Homilia na Uroczystość Zesłania Ducha Św. – 31 maja 2020

„Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali”.
Zesłanie Ducha Świętego miało miejsce w dniu, kiedy cały świat żydowski obchodził drugie co do wielkości święto izraelskie – Święto Pięćdziesiątnicy. Do Jerozolimy ściągały wtedy rzesze pielgrzymów z całego rzymskiego imperium. W takim historycznym kontekście nastąpiło Zesłanie Ducha Świętego na Wspólnotę Uczniów Jezusa Chrystusa.. Apostołowie trwali na modlitwie i według zaleceń Jezusa nie ruszali się z miejsca, aż wreszcie się doczekali się. Nagle języki z ognia spadły na nich, gdy znajdowali się na tym samym miejscu.
„I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”. To On przyszedł do zalęknionych i wycofanych Apostołów, którzy zrozpaczeni i pełni przerażenia i obaw, zamknięci w sali na górze drżeli ze strachu. To On przyszedł i przemienił ich w pełnych determinacji i odwagi, niezłomnych głosicieli Ewangelii i prawdziwych świadków, gotowych zapłacić życiem za prawdę o Jezusie Chrystusie, którego odtąd będą głosić z wielką wiarą. To już było drugie tym razem finalne spotkanie z Duchem Świętym i Jego darami. Wcześniej, również w Wieczerniku wieczorem, w Dniu Zmartwychwstania Jezus tchnął na nich i powiedział im: <<Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane>>”. Jezus umocnił ich Duchem Świętym i przygotowuje do misji odpuszczenia i zatrzymania grzechów – czyli do sakramentu pokuty i pojednania. Ale zanim będą ludziom odpuszczać grzechy, sami potrzebują namaszczenia Duchem Pocieszycielem – swoistego bierzmowania, aby po Wniebowstąpieniu Jezusa móc samodzielnie wypełniać misję głoszenia Słowa. Dlatego słusznie ujął to w stwierdzeniu Św. Paweł Apostoł, który mówi, że „Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: <<Panem jest Jezus>>” ponieważ Duch Święty, posłany od Ojca i Syna ma stać się źródłem jedności chrześcijan. To On dziś czyni nas uczestnikami posłania Jezusa, ludźmi misji.
To On odpuszcza nam grzechy i leczy zranione serca. To On jest źródłem miłości w naszych sercach! Apostołowie otrzymali jeszcze jeden dar – w momencie Zesłania Ducha Św. stali się jednością, monolitem, ponieważ  Duch Św. ich połączył i zapalił do wspólnego dzieła głoszenia Dobrej Nowiny.
W naszym duchowym życiu, podobnie jak w sporcie nie zawsze liczy się zwycięstwo, ważna jest sama walka. Przykładem takiej postawy jest Brytyjczyk Derek Redmond – dwukrotny złoty medalista Mistrzostw Świata oraz Europy w sztafecie 4×400, który podczas olimpijskiego startu udowodnił, iż prawdziwy sportowiec zawsze walczy do końca…W czasie Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku ten brytyjski sprinter zerwał ścięgno w półfinale biegu na 400 metrów. Upadł na ziemię z bólu i wyglądało na to, że jego wyścig się skończył. Ale zamiast się poddać, podniósł się i zaczął kuśtykać w stronę mety. Wtedy przez linię ochrony przebił się mężczyzna, który wbiegł na tor i wziął pod ramię Dereka Redmonda. To był jego ojciec. Szedł razem z nim, aby pomóc mu dojść do linii mety. Ponad 60 tysięcy kibiców zgotowało im owacje na stojąco. Pięknym mottem stały się jego słowa: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą!” Podobnie czyni w naszym życiu Duch Święty– idzie u naszego boku i pomaga nam w każdej dziedzinie i w każdej sytuacji – szczególnie wtedy, kiedy go wzywamy.
„Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch…”. W jakikolwiek sposób Duch Święty przychodzi do nas – czy jako wicher i ogień, czy jako wewnętrzny głos – pozostaje zawsze Tym, który ukazuje nam Chrystusa. Pytanie: czy my dzisiaj potrzebujemy darów Ducha Świętego? Tak! I to jeszcze jak! Jeszcze bardziej niż Apostołowie. Popatrzmy, co się z nami dziś dzieje – jesteśmy pełni obaw i lęku z powodu COVID – 19 – taki mały wirus, a sparaliżował cały świat – nie potrzeba broni nuklearnej! Pojawiła się panika i niepewność, co z nami będzie. Dlatego dzisiaj bardziej, niż kiedy indziej potrzebujemy duchowej nadziei, duchowego umocnienia, prawdziwego wyzwolenia się ze strachu i lęku – pamiętajmy, że Bóg jest i stale działa, nawet z największego zła cierpienia czy kataklizmu może wyprowadzić wielkie dobro. Jest wiele pozytywów tego czasu – doceniamy znaczenie rodziny i bliskości, mamy więcej czasu dla dzieci, szanujemy bardziej starszych i chorych i się o nich troszczymy, doceniamy trud i poświęcenie pracowników służby zdrowia i wolontariuszy, którzy narażają życie opiekując się chorymi, jesteśmy ofiarni – włączając się w pomoc innym. Ten czas nas jednak trochę wyalienował – sprawa jasna i bezdyskusyjna –zagrożenie, niebezpieczeństwo – zostaliśmy ze słusznych racji i potrzeb w naszych domach. Ale czy w tym czasie nie wystygliśmy trochę w naszej gorliwości i nie zobojętnieliśmy duchowo, czy mieliśmy czas na modlitwę i życie religijne w naszym domu?
Czy naprawdę tęskniliśmy za spotkaniem z Jezusem, za przeżywaniem na żywo Eucharystii w świątyni – jeśli tak to jest to pozytywny objaw tego czasu. Pamiętajmy, że jako ludzie wierzący potrzebujemy Wspólnoty Kościoła, potrzebujemy bliskiego kontaktu z Panem Bogiem, potrzebujemy umocnienia darami Ducha Świętego naszego serca, potrzebujemy uzdrowienia od strony duchowej tej rzeczywistości, w której obecnie się znajdujemy. Ale też Kościół jako wspólnota Ducha potrzebuje każdego z nas, naszego zapału naszego zaangażowania, naszej determinacji naszego włączenia się w dzieło ewangelizacji. Poraża brak jedności i zgody narodowej – mimo epidemii ciągłe konflikty i nieporozumienia – czy to już jest wkomponowane w naszą mentalność, że musimy się kłócić i swarzyć? Czy już nas nic nie zmieni i nie nauczy?
Przed nami staje wiele wyzwań w ojczyźnie w naszej wspólnocie parafialnej –wybory, egzaminy, I Komunia Św., Boże Ciało, Bierzmowanie – wiele prace remontowe i przygotowania – pytanie czy chcemy wyjść jak uczniowie z Wieczernika i z odwagą się w to zaangażować! Zawsze można powiedzieć – nie da się, może nie warto! Jak przyjmiemy takie nastawienie czy pretekst– to nic nie da się zrobić! Gdyby tak nastawili się Apostołowie, to dziś nie byłoby na kuli ziemskiej 2 mld ludzi ochrzczonych, a Pismo Św. nie byłoby księgą, która ma najwięcej wydań i tłumaczeń na języki obce. Czy to jest jeszcze rzeczywiście nasz Kościół i nasza wspólnota, czy się z nią w pełni utożsamiamy i czujemy się za nią odpowiedzialni –czy nam jeszcze na niej zależy, czy już nie?!  I co nam tak naprawdę daje bycie we wspólnocie Chrystusowego Kościoła, którą umacnia swoimi darami Duch Pocieszyciel?! Dlatego żeby to zrozumieć i przemyśleć w swoim sercu, chcemy dziś wołać: przyjdź Duchu Święty i rozpal w nas odwagę w głoszeniu słowa w naszych domach i rodzinach, przyjdź i naucz nas budować na fundamencie pokoju i zgody nasze relacje ze sobą, przyjdź i  daj nam zapal do  naszego zaangażowania się w wiele spraw naszej wspólnoty i parafii. Przyjdź i dotknij ogniem swojej miłości serce każdego i każdej z nas, niech staniemy się znów dla siebie bliscy, pełni dobroci i zrozumienia. Powtórzmy za Janem Pawłem II pamiętne słowa z Placu Zwycięstwa w Warszawie w 1979 roku, aby na nowo dokonało się bierzmowanie naszej Ojczyzny, naszej parafialnej wspólnoty: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię. Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi – tej naszej polskiej, tej naszej nozdrzeckiej ziemi. Przyjdź, Duchu Święty, i przemieniaj nasze serca według woli Ojca i pragnień samego Jezusa”. Amen.