Homilia na III Niedzielę zwykłą – 27 stycznia 2019

„Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”

Jezus, który nauczał poza Nazaretem, kiedy przyszedł do rodzinnego miasta i wszedł do synagogi, to nic dziwnego, że zbiegł się tłum, aby go usłyszeć, a oczy wszystkich były w Nim utkwione. Mesjasz przychodzi, aby wprowadzić na nowo jedność, przebaczenie, pokój i miłość na świecie. Te słowa: „Dziś…” – zabrzmiały bardzo mocno w ustach Jezusa, bo oto jego rodacy doczekali się chwili, którą wieścili prorocy, a na którą naród wybrany czekał ponad 4000 lat.
Słynny przywódca hinduski – Mahatma Gandhi w autobiografii napisał:
„Poznałem Biblię około 45 lat temu…Gdy dotarłem do Nowego Testamentu, do Kazania na Górze, zawartego w Ewangelii Św. Mateusza, zacząłem rozumieć nauczanie Chrystusa, aby się nie mścić i nie odpłacać złem za zło. Dla mnie obrazem chrześcijaństwa była „wolność” trzymania butelki z whisky w jednej ręce, a widelca z befsztykiem w drugiej ręce. Kazanie na Górze ukazało mi mój błąd. Gdy spotkałem się z prawdziwymi chrześcijanami, tzn. ludźmi żyjącymi dla boga, wzbudziło to miłość moją do Jezusa. w tym świetle, czytając historię jego życia wydaje mi się, że chrześcijaństwo ma wiele jeszcze do zrealizowania. Dziś jeszcze nie ma ani chwały Boga, ani pokoju na ziemi – dopóki tego nie będzie, Chrystus nie narodził się jeszcze w sercach naszych”
Słowa Gandhiego nic nie straciły na aktualności. Czy robię dokładny rachunek sumienia ze słuchania Jezusa i wypełniania jego nauki w naszym życiu?
W związku z tragicznym zabójstwem prezydenta w Gdańsku dziś otwierają się wszystkim oczy – nagle wszyscy zaczynają mówić o hejcie, o pogróżkach, o mowie nienawiści, tak jakby to się rozpoczęło tydzień, miesiąc temu! Nagle Eureka –wielkie odkrycie Ameryki? Co to znaczy hejt i kto to jest hejter?!
Hejt /ang. hate – „nienawiść”, „nienawidzić”/ – to inaczej obraźliwy lub agresywny komentarz, umieszczony w mediach, działanie przejawiające złość, wrogość, nienawiść wobec kogoś, jest to zła mowa, która podsyca u innych nienawiść i agresję wobec danej osoby. Przez wiele lat takie postawy były tolerowane i przemilczane przez innych: w środkach przekazu, w szkołach, w zakładach pracy, w środowiskach?! Dobrze wiemy, że mania wywyższania się i poniżania innych, naśmiewania się z ludzi biednych, nienawiści i agresji wobec słabszych jest od wielu, wielu lat w naszym społeczeństwie – jak dziwić się, że młode pokolenie tak postępuje, skoro przykład mają w zachowaniu dorosłych – jeśli ktoś jawnie naśmiewa się i pogardza sąsiadem, to jego dziecko będzie robiło to samo!
Ruszyła mocno kampania społeczna: STOP HEJTOWI! Dość mowy nienawiści!
Ale to za mało! Trzeba pielęgnować właściwe postawy. Każdy powinien się zastanowić – jak wygląda moje zachowanie wobec innych: czyli dzieci wobec rówieśników, młodzieży wobec swoich kolegów i starszych wobec innych osób dorosłych i czy można tolerować jawne zło i zagrożenie, które z nich wynika – naśmiewanie, poniżanie, przeklinanie…
Czy można przymykać oko na postawy, które od małego uczą języka nienawiści?!
Jako ludzie żyjący według zasad chrześcijańskich, nie powinniśmy pozwalać na to, aby niszczył nas jad nienawiści sączący się w radio, telewizji i prasie, w Internecie, na ulicach, w szkołach, w pracy, w parlamencie, w sąsiedztwie. Jeśli to cię denerwuje – wyłącz to – to jest też postawa świadectwa – nie będę tego słuchał, nie będę tego czytał i oglądał!  /mnie wiadomości usypiają/ Trzeba na nowo odbudować postawę wzajemnego szacunku, życzliwości, a co za tym idzie postawę pojednania w społeczeństwie. Kościół od lat modli się o Jedność Chrześcijan, temu też służy nasz Festiwal Kolęd i Pastorałek, z roku na rok odnoszący większy sukces, dzięki życzliwości tak wielu ludzi, wspomagających to wydarzenie. To nie tylko promocja naszej parafii, gminy i naszego środowiska, ale też autentyczne świadectwo budowania jedności wśród ludzi różnych wyznań, poznawanie ich kultur i języków, kiedyś mówiono o pierwszych chrześcijanach: popatrzcie, jak oni się miłują! a dziś można by dodać po ostatnim Festiwalu: popatrzcie, jak oni się lubią i szanują! Usłyszałem Najpiękniejszy Komplement – warto przyjeżdżać do Nozdrzca, bo tu są wspaniali, życzliwi i otwarci ludzie! To piękne, co o nas mówią i jak nas postrzegają, ale trzeba to pielęgnować i przestroga – żebyśmy się tym nie zachłysnęli i nie popadli w samouwielbienie! Najpiękniejsze było to, kiedy ludzie z rożnych zespołów zaczęli wspólnie śpiewać i tańczyć i nie było końca radości i spontaniczności – nie ważne co nas dzieli, ważne co nas łączy – a łączyć nas miłość do Jezusa Chrystusa!
Jeśli radość i spontaniczność wrócą na pierwsze miejsce w sferze naszego życia, to wszystko będzie właściwie funkcjonowało.
Po ostatnich spotkaniach z naszymi misjonarzami: ks. Janem z Kazachstanu i siostrą Tadeuszą pracującą w Kamerunie, którzy mówili o szacunku dla osób starszych, warto się zapytać:
Polacy, a gdzie się podział nasz szacunek i nasza akceptacja dla osób starszych?!
Czy ja szanuję osoby starsze w mojej rodzinie, w moim sąsiedztwie, w moim środowisku?!
Czy umiem być wyrozumiały dla ich cierpienia, trudnych przeżyć i dolegliwości wieku?!
TEN SZACUNEK NA NOWO POWINIEN POWRÓCIĆ!
Znana aktorka Teresa Lipowska mówi, że bardzo lubi młodzież, ale nie zawsze młodzi ludzie potrafią się zachować. Dlatego apeluje: Więcej szacunku dla starszych. Młodzi ludzie  czyli wszyscy „poniżej wieku emerytalnego” nie mogą zachowywać się tak, jak gdyby „proces starzenia się” ich nie dotyczył. To też jest nasze świadectwo!
I najważniejsze – nauczmy się ze sobą rozmawiać, dialogować, nauczmy się siebie nawzajem słuchać. Dlaczego ludziom dawniej nie był potrzebny telewizor i radio – bo dużo czasu spędzali ze sobą i umieli rozmawiać. Współczesny obrazek – w jednym pomieszczeniu siedzi kilka osób i cisza – każdy wpatrzony w swój mały ekran. Dzieci, młodzi ludzie, spędzają dużo czasu przy telefonach, komputerach i telewizorach – bo nie mają o czym ze sobą, ze starszymi i z rówieśnikami rozmawiać. Kończy się temat i trzeba pójść włączyć czasoumilacz – Internet.

