„Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!” „Nie bój się, wierz tylko!”
Od jakiegoś czasu, w każdy wtorek o 23:00 w TVP1 jest emitowany program Rafała Porzezińskiego: „OCALENI” Program ten to prawdziwe historie, ludzi z krwi i kości, co tydzień dostarcza dowodów na to, że w życiu, nawet najbardziej zniszczonym, przez uzależnienia, alkohol, używki, hazard, sex, przemoc, zawsze jest czas na zmianę i na tytułowe ocalenie.. Niezwykły i unikalny na skalę europejską program, który połączony jest misyjny przekaz z atrakcyjną formułą rapera Arkadia, który na żywo komentuje losy bohaterów wieczoru, zaproszonych do studia… /nawiasem mówiąc w piątek przechodzili przez Nozdrzec dwaj pielgrzymi wędrujący do Kalwarii Zebrzydowskiej, którzy zatrzymali się na nocleg w naszej miejscowości, uczestniczyli w Eucharystii, a jeden z nich był kiedyś bohaterem tego programu…/
Dzisiejsza Ewangelia jest takim opowiadaniem o ludziach mających swoje historie, którzy zostali ocaleni przez Jezusa: najpierw o kobiecie cierpiącej na krwotok oraz o przełożonym synagogi Jairze, któremu właśnie umarła córka. Kobieta która cierpiała na krwotok, wydała już wszystkie swe oszczędności na lekarzy, ale żaden z nich jej nie pomógł. Obok niemocy medycznej cierpiała na tzw. niemoc duchową – ponieważ według prawa żydowskiego była uważana za nieczystą. Miała jednak w sobie niesamowitą determinację i wiarę, a spotkanie z Jezusem staje się dla niej przysłowiową ostatnią deską ratunku. „Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa”. Dlatego podeszła do Mistrza po cichu, lekko z tyłu, i ukradkiem, tak żeby jej nikt nie zauważył, dotknęła się frędzli jego płaszcza. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości. Stał się prawdziwy cud – choroba natychmiast ustała, a Jezus , który zauważył, że moc wyszła od niego szukał jej wzrokiem. A kiedy przestraszona przyszła do niego, powiedział z wielką radością: „Córko, Twoja wiara cię ocaliła! Idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości”.
Pomocy wokół szukał dla swej córki również Jair, ale jej nie uzyskał. Nie poddał się jednak, przyszedł do Jezusa. Gdy przychodzą ludzie i mówią: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?”, Jair nie załamuje rąk, ale ufa Jezusowi: «Nie bój się, wierz tylko!» Zostaje nagrodzony za postawę wiary, kiedy po słowach „Talitha kum – Dziewczynko, mówię ci, wstań!” jego córka wróciła do żywych. Czego uczy nas dzisiejsza Ewangelia? Tego, że tylko prawdziwa wiara niesie prawdziwe ocalenie. Postawa kobiety i Jaira zachęca do pogłębienia wiary w uzdrowieńczą obecność Jezusa. Czy jestem człowiekiem wierzącym i w kogo tak naprawdę wierzę? W tym trudnym czasie, gdy dopadła nas pandemia, kiedy szaleją nawałnice i burze, kiedy tak wielu ludzi traci wszystko, kiedy mnożą się choroby i nieszczęścia, gdy wielu umiera w osamotnieniu, czy ja po prostu wierzę, że Jezus ma moc nas wyprowadzić z każdego nieszczęścia, z położenia, z choroby czy widma śmierci? Czy doświadczyłem w swoim życiu Jego ocalenia i mogę o tym powiedzieć, podzielić się z innymi – po prostu dać prawdziwe świadectwo mojej wiary?!
Jezus uczy nas jeszcze czegoś najbardziej istotnego – w chwili nieszczęścia, cierpienia, doświadczenia i bólu nie zostawia człowieka samego, jest z nim, śpieszy mu na pomoc, jest wrażliwy na ludzką biedę i nieszczęście.
Kiedyś w jednej z miejscowości zachorowała kobieta, na kierowniczym stanowisku, nie była bardzo lubiana, słynęła z surowości i wielkiej dyscypliny w pracy. W walce z chorobą nowotworową wielu ludzi ją wspierało, pocieszało, pomagało, modliło się za nią. Ale znalazł się jeden z podwładnych, który mówił: a po co mam się za nią modlić, ma za swoje, zmniejszyła mi etat pracy, pojechała po premii, kilka razy niesłusznie byłem na dywaniku – niech cierpi, bo ja też cierpiałem. Najlepszy był komentarz osoby niewierzącej, która powiedziała: Człowieku – ja nie rozumiem jak ty człowiek wierzący, chodzący co niedzielę do kościoła możesz tak mówić?! Jak możesz jej życzyć cierpienia?
Czy nie zdarzyło się nam tak zachować lub postąpić? Czy ja jak Jezus jestem wrażliwy na ból i cierpienie innych?
W czasie trwających Mistrzostw Europy w piłce nożnej /w których nas już nie ma/ w meczu grupowym jeden z zawodników duńskich upadł na murawę i zatrzymała się akcja serca. Zanim wszystkie działania na murawie zostały podjęte błyskawicznie, niesamowitą rolę odegrał kapitan drużyny duńskiej Simone Kjaer, stał się bohaterem tego tragicznego zdarzenia. Był pierwszy przy koledze z drużyny i zadbał o to, aby Christian Eriksen nie zadławił się własnym językiem. To on ułożył go również w bezpiecznej pozycji, zanim z pomocą przybyli lekarze. Kapitan Duńczyków uspokajał także zapłakaną żonę kolegi z zespołu, która przechodziła wielki dramat. Trzeba też podkreślić wyjątkową postawę reszty piłkarzy reprezentacji Danii. Kiedy Eriksen był reanimowany, kadra utworzyła okrąg wokół miejsca, w którym ratowano życie kolegi z kadry, aby flesze i kamery nie mogły zarejestrować tego strasznego widoku, wielu z nich modliło się o życie dla kolegi, a potem w tym kordonie odprowadzili kolegę do bramy stadionu. To jest piękne, kiedy potrafimy modlić się za chorych, wspierać potrzebujących, kiedy pocieszamy załamanych, gdy zbieramy do puszek na chore dzieci, na pogorzelców, na ofiary powodzi, klęsk żywiołowych, kataklizmów. Bo wtedy stajemy się podobni do Jezusa – wrażliwi na ludzką biedę i cierpienie i nie przechodzimy obojętnie obok człowieka, który potrzebuje naszego wsparcia. Jesteśmy jedną Bożą Drużyną – jesteśmy Chrystusową Wspólnotą Serc i bierzemy udział w autentycznym ocaleniu tego świata.
