Homilia na niedzielę, 14 sierpnia 2022 r.

„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął”.
Ogień który przynosi Jezus i pragnie rzucić na ziemię to Duch Święty – Duch Prawdy i Miłości.
prawda ma coś z ognia – daje światło do poznania mądrości Boga, ale równocześnie wypala w nas to co jest kłamstwem, postawą faryzejską w nas. Ogień prawdy ma moc osuszać bagna fałszu i zakłamania. To dlatego Jezus mówi: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam”. Prawda jest niczym miecz obosieczny, ponieważ wiąże się z jawną walką z obłudą i zakłamaniem.  Prawda to ogień, który ma najpierw wypalić ludzkie sumienie. Być sługą prawdy to znaczy przyjąć na siebie brzemię cierpienia, na los, który dotknął proroka Jeremiasza – słyszymy o tym w I Czytaniu. Wrzucono go do cysterny z błotem, ponieważ mówił rzeczy niewygodne dla króla i narodu. «Niech umrze ten człowiek, gdy mówi do nich podobne słowa. Człowiek ten nie szuka przecież pomyślności dla tego ludu, lecz nieszczęścia». Ulitował się jednak nad nim król Sedecjasz i nakazał Kuszycie Ebedmelekowi:
« Wyciągnij proroka Jeremiasza z cysterny, zanim umrze».
Nie wolno budować jedności kosztem prawdy. Pytanie co jest prawdą – bo kiedy w rozmaitych konfliktach i sporach słyszymy, że jedna strona ma rację, za chwilę że druga strona też mówi prawdę i ma rację – to pojawia się pytanie: kto kłamie i oszukuje i gdzie jest ta prawda?! Dziś w dobie środków medialnych żyjemy w świecie pełnym pozorów i iluzji – dbamy o image – czyli o swój obraz, wygląd – świadczą o tym programy retuszujące zdjęcia w Internecie, gdy poprawiamy swój wygląd, po to, by  usłyszeć komentarz – jak ty ślicznie wyglądasz?! Czy dbamy o prawdę czy raczej o swój prywatny marketing – swój wizerunek?! I nawet jeśli to jest lekko podretuszowane, to cóż to komu szkodzi, że troszkę obraz jak towar jest przereklamowany? W wielu przypadkach życie współczesnego człowieka staje się niewolą wykreowanej przez nas pozornej prawdy, ciągłym poprawianiem retuszowaniem, ciągłą grą komputerową, ciągłym udawaniem. W środowisku zakłamanym sługa Boga nie będzie miał łatwo, bo będzie odkłamywał rzeczywistość, będzie pokazywał prawdę i będzie powodował rozłam, kiedy powie prawdę.
Ogień jest również symbolem miłości. Duch prawdy jest duchem miłości. Ponieważ kocham Cię jako twój współmałżonek, jako rodzic, jako dziecko, jako dziadek, babcia, jako przyjaciel, jako sąsiad – to powiem Ci w duchu miłości prawdę. A ty jeśli rozumiesz, ze to jest ogień miłości, który ma moc wypalić w tobie zło i grzech – to się nie obrazisz na swego brata czy siostrę, ale przyjmiesz to z pokorą i rozważysz – a może on rzeczywiście ma rację i powinienem coś zmienić w swoim życiu?! Przed nami za miesiąc Misje Ewangelizacyjne w parafii – czas przebudzenia – czas zapalania w naszych sercach i sumieniach Ognia Prawdy i Miłości. Czy nie ulegniemy podszeptom i pokusom szatana, żeby ten czas zlekceważyć? Czy naprawdę podejdziemy do przeżycia tego czasu z odwagą, pokorą i poświęceniem – czy zechcemy pojednać się z Bogiem i ludźmi?! Jak to najlepiej zrobić, radzi nam w II czytaniu autor Listu do Hebrajczyków: „Mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, zrzuciwszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, biegnijmy wytrwale w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala”. Jezus umierał na krzyżu nie tylko za prawdę, gdyż był niewinnie osądzony i skazany, ale także za nas, bo do końca nas umiłował. Umierał z miłości, by nas zapalić na nowo ogień miłości wiecznej. Zrozumiał tę prawdę Św. Maksymilian, który w obozie nienawiści i śmierci, pogwałcenia wszelkich praw  i godności człowieka, pokazał prawdziwe człowieczeństwo i rzucił ogień prawdy i miłości, kiedy oddał życie za Franciszka Gajowniczka. Rozumiemy tę prawdę kiedy pomagamy ludziom cierpiącym i udręczonym wojną na Ukrainie, kiedy wznosimy się ponad podziały i rozłamy, kiedy rozmawiamy ze sobą i szukamy drogi dialogu i porozumienia.
Bo tylko w  ten sposób zapalamy ogień prawdy i miłości.
Panie Jezu Chryste, Ty wiesz, jak bardzo nie chciałbym poróżnić się z tymi, których kocham. Zdecydowanie bardziej jednak nie chciałbym rozłamu między Tobą a mną. Tobie powierzam pokój swojego serca. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na Nabożeństwo Fatimskie Sobota, 13 sierpnia 2022 r.

„Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.
Drodzy Bracia i Siostry w Wierze!

