Pochyleni nad Słowem Pana w Ewangelii słyszymy z ust Jezusa drugą zapowiedź męki i wezwanie do pokory: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Jednak Apostołowie nie zrozumieli tych słów, bali się zapytać Jezusa, ponieważ byli zajęci zupełnie czymś innym.
Jezus to bardzo dobry pedagog i psycholog. Od razu wychwycił problem, dlatego stawia pytanie: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Uczniowie pospuszczali głowy i milczeli, ponieważ w drodze posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. Wszyscy mamy skłonność do wywyższania się, wielu szuka wielkości, nawet uczniowie chcą odnieść sukces przy Mistrzu. Jezus dowodzi swej wielkości, kiedy przywołuje do siebie Dwunastu i mówi: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Aby być na pierwszym miejscu, to najpierw trzeba być na ostatnim miejscu – czyli starać się innym służyć, a nie szukać splendoru i wywyższać się. Prawdziwy uczeń Chrystusa musi się nauczyć nie być egoistą, zadufanym tylko w sobie, ale człowiekiem pełnym miłości do innych. Jesteśmy na progu nowego roku szkolnego.
Św. Paisjusz Hagioryta – żyjący w latach: 1924-1994 starzec i mnich z Góry Athos, święty Kościoła prawosławnego w swoich pouczeniach duchowych tak pisze: „Kiedy człowiek przestaje się modlić, oddala się od Boga, i staje się jak wół: pracuje, je i śpi i nic więcej – jak długo może taki człowiek wegetować?!”.
Żyjemy w świecie konsumpcji, tak łatwo w pogoni za sprawami materialnymi, układając sobie komfort życia, zapomnieć o swojej duszy, o głębi życia i o wartościach chrześcijańskich, które są podstawą naszego istnienia. Kiedy pracując nie mamy czasu dla dzieci, współmałżonka, trzeba się po tygodniu pracy zresetować – odstresować, a potem nie ma i sił i czasu, aby się pomodlić, pójść do kościoła, a jak rodzice nie idą to nie idą też dzieci. Wspominamy czas uciążliwych ograniczeń związanych z Covid – 19, To wszystko nie sprzyjało nauce, wychowaniu ani życiu religijnemu. Długi okres nauki zdalnej, czas lockdownu – zamknięcia – pokazał nam, jak ważny jest osobisty kontakt i spotkanie z nauczycielami i rówieśnikami w szkole, ale także jak ważne jest spotkanie z Bogiem w świątyni. Ale przecież wszyscy pamiętamy, że wychowanie jest misją bardzo trudną i wymagającą, zarówno w środowisku parafialnym, jak i szkolnym czy rodzinnym. Każdy z nas przekazujący wiarę powinien zawsze pamiętać Kogo ma głosić, bo tylko wtedy jest wiarygodny, kiedy życiem potwierdza, że wierzy w to, co przekazuje. Poszukując nowych dróg wychowawczych warto sięgać do doświadczenia Bł. Stefana Kardynała Wyszyńskiego, beatyfikowanego w ubiegłą niedzielę. Jego przemyślenia są aktualne w niełatwych czasach. Prymas Tysiąclecia wiedział, jak ważna jest praca z ludźmi młodymi. Dlatego mówił do katechetów i wychowawców: „Musicie mieć w sobie coś z orłów. Serce orle i wzrok orli ku przyszłości. Orły to wolne ptaki, bo szybują wysoko!” Czy my możemy powiedzieć, że swoim przykładem i świadectwem życia pokazujemy dzieciom i młodzieży drogę pozytywnych wzorców i chrześcijańskich wartości?
Czy pamiętamy słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, który mówi wyraźnie:
„Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał!”
Czy mobilizujemy dzieci i młodzież do tego, aby uczestniczyli w życiu sakramentalnym, sami dając im świadectwo wiary – przez to że modlimy się, chodzimy na Eucharystię, przystępujemy do spowiedzi i Komunii Św.?! Pamiętajmy, że rodzice to pierwsi katecheci i nauczyciele wiary, a ich świadectwo życia, płynącego z wiary jest po prostu bezcenne! Jeden z duszpasterzy opowiadał, jak w niedalekich Czechach sakrament chrztu przyjmuje ponad 95% dzieci. Rodzice traktują chrzest jako swoistego rodzaju amulet – ksiądz się pomodli nad dzieckiem, pokropi – poleje wodą święconą i ocali od zła, czarów, uroków – dosłownie tak myślą – żeby mu się coś złego nie przytrafiło. Jeszcze jakieś 35 – 40% przystąpi do sakramentu I Komunii Św. a bierzmowanie to prawie w ogóle – a w kościołach frekwencja 10 – 15%. Ale nie cieszmy się, bo ta fala jak pandemia zbliża się powoli do nas. W jednej ze szkół rodzice pytają katechetę: „ kto ma nauczyć pacierza dziecko – bo ksiądz wymaga od dzieci w „0” i I klasie, a one nie umieją – za to świetnie posługują się już komórką, tabletem i komputerem. Ile było dyskusji, że to rodzice mają nauczyć, bo są pierwszymi katechetami i nauczycielami wiary.
