Homilia na Święto Podwyższenia Krzyża Świętego – Odpust w Warze – 14 września 2021 r.

„Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.
Wśród tylu milionów drzew zasadzonych na kuli ziemskiej najważniejsze w historii świata są trzy drzewa: drzewo rajskie, które stało się powodem zguby i grzechu pierworodnego pierwszych ludzi, drzewo – pal na pustyni, który stal się ratunkiem dla ukąszonych Izraelitów i drzewo, na którym ukrzyżowano Jezusa Chrystusa, który dokonał naszego odkupienia. Kiedy na pustyni lud stracił cierpliwość wobec Boga i zaczął szemrać przeciw Mojżeszowi i Aaronowi: „Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli?!”, wtedy Pan zesłał na lud węże o jadzie palącym, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Mojżesz wstawił się do Boga za ludem. Dlatego Bóg polecił Mojżeszowi: „Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu”.  I tak jak wąż jadowity stał się przyczyną śmierci, tak wąż z brązu stał się znakiem ocalenia. Pan Jezus nawiązał do tego wydarzenia ze Starego Testamentu, zapowiadając swoją zbawczą misję: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”.
Pochyleni dziś nad Słowem Pańskim zauważamy, że z jednej strony Krzyż jest symbolem bólu, cierpienia i męczeństwa. Bóg nie oszczędził Swojego Umiłowanego Syna i pozwolił Go przybić do Krzyża –  dla nas i za nas.
Ale z drugiej strony krzyż jest znakiem pojednania, pokoju i miłości, znakiem zwycięstwa – w Krzyżu  i na Krzyżu Bóg pokazał najmocniej i najwyraźniej, jak bardzo kocha każdego człowieka. Ludzie budują mosty, kładki –np. piękny most łączący Warę z Siedliskami – po to aby przejść, przejechać na drugi brzeg bez problemu. Możemy śmiało powiedzieć, że Chrystusowy Krzyż jest takim właśnie pomostem, kładką łączącą niebo i ziemię, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi, krzyż staje się miejscem pojednania Boga z ludźmi. W rozmowie z Nikodemem Chrystus mówił o sensie swego posłannictwa. Jest nim prawdziwa miłość Boga do człowieka: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Cierpienie Zbawiciela ma konkretny cel –Jezus staje się dla każdego z nas Bożym Ratownikiem – wyzwala i ocala nas z sidła i szpon grzechu. Tak więc bez Jezusa krzyż gubi swój  najważniejszy sens – nie byłby narzędziem ocalenia, gdyby na nim nie zawisł Boski Odkupiciel.
Pięknie zauważył to papież Benedykt XVI w swojej homilii, którą wygłosił w czasie pielgrzymki na Cyprze: „Wielu ludzi mogłoby zapytać, dlaczego chrześcijanie czczą narzędzie tortury, znak cierpienia, porażki i upadku. To prawda, że krzyż wyraża wszystkie te rzeczy. Jednakże ze względu na Tego, który został wywyższony na krzyżu dla naszego zbawienia, krzyż ukazuje także ostateczny tryumf Bożej miłości nad całym złem tego świata”.
Zadania i misji, z którą Jezus  przyszedł do człowieka, nie można rozumieć w kategoriach czysto ludzkich. Jego moc bowiem to miłość, a Jego wszechmoc to miłosierdzie! Krzyż to wielkie wyznanie miłości! Ale to również wielki znak zwycięstwa nad grzechem, pychą, egoizmem – bo Jezus z wysokości krzyża spogląda na ziemię i na każdego człowieka z wielką miłością – nie myśli o sobie, ale o tych, którzy potrzebują Jego ofiary i dlatego jest gotów złożyć ją na drzewie krzyża. Od 70 roku po Chrystusie, kiedy  Jerozolima została zdobyta i zburzona przez Rzymian, nastały także ciężkie czasy dla chrześcijan, rozpoczęły się prześladowania wyznawców religii Chrystusa, trwające ponad 250 lat. Paradoks chrześcijaństwa polega na tym, że to, co po ludzku wydaje się być nie do zniesienia, wbrew naturze, mobilizuje do umocnienia wiary i ufności, do niesamowitej determinacji i siły, która płynie właśnie z Chrystusowego Krzyża.
Krzyż, który jako znak przeszedł ogromną ewolucję znaczeniową. Zrozumiał to cesarz Konstantyn, który zobaczył  w błyszczącym krzyżu  napis: „W tym znaku zwyciężysz” i kazał umieścić go na tarczach swoich legionistów, aby odnieść zwycięstwo w walce z Maksencjuszem w 312 roku.
