Homilia na V Niedzielę Wielkanocną

„Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami”.
Pochyleni nad Słowem Pana słyszymy dziś przepiękną przypowieść o krzewie winnym. Uprawa winorośli była obok pasterstwa i rybołówstwa najczęściej wykonywaną pracą w ziemi palestyńskiej. Winorośl jest uprawiana do dziś pośród wielu odmian na całym świecie. Z jagód tzw. moszczu winnego wytwarza się przede wszystkim wino, poza tym wykorzystuje się je do bezpośredniego spożycia do wyrobu soków, dżemów, kwasu winowego i octu winnego /także suszone jako rodzynki/. Natomiast z nasion tłoczony jest olej.
Pan Jezus chętnie odwołuje się do tego obrazu. Pokazuje nam wszystkim, jak ważna jest zależność między krzewem winnym zakorzenionym w ziemi, a gałązkami zwanymi latoroślami, które wydają owoce. Rysuje się tajemnica jedności – czyli ścisłe zjednoczenie Jezusa ze swymi uczniami. Kluczem tej tajemnicy jedności jest tzw. trwanie w Jezusie.
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić”.
Kiedy jesteśmy mocno zjednoczeni z Panem Jezusem- kiedy się modlimy, kiedy przychodzimy na Mszę Św., przystępujemy przynajmniej raz w miesiącu do spowiedzi i do Komunii Św. z racji I piątków miesiąca, kiedy czytamy i słuchamy Słowa Bożego, rozważając je, kiedy uczestniczymy w nabożeństwach – takich jak: różaniec czy nabożeństwa majowe, wtedy jesteśmy mocno wszczepieni w Jezusa – winny krzew, wtedy jesteśmy latoroślami, które przynoszą owoce. A jeśli tego nie czynimy, przypominamy latorośle, które nie czerpią soków z krzewu, są uschnięte i nadają się do wycięcia i spalenia w piecu.
„Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie”.
Kochane Dzieci! Za chwilę przystąpicie do I Komunii Św. Przyjmijcie Tego, który jest Najważniejszym Gościem, bo to Pan Jezus po raz pierwszy zagości w  waszych sercach; ale jest także naszym Gospodarzem – bo to On zastawia dla nas najwspanialsze przyjęcie – Ucztę Eucharystyczną. Cieszcie się z każdej możliwości spotkania z Nim,  niech nigdy nie zabraknie wam czasu, bo każdy moment na spotkanie z Jezusem jest dobry – On 24 godziny na dobę ma dla nas czas.
„Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni”.
Mała  Basia dowiedziała się, że jej dziadek jest bardzo chory, kiedyś wieczorem usłyszała kłótnię rodziców, a potem od starszej siostry dowiedziała się, że tato nadużywa alkoholu, i mama rodzice chce się z nim rozwieść. Zuzia  usłyszała od pani katechetki na religii, że jeśli dzieci będą się gorąco modliły w pewnej intencji i ofiarują swoje wyrzeczenia oraz modlitwę, to pan Jezus wysłucha ich próśb. Dlatego modliła się gorąco i prosiła: Panie Jezu! Ty jesteś moim najlepszym przyjacielem. Pragnę ci obiecać, że dotrzymam obietnicy abstynencji do 18 roku życia, że będę przystępować  do spowiedzi i  Komunii Św. co miesiąc, żeby tato przestał pić a rodzice się nie rozwiedli i żeby mój dziadzio odzyskał zdrowie. Ofiaruję ci  także post od mięsa w każdy piątek w tej intencji. I kiedy przyszedł dzień I Komunii Św. największą radością było to, że jej dziadek powrócił ze szpitala po radioterapii zdrowy i w pełni sił,  a tato od kilku miesięcy przestał pić, zaczął chodzić na terapię, mama nie myślała o rozwodzie, a w domu zapanował spokój. Basia po Komunii Św. podziękowała Panu Jezusowi za to, że wysłuchał jej prośby. My też możemy wyprosić łaski w tak wspaniałym i uroczystym dniu. Nie chcemy być sami. Dlatego Pan Jezus oznajmia nam, że nie jesteśmy sami, a On daje nam siłę, oparcie i poczucie bezpieczeństwa.
Kochani Rodzice! To jest wielka radość i satysfakcja także dla Was, bo oto Wasze Dzieci, przygotowujące się przez szereg spotkań formacyjnych dziś po raz pierwszy przystąpią do Stołu Eucharystii. Mieliście w ich przygotowaniach swój aktywny udział, dlatego nie zapominajcie, że w dalszym ciągu powinniście towarzyszyć tym dzieciom na drodze odważnego wyznawania wiary; bądźcie świadkami i dawajcie przykład, jak dochować wierności Panu Jezusowi przez cale życie.
Panie Jezu, pragnę być zakorzeniony w Tobie jak latorośl w winnym krzewie. Proszę Cię, bądź zawsze ze mną. Nie zostawiaj mnie nigdy samego. Tobie powierzam siebie, moją rodzinę i wszystkie sprawy. Panie pomagaj mi nieustannie, aby zawsze był Tobie wierny i nigdy nie zapomniał o Twoich Przykazaniach. Niech Twoje Słowo i Twoje Ciało będą moim najlepszym pokarmem, dzięki któremu osiągnę zbawienie. Amen.

Homilia na środę, 2 czerwca 2021

Pochyleni nad Żywym Słowem Pana natrafiamy dziś na dość ciekawy dialog Jezusa z saduceuszami – czyli osobami, którzy nie wierzą w prawdę o zmartwychwstaniu.

«Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat pojmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu». Jezus tłumaczy i uświadamia saduceuszom że Pan Bóg jest Bogiem żywych., ale życie po śmierci na ziemi zupełnie inaczej wygląda niż sobie wyobrażamy: „Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie”. Nie można mówić i rzeczywistości nieba, skoro nikt z żyjących realnie na ziemi tam nie był to jest perspektywa przyszłości.

