Homilia na I Niedzielę Wielkiego Postu – 10 marca 2019

Na początku Wielkiego Postu patrzymy na Jezusa, który przeżywa swoiste „rekolekcje na pustyni” – czas modlitwy, postu i walki duchowej. Wszystkie cytaty, którymi Jezus pokonuje pokusy szatana, pochodzą ze Starego Testamentu – z Księgi Powtórzonego Prawa. To pokazuje, że Jezus był poddany tym samym próbom i pokusom, które były udziałem narodu wybranego podczas wędrówki przez pustynię. Brak chleba, żądza władzy i wystawianie Boga na próbę były przyczynami ich kolejnych buntów. Izraelici niestety ulegali tym pokusom.
„Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem”.
To pokusa, która wykorzystuje głód ciała. Nie da się i nie wolno ignorować tego głodu, ale nie może on zdominować naszej hierarchii wartości. „Odpowiedział mu Jezus:» Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust «”.
Wielki Post jest przypomnieniem prawdy o prymacie ducha nad ciałem. Pierwszorzędnym zadaniem Kościoła w Wielkim Poście jest ukazywanie ludziom Boga, który jest miłością. Uczestnictwo w nabożeństwach pasyjnych ma nam ciągle tę prawdę o heroicznej miłości Boga do człowieka przypominać.
„Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje”.
Szatan, który jest chory na władzę i jej posiadanie, usiłuje tę nieposkromioną skłonność wmówić ludziom: chęć wywyższania się nad innymi, brak pokory i posłuszeństwa, buta, arogancja, przebojowość, po trupach do celu. Ile razy jesteśmy świadkami tzw.  małych wojenek o wpływy w naszym otoczeniu:
w domach, w zakładach pracy, w szkołach, w firmach, a nawet w parafii?!  Ilu ludzi poszło na tzw. pakt z diabłem – oddam ci pokłon, swoją duszę, a ty daj mi karierę sportową, muzyczną, artystyczną, daj mi sławę i pieniądze, daj mi popularność. A później w samotności w opuszczeniu jakże wielu tragicznie kończy swoje życie /załamania nerwowe, alkohol, używki, samobójstwo, przedawkowania itp./ Tymczasem Jezus pokazuje, że lekarstwo na tę pokusę jest jedno: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. Chociaż na pustyni diabeł kwestionował, że Jezus jest Synem Bożym, to jednak nie odwiódł Go od misji powierzonej Mu przez Ojca.
Aniołom swoim rozkaże… na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień”
Diabeł kusi Jezusa chęcią panowania i dominacji nad Bogiem, chęcią dyktowania Mu swoich warunków. Dlatego Jezus radykalnie mówi:
„Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”

Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga i Jemu mamy służyć w duchu miłości i posłuszeństwa. Jezus kuszony przez szatana, potrafi przezwyciężyć pokusy i odnosi zwycięstwo. Chrystus – jako modelowy człowiek uczy nas, jak powinniśmy dochować wierności Bogu. Ze złem się nie polemizuje i nie negocjuje – zło się powinno radykalnie odcinać, jak uschłe gałązki w sadzie. Pokusa jeszcze nie jest grzechem, jednak dialog z pokusą jest już wystawianiem Boga na próbę. Pokusa to czas decyzji i wyboru, komu chcę oddać swoje serce, komu oddać pokłon. Codziennie doświadczamy pokus w różnym stopniu. Czy potrafimy się nim przeciwstawić? Czy umiemy i chcemy z nimi walczyć?! Jedyną pomocą jest wezwanie Obrońcy Ducha Świętego, którego moc pomoże nam odeprzeć kłamstwo i ułudę diabła.
W jednej z piosenek zespołu DŻEM są bardzo wymowne słowa:
Pustynia życia, a pośrodku ja
Pytam w którą stronę mam iść…
Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz uśmiechnie się los
I odzyskam myśli stracone i jeszcze coś…
Wielki Post to taki właśnie czas duchowej pustyni – a pośrodku niej każdy z nas. Pustynia naszego życia jest zawsze szkołą pokory i wolności. To czas duchowej walki, bez której nie można wejść do Królestwa Bożego. To kolejny raz czas zaufania Bogu i umocnienie przekonania, że jeśli dochowam Mu wierności, to razem z Nim odniosę zwycięstwo nad szatanem. Papież Franciszek, napisał w rozważaniach na temat Wielkiego Postu: „To jest właśnie odpowiedni moment na zmianę życia! To jest czas, aby pozwolić poruszyć swe serce…” Wielki Post to czas nawrócenia, z którego możemy w pełni skorzystać. Ale nie możemy zapomnieć, że nawrócenie to proces trwający 24 godziny na dobę!
Spróbujmy wejść w pełni w okres Wielkiego Postu, aby siebie, a nie innych wokół nas próbować modelować i zmieniać, aby podjąć duchową walkę ze złem i szatanem; i jak Jezus nie ulec pokusom – czyli odnieść zwycięstwo:  Panie Jezu, chcę stale karmić się Twoim słowem! Proszę Cię spraw, aby nie zwiódł mnie podszept złego ducha. Pragnę, jak Ty wytrwać w wierności Ojcu. Bądź ze mną, zwłaszcza gdy odczuję samotność pustyni. Amen.

Homilia na Dzień Chorego – 9 lutego 2019

„Po swojej pracy apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali”.
W tym krótkim opisie powrotu Apostołów z misji widzimy, jak trudne było ich życie. Nie pozbawiało ich to prawdziwej radości, z jaką mówią, czego zdołali dokonać. To naturalna potrzeba uczniów, aby podzielić się z Mistrzem sukcesami, wyjaśnić wątpliwości, prosić o rady na przyszłość.
Również pełna prostoty i naturalności powinna być moja osobista relacja ze Zbawicielem. Moja codzienna modlitwa też może być opowiadaniem Bogu o realizowaniu misji, którą mi zlecił. On widzi i błogosławi mój trud.
„<<Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco>>. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu”.
Jezus widzi, że jego uczniowie potrzebują odpoczynku, bo są zmęczeni. Prawo odpoczynku to święte prawo. Po latach pracy, wysiłku, wielu trudów, przychodzi czas zasłużonego odpoczynku – emerytura czy renta. Czasem boimy się, czy my ludzie czynu, nagle schodząc na drugi tor, nie popadniemy w załamanie nerwowe czy depresję, kiedy zabraknie nam codziennych zajęć w normalnej pracy.
Ale przecież zawsze są jakieś zajęcia, zawsze można sobie doskonale zorganizować czas – ważne, aby w miarę sił czuć się spełnionym – nic nie muszę, jak zrobię tak będzie – nie muszę nic nikomu udowadniać, jeśli uczciwie i rzetelnie przepracowałem w swoim życiu.
Dziś, kiedy przeżywamy w naszej wspólnocie obchody Światowego Dnia Chorego, chcemy sobie uświadomić, że ludzkie cierpienie, które jest często efektem wydajnej pracy, wkomponowane w nasze życie nadaje sens naszego istnienia. Jan Paweł II często powtarzał, że chorzy są „Wielkim Skarbem Kościoła”. We Wiedniu w 1983 roku mówił: „W każdym przypadku cierpienie, choroba są ciężką próbą. Ale świat bez ludzi chorych byłby światem uboższym o przeżycie ludzkiego współczucia, uboższym o doświadczenie nieegoistycznej miłości”
Pięknie o ludzkiej ofiarności i pomocy mówi papież Franciszek, który w orędziu na Światowy Dzień Chorych napisał: „Nikt z nas nie jest w stanie całkowicie uwolnić się od pomocy innych”.  Jeśli z cierpliwością i poddaniem się Bogu potrafimy zaakceptować wszystkie przeciwności losowe, wszelkie przykrości, kłopoty, wówczas umacnia się nasza duchowa więź z Bogiem – nasza przyjaźń z Bogiem i człowiekiem, który nam pomaga.
Choroba zwalnia nas z uczestnictwa w niedzielnej i świątecznej Mszy Św., ale to jednak ludzie chorzy i cierpiący w domach, hospicjach i szpitalach tak często korzystają z transmisji radiowych i telewizyjnych Mszy Św., proszą o spowiedź, sakrament namaszczenia, przyjmują Komunię Św. Dziś także korzystamy z tego wielkiego daru, ponieważ zdajemy sobie sprawę, jak wielka duchowa moc tkwi w zbawczym spotkaniu z Jezusem, który sam tyle wycierpiał i złożył ofiarę swego życia na drzewie krzyża. My także możemy, jak nasz Zbawiciel ofiarować Bogu Ojcu nasze doświadczenia – a przez to stać się pomocnymi w uratowaniu czyjegoś życia, kiedy modlimy się za uzależnionych, za rozbite rodziny, za tych którzy odeszli od Boga, kiedy prosimy w intencji dusz w czyśćcu cierpiących. Nasza modlitwa i nasza ofiara – czyli cierpienie, nie są bezowocne;  są wielkim darem dal tych duchowo potrzebujących.
Światowe obchody tego Dnia  mają nas wszystkich uwrażliwić na pomoc i życzliwość wobec ludzi starszych, cierpiących, chorych i samotnych, mają w nas uświadomić, jak ważna jest:
konieczność zapewnienia lepszej opieki ludziom starszym i chorym;
– dowartościowanie cierpienia chorych na płaszczyźnie ludzkiej, a przede wszystkim duchowej;

– popieranie zaangażowania wolontariatu oraz włączenie w duszpasterstwo służby zdrowia wspólnot chrześcijańskich.