Pochyleni nad Słowem Pana natrafiamy znowu na znajomy fragment…   Czytamy w nim o tym, jak Matka Jezusa i Jego krewni przyszli  do Niego. Chcieli z Nim mówić….a dokładnie: chcieli Go powstrzymać…zakazać Mu dalszego nauczania…bo będąc wędrownym nauczycielem przynosi wstyd rodzinie…Nie chodzi przecież o to, żeby roztrząsać w jakim celu przyszli do Jezusa, Jego „Matka i bracia”. Raczej chodzi o to jak zareagował Pan Jezus…Reakcja była dość…niespodziewana… Naturalnym odruchem jest przecież przerwanie swoich zajęć i spotkanie się z krewnymi, ale Jezus tego nie robi…On przenosi środek ciężkości… Informacja o przybyciu rodziny jest pretekstem do wygłoszenia kolejnej nauki… „Kto jest moimi braćmi? a kto jest matką? Ci, którzy pełnią wolę mojego Ojca” …Czyli uczniowie…
Jaki z tej nauki płynie morał…jakie zalecenia dla nas? Więzy krwi, choć ważne…nie są najważniejsze w oczach Jezusa. Najważniejszą rzeczą dla nas czyli dla uczniów Jezusa jest Pełnić Wolę Ojca…Rodzina – chociaż jest bardzo ważna w naszym życiu, to jednak nie może przysłaniać nam Boga i Jego praw, nie może nas uwsteczniać; nie może nas zamykać na Boże Słowo…Często najbliższe osoby mogą wymagać od nas zbyt wiele i często nie rozumieją  naszego przywiązania do wiary w Chrystusa i stawiania nas w trudnym położeniu między młotem a kowadłem…Mogą nawet blokować nasz rozwój duchowy…A to Boga boli najbardziej…
To duchowe pokrewieństwo znaczy o wiele więcej niż więzi rodzinne… Uczniowie Chrystusa tak właśnie mają postępować…i przez to stają się Jego krewnymi…Dlatego Jezus mówi, że od więzów ciała ważniejsze są więzy ducha…pokrewieństwo, które powstaje przez wspólną wiarę, wspólnie wyznawane wartości oraz wspólną misję, jaką jest głoszenie Dobrej Nowiny…aż po krańce Ziemi….
Niejednokrotnie przekonuję się każdego dnia, że we wspólnocie kapłańskiej, czy wspólnocie parafialnej, do której należę i w której posługuję;  wiele osób jest mi bliższych niż ciotki, wujkowie, kuzynki i kuzyni…Często w naszych rodzinach  w wielu dyskusjach prowadzonych na rodzinnych spotkaniach można odczuć, że to są ludzie, którzy jednak nie podzielają naszej wiary w takim stopniu, jakbyśmy sobie to wyobrażali…
Oczywiście jest to zawsze duże pole do Nowej Ewangelizacji, ale dziś w świetle słów zaczerpniętych z Ewangelii dziękujmy Panu  Bogu za to, że postawił na mojej, twojej drodze tak wielu ludzi, którzy są dla mnie prawdziwymi siostrami, braćmi; poprzez wspólnie wyznawaną wiarę, wspólnotową modlitwę, posługę dla dobra naszej wspólnoty parafialnej … a nie tylko przez krew i geny…
I dlatego dziś, kolejny raz przeżywając Nabożeństwo Fatimskie pragniemy rozważyć tę prawdę czego tak naprawdę Jezus I Jego Matka oczekują od nas prawdziwych czcicieli Boga w duchu i prawdzie…
13 sierpnia 1917 roku nastąpiło trzecie objawienie Matki Bożej.
Maryja ukazując wizję piekła i ostrzegając o kolejnej wojnie światowej oraz o nowej epoce męczeństwa przeraziła troje małych pastuszków,. To nadzwyczaj surowe objawienie miało wpływ na kształt wiary Kościoła w naszych czasach. Lucja zapisała to wydarzenie: Krótko po naszym przybyciu do Cova da Iria do dębu skalnego, gdy odmówiliśmy różaniec z ludźmi licznie zebranymi, zobaczyliśmy znany już blask światła, a następnie Matkę Boską na dębie skalnym… Maryja rozłożyła znowu ręce jak w dwóch poprzednich miesiącach. Promień światła zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia, a w tym ogniu zanurzone były demony i dusze w ludzkich postaciach podobne do przezroczystych, rozżarzonych węgli, które pływały w tym ogniu. Postacie te były wyrzucane z wielką siłą wysoko wewnątrz płomieni i spadały ze wszystkich stron jak iskry podczas wielkiego pożaru, lekkie jak puch, bez ciężaru i równowagi wśród przeraźliwych krzyków, wycia i bólu rozpaczy wywołujących dreszcz zgrozy /Na ten widok musiałam krzyczeć «aj», bo ludzie to podobno słyszeli/. Demony odróżniały się od ludzi swą okropną i wstrętną postacią, podobną do wzbudzających strach nieznanych jakichś zwierząt… Przerażeni, podnieśliśmy oczy do Naszej Pani szukając u Niej pomocy, a Ona pełna dobroci i smutku rzekła do nas: <<Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi.
Ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa Xl rozpocznie się druga wojna, gorsza>>. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło/ nadzwyczajne światło północne, które widziano w nocy 25 stycznia 1938 r. w całej Europie, także w Polsce/; wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie, będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego.
Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła, dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Na koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci. Kiedy odmawiacie różaniec, mówcie po każdej tajemnicy: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”.