Prośmy gorąco, abyśmy na szacunku, życzliwości i otwartości na innych budowali naszą mowę akceptacji i miłości wobec bliźnich:
Panie, chcę kochać z taką samą pasją jak Ty. Dlatego włączam się w Twoją modlitwę: Ojcze spraw, aby wszyscy byli jedno, aby świat uwierzył żeś Ty mnie posłał. Spraw Panie, abym umiał okazywać ludziom prawdziwy szacunek, życzliwość, abym umiał przebaczać i budować na fundamencie zgody, jedności i pokoju. Amen.

Homilia na III Niedzielę Adwentu – 16 grudnia 2018

Dziś staje przed naszymi oczami obraz Św. Jana Chrzciciela, który głównie przebywał i nauczał na pustyni. „Nosił odzież z wielbłądziej sierści i skórzany pas na biodrach. Żywił się szarańczą i miodem leśnym”. Po kimś takim można się było spodziewać srogich pouczeń i wezwania do radykalizmu. I tak w rzeczywistości było! Wzywanie do nawrócenia i przemiany życia oraz chrzest pokuty w Jordanie, który proponował Jan Chrzciciel, było postawą radykalną.
Ale, jak się głębiej przyjrzeć, to Jan Chrzciciel nie proponował nic ponad ludzkie siły. To czego nauczał, było podstawową zasadą miłości bliźniego. Przychodzącym tłumom mówił o prostych, życiowych sprawach, o dzieleniu się z potrzebującymi, o uczciwości i skromności.
„Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono /…/ Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”.
Mocą swego autorytetu przypominał celnikom, żołnierzom, ludziom majętnym o prostocie życia.
Nie kazał im porzucać majątków, pokutować na pustyni, ale zacząć od zwykłej uczciwości i życzliwości wobec drugiego. Prostota nawrócenia jest nam bardzo potrzebna także dziś.
Pytanie: czy zdążę przeżyć autentyczny cud nawrócenia w moim życiu, w moim sercu?
Czy stać mnie na taką wewnętrzną przemianę?! Jan Chrzciciel uczy nas, że można tego autentycznie dokonać. Dziś ludzie a zwłaszcza młodzi nie lubią wymagań, nie lubią jak się nagle przykręca tzw. śrubę – w nauce, w pracy, w codziennych obowiązkach, zadaniach i działaniach.
Św. Józef Kalasancjusz, mówił, że każdy rodzic, nauczyciel, katecheta, siostra zakonna, kapłan – po prostu wychowawca – w relacji z wychowankiem powinien być: cierpliwy, konsekwentny i radykalny, zawsze wymagający, a przy tym zawsze być sobą, bo wtedy będzie naprawdę skuteczny,  przejrzysty i autentyczny. Są tacy którzy to rozumieją i akceptują, ale są i tacy którzy jawnie się buntują i lekceważą wymagania i konsekwencje. Podobnie było i z Janem Chrzcicielem, który według opinii ludzkiej za dużo wymagał, jego postawa nie podobała się faryzeuszom i uczonym w Piśmie, w efekcie czego uwięził go i skazał na śmierć król Herod.
Dlatego Jezus mówi o nim do swoich uczniów: „<<Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli>>. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu”. Skąd bierze się w ludziach zatwardziałość serca? Widzą dobro – przytakują, a z drugiej strony wybierają zło. Dlaczego tak wiele osób nie potrafi lub po prostu nie chce rozpoznać przychodzącego do nich Jezusa? A skoro z Bogiem nam nie wychodzi, to tym bardziej z drugim człowiekiem. Dlaczego potrafię obrazić się na dobrego przyjaciela i z premedytacją go ranić? Czyżby takiego stworzył mnie Dobry Bóg? Skoro jest On miłością, to czym wytłumaczyć wzajemną nienawiść i to, że ludzie potrafią być dla siebie tak okrutni?
Każde zło, które wyrządzam drugiemu człowiekowi, zasiewa w nim ziarno zwątpienia i niewiary.
Łatwo Boga obarczać winą za nasze grzechy, o wiele trudniej uderzyć się we własne piersi i przyznać, że być może ktoś oddalił się od Boga, od przykazań, od wiary – może właśnie z mego powodu?! A może właśnie przeze mnie?!
Często chcemy uchodzić za kogoś, kim nie jesteśmy. Wydaje nam się, że możemy w ten sposób coś zyskać lub najzwyczajniej poczuć się lepiej, jak ktoś ważniejszy czy piękniejszy.
Wielu utożsamiało Jana z Mesjaszem, on jednak ani przez moment nie dał nikomu złudzeń, ze nim nie jest! „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów”. Przykład Jana Chrzciciela pokazuje, jak ważne jest to, aby jawnie ukazywać prawdę o sobie samym. Nie jest to jednak droga, która wnosi dobro w nasze życie. Jeśli  na tym budujemy swój wizerunek, to wcześniej czy później czeka nas porażka. Sakrament pokuty jest takim momentem zwrotnym w naszym życiu – tak ważne jest to, abyśmy potrafili dobrze się do niego przygotować, dobrze z niego skorzystać i nie odkładać na ostatnią chwilę – na ostatni dzwonek.
Catalina Rivas – boliwijska mistyczka, która doświadcza od 1994 roku naukowo potwierdzonych wizji, napisała: „Wszyscy powinni modlić się za osoby, które idą się spowiadać, aby mogły odbyć dobrą spowiedź. Oczywiście kapłani także potrzebują modlitwy za nich. Pamiętaj, że są tylko istotami ludzkimi… Pamiętaj moja córko, że na ziemi wszystko ma względną wartość.
Gdy jakiś człowiek  je traci, finansowo popada  w ruinę…, ale wszystko się kończy  na tym.
Natomiast jeżeli straci swoją duszę, nic nie będzie w stanie uratować jej z wiecznego ognia”.
Niech radość z tego, że czas Adwentu się przepołowił i przyjście Pana jest bliskie, uwrażliwi nas na przyjęcie Prawdy objawionej o Bogu, sercem oczyszczonym w sakramencie pojednania, aby Dzieciątko Jezus, przychodzące na ziemię z darem miłości i pokoju narodziło się w  każdym z nas.