Skąd czerpać wzorce w naszym życiu do realizowania takiej postawy, pełnej poświęcenia i miłosierdzia dla innych?
Tego nas uczy wielka Święta naszych czasów – Matka Teresa z Kalkuty, która pomaga zrozumieć, że jedynym kryterium działania musi być bezinteresowna miłość wobec wszystkich, bez względu na język, kulturę, grupę etniczną czy religię. Papież Franciszek w homilii w czasie jej kanonizacji powiedział:
Matka Teresa przez całe swoje życie była hojną szafarką Bożego miłosierdzia, gotową do służenia wszystkim (…) Pochylała się nad osobami wyczerpanymi, pozostawionymi śmierci na poboczach dróg, rozpoznając w nich godność daną im przez Boga (…)
Miłosierdzie było dla niej ‘solą’, która nadaje smak każdemu jej działaniu i ‘światłem’ rozjaśniającym ciemności tych, którzy nie mieli już nawet łez, aby płakać nad swoim ubóstwem i cierpieniem. Jej misja na obrzeżach miast i na egzystencjalnych peryferiach pozostaje w naszych czasach wymownym świadectwem Bożej bliskości wobec najbiedniejszych z biednych”

Prośmy dziś gorąco o łaskę wrażliwości i chęć pomocy ludziom potrzebującym, a dla doświadczonych przez chorobę i cierpienie prośmy o zrozumienie sensu doświadczenia i gotowość do składania ofiary w intencji najbardziej potrzebujących naszej modlitwy i cierpienia:

Ty, Panie, ufasz mi, dlatego powierzasz mi swoją misję, którą mam realizować w moim cierpieniu i doświadczeniu. Daj mi Panie radość współpracy z Twoją łaską. Niech Duch Święty towarzyszy mi swoją radą. Spraw, abym potrafił swoją modlitwą i cierpieniem wspomagać tych, którzy tego potrzebują najbardziej. Amen.

Homilia na III Niedzielę zwykłą – 27 stycznia 2019

„Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”

Jezus, który nauczał poza Nazaretem, kiedy przyszedł do rodzinnego miasta i wszedł do synagogi, to nic dziwnego, że zbiegł się tłum, aby go usłyszeć, a oczy wszystkich były w Nim utkwione. Mesjasz przychodzi, aby wprowadzić na nowo jedność, przebaczenie, pokój i miłość na świecie. Te słowa: „Dziś…” – zabrzmiały bardzo mocno w ustach Jezusa, bo oto jego rodacy doczekali się chwili, którą wieścili prorocy, a na którą naród wybrany czekał ponad 4000 lat.
Słynny przywódca hinduski – Mahatma Gandhi w autobiografii napisał:
„Poznałem Biblię około 45 lat temu…Gdy dotarłem do Nowego Testamentu, do Kazania na Górze, zawartego w Ewangelii Św. Mateusza, zacząłem rozumieć nauczanie Chrystusa, aby się nie mścić i nie odpłacać złem za zło. Dla mnie obrazem chrześcijaństwa była „wolność” trzymania butelki z whisky w jednej ręce, a widelca z befsztykiem w drugiej ręce. Kazanie na Górze ukazało mi mój błąd. Gdy spotkałem się z prawdziwymi chrześcijanami, tzn. ludźmi żyjącymi dla boga, wzbudziło to miłość moją do Jezusa. w tym świetle, czytając historię jego życia wydaje mi się, że chrześcijaństwo ma wiele jeszcze do zrealizowania. Dziś jeszcze nie ma ani chwały Boga, ani pokoju na ziemi – dopóki tego nie będzie, Chrystus nie narodził się jeszcze w sercach naszych”
Słowa Gandhiego nic nie straciły na aktualności. Czy robię dokładny rachunek sumienia ze słuchania Jezusa i wypełniania jego nauki w naszym życiu?
W związku z tragicznym zabójstwem prezydenta w Gdańsku dziś otwierają się wszystkim oczy – nagle wszyscy zaczynają mówić o hejcie, o pogróżkach, o mowie nienawiści, tak jakby to się rozpoczęło tydzień, miesiąc temu! Nagle Eureka –wielkie odkrycie Ameryki? Co to znaczy hejt i kto to jest hejter?!
Hejt /ang. hate – „nienawiść”, „nienawidzić”/ – to inaczej obraźliwy lub agresywny komentarz, umieszczony w mediach, działanie przejawiające złość, wrogość, nienawiść wobec kogoś, jest to zła mowa, która podsyca u innych nienawiść i agresję wobec danej osoby. Przez wiele lat takie postawy były tolerowane i przemilczane przez innych: w środkach przekazu, w szkołach, w zakładach pracy, w środowiskach?! Dobrze wiemy, że mania wywyższania się i poniżania innych, naśmiewania się z ludzi biednych, nienawiści i agresji wobec słabszych jest od wielu, wielu lat w naszym społeczeństwie – jak dziwić się, że młode pokolenie tak postępuje, skoro przykład mają w zachowaniu dorosłych – jeśli ktoś jawnie naśmiewa się i pogardza sąsiadem, to jego dziecko będzie robiło to samo!
Ruszyła mocno kampania społeczna: STOP HEJTOWI! Dość mowy nienawiści!
Ale to za mało! Trzeba pielęgnować właściwe postawy. Każdy powinien się zastanowić – jak wygląda moje zachowanie wobec innych: czyli dzieci wobec rówieśników, młodzieży wobec swoich kolegów i starszych wobec innych osób dorosłych i czy można tolerować jawne zło i zagrożenie, które z nich wynika – naśmiewanie, poniżanie, przeklinanie…
Czy można przymykać oko na postawy, które od małego uczą języka nienawiści?!
Jako ludzie żyjący według zasad chrześcijańskich, nie powinniśmy pozwalać na to, aby niszczył nas jad nienawiści sączący się w radio, telewizji i prasie, w Internecie, na ulicach, w szkołach, w pracy, w parlamencie, w sąsiedztwie. Jeśli to cię denerwuje – wyłącz to – to jest też postawa świadectwa – nie będę tego słuchał, nie będę tego czytał i oglądał!  /mnie wiadomości usypiają/ Trzeba na nowo odbudować postawę wzajemnego szacunku, życzliwości, a co za tym idzie postawę pojednania w społeczeństwie. Kościół od lat modli się o Jedność Chrześcijan, temu też służy nasz Festiwal Kolęd i Pastorałek, z roku na rok odnoszący większy sukces, dzięki życzliwości tak wielu ludzi, wspomagających to wydarzenie. To nie tylko promocja naszej parafii, gminy i naszego środowiska, ale też autentyczne świadectwo budowania jedności wśród ludzi różnych wyznań, poznawanie ich kultur i języków, kiedyś mówiono o pierwszych chrześcijanach: popatrzcie, jak oni się miłują! a dziś można by dodać po ostatnim Festiwalu: popatrzcie, jak oni się lubią i szanują! Usłyszałem Najpiękniejszy Komplement – warto przyjeżdżać do Nozdrzca, bo tu są wspaniali, życzliwi i otwarci ludzie! To piękne, co o nas mówią i jak nas postrzegają, ale trzeba to pielęgnować i przestroga – żebyśmy się tym nie zachłysnęli i nie popadli w samouwielbienie! Najpiękniejsze było to, kiedy ludzie z rożnych zespołów zaczęli wspólnie śpiewać i tańczyć i nie było końca radości i spontaniczności – nie ważne co nas dzieli, ważne co nas łączy – a łączyć nas miłość do Jezusa Chrystusa!
Jeśli radość i spontaniczność wrócą na pierwsze miejsce w sferze naszego życia, to wszystko będzie właściwie funkcjonowało.
Po ostatnich spotkaniach z naszymi misjonarzami: ks. Janem z Kazachstanu i siostrą Tadeuszą pracującą w Kamerunie, którzy mówili o szacunku dla osób starszych, warto się zapytać:
Polacy, a gdzie się podział nasz szacunek i nasza akceptacja dla osób starszych?!
Czy ja szanuję osoby starsze w mojej rodzinie, w moim sąsiedztwie, w moim środowisku?!
Czy umiem być wyrozumiały dla ich cierpienia, trudnych przeżyć i dolegliwości wieku?!
TEN SZACUNEK NA NOWO POWINIEN POWRÓCIĆ!
Znana aktorka Teresa Lipowska mówi, że bardzo lubi młodzież, ale nie zawsze młodzi ludzie potrafią się zachować. Dlatego apeluje: Więcej szacunku dla starszych. Młodzi ludzie  czyli wszyscy „poniżej wieku emerytalnego” nie mogą zachowywać się tak, jak gdyby „proces starzenia się” ich nie dotyczył. To też jest nasze świadectwo!
I najważniejsze – nauczmy się ze sobą rozmawiać, dialogować, nauczmy się siebie nawzajem słuchać. Dlaczego ludziom dawniej nie był potrzebny telewizor i radio – bo dużo czasu spędzali ze sobą i umieli rozmawiać. Współczesny obrazek – w jednym pomieszczeniu siedzi kilka osób i cisza – każdy wpatrzony w swój mały ekran. Dzieci, młodzi ludzie, spędzają dużo czasu przy telefonach, komputerach i telewizorach – bo nie mają o czym ze sobą, ze starszymi i z rówieśnikami rozmawiać. Kończy się temat i trzeba pójść włączyć czasoumilacz – Internet.

