Nie płynie potok rzewliwymi łzami, * Choć krew Jezusa płynie strumieniami; Wszystko święte Ciało, * Zsiniałe wisiało * Od okrutnego udręczenia. A przecie człowiek twardszy od kamienia, * Ludzkiego nawet nie godzien imienia, Podobny żelazu, * Nie westchnie ni razu, * Patrząc na mękę Stwórcy swego…
Autor pieśni z końca XIX wieku ukazuje postawę tych, którzy na widok udręczonego Jezusa patrząc na okrutne cierpienie, ani przez moment nie westchnęli, nie uronili łzy i stali się w swoim zatwardziałym sercu twardsi od kamienia. Pewnie i dziś takich postaw nie brakuje, ale ufam, że taka postawa diametralnie różni się od naszej, ponieważ celebrujemy z wielkim namaszczeniem i w należytym skupieniu wydarzenia Wielkiego Piątku. Dziś, kiedy chcemy zanurzyć się w Tajemnicy Męki Pańskiej, patrzymy na ogromne cierpienie Jezusa, który nie skarży się, nikomu nie złorzeczy, nie popada w rozpacz. Dźwiga samotnie krzyż naszych grzechów i patrzy na nas oczyma miłości. Gwoździe przebijają Mu dłonie i stopy, co sprawia ogromny ból, a On nam wybacza. Umiera, abym ja, ty, my – abyśmy wszyscy mogli żyć. Krzyż jest etapem na drodze do zmartwychwstania. Na Wzgórzu Golgoty zajaśniały trzy krzyże. One pokazują, że Jezus niejako dźwiga te krzyże w drodze do naszego zbawienia.
Pierwszym jest Krzyż Abrahama – Abraham w sędziwym wieku wyszedł z Ur Chaldejskiego i udał się do Kanaanu. Prawie 90 lat to nie jest wiek na przeprowadzki, ale jednak Abraham uwierzył Bogu i podjął trud wyprawy w nieznane, aby cieszyć się posiadaniem Ziemi Obiecanej. Był gotów złożyć ofiarę z jedynego syna Izaaka– Bóg nagrodził jego wiarę. Czasem trzeba dokonywać gruntownych zmian i pamiętać o tym, że to Bóg daje łaskę, a my mamy mu zawierzyć. Jezus który mówi: „Abraham ucieszył się na mój widok… Zanim Abraham powstał, ja jestem…”aby zaznaczyć, że jest gotów, jak Ojciec wiary zawierzyć Bogu bezgranicznie. Daje świadectwo tej postawy w Ogrodzie Getsemani, gdy się modli: „Nie moja lecz twoja wola niech się spełni”, czy na krzyżu, gdy w agonii w pełni ufa Ojcu, wołając: „Ojcze w twe ręce składam ducha mego”.
Krzyż Mojżesza – Mojżesz został powołany i wybrany przez Boga, aby wyprowadził naród z ziemi egipskiej. Przebywał w bliskości Boga – miał świadomość wielkiej tajemnicy – jego skóra po każdym spotkaniu z Bogiem jaśniała wielkim blaskiem. Zapłonął jednak gniewem i roztrzaskał kamienne tablice przykazań, kiedy schodząc góry Synaj zobaczył, że jego lud ulepił sobie cielca z brązu. Jednak to on wyprowadził naród z niewoli Egipskiej do Ziemi Obiecanej, przeprowadził suchą nogą przez Morze Czerwone. Chrystus który doświadcza bliskości Ojca, mówiąc: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy; kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” staje się Nowym Mojżeszem i przeprowadza nas z niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych Swój własny Krzyż – Jezus który umiłowawszy swoich na świecie do końca ich umiłował, miał świadomość zbliżającej się męki. Jednocześnie przygotowuje swoich uczniów do kontynuowania Jego misji na ziemi. Wybiera uczniów, wśród nich jest krewki i porywczy Piotr – który mimo zapewnień o swojej wierności trzykrotnie zaparł się Jezusa; jest także Judasz, który wykradał pieniądze, a w jednym momencie potrafił zdradzić Jezusa – sprzedając go arcykapłanom za 30 srebrników – najniższą ofiarę składaną za niewolnika. Jezus, który w samotności przeżywa zbliżającą się mękę, w momencie, kiedy przychodzą fałszywe pomówienia, osądy i oskarżenia i wreszcie skazanie przez Piłata na śmierć, zdobywa się na heroizm miłości i będąc ukrzyżowanym woła: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią!” Jak ten krzyż nieść w swoim życiu łącząc go z Chrystusowym cierpieniem pokazał nam Św. Jan Paweł II, który w 2005 roku przeżył ostatnią Drogę krzyżową, a 8 dni później – 2 kwietnia 2005 r. odszedł do Domu Ojca / dziś przypada 16 rocznica jego śmierci/. Papież mówił: „Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa”.
Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej nawiązując do tej tajemnicy krzyża mówi: „Cierpienie płynące przez Jezusa jest drabiną, która nas wiedzie do nieba”.
Korzenie genealogiczne – dla wielu z nas to ważne, aby odkrywać, gdzie i kiedy żyli, gdzie mieszkali i co robili nasi przodkowie.
Czas na genealogię duchową – skąd nasz ród i skąd wiara nasza! Dlatego sięgajmy do źródeł, do korzeni naszej wiary „Podążaj w stronę źródła, ono tam musi być…” – pisał Karol Wojtyła – Jan Paweł II. Bo tylko tak nasza wiara przetrwa – jeśli będziemy szukać korzeni… Pięknym nawiązaniem do wypowiedzi Bł. Elżbiety są słowa starodawnej pieśni wielkopostnej tak prostej i surowej w swej wymowie, jak praca na roli, bez zbędnego akompaniamentu, do bólu przejmującej i prawdziwej, uniwersalnej w swej metaforze, nawiązującej do przepięknej muzyki naszych korzeni, pieśni tak innej od tego, czym karmimy nasze uszy każdego dnia, wykonaniem,
która może odrzucać przeciętnego słuchacza jak męka obdartego i poniżonego Chrystusa odrzucała wyrafinowane w swej estetyce gusta faryzeuszy i pogan. Kiedy będziemy podchodzić do krzyża w czasie Adoracji, niech nam towarzyszą słowa tej pieśni:
Jest drabina do nieba
każdemu nią iść trzeba.
Przy drabinie stoi krzyż
każdy z nas go musi nieść.
Sam Pan Jezus go nosił
jak po tym świecie chodził.
Miał koronę cierniową
na przenajświętszej głowie.
Żydzi mu ją wtłoczyli
tysiąc ran uczynili.
Krew się lała z ran Jego
dla człowieka grzesznego.
Matka Boska patrzała
I boleśnie płakała.
Ach mój Synu najmilszy
któż cię w smutku pocieszy
Pocieszy Cię Pan z nieba
za nas grzesznych tak trzeba..
Prośmy gorąco o wielkie duchowe przeżycie tajemnicy dnia o postawę uwielbienia i dziękczynienia za Dar Męki Pańskiej, za wszelkie dobro i łaski, który spływają z drzewa krzyża na nas:
Panie, moje serce jest za małe, aby przyjąć tę miłość i wyrazić swą wdzięczność. Chyba jeszcze nie dorosłem do krzyża. Ale już wiem, że dla Twojej miłości warto żyć. Niech Twój krzyż, Panie, znajdzie się w centrum naszego życia, niech każdego dnia przypomina nam o Twojej miłości. Niech będzie punktem odniesienia dla wielu moich spraw, drogowskazem, jak mam w życiu postępować. Panie, proszę Cię o otwarte serce, w którym będę mógł się z Tobą spotkać nie tylko
w smutku dzisiejszego dnia, ale i w pełnej radości zmartwychwstania. Amen.