Rzeczywiście – istotą naszego życia jest prawda o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym. Ona nadaje głębię naszej wierze, sens naszemu życiu i prawdziwy porządek w naszej wspólnocie.  Jako  chrześcijanie, powinniśmy być szczęśliwi, bo przed nami jest realna perspektywa, którą obiecał nam Pan Jezus – życie wieczne. Problem polega na tym, że jako ludzie jesteśmy tak bardzo przywiązani do obecnego życia i tak sobie wyobrażamy, a może tak podświadomie chcemy – to jest nasze pobożne życzenie, aby to  życie w wieczności było takie samo, jak tu na ziemi. Może trochę jesteśmy podobni do tych saduceuszów z dzisiejszej Ewangelii, którzy idąc tą drogą myślenia szukają przysłowiowej dziury w całym, zamiast po prostu zaufać Bogu. Często mówimy, że diabeł tkwi w szczegółach – te drobiazgi naszego życia powodują, że ludzie się spierają o rzeczy błahe, i wtedy tak trudno zrozumieć, uwierzyć drugiemu człowiekowi – a co za tym idzie samemu Bogu.
Tymczasem powinniśmy bardziej skoncentrować się nad tym i zadbać o to, abyśmy byli  zbawieni; abyśmy po naszej śmierci dostąpili największego szczęścia, jakim jest przebywanie z Bogiem w wiecznej Miłości. A tą jedyną rzeczywistością dla nas wierzących powinno być niebo. Dlatego nie zastanawiajmy się nad tym jak wygląda niebo, kogo tam spotkamy, a kogo nie, jak będziemy tam mieszkać – tylko bardziej skupmy się nad tym, co jeszcze muszę zrobić i jak zapracować tu na ziemi na  niebo, jak modlitwą, dobrymi uczynkami i życiem uczciwym pomóc sobie i innym aby stać się mieszkańcami tej krainy wiecznej szczęśliwości.
Panie Jezu, dziękuję Ci za dar zmartwychwstania i życia. Dziękuję Ci także za dar i perspektywę wieczności, która przygotowałeś dla mnie. Spraw, abym swoim postępowaniem i zachowaniem na ziemi umacniał wiarę w spotkanie z Tobą w niebie, gdzie Ty żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na Święto Matki Kościoła – 24 maja 2021

„<<Niewiasto, oto syn Twój>>. Następnie rzekł do ucznia: <<Oto Matka twoja>>. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”.

Dziś w sposób niezwykły są dobrane czytania. Ewangelia opisuje scenę pod krzyżem. Oto Jan otrzymał Matkę Najśw. za swoją Matkę. Maryja była tą, która już pod krzyżem została napełniona Bożym duchem. Ona przyniosła Apostołom w Wieczerniku Jezusa i była tą która jako pierwsza przyjęła Zesłanie Ducha Świętego. Po Wniebowstąpieniu Jezusa dla Apostołów przyszedł najtrudniejszy czas – wcielić w życie to co mówił Jezus, to czego nauczał i do czego zachęcał. I dlatego Maryja chce wypełnić Testament Jezusa z pod krzyża i wraca z uczniami do Wieczernika, albo modlić się o dary i charyzmaty Ducha Świętego.

A oni trzymają się Tej, która pozwoli im przeżyć trudną codzienność w budowaniu i umacnianiu wiary. Tam gdzie są narodziny, tam musi być matka.

I dlatego Maryja jako Matka Kościoła mogła się przyglądać, jak uczniowie raczkują niczym nieporadne małe dzieci na drodze wiary, a potem patrzy na to jak mężnieją i wychodzą po Zesłaniu Parakleta i z odwagą głoszą Wielkie Dzieła Boże!. Pokora Maryi  nie pozwala Jej przejąć władzy nad grupą Apostołów ale stanąć w cieniu, jak aktor drugie planu pamiętając o tym, że to Jezus jest najważniejszy a Jego matka ma wspierać swoją modlitwą, radą, doświadczeniem
i obecnością Mistyczne Dzieło Syna – czyli Kościół.

W przededniu Święta Matki patrzymy na naszą Niebieską Matkę, i chcemy jej wskazówki, porady dla nas jej dzieci. A  Ona ma Program Matki dla dzieci.

W Jej zachowaniu nie ma nic nadzwyczajnego. Maryja zawsze prowadzi nas do Jezusa. Jej zachowanie i słowa urastają tu do rangi symbolu. Przedstawiają Jej program dla nas na całe życie. Zatem jak mamy postępować? Zwraca się do nas tymi samymi słowami, które wypowiedziała do sług na Weselu w Kanie Galilejskiej, kiedy zabrakło nagle wina: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Jej program to bezgraniczne Zawierzanie swego życia Bogu i czynie  tylko to, co możemy, ufając, że Jezus dokona reszty. Jezu Ty się wszystkim zajmij! Jezu ufam Tobie! A Jezus – Jej Syn przyjdzie nam z pomocą i nie zostawi nas sierotami. Zapraszajmy Maryję do naszego życia i otwierajmy Jej drzwi naszych serc, aby nasza Mama zawsze była z nami.

Maryjo Matko Kościoła, dziękuję Ci za Twoją troskę o wspólnotę braci i sióstr i zapraszam do swojego serca. Umacniaj mnie na drodze zjednoczenia z Twoim Synem i spraw, abyśmy potrafili jak Ty pod krzyżem trwać w wypełnianiu swoich obowiązków. Amen.