Jednak prawdziwa historia Krzyża Świętego koncentruje się wokół Św. Heleny, matki cesarza Konstantyna. Jak mówią starożytne przekazy, Helena w wieku 80 lat, /ok. 326 roku po Chrystusie/, odbyła pielgrzymkę do Jerozolimy. Jej celem było odnalezienie związanych z Chrystusem pamiątek i odnowienie miejsc świętych w tym mieście. Po przyjeździe Helena nakazała zniszczenie świątyni bogini Wenus, wybudowanej na  miejscu Kalwarii i wszczęcie na nowo poszukiwań krzyża, na którym umarł sam Zbawiciel. Podczas prac prowadzonych  na tym miejscu odkopano trzy krzyże oraz titulus – drewnianą tabliczkę z napisem: „Jezus z Nazaretu, król żydowski”. Ponieważ nie było wiadomo, na którym z tych krzyży umarł Pan Jezus, Helena poleciła aby przynoszono je kolejno do pewnej chorej kobiety która była bliska śmierci. Po dotknięciu dwóch pierwszych kobieta nie odczuwała żadnej poprawy, natomiast po dotknięciu trzeciego kobieta  doznała natychmiastowego uzdrowienia. Oto był podwójny Cud – kobieta wyzdrowiała i odnaleziono Krzyż Święty! Dla uczczenia tego wydarzenia ustanowiono święto, a Helena i cesarz Konstantyn postanowili wznieść na miejscu jego odnalezienia wspaniałą świątynię.
Krzyż stał się znakiem zwycięstwa Chrystusa nad szatanem, śmiercią i grzechem oraz prawdziwym symbolem chrześcijaństwa. Święto Podwyższenia Krzyża przypomina, iż uczeń Chrystusa powinien przyjąć na serio naukę Boskiego Mistrza, by przez krzyż dojść do chwały nieba. Będzie to trudne, jeśli krzyż stanie się jednym z wielu dekoracyjnych symboli, albo zostanie gdzieś w szufladzie, bo nie pasuje do nowoczesnego designu – wystroju wnętrza. Nasz stosunek do krzyża przedstawia również, na ile nasze świadectwo wiary jest autentyczne w świecie, w którym na co dzień żyjemy.
W tym znaku zwyciężysz!” – to jest również przesłanie skierowane do nas. Tak mówi Bóg do nas,  ludzi wierzących do nas, Polaków. Nasza Ojczyzna stała zawsze pod tym Znakiem –  pod Krzyżem. I jeśli wiernie stała – to zawsze zwyciężała.
Ale to także „znak, któremu sprzeciwiać się będą”. I sprzeciwiają się temu  krzyżowi nie tylko na świecie, w Europie, ale także w naszej Ojczyźnie. To bardzo boli tych, którzy są przywiązani do krzyża. Bo przecież znak krzyża nie godzi w żadne uczucia religijne, nikomu tak naprawdę nie powinien przeszkadzać, od tysiącleci jest wkomponowany w polski krajobraz: stojący przy drogach, na wieżach kościołów, w kapliczkach i wielu innych miejscach, wiszący w szkołach, w zakładach pracy. To nie tylko symbol religijny, ale to znak wierności pewnym zasadom, to znak zjednoczenia i pojednania między ludźmi, to znak gotowości do składania ofiary i poświęcenia samego siebie dla innych, to znak tożsamości narodowej. Bo pod tym krzyżem jednoczyli się wierzący i niewierzący i walczyli o wyzwolenie i niepodległość Ojczyzny. Dzisiejsi spadkobiercy daru wolności, zapomnieli o wartości tego znaku i  w duchu unijnej wolności chcą ten znak wymazać, zapomnieli o słowach poety, że: „Tylko pod tym Krzyżem,  tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”.
Jest jeszcze jedna, ważna  lekcja, płynąca z dzisiejszej uroczystości – Krzyż to także znak pojednania, przebaczenia i miłosierdzia. Dziś chcemy się uczyć tej najtrudniejszej sztuki – wzajemnego zrozumienia, dialogu i porozumienia, sztuki cierpliwości, wzajemnego poszanowania  – nie ważne co nas dzieli ważne, kto nas łączy”– a łączy nas Jezus Chrystus, który z miłości do nas dal się przybić do krzyża.
To On z krzyża woła: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią” – nie myśli o sobie, ale umiera za wszystkich bez wyjątku – aby wszyscy stali się uczestnikami zbawienia.
Zrozumiał to Prymas Tysiąclecia – od ostatniej niedzieli Błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński. Został internowany na trzy długie lata: najpierw w Rywałdzie, Stoczku Warmińskim, w Prudniku, a na końcu w  Komańczy.
W tym trudnym dla niego okresie, z powodu własnej choroby i choroby ojca, Prymas nie załamał się. W więzieniu powstały dwa największe dzieła: Jasnogórskie Śluby Narodu i Wielka Nowenna przed Tysiącleciem Chrztu Polski.
Skąd Prymas czerpał do tego siły? Ten zwykły człowiek otwarty na potrzeby innych, całkowicie zjednoczony z Bogiem, był niezwykły swoją wiarą, swoim zaufaniem Chrystusowi i Matce Najświętszej. Był niezwykły swą miłością przebaczającą każdemu, nawet tym, którzy go uwięzili. Mimo doznanych krzywd – jak sam mówił – nie miał wrogów. Najpełniej dają odpowiedź jego „Więzienne zapiski”.