Mogłoby się wydawać to zbyt drastyczne – dlaczego Maryja właśnie małym dzieciom ukazuje piekło. Jedynym sensownym wytłumaczeniem pokazania takiej wizji dzieciom wydaje się fakt, że chodziło o drastyczne uświadomienie, iż piekło jest realną rzeczywistością, a my jesteśmy naprawdę zagrożeni niebezpieczeństwem znalezienia się w nim, jeśli nie będziemy chcieli i nie zrobimy czegoś radykalnego w naszym życiu.
Maryja powtórzyła najbardziej niepopularne do dziś – i najważniejsze – przesłanie chrześcijaństwa – WEZWANIE DO NAWRÓCENIA! Pan Jezus określił misję Kościoła jako głoszenie nawrócenia i odpuszczenia grzechów. Wszyscy papieże ostatnich dekad przekazują w swoim nauczaniu, że największym grzechem „grzechem stulecia jest utrata poczucia grzechu”. Odmowa nawracania się – przekonanie, że grzech nie ma żadnego znaczenia – leży u podstaw poważnej katastrofy moralnej naszych czasów: od aborcji po eutanazję, od handlu narkotykami i środkami psychoaktywnymi do handlu ludźmi, od epidemii pornografii po liczne brutalne przestępstwa na tle seksualnym. Ci, którzy nie widzą zła, robią straszliwe rzeczy.
Wizja piekła ukazana przez Matkę Bożą Fatimską była absolutnie niezbędnym skorygowaniem niedorzecznego oczekiwania, że wszyscy jesteśmy powołani do szczęścia wiecznego i mamy podążać do nieba bez względu na wszystko – to jest nasz zasadniczy kierunek i nasza droga.
To prawda, że ​​Bóg chce każdemu wybaczyć. Ale jedna rzecz Go może powstrzymać: brak naszej skruchy i chęci prawdziwego nawrócenia.
Matka Boża Fatimska kiedy mija 105 lat od objawień Fatimskich pokazuje nam, że te słowa nic nie straciły na swej aktualności, ciągle nie brakuje na świecie szaleńców, którzy chcą zaspokoić swoje ambicje i interesy dążą do imperialistycznych pragnień związanych z podbijaniem innych narodów i dominacji nad słabszymi /czego przykładem jest straszliwa wojna na Ukrainie/; pamiętajmy, że każda wojna nie jest dla Boga okazją, aby nagradzać zwycięzców, ale  jest związana z karą za grzechy i zło całego świata. Jako uczniowie Jezusa jego bracia i siostry pełniący wolę Ojca który jest w niebie, swoją postawą i świadectwem chrześcijańskiego życia, powrotem do wierności Bogu w zachowywaniu Jego praw i obowiązków, w postawie modlitwy ekspiacyjnej powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby pokój jedność, miłość i bezpieczeństwo znów zapanowały na świecie. Dlatego z pokorą i ufnością wołajmy na zakończenie naszego rozważania:

Pani Aniołów, Potężna Niebios Królowo, Matko Boża i Matko nasza Fatimska; Tobie Bóg powierzył posłannictwo i władzę, abyś starła głowę szatana i osłaniała swoje ziemskie dzieci przed jego złowrogim wpływem.
Ciebie Syn Twój a Pan Nasz Jezus Chrystus dał nam jako Przedziwną Pomoc i Obronę, Ty zaś, Pełna Ducha Świętego, uzdrawiasz nas lekarstwem pokuty i orężem modlitwy różańcowej umacniasz do walki z mocami ciemności. Prosimy Cię pokornie, rozkaż hufcom anielskim, aby ścigały złe duchy, stłumiły ich zuchwałość, a zwalczając je wszędzie, strąciły na dno piekła. Święci Archaniołowie i Aniołowie, brońcie nas i strzeżcie nas. Amen.
Najświętsze Serce Jezusa – zmiłuj się nad nami!
Niepokalane Serce Maryi – bądź naszym ratunkiem!

Homilia na Środę, 10 sierpnia  2022 r.

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity”.
Dziś kolejny raz w Ewangelii czytamy o ziarnie…Jezus mówi: ziarno, które nie obumrze zostaje samo…a to, które obumrze przynosi plon…To znaczy, że poświęcenie wszystkiego, co jest dla nas cenne – włącznie z życiem – procentuje na przyszłość. Współcześnie – w dobie indywidualizmu, materializmu…zapomina się o tym zaleceniu…
„Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”.
Ludzie kochają swoje życie…chcą je przeżyć w pełni…Zwiedzają świat, bywają na imprezach, kupują drogie samochody i wille z basenem…Ale to wszystko jest chwilowe… Dobra materialne nie są niczym złym…ale kiedy stawia się je ponad wszystko, zasłaniają nam prawdziwy świat…i prawdziwe wartości… Kto nienawidzi swojego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne…Panu Jezusowi  nie chodzi o jakieś cierpiętnictwo czy skrajną ascezę, ale o pewne spojrzenie na życie; że w życiu są sprawy ważniejsze niż nawet samo życie…Jeżeli ktoś chce być wiecznie piękny, młody, bogaty i popularny, to zapomina o rodzinie, znajomych, przyjaciołach, ale przede wszystkim o Bogu…a kiedy nagle czar pryska…przychodzi starość, kończą się pieniądze…lub zdarza się wypadek, po którym nigdy już nie będzie się takim sprawnym, wtedy okazuje się, że został  sam odeszli pseudo przyjaciele, bo wszyscy, którzy byli obok wyłącznie ze względu na popularność czy pieniądze…ulatniają się jak kamfora…Kiedy jednak postawimy sobie inną hierarchię wartości…stawiając jako top sprawy Królestwa  Niebieskiego…wtedy wszystko inne wskoczy w odpowiednią szufladkę…i będziemy świadkami wielkich cudów.
„Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec”.
I jeszcze najważniejsza myśl na zakończenie dzisiejszej Ewangelii. Ta  myśl, to wezwanie Jezusa, skierowane do Jego sług, by zawsze być blisko Niego. Oto sposób, jak nasze krótkie życie, które nieuchronnie kiedyś się zakończy, uczynić dobrym i pięknym: jako uczniowie Jezusa powinniśmy pamiętać, że powinniśmy być zawsze tam gdzie On – nasz Mistrz i Pan. Zrozumiał tę prawdę dzisiejszy patron – Św. Wawrzyniec, poświęcając cale życie Jezusowi. Prośmy gorąco, abyśmy także zrozumieli przesłanie Jezusa płynące z dzisiejszej Liturgii Słowa:
Panie Jezu Chryste, jestem jak ziarno rzucone w ziemię: obumieram. Wiem jednak, że moje obumieranie zbliża mnie do Ciebie, dlatego przyjmuję tę trudną drogę.
Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na I piątek lipca – 1 lipca 2022.