Homilia na Zesłanie Ducha Świętego – 23 maja 2021

„Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu”.
Św. Łukasz – Ewangelista i autor Dziejów Apostolskich wskazuje, że Zesłanie Ducha Świętego miało miejsce w Dniu Pięćdziesiątnicy – czyli jednego z najważniejszych świąt w kalendarzu żydowskim, przypadało pierwszego dnia po 7 tygodniach od Paschy – czyli najważniejszego ze świąt, stąd też nazwy: Pięćdziesiątnica – czyli Święto Tygodni. W tym dniu wspominano wydarzenie na Synaju, kiedy Mojżesz otrzymał od Boga kamienne tablice z Dekalogiem. Apostołowie po Wniebowstąpieniu trwają na modlitwie i skupieniu oczekując na przyjście Ducha Pocieszyciela.
„ Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru… Ukazały się im też jakby języki ognia…” Wiatr, ogień  i wichura są symbolami potęgi Boga. Uczniowie zalęknieni i zamknięci w Wieczerniku, z obawy przed Żydami, teraz wychodzą na ulice i z odwagą głoszą „Ewangelię – wielkie dzieła Boże”.
I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”.   Święto Pięćdziesiątnicy było ważnym świętem pielgrzymkowym, ponieważ do Jerozolimy przybywali  „pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem” i nagle usłyszeli orędzie o Zmartwychwstałym Panu w zrozumiałym dla siebie języku. Dotąd tego nie rozumieli, ale teraz wszystko zostało im przekazane i wytłumaczone. Obietnica została wypełniona. Stało się jasne, co Jezus miał na myśli kiedy przed Wniebowstąpieniem mówił do uczniów: „Gdy przyjdzie Paraklet, którego ja wam pośle od Ojca, Duch Prawdy doprowadzi was do całej prawdy”.
Jezus nazywa go Parakletem. W starożytności Parakletos to inaczej adwokat, który występował w imieniu oskarżonego. Duch Święty zatem jest naszym obrońcą, adwokatem i pocieszycielem, który w chwilach próby przychodzi nam z wybawieniem. Kim zatem jest Duch Święty i gdzie możemy rozpoznać jego działanie?
Są dwa istotne miejsca w których ma swoje terytorium działania Duch Pocieszyciel. Pierwszym jest  człowiek poddany jego prowadzeniu. On nad nami czuwa i do każdego z osobna przemawia, ale żeby Go usłyszeć, musimy spotkać  się z Nim na modlitwie. On uczy prawdy o naszym życiu. Daje nam dobre natchnienia w realizacji naszego powołania. Dzięki Jego darom możemy wykonać zadania, które Bóg nam przygotował. Dlatego otwórzmy się na światło Ducha Świętego, nie ograniczajmy w działaniu i każdego dnia prośmy Go o dary i charyzmaty, którymi może nas umocnić. Znany ewangelizator w Stanach Zjednoczonych, prowadzący programy religijne w telewizji amerykańskiej, począwszy od lat 50-tych –  Abp Fulton Sheen pisze, że istnieje różnica między człowiekiem, który napędza łódź na morzu tylko wiosłami a człowiekiem który płynie żaglówką, napędzaną przez wiatr. Podobnie zachowuje się dusza , która żyjąc darami Ducha św.  napędzana jest przez Boga a nie przez własny rozum. Drugim miejscem Jego działania jest żywy Kościół – to Duch Święty go ożywia i umacnia poprzez Słowo Boże i sakramenty święte. Świat który odrzuca Słowo Boże i Sakramenty święte – odrzuca samego Boga, tak naprawdę skazuje człowieka na samotność i  duchowe wyniszczenie.
Kardynał Ratzinger –czyli papież Senior Benedykt XVI napisał: „Przez działanie Ducha Św. Bóg wszedł do naszej samotności i ją zakończył. Dlatego odpowiedzialnością chrześcijan jest uobecnianie w świecie Boga jako jedynej siły, która może obronić człowieka przed zniszczeniem siebie samego”.
Duch Święty jest szczególnie potrzebny nam dzisiaj, kiedy świat niczym pociąg Pendolino mknie na swoistego rodzaju zatracenie Duch tego świata wdziera się dziś z impetem do Kościoła. Tak wielu pokusom ulegamy. Zamazują się granice pomiędzy prawdą i fałszem, pomiędzy dobrem i złem.
Dziś trwa nieustannie potyczka dobrego ducha z duchem złym. Dlatego w tym dzisiejszym dniu, świadomi, że Duch Pocieszyciel ma moc nas uzdrowić i przemienić, wzywajmy Ducha Św. na ratunek. Niech oświeca zagubionych, przekonuje świat o grzechu i na nowo budzi sumienia do opamiętania się i do walki ze złem
Duchu Święty, przyjdź! Rozpal moje serce ogniem Twojej miłości.
Oświeć swoim światłem moje sumienie.
O Duchu Św. Dawco daru mądrości, oświecaj mnie.
O Duchu Św. Dawco daru rozumu, pouczaj mnie.
O Duchu Św. Dawco daru rady, kieruj mną.                                                                                                                   O Duchu Św. Dawco daru mocy, umacniaj mnie.
O Duchu Św. Dawco daru umiejętności, rozpraszaj moją nieświadomość.
O Duchu Św. Dawco daru bojaźni Bożej, oswobódź mnie od wszelkiego grzechu.
O Duchu Św. Dawco pokoju, obdarz mnie pokojem.                                                                                       Błagam Cię, Duchu Święty Boże, udziel mi mocy, abym w każdej chwili mego życia kierował się dobrocią i życzliwością, słodyczą i wiernością, cierpliwością i miłością, radością i wyrozumiałością. Amen.