Prośmy gorąco, abyśmy na szacunku, życzliwości i otwartości na innych budowali naszą mowę akceptacji i miłości wobec bliźnich:
Panie, chcę kochać z taką samą pasją jak Ty. Dlatego włączam się w Twoją modlitwę: Ojcze spraw, aby wszyscy byli jedno, aby świat uwierzył żeś Ty mnie posłał. Spraw Panie, abym umiał okazywać ludziom prawdziwy szacunek, życzliwość, abym umiał przebaczać i budować na fundamencie zgody, jedności i pokoju. Amen.

Homilia na Uroczystość Narodzenia Pańskiego – 25 grudnia 2018

„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką;  nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele”.
Często myślimy o Bożym Narodzeniu z nostalgią, niektórzy żałują, że nie dane im było żyć w czasach, kiedy rodził się Jezus, aby przybyć do Niego, widzieć go, dotknąć i oddać Mu pokłon. Zapominamy, że był to niestety czas, w którym tak niewielu przyszło do Jezusa – prawie nikt nie rozpoznał w tym Dziecięciu Mesjasza. Tajemnica bożego Narodzenia – chociaż najważniejsza w dziejach świata /przecież od niej zaczyna się nasza era – a Kometa była niewątpliwie znakiem ukazującym rangę tego wydarzenia/ – to jednak dokonała się z dala od Centrum –
w maleńkim Betlejem – gdzieś na obrzeżach miasta – w ubogiej stajence.
Dlatego jakże wymowne są słowa piosenki zespołu „Salvator” pasujące do dzisiejszego święta:
Ty jesteś moim światłem w tunelu!
Ty jesteś moją drogą do celu!
Ty jesteś jedyną prawdą o Królu mój!
Jezus staje się naszym światłem w tunelu – jedyną nadzieją na nasze zwątpienia i porażki, jedynym lekiem na całe zło, jedyną drogą, która doprowadzi od początku do końca do upragnionego celu. Jedyną prawdą, która nas nie omami, nie oszuka, nie nabierze kolejny raz, ale ma moc nas wyzwolić z sideł kłamstwa.
„A Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”.
Dziś jest podobnie –Słowo Boże staje się Ciałem i mieszka pośród nas gdzieś z dala centrum, na prowincji, bo niestety w wielu dużych aglomeracjach miejskich Chrystus, choć jest zawsze miedzy swoimi, to coraz częściej odrzucany i zapominany– swoi nie zawsze chcą Go przyjąć i rozpoznać.
Średniowieczny mistyk dominikański – ojciec Jan Tauler, w kazaniu na dzisiejszą uroczystość mówił:
„Kochajcie tylko z głębi serca Boga i Jego szukajcie
”.  Tauler ukazuje potrójną Tajemnicy Bożego Narodzenia. Kościół wspomina ją, odprawiając dziś trzy Msze św.: W nocy, o świcie i w dzień. Pierwsze i najdoskonalsze przyjście Pana to Narodziny Słowa poza czasem, w wieczności. Ojciec rodzi swego Jednorodzonego Syna, co wyraża rozpoczynająca Mszę św. w nocy antyfona: „Ty jesteś moim Synem, Ja Ciebie dziś zrodziłem”.
Drugie przyjście dokonało się w Betlejem, z łona Maryi Dziewicy. Opowiada o nim św. Łukasz w swojej Ewangelii. „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Maryja wybrana na Matkę Pana, przynosi na świat owoc swojego żywota – Jezusa, który stał się po to człowiekiem, aby człowiek mógł skorzystać z pełni boskiej miłości i szczęścia, którą otrzymuje w dniu narodzenia boskiego Syna. Trzecie przyjście polega na tym, że Bóg codziennie i o każdej godzinie w rzeczywisty i duchowy sposób rodzi się przez łaskę i miłość w każdej dobrej ludzkiej duszy.
Wielki konwertyta nawrócony na wiarę chrześcijańską /dzięki modlitwie i łzom matki – Św. Moniki/  Św. Augustyn z Hippony – biskup i doktor Kościoła w jednym z kazań na tę uroczystość powiedział: „Nigdy nie zapominajcie o tym, że serce wasze jest domem Bożym.”
Zrozumieli to pasterze –prości ludzie, którzy po widzeniu Anioła postanowili udać się do miejsca, gdzie narodził się Mesjasz: „Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu”. Czy mam prostą wiarę pasterzy, którzy bez żadnych wątpliwości śpieszą, aby odnaleźć Jezusa i potrafią uwierzyć. Bo Jego narodziny niosą prawdziwy cud- cud duchowego uzdrowienia i przemiany naszych serc.
Przysłowie afrykańskie mówi: „Bóg odwiedza nas często, ale jeszcze częściej nie ma nas w domu!”
To tak jakbyśmy zaprosili kogoś na wigilię, a sami uciekli do rodziny, wygasili światła – „Nikto ne ma doma”
Nie wystarczy wyjść na spotkanie z Jezusem, przybyć do Jego żłobka, zaśpiewać kolędę i poświęcić mu chwilę naszej serdeczności. Kiedy adorujemy Narodzenie Jezusa, to tak, jakbyśmy świętowali nasze narodzenie – urodziny, urodziny! Bo tak naprawdę Bóg ma narodzić się w każdym i w każdej z nas!
Znany współczesny brazylijski pisarz i poeta – Paulo Coelho, w opowiadaniu „Alchemik” pisze:

„Raz pewien kupiec posłał swojego syna po Tajemnicę Szczęścia do najmądrzejszego z ludzi. Przez czterdzieści dni chłopiec wędrował przez pustynię, aż dotarł do pięknego starego zamczyska na szczycie wzgórza. Mieszkał
w nim ten, którego szukał. Lecz zamiast spotkać tam wielkiego mędrca, ujrzał salę, w której panowała atmosfera ogromnego poruszenia: wbiegali i wybiegali kupcy, po kątach, gorączkowo gestykulując, rozprawiali goście,
w tle przygrywali grajkowie, a na suto zastawionych stołach stały najwspanialsze tamtejsze przysmaki.
Sam zaś mędrzec zajęty był rozmową i chłopiec musiał cierpliwie czekać bite dwie godziny, nim nadeszła jego kolej.
Mędrzec wysłuchał go wprawdzie uważnie, ale powiedział, że teraz nie ma czasu, by odkryć przed nim Tajemnicę Szczęścia. Zaprosił go do obejrzenia pałacu i przykazał wrócić za dwie godziny.
   – Chciałbym cię jednak o coś prosić – dodał na koniec, podając chłopcu łyżkę, którą napełnił dwoma kroplami oleju. – Kiedy będziesz przechadzał się po moim pałacu nieś tę łyżkę tak, aby ani krzty z niej nie uronić.
   Chłopiec wchodził i schodził po schodach pałacu, nie odrywając oczu od łyżki. Po dwóch godzinach znów stanął przed obliczem Mędrca.
   – A więc widziałeś już perskie dywany w mojej sali biesiadnej? – pytał. – Zachwycił cię ogród, który z górą dziesięć lat tworzył Mistrz ogrodników? Podziwiałeś piękne pergaminy w mojej bibliotece?
   Zawstydzony chłopiec wyznał, że nie widział nic. Dbał bowiem tylko o to, by nie uronić ani kropli oliwy, którą powierzył mu Mędrzec.
   – Wobec tego wracaj i poznaj cudowności mego świata – powiedział Mędrzec. – Nie wolno nigdy ufać człowiekowi, którego domu nie znasz.
Teraz już spokojniejszy, chłopiec wziął łyżkę i znów zaczął spacerować po pałacu, tym razem przyglądając się bacznie wszystkim płótnom wiszącym na ścianach i malowidłom na sklepieniu. Podziwiał góry wokół, ogrody, delikatność kwiatów i smak, z jakim ułożono tu każde dzieło. Wróciwszy zaś przed oblicze Mędrca opowiedział dokładnie co zobaczył.
   – A gdzie są dwie krople oleju, które powierzyłem twojej pieczy? – zapytał Mędrzec.
   Chłopiec spojrzał na łyżkę i ujrzał, że po oliwie nie zostało ani śladu.
   – Oto jedyna rada jaką mogę ci dać – rzekł Mędrzec nad Mędrcami. – Tajemnica Szczęścia jest ukryta w tym,
by widzieć wszystkie cuda świata i nigdy nie zapomnieć o dwóch kroplach oleju na łyżce.

Zanim przybyliśmy na Eucharystię do Jezusa, szlakiem pasterzy wezwanych nadzwyczajnymi znakami, zasiedliśmy do wspólnego stołu wigilijnego. Łatwo o wielkie słowa, mające być wyrazem miłości i bliskości rodzinnej, gdy zasiadamy do stołu wigilijnego, by potem z radością śpiewać kolędy podkreślające prawdę o narodzinach Bożego Dziecięcia. Łatwo o łzy i rozmarzenie serca, gdy za oknem pada biały śnieg, pięknie przystrojona choinka, kolorowe bańki, kiedy mijamy świetlne dekoracje naszych domów i witryn sklepowych. To wszystko jest piękne i na swój sposób ważne, ale nie można zapomnieć o tym, że mamy ustrzec „dwie krople oliwy” naszych codziennych drobiazgów, z których składa się nasze życie. I jeśli chcemy być naprawdę lepsi i pragniemy, aby przemienił nas Jezus, to równie ważne jest w tych dniach: przytulenie, uśmiech, dobre słowo, pomocna dłoń, spokój i opanowanie, cierpliwe znoszenie jedni drugich.
To są owe niewielkie „krople oliwy”, bez których tak naprawdę trudno o pełne dotknięcie Tajemnicy Szczęścia.
Boże Narodzenie to owa Tajemnica Szczęścia – celebrujmy, świętujmy dzisiaj zatem radość – bo każde narodziny dziecka to wielka łaska dar i szczęście. Prośmy gorąco, aby Cud tej Niepojętej Nocy stał się zaczynem duchowej przemiany każdego z nas:

Boże nasz Ojcze spraw, abym z żywą i niezłomną wiarą przyjął przychodzące na świat Dziecię Jezus, które rodząc się z Maryi, zapragnęło stać się jednym z nas. Niech Narodziny Boskiego Dziecięcia napełnią mnie i moich najbliższych radością i pokojem, które świat dać nie może. Niech przemienią moje serce i uzdolnią je do stawania się lepszym człowiekiem. Amen.

Homilia na III Niedzielę Adwentu – 16 grudnia 2018

Dziś staje przed naszymi oczami obraz Św. Jana Chrzciciela, który głównie przebywał i nauczał na pustyni. „Nosił odzież z wielbłądziej sierści i skórzany pas na biodrach. Żywił się szarańczą i miodem leśnym”. Po kimś takim można się było spodziewać srogich pouczeń i wezwania do radykalizmu. I tak w rzeczywistości było! Wzywanie do nawrócenia i przemiany życia oraz chrzest pokuty w Jordanie, który proponował Jan Chrzciciel, było postawą radykalną.
Ale, jak się głębiej przyjrzeć, to Jan Chrzciciel nie proponował nic ponad ludzkie siły. To czego nauczał, było podstawową zasadą miłości bliźniego. Przychodzącym tłumom mówił o prostych, życiowych sprawach, o dzieleniu się z potrzebującymi, o uczciwości i skromności.
„Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono /…/ Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”.
Mocą swego autorytetu przypominał celnikom, żołnierzom, ludziom majętnym o prostocie życia.
Nie kazał im porzucać majątków, pokutować na pustyni, ale zacząć od zwykłej uczciwości i życzliwości wobec drugiego. Prostota nawrócenia jest nam bardzo potrzebna także dziś.
Pytanie: czy zdążę przeżyć autentyczny cud nawrócenia w moim życiu, w moim sercu?
Czy stać mnie na taką wewnętrzną przemianę?! Jan Chrzciciel uczy nas, że można tego autentycznie dokonać. Dziś ludzie a zwłaszcza młodzi nie lubią wymagań, nie lubią jak się nagle przykręca tzw. śrubę – w nauce, w pracy, w codziennych obowiązkach, zadaniach i działaniach.
Św. Józef Kalasancjusz, mówił, że każdy rodzic, nauczyciel, katecheta, siostra zakonna, kapłan – po prostu wychowawca – w relacji z wychowankiem powinien być: cierpliwy, konsekwentny i radykalny, zawsze wymagający, a przy tym zawsze być sobą, bo wtedy będzie naprawdę skuteczny,  przejrzysty i autentyczny. Są tacy którzy to rozumieją i akceptują, ale są i tacy którzy jawnie się buntują i lekceważą wymagania i konsekwencje. Podobnie było i z Janem Chrzcicielem, który według opinii ludzkiej za dużo wymagał, jego postawa nie podobała się faryzeuszom i uczonym w Piśmie, w efekcie czego uwięził go i skazał na śmierć król Herod.
Dlatego Jezus mówi o nim do swoich uczniów: „<<Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli>>. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu”. Skąd bierze się w ludziach zatwardziałość serca? Widzą dobro – przytakują, a z drugiej strony wybierają zło. Dlaczego tak wiele osób nie potrafi lub po prostu nie chce rozpoznać przychodzącego do nich Jezusa? A skoro z Bogiem nam nie wychodzi, to tym bardziej z drugim człowiekiem. Dlaczego potrafię obrazić się na dobrego przyjaciela i z premedytacją go ranić? Czyżby takiego stworzył mnie Dobry Bóg? Skoro jest On miłością, to czym wytłumaczyć wzajemną nienawiść i to, że ludzie potrafią być dla siebie tak okrutni?
Każde zło, które wyrządzam drugiemu człowiekowi, zasiewa w nim ziarno zwątpienia i niewiary.
Łatwo Boga obarczać winą za nasze grzechy, o wiele trudniej uderzyć się we własne piersi i przyznać, że być może ktoś oddalił się od Boga, od przykazań, od wiary – może właśnie z mego powodu?! A może właśnie przeze mnie?!
Często chcemy uchodzić za kogoś, kim nie jesteśmy. Wydaje nam się, że możemy w ten sposób coś zyskać lub najzwyczajniej poczuć się lepiej, jak ktoś ważniejszy czy piękniejszy.
Wielu utożsamiało Jana z Mesjaszem, on jednak ani przez moment nie dał nikomu złudzeń, ze nim nie jest! „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów”. Przykład Jana Chrzciciela pokazuje, jak ważne jest to, aby jawnie ukazywać prawdę o sobie samym. Nie jest to jednak droga, która wnosi dobro w nasze życie. Jeśli  na tym budujemy swój wizerunek, to wcześniej czy później czeka nas porażka. Sakrament pokuty jest takim momentem zwrotnym w naszym życiu – tak ważne jest to, abyśmy potrafili dobrze się do niego przygotować, dobrze z niego skorzystać i nie odkładać na ostatnią chwilę – na ostatni dzwonek.
Catalina Rivas – boliwijska mistyczka, która doświadcza od 1994 roku naukowo potwierdzonych wizji, napisała: „Wszyscy powinni modlić się za osoby, które idą się spowiadać, aby mogły odbyć dobrą spowiedź. Oczywiście kapłani także potrzebują modlitwy za nich. Pamiętaj, że są tylko istotami ludzkimi… Pamiętaj moja córko, że na ziemi wszystko ma względną wartość.
Gdy jakiś człowiek  je traci, finansowo popada  w ruinę…, ale wszystko się kończy  na tym.
Natomiast jeżeli straci swoją duszę, nic nie będzie w stanie uratować jej z wiecznego ognia”.
Niech radość z tego, że czas Adwentu się przepołowił i przyjście Pana jest bliskie, uwrażliwi nas na przyjęcie Prawdy objawionej o Bogu, sercem oczyszczonym w sakramencie pojednania, aby Dzieciątko Jezus, przychodzące na ziemię z darem miłości i pokoju narodziło się w  każdym z nas.

