II JEZUS ARESZTOWANY I ZDRADZONY PRZEZ PIOTRA –   

  II JEZUS ARESZTOWANY I ZDRADZONY PRZEZ PIOTRA –

NADZIEJA ZDRADZONA.
Z Ewangelii według świętego Łukasza
Schwycili, więc Jezusa, poprowadzili i zawiedli do domu najwyższego kapłana. A Piotr szedł z daleka. Gdy rozniecili ogień na środku dziedzińca i zasiedli wkoło, Piotr usiadł także między nimi. A jakaś służąca, zobaczywszy go siedzącego przy ogniu, przyjrzała mu się uważnie i rzekła: «I ten był razem z Nim». Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc:
«Nie znam Go, kobieto». Po chwili zobaczył go ktoś inny i rzekł:
«I ty jesteś jednym z nich». Piotr odrzekł: «Człowieku, nie jestem».
Po upływie prawie godziny jeszcze ktoś inny począł zawzięcie twierdzić: «Na pewno i ten był razem z Nim; jest przecież Galilejczykiem».
Piotr zaś rzekł: «Człowieku, nie wiem, co mówisz».
I natychmiast, gdy on jeszcze mówił, zapiał kogut. A Pan obrócił się
i spojrzał na Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział: «Dziś, nim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz».
I wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał.

  1. NADZIEJA ZDRADZONA
  2. PIOTR ZDRADZA JEZUSA.
    CZY PRZYJAŹŃ PRZETRWA PRÓBĘ?
    Na wschodnim zboczu góry Syjon, na obrzeżach Starego Miasta w Jerozolimie, wybudowano trzypoziomowy kościół katolicki pw. św. Piotra in Gallicantu /przy pianiu koguta/ . Kościół ten upamiętnia jedno z najtrudniejszych doświadczeń w życiu św. Piotra Apostoła, zdradę, zapowiadaną wcześniej przez Pana Jezusa. Na słowa zapewnienia Piotra: „Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć”, Jezus mu odpowiedział: „Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dziś kogut, a ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz”.
    Stara tradycja chrześcijańska podaje, że Piotr ile razy słyszał pianie koguta zawsze płakał, bo przypominało mu ono jego zdradę. Od pierwszych wieków chrześcijanie pamiętali o miejscu, gdzie się to wydarzyło. Był nim dziedziniec pałacu najwyższego kapłana Kajfasza. Pałac ten, jak niemal cała Jerozolima został zburzony przez Rzymian po zdobyciu miasta przez legiony rzymskie w 70roku p. Ch. Na przestrzeni wieków,  tym miejscu

 

trzykrotnie budowano kościół, który w czasie wojen był niszczony i zburzony. Obecny kościół św. Piotra In Gallicantu został wybudowany w latach trzydziestych XX wieku, według projektu włoskiego architekta Berluzziego, na planie krzyża greckiego i w swojej formie rchitektonicznej nawiązuje do budowli bizantyjskich, przypominając
w ten sposób pierwszą budowlę chrześcijańską, która stała na tym miejscu. Składa się on z dwóch części: z kaplicy dolnej – krypty, przez którą dociera się do grot i cysterny – miejsca uwięzień. Prowadzone w tym miejscu w XIX / XX wieku prace archeologiczne odsłoniły ruiny pałacu Kajfasza, w  którego ruinach odkryto groty i cysternę.  Od czasów bizantyjskich cysterna była czczona jako miejsce, w którym przetrzymywano Pana Jezusa w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, a które nazywamy „ciemnicą”.
Przyjrzyjmy się  scenie, opisanej w Ewangelii. Oto ciemna noc rozciąga się nad oliwnym gajem, gdzie modli się Jezus. I nagle, w atmosferę spotkania Ojca z Synem, wkradł się nagle dysonans. Głęboką ciszę modlitwy przerwał odgłos kroków. Do ogrodu Oliwnego weszli uzbrojeni żołnierze, na których czele stał uczeń Judasz który  w jednym momencie, potrafił zdradzić swojego Mistrza pocałunkiem i wypowiadając słowa: „Bądź pozdrowiony Mistrzu!”. Niestety, by tego było mało, tamta noc nie zakończyła się limitem jednej zdrady! Głównym bohaterem tych wydarzeń jest Szymon Piotr. Był rybakiem galilejskim, jego brat Andrzej przyprowadził go do Jezusa, mówiąc: „Znaleźliśmy Mesjasza!”. Jezus nadał mu nowe imię wskazując na jego wyjątkową misję w przyszłości: „Ty jesteś Piotr Skała, i na tej skale zbuduję mój Kościół”. Przez  3 lata towarzyszył Jezusowi od chwili powołania. Szedł blisko Mistrza, słuchał Go, widział cuda i znaki, nabywał mądrości Bożej. Co więcej, Piotr miał szczególne miejsce w gronie apostołów. Piotr był także świadkiem najważniejszych wydarzeń w życiu Jezusa. Towarzyszył Mu na Górze Przemienienia, gdzie zobaczył chwałę Pana, a także przy wskrzeszeniu córki Jaira. Co więcej, Jezus bywał w jego domu, uzdrowił jego teściową i innych chorych. To właśnie Piotr, z wielką pewnością siebie deklarował:
„Panie, z Tobą gotów jestem iść do więzienia i na śmierć! Życie swoje oddam za Ciebie!” W chwilę po aresztowaniu Jezusa, Piotr  w pojedynkę próbuje walczyć z żołnierzami, obcina  ucho jednemu z nich – Malchusowi, które Jezus cudownie przykłada na miejsce tak, że sługa odzyskał słuch. Piotr słyszy słowa skarcenia: „Schowaj miecz swój na miejsce, bo ci którzy mieczem wojują, od miecza poginą”.  Oddala się od Pana, chce wmieszać się w tłum. próbuje obserwować jak widz, z daleka. W ciemnościach nocy, w cieniu własnego strachu i wątpliwości Piotr zaczyna błądzić.

Zapowiadana przez Jezusa zdrada  nagle eskaluje. Pierwsze zaprzeczenie Piotra: Nie znam Go, skierowane do kobiety, powinno być dla niego sygnałem alarmowym, gdy wyrzeka się znajomości z Jezusem.  Niestety, stawia drugi krok, wypowiadając kolejne zaprzeczenie: Nie jestem [jednym z nich]., wyrzekając się przynależności do grona Jego uczniów, przynależności do wspólnoty. Trzecie zaprzeczenie sięga dna: Piotr neguje swoje pochodzenie z Galilei: Człowieku, nie wiem, co mówisz. Dopiero głos piejącego koguta stał się alarmem –uruchomił autorefleksję Piotra. Wraz z myśleniem wróciła mu pamięć i słowa Chrystusa: „Nim kogut zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz”.  W czasach starożytnych  – do dziś, głos koguta odczytywano, jako sygnał informujący o końcu nocy i nastaniu dnia. Zdrada Piotra, okryta tajemnicą nocy, wyszła więc na jaw, gdy zaświtał dzień. Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Jezus patrzy w oczy Piotrowi. Oczy Zbawiciela są przepełnione bólem zdrady, ale i głęboką miłością oraz przebaczeniem. Jest to kluczowy moment w przyjaźni Jezusa i Piotra. Piotr „wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał”. Płacz wyrażał wstyd i skruchę. Czy możliwe jest, by po tak wielkiej zdradzie, jeszcze raz zaświtała nadzieja?