A wszystko to dzięki prawdziwej wierze, która jest wielkim darem i łaską. Trzeba o nią wciąż się modlić, prosić. Ale kiedy jej doświadczymy, to trzeba jak wielki dar, talent nieustannie ją rozwijać, umacniać, pogłębiać; bo jak czytamy w KKK: „Wiara jest osobowym przylgnięciem całego człowieka do Boga, który się objawia. Obejmuje ona przylgnięcie rozumu i woli do tego, co Bóg objawia nam przez słowa i czyny”. Jaka jest moja wiara? Czy jest ona gorąca, czy może letnia, a może we mnie już całkowicie wystygła? Czy mogę ją porównać z wiarą kobiety cierpiącej na krwotok czy przełożonego synagogi – Jaira?
Panie Jezu, proszę Cię o łaskę wiary w Twoją moc, wiarę większą od mojego lęku, o wiarę, która przynosi mnie i całemu światu wielkie ocalanie.
Homilia na zakończenie roku szkolnego
„Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu” (Mk 6, 31-32).
Apostołowie wracają ze swojej misji…i opowiadają o wszystkim, co zdziałali…To naturalne, że chcą się dzielić tym, co przeżyli…Tym, co widzieli…tym, jakie sukcesy misyjne osiągnęli. Jezus poleca im odpocząć, ponieważ sam doskonale rozumie, że ludzki organizm ma swoje granice…I każdy potrzebuje odpoczynku…
Dlatego zaleca swoim Apostołom: odpocznijcie nieco…
Pan Jezus zaprasza do autentycznego wypoczynku nas – swoich uczniów. Zatem i my weźmy sobie te słowa do serca…
Poświęćmy odrobinę czasu na odpoczynek…na regenerację sił…
Mamy prawo do wypoczynku i do odejścia na chwilę od żmudnych zajęć, od pracy intelektualnej, bo każdy człowiek powinien pamiętać, że tylko wtedy, kiedy jesteśmy wypoczęci, możemy znów rozpocząć po kilku miesiącach wypoczynku swoją pracę i swoje zajęcia.
To dzisiejsze zakończenie roku szkolnego przeżywamy w dalszym ciągu w nietypowym dla wszystkich czasie. Trwa PANDEMIA Koronawirusa – COVID 19 bardzo mocno utrudnił nam życie, poruszanie się, wychodzenie z domów, uczestnictwo w zajęciach w szkole – mieliśmy przez większość czasu zdalne nauczanie – uczestnictwo w życiu religijnym – była dyspensa od uczestnictwa w Mszy Św., czas izolacji kwarantanny – czas trudny i niezrozumiały. Wielu z nas – dzieci, rodziców i nauczycieli jest po prostu tym okresem walki z wirusem, czasem strachu lęku i ciągłej niepewności, co będzie jutro – bardzo zmęczonych. Potrzebujemy zwyczajnej formy wakacyjnego „relaksu” Ale wiemy dobrze, że nie wystarczy tylko odprężenie fizyczne i psychiczne zaniedbać i lekceważyć przy tym sferę serca i ducha. Obok wypoczynku fizycznego, potrzebujemy – w okresie wakacji lub poza nim – także chwil wytchnienia i odpoczynku duchowego. Dlatego tak ważne są słowa Pana Jezusa: „Pójdźcie sami osobno na miejsce pustynne”.
Nam pustynia kojarzy się z piaskiem, gorącem, czasem z wypoczynkiem nad morzem. Ale miejsce pustynne może być zupełnie inne – czas spokoju wyciszenia- spacer po lesie, wycieczka w miejsce ustronne, pobyt nad jeziorem, rzeką, wyjście w góry… Mogą to być specjalne rekolekcje, pielgrzymka, oaza itp. W miejscu pustynnym możemy znaleźć Boga, duchowe przeżycia i zupełnie inaczej spojrzeć na świat i otaczającą nas rzeczywistość. Tego ukojenia, wyciszenia i duchowego wypoczynku potrzebujemy zwłaszcza teraz – kiedy jest czas pandemii Im bardziej brakuje nam czasu i sił, tym bardziej potrzebujemy odejścia na miejsce pustynne, by móc nieco wypocząć: fizycznie, psychicznie i duchowo. Dziś w tym trudnym czasie nie możemy na zakończenie roku zapomnieć o Trzech Magicznych Słowach wypowiedzianym pod adresem zwłaszcza nauczycieli, wychowawców, katechetów ale także rodziców i opiekunów: przepraszam za moją niewłaściwą postawę i zachowanie w ciągu roku, dziękuję za to wszelkie dobro, które wydarzyło się w tym mijającym okresie, ale także proszę o siły, o radość o pokój i bezpieczeństwo w czasie tego wakacyjnego wypoczynku – o zdrowie dla siebie i najbliższych. Spróbujmy moi kochani ten czas przeżyć jako swoistego rodzaju Wakacje z Bogiem – nie zapominając o nim na modlitwie, w pierwszych piątkach miesiąca w uczestnictwie na niezielnej i świątecznej Eucharystii. Bo poznając piękno otaczającego nas świata, zachwycając się pięknymi widokami, krajobrazami i pięknem przyrody i zwierząt – tak naprawdę odkrywamy kolejny raz prawdziwe piękno, wielkość i mądrość samego Boga.
Homilia na XII Niedzielę zwykłą – 20 czerwca 2021
„Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą stronę»”.
Jezus po przepracowanym dniu, podczas którego nauczał tłumy zgromadzone nad Jeziorem Galilejskim zwraca się do swoich uczniów z prośbą o przepłynięcie na drugi brzeg jeziora. Zapadający zmrok potęguje nastrój niepokoju. Jezus jednak pragnie objawić swą Boską moc jako Światłość w mrocznej nocy ludzkiego grzechu i niewiary. Przeprawa na drugi brzeg jeziora jest symbolem przejścia od nocy wiary do dnia ufności, od śmierci do życia.
„Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim”.
