść do Twojej chwały. Amen.

Homilia na XX Niedzielę zwykłą – 14 lipca 2016

„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby już zapłonął”
Ogień jest symbolem odnoszącym się do samego Boga. Aby zrozumieć te słowa Jezusa Chrystusa, trzeba sięgnąć do wypowiedzi Jana Chrzciciela, który zapowiada przyjście Mesjasza, mówiąc: „On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem!”. Ogień to symbol  miłości oczyszczającej. Miłość Boga do stworzeń – a więc także i do człowieka nieustannie płonie i chce zapalić cały świat. Kiedy przy ołtarzu zapalamy świece, to jest znak samego Chrystusa, który przychodzi, aby zapalić w naszych sercach ogień miłości i oczyścić w nim to, co w nas  złe, grzeszne udawane.
„Chrzest mam przyjąć i jakiej  doznaję udręki, aż się to stanie!”
Słowo chrzest nie oznacza tutaj sakramentu, ale jest metaforą ofiary Jezusa złożonej na krzyżu.  Ten który naprawdę kocha, pragnie dowieść swojej miłości. Śmierć na krzyżu jest aktem tej heroicznej miłości. Czy potrafię zdobywać się na miłość heroiczną w moim życiu. Dziś przypada 75 rocznica męczeńskiej śmierci Św. ojca Maksymiliana Marii Kolbe, który w obozie Auschwitz–Birkenau ofiarował swoje życie za życie współbrata – więźnia Franciszka Gajowniczka.  Jakże wzruszająca była scena, kiedy w celi śmierci Ojca Maksymiliana modlił się papież Franciszek, w ciszy i skupieniu, dziękując Bogu za wspaniały przykład jego heroicznej miłości, nie komentując tego wielkiego dramatu, jaki rozegrał się w tym obozie. Jedynie w księdze pamiątkowej pozostał krótki wpis w formie modlitwy: „Panie miej litość dla swego ludu. Panie przebacz tyle okrucieństwa!” To dramatyczne świadectwo wiary, aby do końca, jak sam Chrystus na krzyżu, zachować chrześcijańską godność i prawdziwe człowieczeństwo
w takim miejscu kaźni, jakim był obóz koncentracyjny.
„Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój! Nie, powiadam wam, lecz rozłam!”
Jezus jest Księciem Pokoju.
Po zmartwychwstaniu mówi: „Pokój wam!” Te słowa są arcytrudne do zrozumienia. Ale Jezus zapowiadając prześladowania uczniom, przestrzega ich, że z powodu zachowywania radykalnych poleceń Ewangelii mogą być odrzuceni. Prawda Ewangelii może powodować rozłamy, napięcia i podziały nawet w najbliższej rodzinie:
„Odtąd pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu!”
Chrześcijanin nie może rezygnować z zachowywania prawdy, w imię fałszywego pokoju. Nie możemy unikać konfliktu za wszelką cenę; czasem trzeba zdobyć się na odwagę, mówiąc rzeczy niepopularne w swoim środowisku. czasem trzeba zdobyć się na odwagę i odpowiedzieć na szereg pytań, naprawdę ważnych w życiu każdego człowieka.  Nie próbuj uciekać od tych pytań:
Kim dla mnie jest Bóg? Kim jest w moim życiu Jezus Chrystus?
Kim dla mnie jest Maryja? Czy naprawdę wierzę? Co daje mi prawdziwa wiara?
Czy umiem zaufać Bogu? Czy umiem w życiu wybaczyć drugiemu człowiekowi? Czy wierzę w Boże Miłosierdzie?
Czy mam czas na osobiste spotkanie z Panem?  Ile czasu potrafię Mu ofiarować w ciągu 24 godzin?
Czy wiem, na czym polega prawdziwa miłość? Czy doświadczyłem tej prawdziwej miłości?
Czy umiem wybierać między dobrem a złem? Czy w ogóle chcę wybierać?
Czy potrafię być cierpliwym i wytrwałym? Czy umiem dla dobra wspólnoty małżeńskiej, rodzinnej lub innej ustąpić?
Czy jestem człowiekiem kompromisu? Czy potrafię budować w swoim otoczeniu jedność i zgodę?
Czy potrafię z innymi normalnie rozmawiać?
Czy potrafię rozwijać i pielęgnować w sobie właściwe cechy i wartości, które umacniają moje chrześcijańskie życie?
To tylko kilka pytań, ale jeśli nie znajdziesz chwili czasu, aby usiąść i na nie spokojnie w ciszy swego serca odpowiedzieć, to nigdy nie dowiesz się kim jesteś i co dla Ciebie jest najważniejsze.
Będąc na wypoczynku nad morzem, przejechaliśmy samochodem ok 2500 km. Każdego dnia korzystaliśmy z nawigacji GPS. Zawsze poprawnie docieraliśmy do celu. Bez niej nie wyobrażaliśmy sobie normalnej, poprawnej i bezpiecznej jazdy. Każdego dnia Jezus do nas mówi na kartach Ewangelii – i co z tego wynika w moim życiu?
Czy korzystam z Jego słowa? Czy to Boże Słowo – Boża Nawigacja mnie prowadzi? Czy nie wyobrażam sobie życia bez Jego prowadzenia?!  Jak to ze Mną jest?…  Papież Franciszek zapisał na Twitterze : „Bóg nas miłuje takimi, jakimi jesteśmy, i żaden grzech, wada czy błąd nie sprawi, by zmienił swoje zdanie. Dla Jezusa – pokazuje to Ewangelia – nikt nie jest gorszy i daleki, nie ma człowieka bez znaczenia, ale wszyscy jesteśmy umiłowani i ważni: TY JESTEŚ WAŻNY!” I dalej pisze papież: „Jezus mówi do ciebie każdego dnia. Niech Jego Ewangelia stanie się twoją i będzie twoim << Nawigatorem>> na drogach życia!” Prośmy gorąco na zakończenie tego rozważana:
„Panie Jezu Chryste, rozpal we mnie ten ogień, który przyszedłeś rzucić na ziemię. Niech zapłonie w naszych sercach Boża miłość, która usunie wszelkie podziały i zjednoczy wszystkich wierzących wokół Ciebie. Naucz nas podążać za twoim słowem każdego dnia, abyśmy nigdy nie zagubili śladu twojej drogi”. Amen.