  1. ZDRADA I ODBUDOWA RELACJI. CZY MIŁOŚĆ MOŻE PRZETRWAĆ PRÓBĘ?
    Między 3 -10 kwietnia 2014 roku, Ateiści z Düsseldorfu postanowili zorganizować specjalną akcję uderzającą w obchody Wielkiego Tygodnia., zorganizowali serię spotkań i imprez, w tym projekcję filmów atakujących religię. Nazwali go „Przez siedem dni być razem szczęśliwie i bezbożnie”. zachęcając do dokonania w Wielki Czwartek… Aktu Apostazji – czyli wyrzeknięcia się wiary i kościoła a nagrodą była kwota 30 Euro – jak Judaszowe srebrniki. Tak łatwo ulegamy pokusie rozczarowania w życiu – i za wszelkie trudności, problemy i upadki obarczamy Boga.
    A nie zauważamy, że gdzieś nam po drodze umknęło, że osłabły nasze relacje z Nim, że przestaliśmy praktykować i uczestniczyć w życiu sakramentalnym, że nasza modlitwa osłabła, a wraz z nią NASZA WIARA„Kto przestał się modlić, ten długo wierzyć nie będzie!”. Spójrzmy jednak na naszą codzienność. Ile osób ślubowało sobie: i nie opuszczę cię aż do śmierci lub ślubuję ci wierność, a dziś … osoby te żyją po rozwodzie, osobno, samotnie?! Zdrada nie jest domeną wyłącznie życia małżeńskiego! Zdradzona przyjaźń bolą

    równie mocno, bo są źródłem ogromnego cierpienia,  z powodu utraty wzajemnego zaufania. Czy zmagamy się z poczuciem winy? Może masz wyrzuty sumienia, że nie dotrzymałeś słowa lub skrzywdziłeś tych, których kochałeś? Nie widzisz szansy na naprawę, nie możesz sobie wybaczyć, a może twoja duma nie pozwali ci wybaczyć i odnaleźć spojrzenia osoby zdradzonej… Czy można to jakoś naprawić? Czy jest jeszcze nadzieja na odbudowanie tych relacji, które zdają się być stracone?

  2. JAK MIŁOŚĆ JEZUSA PRZYWRACA NADZIEJĘ?
    W filmie muzycznym, Rock – Operze, pt. : „JESUS CHRIST SUPERSTAR” jest taka scena – kiedy na drodze spotykają się dwaj uczniowie, którzy zdradzili Mistrza: Piotr i Judasz. Piotr namawia Judasz: „Choć pod krzyż, tam w Jego spojrzeniu odnajdziemy przebaczenie!:. Tymczasem Judasz odpowiada: „Dla mnie nie ma już przebaczenia”. O ile zdrada Judasza doprowadziła do jego samopotępienia, o tyle Piotra doprowadziło do samooczyszczenia.
    Mimo zaparcia się Piotra, Jezus nie odwrócił się od swojego przyjaciela.. Upadek Piotra nie był końcem, ale początkiem nowego etapu przyjaźni
    z Jezusem. Kiedy po Zmartwychwstaniu, nad Jeziorem Tyberiadzkim. Jezus trzykrotne zadaje pytanie Piotrowi: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?”,  to Piotr, który przypomniał sobie scenę zaparcia –  odpowiada Jezusowi,: „Panie Ty wszystko wiesz! Ty wiesz, że Cię Kocham!”. Do Piotra dotarło, że przyjaźni nie da się budować na iluzji, ale na głębokim zaufaniu i nadziei, bo miłość Jezusa  i Jego przebaczenie były wobec Piotra większa niż jego słabości i grzechy. Ale przebaczenie zaprasza nas do takiej samej postawy jak Jezus. Skoro on przebacza nam grzechy, to czy my potrafimy – świadkowie przebaczenia – Jan Paweł II Piosenkarka o greckich korzeniach – Eleni,  przeżyła śmierć swojej 17-letniej córki Afrodyty, zastrzelonej przez jej byłego chłopaka. Złe emocje, które kumulowała w sobie, nie pomagały uporać się z problemami. Ale w końcu postanowiła przebaczyć: „Zadzwoniłam do więzienia.  Porozmawiałam z nim. Powiedziałam, że musi wszystko zrobić, by stać się lepszym człowiekiem. A on dopowiedział mi: i uratować czyjeś życie. W moim sercu Afrodyta będzie żyła zawsze. Nadal obchodzę każde jej urodziny, rocznicę śmierci, zastanawiam się, jaka by była, co by robiła, czy miałaby dzieci. Pogodziłam się z myślą, że moje dziecko jest już w lepszym świecie, do którego wszyscy zdążamy. Nie czuję złości ani nienawiści. Mam pokój
    w sercu. Bez tego nie mogłabym żyć ani śpiewać
    ”.
  3. NADZIEJA NA NOWY POCZĄTEK.
    W Liście św. Pawła do Rzymian czytamy: „ Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”. Chrystus i dziś, spoglądając na nas z miłością, oferuje każdemu z nas przebaczenie, daje moc do odnowienia relacji. Papież Franciszek przypomina w Bulli, że w chwilach grzechu, zdrady powinniśmy jak „Piotr – pełen płaczu i żalu – wytrzymać spojrzenie Jezusa”, które nie jest spojrzeniem oskarżającym, ale pełnym miłości i zaproszeniem do nawrócenia. Kiedy trwasz na Adoracji przed Najśw. Sakramentem –spróbuj popatrzeć na Hostię w monstrancji – to ten sam Jezus, który na Ciebie patrzy tak, jak wtedy patrzył na Piotra. Spójrz na Niego z otwartym sercem, żałuj i poproś Go o przebaczenie i kolejną szansę. Szukaj mocy nie w sobie, ale w mocy Boga, w Jego przebaczeniu, w odnowieniu relacji z Nim. Na dobry początek zrób konkretny krok w stronę pojednania czy to z Bogiem – poprzez spowiedź świętą; czy z ludźmi – poprzez szczerą rozmowę, przeprosiny, czy gest wybaczenia. Bóg zawsze czeka na Ciebie, gotów pomóc Ci wstać, bo Jego miłość nie zna granic. Spróbuj ze skruszonym sercem wyznać Jezusowi swoją miłość, jak Piotr: „Panie Ty wszystko wiesz! Ty wiesz, ze Cię kocham!”.