Podmiotem tej akcji stają się uczniowie, którzy zabierają Jezusa w łodzi na drugi brzeg jeziora. Wyrażenie „tak jak był w łodzi” może nawiązywać do nauczania Jezusa z łodzi. Wzmianka o innych łodziach płynących z Jezusem wskazuje, że przebywający w innych łodziach stają się świadkami cudu, który wydarzy się na jeziorze.
„Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała”.
Na Jeziorze Galilejskim zbiornik wodny o długości 21 km, szerokości 12 km oraz głębokości 50 metrów jest położony w niecce około 200 m. poniżej Morza Śródziemnego, dlatego też mocny wiatr i burza mogą nastąpić niespodziewanie. Rybacy łowiący na jeziorze nie oddalali się zbytnio od brzegu. Tymczasem Jezus i uczniowie chcą się przeprawić na drugi brzeg. Dramatyczną sytuację potęgują: noc, silny wiatr i burza, które są obrazem niebezpieczeństwa panującego na jeziorze.
„On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?»”
Brak reakcji Jezusa na zagrożenie budzi wielkie zdziwienie Jego uczniów. Sen Jezusa w czasie burzy na jeziorze jest znakiem Jego bezgranicznego zaufania wobec Ojca. Uczniowie budzą Pana i zwracają się do Niego z wyrzutem, że nie reaguje w sytuacji, gdy zagrożone jest ich życie. Pragną oni, aby Jezus wyzwolił ich z opresji. W ich zachowaniu widać strach i rozpacz w obliczu śmierci.
„On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza” Rozpacz i niewiara uczniów powodują reakcję ze strony Jezusa, który rozkazuje wichrowi i jezioru, aby się uciszyły. Wskazuje to na Jego Boski autorytet. Jezus jako Syn Boży sam ucisza burzę na jeziorze. Słowa Jezusa skierowane do żywiołu brzmią: Milcz, ucisz się! Jest to podobieństwo i nawiązanie do słów egzorcyzmu, gdy Jezus woła do ducha nieczystego, który niszczy człowieka opętanego: „Milcz i wyjdź z niego!”
„Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?»
Jezus z wyrzutem zwraca się do swoich uczniów, którzy wykazują lęk, przerażenie i brak wiary w obliczu zagrożenia. Nie wierzą oni, że płynący z nimi Jezus ma moc uspokoić żywioły i jest gwarantem ich bezpieczeństwa. Jezus ujawnia, że wiara to nie abstrakcja czy deklaracja słowna. Wiara polega na pełnym zaufaniu Jezusowi w różnych sytuacjach życia. Najbardziej ujawnia się ona w chwili próby i doświadczenia, kiedy człowiek pokazuje, na ile opiera się na Chrystusie, a na ile na swej własnej mądrości i swych siłach.
„Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»”
Strach uczniów po uciszeniu różni się od ich lęku. Wcześniejszy lęk wypływał z braku wiary, natomiast aktualna bojaźń wypływa z szacunku do mocy Boga. Uczniowie doświadczają objawienia mocy Boga, który ich ocala i pokazuje, że ufność pokładana w nim wyzwala z wszelkich lęków. Ile razy w trudnych sytuacjach, kiedy odczuwamy kruchość i słabość, brakuje nam wiary w to, że Bóg jest z nami. Jezus ucisza szalejącą burzę i silny wiatr. Jednak tak naprawdę ucisza w nas wszelki chaos, nasze wewnętrzne burze, nieufności i lęki. Jezus pokonuje żywioły naszych grzechów. Obecność Jezusa daje nam pewność życia. Niesie wyciszenie i ukojenie.
„Mały chłopiec wypłynął wraz z ojcem i całą załogą rybackiego kutra na połów ryb. Kiedy przyszedł sztorm, a fale zalewały pokład, on spokojnie spał w kajucie. Wszedł do niego bosman i krzyknął: Mały obudź się, bo idzie duża fala! Ty się nie boisz? A chłopiec mu odpowiedział: Nie boję się, bo kapitanem jest mój Tato, a on jest doświadczonym żeglarzem i na pewno sobie poradzi”.
Powinniśmy wierzyć, że zbawienie pochodzi od Jezusa i tylko On jest kapitanem naszej łodzi, której na imię Kościół. Warto przypomnieć słowa Papieża Seniora Benedykta XVI, który mówi: „Cierpimy z powodu cierpliwości Pana Boga! Dokładnie tak! Bo wydaje się nam, że za długo zwleka z interwencją.. Wszyscy potrzebujemy Jego cierpliwości… Świat jest zbawiony tylko dzięki Bożej cierpliwości, a niszczony przez ludzką niecierpliwość!”
Prośmy gorąco, aby obecność Jezusa w Najśw. Sakramencie stawała się naszym umocnieniem i dawała nam pewność, że Bóg jest z nami, aby dawała nam prawdziwe ukojenie, że skoro Jezus jest po naszej stronie, to nic nam nie grozi zarówno w życiu duchowym jak i materialnym – ważne żebyśmy potrafili w nim pokładać ufność i pełną nadzieję: „Panie, opoko moja, schronienie moje i mój wybawco, Boże mój, moja skało i moja nadziejo, tarczo moja, mocy zbawienia i moja twierdzo!”– chwała Tobie. który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Homilia na Środę, 23 czerwca 2021
„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami”.
Pan Jezus najwyraźniej nas dziś przestrzega i mówi, że mamy strzec się fałszywych proroków. To jest jasne, że trzeba na nich uważać, bo nie da się ukryć: jedni i drudzy są obecni wśród nas… To znaczy wnikają niezauważalni między nas… są może nawet przykładem do naśladowania…ale ich prawdziwe intencje są ukryte…i na pewno nie są to dobre intencje… Pytanie: tylko jak się ich ustrzec?
Jak odróżnić tych dobrych proroków od tych złych?
Fałszywy prorok ma na celu jedno…mącenie…wywoływanie wątpliwości… i rozbijanie jedności Kościoła.
Mimo, że wydaje się służyć Bogu… za jego sprawą mogą mieć miejsce liczne nawrócenia, mogą iść dobre czyny i działania…ale rzeczywiste intencje Fałszywego Proroka są zupełnie inne, mogą niszczyć i rozbijać jedność chrześcijan, jedność wspólnoty, jedność Kościoła.