Święty Janie Chrzcicielu, módl się za mną, aby nauka, którą przygotowywałeś tłumy na spotkanie z Panem, skłaniała mnie ku prawdziwemu nawróceniu i autentycznej przemianie życia, abym w świetle Bożego Słowa stawał się zawsze sobą – czyli prawdziwym świadkiem miłości. Amen.

Homilia na XXIII Niedzielę zwykłą – 9 września 2018

Dziś jedno krótkie aramejskie słowo znajduje się w centrum ewangelicznej opowieści o uzdrowieniu głuchoniemego. Ewangelista zdecydował się pozostawić je w języku Jezusa, jakby chciał utrwalić brzmienie Jego głosu. Na słowo „Effatha”, to znaczy „otwórz się”, człowiek zaczął słyszeć i mówić. Odtąd mógł powrócić do świata dźwięków, wejść w osobiste relacje z innymi ludźmi, cieszyć się pełnią życia.
Jezus Chrystus, który uzdrowił głuchoniemego z wiecznej ciszy, ma moc wyrwać każdego z więzów i ograniczeń, a przede wszystkim przez działanie Ducha Świętego doprowadzić do wewnętrznego otwarcia się na działanie Bożej łaski. Pięknie o tym napisał Papież Senior Benedykt XVI: On stał się człowiekiem, aby człowiek, który stał się wewnętrznie głuchy i niemy z powodu grzechu, był w stanie usłyszeć głos Boga, głos Miłości, która przemawia do jego serca, i w ten sposób sam nauczył się mówić językiem miłości”
Jezus Boski Nauczyciel z Nazaretu zdaje się wołać do każdego z nas:  Effatha! Otwórz się! –  tzn. otwórz się na mnie, na moje Słowo, na moją moc, otwórz się na działanie Ducha Św., otwórz się na innych ludzi. wielu ludzi żyje w swoim świecie, zamknięci, zaślepieni jak ślimak w skorupie /praca, zakupy, rodzina, dom telewizor, z domu do pracy, z pracy do domu, ważne żeby mnie było dobrze, żebym ja miał zapewniony byt materialny, a reszta się nie liczy/ –– młodzież żyje niejako w świecie komputerowym – w świecie wirtualnym, nie rzeczywistym często nie rozumiejąc tego, co ich otacza, co do nich mówią – zachowując się czasem jakby byli z kosmosu, z innej rzeczywistości… To jest ta współczesne zaślepienie i głuchota na sprawy ważne i najważniejsze. Prymas Polski – Kardynał August Hlond w swoim nauczaniu z 16 sierpnia 1948 r. wypowiedział prorocze słowa: „Jesteśmy świadkami zaciętej walki między państwem Bożym a państwem szatana. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza. Dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie jak nigdy.
Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie. Chociaż Kościół ma zapewnione zwycięstwo: <<Bramy piekielne nie przemogą go>> /Mt 16, 18/, to jednak chodzi o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. Każdy z nas w tym boju ma wyznaczone stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa”.

