Homilia na Środę, 27 sierpnia 2025 roku.

W ogrodach botanicznych na świecie furorę robi kwiat pochodzący z Wietnamu – tzw. Lilia Smocza – okazała roślina, z podłużnym kwiatem,
w otoczeniu zielono – purpurowych liści. Ale to nie sam kwiat budzi takie zainteresowanie. Jest niesamowity kontrast między jego oszałamiającym pięknem a zapachem, jaki wydaje w czasie kwitnienia. Jak opisał go pewien uczony, botanik z Minnesoty, zapach kwitnącego kwiatu, przypomina „smród zdechłej myszy w plastikowej torebce”.  Szokiem dla zwiedzających ogród jest to, że jak coś tak pięknego  może wydawać taki zapach taki smród? I to jest nietypowe wprowadzenie do dzisiejszej Ewangelii. Uczeni w piśmie i faryzeusze, do których Jezus kieruje siedmiokrotne „Biada”, mogą intrygować nas w sposób podobny do smoczej lilii: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości”.
I to jest problem, który dotyczy nas wszystkich, kapłanów, osoby konsekrowane, małżonków, osoby starsze, dzieci i młodzież. Jak ludzie, którzy na zewnątrz, wyglądają tak uduchowieni, mogą być tak zmysłowi, grzeszni i nieczyści wewnątrz?  Czy nie rozumieją, jak daleko odeszli od Pana? Czy wierzą, że są tacy czyści i nieskalani, jakimi starają się pokazać przed ludźmi? Rosyjski pisarz – Aleksander Sołzenicyn – autor „Archipelagu Gułag”  zauważył, że linia podziału pomiędzy dobrem i złem nie przebiega, pomiędzy warstwami społecznymi, partiami, grupami czy klasami ludzi, ale poprzez serce każdego człowieka. My też możemy nie dostrzegać własnych grzechów. My także możemy być faryzeuszami. Również i w nas bywają obszary dalekie od Boga, gdzie nie chcemy go wpuścić. I my szukamy wymówek dla swojego postępowania i nie chcemy przyjąć Bożych napomnień. Łatwiej przychodzi nam robić dobre wrażenie, i ukrywać swoje winy, niż je szczerze wyznać i zrobić wszystko, aby postarać się o prawdziwą poprawę. Dlatego konsekwencją rozważania dzisiejszej Ewangelii powinna być przemiana serca. Chciwość, próżność, pogarda wobec innych, odrzucanie wezwania do nawrócenia to postawy, które – nawet najgłębiej skrywane, – skutecznie niszczą życie  nas i naszych bliźnich. Ważna jest również postawa, w której nie gorszymy się tymi, którzy są daleko od Boga i nie chcą zerwać z grzechem, ale chcemy im pomóc i walczymy w błaganiu przed Bogiem o ich duszę – o przemianę i nawrócenie.
Malo spraw w świecie wzrusza nas tak bardzo, jak bezgraniczna miłość matki do syna. Taką była miłość Maryi do Jezusa, taką była Św. Monika matka Św. Augustyna. Czasem widzimy matki czy rodziców cierpiących z powodu złych życiowych wyborów swoich dzieci, a jednak wciąż oddanych i kochających. Monika jest dla wszystkich kobiet i matek, ale także dla nas tu obecnych wzorem niestrudzonej i wytrwałej modlitwy i pełnej zaufania Bogu miłości, gotowej do cierpienia poświęcenia i ofiary. modliła się  przez ponad 20 lat o nawrócenie swojego męża Patrycjusza, który był poganinem, a na łożu śmierci przyjął chrzest  i swojego syna Augustyna, który w wieku 33 lat przyjął chrzest! Bóg przyjął jej „matczyne łzy” i doprowadził doich nawrócenia . Św. Ambroży –Biskup Mediolanu, który stał się duchowym przewodnikiem Augustyna i ochrzcił go w 387 roku, tak  mówił o postawie Moniki: „Heroiczna nieustępliwość, pełna zawierzenia Bogu, przyniosła owoce, bo niemożliwą jest rzeczą, by zginął syn tylu łez”.
Nawrócony Augustyn – jutrzejszy patron wyraził swoją wielką miłość i wdzięczność do matki, opisując je w „Wyznaniach”, o rozstaniu i pożegnaniu  przed jej śmiercią: „Mój synu, co do mnie, to żadna rzecz nie cieszy mnie na tym świecie. To jedno zatrzymywało mnie dotąd, że chciałam, zanim umrę, widzieć cię chrześcijaninem katolikiem. Bóg szczodrzej mnie obdarował, bo zobaczyłam, że wzgardziwszy powabami świata, stałeś się Jego sługą /…/ Potem spoglądając na nas zasmuconych, powiedziała: „Tutaj pochowacie swoją matkę /…/Ciało złóżcie gdziekolwiek; z tym się nie kłopoczcie; o jedno tylko proszę, abyście wszędzie, gdzie będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim”. Wymówiwszy z trudem te słowa, zamilkła. Choroba zaś postępowała wzmagając cierpienia”.
Prośmy gorąco taką postawę, jaką miała Monika:
Panie Jezu, wyznając wiarę w Ciebie jako jedynego Zbawiciela, proszę Cię o nawrócenie mojego serca. Spraw, aby między Twoją wolą a moimi pragnieniami i czynami nie było rozdźwięku. Amen.