Homilia na III niedzielę zwykłą

Liturgia tej niedzieli przedstawia nam połączone razem dwa fragmenty Ewangelii wg św. Łukasza. Pierwszym z nich jest prolog, który jest adresowany do tajemniczej postaci zwanej Teofilem, Imię to w języku greckim oznacza „przyjaciel Boga”. Łukasz podejmuje się napisać udokumentowaną narrację i dobrze uporządkowany opis życia Chrystusa od jego początków. Ta Ewangelia jest zatem skierowana do każdego, kto naprawdę chce być „przyjacielem Boga”. Wchodząc na jej strony odnajdzie postać Jezusa i odkryje, że Pismo Święte wypełniło się w Nim i nadal się wypełnia „pośród nas”.
W drugim fragmencie, towarzyszymy Jezusowi w synagodze w rodzinnym Nazarecie, gdzie przychodzi w szabat, zgodnie ze swoim zwyczajem, aby modlić się i słuchać Słowa Bożego. Pewnie nauczył się tego, towarzysząc od dziecka Józefowi i Maryi. Łukasz wprowadza nas w tę czynność synagogalną. Po kilku modlitwach czytany jest fragment Pięcioksięgu, czyli Tory, Prawo Boże i tekst proroczy, który ilustruje znaczenie tego, czego naucza Prawo. Ten, kto przewodniczy, zaprasza jednego z obecnych do czytania, lub ktoś z należytym przygotowaniem podnosi się dobrowolnie, aby przeczytać, a następnie wyjaśnić znaczenie Słowa Bożego. W tym przypadku sam Jezus powstaje i bierze zwój Pisma i czyta fragment tekstu z proroka Izajasza mówiący o pomazańcu Pańskim, który niesie dobrą nowinę o zbawieniu i zapowiedź, że Bóg wybawi lud z jego dolegliwości: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana».
Są to słowa pociechy, skierowane do ludu Judy, który po wielu podbojach ich terytorium przez wojska babilońskie w VI wieku p.n.e., odbudowuje kraj z ruiny i rozkładu. Ci, którzy w końcu wracają z wygnania, nie są w stanie wyleczyć tak wielu ran materialnych i moralnych, ale Bóg spełni ich nadzieje zbawienia.
Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście».
To, co Jezus przeczytał w synagodze, nie jest tylko przypomnieniem pełnej nadziei zapowiedzi, którą Bóg urzeczywistnił w przeszłości, Jest to konkretna wiadomość o tym, co tak naprawdę dzieje się pośród nich, że to właśnie sam Jezus jest zapowiedzianym Odkupicielem. Niestety nieliczni przyjęli tę prawdę i uwierzyli w JEGO MISJĘ i posłannictwo jako Mesjasza. Inni tylko kiwali głowami i wyszli ze świątyni nie do końca przekonani. Nie uwierzyli w Mesjańską Misję Jezusa.
To „dziś”, Jezus mówi do każdego z nas, żyjących w XXI wieku, ponieważ Chrystus jest naszym Zbawicielem i Mesjaszem, ciągle żyje i działa, aby każdego z nas uzdrowić z dolegliwości, słabości i grzechu. To „dziś” może być dla nas dniem zbawienia. Nie zostawiaj na jutro postawy nawrócenia, przebaczenia i przyjęcia przebaczenia, ponownego rozpoczęcia z pomocą łaski Bożej swego życia. Nie patrz na innych, nie gorsz się tym, że inni mają imię Jezusa na ustach, a zabijają, niszczą, kradną, kłamią i żyją tak , jakby Boga w ogóle nie było! To jest ich problem i za nich trzeba się ostro modlić o światło wiary i łaskę nawrócenia.. Skorzystaj z dzisiejszego dnia,  kiedy Bóg ze swoim Słowem wychodzi ci na spotkanie, aby cię uzdrowić i naprawdę uczynić cię szczęśliwym.
Świat, na który patrzymy przez okienko telewizora, komputera czy smartfona, często świat wirtualny;
lub o którym czytamy w kolorowych gazetach, to świat sukcesu materialnego, zawodowego lub medialnego. Świat, gdzie trzeba być silnym, aby wygrać. A Jezus zaczyna swoją misję, ogłaszając,
że przyszedł do tych, którzy nic nie mają, są chorzy fizycznie lub moralnie, są prześladowani. Nie jest rewolucjonistą, który pragnie zburzyć istniejący porządek społeczny, ale jest pokornym Mesjaszem niosącym Dobrą Nowinę, która ma moc przemiany ludzkiego życia. Misja Jezusa jest również zadaniem dla nas. Pisze o tym papież Franciszek  w Orędziu na 54. Światowy Dzień Modlitw o Powołania: „Jest to także nasza misja: bycie namaszczonymi przez Ducha i wyjście do braci, aby głosić Słowo, stając się dla nich narzędziem zbawienia” .
Przywódca Indii – Mahatma Gandhi w „autobiografii” zapisał swoje spostrzeżenia na temat Biblii: „Poznałem Biblię ok. 45 lat temu. ST nie budził we mnie większego zainteresowania. Ale gdy dotarłem do NT, do Kazania na Górze, zacząłem rozumieć nauczanie Chrystusa, aby nie mścić się i nie odpłacać złem za zło. Dla mnie obrazem chrześcijaństwa była wolność trzymania butelki whisky w jednej ręce, a widelca z befsztykiem w drugiej. Kazanie na Górze ukazało mój błąd. Gdy spotkałem się z prawdziwymi chrześcijanami, tzn. z ludźmi żyjącymi dla Boga, wzbudziło to miłość moją do Jezusa. W tym świetle czytając historię Jego życia, wydaje mi się, ma wiele jeszcze do zrealizowania. Dziś nie ma jeszcze ani chwały Boga, ani pokoju na ziemi – dopóki tego nie będzie, Chrystus nie narodził się jeszcze w sercach naszych”.
A jakie znaczenie ma Słowo Boże w moim życiu? Czy słucham Słowo Boże, czy rozważam Pismo Św., czy przyjmuję z wiarą to, co Jezus mówi do mnie i czy w świetle Jego słowa próbuję zmieniać mój sposób myślenia, wartościowania- sposób na moje życie?! Zróbmy dziś rachunek  sumienia z tego, jak słuchamy Jezusa, czy Biblia dla nas jest ważną księgą, czy wierzymy w to, co zostało tam objawione Jeżeli tak, to możemy powiedzieć, że Jezus Chrystus naprawdę narodził się w nas…
Niech to nasze pochylenie nad Słowem Pana i refleksja  nad tym, co Jezus pragnie nam przekazać, pomoże nam zrozumieć, że prawdziwe szczęście na ziemi może dać nam tylko Jezus Chrystus, a my je osiągniemy, kiedy przyjmiemy Jego naukę i będziemy wsłuchiwać się w Jego Słowo i wierzyć w Jego siłę, potęgę i moc:
Panie, pokazuj mi, jak mam głosić Dobrą Nowinę tym, którzy są wokół mnie, zwłaszcza słabym i ułomnym. Daj mi gorliwość i ufność w Twoją moc. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na środę, 22 stycznia 2025 r

„«Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie uratować czy zabić?». Lecz oni milczeli”.
W tych słowach, wypowiedzianych tuż przed uzdrowieniem, Jezus ukazuje głęboki sens szabatu, czyli dla każdego pobożnego Żyda Dania Świętego – dnia odpoczynku, którym nie jest słodkie nicnierobienie, ale oddawanie czci Bogu i dziękczynienie za wszystko co uczynił w naszym życiu. Jezus jako Syn Boży uważa, że w dzień szabatu jest właściwe, wręcz stosowne przywrócenie człowiekowi pełni sprawności do pełnienia woli Boga,  który przy stworzeniu polecił pierwszym rodzicom: „Czyńcie ziemię sobie poddaną”  – czyli zdolności do pracy i wypełniania swoich codziennych zdań i obowiązków.
„Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!». Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa”.
Jezus nie rozumie, skąd bierze się u faryzeuszów i uczonych w Piśmie taka bezduszność i zatwardziałość w sercu. Oni mają tylko jedno na celu – zachowanie litery Prawa, a każdego, kto tego nie przestrzega, należy złapać na wg nich naruszeniu prawa i oskarżyć o złamanie szabatu. Dla nich nie liczy się dobro drugiego człowieka oraz jego zdrowie i życie.
W tym opisie uzdrowienia człowieka z uschłą ręką jest coś o wiele głębszego niż prowokacja wobec faryzeuszów. Jezus jest Panem szabatu, dzierży Boski przywilej, który tak drażni „pobożnych”, przekonanych, że doskonale rozumieją wszelkie detale Bożych przykazań. Bo niestety na ziemi wielu ludzi opatrznie zrozumiało polecenie Boga: czyńcie sobie ziemię poddaną i chcą decydować, kierować i mieszać się w sprawy które do ich jurysdykcji nie należą, których czasami nie rozumieją, a przez to wchodzą w kompetencje innych ludzi, a czasem nawet samego Boga.

