Dzisiejsza Ewangelia wraca do wydarzeń Wielkiego Czwartku, kiedy to Judasz wyszedł z Wieczernika, aby zdradzić Mistrza. Tymczasem Jezus – mimo gorzkiej zdrady ucznia, doznaje ukojenia w miłości Ojca, całkowitego zharmonizowania z Jego wolą. Dlatego mówi: „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony”. Jezus chce powiedzieć, że mimo zbliżającej się męki i śmierci, Bóg Go uwielbi i On uwielbi Boga w swoim ciele, wydanym na ukrzyżowanie. Aramejskie słowo: talmidim – jest zwykle tłumaczone jako uczeń. Jezus jako wędrujący Nauczyciel z Nazaretu często swoich zwolenników, którzy szli za nim i go słuchali – nazywał swoimi uczniami. Więź ta to nie tylko odsłuchanie lekcji mistrza; wyrażała gotowość na całkowite utożsamienie się z mistrzem, przejęcie jego stylu bycia i zachowania. Jezus doskonale wie, że nadchodzące wydarzenia nie będą wcale łatwe do przyjęcia dla Apostołów. Zwraca uwagę, że na przetrzymanie trudnych czasów, jedynym lekarstwem będzie zjednoczenie we wspólnocie uczniów i i budowanie jedności na fundamencie miłości. Dlatego zostawia im najważniejsze z przykazań: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Chrystus przewidział, że Jego uczniowie dotknięci prześladowaniami, mogą się rozproszyć. Wie do czego prowadzi zazdrość, egoizm, niezdrowa rywalizacja, chęć posiadania, obmowa, wykorzystywanie drugiego – to tylko nieliczne grzechy z długiej listy złych uczynków przeciwko miłości bliźniego. A Bóg doznaje jedynie chwały przez prawdziwą i pełną miłość. I dlatego Jezus, który kocha do końca nawet Judasza i wydaje swoje życie za każdego grzesznika; zaprasza swoich uczniów do praktykowania czynnej miłości najpierw Boga a potem bliźniego. A na podsumowanie tej nauki, mówi Apostołom, jaki powinien być znak rozpoznawczy jego ucznia, czyli każdego chrześcijanina: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”.
A jak my uwielbiamy Ojca? Czy miłość do Boga potrafimy przekuć w czyn, realizując na co dzień przykazanie miłości bliźniego? Czy możemy powiedzieć o sobie, że po tym nas rozpoznają inni ludzie, że się wzajemnie miłujemy – czyli okazujemy szacunek, pokój i poszanowanie?
Zastanawiamy się często, dlaczego rodziny, wspólnoty i parafie tak mizernie świadczą o Bogu, o Jego naturze, bo tak mało jest w nas wzajemnej miłości na wzór miłości Chrystusa.
Dziś przypada 105 rocznica urodzin Św. Jana Pawła II, który w czasie pielgrzymki do Ojczyzny, dziękując za miejsce urodzin, za świątynię i za swoich najbliższych mówił: „Tu w Wadowicach wszystko się zaczęło”. On, który przeżył gehennę po stracie mamy Emilii, na miesiąc przed I Komunią Św., po dwóch latach stracił brata Edmunda / jego siostra Olga zmarła po narodzinach, została ochrzczona/, a w wieku 22 lat pochował swego ojca Karola i choć pozostał sam, to jednak przez ten krótki czas wspólnoty rodzinnej, jego najbliżsi przekazali mu taką esencję miłości, którą potem jako kapłan, biskup kardynał i papież emanował na cały świat. Papież zdefiniował tajemnicę miłości: „Miłość, która jest gotowa oddać życie, nie zginie. Tylko miłość może wykluczyć używanie jednej osoby przez drugą. Nigdy nie jest tak, żeby człowiek czyniąc dobrze drugiemu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdarowywany, obdarowywany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością.”
Dziś rozpoczyna swój pontyfikat papież Leon XIV – kard. Robert Franciszek Prevost, ur. w Chicago, augustianin, o korzeniach włosko-francuskich i hiszpańskich, który blisko 30 lat spędził na misjach jako kapłan, przełożony zakonu Augustianów, a w końcu abp diecezji w Peru, a ostatnie dwa lata jako prefekt prefektem Dykasterii ds. Biskupów i przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej, w Rzymie. Papież przybrał imię: Leon XIV, gdyż inspiracją była dla niego postać Leona XIII, który napisał Encyklikę „Rerum Novarum” o nauce społecznej Kościoła, a w czasach rewolucji przemysłowej, wśród rosnących wpływów ruchów socjalistycznych i komunistycznych na katolickich robotników. wskazywał kierunek Kościoła wobec gwałtownych przemian społecznych. Leon XIV, po wyborze powitał wiernych słowami Chrystusa
w dniu Zmartwychwstania: „Pokój niech będzie z wami” , jest określany jako wielki orędownik i sługa pokoju we współczesnym świecie. Papież kontynuował swoją myśl w swoim pierwszym wystąpieniu na Placu Św. Piotra: „Niech pokój będzie z wami wszystkimi, najdrożsi bracia i siostry. Takie było pierwsze pozdrowienie Chrystusa zmartwychwstałego, Dobrego Pasterza, który oddał życie za Bożą owczarnię. Ja także chciałbym, by to pozdrowienie pokoju dotarło do naszych serc, dotarło do waszych rodzin, do wszystkich ludzi, gdziekolwiek się znajdują, do wszystkich ludów, do całej ziemi. Pokój wam!” Znane powiedzenie mówi: „Bez miłości nie ma pokoju”. Wyraża myśl, że prawdziwy i trwały pokój nie może istnieć bez miłości. Pokój, rozumiany jako stan harmonii, wymaga, aby ludzie traktowali się ze zrozumieniem, empatią i życzliwością. To właśnie miłość pozwala na przezwyciężenie konfliktów, znoszenie trudności i budowanie pozytywnych relacji. Dlatego polecając papieża i jego pontyfikat dobremu Bogu, prośmy gorąco, abyśmy byli zwiastunami i orędownikami pokoju nie tylko na świecie, ale w naszej Ojczyźnie w naszej parafii, naszych domach i rodzinach, budowanego na fundamencie prawdziwej miłości chrześcijańskiej:
Panie Jezu, kiedy w obliczu trudności i problemów w relacjach do bliźnich pytam, co mam czynić, Ty naucz mnie prawdziwej miłości, dawania samego siebie, jak Ty to uczyniłeś. który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.