„W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi”.
Kiedy Jezus przybliżył się do uczniów idących do Emaus, oni Go nie rozpoznali. Byli tak załamani sytuacją, która wydarzyła się w Jerozolimie, tym że ich Mistrza i Pana zabito i złożono jego Ciało w grobie:„A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Ale po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje”.
Uczniowie nie uwierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, mimo że zapowiadali je prorocy i On sam. Uczniowie byli zawiedzeni, bo runęły ich plany na wyzwolenie Izraela. A czy my Go rozpoznajemy na drogach naszego życia? Jakże często i my mamy swoje wizje, plany, jak ma wyglądać nasze życie, życie naszych dzieci i oczekujemy od Jezusa szybkiego rozwiązania naszych problemów…
Jezus widząc to chwilowe zaślepienie swoich uczniów, lekko zniecierpliwiony dość mocni ich porusza swoim stwierdzeniem:
„O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?”
Jezus osobiście wyjaśnia i tłumaczy uczniom proroctwa i zapowiedzi dotyczące. Oni zupełnie inaczej wyobrażali sobie misję i posłannictwo Mesjasza. Tymczasem zupełnie inny był Plan Syna Bożego.
On cierpiał, umarł i zmartwychwstał, aby wyzwolić nas od śmierci wiecznej. A czego tak naprawdę ja oczekuję od Jezusa? A czy my wierzymy? Czy zauważamy Jego obecność?
Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił».
Uczniowie czuli podświadomie, że powinni być jeszcze tego wieczoru razem z tym tajemniczym wędrowcem, który tak pięknie wyjaśniał im Pisma.
I przyszedł moment kulminacyjny, że wreszcie spadły łuski z ich oczu i poznali Pana przy łamaniu chleba. Byli przejęci tą całą nietypową sytuacją, do tego stopnia, że mówili po nagłym zniknięciu Jezusa: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» Czy każde spotkanie z Jezusem wywołuje u nas podobne uczucia – czy odczuwamy kołatanie serca, dreszcze, ciarki na skórze – czy jesteśmy mocno podekscytowani tym faktem, że to sam Jezus jest blisko nas, w zasięgu naszej ręki, że karmi nas swoim słowem i ciałem. Niech ta dzisiejsza scena ewangeliczna – spotkanie z uczniami w drodze do Emaus, napełni nas nadzieją na to, że każde spotkanie
z Jezusem może być wielkim darem samego Boga dla każdego z nas:
Panie, wzmocnij moją wiarę, abym powierzył Ci swoje życie, bo tylko wtedy będę naprawdę szczęśliwy i dzięki Tobie osiągnę moc płynącą z Twojego Zmartwychwstania