Każdy szabat – każda niedziela to czas, w którym chcesz mnie, Panie, uzdalniać do pełnienia Twojej woli, do pracy według Twego zamysłu. Nie pozwól, bym niszczył ten dzień lenistwem lub zapomnieniem o tym, że źródłem sił do pracy i autorem jej owoców jesteś Ty. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na Uroczystość Objawienia Pańskiego

Epiffanija /z j. greckiego/  oznacza Objawienie. Bóg Wszechmocny objawia cały swój majestat w nowonarodzonym Dzieciątku Jezus, którego przyjście na świat zwiastuje Kometa, która pojawia się raz na parę tysięcy lat na niebie  wieszcząc ważne i epokowe wydarzenia. To światło rozpoznali Mędrcy ze Wschodu: Kacper, Melchior i Baltazar. Wg tradycji – byli to bardzo zamożni i dobrze wykształceni ludzie, posiadali znajomość arytmetyki, logiki i astronomii. Cieszyli się wielkim autorytetem w kraju. Jednak pozycja, którą posiadali w społeczeństwie nie wystarczyła im do pełni szczęśliwego życia. Mieli w sobie wielkie pragnienie poznania Tego, o którym zapowiedzi znajdywały się w proroctwach i  starożytnych księgach, a potwierdził to znak astrologiczny na niebie w postaci Komety. Mędrcy ze Wschodu jako przedstawiciele świata pogańskiego podejmują wielkie ryzyko i wyruszają w drogę, aby odnaleźć nowonarodzonego Mesjasza. Wielki podróżnik i żeglarz – Marco Polow pamiętniku ze swojej podróży na Daleki Wschód pisze: „Jest w Persji miasto Saveh, z którego wyszli trzej Magowie, kiedy udali się, aby pokłon złożyć Jezusowi Chrystusowi”.
Trzej Magowie z Persji /dzisiejszy Iran/ musieli pokonać karawaną, wędrując drogami wyznaczonymi przez ówczesny szlak handlowy ok. 1200 mil /1 mila = 1,6 km/ – tj. ok 1900 km. Zważywszy, że karawana pokonywała jednego dnia ok. 20 mil, cała podróż  mogła im zająć ok. 2 miesiące. Mimo wielu przeszkód nie zrażają się, ale wytrwale idą naprzód.
I choć na moment zniknęła im gwiazda, to oni jej szukają; odwiedzając króla Heroda w jego pałacu: «Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon». Postawa Mędrców, niezłomnych świadków wiary natrafia na takiego człowieka jak król Herod, który  był nienasycony bogactwa, i chęci posiadania, który panicznie boi się utraty władzy. Pod pozorem oddania pokłonu chce tak naprawdę pozbyć się „konkurencji” w postaci Jezusa, chce zabić dziecko, które według jego urojonego myślenia zagraża tronowi.
Dziś też na naszej drodze poszukiwania Jezusa, nie brakuje współczesnych Herodów, którzy boją się oddać wszelką władzę i dominację nad innymi i są gotowi wokół wyeliminować każdą konkurencję, byleby jak najdłużej utrzymać się na powierzchni władzy i posiadania.
Najważniejsze jest to, że Mędrcy docierają do Betlejem i odnajdują Dzieciątko Jezus, w którym rozpoznają zapowiadanego przez proroków i zwiastowanego przez Kometę Mesjasza. Nie stracili wiary i nie załamali się mimo trudności i przeciwności, ponieważ obok gwiazdy tak naprawdę prowadziła ich nadzieja, którą mieli w sercach, oczekując na spotkanie z Jezusem. Św. Jan Maria Vianney mówił:  „Nadzieja sprawia, że człowiek na ziemi jest szczęśliwy!”
Oni naprawdę stali się szczęśliwymi ludźmi w momencie, kiedy odnaleźli  Maryję, Józefa i Dzieciątko Jezus. A co sprawia, że ja jestem szczęśliwy? Czy dotarło do mnie że prawdziwe szczęście mogą mi dać nie rzeczy materialne, ale osoby które kocham i które mnie kochają?
„I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę”.
Są radośni i szczęśliwi, mają satysfakcję z tego, że ich wyprawa, wysiłek, nie poszedł na marne, że im się zwyczajnie po ludzku udało. Dlatego składają dary, symbolizujące to, że Jezus jest Królem, Arcykapłanem i Zbawicielem, który dokonuje odkupienia całej ludzkości.
„A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju”. Dwojako możemy tłumaczyć ten fragment: z jednej strony Królowie chcą uniknąć konfrontacji z Herodem, dlatego inną drogą wracają do swojej ojczyzny. Ale z drugiej strony, po spotkaniu z Jezusem ich życie uległo radykalnej zmianie, to jest droga wiary – zupełnie inna niż ta, którą przebyli, szukając Jezusa. Trzej Magowie, mimo wiedzy i bogactwa, zrozumieli, że odnalezienie Jezusa w ubogiej stajence na peryferiach Betlejem, to jest najważniejsze wydarzenie w ich życiu, do tego stopnia zwrotne, że  zmieniło ich optykę postrzegania świata o 180 stopni! Żeby podjąć taką decyzję i drogę, trzeba mieć w sobie wielką odwagę połączoną z pokorą. Bo człowiek mądry, to człowiek pokorny Amerykański ewangelizator, Abp Fulton J. Sheen pisze: „Pokora to prawda /…/ Osoba pokorna pozostawia w sobie przestrzeń do rozwoju, podczas gdy człowiek pyszny już go nie potrzebuje!”
Angielski wolnomyśliciel  i filozof, Anthony Collins, żyjący na przełomie XVII/XVIII wieku, znany z ironicznego podejścia do spraw religii, spotkał pewnego dnia znajomego robotnika, który szedł do Kościoła. Zapytał go: „Twój Bóg jest wielki czy mały?!” Nie spodziewał się tak głębokiej wypowiedzi prostego robotnika: „Jest tak wielki, że Twoja głowa nie może Go pojąć; a jednocześnie tak mały, że może wejść do twojego serca”.
Mędrcy pokazują nam, że w świecie w którym dominuje pieniądz, władza, chęć posiadania i nadmierna konsumpcja – jednym słowem dobrobyt, zapomina się  o świecie wartości, z której najważniejszą jest pragnienie poznania Boga. Co jesteśmy w stanie poświęcić, jakie trudy podjąć, aby spotkać Boga?. Przyjęcie Objawienia Bożego od każdego z nas wymaga odwagi. Ja też jestem zaproszony, aby odnaleźć Jezusa, aby moje życie odmieniło się i było już inną drogą – drogą wiary. Czy chcę zaryzykować, jak ci trzej Mędrcy? Czy jestem gotów uczynić to z miłości do Jezusa?!

