Dziś staje przed naszymi oczami obraz Św. Jana Chrzciciela, który głównie przebywał i nauczał na pustyni. „Nosił odzież z wielbłądziej sierści i skórzany pas na biodrach. Żywił się szarańczą i miodem leśnym”. Po kimś takim można się było spodziewać srogich pouczeń i wezwania do radykalizmu. I tak w rzeczywistości było! Wzywanie do nawrócenia i przemiany życia oraz chrzest pokuty w Jordanie, który proponował Jan Chrzciciel, było postawą radykalną.
Ale, jak się głębiej przyjrzeć, to Jan Chrzciciel nie proponował nic ponad ludzkie siły. To czego nauczał, było podstawową zasadą miłości bliźniego. Przychodzącym tłumom mówił o prostych, życiowych sprawach, o dzieleniu się z potrzebującymi, o uczciwości i skromności.
„Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono /…/ Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”.
Mocą swego autorytetu przypominał celnikom, żołnierzom, ludziom majętnym o prostocie życia.
Nie kazał im porzucać majątków, pokutować na pustyni, ale zacząć od zwykłej uczciwości i życzliwości wobec drugiego. Prostota nawrócenia jest nam bardzo potrzebna także dziś.
Pytanie: czy zdążę przeżyć autentyczny cud nawrócenia w moim życiu, w moim sercu?
Czy stać mnie na taką wewnętrzną przemianę?! Jan Chrzciciel uczy nas, że można tego autentycznie dokonać. Dziś ludzie a zwłaszcza młodzi nie lubią wymagań, nie lubią jak się nagle przykręca tzw. śrubę – w nauce, w pracy, w codziennych obowiązkach, zadaniach i działaniach.
Św. Józef Kalasancjusz, mówił, że każdy rodzic, nauczyciel, katecheta, siostra zakonna, kapłan – po prostu wychowawca – w relacji z wychowankiem powinien być: cierpliwy, konsekwentny i radykalny, zawsze wymagający, a przy tym zawsze być sobą, bo wtedy będzie naprawdę skuteczny, przejrzysty i autentyczny. Są tacy którzy to rozumieją i akceptują, ale są i tacy którzy jawnie się buntują i lekceważą wymagania i konsekwencje. Podobnie było i z Janem Chrzcicielem, który według opinii ludzkiej za dużo wymagał, jego postawa nie podobała się faryzeuszom i uczonym w Piśmie, w efekcie czego uwięził go i skazał na śmierć król Herod.
Dlatego Jezus mówi o nim do swoich uczniów: „<<Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli>>. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu”. Skąd bierze się w ludziach zatwardziałość serca? Widzą dobro – przytakują, a z drugiej strony wybierają zło. Dlaczego tak wiele osób nie potrafi lub po prostu nie chce rozpoznać przychodzącego do nich Jezusa? A skoro z Bogiem nam nie wychodzi, to tym bardziej z drugim człowiekiem. Dlaczego potrafię obrazić się na dobrego przyjaciela i z premedytacją go ranić? Czyżby takiego stworzył mnie Dobry Bóg? Skoro jest On miłością, to czym wytłumaczyć wzajemną nienawiść i to, że ludzie potrafią być dla siebie tak okrutni?
Każde zło, które wyrządzam drugiemu człowiekowi, zasiewa w nim ziarno zwątpienia i niewiary.
Łatwo Boga obarczać winą za nasze grzechy, o wiele trudniej uderzyć się we własne piersi i przyznać, że być może ktoś oddalił się od Boga, od przykazań, od wiary – może właśnie z mego powodu?! A może właśnie przeze mnie?!
Często chcemy uchodzić za kogoś, kim nie jesteśmy. Wydaje nam się, że możemy w ten sposób coś zyskać lub najzwyczajniej poczuć się lepiej, jak ktoś ważniejszy czy piękniejszy.
Wielu utożsamiało Jana z Mesjaszem, on jednak ani przez moment nie dał nikomu złudzeń, ze nim nie jest! „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów”. Przykład Jana Chrzciciela pokazuje, jak ważne jest to, aby jawnie ukazywać prawdę o sobie samym. Nie jest to jednak droga, która wnosi dobro w nasze życie. Jeśli na tym budujemy swój wizerunek, to wcześniej czy później czeka nas porażka. Sakrament pokuty jest takim momentem zwrotnym w naszym życiu – tak ważne jest to, abyśmy potrafili dobrze się do niego przygotować, dobrze z niego skorzystać i nie odkładać na ostatnią chwilę – na ostatni dzwonek.
Catalina Rivas – boliwijska mistyczka, która doświadcza od 1994 roku naukowo potwierdzonych wizji, napisała: „Wszyscy powinni modlić się za osoby, które idą się spowiadać, aby mogły odbyć dobrą spowiedź. Oczywiście kapłani także potrzebują modlitwy za nich. Pamiętaj, że są tylko istotami ludzkimi… Pamiętaj moja córko, że na ziemi wszystko ma względną wartość.
Gdy jakiś człowiek je traci, finansowo popada w ruinę…, ale wszystko się kończy na tym.
Natomiast jeżeli straci swoją duszę, nic nie będzie w stanie uratować jej z wiecznego ognia”.
Niech radość z tego, że czas Adwentu się przepołowił i przyjście Pana jest bliskie, uwrażliwi nas na przyjęcie Prawdy objawionej o Bogu, sercem oczyszczonym w sakramencie pojednania, aby Dzieciątko Jezus, przychodzące na ziemię z darem miłości i pokoju narodziło się w każdym z nas.
Święty Janie Chrzcicielu, módl się za mną, aby nauka, którą przygotowywałeś tłumy na spotkanie z Panem, skłaniała mnie ku prawdziwemu nawróceniu i autentycznej przemianie życia, abym w świetle Bożego Słowa stawał się zawsze sobą – czyli prawdziwym świadkiem miłości. Amen.