Homilia na Święto Narodzenia NMP – 8 września 2021

„Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy Bóg z nami”.
Każdy człowiek ma własną historię: rodowód, datę i miejsce narodzin. Tak też jest Jezusem. Również On miał rodzinę, matkę Maryję i ziemskiego ojca Józefa. Wśród Jego przodków byli zarówno ludzie dobrzy, jak i źli. Możemy więc powiedzieć, że Jezus był synem nie tylko narodu wybranego, ale i całej grzesznej ludzkości. Uniżył się, oddał nam siebie. Uczynił to z miłości, bo ukochał wszystkich ludzi i wszystkich pragnie zbawić. Dlatego narodziny Jezusa, a wcześniej narodziny Maryi jego Matki są wpisane w historię Bożej Miłości.
Ewangeliczny rodowód zapisany przez Apostoła Mateusza ukazuje nam prawdę, że Jezus pochodzi z rodu Dawida. Dziś wielu ludzi poszukuje swoich korzeni, jakże modna jest genealogia – skąd pochodzimy, wielu poszukuje dat urodzenia, śmierci swoich przodków. Czy my jednak pamiętamy o prawdziwej miłości do naszych bliskich? Czy modlimy się za naszych przodków? Czy modlimy się za ludzi pogubionych, grzeszników?
W afrykańskim Kibeho w Rwandzie miały miejsce Objawienia Matki Bożej. 28 listopada 1981 r. 16-letnia uczennica Alphonsine Mumureke miała dyżur na stołówce szkolnej. Kiedy usługiwała koleżankom przy stole, usłyszała, że ktoś ją woła. Kiedy wyszła na korytarz, zobaczyła piękną  Panią, ubraną w tunikę i welon na głowie. Zapytała: „Pani kim jesteś?” „Jestem Matką Słowa” Był to początek objawień w Kibeho w Rwandzie. Są to najnowsze objawienia Maryi uznane przez Kościół, jako jedyne na kontynencie afrykańskim, które trwały do 28 listopada 1989 r Piękna Pani – „Matka Słowa” w czasie objawień płakała, tak samo jak płakała w La Salette i w Fatimie.
Prosiła o nawrócenie i żal za grzechy. Podkreślała, że świat ma się bardzo źle, działa na własną zgubę i wkrótce wpadnie w otchłań, pogrążając się w niezliczonych nieszczęściach. Wskazywała, że cierpienie i umartwienie mają ogromną wartość przed Bogiem i są sposobem na uratowanie świata: „Prawdziwe dziecko Maryi nie rozstaje się z cierpieniem, bo nikt nie wchodzi do nieba nie cierpiąc tu na ziemi”
Maryja która jest Matką Słowa, którym jest sam Jezus Chrystus. Ale jej macierzyństwo stało się wypełnieniem Słowa Bożego, zwiastowanego przez proroków, zapowiadającego narodziny Mesjasza. Dzisiejsze czytania pokazują nam, jak Bóg pieczołowicie przygotowywał to wydarzenie, wybierając na swoje narzędzia zwyczajnych ludzi i zwyczajne, niczym nie wyróżniające się miejsca: „A ty Betlejem Efrata  najmniejsze jesteś wśród plemion ludzkich!” i ukazując historię narodzin Zbawiciela, to co przeżywali  w swoim sercu i jak odpowiedzieli z pokorą i oddaniem Maryja i Józef, wypełniając swoje zadania i powołanie, a zarazem wykonując Boży plan zbawienia,  Ewangelista puentuje pięknym zakończeniem:
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka”.
Dziś poświęcamy ziarno pod zasiew. Bo tak jak Maryja swoim narodzeniem rozpoczęła drogę przygotowawczą do narodzin Zbawiciela, tak poświęcone ziarno, w dniu Jej święta przechodzi długą drogę przygotowawczą do narodzin zboża czy innych roślin, który zasiane w glebę i starannie pielęgnowane przynoszą obfity plon. Wybrania, powołani, usprawiedliwieni, zbawieni, obdarzeni chwałą- te słowa dotyczą tych którzy jak Maryja uwierzyli Bogu i wypełnili w swoim życiu Jego misję. Czy do dotyczy nas? Czy my czujemy się jako ci, którzy do tego grona należą?
Prośmy aby w nas wypełniło się to wszystko do czego Bóg nas powołał  i wybrał w momencie naszego narodzenia:

Maryjo Matko Słowa, pomóż mi uwierzyć, że Słowo pańskie może się wypełnić także w moim życiu. Matko Boga i moja, wspieraj mnie i bądź mi przewodniczką na mojej drodze abym jak ziarno zasiane w glebę kiedyś wydał piękny owoc życia wiecznego. Amen.