Pod datą 14 września 1955 roku prymas zapisał takie oto przemyślenia:
„Ojcze odpuść im…” Wołanie z krzyża przynagla /…/cały swój stosunek do nieprzyjaciół i prześladowców wypowiedział w modlitwie do Ojca. Pamiętał, że umiera i za nich. Czyż mógł im zamknąć drogę do owoców Odkupienia?! Czyż może być inny stosunek kapłana do prześladowców? Wszak czynić mamy na wzór Pasterza pasterzy! Zresztą ci ludzie zazwyczaj „nie wiedzą, co czynią”. Brak im wiary w Boga, brak rozeznania zła i dobra, nie znają Ewangelii, nie wiedzą, czym właściwie jest Kościół, mają jak najbardziej błędne pojęcie o zadaniu i życiu kapłanów pełni są uprzedzeń,  pełni gniewu, ducha odwetu, słabości i złych skłonności. W takich kajdanach trudno zachowywać się po ludzku! Czy moje czyny byłyby lepsze, gdybym żył bez wiary, bez pomocy łaski, bez zasad moralności chrześcijańskiej?!”
Zauważmy, że dziś te słowa – zapisane 66 lat temu, nie straciły nic z aktualności, a w dzisiejszych czasach  nie tylko dotyczą nieprzyjaciół Krzyża i Kościoła, ale także tych, którzy pogubili się na swoich drogach życiowych.
I może warto idąc za przykładem Prymasa pomodlić się za nieprzyjaciół krzyża, aby potrafili uszanować i zrozumieć tych, którzy w tym znaku widzą jedyne ocalenie dla świata!
Wpatrzeni w Chrystusowy krzyż, spróbujmy postawić sobie kilka ważnych i zarazem trudnych pytań: Kim jest dla mnie  Jezus – ten, który z krzyża wyciąga do nas kochające ramiona?  Czy jest  całym sensem mojego życia, a może jest dla mnie przeszkodą, bo kiedy o nim myślę, mam wyrzuty sumienia. Kim jest Jezus ukrzyżowany dla mnie, bez względu na to kim jestem:  mężem, żoną, córką, synem, babcią dziadkiem, uczniem, nauczycielem, kapłanem, siostrą zakonną, dzieckiem kimś starszym. Jeżeli naprawdę wierzę, to ta wiara przekłada się na sposób mego myślenia, postępowania, na styl mojego życia.
Moi Drodzy! Bogu nie chodzi tylko o to, żebyś był kiedyś religijny. Bogu chodzi o twoje serce, Bóg Ciebie kocha – dał tego dowód na krzyżu. Bóg pragnie nawiązać z tobą przyjacielską więź. W przyjaźni spotykamy się z drugą osobą, bez względu na to, czy mamy interes czy nie. W przyjaźni mamy dla siebie czas, w przyjaźni jesteśmy gotowi do prawdziwych poświęceń i pełnego zaufania wobec drugiej osoby. Bo prawdziwy przyjaciel to ten, na którego możemy liczyć w każdej sytuacji – „prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie!”.
I Jezus chce takiej relacji, Jezus chce Ci błogosławić. Pójść za Chrystusem, to nieść krzyż – swoich codziennych obowiązków, zadań, krzyż powołania, krzyż nauki, pracy, krzyż który często trzeba nieść w samotności. Ale kiedy słyszymy słowa Jezusa: „Jeśli kto chce iść za mną,  niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje”. Bo bycie autentycznym chrześcijaninem w tym zawirowanym świecie nie jest łatwe Wielu będzie nas próbowało odwieść z tej drogi. Wielu będzie nas kusiło, że są inne czasy, że nie da się tak żyć, zachowując bezwzględnie naukę Chrystusową Ale bez względu na to, ile  nas to będzie kosztowało – Zapamiętajmy słowa Boskiego Mistrza: „Kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony”.
Jak Św. Helena szukajmy Chrystusowego krzyża, a kiedy go na nowo odkryjemy i wywyższymy w naszym życiu, bądźmy mu wdzięczni za dar zbawienia i wierni do końca naszego życia. Pod krzyżem stańmy się prawdziwymi świadkami, wiary, przebaczenia, miłości i pokoju. W to dzisiejsze Święto rozbudźmy w sobie na nowo wielki szacunek i żarliwą miłość do krzyża, który jest narzędziem łaski Bożej i źródłem duchowego umocnienia.
Panie Jezu, Twój krzyż wydaje się pogardą i poniżeniem, a jednak jest znakiem największej miłości, na którą stać człowieka. Pozwól mi zrozumieć wymiar krzyża w moim życiu i wywyższać go tak, abym mógł wydawać owoce miłości do Ciebie, do drugiego człowieka i do siebie samego. Amen.