Dziś warto też uświadomić sobie, że istotne jest otwarcie się na sprawy naszego kraju. Zbliżające się obchody 100 Rocznicy Odzyskania Niepodległości zobowiązują nas do tego. Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium. Naród jest wspólnotą pamięci i równocześnie jak najbardziej teraźniejszą wspólnotą działania. Powinniśmy o tym pamiętać nie tylko przy okazji rocznicy odzyskania niepodległości. W coraz bardziej zglobalizowanym i zaawansowanym technologicznie świecie starania o zachowania własnej tożsamości, o wspólną historyczną pamięć, o poczucie narodowej solidarności oraz budowanie słusznego szacunku i respektu u innych są uprawnione i uzasadnione.
Celem mądrej i roztropnej nauki historycznej jest jednoczenie ludzi wokół wspólnego dobra, wzmacnianie więzi międzyludzkich i poczucia wspólnoty duchowych wartości ponad różnicami i podziałami.
Kiedy mówimy o narodowej pamięci historycznej, warto zauważyć coraz bardziej popularny, nie tylko w Polsce, fenomen rekonstrukcji historycznych. W dobie kultury popularnej i obrazkowej trudno nie dostrzec i nie docenić ich wartości. Wspierane przez władze publiczne, odtwarzane przez pasjonatów historii, przemyślane i dobrze przygotowane rekonstrukcje, podobnie jak, zwłaszcza Także dobrze nakręcone filmy historyczne czy interaktywne muzea mają w młodym pokoleniu pobudzać i umacniać zainteresowanie narodową historią.
Panie Jezu, proszę Cię o doświadczenie w mojej w wierze Twojej obfitej łaski, która otwiera serce na spotkanie z Tobą i bliźnimi. Obym słyszał Twój głos i ustami głosił Twoją chwałę. Amen.

Homilia na Uroczystość Wniebowzięcia NMP – 15 sierpnia 2018

„Wielki Znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”.

Wizja z Apokalipsy Św. Jana nie pozostawia żadnych wątpliwości. Tajemniczą Niewiastą jest Najświętsza Maryja Panna – Matka Jezusa Chrystusa – Maryja, która w pełni jest otoczona Jego światłem. Na głowie ma wieniec z dwunastu gwiazd, czyli dwunastu pokoleń Izraela – symbol wspólnoty świętych i błogosławionych w niebie. U Jej stóp leży księżyc – dający blade odbite światło, który symbolizuje śmierć i przemijalność ludzkiego życia. Niewiasta obleczona w słońce jest wspaniałym SIGNUM – czyli znakiem zwycięstwa miłości, zwycięstwa dobra nad szatanem, grzechem i złem panoszącym się na ziemi. Motyw z Apokalipsy – wieńca 12 gwiazd nad głową Maryi Panny stał się inspiracją dla – francuskiego rysownika Arsène Heitza (1908-1989), twórcy pierwotnego projektu flagi europejskiej. Heitz, jako gorliwy katolik, wyznał przed śmiercią, iż pomysł umieszczenia dwunastu gwiazd maryjnych zaczerpnął z wizerunku widniejącego na Cudownym Medaliku NMP, znanym z paryskich objawień św. Katarzynie Labouré.
Czy dziś zjednoczona Europa pamięta, jakie są jej prawdziwe korzenie i w którym kierunku tak naprawdę powinna podążać?!
Znany pisarz rosyjski – Mikołaj Gogol napisał: „W duszy człowieka jest tyle piękna, że bez wstydu powinien ją ujawniać”. To piękno duszy Maryja objawiła w całym swoim życiu na ziemi. Dlatego idealnie odnosi się do Niej staropolskie powiedzenie: „Jakie Życie, taka Śmierć”. Chwała, jakiej doświadczyła Maryja, jest dla niej nagrodą za piękną postawę wierności i pełnego zaufania Bogu. Nie szata zdobi człowieka, nie dobra materialne i stan posiadania świadczą o wielkości człowieka, nie tytuły naukowe świadczą o mądrości człowieka, ale to, jak żył i co czynił na ziemi. Największym wyróżnieniem dla nas powinno być to, że po naszym odejściu inni powiedzą o nas: „to był naprawdę dobry, wartościowy człowiek!” Czy mamy świadomość, że nasze dobro czynione na ziemi, to największa wartość, którą po naszym odejściu z tego świata doceni Wszechmocny Bóg w niebie?!
W Ewangelii słyszymy dziś piękne słowa hymnu Magnificat: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się Duch mój w Bogu Zbawcy moim, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”
Pieśń uwielbienia Maryi to postawa, jaka cechowała całe Jej życie. Czasami zdarza się nam narzekać, że tu, na ziemi mamy ciężkie życie, że spotyka nas tyle trudności, cierpień, niesprawiedliwości. A czy Maryja miała łatwe życie? Czy było ono wolne od cierpień, trosk i doświadczeń? Jej życie przebiegało pod dyktando słów, wypowiedzianych w Nazarecie: „Oto ja Służebnica Pańska! Niech mi stanie według Twego Słowa”.
Już na samym początku Maryja została wystawiona na wielką próbę wiary!
Maryja chciała żyć w czystości, Bóg uszanował jej wolę, ale miał inne plany. Maryja poczęła mocą Ducha Św., zachowując dziewictwo, ale wiedział o tym tylko Bóg i ona. Została wystawiona na języki opinii publicznej, nawet Józefowi przysługiwało prawo ukamienowania jej za domniemaną zdradę, ale tego nie uczynił, bo zaufał Bogu, uwierzył Maryi i wziął ją do siebie. Nie miała żadnych warunków dla poczętego życia, żyła w ubogiej rodzinie, a Józef dopiero mozolnie budował dom. Udała się wraz z nim do Betlejem na spis ludności i tam w ekstremalnych warunkach przyszło rozwiązanie – w stajni urodziła Jezusa. Kiedy Herod chciał zabić Jezusa, musieli uciekać do Egiptu. W dniu ofiarowania w świątyni Maryja usłyszała od starca Symeona słowa: „A twoją duszę przeniknie miecz boleści!” Od tamtego momentu wiedziała, że będzie współcierpiała ze Swoim Synem. Żyła z tą świadomością aż do momentu, kiedy na Jej oczach przybito Jezusa do krzyża! Patrzyła na Jego agonię. Nie ma większego cierpienia od bólu w sercu matki, kiedy przeżywa śmierć swojego dziecka! W testamencie krzyża Jezus wybrał ją na Matkę rodzącego się Kościoła, aby swoją postawą umacniała Apostołów w wierności Ewangelii.
Ani przez jeden moment swojego życia Maryja nie sprzeciwiła się woli Najwyższego.
Maryja uczy nas dziś postawy wdzięczności Bogu za wszystko, czego dokonał w naszym życiu.
Czy umiemy dziękować i czy pamiętamy, za co powinniśmy szczególnie Bogu dziękować?
A przecież tak wiele Mu zawdzięczamy! My Polacy cierpimy na tzw. „DUCHOWĄ AMNEZJĘ” – czyli zapominamy szybko o tym, w jak trudnych czasach przyszło nam kiedyś żyć i z jakich opresji i beznadziejnych wydawałoby się sytuacji, wyprowadził nas Pan Bóg!
Zapominamy, że nasz naród tyle razy doświadczał opieki i orędownictwa Matki Najśw. i cudownego wyzwolenia z dramatycznych sytuacji.
Tak łatwo zapominamy, jakie koleje losu przechodziła nasza Ojczyzna:
– dziś 98 rocznica słynnego Cudu nad Wisłą, zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku,
– trwa sierpniowa 74 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku,
– za kilka dni 38 rocznica strajków w Stoczni Gdańskiej i powstanie „Solidarności” w 1980 roku. A to tylko nieliczne wydarzenia z historii naszego narodu – jest ich znacznie więcej!
Ale wszystkie pokazują wyraźnie, że niemożliwe i nierealne stało się możliwe i realne.
Wszystko jest możliwe dla tego, który wierzy i w pełni ufa Bogu – jak Maryja!
Bo Bóg razem z Maryją był i jest zawsze po naszej stronie, jeśli my jesteśmy wierni Bogu i zachowujemy jak Maryja – Jego prawo.