Homilia na Rozpoczęcie Roku Szkolnego 2021/22

Pochyleni nad Słowem Pana słyszymy piękną przypowieść o talentach. O czym tak naprawdę mówi przypowieść o talentach? – Jakie jest prawdziwe znaczenie przypowieści?! Mówiąc o talentach – czyli o pomnożeniu pieniędzy Pan Jezus ukrył jednak w tej przypowieści najważniejszą prawdę.
Każdy z nas otrzymał od Boga talenty – czyli dary, predyspozycje, uzdolnienia. Znamy kogoś, kto jest utalentowany, za co by się nie wziął, to wszystko mu wychodzi. U takich ludzi bez problemu na pierwszy rzut oka widać obdarowanie. Ludzie, którzy mają talenty artystyczne, sportowe itd. To wszystko daje się poznać bardzo wcześnie w młodym wieku. Talentem może być naprawdę wszystko, zależy tylko od nas jak to wykorzystamy. Wiele osób posiada talenty dosyć nietypowe i trzeba dobrze poznać siebie aby je odkryć. Ktoś może mieć talent do śpiewania, ktoś inny do muzykowania, ktoś inny talent sportowy –do gry w piłkę do biegania itp. Jeszcze ktoś inny talent kulinarny – do gotowania lub pieczenia, ktoś jeszcze inny talent dekoracyjny, strojenia kwiatami. Ktoś może mieć talent solidnej pracy i wykonywania obowiązków, ktoś może mieć talent radości i rozbawiania innych, ktoś może mieć talent prowadzenia gier i zabaw, dzięki temu może pomagać przy opiece nad innymi dziećmi. Ktoś może mieć talent wykonywania każdej pracy i chętnego pomagania  innym. Bóg uzdalnia nas na wiele sposobów i daje nam różne talenty, abyśmy budowali Królestwo Boże. Często zapominamy o tym, że Od człowieka zależy to czy je wykorzysta, czy zmarnuje. Aby pomnożyć talenty potrzeba wysiłku i uniżenia. Będąc mistrzem w jednej dziedzinie, musimy stać się pokornym uczniem w innej. Bóg ze wszystkiego chce wyprowadzać dobro.
Jest jeden największy talent – dar, który otrzymaliśmy wszyscy od Pana Boga. Tym talentem jest Nasze Życie Talent dany nam od Boga jako nasze życie i to co z nim zrobimy – zależy tylko i wyłącznie od nas.
Czytałem o pewnym chłopcu, który żył czternaście wieków temu, ale myślał podobnie jak niektórzy z was. Miał na imię Izydor i pochodził z Hiszpanii. Gdy był w waszym wieku, nie lubił się uczyć. Wolał się bawić ze swoimi braćmi i siostrą: Leandrem, Fulgencjuszem  i Florentyną i marzył, żeby wakacje trwały nawet cały rok! Wiem, że  i wśród Was są tacy, którzy chcieliby, żeby wakacje trwały dziesięć miesięcy!
Pewnego dnia jego starszy brat podsunął mu książkę o wojnach Gotów i Wandalów, którzy kiedyś napadali na Hiszpanię, a potem następną i jeszcze jedną, do tego stopnia że Izydorowi spodobało się czytanie. Polubił je tak bardzo, że gdy już dorósł, miał największą bibliotekę nie tylko w swoim mieście – Sewilli, ale i w całej Hiszpanii. Po latach nauki został księdzem, a później arcybiskupem Sewilli. Powiem wam więcej, Izydor, który w dzieciństwie tak uciekał od książek, sam zaczął je pisać! Czy wiecie, ile tomów – tak grubych jak ten, który mam w ręku (kapłan pokazuje tom encyklopedii) – jednej książki napisał? Napisał aż dwadzieścia tomów! Pewnie nie każdy z was wie, co to jest encyklopedia? To jest taka książka, w której znajdują się wyrazy ułożone w porządku alfabetycznym. Każdy taki wyraz – pojęcie jest tam objaśniony, dzięki czemu można poznać jego znaczenie. Kiedyś książka ta była bardzo potrzebna, bo nie było Internetu. Jeśli ktoś chciał się dowiedzieć, co znaczy jakieś słowo, to musiał szukać w encyklopedii pod odpowiednią literą.
W encyklopedii Izydora, którą napisał na początku VII wieku i zatytułował Etymologia, znajdowało się aż osiem tysięcy haseł ze wszystkich znanych wtedy dziedzin nauki: z matematyki, medycyny, historii, filozofii i teologii. Można powiedzieć, że Izydor stworzył pierwszą w historii bazę danych!
Czternaście wieków później na uniwersytecie w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych spotkało się dwóch studentów – Sergiej Brin i Larry Page. Początkowo bardzo się kłócili, w niczym się nie zgadzali. Obaj jednak lubili się uczyć i chcieli zostać wielkimi naukowcami. Pasjonowała ich matematyka, informatyka i programy komputerowe. Postanowili, że wymyślą taki program, który uporządkuje całą wiedzę, jaka znajduje się w Internecie. Pewnie zapytacie, czy się im udało. Tak! Osiągnęli swój cel! Stworzyli najpopularniejszą obecnie wyszukiwarkę internetową – Google. Pierwsze badania i obliczenia prowadzili w garażu swojej koleżanki Susan, a dziś wszyscy posługują się tym, co stworzyli, zaś ich firma jest jedną z najbogatszych na świecie.
Zobaczcie! Sergiej i Larry zrobili w Internecie to samo, co uczynił św. Izydor tylko 14 wieków wcześniej. Pewnie jesteście ciekawi, dlaczego Izydor został świętym…
Trzeba przyznać, że był on bardzo mądry. Mówiono o nim: „najbardziej uczony człowiek swoich czasów”. Bardzo dużo czytał i zdobywał nową wiedzę. Głosił tak piękne kazania, że ludzie słuchali ich zachwyceni i pełni podziwu. Było jednak coś ważniejszego: św. Izydor kochał Pana Boga i swoich bliźnich. Gdy był w podeszłym wieku i czuł, że umrze, kazał się zanieść do katedry i w obecności księży i wiernych zdjął biskupie szaty, włożył wór pokutny, głowę posypał popiołem i ze łzami w oczach publicznie się wyspowiadał. Błagał ludzi o przebaczenie win i zaniedbań oraz prosił, by się za niego modlili. Zmarł po czterech dniach w wieku osiemdziesięciu dwóch lat.
Gdy po latach posługiwania się Internetem okazało się, że nie ma on swojego patrona, hiszpańscy informatycy poprosili papieża Jana Pawła II, żeby patronem cyberprzestrzeni został właśnie św. Izydor.
Drugą postacią, pomnażającą w bardzo piękny sposób swoje talenty jest Bł. Carlo Acutis – 15-letni święty z Mediolanu. Na pierwszy rzut oka nie różnił się zbytnio od swoich rówieśników: nosił dżinsy i trampki, uwielbiał bawić się z psem oraz grać w piłkę z przyjaciółmi. Ponadto jak wielu rówieśników grywał na swoim PlayStation, choć na gry wideo poświęcał nie więcej niż godzinę tygodniowo. Zatem można pomyśleć, iż był typowym włoskim dzieckiem z dobrze sytuowanej rodziny. To jednak pozory, bo Carlo już w wieku 7 lat codziennie chodził na Mszę Św. i przynajmniej raz w tygodniu przyjmował Eucharystię, co jak stwierdził po latach; było dla niego „autostradą do nieba”.  Carlo wywodził się z rodziny intelektualistów, jednak wpływ na rozwój pobożności Carlo miała polska niania o imieniu Beata, która nauczyła go się modlić i zabierała ze sobą do kościoła. Z perspektywy czasu można więc stwierdzić, iż nasza rodaczka miała wielki wpływ na to, że bohater tego wpisu został katolikiem. Carlo Acutis nie tylko żył sprawami wyznaniowymi, ale bardzo szybko na poważnie zainteresował się informatyką. Niewątpliwie w odkryciu tej pasji pomogli mu rodzice, kiedy na ósme urodziny podarowali wymarzony komputer. W wieku 9 lat zaczął interesować się programowaniem, co pomogło mu opracowywać strony internetowe dla lokalnych organizacji katolickich, W międzyczasie Carlo chodził do różnych prywatnych szkół, w tym do Liceum Ogólnokształcącego prowadzonego przez zakon jezuitów, gdzie nauczył się dobrze grać na saksofonie. Kiedy Carlo miał 15 lat stworzył stronę internetową miracolieucaristici.org,  na której można znaleźć pełną listę z opisem 136 uznanych przez Kościół cudów eucharystycznych, które miały miejsce na świecie, w tym – dodane już po śmierci Carla – opisy zdarzeń w Sokółce i Legnicy. Warto zaznaczyć, iż strona Acutisa jest wygodna w użytkowaniu, gdyż możliwe jest „wirtualne zwiedzanie” tych miejsc. Carlo załapał się jeszcze  na Facebook’a, gdzie z wielką żarliwością głosił swoją wiarę, dzięki czemu zyskał pewne grono fanów  – nie robił tego na pokaz i faktycznie żył w zgodzie z naukami Pisma Świętego. Życiowym mottem Carlo Acutisa były słowa: „Wszyscy rodzą się jako oryginały, ale wielu umiera jako fotokopie”. W wieku 11 lat uczył już katechizmu młodsze dzieci. Niedługo potem Carlo podjął pracę jako wolontariusz w jadłodajni dla ubogich, a swoje kieszonkowe rozdawał dla ubogich jako jałmużnę. Carlo Acutis był u progu programistycznej i duchowej kariery, kiedy w sierpniu 2006 roku dowiedział się, że choruje na białaczkę promielocytową typu M3. Choroba miała u niego ostry przebieg i po dwóch miesiącach doprowadziła do śmierci. Jednak jeszcze przed odejściem ofiarował swoje życie za papieża i Kościół katolicki — co zresztą ogłosił w bardzo emocjonalnym nagraniu, dostępnym na kanale YouTube. Carlo Acutis zmarł 12 października 2006 roku i został pochowany na własne życzenie w Asyżu — tam bowiem żył w XIII wieku św. Franciszek, który był jego duchowym przewodnikiem.
Izydor  i Carlo pokazują nam, że można mieć czas na naukę, pracę, zabawę, na życie religijne, tylko trzeba to wszystko dobrze zaplanować.
Pandemia nas rozleniwiła – 
w kwestii zaangażowania w pracę i naukę szkolną ale też i w w wypełnianiu obowiązków religijnych.
Mówienie: że się nie da! Świadczy o naszym duchowym i materialnym lenistwie –
bo tak najczęściej mówią ci którym się nie chce. Nie wiemy, co przyniesie ten czas – czy rozwinie się kolejna fala, czy nie, ale rozpoczynamy ten nowy rok z nadzieją, że będziemy właściwie go pożytkować w nauce, pracy, w rozwoju życia duchowego. Gdy zaprzyjaźnimy się ze św. Izydorem i bł. Carlo Acutisem, to będziemy potrafili mądrze korzystać z komputera: wchodzić na strony przydatne podczas odrabiania zadań domowych, bezpieczne i przeznaczone dla dzieci. Nie wybierzemy też gry, która polega tylko na zabijaniu przeciwników. Św. Izydor i Bł. Carlo Acutis pomogą nam w odpowiednim momencie wyłączyć komputer, bo zbyt wielu godzin przy nim grozi uzależnieniem i zaniedbywaniem obowiązków domowych i szkolnych; pomogą nam znaleźć czas na czytanie książek, na osobiste spotkanie z Jezusem na modlitwie i Eucharystii, na zaangażowanie się w pomoc ludziom – jako wolontariusze. Spróbujmy na wzór tych świętych rozwijać swoje piękne talenty i tak uporządkować swoje zajęcia, żeby na wszystko mieć czas. Amen.