Święty Janie Chrzcicielu, módl się za mną, aby nauka, którą przygotowywałeś tłumy na spotkanie z Panem, skłaniała mnie ku prawdziwemu nawróceniu i autentycznej przemianie życia, abym w świetle Bożego Słowa stawał się zawsze sobą – czyli prawdziwym świadkiem miłości. Amen.

Homilia na Święto Niepodległości – 11 listopada 2018

„Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.
Pan Jezus chwali w dzisiejszej Ewangelii postawę ubogiej wdowy.  Żydzi, gdy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, informowali kapłana o ich wysokości i przeznaczeniu. Pieniądze wrzucali do trzynastu skarbon, nazywanych trąbami /miały kształt odwróconego lejka/, które znajdowały się na Dziedzińcu Kobiet w świątyni jerozolimskiej. Do dnia dzisiejszego są tacy ludzie, którzy potrzebują takich trąb, gdy składają jałmużnę, potrzebują odpowiedniej reklamy.
Tymczasem uboga wdowa jest kobietą pokorną, prostą, przejrzystą i cichą. Dyskretnie, by nikt jej nie widział wrzuca wszystko, co miała do skarbony. Ale zauważył to Jezus i ją pochwalił.
Czy wdowa postąpiła roztropnie?! Przecież skarbiec świątynny niewiele się wzbogacił, a ona pozostała bez środków do życia. Pan Jezus zupełnie inaczej patrzy i myśli. On zwraca naszą uwagę na ofiarność owej kobiety i gotowość do podzielenia się i wyrzeczeń w imię prawdziwej miłości.
Do tej ewangelicznej wdowy podobne są te osoby, które nie mając wielu środków, potrafią wspierać innych, swoje drobne pieniądze ofiarować na jakieś wg nich szlachetne cele. Doskonale wiemy, że wiele inwestycji charytatywnych lub kościelnych powstaje z tzw. „wdowich groszy”. Takie osoby mogą ofiarować swój czas i siły innym, opiekując się nimi. Te osoby nigdy nie kalkulują, nie usprawiedliwiają się, potrafią dać i nie chcą zbędnego szumu rozgłosu – bo dają z potrzeby serca. Nie chodzi więc o ilość, ale o wartość i o czystość intencji. Wdowim groszem jest także prawdziwa chrześcijańska postawa przebaczenia i danie komuś kolejnej szansy, bo prawdziwa miłość „nigdy nie liczy doznanych krzywd”. W ten sposób wypełniają obowiązek miłości cierpliwej i szlachetnej, bo prawdziwa miłość „nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się prawdą” Taka postawa jest równocześnie postawą służenia Bogu i wybierania Boga jako jedynego Pana w naszym życiu i jego zasad. Człowiek ma być zawsze wierny tym swoim wartościom, stojąc obiema nogami na twardym gruncie swoich decyzji, swoich poglądów i celów. To właśnie te cechy pozwoliły narodowi polskiemu przetrwać i osiągnąć największe zwycięstwo w dziejach świata – prawdziwą wolność i niepodległość. Odzyskanie po 123 latach niewoli prawdziwej niepodległości, było cudem, snem na jawie, radością niepomierną dla tego kraju i dla jego mieszkańców. Polska naprawdę Zmartwychwstała! Dziś kiedy obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości, to dziękujemy za tę niezłomną postawę naszych praojców, którzy mimo utraty niepodległości i wymazania Polski z map Europy i świata nie załamali się, nie poddali się, tylko ciągle walczyli, ginęli, przelewali krew, zachowując swoją narodową tożsamość, niezłomność i wolność wewn.. W pionie trzymała ich: wiara w Boga, Kościół, tradycja i miłość do utraconej Ojczyzny. Polska przez prawie 1,5 wieku żyła nadzieją na odzyskanie wolności.
Tę nadzieję wlewało narodowi wielu wybitnych polskich patriotów i artystów, jak: Wybicki, Dąbrowski, Poniatowski, Chopin, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid, Matejko  itp. Wielu za swoje poglądy musiało uciekać poza granice Ojczyzny. A tam na wygnaniu, przeżywali wielką tęsknotę i nostalgię za krajem ojczystym uciemiężonym i zniewolonym.  Opisał to Cyprian Kamil Norwid w utworze pt.: „Moja Piosnka”:
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą…
Tęskno mi, Panie…
Nasi przodkowie przetrwali ten trudny czas i wywalczyli utraconą wolność. Ale doskonale wiemy, że tę wywalczoną wolność trzeba ciągle pielęgnować, zachowywać i rozwijać, aby na nowo jej nie stracić. Czy mamy na tyle w sobie hartu ducha, aby tę wolność właściwie zagospodarować, aby tego daru nie zmarnować?!
Papież Franciszek napisał: „Wolność jest nam dana i zadana, abyśmy umieli dokonywać właściwych wyborów w życiu!” Gdy nasze sumienie nie jest czyste, to najczęściej reakcją na słowo prawdy jest albo drwina, czyli obronny atak, albo odwrócenie się na pięcie i po prosu niesłuchanie tego, co ktoś do nas mówi. To, co czynił i głosił Jezus, potrafiło poruszyć serca wielu ludzi.
Dokonywał takich znaków i cudów i głosił Dobrą Nowinę z taką mocą, której dotychczas nikt nie posiadał. Ale faryzeusze i tak pozostali niewrażliwi i zamknięci w swoim świecie.
Jest wielu ludzi, którzy ignorują Boże Słowo, nie słuchają go, albo wręcz je odrzucają. I nie chcą zmienić swojego życia. I to właśnie jest głównym naszym powołaniem i zadaniem na dziś.
Jeżeli Boga i zbawienie postawimy na pierwszym miejscu, wtedy On sam zatroszczy się o to, co będzie konieczne w naszym życiu.
Dziś, kiedy przeżywamy 100 Rocznicę Odzyskania Niepodległości, powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby ten dzień stał się Ogólnopolskim Świętem Jedności i Zgody Narodowej. Pamiętam rozmowę w czasie wizyty duszpasterskiej, Mieszkanka pewnej wsi, która wyszła za mąż za Niemca i na stałe mieszkała w Duesseldorfie, na święta przyjechała z mężem do Polski.
I ten Niemiec postawił mi takie oto pytanie: „Jak to jest, że wy Polacy przelewacie krew, walczycie za Ojczyznę latami, wygrywacie bitwy, gdy macie mniejsze siły, a jak wreszcie odzyskujecie tę wolność, to nie potraficie jej poszanować i właściwie zagospodarować, to ciągle zaciekle walczycie ze sobą, bo musicie z kimś walczyć?!”
Prośmy o ducha jedności i pokoju w naszym kraju, w naszym regionie i w naszej małej ojczyźnie
i módlmy się dzisiaj o to, aby zapanowała wreszcie zgoda. Czy za mało mamy znaków z góry i tragicznych wypadków, że dalej musimy „ze sobą walczyć”, nieustannie się kłócić i spierać, ciągłe podziały począwszy od góry, a skończywszy na dole, dalej musimy uprawiać wady narodowe:
jak krytykanctwo, warcholstwo i pieniactwo – po prostu się żreć?! Czy tak trudno się dogadać i porozumieć?! 100 lat temu Polacy przelewali krew, abyśmy dzisiaj w wolnej i niepodległej Polsce mogli się uczyć i pracować, dokonywać wyborów, podejmować decyzje – bo na tym polega prawdziwa wolność i demokracja.
Jakie mamy naprawdę szczęście od Boga, że jesteśmy w tym miejscu i w tym czasie i że przyszło nam żyć w tym kraju nad Wisłą tak historycznej chwili. Dziś naprawdę każdy z nas może powiedzieć: jestem dumny i cieszę się, że jestem Polakiem, dziękuję Bogu, że w tym kraju nad Wisłą przyszło mi żyć. Niech nasza ukochana Ojczyzna – Polska będzie naszą największą miłością, radością i zarazem wyzwaniem. Największy Polak naszych czasów Św. Jan Paweł II, który był wielkim patriotą, ale ubolewał, kiedy w Polsce źle się działo i modlił się o łaskę opamiętania dla polskiego narodu, mówił w jednej z homilii:
„Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej.”
Dziękując Bogu za dar odzyskanej wolności, prośmy gorąco o to, abyśmy nigdy nie zapomnieli o miłości do Ojczyzny – jedynej matki naszej i wspólnie pracowali w duchu prawdziwej jedności i solidarności nad pomnażaniem jej dobra.
Panie Jezu, Ty znasz moje serce. Widzisz, ile jest w nim jeszcze zniewoleń i nieuporządkowanych przywiązań. Naucz mnie być wiernym Tobie w najmniejszych rzeczach. Spraw, abyśmy dziękując Bogu za dar niepodległej Ojczyzny potrafili dla niej uczciwie pracować, żyć i służyć wypełniając gorliwie swoje narodowe, chrześcijańskie i obywatelskie obowiązki. Amen.

