Adwent – oczekiwanie, jak każde oczekiwanie, powinno się skończyć spotkaniem; spotkaniem z tym, na kogo czekamy. Jeśli nie miałoby dojść do spotkania, to całe oczekiwanie byłoby bez sensu.
Mamy spotkać się z Bogiem, czekamy na to spotkanie. Z inicjatywą spotkania On sam wystąpił. To On wyznaczył ludzkości i miejsce, i czas spotkania – kiedyś Betlejem, dziś chce się spotkać z nami w nas samych, w naszych sercach. Kiedyś przyszedł i czekał. Wiemy, ilu wtedy do Niego przyszło… Niewielu. Do nas też przyjdzie już za kilka dni. Ale ilu z nas na Niego czeka?
W urzędach, w biurach, kancelariach są ściśle określone godziny przyjęć. W betlejemskim żłobku nie będzie takich godzin; on będzie stale otwarty, zawsze gotów przyjąć mnie, ciebie. Pamiętajmy o tym!
Pełny tytuł do radości z Bożego Narodzenia mamy tylko wtedy, jeśli Jezus narodzi się w naszej duszy przez spowiedź, Komunię świętą, przez dobro czynione bliźnim. Bóg jest miłością. Gdzie miłość – tam Bóg! Dobro przeze mnie czynione sprowadza Boga na ziemię. Rozumiał to dobrze nasz wielki Mickiewicz, pisząc:
Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie,
Lecz biada ci, jeżeli się nie zrodził w tobie!
Jeżeli nie będzie Bożego Narodzenia w naszych sercach, to nadchodzące święta będą puste. Będą jak atrapa na sklepowej wystawie, czyli coś, co udaje towar, ale nim nie jest. Będzie opłatek, choinka, kolędy, ale to mogą być tyko atrapy, puste opakowania, za którymi nic się nie kryje.
Do tego nie wolno mi dopuścić!