Panie Jezu, dziękuję Ci za to że dokonałeś Epifanii – czyli objawiłeś się całemu światu. Biorąc przykład z Mędrców ze Wschodu pragnę, aby i moje życie było drogą wiary. Daj mi, proszę, misyjnego ducha, abym umiał dzielić się wiarą z drugim człowiekiem. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na Boże Narodzenie

„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele”.
Zapowiedź proroka Izajasza wypełnia się Tej Nocy. Bóg Stwórca Wszechświata dotrzymał Słowa, choć pierwsi ludzie go zdradzili i obrazili. Bóg daje nam wszystkim kolejną szansę na uświadomienie sobie, kto nas naprawdę kocha i jest zawsze po naszej stronie. Dlatego zapowiadany i oczekiwany przez 4000 lat Zbawiciel, przychodzi na świat i staje światłem rozświetlającym mroki ciemności, zła i grzechu.
„Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”.
Jakże piękny jest ten opis narodzenia Syna Bożego! Mesjański potomek króla Dawida, którego początki sięgają praczasu, rodzi się niepozornie, w warunkach skrajnego ubóstwa. Pierwszymi odbiorcami wieści o narodzeniu Zbawiciela jest Maryja i Józef, którzy mu towarzyszą w dniu Jego Narodzin, a następnie  prości pasterze przebywający w tamtej okolicy. A kiedy idą do Betlejem, aby zobaczyć znak, widzą Boga bezbronnego jak dziecko.
Pięknie to spuentował Ks. Jan Twardowski w swoim wierszu:
„I pomyśl, jakie to dziwne, że Bóg miał lata dziecinne ,matkę, osiołka, Betlejem”. 

W święta przeżywamy tyle pięknych emocji i wzruszeń, ale najpiękniejsza jest tajemnica, jaką kontemplujemy w słowach Ewangelii. Łatwo o wielkie słowa  mające być wyrazem miłości i bliskości rodzinnej, gdy zasiadamy do Wigilijnego stołu, by wspólne nucić liryczne i sentymentalne kolędy.  Łatwo o wzruszenie, łzy i rozmarzone serca, gdy biały śnieg otulił nasze domy, gdy w kącie stoi pachnąca lasem choinka, a kolorowe bańki, światełka i stroiki stają się bajkową dekoracją naszych domów i mieszkań. Trudniej jest o codzienne ustrzeżenie tych drobiazgów,  z których składa się cale nasze życie. Dobre słowo, uśmiech, spokój, cierpliwe znoszenie jedni drugich to te niewielkie krople – drobiazgi, szczegóły, bez których trudno o dotknięcie Tajemnicy Szczęścia. Być może właśnie po to Syn Boży stał się człowiekiem, Dzieciątkiem bezradnym i nagim, aby dowartościować świat mały i niepozorny, a jednak rzeczywisty, realny, jak wszystko inne na tej ziemi!
Pisarz i dziennikarz, Eric Sevareid napisał: „Boże Narodzenie jest konieczne. Potrzebujemy co najmniej jednego dnia w roku, aby przypomniał nam, że świat nie kręci się tylko wokół nas”.
Stając przy betlejemskim żłóbku, wraz z aniołami, pasterzami i wszystkimi ludźmi dobrej woli, którzy zostali tam wezwani, dotykajmy Tajemnicy Szczęścia widzą obok wszystkich cudów świata ten jeden jedyny – Niepojęty Cud Boskiej Miłości – Jezusa który rodzi się Tej Nocy.

Panie Jezu, mój Zbawicielu, który nie pogardziłeś ludzką naturą, ale przyjmując ją, chciałeś stać się moim bratem, dziękuję Ci za Twoje narodzenie tak proste i niewinnie bezbronne. Chcę Cię adorować i uwielbiać za Ten Niepowtarzalny Cud Bożej Miłości, który przynosisz Mnie w dniu twoich Urodzin. Tobie Chwała na wieki wieków! Amen.

  Homilia na IV niedzielę adwentu

„Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę”.
W tym przedświątecznym zabieganiu, sprzątaniu, robieniu zakupów nawet Ewangelia zwraca nam uwagę na pośpiech – na tzw. gorączkę duchową.
Z jednej strony niezwykłe jest to, że Maryja spieszy się do Elżbiety, ale z drugiej nie powinno nas to dziwić. Pośpiech Maryi wynika z postawy miłości. Kto ma mocną wiarę, ten z miłością śpieszy do innych ludzi, aby im zanieść Chrystusa.
I z tym nie wolno się ociągać. Pośpiech Maryi dotyczy życia duchowego i przypomina nam, abyśmy byli równie zapobiegliwi, jeśli chodzi o naszego ducha i z zapałem przygotowywali się do narodzin Pana.
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”. Spotkanie Maryi z Elżbietą jest nie tyle momentem wychwalania  Maryi, a bardziej okazją do uwielbienia Boga za to co uczynił w życiu jej oraz tej prostej dziewczyny z Nazaretu. Elżbieta pragnie uwielbiać Boga za ten cud miłości, który dokonał się najpierw w jej łonie – kobiety, która od tylu lat cierpiała na bezpłodność i  wieku blisko 60 lat została matką, a potem w osobie Maryi, która nie straciła czystości i dziewictwa, ale mocą Ducha Św. poczęła  i nosiła pod sercem Boże Dziecię. Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.
W rozważaniu tej perykopy zwróćmy uwagę, że radość dziecka w łonie Elżbiety można porównać do radości Dawida, gdy skakał i tańczył przed Arką Przymierza. Arka była więc miejscem, z którego Bóg mówił do Izraela za pośrednictwem Mojżesza. Później została także utożsamiona z obecnością Boga. Była święta i nikt nie mógł jej dotykać, za wyjątkiem wyznaczonych do tego kapłanów. Podobnie Maryja niosąca pod swoim sercem poczęte życie jest  nazywana w Litanii Loretańskiej Arką Przymierza – czyli  znakiem Bożej obecności pośród ludu. Ona jest święta i w swojej dziewiczej czystości nietknięta, przeznaczona tylko dla Boga. Niesie w sobie Tego, który jest spełnieniem wszystkich boskich obietnic.
„Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana”. Elżbieta już wie, że Maryja jest Matką oczekiwanego Mesjasza. Dlatego chwali w Niej postawę niezłomnej wiary i to, że mimo tylu prób, doświadczeń i upokorzeń życiowych, potrafiła bezgranicznie zaufać tylko Bogu.
Matka Teresa z Kalkuty,
która całe swoje życie poświęciła jako służbę Bogu, realizując przykazanie  miłości do ludzi, napisała kiedyś: „Życie jest najpiękniejszym darem Boga. On stworzył nas do wielkich rzeczy, aby kochać i być kochanym. Bóg daje nam czas na ziemi, abyśmy poznali Jego Miłość, abyśmy doświadczyli Jego Miłości do głębi naszego istnienia”.
Tegoroczne święta będą inne od dotychczas przeżywanych. Dlaczego – bo czas niepokojów na świecie: wojna na Ukrainie i w Ziemi Świętej, bo tyle zła nienawiści, podziałów – wojna polsko-polska, toczy się też jawna walka z prawdami wiary i Kościołem, do tego wiele problemów i braku porozumienia w domach rodzinach. Jakie będą zatem te święta? Czy tylko na papierze? W pięknym, sztucznym opakowaniu reklam, neonów, kurtyn świetlnych, ozdób choinkowych i dekoracji świątecznych jesteśmy tym wszystkim przemęczeni, rozdrażnieni,  na skraju wytrzymania nerwowego, pełni niepokoju, odczuwamy lęki, po prostu boimy się…
Dziś tak wielu ludzi nie wie co o tym myśleć, traci wiarę i  z Kościoła po prostu odchodzi. Zapamiętajmy sobie mądrość:
KTO OPUSZCZA KOŚCIÓŁ Z POWODU LUDZI, TAK NAPRAWDĘ NIGDY W NIM NIE BYŁ Z POWODU JEZUSA.
Święta to czas, w którym Maryja przynosi nam Dziecię – Syna Bożego, ukrytego w słowie, w sakramentach oraz w wierze Kościoła; Jezusa, który objawia nam swoją niepojętą miłość. Bo narodziny to objawienie się prawdziwej miłości.
Czy potrafimy tę potęgę miłości na nowo odkryć w sobie?!
Jezus przynosi trzy najpiękniejsze dary: MIŁOŚĆ, POKÓJ I NADZIEJĘ.
Jeżeli na nowo odkryjemy i uwierzymy w Tajemnicę Jego Narodzenia, to staniemy się spadkobiercami tych darów: Miłości Pokoju i Nadziei.
Maryjo, dziękuję Ci, że swoim pośpiechem przypominasz mi, że w nadchodzące święta najważniejsze jest spotkanie z Jezusem, skupienie się na relacji z Nim i dzielenie się Nim z bliźnimi, bo tylko wtedy objawi się potęga Miłości Twego Syna. Amen.