Homilia na Zesłanie Ducha Świętego – 23 maja 2021

„Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu”.
Św. Łukasz – Ewangelista i autor Dziejów Apostolskich wskazuje, że Zesłanie Ducha Świętego miało miejsce w Dniu Pięćdziesiątnicy – czyli jednego z najważniejszych świąt w kalendarzu żydowskim, przypadało pierwszego dnia po 7 tygodniach od Paschy – czyli najważniejszego ze świąt, stąd też nazwy: Pięćdziesiątnica – czyli Święto Tygodni. W tym dniu wspominano wydarzenie na Synaju, kiedy Mojżesz otrzymał od Boga kamienne tablice z Dekalogiem. Apostołowie po Wniebowstąpieniu trwają na modlitwie i skupieniu oczekując na przyjście Ducha Pocieszyciela.
„ Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru… Ukazały się im też jakby języki ognia…” Wiatr, ogień  i wichura są symbolami potęgi Boga. Uczniowie zalęknieni i zamknięci w Wieczerniku, z obawy przed Żydami, teraz wychodzą na ulice i z odwagą głoszą „Ewangelię – wielkie dzieła Boże” .
I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”.   Święto Pięćdziesiątnicy było ważnym świętem pielgrzymkowym, ponieważ do Jerozolimy przybywali  „pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem” i nagle usłyszeli orędzie o Zmartwychwstałym Panu w zrozumiałym dla siebie języku. Dotąd tego nie rozumieli, ale teraz wszystko zostało im przekazane i wytłumaczone. Obietnica została wypełniona. Stało się jasne, co Jezus miał na myśli kiedy przed Wniebowstąpieniem mówił do uczniów: „Gdy przyjdzie Paraklet, którego ja wam pośle od Ojca, Duch Prawdy doprowadzi was do całej prawdy”.
Jezus nazywa go Parakletem. W starożytności Parakletos to inaczej adwokat, który występował w imieniu oskarżonego. Duch Święty zatem jest naszym obrońcą, adwokatem i pocieszycielem, który w chwilach próby przychodzi nam z wybawieniem. Kim zatem jest Duch Święty i gdzie możemy rozpoznać jego działanie?
Są dwa istotne miejsca w których ma swoje terytorium działania Duch Pocieszyciel. Pierwszym jest  człowiek poddany jego prowadzeniu. On nad nami czuwa i do każdego z osobna przemawia, ale żeby Go usłyszeć, musimy spotkać  się z Nim na modlitwie. On uczy prawdy o naszym życiu. Daje nam dobre natchnienia w realizacji naszego powołania. Dzięki Jego darom możemy wykonać zadania, które Bóg nam przygotował. Dlatego otwórzmy się na światło Ducha Świętego, nie ograniczajmy w działaniu i każdego dnia prośmy Go o dary i charyzmaty, którymi może nas umocnić. Znany ewangelizator w Stanach Zjednoczonych, prowadzący programy religijne w telewizji amerykańskiej, począwszy od lat 50-tych –  Abp Fulton Sheen pisze, że istnieje różnica między człowiekiem, który napędza łódź na morzu tylko wiosłami a człowiekiem który płynie żaglówką, napędzaną przez wiatr. Podobnie zachowuje się dusza , która żyjąc darami Ducha św.  napędzana jest przez Boga a nie przez własny rozum. Drugim miejscem Jego działania jest żywy Kościół – to Duch Święty go ożywia i umacnia poprzez Słowo Boże i sakramenty święte. Świat który odrzuca Słowo Boże i Sakramenty święte – odrzuca samego Boga, tak naprawdę skazuje człowieka na samotność i  duchowe wyniszczenie.
Kardynał Ratzinger –czyli papież Senior Benedykt XVI napisał: „Przez działanie Ducha Św. Bóg wszedł do naszej samotności i ją zakończył. Dlatego odpowiedzialnością chrześcijan jest uobecnianie w świecie Boga jako jedynej siły, która może obronić człowieka przed zniszczeniem siebie samego”.
Duch Święty jest szczególnie potrzebny nam dzisiaj, kiedy świat niczym pociąg Pendolino mknie na swoistego rodzaju zatracenie Duch tego świata wdziera się dziś z impetem do Kościoła. Tak wielu pokusom ulegamy. Zamazują się granice pomiędzy prawdą i fałszem, pomiędzy dobrem i złem.
Dziś trwa nieustannie potyczka dobrego ducha z duchem złym. Dlatego w tym dzisiejszym dniu, świadomi, że Duch Pocieszyciel ma moc nas uzdrowić i przemienić, wzywajmy Ducha Św. na ratunek. Niech oświeca zagubionych, przekonuje świat o grzechu i na nowo budzi sumienia do opamiętania się i do walki ze złem
Duchu Święty, przyjdź! Rozpal moje serce ogniem Twojej miłości.
Oświeć swoim światłem moje sumienie.
O Duchu Św. Dawco daru mądrości, oświecaj mnie.
O Duchu Św. Dawco daru rozumu, pouczaj mnie.
O Duchu Św. Dawco daru rady, kieruj mną.

O Duchu Św. Dawco daru mocy, umacniaj mnie.
O Duchu Św. Dawco daru umiejętności, rozpraszaj moją nieświadomość.
O Duchu Św. Dawco daru bojaźni Bożej, oswobódź mnie od wszelkiego grzechu.
O Duchu Św. Dawco pokoju, obdarz mnie pokojem.

Błagam Cię, Duchu Święty Boże, udziel mi mocy, abym w każdej chwili mego życia kierował się dobrocią i życzliwością, słodyczą i wiernością, cierpliwością i miłością, radością i wyrozumiałością. Amen.