Może nawet są takie owce w skórze wilka w naszych rodzinach…Bo jeśli z zewnątrz wydajesz się być dobrym katolikiem…ale pod wieloma warstwami kryje się poganin…to nieciekawie to wygląda…
Ale to wszystko co czynimy i komu służymy, powinno pociągać za sobą zmianę stylu życia…
Jezus mówi: „Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Poznacie ich po owocach”.
To jest rzeczywiście prawda. Z ciernia nie zbierzemy winogrona…Musimy zatem dokładnie patrzeć na to, co dzieje się wokół nas…i dmuchać na zimne. Nawet jeżeli wydaje się, że coś jest dobre…wcale nie musi takie być…. Oczywiście z pozoru trudno odróżnić jednych i drugich. Dlatego, że życie człowieka i jego czyny weryfikują zasłyszane opinie. Dlatego dzisiejsza Ewangelia jest tak niezwykle istotna i ważna. Z jednej strony przestrzega nas przed fałszywymi prorokami, a z drugiej – wskazuje na wagę konkretnych czynów.
„Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce”. Jezus potwierdza, że nasze czyny i zachowania można i należy oceniać po owocach. Wszystkich poznamy po owocach…Wielu ludzi nas otacza…Dobrych i złych…Wierzących i niewierzących…
Będących bardzo blisko Boga i omijających kościół szerokim łukiem. Ale tak naprawdę każdy człowiek pokazuje to, jaki jest po owocach…czyli po czynach…po świadectwie, jakie daje swoim życiem…Każdy z nas jest jak drzewo – człowiek, który ze swej natury jest dobry nie może czynić tylko i wyłącznie źle, ale też człowiek opanowany przez zło i żyjący w grzechu nie może powiedzieć, że czyni tylko i wyłącznie samo dobro.
„Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień”.
Jezus przestrzega co dzieje się ze złym drzewem, które nie wydaje dobrego owocu.
Jakże wielu ludzi chce dziś zmieniać Ewangelię, , a nie siebie – bo to jest dla nich niewygodne.
A to Boskie prawo mam przemieniać nasze serca i sumienia.. Współcześnie w zasadzie najlepiej mówić tylko to, co nie urazi innych, na przykład że Jezus umarł z miłości do nas, ale o tym, że umarł za nasze grzechy, już lepiej nie. Tylko jeśli zapomnimy o naszych grzechach, wtedy nie będziemy czuli potrzeby nawracania się. I co wtedy? Jakie wydamy owoce?
I na koniec prosta wskazówka, jakiej udziela nam Pan Jezus: „A więc: poznacie ich po ich owocach” Poznanie po owocach pozwala odróżnić fałszywych od prawdziwych proroków… Fałszywy prorok ma na celu jedno: mącenie…wywoływanie wątpliwości…i rozbijanie Kościoła.
Cele te oczywiście nigdy nie zostaną zrealizowane, bo Chrystus dał obietnicę, że Kościoła nie przemogą „bramy piekielne”…ale to nie znaczy, że Kościół na tym nie ucierpi… że podkopywanie fundamentów i autorytetów nie niszczy go od środka… wzbudzanie wątpliwości…wzajemne oskarżanie i napuszczanie na siebie … tworzenie podziałów… to wszystko zawsze będzie się odbijać na każdej Wspólnocie…Prośmy na zakończenie rozważania o ducha jedności w naszych wspólnotach, o to abyśmy potrafili odróżniać dobrych od fałszywych proroków oraz o to, abyśmy dawali świadectwo naszej wiary pokazując po owocach, kim naprawdę jesteśmy:
Panie Jezu, chcę trwać w Tobie. Przymnóż mi łask, abym stawał się życiodajnym drzewem i zawsze wydawał dobre owoce swoich uczynków. Amen.
Homilia na XI Niedzielę Zwykłą
Kluczem do dzisiejszej Liturgii Słowa jest wyrażenie WSZYSCY. To słowo uświadamia nam prawdę o powszechności zbawienia ale też o odpowiedzialności za duchowy wzrost wspólnoty, której na imię KOŚCIÓŁ.
To Bóg jest Panem wszystkiego i od niego wszystko zależy, to w jego ręku są nasze losy. To On jest tym, który daje wzrost i zapewnia plon
„Z Królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak”. Pan Jezus tłumaczy nam, że rolnik po zasianiu ziarna nie ma wpływu na jego wzrost. Podobnie jest w naszym życiu duchowym. Aby wzrastało w nas Królestwo Boże, nie wystarczy tylko nasza praca, potrzeba jeszcze łaski Bożej. Jako ludzie wierzącym bądźmy pokorni, bo nie wszystko zależy od nas. Ale żeby być pokornym i mieć świadomość, że nie wszystko zależy od nas, trzeba Bogu zaufać. Zaufanie chroni nas przed pokusą pychy i przeświadczeniem, że sam sobie poradzę w życiu. We współczesnym, pełnym socjotechniki świecie ludzi uczy się, że skoro kierują samochodem, sterują klimatyzacją, mają władzę nad firmą, są zdolni, przedsiębiorczy, potrafią wszystko dokładnie zaplanować, wyliczyć i wykalkulować, a przy tym są kreatywni – przebojowi, choć czasem na krawędzi lekkiej bezczelności i cwaniactwa – to tak naprawdę są zaradni i sobie poradzą sami, bo wszystko zależy od nich. I właśnie w tym momencie na fundamencie budowania własnej kreatywności i zaradności – czyli pewności siebie, nawet nie wiedząc kiedy – buduje się niepewność w wierze i nieufność w stosunku do Boga. Z gruntu fałszywa i nie do przyjęcia jest alternatywa: „albo Bóg, albo ja!” – bo jeśli Bóg wszystko może, to ja nie mam nic do zrobienia, a jeśli ja mam coś robić, to Bóg nie może mi przeszkadzać i ograniczać moją niezależność i wolność.
Nic bardziej mylnego – Moi Kochani! Pan Bóg nie jest moim konkurentem, ale moim Ojcem, a nikomu innemu, jak prawdziwemu ojcu i matce zależeć powinno na szczęściu i dobru swoich dzieci….
Jezus mówi: „Królestwo Boże… jest jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn…” Bóg daje mi wolność ale wraz z nią i odpowiedzialność za moje słowa i czyny. Doceńmy to, co otrzymaliśmy od Jezusa, i nieśmy Go innym, współpracujmy z łaską Pana. Królestwo Boże jak to ziarnko gorczycy, choć małe, jest odporne nawet na niekorzystne warunki. Królestwo Boże będzie się stale rozrastać.
