Homilia na VI Niedzielę Wielkanocną – 9 maja 2021

„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości”.
Dziś pochyleni nad Słowem Pana zostajemy przez Niego zaproszeni do  ewangelicznej szkoły miłości. Pan Jezus nazywa nas swoimi przyjaciółmi. Warunek jest jeden – jeśli spełniamy Jego zalecenia. Najważniejsze z nich mówi, abyśmy miłowali się tak, jak Jezus nas umiłował. A Jezus nas umiłował aż po śmierć. Umarł, abyśmy mogli żyć. Nie każdy z nas musi umierać za bliźniego. Wystarczy, że ofiarujemy drugiej osobie cząstkę siebie, np. czas poświęcony chorej sąsiadce, zrobienie zakupów, rozmowę z człowiekiem samotnym, wsparcie finansowe osoby potrzebującej, rezygnację z chwilowych przyjemności. Niby proste, a jednak trudne, bo my najbardziej kochamy samych siebie, dlatego Jezus mówi, że mamy miłować bliźniego jak siebie samego.
Bo nasza miłość powinna być zawsze bezinteresowna. To jest właśnie szkoła ewangelicznej miłości Jezusa. Taka miłość jest nam najbardziej potrzebna.
„To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.
W październiku 2020 roku ukazał się w „Gazecie Olsztyńskiej” dramatyczny artykuł o pewnej 92-letniej kobiecie, która zmarła w samotności i nie miał ją kto pochować. Jeden z sąsiadów, który od czasu do czasu robił staruszce zakupy był zaniepokojony faktem, że od kilku dni jej nie widział. Wezwał policję, która poprosiła o pomoc strażaków. Gdy weszli przez okno do jej mieszkania, okazało się że staruszka od dwóch dni nie żyje. Ceremonię zorganizowano na koszt miasta, po 11 dniach od jej zgonu, bo przez ten czas pracownicy MOPS-u  bezskutecznie szukali  jej krewnych, którzy mogliby się zając organizacją pogrzebu, choć zmarła posiadała dalszą rodzinę. Na ceremonii pogrzebowej był tylko kapłan i pracownicy firmy pogrzebowej. Niestety takich przypadków jest dziś coraz więcej –  i to nie tylko z powodu koronawirusa, ale z powodu zupełnie innej pandemii, która zalewa świat, a którą jest kompletny brak empatii, zainteresowania bliźnim – zupełna znieczulica i zobojętnienie.
„Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał”.
Nam się stale wydaje, że to my wybieramy w życiu Jezusa, że my decydujemy; ale tak naprawdę to Bóg pierwszy nas wybrał i zachęcił nas, abyśmy z kolei my mogli Go wybrać w pełnej wolności. Wybrał nas i wyznaczył, abyśmy przynosili owoc. I tak się stanie, nawet jeśli tych owoców jeszcze nie widzimy, bo Jego słowo jest prawdą.
Czy potrafimy przyjąć ten dar i odpowiedzieć na niego? On przez swoją miłość przekazał nam wszystko, całą głębię.
„Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję”.
W jednym ze szpitali leżał chory marynarz.
Był niewierzący. Odwiedzała go młoda dziewczyna – wolontariuszka, która wraz z innymi osobami opiekowała się chorymi na terenie parafii, gdzie ów szpital się znajdował. Po kilku odwiedzinach chory spostrzegł, że jest dobra, miła i pobożna. Pewnego dnia zapytał ją: „Właściwie, co ty masz za to, że tutaj przychodzisz?”. Odpowiedziała, że nic, że robi to bezinteresownie. Postawił jej następne pytanie: A dla kogo ty to robisz?”. „Ja?! Dla Jezusa Chrystusa, który mnie kocha, ale pana także” odpowiedziała. Marynarz zmieszał się, bo zaskoczyła go taka odpowiedź. Dziewczyna odwiedziła go jeszcze kilka razy. Kiedy chory powrócił do zdrowia i opuszczał szpital, kupił piękne róże i chciał jej podziękować za opiekę. Kiedy ona nie chciała przyjąć, marynarz stanowczo nalegał, w końcu powiedział: „To w takim razie zanieś te róże twojemu Chrystusowi”.
Czym jest chrześcijańska miłość bliźniego? Co to znaczy kochać? Kochać,  to znaczy troszczyć się o dobro drugiego człowieka – nawet wtedy, gdy pomoc drugiemu człowiekowi wiąże się  z problemami i trudnymi przeżyciami. Dziś niestety wychowuje się w wielu rodzinach małych egoistów, wokół których ma kręcić się cały świat – nie można nauczyć młodego człowieka, prawdziwej odpowiedzialności za siebie i innych, jeśli nie będzie się od niego wymagało ofiarności, wyrzeczeń, gotowości do poświęcenia i ofiary – czyli autentycznej miłości. Powtarzanie: „my mieliśmy trudne dzieciństwo, niechże oni mają lepiej i łatwiej na starcie” – do niczego dobrego nie doprowadzi, bo już od samego początku uczy szukania drogi na skróty, łatwizny, uciekania od odpowiedzialności za czyny. Kiedy przyjdą prawdziwe egzaminy życiowe, prawdziwe problemy i trudności, to ci którym ułatwiano start bardzo szybko się załamią i stracą energię do działania.
Panie Jezu, proszę Cię, bym zawsze trwał w Twojej miłości, chcę być Twoim przyjacielem. Amen.