Homilia na VI Niedzielę Wielkanocną – 9 maja 2021

„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości”.
Dziś pochyleni nad Słowem Pana zostajemy przez Niego zaproszeni do  ewangelicznej szkoły miłości. Pan Jezus nazywa nas swoimi przyjaciółmi. Warunek jest jeden – jeśli spełniamy Jego zalecenia. Najważniejsze z nich mówi, abyśmy miłowali się tak, jak Jezus nas umiłował. A Jezus nas umiłował aż po śmierć. Umarł, abyśmy mogli żyć. Nie każdy z nas musi umierać za bliźniego. Wystarczy, że ofiarujemy drugiej osobie cząstkę siebie, np. czas poświęcony chorej sąsiadce, zrobienie zakupów, rozmowę z człowiekiem samotnym, wsparcie finansowe osoby potrzebującej, rezygnację z chwilowych przyjemności. Niby proste, a jednak trudne, bo my najbardziej kochamy samych siebie, dlatego Jezus mówi, że mamy miłować bliźniego jak siebie samego.
Bo nasza miłość powinna być zawsze bezinteresowna. To jest właśnie szkoła ewangelicznej miłości Jezusa. Taka miłość jest nam najbardziej potrzebna.
„To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.
W październiku 2020 roku ukazał się w „Gazecie Olsztyńskiej” dramatyczny artykuł o pewnej 92-letniej kobiecie, która zmarła w samotności i nie miał ją kto pochować. Jeden z sąsiadów, który od czasu do czasu robił staruszce zakupy był zaniepokojony faktem, że od kilku dni jej nie widział. Wezwał policję, która poprosiła o pomoc strażaków. Gdy weszli przez okno do jej mieszkania, okazało się że staruszka od dwóch dni nie żyje. Ceremonię zorganizowano na koszt miasta, po 11 dniach od jej zgonu, bo przez ten czas pracownicy MOPS-u  bezskutecznie szukali  jej krewnych, którzy mogliby się zając organizacją pogrzebu, choć zmarła posiadała dalszą rodzinę. Na ceremonii pogrzebowej był tylko kapłan i pracownicy firmy pogrzebowej. Niestety takich przypadków jest dziś coraz więcej –  i to nie tylko z powodu koronawirusa, ale z powodu zupełnie innej pandemii, która zalewa świat, a którą jest kompletny brak empatii, zainteresowania bliźnim – zupełna znieczulica i zobojętnienie.
„Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał”.
Nam się stale wydaje, że to my wybieramy w życiu Jezusa, że my decydujemy; ale tak naprawdę to Bóg pierwszy nas wybrał i zachęcił nas, abyśmy z kolei my mogli Go wybrać w pełnej wolności. Wybrał nas i wyznaczył, abyśmy przynosili owoc. I tak się stanie, nawet jeśli tych owoców jeszcze nie widzimy, bo Jego słowo jest prawdą.
Czy potrafimy przyjąć ten dar i odpowiedzieć na niego? On przez swoją miłość przekazał nam wszystko, całą głębię.
„Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję”.
W jednym ze szpitali leżał chory marynarz.
Był niewierzący. Odwiedzała go młoda dziewczyna – wolontariuszka, która wraz z innymi osobami opiekowała się chorymi na terenie parafii, gdzie ów szpital się znajdował. Po kilku odwiedzinach chory spostrzegł, że jest dobra, miła i pobożna. Pewnego dnia zapytał ją: „Właściwie, co ty masz za to, że tutaj przychodzisz?”. Odpowiedziała, że nic, że robi to bezinteresownie. Postawił jej następne pytanie: A dla kogo ty to robisz?”. „Ja?! Dla Jezusa Chrystusa, który mnie kocha, ale pana także” odpowiedziała. Marynarz zmieszał się, bo zaskoczyła go taka odpowiedź. Dziewczyna odwiedziła go jeszcze kilka razy. Kiedy chory powrócił do zdrowia i opuszczał szpital, kupił piękne róże i chciał jej podziękować za opiekę. Kiedy ona nie chciała przyjąć, marynarz stanowczo nalegał, w końcu powiedział: „To w takim razie zanieś te róże twojemu Chrystusowi”.
Czym jest chrześcijańska miłość bliźniego? Co to znaczy kochać? Kochać,  to znaczy troszczyć się o dobro drugiego człowieka – nawet wtedy, gdy pomoc drugiemu człowiekowi wiąże się  z problemami i trudnymi przeżyciami. Dziś niestety wychowuje się w wielu rodzinach małych egoistów, wokół których ma kręcić się cały świat – nie można nauczyć młodego człowieka, prawdziwej odpowiedzialności za siebie i innych, jeśli nie będzie się od niego wymagało ofiarności, wyrzeczeń, gotowości do poświęcenia i ofiary – czyli autentycznej miłości. Powtarzanie: „my mieliśmy trudne dzieciństwo, niechże oni mają lepiej i łatwiej na starcie” – do niczego dobrego nie doprowadzi, bo już od samego początku uczy szukania drogi na skróty, łatwizny, uciekania od odpowiedzialności za czyny. Kiedy przyjdą prawdziwe egzaminy życiowe, prawdziwe problemy i trudności, to ci którym ułatwiano start bardzo szybko się załamią i stracą energię do działania.
Panie Jezu, proszę Cię, bym zawsze trwał w Twojej miłości, chcę być Twoim przyjacielem. Amen.

Rozważanie na środę, 21 kwietnia 2021 r.