Pięknie to obrazują słowa piosenki: „Musisz wierzyć, że jest ktoś kto dobrze wie, czego potrzebujesz tu, dlatego zaufaj mu!” Tak ważna w naszym życiu chrześcijańskim jest postawa pełnego zaufania Bogu nawet w chwilach doświadczeń i prób.
Przykładem takiej postawy jest Św. Abp Oscar Romero, który w 1977 roku został arcybiskupem Salwadoru. Kiedy krajem rządziła junta wojskowa, kiedy potrafiono zamienić kościoły na koszary, kiedy na oczach abp-a żołnierz sprofanował Najśw. Sakrament, strzelając do wizerunku Chrystusa ukrzyżowanego i do tabernakulum, on nie zawahał się i wszedł do świątyni, aby pozbierać sprofanowane komunikanty. Kiedy został wyrzucony, za trzecim razem wszedł do świątyni razem z ludźmi naprzeciw żołnierzom, którzy mieli w nich wymierzone karabiny. Wtedy wypowiedział te słowa: „Jesteśmy tu po to aby odzyskać ten budynek kościelny. I wzmocnić się przeciwko tym wrogom Kościoła, którzy wdeptują nas w ziemię. Wiedzcie, że nie cierpicie w samotności, gdyż wy jesteście Kościołem. Jesteście Ludem Bożym, jesteście Jezusem tu i teraz. On jest ukrzyżowany w Was, tak samo jak został ukrzyżowany 2000 lat temu na wzgórzu niedaleko Jerozolimy. Wiedzcie, że wasze cierpienie i ból, jak Jego przyczyni się do wyzwolenia Salwadoru i odkupienia”. Arcybiskup Romero poniósł śmierć męczeńską, kiedy podczas celebrowania Mszy Św. w szpitalnej kaplicy w 1980 roku został zastrzelony. W pogrzebie Romero uczestniczyło ponad milion osób z całego świata. Papież Franciszek ogłosił go świętym w październiku 2018 roku. Abp Romero stał się symbolem walki o prawa człowieka – symbolem małego i niepozornego ziarenka gorczycy, które stało się pięknym krzewem wierności i miłości wobec Boga. Dziś potrzeba takich żywych świadków wiary, którzy wspólnie razem: pasterze i osoby świeckie będą ramię w ramię stawać na straży tych wartości, aby umocnić ten Kościół.
Panie Jezu, otwieram przed Tobą swoje serce. Spraw aby moja wiara, miłość i pełne zaufanie tobie stawała się jak ziarenko gorczycy, które przyczynia się do wzrostu Królestwa Bożego we mnie. Amen.
Homilia na Uroczystość Najśw. Serca Pana Jezusa
W dzisiejszą Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa wpatrujemy się w Chrystusa umierającego na krzyżu. Stajemy wobec wielkiej miłości i medytujemy tę prawdę, kiedy Jezus oddawał za nas swoje życie.
Biskup Mediolanu – Św. Ambroży nawiązując do tej dzisiejszej sceny z Ewangelii tak nauczał: „W czasie Męki Pańskiej zbliżał się wielki szabat. Gdy żołnierze podeszli do krzyża, Jezus już był martwy. Jeden z żołnierzy przebił dzidą Jego bok. Wypłynęła z niego krew i woda. Dlaczego krew i woda?!
Woda na oczyszczenie, a krew na odkupienie. Dlaczego wypłynęły z boku? Skąd bowiem przyszła wina, stąd wypłynęła łaska. Wina przyszła za sprawą kobiety, a laska za pośrednictwem naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Św. Augustyn porównał przebity bok Chrystusa do Arki Noego, w której Bóg kazał Noemu zrobić wejście z boku. Wszystkie istoty żyjące, które weszły do arki, zostały ocalone przed zagładą potopu. Bok Chrystusa, a szczególnie Jego przebite Serce, z którego wypływa krew i woda, jest dla nas źródłem nadziei, że zostaniemy obmyci i oczyszczeni. Jest ocaleniem dla tych, którzy się w nim zanurzają, niejako wchodzą przez ten bok. Dlatego tak potrzebne jest stałe zanurzanie własnego życia, własnych ran w ranach Chrystusa, w Jego Sercu, które nie przestaje dla nas bić. Najśw. Serce Jezusa, które zostało przebite za nasze grzechy, jest prawdziwym symbolem miłości, którą Jezus kocha swego Ojca i wszystkich ludzi bez żadnego wyjątku.
W jednym z wezwań Litanii do Serca Jezusowego śpiewamy: „Serce Jezusa – królu i zjednoczenie serc wszystkich – zmiłuj się nad nami”. Na ten temat pisał w swojej drodze duchowej Thomas Merton: „Gdy znajdziesz miejsce, w którym tu i teraz stwarza Cię Bóg, odnajdziesz punkt, który łączy Cię ze wszystkim i wszystkimi w kosmosie”. Dziękujmy Bogu za wielką łaskę i dary które płyną z boku Chrystusa i za to, że Jego Boskie Serce jest naszym jedynym ocaleniem.
Panie Jezu, niech Twoja Krew i Woda mnie obmyje i oczyści. Niech Twoje przebite Serce przyniesie mi ulgę w trudnych chwilach. Bądź moim schronieniem i wybawieniem. Niech Twoja łaska uleczy moje rany i pomoże mi na nowo odnaleźć drogę do twego Serca nieustannie mnie kochającego. Amen..
Homilia za zakończenie Oktawy Bożego Ciała
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: <<Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego>>. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
Ludzie, którzy przychodzili słuchać Jezusa, przynosili również swoje dzieci. Pan Jezus zaś przyjmuje je z wielką radością i miłością…Zauważmy, że to zupełnie inna postawa, niż ta, jaką przyjmowali nauczyciele Izraela żyjący w kulturze wschodu. Apostołowie mieli tę mentalność wbitą do głów; uważali, że kobiety i dzieci są gorsze i o wiele słabsze od mężczyzn, że tylko oni – mężczyźni mogą być Jego ich uczniami… Dlatego uważali, że fakt przyprowadzania dzieci do Jezusa to wielkie faux pas… jest po prostu nietaktem wobec tak dostojnego Nauczyciela z Nazaretu. Ale Jezus kolejny raz ich zaskakuje i koryguje błędne myślenie. Jezus nie zabraniał przyprowadzać dzieci…więcej: kładł na nie ręce i błogosławił je. nie ręce i błogosławił je.