„Jezus, wychodząc z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». A on wstał i poszedł za Nim”.
Jezus przez wypowiedzenie tych znamiennych słów: „Pójdź za Mną!”, wezwał Mateusza w drogę. Z Ewangelii wynika, że nie wyruszyli natychmiast w dalekie strony – na górskie szczyty ani na bezdroża pustyni. Wyruszyli w pierwszej kolejności do jego domu. Kto chce wyruszyć w duchową pielgrzymkę, musi wpierw zmierzyć się z tym, co najbliższe. Musi się zmierzyć z codziennością, zrozumieć siebie. Być może Mateusz liczył, że wezwanie Jezusa będzie od razu zaproszeniem do wielkiej duchowej przygody, a nie, że pierwszym przystankiem w tej drodze był jego własny dom. Jak inaczej jednak miał stać się apostołem, jeśli nie przy własnym stole, przy którym pewnie tak wielu ludzi okradł, oszukał, skrzywdził. Jezus pragnie nowej jakości jego życia, aby wychodząc z własnego domu, zrozumiał sens swojego posłannictwa.

Faryzeusze nie potrafią tego zrozumieć, a widząc Jezusa siedzącego w domu za stołem, są wzburzeni i wręcz zgorszeni Jego postawą, dlatego mówią do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami
Oni uważają się za najlepszą cząstkę – za tzw. elitę duchowych przywódców tego narodu i nie bardzo rozumieją tzw. bratania się Jezusa z osobami z marginesu, tzw. wyrzutkami społecznymi, za jakich uważano celników i jawnogrzesznice. Nie rozumieją i tak naprawdę nie chcą zrozumieć sensu posłannictwa samego Jezusa. Jezus jednak cierpliwie im tłumaczy: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Bo nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».
Misja Zbawiciela jest jasna – Jezus zachowuje się i  jest jak lekarz
,
który – by uzdrowić pacjenta – musi wpierw znaleźć źródło jego problemów, ognisko zapalne. Dlatego spotkanie z nim ma uzdrawiającą moc, jest to terapia powracająca do miejsc i źródeł rozwoju wiary – przypominająca człowiekowi – także celnikowi Lewiemu jego korzenie, kim był od samego początku.
Do miejsca, w którym się wychowywał, dorastał, w którym kształtowała się jego osobowość; do miejsca, w którym uczył się kochać i odkrywał swoją relację z Bogiem. A wtedy mógł wyruszyć z domu, aby wypełnić zaproszenie Jezusa: Pójdź za mną!
Prośmy gorąco o to, abyśmy nie zapominali o naszych duchowych korzeniach i o drodze naszego powołania i pójścia za Panem:
Panie Jezu Chryste, Ty wiesz, jak bardzo pragnę pójść za Tobą. Jeśli to oznacza zmierzenie się z własną przeszłością, z własnymi błędami, z samym sobą, jestem na to – dzięki Twojej łasce – gotów. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na XIII niedzielę zwykłą

Panie, pozwól mi najpierw odejść i pogrzebać mojego ojca. Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże».
Dzisiejsza Ewangelia może i powinna nas szokować.
To co słyszymy z ust Jezusa wydaje się nam mocno kontrowersyjne – Jego odpowiedź jest zaskakująca!
Brzmi jak zaprzeczenie tego, co najgłębiej zakorzenione w sercu człowieka.
Ten zwyczajny odruch człowieka cywilizowanego wobec bliskich: żywych czy zmarłych jest aktem wielkiej miłości. Jakie to było bolesne, kiedy w czasie pandemii wiele osób  nie mogło uczestniczyć w pogrzebie swoich najbliższych czy odwiedzać ludzi chorych w szpitalach  – sam coś wiem na ten temat!
Ale przecież my wiemy, że słów Pana Jezusa nie można traktować z bezmyślną dosłownością. Otóż Jezus nie odradza nam spełnienia tego ważnego uczynku miłosierdzia, tylko przypomina, że istnieje bardzo konkretna hierarchia dóbr, w której służenie Mu, pójście za Nim, słuchanie Go, oddanie Mu życia dla człowieka wierzącego – dla chrześcijanina – powinno być na pierwszym miejscu. Wszystko inne ma być temu poddane, wszystko inne jest mniej ważne.
«Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do Królestwa Bożego».
Wymagania, które stawia nam Jezus, są wyjątkowo radykalne, ale muszą takie być. Świat – zarówno ten w czasach Jezusa, jak i ten dzisiejszy – potrzebuje ludzi zdecydowanych oddać wszystko dla Niego.
Letni chrześcijanie nikogo nie fascynują, dlatego szybko się wykruszają, odchodzą, bo nie zdają egzaminu, nie wytrzymują próby czasu. Dlaczego w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, w czasie zaborów, powstań czy wojen światowych ludzie potrafili znosić wiele cierpień prześladowań i upokorzeń? Bo mieli niezłomną wiarę i wiedzieli co to znaczy być katolikiem, chrześcijaninem i dlaczego tak ważne jest bycie wiernym i w pełni oddanym Jezusowi. Radykalizm, zachowywanie Przykazań, praktyki religijne to wszystko hartowało ducha i umacniało charakter w człowieku, sprawiało, że ludzie z byle powodu nie poddawali się nie wymiękali, byli twardzi  i niezłomni.
My tak łatwo pochłaniamy się i czasem zatracamy w swoich pracach, zadaniach, obowiązkach, a potem jesteśmy tak potwornie zmęczeni, że na modlitwę, na pójście do kościoła nie mamy sił –kolokwialnie mówiąc: nie mamy czasu. A potem dziwimy się, że to  małżeństwo się sypie, rodzina sypie, załamujemy się psychicznie, tracimy wiarę i zasmuceni jak Ewangeliczny młodzieniec, który miał wiele majętności – odchodzimy od Pana. Chodzi o to, aby w swoim życiu zrobić tzw. właściwą hierarchię wartości – są rzeczy ważne, ważniejsze i najważniejsze. Trzeba nauczyć się właściwie wybrać kierując się tą właściwą hierarchią. Rozpoczynają się wakacje – czas wypoczynku. Czy w czasie wędrówek, wyjazdów nad morze, w góry nad jeziora znajdziemy czas na spotkanie z Panem? W ubiegłym tygodniu w naszej miejscowości gościła grupa ojców razem z dziećmi – 12 osób, którzy wybrali się na spływ kajakowy doliną Sanu, nocowali przy promie i przyszli na Mszę Św. o godz. 8.00 wraz ze swoimi pociechami, bo chcieli wypełnić swój obowiązek chrześcijański i uszanować Dzień Pański. W czasie wakacji w Cisnej zobaczyłem młodych adeptów szkółki piłkarskiej, którzy przyjechali z Polski i wraz z trenerem i opiekunami przyszli na spowiedź, bo prawie wszyscy chłopcy praktykowali I piątki miesiąca, a wielu z nich było ministrantami.
Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć».
Definicja słowa powołanie – odnosząc je do życia religijnego, możemy powiedzieć, że powołanie jest wezwaniem człowieka przez Boga do określonego sposobu życia. Czy bliższa jest mi Ewangelia nakazu, powinności, przymusu czy perswazji, cierpliwości, miłości? Co jest moją norą, gniazdem, moją sekretnym miejscem, które mnie zatrzymuje i nie pozwala pójść radykalniej za Jezusem? Czy nie należę do ludzi wiecznego „jeszcze nie teraz”? Co mnie najbardziej zniewala? Za czym się wciąż oglądam? Czy nie żyję „połowicznie”? Rozmowa dwóch chłopców na placu zabaw. „Już jest prawie Dzień Dzięk­czynienia” – mówi pierwszy. „Ja to wiem” – odpowiada drugi. „I święty Mikołaj już niedługo pojawi się w sklepach” – mówi pierwszy. „Ja to wiem” – odpowiada drugi. „Powinniśmy być bardzo grzeczni i dobrzy do świąt Bożego Narodzenia” – mówi pierwszy.
„Ja to wiem” – odpowiada drugi. „Ale ja i tak nie będę taki, bo zawsze coś nabroję” – mówi pierwszy. „Ja to wiem” – odpowiada drugi.