NA ZAKOŃCZENIE PRZED ROZESŁANIEM.
Zwykle w nowy rok szkolny wchodzimy z wielkimi nadziejami! Każdy z nas obiecuje sobie i ma na początku jakieś konkretne postanowienia.  że będzie zdobywał wiedzę i wypełniał solidnie swoje obowiązki. Życzę wam wszystkim, żebyście tak jak kiedyś Pan Jezus wzrastali w mądrości. A mądrość mieszka w podręcznikach, w dobrych książkach, w umysłach waszych nauczycieli i katechetów, w sercach waszych rodziców; Mądrość  Boża mieszka w świątyni, w Piśmie Św., jest obecna na katechezie, w czasie spotkań i posługi ministrantów, scholi i innych grup młodzieżowych. 

Homilia na XXI Niedzielę zwykłą – 22 sierpnia 2021

Pochyleni nad Słowem Pańskim słyszymy dziś prawdę o dochowaniu wierności Bogu. Najpierw Jozue, który wprowadził naród wybrany do Ziemi Obiecanej, zgromadził w Sychem wszystkie pokolenia Izraela, w celu przypomnienia powołania narodu i postawił im zasadnicze pytanie: «Rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie…Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu». Wtedy przedstawiciele narodu odpowiedzieli Jozuemu: «Dalecy jesteśmy od tego, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć cudzym bogom. My również chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem».
Słuchając  dzisiejszej Ewangelii rozważamy ten fragment, kiedy Pan Jezus, przemawiając w synagodze w Kafarnaum powiedział: «Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem», wtedy oburzyło się wielu, spośród Jego uczniów i zaczęli mówić: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Wielu odwróciło się od Niego i po prostu odeszli. Pan Jezus jest w pełni świadomy tego, że uczniowie Jego na to szemrali, dlatego mówi do nich: «To was gorszy? » Jezus uświadamia nam, że w czasie próby dla ludzi wierzących nie może być miejsca na tzw. obojętność. Przyszło nam żyć w ciekawych, aczkolwiek trudnych czasach dla obrony wiary, religii, Kościoła. Dużo osób w tym wszystkim dusi się, nie wie co ma o  tym myśleć i po prostu się gubi. Jak odzyskać utraconą pewność i wiarę, jak pomóc tym  osobom wątpiącym i niezdecydowanym na nowo powrócić do wierności?! Ważna jest modlitwa i postawa wiernej wytrwałości.
To pytanie, które Jezus zadaje uczniom w chwilach próby, zadaje dziś także i nam: „Czy i wy chcecie odejść?” Dlaczego Jezus stawiam nam to pytanie?! Dlatego, że Jezus wie, że nauka jest trudna i wymagająca, ale nie jest niemożliwa do zachowania i przestrzegania dla tych, którzy Mu w pełni ufają i wierzą. Czy my ufamy Jezusowi? Czy wierzymy? Wielu współczesnych ludzi woli się nie angażować w to, co jest trudne, i żyć wygodnie, pozostaje obojętnymi  religijnie. Wielu żyje jakby w dwóch światach i przez to ich postawa i zachowanie może wydawać nam się chwiejna, dwulicowa. Tymczasem Jezus domaga się konkretnej, opartej na wierze decyzji. Gdyby Jezus nas nie kochał , nie ufał nam, gdyby nie dał nam wolnej woli, to nie postawiłby nam tego pytania. Do nas należy decyzja, czy zostajemy z Nim, czy odejdziemy. Pamiętajmy jednak, że tylko On ma słowa życia wiecznego. Budująca jest postawa najwierniejszego z uczniów – Piotra, który jednak nie był wolny w swoim życiu od błędów, wypaczeń, bo przecież sam zaparł się trzykrotnie Mistrza. Piotr jednak wie za kim poszedł, kiedy w jego powołaniu swoje 5 minut miał  jego brat Andrzej, mówiąc do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza”. To jemu potrójnie wyznał miłość, wierności przywiązanie, mówić: „Panie Ty wszystko wiesz! Ty wiersz, że Cię kocham!” Dlatego z ufnością mówi: „Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym».
Kościół w Polsce oczekuje na beatyfikację  Sługi Bożego – Stefana Kardynała Wyszyńskiego, która odbędzie się 12 września br. w Świątyni Opatrzności Bożej. Jest to wielka postać dla naszego narodu, wiele o nim wiemy, ale warto przypomnieć, że  był także wielkim patriotą, a w okresie Powstania Warszawskiego pełnił funkcje kapelana grupy Kampinos AK, działającej w Laskach, oraz kapelana szpitala powstańczego – pod pseudonimem Radwan III; Kiedy w nocy z 25/26 września 1953 roku ówczesne władze postanowiły internować Prymasa i przez trzy lata więzić go w Rywałdzie, Stoczku Warmińskim, Prudniku Śląskim i Komańczy, to on potrafił dzięki swojej postawie niezłomnej wiary, nieustającej modlitwy, pokory i cierpliwości przetrwać ten trudny czas uwięzienia i upokorzenia. Ani przez moment nie załamał się, nie stracił wiary i przywiązania do Boga, Matki Najświętszej i do Kościoła. Dowodem tego są pamiętne słowa kardynała z dnia 25 listopada 1953 r.: „Gdy będę w więzieniu, a powiedzą Wam, że Prymas zdradził sprawy Boże – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas ma nieczyste ręce – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas stchórzył – nie wierzcie. Gdy będą mówili, że Prymas działa przeciwko Narodowi i własnej Ojczyźnie – nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej”.
Na kilka miesięcy przed śmiercią, 6 stycznia 1981 r., Prymas mówił w Warszawie „Tak często słyszymy zdanie: Piękną i zaszczytną rzeczą jest umrzeć za Ojczyznę. Jednakże trudniej jest niekiedy żyć dla Ojczyzny. Można w odruchu bohaterskim oddać swoje życie na polu walki, ale to trwa krótko. Większym niekiedy bohaterstwem jest żyć, trwać i wytrzymać całe lata”. Uczmy się od Prymasa tej postawy wierności i wytrwałości na drodze wiary, przez wierne zachowywanie Bożego prawa, przez uczciwe wypełnianie swoich obowiązków chrześcijańskich we wspólnocie Kościoła, przez umacnianie miłości małżeńskiej i rodzinnej, która jak pisze Św. Paweł w II czytaniu jest pełnym  naśladowaniem miłości Chrystusa i Kościoła, a tylko wtedy przetrwamy, przetrzymamy najtrudniejsze momenty w naszym życiu. Panie Jezu, proszę Cię o wiarę, o to, abym zawsze wybierał Ciebie, abym służył tylko Tobie, abym Tobie na wieki dochował prawdziwej wierności bo Ty jesteś moim Panem i Zbawicielem i tylko ty masz słowa życia wiecznego. Amen.

Homilia na środę, 11 sierpnia 2021.