Tak powinni postępować wszyscy odpowiedzialni za Kościół i wspólnoty.
Duchowni i świeccy….Błogosławić i obdarzać miłością. Bo dzieci są przyszłością świata, narodu i Kościoła.
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże”. Dziecko jest bardzo kruche. Potrzebuje przytulenia, ciepła, delikatności. W głębi duszy każdy z nas jest dzieckiem. Potrzeby dziecka są w nas bardzo silne. Te słowa musiały zszokować wszystkich poważnych i dojrzałych…W/g słów Jezusa, Królestwo Boże nie należy do mądrych, wykształconych, dojrzałych,…ale także i do dzieci…Jezus pięknie puentuje ten dzisiejszy fragment: „Kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. Jak mamy to zrozumieć: przyjąć królestwo Boże jak dziecko…?! Co to znaczy?! Znaczy to tyle, że mamy upodobnić się do dzieci w ich spontaniczności, otwartości, prostocie i szczerości… Przyjmowanie Królestwa Bożego jak dziecko dotyczy zaufania do Boga… tak jak dziecko ufa własnym rodzicom. To przyjęcie prawd wiary bez kombinowania……analizowania… zastanawiania się – czy to mi się kalkuje i opłaca, czy też nie… Taka postawa często zdarza się ludziom dorosłym.
U dzieci tego nie ma…Dzieci myślą w prosty sposób. Dziecko ufa bezgranicznie…
I koniec…Proste zawierzenie…To charakterystyczne dla dzieci… A dla nas – ludzi dorosłych wszystko musi być zapięte na ostatni guzik…dwa razy sprawdzone… poparte doświadczeniem…I taki sposób myślenia i zachowania z życia codziennego chcemy przenosić na życie duchowe…
Podejmowane są dyskusje o obecności dzieci w kościele…OK. wiadomo, że czasem dzieci są mówiąc kolokwialnie – niegrzeczne, ale mimo wszystko powinny mieć możliwość uczestniczenia w życiu religijnym. Na osobach dorosłych spoczywa odpowiedzialność za najmłodszych; wyjaśnienie im, jak należy zachowywać się w kościele, a nie usprawiedliwianie się – przyjdę do kościoła, jak dorośnie, bo teraz to się wstydu najem, puszczą mi nerwy i dopiero będzie… A tymczasem chodzi o to, aby dziecko stopniowo wprowadzać do świątyni, przyzwyczajać je do tego miejsca, aby potrafiło się odnaleźć w domu Pana Jezusa, aby tego miejsca się nie bało, nie uciekało z niego, ale nauczyło się przebywać w bliskości Pana Jezusa. Aby Jego dom stał się domem dla każdego dziecka. Często mówimy, że dzieci traktują świat niepoważnie, w przeciwieństwie do nas – ludzi dorosłych Tymczasem jest zupełnie odwrotnie: to dzieci traktują wszystko niezmiernie poważnie. Dziecko nie zna się na pozorach, na grze, na zafałszowaniu. Ono jest takie, jakie jest tu i teraz. I w tym, czym jest, prawdziwe i szczere, tak jak umie zwraca się do Boga, który daje nam prawdziwą radość życia. Czy my potrafimy z prostotą dziecka patrzeć na świat i widzieć wspaniałe dzieła Boga, Jego miłość i łaskawość? Czy przez kombinowanie nie ulegamy szatańskim złudom? Obyśmy z prostotą dziecka uczyli się patrzeć na wszystko przez pryzmat Eucharystii, bo ona najpełniej objawia nam Boże zamiary.
Każdego dnia składamy Bogu ofiarę, ona jest codziennością naszego życia: rodzice składają ofiarę miłości, i wyrzeczenia, ofiarując im swój czas i poświęcenie. Wolontariusze ofiarują swój wolny czas, posiadane umiejętności i zaangażowanie dla dobra innych. Osoby starsze i samotne ofiarują swoją modlitwę, swój wolny czas, swoje cierpienie, a także swoje skromne ofiary na potrzeby bliskich, na potrzeby wspólnoty Kościoła. Siostry zakonne, kapłani, osoby konsekrowane składają w ofierze samotność, talenty, pracę z dala od najbliższych, swoje zdrowie w służbie wiernym. Dopiero z biegiem lat obdarowani mogą zauważyć i dostrzec, ile ofiarnej miłości mieli w sobie ich darczyńcy i jak wiele trudów i poświęcenia musieli znosić, aby obdarować ich swoją ofiarnością. Wpatrując się w krzyż Jezusa Chrystusa uświadamiamy sobie, że jego ofiara ma charakter ponadczasowy, obejmuje wszystkich ludzi, którzy byli i są do dziś na ziemi. Stale ponawia się w każdej sprawowanej Mszy Św. i dlatego Eucharystia jest nazywana Najśw. Ofiarą. Prośmy gorąco, aby nasze spotkanie z Jezusem najwyższym Kapłanem w czasie każdej Mszy Św. umacniało nas w naszym życiu chrześcijańskim. Niech ta ofiara składana na ołtarzu umacnia nas i uaktywnia, motywuje do tego, abyśmy sami potrafi ofiarować siebie innym i abyśmy tej postawy ofiarności uczyli te dzieci, które dziś przyprowadziliśmy do świątyni, aby wzrastały w wierze, miłości i prawdziwej przyjaźni do Pana Jezusa.
Homilia na i piątek miesiąca – 4 czerwca 2021 roku.
Pochylając się na Słowem Pana rozważamy dziś fragment, w którym sam Jezus udowadnia w świątyni na podstawie fragmentu Pisma Św., że Mesjasz Syn Boży nie jest Synem Dawida. Choć pochodzi w prostej linii przez pokrewieństwo Józefa z jego rodu. «Sam Dawid mówi mocą Ducha Świętego:
„Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje”.
Sam Dawid nazywa Go Panem, jakże więc jest tylko jego synem?».