Pochyleni nad Słowem Pana zauważamy, że Jezus wielokrotnie w Ewangelii porównuje siebie do różnych rzeczy lub osób /Dobry Pasterz, winny krzew, Droga, Prawda, Życie, brama, światłość świata/. Każde z tych określeń zwraca uwagę na jakiś szczegółowy aspekt misji Jezusa, przybliża nam Jego naturę czy działanie. Tym razem Pan Jezus mówi o sobie: „Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Nikt z nas nie wyobraża sobie życia bez podstawowego pokarmu, jakim jest chleb: na śniadanie, do zupy,  na kolację, kanapki do pracy, do szkoły – suchy prowiant
na wycieczkę. Może zabraknąć innych produktów, ale chleba nie może zabraknąć w każdym gospodarstwie domowym. Chleb jest podstawowym pokarmem.
Gdy brak chleba, brak pożywienia, człowiek odczuwa głód. Jezus mówi nam wyraźnie, że on sam jest chlebem – czyli jest tym, który syci nasze łaknienie. Podobnie, gdy człowiek nie karmi się słowem Bożym, nie spożywa Eucharystycznego chleba, odczuwa jakiś wewnętrzny głód, więc dąży do zaspokojenia tego głodu. Szuka sposobów, aby poczuć się lepiej. Nikt poza Bogiem nie może w pełni zaspokoić głodu człowieka, ponieważ stworzeni jesteśmy do wieczności. Jasno dziś Jezus mówi jednak, że nasycenie pragnienia zależy także od naszej wiary w Niego: „To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.
Jezus został posłany przez Ojca, aby wypełnić Jego wolę. Bóg chce, aby Jezus, który jest całkowicie posłuszny Jego woli, stawał się dla nas inspiracją – przykładem, jak wypełniać Jego Wolę. Ludzie zjednoczeni z Jezusem, ludzie głębokiej wiary są szczęśliwi, bo mają udział w życiu Bożym. Oni nie będą już odczuwać głodu ani pragnienia. Wiedzą, Komu ufają, za Kim idą i w Kogo wierzą. Przed nimi życie, a nie pustka i nicość. Są świadomi, że Jezus jest blisko, że ten pokarm – Chleb życia jest na wyciągnięcie ręki, a to napełnia pokojem i rodzi prawdziwą radość.
Bo ludzie prawdziwie wierzący to znaczy naprawdę szczęśliwi!
Każdy musi prędzej czy później odpowiedzieć sobie na to pytanie: Czy ja wierzę w Jezusa – Syna Bożego, że jestem gotów poświęcić mu cale moje życie?
Jezus objawia mi serce Ojca. Ojciec pragnie, aby Jezus mnie wskrzesił.
Ojciec pragnie mnie na wieczność. Jakie uczucia budzą się we mnie na myśl o tym? Czy mogę iść przez życie ze spokojem serca i radością nadziei na zmartwychwstanie?
„Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał”. Zdajemy sobie sprawę, że dziś wszędzie trzeba się umawiać z innymi: Władcy, politycy, osoby sprawujące władzę lub piastujące ważne stanowiska w urzędach, udzielają innym audiencji, umawiają terminy spotkań, konferencji. Żeby dostać się na wizytę do lekarza rodzinnego, do specjalisty, do dentysty, na rehabilitację, trzeba się wcześniej umówić na kalendarz, na dany dzień, na daną godzinę – w przeciwnym razie możemy się nie dostać.
A czy ja mam świadomość i w to wierzę, że ilekroć przyjdę do Jezusa, tylekroć mnie przyjmie – bez żadnych problemów, bez zapisu w kalendarzu.
Bo Pan Jezus ma zawsze – 24 h dobę – otwarte serce dla mnie.
Jest moim pokarmem i napojem, jest moim prawdziwym przyjacielem, nie zbywa mnie tanimi obietnicami, nie odcina się ode mnie – ma zawsze dla mnie czas! Boski Zbawiciel pokazał, że tak naprawdę z perspektywy czasu, wszelkie ziemskie problemy, nie mają większego znaczenia, jeśli powierzymy je Bogu. Nawet z największego zła, cierpienia, niesprawiedliwości, On może nas wyzwolić jeśli nawet nie na tym świecie, to w życiu przyszłym.
Znany ewangelizator i kaznodzieja działający w połowie XX wieku w Stanach Zjednoczonych – abp Fulton J. Sheen  powtarzał, że jeśli człowiek będzie się karmił Bożym słowem, czyli  ukształtuje swe myśli Jego Prawdą, to będzie miły Bogu, szczęśliwy i osiągnie świętość. Jego mottem były słowa: „Myśl właściwie, żyj szczęśliwie!”
Postaw sobie pytanie: Jezus na mnie czeka – ma dla mnie czas, a czy ja mam czas dla Jezusa? Co tak naprawdę przeszkadza mi przychodzić do Jezusa? Czy boję się odrzucenia? Każdy może przeżywać pokusę odcięcia od ludzi, których nie rozumie, z którymi się nie zgadza, z którymi mu zwyczajnie nie jest po drodze. Jezus udowadnia nam, że nikt na świecie nie jest bezwartościowy ani przez niego wykluczony z jego rodziny. Módlmy się dziś o ducha otwarcia na innych ludzi abyśmy zawsze byli gotowi się dzielić darem Bożej miłości ze wszystkimi – niezależnie od tego, skąd pochodzą i kim są!
Panie Jezu, poszerz moje serce, abym świadczył o Twojej miłości także wobec tych, z którymi się nie zgadzam.
Ty Panie jesteś moim pokarmem i moim napojem. Spraw, aby spotykając się często z Tobą uwierzył, że życie bez Ciebie nie ma sensu, że tylko Ty jesteś najważniejszy, a Twoje Słowo i Twoje Ciało są życiodajnym pokarmem, które spożywane regularnie może dać mi największe szczęście – życie i spotkanie z Bogiem w wieczności.