W czasie wakacyjnych wędrówek często sięgamy do przewodnika – drukowanego lub internetowego, aby zasięgnąć informacji ogólnych lub szczegółowych. Wskazówki, jak się poruszać, co warto zwiedzić, jak skorzystać z lokalnej komunikacji, gdzie można odpocząć i dobrze zjeść gdzie znajdziemy odpowiednie warunki dla nas. Wszystko po to, aby na końcu naszej podróży powiedzieć sobie: to był dobry czas! Pismo Św. to przewodnik po życiu duchowym Znajdziemy tu bank informacji dotyczących naszej podróży przez codzienność ku wieczności, jak żyć z innymi ludźmi i z Bogiem.
To jest bezcenny przewodnik po bezcennym życiu.
Pochylając się nad Słowem Pana słyszymy dziś w tym duchowym przewodniku opis śmierci Mojżesza, która zamyka okres wędrówki Izraelitów przez pustynię i stanowi bezpośrednią zapowiedź wejścia do Ziemi Obiecanej Wcześniej słyszeliśmy, jak Mojżesz świadomy zbliżającej się i zapowiedzianej przez Boga śmierci przekazuje ducha i mądrość Jozuemu i wypowiada ostatnie pouczenia. W dzisiejszym fragmencie, Mojżesz nazywany  „sługą Jahwe”, tuż przed śmiercią opuszcza lud i udaje się na szczyt góry. Dzięki łasce Pana ogląda on  z niego zapowiedź wypełnienia się swojej misji życiowej czyli panoramę całej Ziemi Obiecanej. Ta prorocza wizja, stanowi o tym, że śmierć Mojżesza u bram Kanaanu, choć zapowiedziana przez Jahwe jako forma kary, nie zrywa więzi Boga z Jego najważniejszym prorokiem.
Dzisiejsza nauka Jezusa dotyczy problemu umiejętności upominania brata należącego do członków wspólnoty uczniów. „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata”. Jezus daje do zrozumienia, że grzech publiczny, czy prywatny nie jest osobistą sprawą grzesznika, a dotyka całej wspólnoty, która nie może pozostać wobec niego obojętna. Celem napomnienia jest doprowadzenie błądzącego do skruchy i poprawy i uchronienie go przez to przed ryzykiem duchowej śmierci. „Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi”. Jeśli osobiste napomnienie zawiedzie, zgodnie z regułami starotestamentalnego procesu sądowego potrzebna jest obecność świadków. A „Jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” Gdy wszystkie środki zawiodą, niepoprawny grzesznik ma być wykluczony ze wspólnoty i jej życia liturgicznego.. Nie oznacza ona jednak definitywnego odrzucenia, a po prostu zerwanie kontaktów. Tak powstająca decyzja wspólnoty Kościoła ma stać się obowiązującym prawem decyzja połączona z modlitwą w intencji wykluczonego grzesznika według reguł miłości, jaką przynosi obecny we wspólnocie wiernych Jezus Chrystus. Kiedy widzimy, że nasz bliźni upada w grzechu, pójdźmy i upomnijmy go. Trzeba to czynić z pokorą i miłością, bo to nie może być okazja do wywyższania się czy potępiania. Upomnienie służy temu, aby na nowo kogoś pozyskać, bo grzech zawsze oddala. Istotne jest również, aby błąd brata nie był przedmiotem plotek, dlatego Jezus mówi, że najpierw trzeba upominać w cztery oczy, a potem wobec świadków. Upomnienie zawsze ma na uwadze dobro drugiego człowieka, aby mu pomóc stanąć w prawdzie.
Panie Jezu, przebacz mi, że często źle oceniam innych. Przebacz mi, że wielokrotnie ich błędy stają się okazją do krzywdzących plotek. Proszę, naucz mnie prawdziwej miłości.

Homilia na Uroczystość Wniebowzięcia NMP – 15 sierpnia 2021

„Wielki Znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”.
Wizja Apokaliptyczna Św. Jana nie pozostawia żadnych  wątpliwości.
Tą Tajemniczą Niewiastą obleczoną w słońce jest Najświętsza Maryja Panna – Matka Jezusa Chrystusa! Maryja, która w pełni jest otoczona Jego światłem. Na głowie ma wieniec z dwunastu gwiazd, czyli dwunastu pokoleń Izraela – symbol wspólnoty świętych i błogosławionych w niebie. U Jej stóp leży księżyc – odbijający blade światło słoneczne, który symbolizuje śmierć i przemijalność ludzkiego życia.

Maryja – Niewiasta obleczona w słońce jest wspaniałym SIGNUM – czyli znakiem zwycięstwa Boga, zwycięstwa Jego miłości, zwycięstwa dobra, nad szatanem, nad grzechem – nad wszelkim złem. Wielkim znakiem zawierzenia, wielkim znakiem pocieszenia. Można śmiało do niej odnieść stwierdzenie: „Jakie Życie, taka Śmierć – bo jak wierzymy tradycji Kościoła, Maryja zasnęła i z ciałem i duszą została wzięta do nieba.
Wniebowzięcie NMP  jest wypełnieniem obietnic danych przez Boga i jest równocześnie nagrodą za Jej zgodę, poświęcenie i świętość życia.