Niestety wielu zachłysnęło się wolnością. Wiele osób chce mieć dużo, więcej, ciągle jeszcze i jeszcze; nieustająca pogoń za karierą zawodową, komfortem życia, pieniądzem i dobrami materialnymi trwa – często kosztem życia osobistego, kosztem zdrowia, małżeństwa, rodziny, kosztem życia duchowego i wiary w Boga. Szybko zapominając, nie potrafimy być jak Maryja wdzięczni Bogu za wszystko, co otrzymaliśmy!

Ktoś kiedyś powiedział, że dawniej ludzie mieli mniej, ale byli bliżej Boga, bliżej siebie, umieli dziękować i byli bardziej szczęśliwi. A dziś – czy to samo można powiedzieć o nas?

Wniebowzięcie to Wielka Radość dla nas – duchowych dzieci i czcicieli Maryi, że Nasza Matka,

Pani i Królowa jest w Niebie i stamtąd oręduje za nami. Ale to również nadzieja dla każdego z nas, że za dobre i szlachetne życie na ziemi możemy otrzymać nagrodę pięknej i wspaniałej wieczności.

Dlatego, przez ręce Maryi, Pani Wniebowziętej wołajmy na zakończenie tego rozważania w naszej modlitwie,  o dary wdzięczności i wytrwałości w naszym życiu:

Maryjo- Królowo Nieba i Ziemi, naucz nas postawy pięknej miłości, która umie Bogu dziękować za wszystko i nieustannie uwielbiać Jego Majestat. Naucz nas Maryjo – Niewiasto Mądra i Roztropna takiej miłości, która przez pokorę i wytrwałość prowadzi do Jezusa! Maryjo Wniebowzięta – módl się za nami. Amen.

