Homilia za zakończenie Oktawy Bożego Ciała

Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: <<Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego>>. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

Ludzie, którzy przychodzili słuchać Jezusa, przynosili również swoje dzieci. Pan Jezus  zaś przyjmuje je z  wielką radością  i miłością…Zauważmy, że to zupełnie inna postawa, niż ta, jaką przyjmowali nauczyciele Izraela żyjący w kulturze wschodu. Apostołowie mieli tę mentalność wbitą do głów; uważali, że kobiety i dzieci są gorsze i o wiele słabsze od mężczyzn, że tylko  oni – mężczyźni mogą być Jego ich uczniami… Dlatego uważali, że fakt przyprowadzania dzieci do Jezusa to wielkie faux pas… jest po prostu nietaktem wobec tak dostojnego Nauczyciela z Nazaretu. Ale Jezus kolejny raz ich zaskakuje i koryguje błędne myślenie.  Jezus nie zabraniał przyprowadzać dzieci…więcej: kładł na nie ręce i błogosławił je. nie ręce i błogosławił je.

Tak powinni postępować wszyscy odpowiedzialni za Kościół i wspólnoty.

Duchowni i świeccy….Błogosławić i obdarzać miłością. Bo dzieci są przyszłością świata, narodu i Kościoła.

„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże”. Dziecko jest bardzo kruche. Potrzebuje przytulenia, ciepła, delikatności. W głębi duszy każdy z nas jest dzieckiem. Potrzeby dziecka są w nas bardzo silne. Te słowa musiały zszokować wszystkich poważnych i dojrzałych…W/g słów Jezusa, Królestwo Boże nie należy do mądrych, wykształconych, dojrzałych,…ale także i do dzieci…Jezus pięknie puentuje ten dzisiejszy fragment: „Kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. Jak mamy to zrozumieć: przyjąć królestwo Boże jak dziecko…?! Co to znaczy?! Znaczy to tyle, że mamy upodobnić się do dzieci w ich spontaniczności, otwartości, prostocie i szczerości… Przyjmowanie Królestwa Bożego jak dziecko dotyczy zaufania do Boga… tak jak dziecko ufa własnym rodzicom. To przyjęcie prawd wiary bez kombinowania……analizowania… zastanawiania się – czy to mi się kalkuje i opłaca, czy też nie… Taka postawa często zdarza się ludziom dorosłym.

U dzieci tego nie ma…Dzieci myślą w prosty sposób. Dziecko ufa bezgranicznie…

I koniec…Proste zawierzenie…To charakterystyczne dla dzieci… A dla  nas – ludzi dorosłych wszystko musi być zapięte na ostatni guzik…dwa razy sprawdzone… poparte doświadczeniem…I taki sposób myślenia i zachowania z życia codziennego chcemy przenosić na życie duchowe…

Podejmowane są dyskusje o obecności dzieci w kościele…OK. wiadomo, że czasem dzieci są mówiąc kolokwialnie – niegrzeczne, ale mimo wszystko powinny mieć możliwość uczestniczenia w życiu religijnym. Na osobach dorosłych spoczywa odpowiedzialność za najmłodszych; wyjaśnienie im, jak należy zachowywać się w kościele, a nie usprawiedliwianie się – przyjdę do kościoła, jak dorośnie, bo teraz to się wstydu najem, puszczą mi nerwy i dopiero będzie… A tymczasem chodzi o to, aby dziecko stopniowo wprowadzać do świątyni, przyzwyczajać je do tego miejsca, aby potrafiło się odnaleźć w domu Pana Jezusa, aby tego miejsca się nie bało, nie uciekało z niego, ale nauczyło się przebywać w bliskości Pana Jezusa. Aby Jego dom stał się domem dla każdego dziecka. Często mówimy, że dzieci traktują świat niepoważnie, w przeciwieństwie do nas – ludzi dorosłych Tymczasem jest zupełnie odwrotnie: to dzieci traktują wszystko niezmiernie poważnie. Dziecko nie zna się na pozorach, na grze, na zafałszowaniu. Ono jest takie, jakie jest tu i teraz. I w tym, czym jest, prawdziwe i szczere, tak jak umie zwraca się do Boga, który daje nam prawdziwą radość życia. Czy my potrafimy z prostotą dziecka patrzeć na świat i widzieć wspaniałe dzieła Boga, Jego miłość i łaskawość? Czy przez kombinowanie nie ulegamy szatańskim złudom? Obyśmy z prostotą dziecka uczyli się patrzeć na wszystko przez pryzmat Eucharystii, bo ona najpełniej objawia nam Boże zamiary.

Każdego dnia składamy Bogu ofiarę, ona jest codziennością naszego życia: rodzice składają ofiarę miłości, i wyrzeczenia, ofiarując im swój czas i poświęcenie. Wolontariusze ofiarują swój wolny czas, posiadane umiejętności i zaangażowanie dla dobra innych. Osoby starsze i samotne ofiarują swoją modlitwę, swój wolny czas, swoje cierpienie, a także swoje skromne ofiary na potrzeby bliskich, na potrzeby wspólnoty Kościoła. Siostry zakonne, kapłani, osoby konsekrowane składają w ofierze samotność, talenty, pracę z dala od najbliższych, swoje zdrowie w służbie wiernym. Dopiero z biegiem lat obdarowani mogą zauważyć i dostrzec, ile ofiarnej miłości mieli w sobie ich darczyńcy i jak wiele trudów i poświęcenia musieli znosić, aby obdarować ich swoją ofiarnością. Wpatrując się w krzyż Jezusa Chrystusa uświadamiamy sobie, że jego ofiara ma charakter ponadczasowy, obejmuje wszystkich ludzi, którzy byli i są do dziś na ziemi. Stale ponawia się w każdej sprawowanej Mszy Św. i dlatego Eucharystia jest nazywana Najśw. Ofiarą. Prośmy gorąco, aby nasze spotkanie z Jezusem najwyższym Kapłanem w czasie każdej Mszy Św. umacniało nas w naszym życiu chrześcijańskim. Niech ta ofiara składana na ołtarzu umacnia nas i uaktywnia, motywuje do tego, abyśmy sami potrafi ofiarować siebie innym i abyśmy tej postawy ofiarności uczyli te dzieci, które dziś przyprowadziliśmy do świątyni, aby wzrastały w wierze, miłości i prawdziwej przyjaźni do Pana Jezusa.