Pieśń uwielbienia, którą wyśpiewała Maryja w domu Elżbiety, jest wyrazem postawy,  jaka cechowała Jej całe życie. „Wielbi dusza Moja Pana i raduje się duch mój w Bogu Zbawicielu moim, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” Słowa wypowiedziane w domu Elżbiety są hymnem dziękczynienia i uwielbienia Boga za wszystko, czego dokonał w Jej życiu. Maryja należy do tych osób wybranych przez Pana, którym okazuje swoje niezgłębione miłosierdzie, czyli objawia Siebie Samego. Czasem zdarza się nam narzekać, że tu, na ziemi mamy ciężkie życie, że spotyka nas tyle trudności, cierpień, niesprawiedliwości. A czy Maryja miała łatwe życie? Czy było ono wolne od cierpień, trosk i doświadczeń? Czy było usłane kwiatami? Maryja została wystawiona na wielką próbę wiary! Chwała, jakiej doświadczyła, jest dla niej nagrodą za taką postawę życia – pokory, uległości i zaufania Bogu. Jej Magnificat wypowiedziane w domu Elżbiety może stać się codzienną modlitwą każdego z nas..  Mogą  stać się w naszym życiu osobistym i rodzinnym, w życiu całego Kościoła,  w historii naszego kraju. Przecież jako Polacy – czyż nie mamy Panu Bogu za co dziękować i za co Go uwielbiać?!
My, którzy ze strachem obserwujemy kryzysowe sytuacje na całym świecie, kataklizmy, konflikty zbrojne, pandemię, tak szybko popadamy w załamania lęki, w niesamowitą nerwowość i niecierpliwość. Tak łatwo zapominamy, że nasz naród oddany w Macierzyńską Niewolę Miłości tyle razy doświadczał Bożej opieki i orędownictwa Maryi – tyle razy wychodził z opresji, tyle razy doświadczał wyzwolenia z trudnych i dramatycznych sytuacji. Pokutuje w nas swoistego rodzaju „AMNEZJA” – czyli szybkie zapominanie o tym, w jak trudnych czasach przyszło nam żyć i z jakich sytuacji i opresji wyprowadził nas Bóg!
A przecież Pan Bóg był zawsze po naszej stronie, jeśli my byliśmy wierni Bogu i zachowywaliśmy Jego prawo. Tak łatwo zapominamy, jakie koleje losu przechodziła nasza Ojczyzna: 1920 rok – dziś 101 rocznica słynnej Bitwy Warszawskiej, kiedy Armii Polskiej stającej naprzeciwko potężnej Armii Radzieckiej nie dawano żadnych szans, a jednak determinacja narodu, chęć życia w prawdziwej wolności po 123 latach niewoli zaborów, chęć prawdziwej niezależności od innych sprawiły, że tego dnia dokonał się zwycięski „Cud nad Wisłą”. Potrafiliśmy wyjść z ruin i zgliszcz, potrafiliśmy odbudować naszą Ojczyznę, potrafiliśmy walczyć o naszą wolność i prawdziwą rzeczywistość. Ale ta determinacja była Świadectwem modlitwy, wierności i zaufania Bogu, zachowywania zasad chrześcijańskiego życia. Kiedy podróżuje się w czasie wakacji, łatwo zauważyć, że poprawiły się nam drogi, coraz więcej lepszych samochodów na drogach, coraz więcej osób wyjeżdża  na wakacje i urlopy pełnymi rodzinami,  Dlaczego? Bo nas na to stać! Ale niestety wiele osób nie docenia tego co ma, co osiągnęło i ciągle chce mieć dużo, więcej, ciągle jeszcze i jeszcze; nieustająca pogoń za pieniądzem trwa – często kosztem zdrowia, małżeństwa, rodziny, kosztem wiary w Boga. Przez to wiele osób nie potrafi cieszyć się tym, co ma, nie potrafi być Bogu wdzięcznymi. Dlatego spróbujmy przeżyć ten dzisiejszy dzień –jako dzień Wielkiej Radości, że Nasza Matka jest w Niebie, ale także jako dzień wdzięczności i uwielbienia Boga za wszystko, co dla nas uczynił na przestrzeni ostatniego roku! W rodzinie kiedy ktoś z rodziców – np. Mama obchodzi imieniny lub urodziny, cała rodzina gromadzi się w jej domu, składa życzenia przynosząc okolicznościowe prezenty, a później przy stole jest okazja żeby porozmawiać. ale też pochwalić się swoimi sukcesami, sukcesami i osiągnięciami dzieci i wnuków. To wielka radość i duma dla starszych osób, które cieszą się owocami małżeńskiego i rodzinnego życia. Wniebowzięcie NMP – zwane w tradycji Świętem Matki Bożej Zielnej jest takim właśnie dniem narodzin Maryi dla nieba, a my jako jej dzieci przychodzimy do niej, aby złożyć jej życzenia. Przychodzimy, aby pochwalić się  naszymi sukcesami i osiągnięciami w postaci tegorocznych plonów, zbiorów: na polu, w sadzie, w ogrodzie, czego symboliką jest piękna dekoracja w świątyni,  tak misternie wykonana przez naszych dekoratorów. Dziś przynosimy owoce naszej pracy, naszego trudu i poświęcenia, które składamy wraz z modlitwą dziękczynienia za to, że dobry Bóg pozwolił nam w tym roku zebrać kolejny raz obfite plony. Bo przecież każdy z nas- jak Maryja pracuje na nagrodę wieczną u naszego Pana. Zechciejmy dziś razem z Maryją, naszą Matką uwielbiać Boga. Co to oznacza?
To znaczy uwielbiać Boga słowem, pracą, radością i życiem tak jak Ona. Każde nasze spotkanie z Bogiem, każdą naszą modlitwę zaczynajmy więc od uwielbienia Boga w Jego dziełach. Uwielbiajmy Go za Jego obecność. Dziękujmy za to, czego doświadczamy, za Jego niepojętą miłość, którą nas obdarza, za dobro. Z miłością przyjmijmy Jego plan na nasze życie, zaufajmy Mu, i starajmy się żyć blisko Niego i dla Niego – tak jak Maryja. Niech napełnia nas swoją mocą, abyśmy mogli pokonać nasze trudności w życiu codziennym.
I z radością służmy bliźniemu. A wszystko na chwałę Boga. Dlatego przepełnieni wdzięcznością do Boga, naszego Ojca za dar Maryi Wniebowziętej, Dziewicy zasłuchanej w Słowo Pana wołajmy w naszej modlitwie:
„Maryjo, Pani Wniebowzięta – Królowo Nieba i Ziemi, naucz nas postawy pięknej miłości, która umie Bogu dziękować za wszystko i nieustannie uwielbiać Jego Majestat. Naucz nas Maryjo – Niewiasto Mądra i Roztropna takiej miłości, która przez pokorę i wytrwałość prowadzi do Jezusa!” Amen.

Homilia na XVI Niedzielę zwykłą – 18 lipca 2021

Dzisiejsze Słowo, nad którym się teraz chcemy wspólnie pochylić ukazuje nam najważniejszą prawdę: że Bóg jest dobrym pasterzem, który troszczy się aby nam – jego owcom niczego nie brakowało. Dobroć Boga ogarnia zarówno materialny jak i duchowy aspekt naszego życia. On nas krzepi na duchu i wskazuje drogę jaką powinniśmy stale iść. prorok Jeremiasz przestrzega tych, którzy otrzymali od Boga misję pasterską, ale niewłaściwie wypełniają ją w swoim życiu: „Biada pasterzom, którzy prowadzą do zguby i rozpraszają owce z mojego pastwiska. Wy rozproszyliście moje owce, rozpędziliście i nie zajęliście się nimi. Oto Ja się zajmę nieprawością waszych uczynków. To zaś będzie imię, którym go będą nazywać: „Pan naszą sprawiedliwością”.
Dziś trzeba na nowo odkryć istotę powołania, i ukazać ją tym, których Bóg wybiera. Jedynym wzorcem prawdziwego Pasterza jest Ten, który realizuje sam Tę misję.  Jest nim Jezus Chrystus  – umiłowany Syn Ojca, o czym informuje nas w II czytaniu Św. Paweł Apostoł: „W Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa. On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość. wprowadzając pokój, i w ten sposób jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości”. Dziś kiedy tyle podziałów i nienawiści, kiedy ludzie nie szanują się wzajemnie, depczą i niszczą autorytety, dopuszczają się jawnej profanacji podnosząc rękę na świętość, potrzebujemy na nowo duchowych przewodników, którzy będą jednoczyć budować i łączyć, a nie dzielić i destabilizować – rozbijać wspólnoty. Ale potrzebujemy też osób świeckich, które wspólnie z pasterzami będą pielęgnować i zabiegać o poszanowanie tego co święte i jedyne. Dlatego ważna jest troska o wzmacnianie na nowo Chrystusowej Wspólnoty Kościoła, bo tylko w niej można odbudować i zachować to co wydaje się przegrane i utracone. Wybitny pianista, kompozytor i patriota Ignacy Jan Paderewski – premier polskiego rządu mówił w czasie swego wystąpienia w 1915 roku: „Aczkolwiek sam należę do wierzących, aczkolwiek sam z przekonania, z serca, z poczucia obowiązku Polaka przy świętej wierze ojców naszych stoję, jednakowoż tutaj w tym gronie nikogo nawracać nie myślę. Szanuję przekonania każdego, który jest szczerym i nie o sobie wyłącznie myśli…Pewien myśliciel głęboki wypowiedział zdanie, że Polska jest jako orzech zachowany i chroniony przez łupinę, a tą łupiną jest Kościół rzymskokatolicki. Gdy się pomyśli, jak mimo najsroższych ucisków, mimo najcięższych prześladowań katolicka polskość zachowała się zwłaszcza na wschodzie, na Litwie i Rusi, wtenczas słuszność daje się łatwo zrozumieć”.
Apostołowie działali w imieniu Jezusa. On dostrzega zmęczenie uczniów i poleca im  prawdziwy odpoczynek w ustronnym miejscu: „Idźcie sami na miejsce odludne i trochę odpocznijcie”. Ta zachęta skierowana jest również do nas.
Tak bardzo jesteśmy zabiegani, jak staramy się wypełniać wszystkie obowiązki zawodowe i rodzinne, i doskonale nas rozumie. Pozwólmy, aby Jego słowa troski do nas dotarły. Znajdźmy czas na prawdziwy odpoczynek i wyciszenie, by po prostu z Nim pobyć, wsłuchać się w Niego. Dlatego tak ważna jest nasza osobista modlitwa, spotkanie na Adoracji w świątyni, uczestnictwo we Mszy Św., Komunia Św. przyjmowana w czasie łamania chleba. Bo to jest nasz duchowy pokarm, który obok pokarmu cielesnego ma kolosalne znaczenie w naszym rozwoju.
„Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu sprawach”.
Zapewne Jezus sam chciałby znaleźć chwilę na odpoczynek, na który posyła swoich uczniów. Tłumy jednak udały się za nimi odpływającymi na drugi brzeg, tak bardzo spragnione Jego nauki. Jezus nie pozostawił ludzi, wiedział, że Go potrzebują i pozostał z nimi. Jego miłość do człowieka jest pierwsza – miłość jest ważniejsza od  odpoczynku. On w miłości do ludzi nie ustaje, bo troszczy się o ich zbawienie. Jezus lituje się nad ludźmi garnącymi się do Niego jak owce, które nie mają pasterza. On daje mi miłosierdzie i umacnia swoim słowem.
Tak też jest dzisiaj. My potrzebujemy Boga, a On nas nie zostawia. Kiedy widzi, że chcemy Go słuchać i postępować zgodnie z tym, czego naucza – tym bardziej może działać w naszym życiu.
Proboszcz z Arls – św. Jan Maria Vianney mówił: „Dobry pasterz, pasterz według Bożego serca, jest największym skarbem, jaki dobry Bóg może dać parafii, i jednym z najcenniejszych darów Bożego miłosierdzia”.
O takich pasterzy jako wspólnota chrześcijańska musimy zabiegać, o takich pasterzy musimy się modlić i prosić Boga, powinniśmy wypraszać potrzebne laski o świętość pasterzy i o ich wierność Chrystusowemu powołaniu.
Bo dziś w tym świecie tak łatwo utracić swoją duchową czujność, tak łatwo zagubić się wśród wielu zawirowań, tak łatwo pójść na łatwiznę oczekiwań i wpaść jak statek bez steru na mieliznę i po prostu ugrzęznąć.
W czasie upałów szukamy schronienia w cieniu, pijemy wodę, bo tylko tak możemy przetrwać gorący czas. Potrzebujemy takiego orzeźwienia i otrzeźwienia w naszej wierze. Potrzebujemy odnowienia naszej wiary, bo tylko tak możemy zrozumieć kim jesteśmy, do czego zostaliśmy wy brani i powołani i kto jest naszym jedynym Panem i Pasterzem:

Panie Jezu, dziękuję, że wciąż jesteś przy mnie, znasz mnie i – mimo moich słabości, grzechów i niedoskonałości – kochasz. Ofiaruję Ci moje serce i wolę, przemień mnie. Amen.

Homilia na środę 14 lipca 2021 r.

Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”.
Jezus, który w modlitwie wysławia swego Ojca, kolejny raz wypowiada dość zaskakujące słowa… Bóg, który jest odwieczną nie odgadnioną w pełni Tajemnicą, zakrył prawdy naszej wiary, prawdy życia, prawdy o zbawieniu i o Królestwie Bożym. To wszystko zakrył Bóg przed mądrymi i roztropnymi… a objawił je prostaczkom. Co Jezus ma na myśli wypowiadając słowo prostaczek?! Przyjęło się mówić, że prostaczkowie, to ludzie niewykształceni, prości, ubodzy… Ale prostaczek to nie jest prostak… Ludzie, którzy myślą w prosty sposób… mają swoją mądrość wewnętrzną, którą czerpią z obserwacji i doświadczenia życia. Dlatego też przeciwstawia się ich ludziom mądrym i roztropnym, mającym spore doświadczenie teoretyczne. Dlaczego Jezus przeciwstawia sobie te dwie grupy? Spróbujmy to rozszyfrować…
Do mądrych i roztropnych należeli arcykapłani, faryzeusze…czyli śmietanka intelektualna – elita religijna Izraela. Faryzeusze nieustannie wystawiają Jezusa na próbę, próbują złapać Go na  jakimś błędzie, na jakiejś „herezji”… Nieustannie kwestionują Jego nauczanie…A nawet jeżeli się z tym nauczaniem zgadzają, to trudno im się do tego przyznać na głos. Natomiast prostaczkowie, to ci ludzie, którzy poszli za Jezusem…których Jezus zachwycił prostym i bezpośrednim przekazem w Swoim nauczaniu. To rybacy, pasterze, nawet celnicy i jawnogrzesznice, powszechnie potępiani przez uczonych, kobiety i dzieci…
To są ludzie prości. To oni z entuzjazmem i nadzieją słuchają Jego słów. To także Jego najbliżsi uczniowie… zatem również ludzie prości i niewykształceni… Jezus w swojej mowie uwypukla konflikt między prostą, dziecinną wiarą, a przesadnym intelektualizmem. Dlaczego pewne rzeczy zakryte są przed mądrymi i roztropnymi, a objawione tym, którzy są jak małe dzieci? Może właśnie dlatego, że mądrość ludzka za bardzo kalkuluje, za bardzo ocenia, a wystarczy postawa małego dziecka, czyli prostota i ufność. Nie warto zbytnio dociekać i próbować zrozumieć za wszelką cenę, bo taka postawa może doprowadzić do osłabienia lub nawet pełnej utraty wiary. „Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”. Jezus wyraźnie podkreśla wielką zażyłość i jedność z Ojcem, bo to Ojciec posyła swego Syna na świat, aby go zbawił i wyzwolił z mocy zła. Jezus – Syn Boży zachęca nas, abyśmy Nauczyli się przyjmować wolę Ojca jak dziecko, czyli w pełni Mu zaufać.

Warto docenić u dzieci postawę  prostoty i szczerości, bo dzięki temu będziemy mogli zrozumieć i przyjąć to, co mówi do nas Bóg i komu przez Swego Syna zechce On objawić tę prawdę.
Oczywiście, nie ma nic złego w przeżywaniu wiary w sposób rozumowy – intelektualnie. Przecież papież Św. Jan Paweł II jeszcze jako kardynał i profesor uczelni prowadził w czasie spotkań i wypraw wakacyjnych dysputy teologiczne i filozoficzne ze swoimi przyjaciółmi, z profesorami i studentami. To papież pisał o dwóch skrzydłach, którymi są wiara i rozum. Ale trzeba pamiętać o tym,  co powiedział Pan Jezus do Św. Tomasza, który zgrzeszył postawą niewierności: „Uwierzyłeś Tomaszu bo mnie ujrzałeś! Ale Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli”. A tacy właśnie są prostaczkowie… Im nie potrzeba dowodów…im nie potrzeba rozpraw teologicznych… Dla nich wystarczy sama obecność Żywego Boga…im wystarczą Jego słowa…. Człowiek zbyt mocno polegający na rozumie, może się pogubić… ponieważ ciągle szuka znaków…potrzebuje dowodów… Nieustannie krzyczy jak w pokerze „sprawdzam”, .a przecież nie o to chodzi w prawdziwej wierze… że sprawdzać samego Boga!`
To oczywiste, że potrzebujemy ludzi wykształconych, mądrych i roztropnych– tzw. apologetów, którzy będą bronić prawowierności w nauce Kościoła, bez których świat duchowy byłby o wiele uboższy. Ale to na prostaczkach Chrystus zbudował Kościół…i choć traktaty teologiczne będą wciąż powstawać, to wiara prostaczków…i ich modlitwa…będzie działać cuda… I na koniec jeszcze jedna myśl…i pytanie zarazem… Czy można być „mądrym i roztropnym” a jednocześnie „prostaczkiem”? Bez wątpienia tak…  Warto przypomnieć sobie, że w betlejemskiej grocie odnaleźli  Małego Jezusa i w niego uwierzyli zarówno prości pasterze jak i Mędrcy ze Wschodu…. Prostota nie leży w wykształceniu czy statusie majątkowym. Ale jest to przede wszystkim postawa serca…
Bo człowiek prawdziwe mądry i prostego serca – to ten, który wie, że jest Ktoś o wiele mądrzejszy, kto stworzył i zaplanował ten świat. Ma też pełną świadomość, że nie jest w stanie wszystkiego do końca zrozumieć, poznać, odkryć i zaplanować. Bo prawdziwa mądrość idzie zawsze w parze  z pokorą i tylko razem dają człowiekowi pełne  poznanie i zrozumienie.