Homilia na XVI Niedzielę zwykłą – 22 lipca 2018

„Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali”
Spróbujmy wyobrazić sobie tę scenę: oto Apostołowie pełni zapału i entuzjazmu, z wypiekami na twarzy i błyskiem w oczach opowiadają Jezusowi o swoich pierwszych sukcesach misyjnych; dzielą się tym, co uczynili. Jezus, który jest prawdziwym wzorem dobrego wychowawcy, rozumie swoich uczniów, docenia ich pracę, dowartościowuje i zarazem motywuje ich do dalszego działania. Myślę, że w każdym z nas jest taka potrzeba podzielenia się tą radością. Szukamy jakiegoś potwierdzenia, uznania u innych, zauważenia, nawet krytycznego spojrzenia – czyli tak naprawdę docenienia ludzkiego trudu i wysiłku. Zwłaszcza u kogoś, kto stoi wyżej od nas.  Chodzi o zwykłe ludzkie: „Dziękuję, to było dobre i wartościowe, cieszę się tym!”. Często brakuje takich słów w rodzinach, w domach, w firmach, także i w Kościele. Czy umiem docenić czyjś trud i poświęcenie, czy umiem wyrazić jedno szczere dziękuję, za to co otrzymałem od innych?! Uczmy tej postawy dzieci i młodzież, bo niestety wielu z nich wydaje się że to co mają im się słusznie należy – tak rodzi się polityka roszczeniowa wśród młodych – wymagać od innych, nic nie dając w zamian od siebie.
Jezus mówi do uczniów: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu”.
Jezus widzi, że jego uczniowie są przemęczeni – dlatego zaleca im wypoczynek. Ale mówi wyraźnie: pójdźcie sami na miejsce pustynne – bo widzi, że przemęczeni Apostołowie potrzebują wyciszenia i samotności. Odpoczynek należy się wszystkim – mamy do niego prawo. Każdy z nas potrzebuje relaksu, oderwania się na kilka dni tygodni od codzienności– zresetowania głowy od nadmiaru zajęć i problemów. Nie można patrzeć na jutro, bez przemyślenia dnia wczorajszego; nie można budować przyszłości, bez zastanowienia się nad przeszłością.  Próbujemy znaleźć wytchnienie od pracy wypoczywając zwłaszcza na łonie natury, podziwiając piękno przyrody, lasów, jezior, rzek, gór. Ale wraz z odnową biologiczną umęczonego ciała potrzebujemy też odnowy duchowej – wyciszenia, przemyślenia wielu spraw, nabrania dystansu, a przede wszystkim potrzebujemy czasu na osobiste spotkanie i pogłębienie relacji z Panem Bogiem.
Tego uczył nas Św. Jan Paweł II – który także przemierzał nasze piękne  Bieszczady – zachowało się szereg zdjęć z tego czasu, kiedy papież wypoczywał i czytał książkę, odmawiał brewiarz na kajaku, modlił się na różańcu w czasie wędrówki na szlaku, zatrzymywał się na nartach, aby podziwiać piękno stworzonego świata. Nie ma tak naprawdę dobrych wakacji bez modlitwy, bez niedzielnej i świątecznej Eucharystii, bez pogłębionej refleksji oraz zadbania o zachowywanie przykazań Bożych i kościelnych.
Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne osobno. Lecz widziano ich odpływających.  Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili”.
Jezusowi i Apostołom nie udał się do końca wypoczynek, gdyż szybko zostali odnalezieni przez tłumy.
Dziś nie jest łatwo uciec od rzeczywistości i nawet będąc na urlopie jesteśmy często tam, gdzie otacza nas tłum ludzi, kiedy dzwonią ciągle komórki, kiedy jest ruch, harmider i hałas. Poza tym lubimy się pochwalić w Internecie – na portalach społecznościowych, gdzie jesteśmy i co robimy.  Próbujmy choć na chwilę sprawdzić, czy umiemy żyć bez komputera, bez telewizora, bez aparatu, bez komórki. Tego tez nas uczył Jan Paweł II – zaszyć się na chwilę odejść od innych, wyłączyć się i oderwać – zostać sam na sam w ciszy – bo wtedy można usłyszeć Boga, uporządkować swoje myśli i choć przez chwilę oderwać się od rzeczywistości – czyli zaznać tzw. świętego spokoju.
Pięknie to wyraził Bieszczadzki poeta w wierszu:
Tam, gdzie martwe liście z hukiem opadając zakłócają głuchej ciszy krzyk. Gdzie sędziwy potok lekko głaszcze kamienie, nie przerywając im snu. Tam, gdzie smagłe drzewa w szpaler ustawione, dystyngowanie kłaniają się, tam gdzie górska droga wiedzie wprost do Ciebie, gdzie odnajdę twój Panie ślad.  O zabierz mnie tam do krainy łowów, urządzimy sobie polowanie na święty spokój.
„Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum i zdjęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce nie mające pasterza.
I zaczął ich nauczać”.
Jezus lituje się nad ludźmi, którzy przybyli, aby go słuchać, i nie patrząc na zmęczenie, zaczął ich nauczyć. Widział ich samotność, zagubienie i głód duchowy. Ludzie ci znaleźli w Jezusie Nauczyciela i prawdziwy Autorytet, który napełniał ich serca pokojem i dawał im prawdziwą nadzieję. Prośmy gorąco Jezusa w czasie dzisiejszej Eucharystii, abyśmy wśród trosk i niepokojów potrafili zawsze odszukać Jezusa i odzyskali prawdziwą siłę i moc w Jego nauczaniu, abyśmy mieli wewnętrzną siłę w naszych codziennych zmaganiach. Amen.