Homilia na XXV Niedzielę zwykłą – 23 września 2018

„O czym to rozmawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
Uczniowie Jezusa zawstydzili się przed swoim nauczycielem, kiedy ten zauważył, że Jego 12 Apostołów walczy ze sobą o pierwsze miejsce w ich gronie.
Dziś widzimy na naszych oczach swoisty wyścig szczurów: testy, rankingi, plebiscyty, konkursy – kto jest lepszy, kto zabawniejszy, kto lepiej śpiewa, kto lepiej tańczy, kto lepiej gotuje, kto ma talent – ludzie kreują się ponad wszystko… Czy to jest do końca zdrowe i dobre dla ludzkiego samopoczucia i ludzkiej psychiki?!
Robi się to ponoć po to, żeby wyzwalać społeczeństwo z tzw. marazmu przeciętności. Wszystko po to, by wskazać najlepszych i zawstydzić tych, co się nie załapali. Ale często widzimy że te plebiscyty, nakręcane i nagłaśniane przez media, budują w ludziach niezdrową rywalizację, walkę za wszelką ceną do sławy, po trupach do celu, byleby przeciwnika wyeliminować, skompromitować, nagrać i puścić w mediach, a potem, jak kogoś eliminują, przyjść i przytulić się, puścić łezkę i powiedzieć: tak mi przykro… będzie mi ciebie brakowało…
taka szkoda, że już cię nie ma…
Przecież taka postawa uczy donosicielstwa i kompromitowania innych, pachnie na odległość szmirą, fałszem i zakłamaniem.
Tak wiele od siebie wymagamy, aby nigdy nie być tymi ostatnimi. I nierzadko płacimy wysoką cenę za sukces.
A Jezus mówi nam dziś wyraźnie o postawie tzw. błogosławionej zwyczajności.
Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. „Jeśli ktoś chce być pierwszy…” A może warto zacząć pielęgnować w sobie takie cnoty, jak: roztropność, skromność, sprawiedliwość  i umiarkowanie?  Już starożytni filozofowie powtarzali wręcz do znudzenia: in medio virtus – co znaczy: „cnota leży pośrodku”.
Jezus wziął dziecko; postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.
Jezus chce nam powiedzieć, że nie powinniśmy wstydzić się zdrowej prostoty, szczerości i zwyczajności. Zwyczajności dziecka, które Jezus stawia uczniom za przykład. Jeśli kierujemy się wyłącznie kategorią sukcesu, najwyższymi dążeniami, to nie zapominajmy, że upadek z wysokości zwykle kończy się tragicznie.
Bo upadek kroczy tuż przed pychą.
Obdarz mnie, dobry Boże, życiową mądrością. Umiejętnością wybierania tego, co służy mojemu prawdziwemu dobru i co podoba się Tobie. Chroń przed pyszałkowatością i pogonią za wiatrem ziemskiej chwały. Amen.

Homilia na XXIII Niedzielę zwykłą – 9 września 2018

Dziś jedno krótkie aramejskie słowo znajduje się w centrum ewangelicznej opowieści o uzdrowieniu głuchoniemego. Ewangelista zdecydował się pozostawić je w języku Jezusa, jakby chciał utrwalić brzmienie Jego głosu. Na słowo „Effatha”, to znaczy „otwórz się”, człowiek zaczął słyszeć i mówić. Odtąd mógł powrócić do świata dźwięków, wejść w osobiste relacje z innymi ludźmi, cieszyć się pełnią życia.
Jezus Chrystus, który uzdrowił głuchoniemego z wiecznej ciszy, ma moc wyrwać każdego z więzów i ograniczeń, a przede wszystkim przez działanie Ducha Świętego doprowadzić do wewnętrznego otwarcia się na działanie Bożej łaski. Pięknie o tym napisał Papież Senior Benedykt XVI: On stał się człowiekiem, aby człowiek, który stał się wewnętrznie głuchy i niemy z powodu grzechu, był w stanie usłyszeć głos Boga, głos Miłości, która przemawia do jego serca, i w ten sposób sam nauczył się mówić językiem miłości”
Jezus Boski Nauczyciel z Nazaretu zdaje się wołać do każdego z nas:  Effatha! Otwórz się! –  tzn. otwórz się na mnie, na moje Słowo, na moją moc, otwórz się na działanie Ducha Św., otwórz się na innych ludzi. wielu ludzi żyje w swoim świecie, zamknięci, zaślepieni jak ślimak w skorupie /praca, zakupy, rodzina, dom telewizor, z domu do pracy, z pracy do domu, ważne żeby mnie było dobrze, żebym ja miał zapewniony byt materialny, a reszta się nie liczy/ –– młodzież żyje niejako w świecie komputerowym – w świecie wirtualnym, nie rzeczywistym często nie rozumiejąc tego, co ich otacza, co do nich mówią – zachowując się czasem jakby byli z kosmosu, z innej rzeczywistości… To jest ta współczesne zaślepienie i głuchota na sprawy ważne i najważniejsze. Prymas Polski – Kardynał August Hlond w swoim nauczaniu z 16 sierpnia 1948 r. wypowiedział prorocze słowa: „Jesteśmy świadkami zaciętej walki między państwem Bożym a państwem szatana. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza. Dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie jak nigdy.
Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie. Chociaż Kościół ma zapewnione zwycięstwo: <<Bramy piekielne nie przemogą go>> /Mt 16, 18/, to jednak chodzi o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. Każdy z nas w tym boju ma wyznaczone stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa”.

Dziś warto też uświadomić sobie, że istotne jest otwarcie się na sprawy naszego kraju. Zbliżające się obchody 100 Rocznicy Odzyskania Niepodległości zobowiązują nas do tego. Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium. Naród jest wspólnotą pamięci i równocześnie jak najbardziej teraźniejszą wspólnotą działania. Powinniśmy o tym pamiętać nie tylko przy okazji rocznicy odzyskania niepodległości. W coraz bardziej zglobalizowanym i zaawansowanym technologicznie świecie starania o zachowania własnej tożsamości, o wspólną historyczną pamięć, o poczucie narodowej solidarności oraz budowanie słusznego szacunku i respektu u innych są uprawnione i uzasadnione.
Celem mądrej i roztropnej nauki historycznej jest jednoczenie ludzi wokół wspólnego dobra, wzmacnianie więzi międzyludzkich i poczucia wspólnoty duchowych wartości ponad różnicami i podziałami.
Kiedy mówimy o narodowej pamięci historycznej, warto zauważyć coraz bardziej popularny, nie tylko w Polsce, fenomen rekonstrukcji historycznych. W dobie kultury popularnej i obrazkowej trudno nie dostrzec i nie docenić ich wartości. Wspierane przez władze publiczne, odtwarzane przez pasjonatów historii, przemyślane i dobrze przygotowane rekonstrukcje, podobnie jak, zwłaszcza Także dobrze nakręcone filmy historyczne czy interaktywne muzea mają w młodym pokoleniu pobudzać i umacniać zainteresowanie narodową historią.
Panie Jezu, proszę Cię o doświadczenie w mojej w wierze Twojej obfitej łaski, która otwiera serce na spotkanie z Tobą i bliźnimi. Obym słyszał Twój głos i ustami głosił Twoją chwałę. Amen.