Panie Jezu, pozwól, bym stawał przed Tobą w prostocie i pokorze serca, z prostotą i szczerością. Naucz mnie Panie przyjąć Twoje słowo i Twoje nauczanie z wiarą i pełnym zaufaniem, abym nie należał do tych, przed którymi zakryłeś te tajemnice, ale należał do tych, którym je w pełni objawiłeś. Amen.

 

Homilia na Nabożeństwo Fatimskie – Sobota, 3 lipca 2021 r.

„Pan mój i Bóg mój! Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».
Drodzy Bracia i Siostry w Wierze!
Pochyleni nad Słowem Pana uświadamiamy sobie że Jezus Chrystus może nieustannie umacniać naszą wiarę. Wpatrujemy się w postać patrona dnia – Św. Tomasza, który jako jedyny nie był wraz z uczniami, gdy ukazał się Jezus po Zmartwychwstaniu. Dlatego włącza się u niego ścisłe, logiczno-matematyczne rozumowanie: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę”.
Kiedy mija osiem dni od Zmartwychwstania Jezus znów wchodzi mimo drzwi zamkniętych do Wieczernika i podczas spotkania z Tomaszem daje mu możliwość, aby w pełni uwierzył. «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym». Dopiero wtedy Apostoł umacnia swoją wiarę, a jego serce Tomasza ogarnia prawdziwy pokój i ukojenie, kiedy wyznaje swoją wiarę: „Pan mój i Bóg mój!”. Kiedy w naszych sercach budzą się wątpliwości dotyczące kwestii wiary, przybieramy postawę Tomasza. Tak jak on szukamy potwierdzenia, wręcz dowodów naukowych.
Tymczasem Jezus mówi i nam: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli», ponieważ tymi słowami pragnie uleczyć tak jak u Tomasza, nasze niedowiarstwo. Otwiera przed nami swoje rany jako dar miłości i miłosierdzia. Co więcej, pozwala nam się dotknąć na Eucharystii. W ten sposób nas pragnie nas odmienić i umocnić, abyśmy jak Tomasz wytrwali na tej drodze, okazując prawdziwą wierność i miłość do Zbawiciela. Jak Apostołowie i uczniowie pańscy na własne oczy widzieli cuda i znaki, które czynił Jezus, my również żyjemy i poruszamy się w świecie znaków. Objawienia i nadprzyrodzone znaki występują w całych dziejach, wkraczają w centrum ludzkich wydarzeń i towarzyszą historii świata, zdumiewając wierzących i niewierzących. Zjawiska te nie są sprzeczne z treścią wiary, natomiast winny być skupione wokół centralnego motywu Chrystusowego przepowiadania — wokół miłości Ojca, która pobudza ludzi do nawrócenia i daje im łaskę, aby potrafili zawierzyć Mu z synowską ufnością, tak jak uczynił to Tomasz.
Przeżywając to dzisiejsze Nabożeństwo pragniemy rozważyć tę prawdę, jak jedno z objawień fatimskich autentycznie odmieniło Kościół. Taką wymowę ma również orędzie z Fatimy, którego naglące wezwanie do nawrócenia i pokuty wprowadza nas w istocie w samo serce Ewangelii.
Objawienia Fatimskie dotyczą przede wszystkim straszliwej wizji piekła, kultu Niepokalanego Serca Maryi i drugiej wojny światowej oraz zapowiadają ogromne szkody, jakie Rosja miała wyrządzić ludzkości przez odejście od wiary i wprowadzenie komunistycznego totalitaryzmu.13 lipca 1917 roku był dniem, w którym Matka Boża przeraziła troje pastuszków, ukazując im wizję piekła i ostrzegając o kolejnej wojnie światowej oraz o nowej epoce męczeństwa. To zaskakujące – i nadzwyczaj surowe objawienie miało wpływ na kształt wiary Kościoła w naszych czasach. Warto tę sprawę na nowo rozważyć i prześledzić.
Objawienie z 13 lipca 1917 roku przywróciło piekło do centrum katolickiej świadomości.
Kiedy Matka Boża Fatimska zaczęła objawiać się trzynastego dnia każdego miesiąca, począwszy od maja 1917 roku, Maria Łucja dos Santos miała 10 lat, jej kuzyn Franciszek 8, a kuzynka Hiacynta Marto – 7. Ale w lipcu, zamiast zachęcać dzieci do odmawiania różańca i kierować ich ku niebu, pokazała im straszliwy widok. Trzeba oddać Matce Bożej, że wizja piekła nastąpiła dopiero po okresie przygotowania dzieci, w tym po wizytach anioła i wielu zapewnieniach o niebie.
Ale ta wizja mocno wstrząsnęła dziećmi, a zwłaszcza Hiacyntą, której osobowość od tego momentu najwyraźniej uległa odmianie.
„Widzieliśmy jakby morze ognia” – pisze Łucja. „W tym ogniu były demony i dusze w ludzkiej postaci… Wśród szaleństw i jęków bólu i rozpaczy, które przeraziły nas i sprawiły, że drżałyśmy ze strachu”. Mogłoby się wydawać to zbyt drastyczne – dlaczego Maryja właśnie małym dzieciom ukazuje piekło. Jedynym sensownym usprawiedliwieniem pokazania takiej wizji dzieciom – że było to rzeczą właściwą, a nie nadużyciem emocjonalnym – wydaje się fakt, że chodziło o drastyczne uświadomienie, iż piekło jest realną rzeczywistością, a my jesteśmy naprawdę zagrożeni niebezpieczeństwem znalezienia się w nim, jeśli nie będziemy chcieli i nie zrobimy czegoś radykalnego w naszym życiu.
Maryja powtórzyła najbardziej niepopularne – i najważniejsze – przesłanie chrześcijaństwa –
WEZWANIE DO NAWRÓCENIA!
Przesłania Jezusa, Jana Chrzciciela i Piotra były takie same: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”. Jezus określił misję Kościoła jako głoszenie nawrócenia i odpuszczenia grzechów.
Wszyscy papieże ostatnich dekad, począwszy od Piusa XII do obecnego Franciszka, przekazują w swoim nauczaniu, że największym grzechem „grzechem stulecia jest utrata poczucia grzechu”. Odmowa nawracania się – przekonanie, że grzech nie ma żadnego znaczenia – leży u podstaw poważnej katastrofy moralnej naszych czasów: od aborcji po eutanazję, od handlu narkotykami i środkami psychoaktywnymi do handlu ludźmi, od epidemii pornografii po liczne brutalne przestępstwa na tle seksualnym. Ci, którzy nie widzą zła, robią straszliwe rzeczy.
Wizja piekła ukazana przez Matkę Bożą Fatimską była absolutnie niezbędnym skorygowaniem niedorzecznego oczekiwania, że wszyscy jesteśmy powołani do szczęścia wiecznego i mamy podążać do nieba bez względu na wszystko – to jest nasz zasadniczy kierunek i nasza droga. To prawda, że ​​Bóg chce każdemu wybaczyć. Ale jedna rzecz Go może powstrzymać: brak naszej skruchy i chęci prawdziwego nawrócenia.
Matka Boża dzieciom w lipcu 1917 roku przepowiedziała równie ważne wydarzenie grozy: „Ta wojna się skończy. Ale jeśli ludzie nie powstrzymują się od obrażania Boga, rozpocznie się kolejna, straszliwsza wojna”. Bez względu na to, jak dzieci zrozumiały szczegóły tego przesłania, ogólny jego sens był dla nich prosty: wojna nie jest dla Boga okazją, aby nagradzać zwycięzców. Wojna jest związana z karą za grzechy. Matka Boża Fatimska udzieliła tej lekcji 100 lat temu pokazała, że w perspektywie nieba męczeństwo jest chwalebne – ale na ziemi jest bardzo bolesne i smutne.
Ale Pani Fatimska ukazała to wszystko we właściwym świetle: że oto „Pan Bóg może wyprowadzić dobro ze nawet z największego zła, nie czyni tego agresją i przemocą, ale zawsze z łagodnością, przebaczeniem i miłosierdzie”.