Trzeba nam słuchającym tej Ewangelii poczuć się zapraszanymi do głębszego życia chrześcijańskiego, nacechowanego apostolstwem. Prośmy gorąco, abyśmy potrafili właściwie wybierać, i abyśmy czując powołanie i wybór Jezusa, dokonywali w naszym życiu właściwej hierarchii wartości:

Panie Jezu Chryste, proszę Cię abym, umiał wybierać to co właściwe i słuszne w moim życiu i zawsze podążał za tobą. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na zakończenie roku szkolnego 2022

„Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie?”
Dziś zaskakuje nas dziwna postawa  pasterza, który wyrusza na poszukiwanie jednej owcy. Zastanówmy się, dlaczego tak postąpił. Czy rzeczywiście pozostawił  99 owiec na pewną zagładę, bo tak kochał tę jedną jedyną?
Nie, zdecydowanie nie! Przecież miał prawo sądzić i wiedział doskonale, że 99 owiec, które od dawna karmił, pielęgnował, bronił i kochał, pozostawia nie na pustyni, nie na odludziu, z narażeniem na atak drapieżnych zwierząt – ale w bezpiecznym miejscu, gdzie mogą otoczone psami pasterskimi i skalami spokojnie się paść i oczekiwać Jego powrotu!
To Jezus ma prawo oczekiwać, że my – te 99 owiec, które Go znają i doświadczyły Jego miłości – wyruszymy kiedyś razem z Nim na pustynię, aby szukać tych zagubionych.. Jakże niemądry byłby Kościół, wypełniony pobożnymi katolikami, którzy nie poszliby szukać razem z Jezusem zagubionych, nie ruszyliby się z miejsca, z tej przysłowiowej kanapy, aby iść za pasterzem na peryferie i ratować grzeszników.
Mea West napisała kiedyś: „Masz tylko jedno życie! Ale jeśli je właściwie przeżyjesz, to jedno życie w zupełności wystarcza!” Otrzymaliśmy wiele darów i talentów, aby rozwijać nasze życie, aby pokazywać, że warto dobrze
i godnie żyć, że warto być człowiekiem uczciwym, wierzącym, żyjącym zgodnie z zasadami – człowiekiem przyzwoitym – jak mawiał nasz rodak
Św. Jan Paweł II.
Dzień zakończenia roku to czas podsumowania wyników, ocen, naszego zachowania, to czas radości i satysfakcji dla jednych, czas zadumy a może
i smutku dla innych – to okazja żeby zrozumieć, że czasem zabrakło niewiele, aby mieć lepszą ocenę. Ale też  czas pokory – aby zrozumieć, że czasem otrzymaliśmy ocenę lub zachowanie wyższe, na które może nie zasłużyliśmy. Dziś żegnamy się z uczniami kl. VIII, którzy po wakacjach przechodzą do szkół średnich i rozpoczną nowy start w nowych okolicznościach.
Ważne żeby się w tym nowym środowisku nie pogubili i czerpali z tych wartości,  w których w naszym środowisku zostali wychowani.
Michel Quoist powiedział kiedyś: „Czerp z innych, ale nie kopiuj ich. Bądź zawsze sobą!”
Być sobą w pozytywnym tego słowa znaczeniu – to mieć zasady i wartości, których zawsze będziemy przestrzegać i zachowywać na co dzień. Wychodząc z tego środowiska, wszędzie gdzie jesteśmy reprezentujemy naszą miejscowość, naszą gminę, naszą parafię, naszą szkołę – i jeśli będziemy odznaczać się wiedzą, ale także, kulturą osobistą, taktem, szacunkiem wobec starszych, pokorą i chęcią pomocy innym – to będziemy dobra wizytówką naszej społeczności. Ale kiedy pójdziemy na żywioł o tych, którzy nas wychowywali i przekazali właściwe wzorce – to tylko damy świadectwo naszej bezmyślności, arogancji, pychy i braku kultury.
Dziś na zakończenie Roku Szkolnego warto wypowiedzieć te trzy magiczne słowa: Proszę, Dziękuję
i Przepraszam.
Wobec Boga, któremu dziękujemy za ten czas nauki i zdobywania wiedzy, doświadczeń oraz prosimy o jego opiekę i bezpieczeństwo w czasie wakacji, ale także wobec ludzi – naszych katechetów, nauczycieli, wychowawców, rodziców i opiekunów, którym wiele zawdzięczamy i którym chcemy wyrazić naszą wdzięczność, ale także przeprosić za nasze uchybienia i braki. Kiedy wyjdziemy ze szkoły rozpoczną się zasłużone dla wszystkich  i upragnione, tak wyczekiwane – WAKACJE!
Ale dla nas ludzi wierzących – chrześcijan – ważne żeby to były WAKCJE Z BOGIEM, abyśmy wszędzie, gdzie będziemy pamiętali, że: POZNAJĄC PIĘKNO ŚWIATA, ODKRYWAMY PIĘKNO BOGA! Dzisiejsza Uroczystość Najśw. Serca Pana Jezusa przypomina nam o wierności – tym wszystkim, którzy co miesiąc praktykują I piątki miesiąca, aby mimo wakacji o Boskim Sercu Jezusowym nie zapominali i korzystali z sakramentu pokuty i Eucharystii.
Panie Jezu Chryste, Dobry Pasterzu, pragnę dziś ukryć się w Twoim najświętszym Sercu, by odnaleźć tam pokój i bezpieczeństwo, by schronić się przed nawałnicą. Jedynie tutaj jestem szczęśliwy. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na zakończenie oktawy Bożego Ciała

„Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię. Pytali więc na migi jego ojca, jak by chciał go nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: «Jan będzie mu na imię». I zdumieli się wszyscy. A natychmiast otworzyły się jego usta i rozwiązał się jego język i mówił, błogosławiąc Boga”.
Dziś obchodzimy Święto Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela – największego z proroków, narodzonego z niewiasty – Św. Elżbiety. Zachariasz miał święte prawo nadać swojemu synowi imię, które zakorzeniłoby go w historii jego rodu.
Odkrył jednak, że nadeszły zupełnie nowe czasy, że na jego oczach otwiera się zupełnie nowa perspektywa, że nastaje nowy świat, w którym nie będą liczyć się stare genealogie, lecz tylko jedno: zakorzenienie w Chrystusie. Nadaje więc swojemu synowi zupełnie nowe imię, wyraźnie wskazując, że odtąd jedynym powodem do chluby będzie wypełnianie woli Boga, zakorzenianie się w Nim. Wszyscy się zdumieli, być może dlatego właśnie, że zrozumieli, iż nowa era
era mesjańska – wymaga, aby wszystko stało się nowe. Jan, człowiek stojący na pograniczu dwóch Testamentów, na pograniczu dwóch wielkich epok, otrzymuje nowe imię, bo nie jest już synem swojego rodu, lecz ojcem wiary dla wielu pokoleń po nim.
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie! Nie zabraniajcie im! Do takich bowiem należy Królestwo Boże”.
Pan Jezus upomina uczniów, którzy surowo zabraniali tulącym się do Niego dzieciom, aby im tego nie zabraniali, bo w naturze małego dziecka jest to, że wyczuwa, kiedy ktoś jest dla niego dobry i miły, kiedy ktoś go autentycznie
kocha. A taka była natura Jezusa –Syna Bożego, który był żywym odbiciem miłości samego Ojca. Jezus zachęca nas do tego, abyśmy przyprowadzali i przynosili dzieci do Niego – abyśmy uczyli dzieci kontaktu z Panem Jezusem, abyśmy potrafili je właściwie przygotować i wychować, aby wiedziały dobrze jakim miejscem jest świątynia, jak należy się ubrać, aby godnie uczestniczyć w nabożeństwach, jak należy się w niej zachować to nie jest miejsce gdzie można przynosić zabawki, gdzie można jeść chrupki, paluszki, cukierki – to jest miejsce święte – i dziecko ma to wiedzieć, ale kto jak kto – tylko rodzice – pierwsi katecheci i nauczyciele wiary, mogą nauczyć i przygotować dzieci do właściwego kontaktu i zachowania przed Panem Jezusem.
„I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je”.
Pan Jezus pokazuje jak ważne jest błogosławieństwo dzieci. Dlatego Kościół w tak specjalne dni jak ten dzisiejszy – Zakończenie Oktawy Bożego Ciała zaprasza rodziców i dzieci, aby te nasze pociechy – nadzieja Kościoła wzrastały w wierze i miłości do Pana Jezusa – umocnione Jego błogosławieństwem / tak jak dziś na zakończenie procesji/. To jest również zachęta i zaproszenie dla Was drodzy rodzice i dziadkowie, abyście modlili się z wasze dzieci, modlili się razem z waszymi dziećmi – ucząc je pacierza i abyście często te dzieci błogosławili.
Dlaczego? Dlatego, że z tym Bożym błogosławieństwem Wasze Dziecko idzie w świat! A jeśli Pan Jezus będzie z nim, jeśli Boża łaska i błogosławieństwo będą mu towarzyszyły, to o wiele łatwiej będzie mu wytrwać w dobrem
i jawnie przeciwstawiać się złu i grzechowi.
1. Błogosławieństwo nie jest żadną czynnością magiczną! Jest wielkim darem, które rodzice mogą przekazywać swoim dzieciom
/mamusiu zrób mi krzyżyk/.
2.Błogosławieństwo w najważniejszych wydarzeniach sakramentalnych.
3.Błogosławieństwo rodziców towarzyszy ich dzieciom.
Dziękując Panu Bogu za dar Eucharystii, za kończący się okres Oktawy Bożego Ciała, prośmy gorąco, abyśmy wzrastali w wierze i miłości, abyśmy swoim przykładem i świadectwem chrześcijańskiego życia pomagali dzieciom odnajdywać prawdziwą drogę, która będzie ich prowadziła do prawdziwej wierności Panu Jezusowi:

Panie Jezu Chryste, Ty przyniosłeś światu zupełnie nowy czas, wielką mesjańską rewolucję, która odnowiła oblicze ziemi. Odnawiaj także historię mojego serca, by to, co stare, ustąpiło, a ożyło to, co zakorzenione w Tobie. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na Uroczystość Bożego Ciała 2022

