„A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”.
Pan Jezus działał przeważnie w Galilei i Judei, zwracając się w pierwszej kolejności do Żydów. W Samarii także zostaje przyjęty z entuzjazmem. I to właśnie Samarytanie, tak bardzo pogardzani i poniżani przez Izraelitów, rozpoznali w Nim Zbawiciela świata. O poznanie Jezusa proszą również Grecy. Zwracając się do Filipa, mówią: „Pragniemy zobaczyć Jezusa”.
Tłumacząc ten fragment z j. greckiego, oznacza to dokładnie: „zobaczyć i zrozumieć”. To coś więcej niż poznanie tylko powierzchowne, wyłącznie zmysłem wzroku. Chodzi tu o zrozumienie, kim jest Jezus. Ta prośba jest sprzeczna z postawą wielu Żydów, którzy zatrzymując się na ogólnikowym poznaniu, odrzucali misję Jezusa. On natomiast w odpowiedzi na prośbę Greków tłumaczy swoją drogę, która nadeszła: „Nadeszła godzina, aby został otoczony chwałą Syn Człowieczy”. Boski Nauczyciel wyjaśnia to przez analogię do ziarna pszenicy. „Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity”. Ziarno, które wpada w ziemię, musi mieć odpowiednie warunki: wilgotną glebę, sole mineralne, temperaturę, słońce, dopływ powietrza, aby obumrzeć w ziemi, a na jej powierzchni wydać plon. Jest wiele podobieństwa pomiędzy historią ziarna, a losem człowieka. Ziarno, pochwycone dłonią siewcy, wrzucone jest w ziemię, aby w niej zgnić, obumrzeć. Jest to jednak pozorna klęska, bo zapłatą za tę ofiarę jest nowy plon – na miejscu tego jednego ziarenka wyrasta cały kłos, mnożąc je wielokrotnie.
Denis Legrix, która urodziła się bez rąk i nóg, pomagała ludziom, malując swe obrazy ustami. W książce: „Taka się urodziłam”, napisała: „Bądź błogosławiony Panie, który zsyłasz nasze cierpienia jako Boskie lekarstwo na nasze nieprawości… Nigdy nie zdołam podziękować moim rodzicom za to, że pozwolili mi żyć! Pokonywanie trudności sprawia mi wielką radość. Ogłaszam i stwierdzam, że jestem szczęśliwa, bo żyję! Oto niewątpliwie prawdziwa alchemia: przeistoczyć nasze cierpienia w miłosierdzie, w bratnią miłość, w dzieła sztuki. Przeistoczyć lichy ołów codzienności w lśniące zloto wieczności”. Gdy ktoś w swym rozwoju duchowym ucieka przed cierpieniem i krzyżem, nie potrafi go zaakceptować i przyjąć, kiedy chce je skrócić, jest na etapie niedojrzałego dziecka, które stłukło wazon w pokoju i uciekło do ogrodu, i chowa się, myśląc że nikt go nie znajdzie i ominie go konsekwencja.
W II części „Dziadów” Adama Mickiewicza podczas obrzędów w cmentarnej kaplicy pojawiają się dzieci, które wypowiadają następującą kwestię: „Kto nie doznał goryczy ni razu, nie dozna słodyczy w niebie”. Proszą o ziarnko goryczy, które umożliwiłoby im poznanie życia w całym bogactwie – słodyczy i goryczy. Jezus jest blisko swojej śmierci, która przyniesie plon dla wszystkich ludzi. Podobną drogę ma przejść każdy, kto chce iść za Nim. Bo Syn Boży prowadzi swoich uczniów drogą pełnienia woli Ojca, bez względu na to, czy jest to łatwe, czy trudne zadanie. On sam szedł trudną ciernistą drogą posłuszeństwa Ojcu, której treścią było pełne wyrzeczenie, a szczytem i celem – Krzyż. To w krzyżu człowiek odnajduje największy sens i miłość samego Boga. To krzyż jest swoistym pomostem, po którym możemy przejść na drugą stronę: Kto krzyż odgadnie ten nie upadnie, w boleści sercu zadanej”.A by osiągnąć życie wieczne, nie wolno przeceniać swojego życia na tym świecie. A dziś próbuje się nam to wmówić za wszelką cenę – życie przejść lekko, bezboleśnie i przyjemnie – bez żadnych problemów, bez zobowiązań, bez utrudnień, bez przykazań – pełny komformizm – swoistego rodzaju Nirvana XXI wieku. Czy tak się naprawdę da? Jezus mówi wyraźnie, że nie – i dlatego dziś jest wyśmiewany i odrzucany Boski Nauczyciel i jego nauka, płynąca z Tajemnicy Krzyża.