Rozważania na środę, 14 kwietnia 2021 roku

Kiedy pochylamy się dziś nad Słowem Pana, to od razu pojawia się krótkie motto, zawierające sens tego fragmentu Ewangelii – „Miłość Boga nas ocala”. Przede wszystkim dlatego, że Bóg posyłając swojego Syna, wyraża swą wielką, wprost niepojętą miłość do człowieka. „Bóg nie posłał swego Syna na świat, aby go potępił, lecz aby go zbawił”. Jezus przyszedł przecież nie po to, aby nas osądzić, potępić, ale  po to, żeby nas zbawić. „Do końca ich umiłował”.
Bohaterem dzisiejszego rozważania jest Nikodem – bardzo ciekawa, a zarazem tajemnicza postać – człowiek, który tęsknił za poznaniem prawdy. Nikodem sympatyzował z Jezusem, ale był członkiem Wysokiej Rady i bał się ich reakcji. Dlatego pod osłoną nocy przychodził do Niego, chętnie go słuchał i zadawał Mu wiele intrygujących pytań /dziś na podobieństwo tamtego spotkania, organizuje się Noc Nikodema – lub noc konfesjonałów, aby umożliwić ludziom poszukującym i błądzącym odnalezienie tej jedynej drogi prowadzącej do poznania Prawdy/.I właśnie wtedy Jezus wyjaśnia mu, że to wszystko jest przejawem Bożej miłości do człowieka. Wyrazem tej miłości stało się Przymierze Boga z człowiekiem – Dekalog. To Przymierze chciał zniszczyć człowiek – bo to człowiek zdradził, bo człowiek jest bardzo słabym sprzymierzeńcem. Bóg nie zraził się żadną jego zdradą, bo Bóg jest przyjacielem do końca.
I ten dowód miłości Boga przedstawia Jezus, kiedy wypowiadając  klasycznym tekstem o Zbawieniu, jakie się dokonało w Jezusie Chrystusie: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Jezus i Jego krzyż, na którym Boski Zbawiciel „do końca nas umiłował” – to on stal się pomostem, kładką – to On łączy dwa urwane dotąd brzegi: Boga z człowiekiem, to on na nowo buduje relacje – miłość między Bogiem a człowiekiem. Żeby odbudować relacje z drugim człowiekiem trzeba mieć dla niego czas. Żeby odbudować relacje z Bogiem – trzeba mieć dla niego czas. Człowiek nie ma czasu, gdy ciągle goni, kiedy w ręku trzyma telefon kom. i cały jest pochłonięty tym, kto ostatnio napisał smsa, kto zadzwonił; zostawił wiadomość na Messengerze, na Facebooku, gdy przed nim stoi kolorowy szklany ekran telewizora lub laptopa, a on jest w nim zanurzony po same uszy w tym wirtualnym świecie, zapominając o tym co w realu – czyli w rzeczywistości. Bóg się nie przebije,
drugi człowiek się nie przebije, – bo człowiek zbudował mur, który trzeba zburzyć. „Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione”. Biedny jest człowiek, który nie wierzy i odrzuca miłość Boga, który krąży po bezdrożach, bo w jego życiu panują ciemności, zagubił się na całego. Woli ciemność, ponieważ pozwala ukryć jego przewinienia i grzeszne postawy. Ile razy ktoś potrafi przeżyć szok, gdy o kimś najbliższym dowiaduje się czegoś, o co go nigdy nie posądzał, a on tak dobrze się maskował i ukrywał. Tymczasem życie w prawdzie rozświetla nasze drogi, daje nam szczęście, prawdziwą radość, zapala w nas mała iskrę nadziei: „Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu». Przypomnijmy sobie, jak reagujemy, kiedy po całej serii jesienno-zimowych dni – ponurych i brzydkich pojawia się piękny słoneczny poranek. Czujemy się podniesieni na duchu, pełni nadziei, od razu mamy więcej energii. Tego samego możemy doświadczyć, wchodząc w obecność Pana – nawet w najbardziej ponurych dniach! Czas poznania prawdy o Zbawieniu, czas radości Zmartwychwstania jest właśnie taką drogą do światła. I my możemy nią podążać, jeśli staniemy w prawdzie o naszym życiu przed Bogiem i odsłonimy przed Nim nasze serce tak jak Nikodem. Bóg nas kocha, więc pomoże nam swoją obecnością, da światło. Może warto sobie pytanie: Czy ja potrafię zdobyć się na rewolucję duchową w swoim życiu – może trzeba będzie wiele rzeczy w życiu powywracać do góry nogami a my tak nie lubimy zmian, a my się tak bronimy przed zmianami!! A tymczasem Jezus pragnie zmian. Bo Jezus to moje Nowe Życie. Czy ja potrafię odnaleźć to Nowe Życie w sobie? Czy naprawdę chcę Przymierza z Bogiem?
Czy mnie zależy na Panu Bogu tak, jak Jemu zależy na mnie? Czy ja przyjmuję z wiarą Jego wielki dar zbawienia? Panie Jezu, pragnę każdego dnia coraz więcej dziękować Ci za Twoją miłość, która jest moim ocaleniem. Panie Jezu, przychodzę do Ciebie jak Nikodem pod osłoną nocy. Jest we mnie tyle lęków, tyle obaw, tyle niepokojów. Proszę Cię Panie, zaradź memu niedowiarstwu. oświeć moje serce Twoim światłem, wlej w nie prawdziwy balsam spokoju i nadziei i wskaż mi drogę do przemiany mojego życia. Amen.

Homilia na IV Niedzielę Wielkanocną – 25 kwietnia 2021

„Ja jestem Dobrym Pasterzem i znam owce moje, a moje mnie znają”.

Pochyleni nad Słowem Pana spróbujmy dzisiejszy fragment Ewangelii, odpowiednio zrozumieć i odczytać w kluczu:  <JA OWCA> i <JA PASTERZ>. Czy ja godzę się we Wspólnocie Kościoła na status bycia pokorną i posłuszną owcą, którą w pełni opiekuje się Jezus Dobry Pasterz? Czy jako owca w stadzie Jezusa umiem wypełniać zadania i obowiązki mi powierzone? Jak jest moja więź z Jezusem Dobrym Pasterzem? Jezus Pasterz pragnie nas nauczyć posługi pasterskiej w życiu. Czy umiemy pełnić tę posługę  w naszych małżeństwach i rodzinach, nie ograniczając niczyjej wolności?! Czy umiemy być dla innych świadkami wiary, czy potrafimy   innych chronić przed złem i współczesnymi zagrożeniami, a przez to stawać się autorytetem dla dzieci i młodzieży. Prawdziwy Pasterz to ten, który kocha i w duchu miłości jest zatroskany i odpowiedzialny za swoich bliskich! Rodzic – Dobry Pasterz będzie wiedział, czy jego dziecko się modli, czy chodzi do kościoła, czy chodzi  na katechezę, czy uczestniczy w spotkaniach formacyjnych przed bierzmowaniem, czy uczestniczy w I piątkach miesiąca z racji I Komunii Św. – bo najczęściej jest razem z tym dzieckiem, bo mu towarzyszy, dając dobry przykład, świadectwo wiary i  budując swój autorytet.

„Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je /…/ Idą one za mną i Ja daję im życie wieczne”. Udowodniono naukowo, że zwierzęta są w stanie rozpoznać głos swego pana, właściciela opiekuna. Dziecko w łonie matki noszone pod sercem rozpoznaje głos swojej mamy, i odpowiednią postawą, ruchem ciała daje znaki, że słyszy. Ludzie nie potrafią się słuchać: dorośli nie słuchają dorosłych, dzieci nie słuchają rodziców, dziadków, uczniowie nie słuchają nauczycieli. Widzimy i słyszymy na własne oczy i uszy, jak w radio, telewizji w prasie niektórzy przedstawiają swoje racje, wzajemnie się obrażając, jak sieją zamęt, chaos i zamieszanie. Tej postawy uczą się dzieci i młodzież., toczą potyczki na słowa, na przekrzykiwanie i niezrozumienie. Skoro nie umiemy słuchać siebie, to czy potrafimy słuchać głosu Chrystusa?  A czy my potrafimy wsłuchać się w głos Jezusa Pasterza i  potrafimy iść za Nim, zachowując Jego przykazania?!