Opowiadał mi ks. prałat Adam, jak w jednej parafii w 1980 roku, przyszła młoda kobieta i zapytała go, czy jej brat, który przyjechał z Ukrainy, może przyjść ze swoją 8- letnią córką. Kiedy umówili się na spotkanie, ojciec przyprowadził córkę i zapytał, czy ona może przystąpić do I Komunii Św. w Polsce. Stwierdził, że uczy się ze starego katechizmu po polsku. Ksiądz był ciekaw, jak dziecko pytać – gdzie ksiądz otworzy katechizm – tam będzie mówiła po polsku –pozaginane rogi, pożółkłe kartki – widać było, że katechizm był zniszczony i często używany. I rzeczywiście, gdzie kapłan otworzył, ona wszystko umiała. Ojciec z niepokojem spojrzał na księdza i zapytał: „Proszę księdza będzie? Może iść do Komunii?” Ksiądz się uśmiechnął i szczerze powiedział „Żeby nasze dzieciaki tak umiały katechizm jak ona – co ja bym dał! Jeszcze jedno spotkanie odnośnie formuły spowiedzi i może iść – potem próby z dziećmi itd. Ale księdzu nie dawało to spokoju i zapytał ojca: „Kto tak pana córkę pięknie nauczył tego pacierza i katechizmu?” Ojciec zdziwiony popatrzył na księdza i odpowiedział: No jak to kto?! Ja – bo jestem jej ojcem – ja ją uczyłem i pytałem!
Dziś kiedy jest potężny kryzys autorytetów, naprawdę potrzeba wzajemnego zrozumienia i szacunku na linii: Szkoła – Rodzina – Kościół. I nie podważajmy sobie autorytetów, nie podcinajmy tej gałęzi, na której siedzimy, bo będziemy jak baca z dowcipu, który podcinał gałąź, a przechodzący turysta go ostrzegł: Nie podcinajcie baco gałęzi, na której siedzicie, bo spadniecie… A on dalej ciął i jak spadł z gałęzią na ziemię, to się bardzo zdziwił i powiedział: Prorok czy co?!…
Najgorzej jak wszyscy mają rację i w upartości nikt nie chce ustąpić. Dziś rodzice są przy głosie, nauczyciele i katecheci też mają swoje priorytety i wymagania – ale taka przepychanka niczemu dobremu nie służy. Proszę księdza, czy ja muszę chodzić na te wszystkie spotkania?! Jeżeli są spotkania formacyjne przed I Komunią Św., przed sakramentem bierzmowania, katecheza przedmałżeńska i przedślubna to przecież czemuś to służy – ma pomóc – skoro jest kurs spawacza, kurs na hydraulika, kurs językowy – to i kurs przedmałżeński czy katecheza przed sakramentem bierzmowania ma nas przygotować do świadomego i godnego przyjęcia sakramentów św. a widzimy, jak wiele problemów już na starcie pojawia się w małżeństwie i rodzinie.
Przypomina mi się fragment z utworu Mikołaja Reja z Nagłowic: „Krótka rozprawa między wójtem, panem a plebanem – wypowiedź chłopa „Wójt wini Pana, Pan wini Księdza a nam biednym zewsząd nędza…” Rodzice winią nauczycieli, nauczyciele rodziców, Kościół wini rodziców, a rodzice Kościół – a na tym cierpią tylko dzieci i młodzież! Trafną diagnozę podaje w II czytaniu Św. Jakub Apostoł, który pisze, że źródłem niepokojów jest nieład wewnętrzny: „Gdzie zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami?/…/ Mądrość zaś jest przede wszystkim skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją ci, którzy zaprowadzają pokój”.
W kończącym się Tygodniu Wychowania prośmy gorąco, aby nasza postawa modlitwy i wzajemnego zrozumienia, poparta świadectwem życia pomogła nam zrozumieć, że wszyscy jako opiekunowie i wychowawcy chcemy tego samego dobra naszych wychowanków.
Panie Jezu, chcę zawsze stać po Twojej stronie, napełnij mnie miłością, abym potrafił służyć innym. Spraw, aby wytrwałość i poświęcenie misji wychowania i nauczania przynosiło mi radość i wewnętrzną satysfakcję oraz owocowało w sercach i umysłach dzieci i ludzi młodych. Amen.