W 1956 roku niemiecki filozof Günther Anders w książce: „Ludzka przestarzałość”, opisał tę „proroczą” strategię: „Aby z góry stłumić wszelkie bunty, nie należy robić tego brutalnie. Archaiczne metody jak Hitler, są zdecydowanie przestarzałe. Wystarczy stworzyć zbiorowe uwarunkowanie tak potężne, że sama idea buntu nie przyjdzie już nawet do głowy…Kontynuujemy uwarunkowanie poprzez drastyczne obniżenie poziomu i jakości edukacji, sprowadzając ją do formy bezwysiłkowego zajęcia. Należy sprawić, aby dostęp do wiedzy stał się coraz trudniejszy i elitarny… Niech pogłębia się przepaść między ludźmi a nauką tak, aby informacje skierowane do ogółu społeczeństwa zostały znieczulone wszelkimi możliwymi treściami.
Znów należy użyć przekonywania, a nie bezpośredniej przemocy: będziemy transmitować masowo za pośrednictwem telewizji rozrywkę, która zawsze pochlebia emocjom i instynktowi. Zajmiemy umysły tym, co jest daremne i zabawne – nieustanną gadką i muzyką lekką i przyjemną, aby nie zadawać sobie pytań, nie uruchamiać myślenia.Seksualność będzie najważniejsza – jako znieczulenie społeczne, nie ma nic lepszego. Ogólnie rzecz biorąc, należy zabronić powagi egzystencji, wyśmiewać wszystko, co ma wysoką wartość, utrzymywać ciągłe apologię lekkości, tak aby euforia reklamy i konsumpcji stała się cenną składową standardu ludzkiego szczęścia i wzorem wolności. Masowy człowiek, tak wyprodukowany, powinien być traktowany takim, jakim jest: produktem i musi być monitorowany tak, jak powinno być monitorowane stado. Wszystko, co pozwala uśpić jego jasność, jego krytyczny umysł jest dobre społecznie, zaś to co mogłoby go obudzić, musi być zwalczone, wyśmiewane, duszone… kwestionują ten system, są traktowani jako wrogowie publiczni”.
Komentarz jest zbyteczny…pasuje jak ulał do naszej sytuacji.
Człowiek jest niekiedy tak zaabsorbowany sprawami codziennymi, że z trudem zdobywa się na spojrzenie na całość swojego życia. Chętnie uczymy się wielu rzeczy, a najmniej przejmujemy się, jak dobrze i właściwie żyć.
Taką beztroskę myślenia piętnował rzymski filozof i moralista Lucius Annaeus Seneka /zm w 65 r. p. Chr./, pisząc w swym dziełach: „Żadnej innej umiejętności, niż życie nie uczymy się z większym trudem. Przez cale życie należy uczyć się żyć i co może jeszcze bardziej dziwi – przez całe życie należy uczyć się umierać!… Niektórzy dopiero wtedy zaczynają żyć, kiedy trzeba zakończyć…a niektórzy przestali żyć, zanim jeszcze zaczęli”.
Na statku, będącym od dłuższego czasu w rejsie, wyczerpał się zapas wody pitnej. Woda morska nie jest zdatna na dłuższą metę do picia, bo zwiększa pragnienie i prowadzi do choroby morskiej. Sternik zauważył płynący z naprzeciwka statek. Porozumieli się z załogą statku, prosząc o udzielenie wody spragnionym. Odpowiedź załogi ze statku, płynącego z naprzeciwka, była zaskakująca: „Śmiało! Możecie zaczerpnąć sami!” Okazało się, że statek na którym zabrakło wody pitnej, od jakiegoś czasu płynie bardzo szerokim ujściem rzeki, niosącej ogromne masy słodkiej wody- tak byli zmartwieni brakiem wody, że tego nie zauważyli…Często jesteśmy otoczeni morzem łask, chociaż nieraz jesteśmy tak zakręceni i pochłonięci problemami, że duchowo konamy z pragnienia. Nie zauważamy, jakie wody nas niosą – bo woda Bożych łask jest na wyciągnięcie ręki – konfesjonał, Eucharystia, modlitwa, uczynki miłosierdzia wobec innych ludzi – „Śmiało! Możecie zaczerpnąć sami!”
Przed nami ostatnie dwa tygodnie Wielkiego Postu – czas na duchowe przygotowanie do przeżywania Tajemnic Paschalnych –prośmy gorąco, aby to był czas modlitwy, refleksji i dobrego przygotowania do sakramentu Miłosierdzia.
Panie Jezu, pragnę nieustannie poznać Ciebie. osobiście przez rozważanie Twojego słowa i życia, przez karmie nie się Twoim Najświętszym Ciałem. Niech zasmakuję na nowo Twojej Przyjaźni. Proszę Cię, oświeć mnie, abym rozpoznał swe grzechy przeciw Tobie i przeciwko moim bliźnim. Abym miał odwagę uznania, że źle postępuję, że potrzebuję zmiany postępowania, myślenia, nawrócenia. Daj łaskę prawdziwego żalu i poprawy, abym doznał radości Twojego przebaczenia. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.