„Nasza wiara jest ciągłym, żmudnym podążaniem za Jezusem Pasterzem, za Jego głosem w stronę życia”. Usłyszeć głos – to jedna strona medalu, a pójść za nim – to druga strona medalu. Pasterz nigdy nie prowadzi owiec na smyczy czy na łańcuchu. Owca idzie dobrowolnie – zna jego głos i podąża za nim w pełni mu ufając. Z jednej strony to jest oswojenie – a z drugiej strony to jest totalna wolność!
Najgłębszym pragnieniem ludzkiego serca nie jest niezależność, ale przynależność do kogoś. To jest prawdziwa wolność, bo życie rodzi się z prawdziwego zjednoczenia z kimś w miłości, a nie w samotności. Obraz Dobrego Pasterza ukazuje charakter więzi łączącej nas z Jezusem. To jest cała istota Kościoła.

„Dobry Pasterz oddaje życie swoje za owce”.

Ręce Jezusa Dobrego Pasterza wyciągnięte na krzyżu dają pokój, miłość i wolność. To są ramiona, które obejmują i przytulają do siebie poranione owce. Bo tak naprawdę gdzieś podświadomie tego właśnie szukamy, o tym marzymy, do tego dążymy – do prawdziwej miłości, która nas ochroni przed cierpieniem i bólem, przed samotnością i odrzuceniem. Miłości, która jest ofiarna, zdolna do poświęceń i odwieczna. Jezus zaprasza nas do refleksji nad tym, za kim tak naprawdę idziemy, jakimi ideami kierujemy się w naszym życiu, kto jest naszym idolem, kto jest dla nas autorytetem?
„Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. Dobry Pasterz  jest zatroskany o pokarm dla owiec. Dobry Pasterz jest tym który nie szuka własnego zysku, ale troszczy się o innych ludzi Dobry pasterz to sobą, która wypełnia swoją funkcję z prawdziwego powołania.
Dziś w Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczynamy Dzień Modlitw o Powołania kapłańskie i zakonne do służby w Kościele. W ciągu ostatnich lat odnotowano potężny spadek liczby powołań do kapłaństwa i zakonu. Seminaria duchowne i domy zakonne świecą pustkami. Powodów jest wiele: tendencja do szybkich zmian, sekularyzacja / zeświecczenie/, życie bez ryzyka i żadnych zobowiązań,  jawna walka z Kościołem, sytuacje nagłaśniane przez media… To powoduje, że  ludzie młodzi, mający mniejszą odporność psychiczną, boją się podejmowania odpowiedzialnych decyzji na całe życie… Dlatego Św. Jan Paweł II mówił o tajemnicy powołania: „My nie jesteśmy w stanie wzbudzić powołania, możemy tylko kultywować teren, na którym te Boże powołania mogą zakwitnąć” Kultywowaniem terenu jest nasza modlitwa i nasza wiara”.
Dlatego z całego serca módlmy się i prośmy w intencji naszych dzieci i młodzieży, aby wzrastały w posłudze wierności Bogu, umacniając swoje chrześcijańskie życie:
Panie Dobry Pasterzu, ześlij mi łaskę kroczenia za Tobą i słuchania twego głosu. Umocnij mnie w posłudze Dobrego Pasterza, abym potrafił dawać młodemu pokoleniu przykład wiary. Prosimy Cię Panie udziel łaski powołania tym, którzy ochotnie na nie odpowiedzą, a tym którzy wybrali tę drogę, daj łaskę wytrwania. Amen.

Homilia na Środę W Oktawie Wielkanocy – 7. 04. 2021 r.

„W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi”.
Kiedy Jezus przybliżył się do uczniów idących do Emaus, oni Go nie rozpoznali. Byli tak załamani sytuacją, która wydarzyła się w Jerozolimie, tym że ich Mistrza i Pana zabito i złożono jego Ciało w grobie:„A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Ale po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje”.
Uczniowie nie uwierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, mimo że zapowiadali je prorocy i On sam. Uczniowie byli zawiedzeni, bo runęły ich plany na wyzwolenie Izraela. A czy my Go rozpoznajemy na drogach naszego życia? Jakże często i my mamy swoje wizje, plany, jak ma wyglądać nasze życie, życie naszych dzieci i oczekujemy od Jezusa szybkiego rozwiązania naszych problemów…
Jezus widząc to chwilowe zaślepienie swoich uczniów, lekko zniecierpliwiony dość mocni ich porusza swoim stwierdzeniem:
„O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?”
Jezus osobiście wyjaśnia i tłumaczy uczniom proroctwa i zapowiedzi dotyczące. Oni zupełnie inaczej wyobrażali sobie misję i posłannictwo Mesjasza. Tymczasem zupełnie inny był Plan Syna Bożego.
On cierpiał, umarł i zmartwychwstał, aby wyzwolić nas od śmierci wiecznej. A czego tak naprawdę ja oczekuję od Jezusa? A czy my wierzymy? Czy zauważamy Jego obecność?
Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił».
Uczniowie czuli podświadomie, że powinni być jeszcze tego wieczoru razem z tym tajemniczym wędrowcem, który tak pięknie wyjaśniał im Pisma.

I przyszedł moment kulminacyjny, że wreszcie spadły łuski z ich oczu i poznali Pana przy łamaniu chleba. Byli przejęci tą całą nietypową sytuacją, do tego stopnia, że mówili po nagłym zniknięciu Jezusa: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» Czy każde spotkanie z Jezusem wywołuje u nas podobne uczucia – czy odczuwamy kołatanie serca, dreszcze, ciarki na skórze – czy jesteśmy mocno podekscytowani tym faktem, że to sam Jezus jest blisko nas, w zasięgu naszej ręki, że karmi nas swoim słowem i ciałem. Niech ta dzisiejsza scena ewangeliczna – spotkanie z uczniami w drodze do Emaus, napełni nas nadzieją na to, że każde spotkanie
z Jezusem może być wielkim darem samego Boga dla każdego z nas:

Panie, wzmocnij moją wiarę, abym powierzył Ci swoje życie, bo tylko wtedy będę naprawdę szczęśliwy i dzięki Tobie osiągnę moc płynącą z Twojego Zmartwychwstania