Homilia na trzecią niedzielę adwentu

 W centrum dzisiejszej perykopy ewangelicznej jest Jan Chrzciciel, jego wielkie przesłanie oraz Mesjasz, który jest  zapowiadany przez niego: Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: «Cóż mamy czynić?». On im odpowiadał: «Kto ma dwie suknie, niech się podzieli z tym, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni». Jego konkretne wskazówki dotyczą postawy miłosierdzia chrześcijańskiego i czynienia dobra wobec tych którzy są w potrzebie.
Jan Chrzciciel zachęca także poszczególne stany – grupy zawodowe do wykonywania konkretnych zadań
i obowiązków. Nie nakazuje im porzucenia swoich zajęć, jedynie przestrzega ich przed tym, aby nie ulegli pokusie  wykorzystywania i nadużywania swoich stanowisk dla własnej korzyści i nieuczciwych interesów. «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co wam wyznaczono». Celnicy nie powinni pobierać więcej od ludzi, aby nie stali się zdziercami i nie dorabiali się na krzywdzie ludzkiej, Bo to jest także
wyraz miłosierdzia okazywanego innym.
«Na nikim pieniędzy nie wymuszajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na waszym żołdzie». Jan zachęca, aby żołnierze, jako rzymscy okupanci nie gnębili i uciskali narodu wybranego – czyli na nikim niczego wymuszali. Do wszystkich innych kieruje wezwanie o pomoc potrzebującym. Sprawiedliwość i miłosierdzie mają pomóc przygotować ich serca na przyjście Mesjasza. Niektórzy zastanawiali się i snuli domysły, czy Jan nie jest aby Mesjaszem. Lecz on świadomy swojej misji dementuje wszelkie plotki: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem”. Chrzest Mesjasza, w odróżnieniu od Janowego obmycia wodą, to zanurzenie w mocy samego Boga. Oznacza sąd oczyszczenia i wprowadzenie do Królestwa tych, którzy z nadzieją oczekują Jego przyjścia.
Polski powieściopisarz, Józef, Ignacy Kraszewski, który za udział w konspiracji, został  aresztowany przez władze carskie w Wilnie, 3 grudnia 1831 roku,  po wyjściu na wolność snuł refleksję o losie Polaków.
W „Pamiętnikach” zapisał: „Tyle, krwi, tyle nieszczęść tyle bohaterstwa; czyż nie sąż szczeblem do nieśmiertelności?!”Mimo tylu lat niewoli potrafiliśmy wyzwolić się z kajdan i niczym fenix z popiołów powstać, aby ukazać nasze wielkie pragnienie do bycia wolnymi. Czy tym bardziej w sprawach duchowych,  mamy taką samą wolę walki i determinację, aby zabiegać o naszą nieśmiertelność i ożycie wieczne w bliskości z Bogiem?!Przed świętami robimy generalne porządki: sprzątamy mieszkanie, odkurzamy meble i dywany, myjemy podłogi, robimy porządki w szafach i na półkach, wyrzucamy śmieci i stare zużyte, niepotrzebne rzeczy, które tylko nam przeszkadzają. – jednym słowem: porządkujemy cały ten bałagan! Tak samo powinno być w naszym życiu duchowym – przygotowanie do spotkania z Mesjaszem, ma być porządkowaniem naszego życia, na wyrzucenie z niego wszelkich form niesprawiedliwości, zakłamania i podłości. Jan Sztautyngier w jednej ze swoich fraszek, napisał:
„Zanim się opamiętasz,
Kołyska ołtarz, cmentarz.
I robisz smutne odkrycie,
Że to już całe twe życie”.
Nie wolno zatem zwlekać z przygotowaniem i duchowym uporządkowaniem naszych sumień na czas przyjścia Boskiego Zbawiciela! Czas naprawdę szybko mija – to już Trzecia Niedziela Adwentu, Niedziela Gaudete – Niedziela Radości, a do Bożego Narodzenia pozostało nam
tylko 9 dni!
Kardynał Św. John Henry Newman – konwertyta, który przeszedł z kościoła anglikańskiego na katolicyzm, napisał kiedyś: „Sumienie jest prawem naszego ducha, ale go przewyższa. Upomina nas, pozwala poznać odpowiedzialność i obowiązek, obawę i nadzieję… Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa!” Zróbmy wszystko, aby w świetle naszego sumienia oczyścić się i z wielką nadzieją i tęsknotą oczekiwać przyjścia Dzieciątka Jezus.
Panie Jezu, Mesjaszu i Nadziejo grzeszników, zanurz mnie w mocy Ducha Świętego i oczyść, abym był gotowy do tego, by stać się częścią Twojego królestwa. Marana tha! Przybądż Panie Jezu! Amen.

Homilia na środę, 27 listopada 2024 r.

„Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa”. „dlaczego tak się dzieje na naszych oczach?!”,
Zanim nadejdzie Dzień Pański, nastąpi prześladowanie uczniów Chrystusa. Wykluczenie z synagogi, wtrącanie do więzienia, sądzenie przez władców, wrogość ze strony najbliższych, nienawiść z powodu imienia Jezusa – to bardzo przejmujące obrazy. Wiele razy spotykamy w Ewangeliach zapowiedź przeciwstawienia się świata Jezusowi i Jego uczniom. Co czujemy, kiedy słyszymy słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii? Możemy być trochę zawiedzeni i oszukani, ale Jezus nie obiecywał nam – jako Jego uczniom łatwego, i przyjemnego życia! bo odpowiedź jest na kartach Biblii…
Jezus zapowiedział, że będą prześladowania, więc nie dziwmy się, że chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną i zwalczaną religią na świecie…200 mln chrześcijan jest prześladowanych…takie liczby przedstawiane są w statystykach…ale ile jest milczących, nieznanych, anonimowych męczenników którzy cierpią i umierają za wiarę każdego dnia – i nikt o tym nie wie?!
Jezus stawia sprawę jasno…Chcesz iść za Mną? Nie spodziewaj się luksusów…nie spodziewaj się karty rabatowej we wszystkich sklepach na świecie…nie spodziewaj się darmowych drinków i promocji na paliwo. Chcesz iść za Mną…bądź gotowy na prześladowania…
Moja nauka nie jest ani popularna…ani atrakcyjna dla tych, którzy żyją naukami „tego świata”. Zatem dobrze się zastanów…chcesz być fajny?
czy chcesz być Moim uczniem?!
Jeżeli chcesz być fajny…trudno będzie Ci pogodzić to z pójściem na cały świat i głoszeniem Dobrej Nowiny. Te dwie sprawy są tak różne od siebie jak dzień i noc…jak lato i zima…Co zatem wybierasz? Spokojne życie? Czy prześladowania…? I nie chodzi przecież
o to, by od razu umierać za wiarę, o bo o tym mówi kolejny fragment:
Nawet wśród najbliższej rodziny, przyjaciół i znajomych można być nie zrozumianym z powodu wierności Jezusowi i Jego po Ewangelii, można być odtrąconym, wyśmianym i poniżanym, można być nawet wydanym. Wyśmianie w pracy, w sąsiedztwie lub w szkole…Wytykanie palcami przez rodzinę…
Odsunięcie się przyjaciół…Pomijanie w awansach, niesprawiedliwe ocenianie…Programy ośmieszające chrześcijaństwo…Wolność Artystyczna czy raczej profanacja świętości w imię sztuki…Różnej maści marsze „tolerancji”… Racjonalista- czyli człowiek kierujący się zdrowym rozsądkiem i rozumem powie: po co komu taka religia i taka wiara, jak z jej powodu można być odtrąconym, poniżanym i traktowanym niesprawiedliwie przez innych?
Można zachować Boga w sercu, w kąciku się pomodlić i nie wychylać się, żeby nie stracić pracy, przyjaciół i dobrych kontaktów z rodziną? Jezus mówi: nie możecie służyć Bogu i Mamonie! Czy to nie jest obłuda
i hipokryzja?! Czy to nie jest brak lojalności wobec samego Jezusa, który dla nas był prześladowany, umęczony i oddał za nas życie, bo tak bardzo kochał wszystkich ludzi i nie chciał, aby ludzie byli pozbawieni łaski zbawienia i życia wiecznego! Jezus mówi na zakończenie dzisiejszej Ewangelii: „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”.
Jeśli jesteśmy wierni wobec Syna Człowieczego, to  nie możemy być obojętnymi! Albo przyjmujemy Go z wielką wiarą, albo odrzucamy z  wielką niechęcią i nienawiścią. Takie reakcje ludzi zdarzały się już w czasie ziemskiej Misji Pana. Wielokrotnie pojawiały się w historii. Nie są obce także naszej współczesności. Chrześcijanin nie powinien się użalać nad swoją trudną sytuacją, „przygotowywać wcześniej swojej obrony”, ale zaufać Bogu i pokładać pełną nadzieję w Panu,  pozostać wierny do końca. Swoje życie wieczne ocali dzięki wytrwałości w dawaniu świadectwa.
Panie Jezu, nie jest nam łatwo przeciwstawić się niezasłużonemu sprzeciwowi ze strony świata. Patrząc na Twoją cierpliwość wobec niesprawiedliwości, jakich doznałeś, chcę razem z Tobą dźwigać krzyż cierpienia. Amen.

Homilia  na Uroczystość  Chrystusa  Króla

Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam niezwykły dialog… Dialog Jezusa i Poncjusza Piłata… Dialog Syna Bożego Namiestnika Imperium Rzymskiego…Spotkanie religii i polityki…Czyli zderzenie dwóch zupełnie innych wręcz skrajnych światów. Jezus jest jawnie oskarżony o uzurpowanie władzy. Dlatego Piłat pyta Go:  Czy Ty jesteś Królem żydowskim? To pytanie ma rozwiać wątpliwości; czy Jego deklaracja zagraża Rzymowi, czy może jest to tylko „marzenie szaleńca”.
Jezus odpowiada pytaniem retorycznym:  Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? 
Czy to pytanie zadajesz sam od siebie? Czy może inni powiedzieli ci, że ja mówiłem, że jestem Królem…To twoja myśl czy powtarzasz to, co mówią inni…powtarzasz plotki…albo zdanie tzw. „opinii publicznej”
Czy TY chcesz naprawdę wiedzieć czy jestem królem? Czy chcesz tylko zweryfikować krążące informacje?
 Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? Piłat z całą pewnością nie jest Żydem…Nie rozumie więc, o co stawka tak naprawdę się toczy…Nie rozumie, że dla Żydów – Król =Mesjasz to inaczej Wybawca czyli  Wyzwoliciel…
Stąd ta jego reakcja…Czy ja jestem Żydem? Nie jestem…i nie rozumiem tych waszych spraw…Zdaniem żydowskich kapłanów zasługujesz na śmierć, ale oni nie mogą Cię zabić…Bo Prawo Rzymskie tego zabrania…Dlatego to ja mam wydać wyrok… Więc wyjaśnij o co chodzi…
Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom.
Jezus zatem przyznaje – Jestem Królem, ale moje Królestwo nie jest stąd, czyli nie powinno być rozumiane jako ustrój polityczny…jako system…To nie jest monarchia konstytucyjna…Tam nie działają takie mechanizmy jak dyplomacja…Bo gdyby to było królestwo z tego świata…ziemskie państwo, to u twoich bram czekałoby już moje wojsko…Uwięzienie mnie, postawienie przed sądem wywołałoby polityczną burzę, kryzys dyplomatyczny…z całą pewnością zakończyłoby się to rozlewem krwi…Więc Moje Królestwo nie jest stąd…Dlatego stoję przed tobą…jako skazaniec, jak pospolity przestępca…Chociaż jestem Królem, a moje Królestwo nie jest z tego świata…
 A więc jesteś królem? Piłat raz jeszcze pyta, jakby chciał się upewnić. czy dobrze usłyszał…A Jezus potwierdza: Tak…Jestem Królem, a potem wygłasza mowę dotyczącą prawdy:  Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Każdy, kto słucha Słów Jezusa…
Kto Nimi żyje…Jest człowiekiem, który żyje prawdziwie, który zna prawdę…Człowiek, który mówi, że zna Słowo Boże, ale jednocześnie
Nim nie żyje…jest sam w sobie zakłamany…Każdy, kto szuka innych środków do osiągnięcia celów niż te, których naucza Jezus nie żyje w prawdzie.Piłat cynicznie pyta; Cóż to jest Prawda?! Piłat pytający Jezusa jest przedstawicielem władzy, którą sprawuje w okupowanym kraju w imieniu Cesarza, jest politykiem…który widzi różne scenariusze…
Widzi scenariusz skazania i uwolnienia Jezusa widzi konsekwencje…każdej decyzji…zatem ostatecznie dorabia prawdę do ideologii…Tak, żeby jemu samemu pasowało…
Dziś również toczą się „procesy Jezusa” i z jednej strony jest to jawna walka z Kościołem, który chce się opiłować i sprowadzić do kruchty,
do działań Caritasu na rzecz chrześcijan chce się „zamknąć w zakrystii”, niszcząc życie moralne chrześcijan i uważając, że Kościół nie ma prawa zwracać uwagi, kiedy są łamane przykazania, kiedy niszczy się zasady ochrony ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci…A z drugiej strony, naszymi niewłaściwymi wyborami, w imię obrony „własnej, prywatnej prawdy” kiedy waśnie spory, kłótnie, procesy sądowe o byle głupstwo, nadużywanie alkoholu, zdrady małżeńskie, przemoc w domu i rodzinie ciągłe spory, kłótnie, awantury powodują, że skazujemy naszych bliźnich. na wyśmianie, na pogardę, na poniżenie, na wykluczenie,
Tak naprawdę  jesteśmy podobni do Piłata i tłumu żydowskiego z Ewangelii, bo świadomie, czy podświadomie – ale jednak – skazujemy Jezusa na śmierć! Jezus to potwierdza w innym fragmencie Ewangelii: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili…
Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata ma być radością i spełnieniem dla każdego, kto czci Chrystusa jako Pana, uznaje Jego boską władzę. Kto rozumie, że jest On Królem łagodnym i pokornym, że Jego jarzmo jest łatwe do niesienia, a ciężar lekki. Jego królestwo nie jest z tego świata, a jego słudzy nie posługują się przemocą dla utrzymania się przy władzy. Jego królestwo nie ma żadnych atrybutów ziemskich, o których utrzymanie warto się spierać albo walczyć. Wchodzi się do niego dzięki wierze, trwa się w nim przez nadzieję, a zamieszkuje się tam dzięki miłości. Im więcej pokory, prostoty, wewnętrznej czystości, wytrwałej nadziei i mocnej miłości ktoś posiada, tym łatwiej mu wejść przez ciasną bramę królestwa. Prośmy gorąco, abyśmy pragnęli takiego Królestwa, aby Jezus był naszym rzeczywistym Panem, Zbawicielem i Władcą  i abyśmy starając się żyć według Jego prawa i Nauki, nieustannie proklamowali Jego królestwo:
Panie Jezu, Królu Wszechświata, bądź Panem także mojego serca. Pragnę oddać całe moje życie we władnie Twojej boskiej miłości. KRÓLUJ NAM CHRYSTE – ZAWSZE I WSZĘDZIE. Amen.