Homilia na Uroczystość Św. Piotra i Pawła – 24 czerwca 2018

Na to pytanie prawidłową odpowiedź podał jedynie Św. Piotr, który z wiara i odwagą mówi „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego!” Każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie na pytanie: Kim dla mnie jest Jezus? Jest to pytanie, które zostaje postawione chrześcijaninowi, gdy zaczyna wchodzić w wiek dojrzały. Gdy jesteśmy dziećmi, do Jezusa prowadzą nas nasi rodzice. Gdy się usamodzielnimy, wówczas sami wybieramy, jaką drogą pójdziemy. Bez szczerej odpowiedzi na to pytanie nasza wiara pozostanie jedynie nawykiem z dzieciństwa, zwyczajem wyniesionym z domu i w obliczu trudności i moralnych wyborów łatwo się załamie. Kim jest dla mnie Jezus?
Jeśli dotychczas nie odpowiedziałem sobie szczerze na to pytanie, może warto uczynić to dziś.
Dziś obchodzimy Uroczystość Św. Piotra i Pawła. Chociaż byli tak różni w sposobie zachowania i postępowania, to jednak Kościół czci ich w Jednej Uroczystości. DLACZEGO? Ponieważ obaj stali się PRAWDZIWYMI FILARAMI KOŚCIOŁA CHRYSTUSOWEGO!
Trudno dziś wyobrazić sobie chrześcijaństwo bez tych dwóch ludzi, ich wrażliwości, szczerej i mocnej wiary oraz misyjnego zapału. Zarówno Piotr jak i Paweł mieli swoje projekty na życie.
Spotkali na swojej drodze Jezusa, który radykalnie zmienił ich punkt widzenia i wartościowania – w sposób, który przekroczył ich najśmielsze oczekiwania. Połączyła ich miłość do Jezusa.
Dla tej miłości opuścili też swoją ojczyznę i wyruszyli do Rzymu, by tam głosić Dobrą Nowinę.
Tam też ukoronowaniem ich miłości i wierności Jezusowi stała się śmierć męczeńska.
Św. PIOTR – prosty rybak z Galilei, przyprowadzony przez brata Andrzeja do Mistrza z Nazaretu, stał się odtąd prawdziwym przyjacielem Jezusa. Choć był pełen energii i zapału, to jednak nie ustrzegł się błędu, na jeziorze uląkł się wiatru i wołał: Panie ratuj, bo ginę!
Na dziedzińcu arcykapłana trzykrotnie zaparł się Jezusa i otrzeźwiony pianiem koguta gorzko zapłakał, ale kiedy po zmartwychwstaniu Jezus zapytał go: Piotrze czy miłujesz mnie? to choć zasmucony, jednak z wiarą odpowiada: Panie Ty wszystko wiesz! Ty wiesz, że Cię kocham!

Piotr otrzymał władzę nad chrześcijanami pochodzącymi z Żydów /JUDEOCHRZEŚCIJAN/

Św. PAWEŁ – pochodzący z greckiego Tarsu, był również obywatelem Rzymskim.
Został starannie wykształcony jako faryzeusz. Najpierw jako Szaweł był zaciekłym wrogiem chrześcijaństwa i prześladowca uczniów Jezusa. Ale kiedy upadł z konia pod Damaszkiem i dostąpił cudownego nawrócenia pod Damaszkiem, stał się odtąd gorliwym uczniem Jezusa i natchnionym teologiem, który w listach zawarł syntezę wiary młodego Kościoła.
Napisał w jednym z listów: Zostałem zdobyty przez Chrystusa!  Zdobyty – tzn. pokonany w walce, schwytany, przyłapany, obalony na ziemię. Paweł otrzymał władzę nad chrześcijanami pochodzącymi z innych kultur i religii/ POGAN/. Kiedy nadszedł kres ziemskiej wędrówki, wtedy osamotniony Paweł w więzieniu mamertyńskim i czekający na wyrok śmierci, pisze do swojego ucznia Tymoteusza swoje ostatnie słowa: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem. Wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, Sprawiedliwy Sędzia”. Ma pełną świadomość, że wykonał zadanie, do którego został powołany przez samego Jezusa. Piotr z Galilejskiego rybaka stal się rybakiem ludzi – czyli Apostołem Judeochrześcijan.  Paweł gorliwego faryzeusza o grecko-żydowskich korzeniach, stał się Apostołem Pogan. Ponieważ jak głosi stara rzymska maksyma: Petrus, non morietur – Piotr nigdy nie umiera… dziś naszą modlitwą i ofiarą wspieramy papieża Franciszka i Stolicę Apostolską. W każdym papieżu, który jest następcą świętego Piotra Jezus ukazuje prawdziwą więź i kontynuację słów: Wierzę w jeden święty i Apostolski Kościół…To oznacza, że nasza wiara budowana jest na spuściźnie i tradycji uczniów Pańskich – czyli na fundamencie nauki Apostołów i ich wyznania wiary.
Za wstawiennictwem Świętych Apostołów Piotra i Pawła z ufnością proszę Cię, Boże, za papieża i biskupów. Ty ich ustanowiłeś, by kontynuując w świecie i w Kościele misję pierwszych uczniów, byli widzialnym znakiem jedności wszystkich wierzących. Ucz mnie miłości i wierności względem moich pasterzy, zwłaszcza wtedy, kiedy są atakowani i prześladowani. Naucz mnie panie bronić Kościoła
i być jego prawdziwym świadkiem na zawsze. Amen.

Homilia na XI Niedzielę zwykłą – 17 czerwca 2018

Dziś kolejny raz tematem wiodącym i myślą przewodnią Ewangelii jest siewca i ziarno.
  „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię.
Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak”.
Bóg działa w sposób zaskakujący. Zasiewa ziarno swojej łaski w najgłębszych pokładach ludzkiego serca, dlatego Królestwo Boże wzrasta w człowieku w sposób niedostrzegalny zarówno dla niego samego, jak i dla innych.
„Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”.
Jezus przyrównuje Królestwo Boże do najmniejszego z ziaren, jakim jest nasienie gorczycy. Raz zasiane, w tajemniczy sposób potrafi kiełkować i rosnąć, osiągając wielkie rozmiary. Małe ziarno staje się zaczynem wzrostu wielkiego krzewu, którego gałęzie dają schronienie i życie ptakom. Ktoś słusznie zauważył, że w każdym sercu jest kawałek żyznej roli, na której rośnie życie Boże. W każdym, to znaczy również w sercu moim, twoim, nawet w sercu największego grzesznika. Z tego wniosek, że nie ma ludzi straconych, porzuconych i zapomnianych przez miłosiernego Ojca. Ważne, żebyśmy pragnęli się choć trochę zmieniać na lepsze.
Św. Matka Teresa z Kalkuty
nigdy nie myślała o tym, żeby zmieniać świat. Mówiła: „Starałam się być kroplą czystej wody. Jeśli staniesz się kroplą czystej wody, będzie nas już dwoje.
A jeśli stanie się nią twoja żona, czy twój mąż, będzie już nas troje…”

