„Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!”
W czasie żydowskich świąt zewnętrzny dziedziniec świątynny – zwany „dziedzińcem pogan” stawał się swego rodzaju rynkiem. Cały handel był całkowicie legalny i uzasadniony religijnie; zaaprobowany przez Sanhedryn – Wysoką Radę, przez faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Pomimo oficjalnej aprobaty ze strony elity religijnej wywołał oburzenie Jezusa. Skąd ten nagły gniew i agresja ze strony Pana Jezusa? To wynika ze znieważenia domu Bożego, a przez to samego Boga. Wystąpienie Jezusa w świątyni przypomina gniew Mojżesza, który roztrzaskał kamienne tablice Dekalogu przed ludem, który podczas jego nieobecności oddawał kult złotemu cielcowi.
„Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: <<Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie>>”
Jezus mocno protestuje przeciwko temu, że świątynia jerozolimska, zamiast domu modlitwy, stała się miejscem handlu religijnego, a ludzka pobożność została wykorzystana do robienia interesów i wzbogacenia się. Celebrowano „liturgię rynku” – czyli rytuał pieniądza. Jeśli w świątyni nie celebruje się liturgii, modlitwy i chwały Bożej, to miejsce to staje się w/g słów Jezusa „jaskinią zbójców”.
Chociaż Jezus rozgniewał się na swoich braci, wypowiadając ostre, radykalne słowa i reagując agresją – wyrzucając ich ze świątyni, to jednak nie pragnie potępienia człowieka; przeciwnie z całą mocą podkreśla miłość Ojca, a Jego święty gniew jest wyrazem troski o ludzi, aby nie zatracili w sobie istoty człowieczeństwa.
Postawmy sobie kolejny raz pytanie: a co by Jezus zrobił dziś, gdyby wszedł do naszej świątyni? W jakich sytuacjach Jezus mógłby zareagować gniewem? Czy nie wtedy, gdy nie potrafimy należycie się zachować, kiedy rozmawiamy
i przeszkadzamy innym w skupieniu, kiedy zapominamy, że kościół to nie plaża i wewn. świątyni obowiązuje strój bardziej godny niż swobodny, kiedy nie zawsze panujemy nad tym gdzie nasze dzieci i młodzież są w czasie Mszy Św. – czy w ogóle poszli na Eucharystię? W czasie pandemii trochę sobie pofolgowaliśmy w sprawach wiary – tak łatwo dyspensując się od uczestnictwa w Eucharystii – każdy rozumie, że jeśli ktoś jest chory, jeśli ma obawy i lęki przed zakażeniem, to sprawa oczywista – ale czasami trudno było oprzeć się wrażeniu, bo czy nie wyglądało to trochę tak: w sklepach, w galeriach, na bazarach, na targu, na plaży– nie ma pandemii, a w kościele jest…..
Dziś Chrystus przestrzega nas, abyśmy nie byli tandetnymi handlarzami świątynnymi! Nie można przychodzić do świątyni i nadużywać tego miejsca, aby „ubić interes z Panem Bogiem” – na zasadzie transakcji wymiennej: Ty dasz mi malutkie miejsce w Raju, a ja odpłacę moją Mszą niedzielną i kilkoma modlitwami, ja ci złożę małą ofiarkę, a ty daj mi zdrowie; ja postaram się zachowywać przykazanie, a Ty ustrzeż mnie przed chorobą, albo uciążliwym sąsiadem, który jest męczący!
Czy nie traktuję świątyni jako miejsca „handlu wymiennego?” W jaki sposób przeżywam liturgię i modlitwę? Czy ma ona wpływ na moje życie osobiste, rodzinne i zawodowe? Co jeszcze muszę uporządkować w moim życiu, by mój dar, moja ofiara była miła Bogu?
Daniel Ange napisał: „Czy patrzyłeś na witraże od zewnątrz świątyni? Trzeba być wewnątrz i oglądać je przy pełnym świetle. Od zewnątrz nie można zrozumieć Kościoła, a od wewnątrz trzeba nań rzucić światło Ducha Świętego. Trzeba patrzeć na Jego oblubienicę oczami Jezusa i kochać Jego sercem”. Żeby zrozumieć Kościół, Jego Misję i Naukę Chrystusa, trzeba wejść do środka Kościoła. Nigdy nie zrozumieją go ci, którzy stoją na zewn. – tzn. – którzy widzą tylko błędy, grzechy i upadłość K-ła, którzy nieustannie go atakują, widząc w nim samo zło – a nie widzą bogactwa i duchowej głębi, którą na przestrzeni dziejów ta Chrystusowa Wspólnota karmi swoich braci i siostry w wierze.
Pięknie to ukazał Bł. Kard. Stefan Wyszyński; „Nie lękajmy się o Kościół, że gdy za bardzo wejdzie w życie ludzkie, to się trochę przybrudzi. To jest Kościół grzeszników i świętych, Kościół pszenicy i kąkolu, Kościół wprawdzie Boży, ale też i ludzki”.
Spodobało się Chrystusowi zbawić ludzi we Wspólnocie Kościoła. Chrystus do tego stopnia ukochał swoich braci i siostry w wierze, że oddał za nich swoje życie na krzyżu i pragnie zbawienia i nawrócenia nawet największych grzeszników. Chrystus kocha nas jako swój Kościół, bo wierzy, że jest to prawdziwa wspólnota przemieniająca każdego człowieka ku dobremu. A skoro tak, to dlaczego nas dziwi a może nawet gorszy to, że niektórzy błądzą
i grzeszą, że pogubili się w życiu – ich tez trzeba na nowo zaprosić i przygarnąć, bo jest dla nich miejsce w tej wspólnocie.
Dziś świątynie są miejscami najczęściej atakowanymi przez ludzi niewierzących, a ludzie wierzący boją się stanąć w obronie wiary i wolności religijnej. Bo prawdziwa Wspólnota Chrystusowego Kościoła powinna być źródłem prawdziwej obrony wiary, moralności i jedności. Pięknie opisał to św. Ojciec Pio z Pietrelciny: „Tak jak zaprawa trzyma cegły w budowli, tak miłość i posłuszeństwo Bogu jednoczą ludzi w Kościele”.
Pytanie: Czy jest nim naprawdę?! Na pewno nie jest, kiedy ludzie ze sobą są zwaśnieni, kiedy nie potrafią sobie wybaczyć, kiedy się kłócą, obarczają się winą i odpowiedzialnością za zło. Dom który jest skłócony nie może przetrwać. Małżeństwo, rodzina, wspólnota, która jest skłócona, ulega rozbiciu. W ostatnim czasie doświadczamy w naszej wspólnocie wielu trudnych sytuacji, wielu nieszczęść, chorób, wielu doświadczeń. I to jest budujące, że potrafimy współczuć, że umiemy wspierać się za siebie modlić, kiedy wspieramy siebie nawzajem.
Bo na tym polega prawdziwe braterstwo we wspólnocie, kiedy „jedni drugich brzemiona nosimy” – czyli się wspieramy, pocieszamy, kiedy staramy się w cierpieniu łączyć i jednoczyć ze sobą. Niech dla nas wzorem będzie pierwsza wspólnota Jerozolimska Apostołowie, uczniowie, niewiasty, którzy na czele z Maryją trwali na modlitwie i zostali umocnieni darami Ducha Św. Budujmy tak w naszej parafii, w naszych domach i rodzinach, pamiętając że tylko prawdziwa troska o wspólnotowe dobre i o siebie jest właściwym elementem budowania wspólnotowej jedności Chrystusowego Kościoła. Amen.