„Wtedy przystąpiło do Niego Dwunastu mówiąc: Odpraw tłum; niech idą do okolicznych wsi i zagród, gdzie znajdą schronienie i żywność; bo jesteśmy tu na pustkowiu”.
Logika uczniów jest nam bardzo bliska. Każdy sam powinien radzić sobie w życiu, każdy powinien sam zatroszczyć się o sprawy tak podstawowe jak pokarm. Bo kto tak naprawdę może nakarmić tłum, taką wielką rzeszę ludzi głodnych? Było bowiem około pięciu tysięcy mężczyzn /nie licząc kobiet i dzieci/. Lecz On rzekł do nich: „Wy dajcie im jeść”. Pan Jezus ma zupełnie inny pomysł na rozwiązanie tej skomplikowanej sytuacji. On wręcz nakazuje uczniom nakarmić tłum. Chce, aby Apostołowie poczuli się odpowiedzialni  za ludzi, do których kiedyś będą w Jego imieniu podążać z Dobrą Nowiną. Oni odpowiedzieli: „Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby”.

Jezus jest w pełni świadomy tego,  co czyni. Chce w ten sposób skonfrontować ich z absolutną niewystarczalnością ludzkich środków, aby zaspokoić pragnienia człowieka. Wtedy kiedy ludzka zaradność i przewidywalność ponoszą fiasko, wtedy trzeba zdobyć się na pełne ryzyko wiary czyli absolutne zaufanie Panu Bogu w trudnym położeniu, bo On nigdy nas nie zostawia samych   i zawsze ma jakieś  cudowne rozwiązanie.

A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy nad nimi błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali ludowi. To nie uczniowie, ale tak naprawdę sam Jezus karmi tłum, biorąc za punkt wyjścia ich stwierdzenie, że nic nie mają i co może być pokarmem dla takiej liczby głodnych ludzi.

Jedli i nasycili się wszyscy, i zebrano jeszcze dwanaście koszów ułomków, które im zostały. Z tego „nic” oddanego Jezusowi i z ich totalnej bezsilności rodzi się w sposób cudowny dar dla wszystkich. Uczucie głodu niezwykle silnie oddziałuje na ludzką psychikę. Bywa wprost destrukcyjne. Z głodu gotowi jesteśmy zabić, z głodu potrafimy nawet zaprzeć się Pana Boga. Jezus, który przecież nie tak dawno odmówił szatanowi na pustyni zamienienia kamieni w chleb, dziś zaspokaja głód tysięcy ludzi. On jedyny ma możliwość spełniania obietnic. Szatan obiecuje rzeczy, których nie może nam dać. Obiecuje, że zaspokoi głody, które zaspokoić może tylko Bóg. Tymczasem obietnice Boga wypełniają się na naszych oczach. Bóg jednak potrzebuje pomocy. Przecież nie byłby w stanie uczynić cudu, gdyby nie ów biedny chłopiec, który miał ze sobą tę odrobinę jedzenia. To jego odwaga i dobroć sprawiły, że Jezus miał szansę na cud. Rozmnożenie chleba staje się wzorem podstawowej i najważniejszej misji Kościoła, który ma Jezusowym Słowem i Eucharystią karmić rzesze ludzi głodnych duchowo.
Tak oto Eucharystia to współdziałanie Boga z człowiekiem.
Chrystus zaspokaja nasze głody, także te najbardziej duchowe, najgłębsze, jeśli tylko podzielimy się z Nim tymi okruchami życia, które posiadamy.
Dziś w Uroczystość Bożego Ciała nie sposób nie odwołać się w takim dniu do myśli Św. Jana Pawła II zawartych w Encyklice: „Ecclesia de Eucharistia”:Pozwólcie, umiłowani Bracia i Siostry, że w świetle waszej wiary i ku jej umocnieniu przekażę Wam to moje świadectwo wiary w Najświętszą Eucharystię. Od ponad pół wieku, począwszy od pamiętnego 2 listopada 1946 roku, gdy sprawowałem moją pierwszą Mszę św. w krypcie św. Leonarda w krakowskiej katedrze na Wawelu, mój wzrok spoczywa każdego dnia na białej hostii i kielichu (…)Ciągle doświadczam kosmicznego wymiaru Eucharystii. Oto Wielka Tajemnica, która z pewnością nas przerasta i wystawia na wielką próbę zdolność naszego rozumu do wychodzenia poza pozorną rzeczywistość. Pozwólcie że, podobnie jak Piotr pod koniec mowy eucharystycznej w Janowej Ewangelii, w imieniu każdego i każdej z Was powtórzę Chrystusowi: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego».

Jest zawsze  taka pokusa złego, żeby uprawiać kryptochrześcijaństwo i konformistyczne podejście do życia – nikomu się nie narazić, za dużo się naszą pobożnością nie przemęczyć.
Tym którzy nie rozumieją znaczenia procesji Bożego Ciała, trzeba tłumaczyć jasno: Ludzie korzystają z wolnego czasu, z weekendu majowego: wyjeżdżają rodzinami na wypoczynek, organizują grilla, wędrówki górskie, rowerowe, motocyklowe, koncerty uwielbienia, biegi i zawody sportowe, i wiele innych atrakcji itp. Ale nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie dzisiejsza Uroczystość Bożego Ciała, która od wielu lat daje nam przepustkę – czyli możliwość czasu wolnego. Oddajmy zatem Bogu to, co należy do Boga – oddajmy Mu naszą cześć i uwielbienie, wszak jesteśmy jego dziećmi, a on jest naszym Ojcem, a potem radujmy się czasem wolnym i rekreacją – a nie odwrotnie. Dajmy dziś nasze świadectwo wiary w realną obecność Jezusa Naszego Pana w Najśw. Sakramencie i prośmy gorąco, aby zaspokoił nasze serca i dusze swoją żywą obecnością pośród nas:

Panie, Chlebie Żywy, który zstąpiłeś z nieba; Ty który uczyniłeś cud rozmnożenia chleba, spraw abym świadomie uczestniczył w misji karmienia tłumów, którą ma do spełnienia twój Kościół. Chcę Ci dziś ofiarować moją wiarę  w to, że jesteś żywy i prawdziwy pod postacią chleba i wina. Naucz mnie jak być Twoim świadkiem i twoim uczniem we współczesnym świecie, pełnym pokus i przewrotności. Umocnij mnie swoim Słowem i Ciałem, aby w misji dawania świadectwa trwał przez cale moje życie. Amen.