Homilia na środę 30 czerwca 2021

„Gdy Jezus przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wyszli Mu naprzeciw z grobowców dwaj opętani, tak bardzo niebezpieczni, że nikt nie mógł przejść tamtą drogą”.
Kraj Gadareńczyków wydaje się miejscem odległym od tych, w których Jezus bywa na co dzień. Jerozolima, Jerycho, Kafarnaum czy Galilea są przesiąknięte wydarzeniami ewangelicznymi. Tym razem Jezus dociera do miasta, które z niczym szczególnym się nie kojarzy, jest swoistym pustkowiem, tajemniczą, pogańską krainą. Dochodzi do przerażającego spotkania z opętanymi .Opętanie to znak firmowy szatana. Według religii opętanie może być formą zawładnięcia ciałem przez duchy złe lub demony. I tak było  w wypadku tych ludzi.
„Zaczęli krzyczeć: «Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas? «”
Jezus staje naprzeciw dwóch opętanych stojących przy drodze. To dzicy mieszkający w grobach którzy nie pozwalają nikomu wejść do miasta.
Są symbolem zniewolenia przez szatana, symbolem śmierci duchowej oraz utraty kontroli nad swoim życiem. Obecnie w kraju pracuje ok. 60 egzorcystów i naprawdę mają każdego dnia ręce pełne roboty. Znany nieżyjący już  egzorcysta Ks. Marian Rajchel przytoczył kiedyś słowa złego ducha usłyszane podczas egzorcyzmu: „<<Bo wielu księży myśli, że ja jestem tylko w piekle>>. Nie, zły duch jest tam, gdzie ludzie go wpuszczą>>. Czy są rzeczy, które stają na Twojej drodze i  Cię paraliżują np. strach przed demonem, kiedy jesteśmy mu ulegli i nie potrafimy walczyć z nim? Obecność Jezusa wywołuje u złych duchów „reakcję alergiczną”. Przyjście Jezusa otwiera perspektywę uwolnienia. Choć nikt nie mógł przejść drogą, Jezus nie jest skrępowany złem, ma nad nim władzę: przychodzi i wyrzuca demony.
„Złe duchy zaczęły Go prosić: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń». Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w wodach”.
Nieraz bardzo ciężko przyjąć nam zmianę w swoim życiu. Szczególnie, kiedy jest niespodziewana lub wymuszona. Jezus daje wolność dwóm opętanym. Właściwie przywraca im należne miejsce w społeczeństwie. Ale niestety kosztem materialnym – potężna trzoda świń tonie w jeziorze. Nie wszyscy to rozumieją. Bardzo ważna jest ostatnia część dzisiejszego fragmentu, Ewangelia mówi nam, że człowiek może nie chcieć Boga w swoim życiu: „Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby opuścił ich granice”.
Prawdopodobnie mieszkańcy Gadary odczuli ulgę, że Jezus uwolnił opętanych.
Ale kiedy dowiadują się od pasterzy, jak ich Jezus uzdrowił, chcą ostatecznie, żeby Jezus od nich odszedł  – czyli opuścił miejsce, w którym mieszkają.
Nie rozumieją, dlaczego w taki sposób Jezus działa, My również wolimy nie dopuszczać Jezusa do niektórych sfer naszego życia w obawie, boimy się jego radykalnej reakcji – tego, że dokonywanie zmian będzie gwałtowne lub zbyt wiele będzie nas kosztowało.
Czy w swoim życiu dostrzegasz aspekty, o których wolisz nie myśleć, wydają ci się niewarte uwagi czy nawet chcesz o nich zapomnieć? Jak wygląda twoja faktyczna duchowa motywacja? Co jest dla ciebie ważne, gdy napotykasz w swoim życiu problemy? Co możesz uczynić, by w codzienności szukać obecności Jezusa dającej prawdziwe pocieszenie?
Człowiek może powiedzieć Bogu „nie” i wyprosić Go ze swojego życia na zawsze!  Zapomina o tym, że tak naprawdę tylko Bóg może nas wyzwolić;
a kiedy o tym zapomni, wtedy jego życie traci prawdziwy sens.
Bo Bóg nie jest konkurentem i rywalem dla naszej wolności. Bóg – jedynie On daje nam prawdziwe wyzwolenie z niewoli zła i grzechu i tylko On może nas uchronić od wszelkiego lęku i rozpaczy, tylko On może nas uzdrowić.

Panie, z Tobą nie obawiam się niczego. Ty uwalniasz mnie od złego i zapewniasz o zwycięstwie dobra. Obądź obecny w moim życiu, obdarzaj mnie swoim miłosierdziem.

Homilia na Uroczystość Świętych Piotra i Pawła – 29 czerwca 2021

Obchodząc Uroczystość Piotra i Pawła dzisiaj wyznajemy, że Kościół jest Apostolski, zbudowany na fundamencie apostołów, a jego głównymi filarami są dzisiejsi patronowie: Piotr i Paweł. Choć pochodzili z różnych rodzin, mieli diametralnie różne przygotowanie do misji apostolskiej, byli tak różni w sposobie zachowania i postępowania, to jednak Kościół czci ich w Jednej Uroczystości.
„Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”.
Piotr
prosty rybak z Galilei, przyprowadzony przez swego brata Andrzeja do Jezusa, staje się skałą, czyli czymś trwałym i mocnym. Na tej prawdzie opiera się pewność, że Piotr nas jednoczy wokół Chrystusa. Z postanowienia Chrystusa Piotr stał się fundamentem całej wspólnoty kościelnej i na nim Zbawiciel zbudował swój Kościół.
„I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
Piotr jako pierwszy papież otrzymuje od Chrystusa władzę rozstrzygania i zarządzania Jego Kościołem na ziemi. Ale ma też świadomość, że to Bóg stoi na czele Kościoła, a wybrani przez Niego pasterze to Jego pośrednicy tu, na ziemi.
Drugi z dzisiejszych bohaterów – Paweł, pochodzący z greckiego Tarsu, gorliwy faryzeusz o starannym wykształceniu, znający języki obce– po nawróceniu pod Damaszkiem staje się gorliwym wyznawcą Chrystusa oraz najprężniej działającym Apostołem – głoszącym Ewangelię wśród pogan.
Świadomy zbliżającej się śmierci, jest bardzo spokojny o swoją duchową przyszłość i z nadzieją oczekuje na spotkanie z Jezusem w wieczności. Świadczą o tym jego słowa z II czytania: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, Sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego”. I to jest także dla nas prawdziwa lekcja gotowości na spotkanie z Bogiem, kiedy staraliśmy się przejść przez życie uczciwie i wiernie, wypełniając swoje zadania i obowiązki. Dziś naszą modlitwą i naszą ofiarą wspieramy  papieża Franciszka i Stolicę Apostolską, bo chcemy dać świadectwo, że my także należymy do wspólnoty Chrystusowego Kościoła, jesteśmy duchowo zjednoczeni z głową tego Kościoła i czujemy się także za niego odpowiedzialni.
Panie Jezu Chryste, chcę mieć swój udział w misji tworzenia Kościoła. Obdarz mnie swoją mocą, jak obdarzyłeś Piotra i Pawła w dziele głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu. Niech Twoja łaska nas umacnia i stale nam towarzyszy. Amen.