Homilia na środę, 20 listopada 2024 r.

„Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”.
Dziś w Ewangelii wsłuchujemy się w przypowieść o minach…w Ewangelii spotykamy się z przypowieścią o talentach, której sens jest podobny…ale pora wyjaśnić o co konkretnie chodzi…
Pewien człowiek szlachetnego rodu – a więc arystokrata, szlachcic…wybiera się w podróż, aby uzyskać godność królewską…czyli mówiąc kolokwialnie „jedzie po koronę”. Znamy takie obrazki także z historii Polski. Kiedy jakaś dynastia wygasała, potrzebny był król z innej dynastii, który zasiadłby na tronie, by zachować ciągłość władzy…
Jedna mina w czasach Nowego Testamentu to sto denarów, czyli płaca za sto dniówek roboczych. Każdy ze sług otrzymuje tyle samo, ale każdy z nich postępuje inaczej, zgodnie ze swoją zaradnością. Dwaj pierwsi, umieli pomnożyć zysk. Pierwszy sługa jedną minę pomnaża razy dziesięć…drugi – razy pięć…Pan w nagrodę daje im tyle miast, ile min zarobili…Powtarza się jedno zdanie: Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad…x miastami…”Otrzymują od pana pochwałę, ponieważ byli pracowici i przedsiębiorczy. Potrafili wykorzystać czas i powierzony sobie kapitał.
Jest i trzeci sługa, który nie pomnaża majątku…ale  zakopał w ziemi – w pewnym stopniu – marnotrawi go – zgodnie z zasadą: kto się nie rozwija, ten się cofa! Okazał się bierny i leniwy. Nie zrobił nic, żeby pomnożyć kapitał swego pana, przez co naraził go na stratę.
Przyznamy, że taka postawa jest naganna. Ale czy my nie mamy w sobie coś ze złego sługi? Przede wszystkim miał subiektywny obraz swego pana, uważał go za złego, surowego, po prostu bał się go. Dlatego postanowił schować pieniądze i zawinął je w chustkę, żeby nie stracić. Nie zrozumiał, że pan liczył na jego pomysłowość, kreatywność i chciał, aby je pomnożył a przez to sam się rozwinął. A przecież mógłby zostać przez pana docenionym i nagrodzonym.
Sens tej przypowieści spróbujmy odnieść do Chrystusa i Królestwa Bożego, które On głosi. Wszyscy otrzymujemy od Boga wystarczająco dużo łask, aby przez współpracę z nimi powiększać skarbiec Królestwa. Naszym zadaniem jest pomnażanie otrzymanych darów…Byłeś dobry w czymś małym – sprawdziłeś się –  możesz dostać większą odpowiedzialność. To mocno wpisuje się w nasze życie…
Często chcielibyśmy coś więcej…mieć większą władzę, może większą wiedzę, większy talent muzyczny, a przez to więcej obowiązków, itp… Jeśli uda nam się wykazać…wtedy i będziemy zdolni do większych rzeczy…Jeżeli ktoś nie potrafi być uczciwy względem rodziny, przyjaciół…to nie będzie uczciwym pracownikiem… nie będzie uczciwym pracodawcą, dyrektorem, posłem, prezesem, ministrem…a co dalej za tym idzie…będzie okłamywać innych ludzi, jeżeli będzie kiedyś zajmować wysokie stanowisko. Jeżeli ktoś jest uczciwy w małych rzeczach…poradzi sobie z wielkimi rzeczami…zachowa uczciwość, twarz, nie da sobie przetrącić moralnego kręgosłupa…To jest kwintesencja zdania: byłeś wierny w małej sprawie, w nagrodę dostaniesz dostęp do spraw wielkich.
Może i my dary Dobrego Boga traktujemy lekceważąco? Może wydaje nam się, że zasługujemy na więcej…albo nie na takie, jak otrzymaliśmy? I nie robimy nic aby rozwijać swoje zdolności…aby pomnażać talenty…Zróbmy wszystko aby zachować tę właściwą postawę… wierności swemu Panu i pomnażania jego darów, a wtedy będziemy tymi którzy rozwijają i pomnażają jego Królestwo na ziemi.
Pojawia się też na zakończenie Ewangelii kwestia buntowników, tych, którzy nie chcieli, aby powracający pan jako król rządził nimi: „Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach”.
I to niech będzie przestrogą dla wszystkich…dla każdego z nas… Bo tylko Bóg jest Królem, tylko On jest Panem…nikt na ziemi nie może zająć  Jego miejsca…To nie my jesteśmy królami…to nie my panujemy…Tylko On…

Panie Jezu, nie chcę okazać się sługą leniwym, takim, który ze strachu zaniedbuje to, co od Ciebie otrzymał. Słuchając Twego słowa, chcę codziennie podejmować się trudu współpracy z Twoją łaską. Pobłogosław mój wysiłek. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.