Jasno wynika z tego tekstu, że Mesjasz Syn Boży – czyli Jezus Chrystus jest Panem Dawida – a nie jego synem, jak uważali niektórzy uczeni w Piśmie i faryzeusze. Ten fragment uświadamia nam, że skoro Jezus jest Panem Dawida, to tym samym jest On naszym Panem. Czy rzeczywiście Jezus jest naszym Panem? Czy przyjmujemy tę prawdę i kiedy możemy powiedzieć, że Jezus jest naszym Panem?
Przede wszystkim wówczas, gdy uznajemy Jego władzę, kiedy przestrzegamy Jego praw i powierzamy Mu siebie. Kiedy dzielimy z Nim nasze życie: gdy korzystamy z sakramentu pokuty przyjmujemy Komunię św. – jak dziś w I piątek miesiąca, gdy spotykamy się z Nim na rozmowie – jak dziś w czasie Adoracji, kiedy po prostu ufamy Mu, a tym samym jesteśmy otwarci na drugiego człowieka i dajemy świadectwo o Nim. Jego panowanie oznacza przede wszystkim totalną miłość, On chce naszego dobra. Nieustannie jest z nami, zarówno w chwilach radosnych, jak i smutnych i zapamiętajmy to na zawsze: Jezus nigdy nie zostawia swoich braci i sióstr w trudnym położeniu.
Panie Jezu, dziękuję Ci, że jesteś moim Panem i zawsze jesteś przy mnie. Panie, pragnę otworzyć swoje serce Tobie, abyś mógł w nim zamieszkać i be reszty przebywać na zawsze. Amen.
Homilia na Boże Ciało – 3 czerwca 2021 r.
«Bierzcie, to jest Ciało moje». «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. To czyńcie na moją pamiątkę”!
Eucharystia pośród Siedmiu Sakramentów, owoców męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa jest Sercem Wspólnoty Kościoła. To tutaj pozwalamy się Bogu miłować to tutaj uczymy się na nowo wciąż być przyjmowanymi przez Jego Miłość i Miłosierdzie. Eucharystia to sakrament miłości, sakrament Boga z nami. Trwanie w Chrystusie, przyjmowanie Jego największego daru jaki nam pozostawił jest warunkiem, przedłużania Jego miłości i miłosierdzia w świecie, który obecnie przeżywa wielki kryzys wartości – a zwłaszcza miłości. Popatrzmy na historię ustanowienia dzisiejszego święta.
Inspiracją do ustanowienia tej uroczystości był niezwykły cud, który miał miejsce – w Bolsenie, niedaleko Rzymu w 1263 roku. W trakcie sprawowania Eucharystii, po przełamaniu Hostii zaczęła z niej kapać Krew. Był to znak, który otrzymał kapłan odprawiający Mszę Świętą, gdyż zwątpił, że pod postacią chleba kryje się Ciało Chrystusa. Cud uświadomił wątpiącemu kapłanowi, że Jezus jest obecny w Eucharystii nie jako rzecz czy przedmiot ale jako Osoba. Poruszony tym zdarzeniem, papież Urban IV wprowadził w 1264 roku święto Bożego Ciała w Rzymie, jako przebłaganie i zadośćuczynienie za znieważanie Najświętszego Sakramentu i odstępstwa od wiary świętej oraz upamiętnienie ustanowienia Eucharystii. Ostatecznie papież Jan XXII wprowadził to święto w całym Kościele w pierwszej połowie XIV wieku.
Czego nas uczy przeżywana dzisiaj uroczystość Bożego Ciała? Przede wszystkim uświadamia nam, że obecność Jezusa Chrystusa w sakramencie Eucharystii jest obecnością REALNĄ – RZECZYWISTĄ!
Boski Zbawiciel żywy i prawdziwy jest obecny w Najśw. Sakramencie pod postaciami chleba i wina, wypełniając tym samym swoją obietnicę, którą przekazał przed Wniebowstąpieniem swoim uczniom: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata!” Jego żywa obecność ma nas mobilizować do postawy wierności Jemu, do właściwego patrzenia na cała rzeczywistość i na cały świat i do przemieniania swego serca i życia.
Dlatego sam Chrystus powiedział w widzeniu św. Augustynowi: „Nie będziesz mnie przyjmował jak pokarm cielesny, ale to ty będziesz przemieniał się we Mnie”. I tak się dzieje. Jezus jednoczy się z nami, przemienia nas w siebie, kiedy adorujmy Go w Najświętszym Sakramencie i przyjmujemy w Komunii Świętej. Św. Jan Maria Vianney każdego dnia stawał przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie. To było dla niego siłą. Dla św. Jana Pawła II codzienna adoracja była punktem wyjścia do podejmowania wielu ważnych spraw i decyzji. Święta Matka Teresa z Kalkuty adorowała Pana Jezusa, zanim wyszła na ulice, by pochylać się nad biednymi. A jakie miejsce zajmuje Pan Jezus Chrystus w moim, w twoim, w naszym życiu? Ile czasu Mu poświęcam w ciągu całego dnia, w ciągu tygodnia, w ciągu miesiąca? Czy chętnie nawiedzam kościół i adoruję Najświętszy Sakrament? Czy po prostu mam czas dla Boga, tak jak On ma czas dla mnie – każdego dnia i o każdej porze!
Dziś wielu ludzi wierzących przeżywa poważny kryzys wiary. Widzimy, jak dokonuje się niejako na naszych oczach częste zaniedbanie Eucharystii, Adoracji, obojętność religijna na żywą obecność Jezusa w Komunii Św., lekceważący sposób podejścia do Mszy Św., profanacje kościołów, kaplic, profanacje Najśw. Sakramentu, organizowanie imprez i zajęć, które są przeszkodą uczestniczeniu w Ofierze Jezusa i brak z naszej strony reakcji, obrony tego co święte – to jest niestety przejaw braku miłości do Jezusa. Dlatego taki dzień, jak dzisiejszy jest okazją do ekspiacji – czyli wynagradzania Bogu za grzechy i zaniedbania, do obudzenia wdzięczności za Jego Wielką Miłość i obecność pośród nas, to ożywienie naszej wrażliwości wobec Eucharystii, poprzez częste przystępowanie do Komunii Św., poprzez praktykę I piątków miesiąca szczególnie u dzieci, młodzieży i starszych oraz odnowienie trwającej praktyki Adoracji Najśw. Sakramentu – Godziny Świętej w naszych wspólnotach parafialnych /już w piątek będzie możliwość uczestniczenia w Adoracji w naszej świątyni/.