Homilia na Uroczystość Wniebowzięcia NMP – 15 sierpnia 2018

„Wielki Znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”.

Wizja z Apokalipsy Św. Jana nie pozostawia żadnych wątpliwości. Tajemniczą Niewiastą jest Najświętsza Maryja Panna – Matka Jezusa Chrystusa – Maryja, która w pełni jest otoczona Jego światłem. Na głowie ma wieniec z dwunastu gwiazd, czyli dwunastu pokoleń Izraela – symbol wspólnoty świętych i błogosławionych w niebie. U Jej stóp leży księżyc – dający blade odbite światło, który symbolizuje śmierć i przemijalność ludzkiego życia. Niewiasta obleczona w słońce jest wspaniałym SIGNUM – czyli znakiem zwycięstwa miłości, zwycięstwa dobra nad szatanem, grzechem i złem panoszącym się na ziemi. Motyw z Apokalipsy – wieńca 12 gwiazd nad głową Maryi Panny stał się inspiracją dla – francuskiego rysownika Arsène Heitza (1908-1989), twórcy pierwotnego projektu flagi europejskiej. Heitz, jako gorliwy katolik, wyznał przed śmiercią, iż pomysł umieszczenia dwunastu gwiazd maryjnych zaczerpnął z wizerunku widniejącego na Cudownym Medaliku NMP, znanym z paryskich objawień św. Katarzynie Labouré.
Czy dziś zjednoczona Europa pamięta, jakie są jej prawdziwe korzenie i w którym kierunku tak naprawdę powinna podążać?!
Znany pisarz rosyjski – Mikołaj Gogol napisał: „W duszy człowieka jest tyle piękna, że bez wstydu powinien ją ujawniać”. To piękno duszy Maryja objawiła w całym swoim życiu na ziemi. Dlatego idealnie odnosi się do Niej staropolskie powiedzenie: „Jakie Życie, taka Śmierć”. Chwała, jakiej doświadczyła Maryja, jest dla niej nagrodą za piękną postawę wierności i pełnego zaufania Bogu. Nie szata zdobi człowieka, nie dobra materialne i stan posiadania świadczą o wielkości człowieka, nie tytuły naukowe świadczą o mądrości człowieka, ale to, jak żył i co czynił na ziemi. Największym wyróżnieniem dla nas powinno być to, że po naszym odejściu inni powiedzą o nas: „to był naprawdę dobry, wartościowy człowiek!” Czy mamy świadomość, że nasze dobro czynione na ziemi, to największa wartość, którą po naszym odejściu z tego świata doceni Wszechmocny Bóg w niebie?!
W Ewangelii słyszymy dziś piękne słowa hymnu Magnificat: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się Duch mój w Bogu Zbawcy moim, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”
Pieśń uwielbienia Maryi to postawa, jaka cechowała całe Jej życie. Czasami zdarza się nam narzekać, że tu, na ziemi mamy ciężkie życie, że spotyka nas tyle trudności, cierpień, niesprawiedliwości. A czy Maryja miała łatwe życie? Czy było ono wolne od cierpień, trosk i doświadczeń? Jej życie przebiegało pod dyktando słów, wypowiedzianych w Nazarecie: „Oto ja Służebnica Pańska! Niech mi stanie według Twego Słowa”.
Już na samym początku Maryja została wystawiona na wielką próbę wiary!
Maryja chciała żyć w czystości, Bóg uszanował jej wolę, ale miał inne plany. Maryja poczęła mocą Ducha Św., zachowując dziewictwo, ale wiedział o tym tylko Bóg i ona. Została wystawiona na języki opinii publicznej, nawet Józefowi przysługiwało prawo ukamienowania jej za domniemaną zdradę, ale tego nie uczynił, bo zaufał Bogu, uwierzył Maryi i wziął ją do siebie. Nie miała żadnych warunków dla poczętego życia, żyła w ubogiej rodzinie, a Józef dopiero mozolnie budował dom. Udała się wraz z nim do Betlejem na spis ludności i tam w ekstremalnych warunkach przyszło rozwiązanie – w stajni urodziła Jezusa. Kiedy Herod chciał zabić Jezusa, musieli uciekać do Egiptu. W dniu ofiarowania w świątyni Maryja usłyszała od starca Symeona słowa: „A twoją duszę przeniknie miecz boleści!” Od tamtego momentu wiedziała, że będzie współcierpiała ze Swoim Synem. Żyła z tą świadomością aż do momentu, kiedy na Jej oczach przybito Jezusa do krzyża! Patrzyła na Jego agonię. Nie ma większego cierpienia od bólu w sercu matki, kiedy przeżywa śmierć swojego dziecka! W testamencie krzyża Jezus wybrał ją na Matkę rodzącego się Kościoła, aby swoją postawą umacniała Apostołów w wierności Ewangelii.
Ani przez jeden moment swojego życia Maryja nie sprzeciwiła się woli Najwyższego.
Maryja uczy nas dziś postawy wdzięczności Bogu za wszystko, czego dokonał w naszym życiu.
Czy umiemy dziękować i czy pamiętamy, za co powinniśmy szczególnie Bogu dziękować?
A przecież tak wiele Mu zawdzięczamy! My Polacy cierpimy na tzw. „DUCHOWĄ AMNEZJĘ” – czyli zapominamy szybko o tym, w jak trudnych czasach przyszło nam kiedyś żyć i z jakich opresji i beznadziejnych wydawałoby się sytuacji, wyprowadził nas Pan Bóg!
Zapominamy, że nasz naród tyle razy doświadczał opieki i orędownictwa Matki Najśw. i cudownego wyzwolenia z dramatycznych sytuacji.
Tak łatwo zapominamy, jakie koleje losu przechodziła nasza Ojczyzna:
– dziś 98 rocznica słynnego Cudu nad Wisłą, zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku,
– trwa sierpniowa 74 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku,
– za kilka dni 38 rocznica strajków w Stoczni Gdańskiej i powstanie „Solidarności” w 1980 roku. A to tylko nieliczne wydarzenia z historii naszego narodu – jest ich znacznie więcej!
Ale wszystkie pokazują wyraźnie, że niemożliwe i nierealne stało się możliwe i realne.
Wszystko jest możliwe dla tego, który wierzy i w pełni ufa Bogu – jak Maryja!
Bo Bóg razem z Maryją był i jest zawsze po naszej stronie, jeśli my jesteśmy wierni Bogu i zachowujemy jak Maryja – Jego prawo.

Niestety wielu zachłysnęło się wolnością. Wiele osób chce mieć dużo, więcej, ciągle jeszcze i jeszcze; nieustająca pogoń za karierą zawodową, komfortem życia, pieniądzem i dobrami materialnymi trwa – często kosztem życia osobistego, kosztem zdrowia, małżeństwa, rodziny, kosztem życia duchowego i wiary w Boga. Szybko zapominając, nie potrafimy być jak Maryja wdzięczni Bogu za wszystko, co otrzymaliśmy!

Ktoś kiedyś powiedział, że dawniej ludzie mieli mniej, ale byli bliżej Boga, bliżej siebie, umieli dziękować i byli bardziej szczęśliwi. A dziś – czy to samo można powiedzieć o nas?

Wniebowzięcie to Wielka Radość dla nas – duchowych dzieci i czcicieli Maryi, że Nasza Matka,

Pani i Królowa jest w Niebie i stamtąd oręduje za nami. Ale to również nadzieja dla każdego z nas, że za dobre i szlachetne życie na ziemi możemy otrzymać nagrodę pięknej i wspaniałej wieczności.

Dlatego, przez ręce Maryi, Pani Wniebowziętej wołajmy na zakończenie tego rozważania w naszej modlitwie,  o dary wdzięczności i wytrwałości w naszym życiu:

Maryjo- Królowo Nieba i Ziemi, naucz nas postawy pięknej miłości, która umie Bogu dziękować za wszystko i nieustannie uwielbiać Jego Majestat. Naucz nas Maryjo – Niewiasto Mądra i Roztropna takiej miłości, która przez pokorę i wytrwałość prowadzi do Jezusa! Maryjo Wniebowzięta – módl się za nami. Amen.

