W dzisiejszej Ewangelii Jezus przyłapuje uczniów na sporach o pierwszeństwo. Oni zwyczajnie kłócą się między sobą Kto z nich jest największy?
My tez śnimy sny o wielkości. Ewangelista, obnażając bezlitośnie słabości Apostołów, dotknął i naszego chorego serca, ukazał i naszą zaczadzoną głowę. Tacy jesteśmy. Ambicje mamy we krwi. I nie ma w tym nic zdrożnego. Jezus poucza jedynie, co charakteryzować powinno władzę, by była zgodna z duchem Jego Ewangelii. Dla uzmysłowienia tego Jezus sięga po twarde słowo: służba. Za czasów Jezusa słowo służba pachniało potem i krwią. Służyli niewolnicy. Nie mieli praw. Nie broniły ich żadne ustawy, żadne związki zawodowe.
Tym którzy sięgają po władzę, Jezus każe władzę przeobrazić w służbę. W służbę, która postawi sprawującego władzę – jego ręce, jego nogi, jego serce, jego czas i zasoby materialne – do dyspozycji biednych, bezbronnych, opuszczonych, która zaprzęgnie go bez reszty w służbę potrzebującego pomocy człowieka.
Jezus stawia za wzór samego siebie: Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać życie na okup za wielu.
A na sądzie powie do nas: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Za ubogim, którego wspierasz stoi Jezus. Za chorym, którego odwiedzasz, stoi Jezus. Za dzieckiem, za potrzebującym, którego z troską zauważasz, stoi Jezus. Za wszystkim którym służysz, stoi Jezus. Służba bliźnim – służbą Chrystusowi!