Kiedy otworzymy się na dar Ciała i Krwi Chrystusa, to wtedy nie zagubimy się w naszym życiu.
Tradycja organizowania w tym dniu procesji do czterech ołtarzy, przy których odczytywano fragmenty Ewangelii i udzielano wiernym błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. jest późniejsza niż samo święto. Zapoczątkowano ją w XIII w. w Kolonii, a już w XV wieku procesje urządzano w Europie, w tym w Polsce.
Wielki czciciel Najśw. Sakramentu – Św. Jan Paweł II, mobilizował i wzywał nas wierzących do tego, abyśmy pielęgnowali tradycję procesji Bożego Ciała w naszej Ojczyźnie i naszych parafiach. Mówił: „Starajmy się tak uczestniczyć w kulcie publicznym Bożego Ciała, aby tajemnica Chrystusa jeszcze głębiej przeniknęła całe nasze życie”.
Homilia na VI Niedzielę Wielkanocną
„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości”
Dziś pochyleni nad Słowem Pana zostajemy przez Niego zaproszeni do ewangelicznej szkoły miłości. Pan Jezus nazywa nas swoimi przyjaciółmi. Warunek jest jeden – jeśli spełniamy Jego zalecenia. Najważniejsze z nich mówi, abyśmy miłowali się tak, jak Jezus nas umiłował. A Jezus nas umiłował aż po śmierć. Umarł, abyśmy mogli żyć. Nie każdy z nas musi umierać za bliźniego. Wystarczy, że ofiarujemy drugiej osobie cząstkę siebie, np. czas poświęcony chorej sąsiadce, zrobienie zakupów, rozmowę z człowiekiem samotnym, wsparcie finansowe osoby potrzebującej, rezygnację z chwilowych przyjemności. Niby proste, a jednak trudne, bo my najbardziej kochamy samych siebie, dlatego Jezus mówi, że mamy miłować bliźniego jak siebie samego.
Bo nasza miłość powinna być zawsze bezinteresowna. To jest właśnie szkoła ewangelicznej miłości Jezusa. Taka miłość jest nam najbardziej potrzebna.
„To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.
W październiku 2020 roku ukazał się w „Gazecie Olsztyńskiej” dramatyczny artykuł o pewnej 92-letniej kobiecie, która zmarła w samotności i nie miał ją kto pochować. Jeden z sąsiadów, który od czasu do czasu robił staruszce zakupy był zaniepokojony faktem, że od kilku dni jej nie widział. Wezwał policję, która poprosiła o pomoc strażaków. Gdy weszli przez okno do jej mieszkania, okazało się że staruszka od dwóch dni nie żyje. Ceremonię zorganizowano na koszt miasta, po 11 dniach od jej zgonu, bo przez ten czas pracownicy MOPS-u bezskutecznie szukali jej krewnych, którzy mogliby się zając organizacją pogrzebu, choć zmarła posiadała dalszą rodzinę. Na ceremonii pogrzebowej był tylko kapłan i pracownicy firmy pogrzebowej. Niestety takich przypadków jest dziś coraz więcej – i to nie tylko z powodu koronawirusa, ale z powodu zupełnie innej pandemii, która zalewa świat, a którą jest kompletny brak empatii, zainteresowania bliźnim – zupełna znieczulica i zobojętnienie.
„Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał”.
Nam się stale wydaje, że to my wybieramy w życiu Jezusa, że my decydujemy; ale tak naprawdę to Bóg pierwszy nas wybrał i zachęcił nas, abyśmy z kolei my mogli Go wybrać w pełnej wolności. Wybrał nas i wyznaczył, abyśmy przynosili owoc. I tak się stanie, nawet jeśli tych owoców jeszcze nie widzimy, bo Jego słowo jest prawdą.
Czy potrafimy przyjąć ten dar i odpowiedzieć na niego? On przez swoją miłość przekazał nam wszystko, całą głębię.
„Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję”.
W jednym ze szpitali leżał chory marynarz. Był niewierzący. Odwiedzała go młoda dziewczyna – wolontariuszka, która wraz z innymi osobami opiekowała się chorymi na terenie parafii, gdzie ów szpital się znajdował. Po kilku odwiedzinach chory spostrzegł, że jest dobra, miła i pobożna. Pewnego dnia zapytał ją: „Właściwie, co ty masz za to, że tutaj przychodzisz?”. Odpowiedziała, że nic, że robi to bezinteresownie. Postawił jej następne pytanie: „A dla kogo ty to robisz?”. „Ja?! Dla Jezusa Chrystusa, który mnie kocha, ale pana także” – odpowiedziała. Marynarz zmieszał się, bo zaskoczyła go taka odpowiedź. Dziewczyna odwiedziła go jeszcze kilka razy. Kiedy chory powrócił do zdrowia i opuszczał szpital, kupił piękne róże i chciał jej podziękować za opiekę. Kiedy ona nie chciała przyjąć, marynarz stanowczo nalegał, w końcu powiedział: „To w takim razie zanieś te róże twojemu Chrystusowi”.
Czym jest chrześcijańska miłość bliźniego? Co to znaczy kochać? Kochać, to znaczy troszczyć się o dobro drugiego człowieka – nawet wtedy, gdy pomoc drugiemu człowiekowi wiąże się z problemami i trudnymi przeżyciami. Dziś niestety wychowuje się w wielu rodzinach małych egoistów, wokół których ma kręcić się cały świat – nie można nauczyć młodego człowieka, prawdziwej odpowiedzialności za siebie i innych, jeśli nie będzie się od niego wymagało ofiarności, wyrzeczeń, gotowości do poświęcenia i ofiary – czyli autentycznej miłości. Powtarzanie: „my mieliśmy trudne dzieciństwo, niechże oni mają lepiej i łatwiej na starcie” – do niczego dobrego nie doprowadzi, bo już od samego początku uczy szukania drogi na skróty, łatwizny, uciekania od odpowiedzialności za czyny. Kiedy przyjdą prawdziwe egzaminy życiowe, prawdziwe problemy i trudności, to ci którym ułatwiano start bardzo szybko się załamią i stracą energię do działania.
Panie Jezu, proszę Cię, bym zawsze trwał w Twojej miłości, chcę być Twoim przyjacielem. Amen.