„Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
Dzisiejsza Ewangelia opisuje piękną przypowieść o zaproszonych na ucztę
Na ogół lubimy chodzić na przyjęcia i przebywać z rodziną czy znajomymi przy stole.
W ten sposób świętujemy różne okazje, wyrażając swą radość i zadowolenie z tego, że zostaliśmy przez innych wyróżnieni i zaproszeni.
Tymczasem Jezus, przedstawia nam niecodzienną sytuację trudną dla króla, który wyprawia ucztę weselną swojemu synowi. „Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść”. Król i jego syn zostali zlekceważeni przez zaproszonych na ucztę, którzy nie odczytali tego jako wyróżnienie czy prestiż. „Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa; a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali”.
Czasem podchodzimy do tego podobnie – z tym opłaca się trzymać, to skoro zaprasza, warto pójść. Innym razem takie zaproszenie trzeba potraktować jak spotkanie biznesowe, które niesie za sobą jakieś niewymierne korzyści.
Jednak zaproszenie przyjęte od osoby, która czyni to bez żadnych korzyści bez tego, aby się pokazać i pochwalić przed innymi, ale z potrzeby serca – jest prawdziwym darem dla tego, który przyjmuje zaproszenie. /Przykład Św. Jana Pawła II, który przyjął zaproszenie prostego wieśniaka mieszkającego na skraju lasu/.
Przez łaskę chrztu otrzymaliśmy nieustające zaproszenie na tę wspaniałą ucztę, jaką jest Eucharystia. Co tak naprawdę my robimy z tym zaproszeniem? Czy na Eucharystii radujemy się
z Bożego zbawienia, czy może je odrzucamy jak zaproszeni na ucztę z dzisiejszej Ewangelii, mając tysiące wymówek, usprawiedliwień i wytłumaczeń, dlaczego nie możemy być na Mszy Św.?
„Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić”. Król zareagował impulsywnie – unosząc się gniewem. Bóg, który jest naszym Panem i Królem nie jest taki. Nie kara nas ogniem i siarką za nasze niewierności. Bóg wysyła nam nieustannie zaproszenie, bo jednak ma nadzieję, że kiedyś powrócimy i skorzystamy z tego daru.
„Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie”. Troska króla z Ewangelii sprawiła, że krąg zaproszonych na ucztę stał się szerszy, sięgając aż po „złych i dobrych”. Finałowa scena pokazuje, że trzeba być lepszym niż wówczas, gdy było się jeszcze na zewnątrz. Słowo Boże podaje jednak pewien warunek, aby mieć zapewnione na niej miejsce.
Król wyrzuca z uczty weselnej człowieka, który nie był właściwie ubrany:
„Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?”
„Strojem weselnym” jest wiara wyrażająca się w dobrych uczynkach. Jej brak powoduje bolesne wyrzucenie na zewnątrz.
Pamiętajmy o tym, że jakkolwiek daleko od Boga zaprowadziłyby nas „rozstajne drogi” grzechu, to każdy z nas ma zaproszenie i wyznaczone miejsce na ową ucztę – tu na Eucharystii i tam w niebie. Ów wspaniały Król, czyli Bóg – nasz Ojciec, wciąż nas zaprasza i oczekuje, chcąc hojnie zaspokoić każdą naszą potrzebę, dzięki czemu naprawdę niczego nam nie braknie.
Jeżeli nawet przyszliśmy bez „stroju weselnego”, to jeszcze nic straconego. Brud naszych duchowych szat możemy oczyścić i wybielić w sakramencie pokuty i pojednania. Ale pamiętajmy, że tylko sakrament pokuty daje nam taką możliwość korzystania w pełni z uczty eucharystycznej. Prośmy dziś Chrystusa, aby pomógł nam otworzyć się na dar przeżywania Najświętszej Eucharystii.
Nie gardźmy Boża Miłością, bo najbardziej naszego Ojca w niebie boli to, jak go lekceważymy. Nie lekceważmy Bożej miłości i zawsze przyjmujmy z radością jego zaproszenie:
Panie Jezu, tyle razy wzgardziłem Twoją miłością, Twoim zaproszeniem. Tyle razy przybyłem niechętnie lub byłem nieprzygotowany, a wszystko dlatego, że nie zauważam ogromu Twojej miłości. Przebacz mi, Panie. Spraw, abym na nowo zrozumiał, że każdy udział w niedzielnej Eucharystii jest odpowiedzią na Twoje zaproszenie i wyrazem mojej wierności i gorliwości. Amen.