Homilia na Środę, 22 czerwca 2022 r.

„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach”.
Jest tylko jeden sposób na rozpoznanie fałszywych proroków: Mówią oni tylko to, co pragniemy usłyszeć, nie stawiają nigdy żadnych wymagań ani nie oczekują, że naprawimy swoje życie. Gotowi są potakiwać, serdecznie się uśmiechać i we wszystkim zgadzają się z tym, który ich słucha. A najbardziej z tym, który płaci. Fałszywi prorocy zostawią swoich słuchaczy dokładnie w tym momencie, w którym zrobi się trudno i mogliby coś stracić.
Zawsze wskażą najłatwiejsze rozwiązanie. Nigdy nie wyznaczą jasnych granic dobra i zła. Jeśli powołują się na słowo Boże, to robią to wybiórczo i manipulują nim dla uzasadnienia swoich tez. Fałszywi prorocy mówią z reguły: „to zależy”, „z drugiej strony” i „trzeba słuchać Boga, ale…”, „jestem katolikiem, ale…”. Wielu bowiem pretenduje do bycia prorokiem, nikt jednak nie chce oddawać lub poświęcać swego  życia tak jak dobry pasterz za owce.
„Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. A więc: poznacie ich po ich owocach”.
Naturą rośliny, krzewu, drzewa jest wydawanie dorodnych owoców. Drzewa i krzewy owocują w odpowiedniej porze roku. potrzebują do tego odpowiedniej gleby, wody, słońca, mikroelementów w ziemi – czyli odpowiednich warunków atmosferycznych oraz troski i wprawnej ręki człowieka, który je uprawia.
Chcemy być jak dobre drzewo i wydawać dobre owoce. Jeśli jednak zbłądzimy, sami czujemy, że to, co uczyniliśmy, nie jest dobrym owocem. W takich chwilach nie wolno się załamywać. Dobry ogrodnik, który troszczy się o swoje drzewo, walczy o nie do końca; podlewa je i usuwa z niego chore oraz uschłe gałęzie. Zrób tak samo drogi bracie i siostro! Zatroszcz się o siebie, zerwij z grzechem, który Cię niszczy. Oczyść siebie z tego, co nie pozwala zdrowo się rozwijać. Tak jak owocowe drzewo potrzebuje słońca, wody i powietrza, tak i Ty potrzebujesz miłości Jezusa, miłości, która wybacza i która ma siłę pomóc Ci się zmieniać, abyś mógł „wydawać dobre owoce”.
Wpatrując się w przykład życia dzisiejszych patronów: bpa Jana Fischera i Tomasza Moore’a – kanclerza na dworze króla Henryka VIII, starajmy się nie ulegać modzie współczesnych proroków, tylko jak dobre drzewo strać się wydawać właściwe owoce naszego życia:

Panie Jezu Chryste, w Tobie wyznaję mojego jedynego pasterza. Tylko przy Tobie czuję się bezpieczny i dlatego postanawiam nigdy nie oddalać się od Twojej owczarni. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na środę, 1 czerwca 2022 roku

„Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno”.
Jezus modli się do swego Ojca za Apostołów. A Jego podstawowym wezwaniem jest modlitwa o Jedność wśród uczniów. Wie, że tylko w duchu jedności, umocnieni darami Ducha Pocieszyciela, są w stanie pokonać wszelkie trudności i przeszkody na drodze głoszenia Ewangelii narodom.
Są w stanie mężnie wyznawać wiarę i bronić jej, nawet za cenę narażenia życia czy męczeństwa, jak to uczynił patron dnia – wielki apologeta – Św. Justyn. Modlitwa o jedność w domu, małżeństwie, rodzinie, w pracy, w sąsiedztwie, we wspólnocie parafialnej, w naszej Ojczyźnie, na świecie – to ważne zadanie, które powinno być podstawą działania współczesnych ludzi. Na świecie wszelkie rozłamy, nienawiści, podziały, antagonizmy, bratobójcze wojny biorą się z braku jedności.
„Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to,  że nie są ze świata”.
Świat ich znienawidził, gdyż nie należą do świata. Ów świat to ci, którzy nie odkryli swojej duchowej więzi z uwalniającą miłością Boga i dlatego nieustannie próbują zagarnąć coś dla siebie, próbują wykorzystać ludzi wokół siebie. Gdy to się nie udaje, wpadają w nienawiść. To mechanizm często spotykany w wielu środowiskach: Albo jesteś z nami, nam służysz, do nas należysz, albo będziesz naszym wrogiem. By tak reagować, trzeba nienawidzić samego siebie. Dlatego uczniowie Chrystusa nigdy nie będą chcieli posiadać innych ani nie będą skłonni do tego, by stać się czyjąkolwiek własnością.
„Żyją bowiem w Prawdzie i mają świadomość swojej wielkiej godności dzieci Bożych”.
Możemy powiedzieć, że my wszyscy możemy czuć się dziećmi, nie tylko dlatego, że każdy z nas ma lub miał rodziców, ale dlatego, że mamy Jednego Ojca w niebie, i Matkę Maryję. prośmy gorąco, abyśmy jako współcześni uczniowie i wybrańcy Jezusa potrafili żyć w prawdzie i mieli świadomość dziecka Bożego.

Panie Jezu Chryste, dziś pragnę nie tylko odkryć w Tobie swoją wolność, lecz także zaświadczyć o niej przed tymi, którzy żyją w niewoli i innych próbują zniewalać. Ty żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.