„W kropli ukryta jest ta tajemna moc, dzięki której łączy się z innymi kroplami, przekształcając się w czystą rzekę, a potem z jezioro z nadzieją, że kiedyś uzdrowi morze martwe naszej historii” pisze Gianfranco Ravasi.
Można narzekać na ludzi, na otoczenie, na cały świat; ale narzekanie nic nie zmieni!
Prawdziwa zmiana zaczyna się od naszych postanowień i od naszego konkretnego działania.
Prośmy gorąco, aby ta dzisiejsza Eucharystia, w której uczestniczymy, stała się momentem naszych duchowych przemyśleń i postanowień. Zacznijmy od rzeczy najmniejszych, ale realnych, które możemy rzeczywiście zmienić w naszym życiu. Bądźmy jak ta kropla wody, oczyszczająca świat.

Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty wiesz, jak dotrzeć do mego serca, które tak często oddala się od Ciebie i od Twego Kościoła. Przymnóż moją wiarę w to, że Ty nigdy nie zapominasz o mnie. Amen.

Homilia na X Niedzielę zwykłą – 10 czerwca 2018

„Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać”. Królestwo wewnętrznie skłócone nie może się ostać. Podobnie jest z małżeństwem i rodziną. Dlatego tak ważny w domu jest dialog. On pozwala wzrastać i rozwijać się miłości, a w sytuacjach trudnych staje się ratunkiem. Pierwszym warunkiem udanego dialogu jest znalezienie czasu dla siebie. Następnym – cierpliwe wysłuchanie drugiej strony, danie jej szansy powiedzenia wszystkiego, co uważa za ważne. Trzeba umieć powstrzymać swój język, który od razu rwie się, by wyrażać własne opinie, rady, by krytykować. Są często w naszym otoczeniu takie osoby, które zdają się wszystko wiedzieć najlepiej. Trudno z nimi rozmawiać, bo nie potrafią posłuchać opinii innych. Dialog to nie monolog – wymaga od innych osób okazania sobie wzajemnego szacunku, cierpliwości w wysłuchaniu osoby i przekonania, że druga strona ma mi coś ważnego do przekazania, a ja jednak chcę to koniecznie usłyszeć!
„Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać /…/ Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie” Odpowiedział im: Kto pełni wolę Bożą, ten mi jest bratem, siostrą i matką!”
Jezus nie podważa wartości rodziny, nie przekreśla roli i znaczenia matki, którą bardzo kochał i szanował, nie lekceważy swoich bliskich – jak mogłoby się wydawać, ale wskazuje, że rodzina powinna przekazywać wartości duchowe. Nie wszystkie rodziny są idealne, ich członkowie przychodzą do kościoła, mimo że są skłóceni lub zwaśnieni ze sobą i nie zamierzają się pogodzić. Czasem ktoś jest w kościele i pięknie uczestniczy we Mszy Św., a ktoś inny albo nie idzie do kościoła albo byle jak przeżywa Mszę Św. / jak wytłumaczyć uczniowi w szkole na lekcji religii, który pyta: proszę księdza, czy można świadomym uczestnictwem we Mszy Św. określić tych, którzy poza kościołem stoją i palą papierosy w czasie Mszy Św., albo stoją na zewnątrz lub siedzą w świątyni i cały czas rozmawiają, przeszkadzając innym – po co oni przychodzą do kościoła – i wytłumacz to dziecku/ . A przecież Jezus mówi wyraźnie, że „wasze dzieci będą kiedyś dla was sędziami i oskarżycielami w niebie”.
Znana piosenkarka polsko-czeskiego pochodzenia – Ewa Farna bardzo ładnie wypowiedziała się na łamach jednego z tygodników, że jest wdzięczna swoim rodzicom za to, że zadbali o jej religijne wychowanie. Dzięki temu ma zasady i kieruje się w życiu przykazaniami; nie boi się też publicznie mówić o Bogu, w którym znajduje podporę!”
Charles Peguy francuski pisarz, eseista i prozaik napisał kiedyś: „Wiara jest katedrą, miłość – szpitalem, ale obie bez nadziei byłyby tylko cmentarzem”
Bóg jest źródłem wszelkiego dobra. Troszczy się i kocha każdego z nas. On uczy, jak iść Jego drogą, najlepszą dla nas. Kiedy jednak sprzeciwiamy się Bogu i łamiemy jego przykazania, pojawia się w nas lęk i zaczynamy jak Adam w raju ukrywać się przed nim swoje wnętrze, zapominając, że przecież On sam nas stworzył i zna nas. Pamiętajmy, że Bóg jest większy od naszych grzechów i ma moc je zgładzić, okazując nam bezmiar swojego Miłosierdzia.
Prośmy dziś gorąco abyśmy umacniali naszą wiarę w żywą obecność Jezusa, abyśmy w Jego miłości oczyszczali rany naszych serca w Jego nieskończonym Miłosierdziu umacniali naszą nadzieję. Amen.