Homilia na XIX Niedzielę zwykłą – 12 sierpnia 2018

„Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”.

Jezus w dzisiejszej Ewangelii nazywa się chlebem żywym, który zstąpił z nieba – czyli inaczej Jezus wie, że tylko Jego pokarm może zaspokoić nasz duchowy głód. On jest pokarmem na życie wieczne, ukrytym w Tabernakulum. On tu czeka na każdego z nas, byśmy Go odwiedzali i przedstawiali Mu nasze prośby.  Pragnie, byśmy mieli szczęście znaleźć Go zawsze wtedy, gdy chcemy Go szukać.
Święty proboszcz z Ars – Jan Maria Vianney wołał: „Gdy przechodzicie koło kościoła, wstąpcie, by pozdrowić Pana. Czy przeszlibyście obok przyjaciela, nie mówiąc mu «dzień dobry»?”
Czy zawsze mam czas, aby choć na chwilę spotkać się z moim Panem i Zbawicielem – bo jego obecność mnie umacnia, kiedy spotykam się z nim twarzą twarz na modlitwie, kiedy mamy czas dla siebie – Bóg i ja. W Bogu zakorzeniona jest nasza godność, człowieczeństwo i obrona wartości i zasad, według których każdy z nas został wychowany, ukształtowany. W Bogu są nasze początki – czy umiemy do nich powracać?!
Trwając w comiesięcznej Nowennie z racji 100 rocznicy Odzyskania Niepodległości, dziękujemy Bogu za dar odzyskanej po latach niepodległości. W sierpniu – miesiącu tak wielu wydarzeń historycznych i społecznych, które ukazują wielkość naszego narodu i prawdziwy hart ducha, pragniemy modlić się o to, abyśmy jako spadkobiercy wiary i wolności potrafili właściwie zarządzać i gospodarować dobrami nam powierzonymi. Chcemy kolejny raz zrozumieć i nauczyć siebie oraz nasze dzieci i młodzież ducha prawdziwego patriotyzmu – czyli postawy szacunku, umiłowania i oddania własnej Ojczyźnie oraz chęci ponoszenia za nią ofiar i pełną gotowość do jej obrony, w każdej chwili.
Patriotyzm to szczególne umiłowanie naszych symboli narodowych, takich jak:
Godło Polski
– wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu;
Flaga narodowa – jeden z symboli państwowych w barwach: bieli i czerwieni,
oficjalny znak podkreślający suwerenność państwową;
Hymn narodowy – to uroczysta pieśń o zasięgu ogólnokrajowym, stanowiąca odbicie odrębności narodowej, wyrażająca uczucia wobec symboli, tradycji i instytucji danego narodu.
Patriotyzm to także postawa heroicznego stawania w obronie zasad i wartości, które budują naszą Ojczyznę. Postawa w pełni bezinteresowna, w której niczego w zamian się nie spodziewamy i nie oczekujemy. Św. Jan Paweł II wołał w czasie pielgrzymki do naszego kraju, w 1079 roku:
Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej”.
Czy mogę powiedzieć o sobie, że naprawdę kocham moją Ojczyznę?! Czy jestem dumny z tego, że jestem Polakiem; czy czuję się szczęśliwy, że żyć mi przyszło w tym kraju nad Wisłą?!
Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński mówił w kazaniu: „Jeżeli w czym mamy okazać miłość Ojczyźnie, to właśnie w tym, by nie odchodzić od niej w chwilach próby, ale mężnie stać na straży wspólnych nam wartości, wypracowanych przez wieki!”
Czy w chwilach prób i doświadczeń umiem przy niej być, jak dziecko, które w duchu wdzięczności potrafi zaopiekować się schorowaną matką, która kiedyś opiekowała się i wychowywała z poświęceniem swoje dzieci, a teraz wymaga od swego dziecka troski, a nie oddać jej do DPS lub Hospicjum?!
Prawdziwą postawą patriotyzmu jest nasza wrażliwość, otwartość i bezinteresowność w służbie innym –mieć czas dla innych /wczoraj była pielgrzymka i byli woluntariusze/.
Generał Władysław Andersranny w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku, dowódca Armii Polskiej na Wschodzie w Iraku i  Palestynie, dowódca  2 Korpusu Polskiego, którym dowodził w kampanii włoskiej  – Bitwa o Monte Cassino; Bitwa o Ankonę, napisał znamienne słowa:
„Nikt nie ma prawa handlować honorem i godnością Polski”.
Czy dziś honor i godność naszej Ojczyzny dla tych, którzy nią zarządzają, ale także dla nas – spadkobierców wolności jest nadrzędnym dobrem i najważniejszym interesem dla dobra naszego kraju?! Czy nie szukamy własnej korzyści – czy dobro wspólne umiemy postawić na pierwszym miejscu ponad dobro osobiste i prywatne?!
Prawdziwy patriota to ten, który w imię zasad potrafi poświęcić i podporządkować swoje życie dla dobra Ojczyzny, broniąc jej i nie spodziewając się wielkich zaszczytów.
Powstania: listopadowe, styczniowe, I i II wojna światowa, Powstanie Warszawskie – udowodniły, że Polacy umieli walczyć do ostatniej kropli krwi, upominając się o swoją wolność.
Generał Witold Urbanowicz
– pilot Polskich Sił Powietrznych, as myśliwski, pamiętnikarz,  legendarny dowódca Dywizjonu 303 w Wielkiej Brytanii na pytanie, dlaczego polscy żołnierze, piloci za wszelką cenę walczą i biją się, narażając swoje życie dla innych krajów, poza granicami swojej ojczyzny odpowiedział: „My jako Polacy nie błagamy o wolność, my  po prostu o nią walczymy”. Czy dziś bylibyśmy w stanie poświęcić życie dom, rodzinę, własne interesy dla dobra narodu – czy bylibyśmy gotowi bronić Ojczyzny i walczyć o nią, tak jak kiedyś to czynili nasi bracia i siostry?! Cieszymy się że mamy pokój, ale czy my, czy nasza młodzież umiałaby i chciała bezinteresownie poświęcić się dla dobra kraju walcząc, jak Orlęta Lwowskie czy jak Powstańcy Warszawscy?! Patriotyzm to również budowanie właściwych postaw wśród dzieci i młodzieży,
to nauka poświęcenia i wyrzeczenia dla dobra najwyższego i najważniejszego, jakim jest dobro Ojczyzny. Patriotyzm to wybieranie i stawianie na właściwych ludzi, kształtowanie tych, którzy przede wszystkim dobrem kraju i danej społeczności się kierują. Dziś nie stać nas na eksperymenty – dziś trzeba dobrze decydować o losach naszego kraju, naszych małych ojczyzn, mając przede wszystkim na celu dobro wszystkich. Budzenie prawdziwego patriotyzmu to budzenie naszych sumień i uświadamianie nam, że dobro wywalczone przez naszych ojców, nam powierzone trzeba umiejętnie zagospodarować, a wartości chrześcijańskie, na których wzrośliśmy są podstawą naszej tożsamości. Trzeba uczyć postawy akceptacji innych ludzi, którzy wierzą inaczej, ale szanują zasady naszej wiary, trzeba budować drogę dialogu i ekumenizmu, trzeba wyzwalać się z mowy nienawiści, szukać płaszczyzny porozumienia i dialogu, trzeba podawać rękę ludziom uzależnionym wzbudzić w nich nadzieję, że mogą wyjść ze słabości, a nie naśmiewać się i drwić, stawiając na nich krzyżyk /pamiętajmy, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje/.
Tego wszystkiego możemy nauczyć się od Jezusa Chrystusa, który jest chlebem żywym.
Modlitwa, spowiedź, Komunia Św., uczestnictwo we Mszy Św., umacniają w nas postawę dobrego człowieka. A jeśli jesteś dobrym człowiekiem, to o wiele łatwiej ci być dobrym chrześcijaninem zachowującym przykazania, o wiele łatwiej ci być Polakiem kochającym i dbającym o naszą Ojczyznę, i zarazem patriotą zachowującym właściwe wzorce i wartości.
Panie, uwielbiam Cię w moim sercu za to, że mimo mojej słabości zawsze jesteś blisko Mnie. Dziękuję Ci za dar Ojczyzny, w której żyję i wzrastam każdego dnia. Umocnij mnie swoim słowem i Ciałem, abym starał się być dobrym człowiekiem, chrześcijaninem, Polakiem i patriotą. Bądź pochwalony w Przenajświętszym Sakramencie, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.