Homilia na Boże Narodzenie – Msza w Dzień

 „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga… Słowo stało się Ciałem i zamieszkało  wśród nas…”
Ewangeliści Mateusz i Łukasz bardzo realistycznie opisują wydarzenie narodzin Jezusa. Jan natomiast rozważa teologiczne znaczenie tajemnicy wcielenia Syna Bożego. Bóg posłał anioła do dziewczyny o imieniu Maryja. Ona przyjęła Boże Słowo, wypowiadając słowo „fiat” – ‘niech mi się stanie’. I oto Słowo w Niej stało się Ciałem. Przykład Maryi uczy nas, jak bardzo ważna jest odpowiedź, jak bardzo ważne dla Boga jest nasze słowo.
Odwieczne Słowo  – LOGOS – wypowiedziane przez Boga, które stało się przyczyną sprawczą stworzenia świata i człowieka jako Korony Stworzeń w tym świecie, jest także znakiem Narodzin Zbawiciela –, przychodzi na świat, rodzi się z dziewicy Maryi i staje się Ciałem.
Boże Narodzenie jest jednym z najbardziej wyrazistych i najważniejszych świąt w roku.
Jan Kasprowicz w wierszu „Narodzenie Chrystusowe” zapisał:
Na wysokościach chwała Bogu! chwała!
Na ziemi spokój ludziom dobrej woli!
Zadrżyj z radości! zadrżyj, ziemio cała!
Bo czas nadchodzi, gdzie świat ten wyzwoli
Potęga serca i ducha potęga
Z tego, co rani, i z tego, co boli.
Wszystkie żywioły, które złość rozprzęga,
Że w bezprzestannym ścierają się boju,
Połączy w jedno promienista wstęga!
Papież Franciszek napisał: „Narodzone w Betlejem Dzieciątko Jezus jest znakiem czułości Boga”.
B
óg pragnie nas uwrażliwić na swoją dobroć i miłość, skierowaną do każdego z nas. Pielęgnowanie Bożonarodzeniowych tradycji jest rzeczą ważną, ale to tylko pierwszy kroczek do duchowego przeżywania świąt. Ważne są kolejne kroki…
Niech w okresie Bożego Narodzenia nie zabraknie rzeczy wydawałoby się – zwyczajnych i podstawowych: Niech nie zabraknie modlitwy i osobistej adoracji Dzieciątka Jezus w Żłóbku, której kulminacyjnym momentem jest spotkanie z Nim w Eucharystii; niech nie zabraknie prawdziwej radości ze spotkania z najbliższymi przy świątecznym stole i autentycznego nacieszenia się sobą. Friedrich Teodor Vischer napisał: „Sprawiaj innym radość, a wtedy zobaczysz, ze radość cieszy!”
W rzeczywistości tak bardzo dynamicznej i pędzącej z zawrotną prędkością niczym pociąg Pendolino, potrzeba tej chwili zatrzymania się, refleksji i dziękczynienia za to czego dokonał Jezus. Spróbujmy choć na chwilę oderwać  naszych myśli od spraw powszednich, przyzwyczajeń, obowiązków i  zobaczmy ten Wielki Cud Miłości, które przynosi Dzieciątko Jezus, rodząc się w ludzkim ciele. Niech Jego miłość rozpali naszą miłość do ludzi; bo kiedy będziemy dla siebie dobrzy, mili i serdeczni, to Jezus tak naprawdę narodzi się w nas…
Panie Jezu, uzdolnij mnie, abym przyjmował Cię w słowie Bożym i sakramencie Eucharystii tak często, jak to możliwe. Ono daje mi moc, bym się stawał Twoim dzieckiem. Amen.

Homilia na Boże Narodzenie – Msza o świcie

„Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili między sobą: «Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił». .Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę”.
Pasterze mieli ważną misję – ważne zadanie do wykonania: Odnaleźć  nowonarodzonego Boga. Odnaleźć Boga. Odnaleźć Betlejem. To właściwa droga dla człowieka wiary. Wielkie tajemnice dokonują się w ciszy i pokorze. „Bóg wchodzi w najtajniejsze głębiny naszego jestestwa w ciszy, a nie we wrzawie i hałasie” (kard. Robert Sarah). Pasterze odnajdują Boga, bo są posłuszni nakazom anioła. My także w posłuszeństwie powinniśmy kroczyć drogami Bożymi. Jeśli potrafimy zaufać Bogu, to zawsze będziemy gotowi na nieoczekiwaną przyszłość. Czy wraz z pasterzami z Betlejem odnaleźliśmy już Maryję, Józefa i Niemowlę? Czy odnalazłem Boga w moim sercu?
Jan Kasprowicz w wierszu „Narodzenie Chrystusowe” zapisał:
Na wysokościach chwała Bogu! chwała!
Na ziemi spokój ludziom dobrej woli!
Zadrżyj z radości! zadrżyj, ziemio cała!
Bo czas nadchodzi, gdzie świat ten wyzwoli
Potęga serca i ducha potęga
Z tego, co rani, i z tego, co boli.
Wszystkie żywioły, które złość rozprzęga,
Że w bezprzestannym ścierają się boju,
Połączy w jedno promienista wstęga!
Papież Franciszek napisał: „Narodzone w Betlejem Dzieciątko Jezus jest znakiem czułości Boga”. Bóg pragnie nas uwrażliwić na swoją dobroć i miłość, skierowaną do każdego z nas.
Pielęgnowanie Bożonarodzeniowych tradycji jest rzeczą ważną, ale to tylko pierwszy kroczek do duchowego przeżywania świąt. Ważne są kolejne kroki…Marzymy czasem o dokonywaniu rzeczy wielkich i spektakularnych, także w sferze  wiary i duchowości.
Niech w okresie Bożego Narodzenia nie zabraknie rzeczy wydawałoby się – zwyczajnych i podstawowych: Niech nie zabraknie modlitwy i osobistej adoracji Dzieciątka Jezus w Żłóbku, której kulminacyjnym momentem jest spotkanie z Nim w Eucharystii; niech nie zabraknie prawdziwej radości ze spotkania z najbliższymi przy świątecznym stole i autentycznego nacieszenia się sobą. Friedrich Teodor Vischer napisał: „Sprawiaj innym radość, a wtedy zobaczysz, ze radość cieszy!”
W rzeczywistości tak bardzo dynamicznej i pędzącej z zawrotną prędkością niczym pociąg Pendolino, potrzeba tej chwili zatrzymania się, refleksji i dziękczynienia za to czego dokonał Jezus. Spróbujmy choć na chwilę oderwać  naszych myśli od spraw powszednich, przyzwyczajeń, obowiązków i  zobaczmy ten Wielki Cud Miłości, które przynosi Dzieciątko Jezus, rodząc się w ludzkim ciele. Niech Jego miłość rozpali naszą miłość do ludzi; bo kiedy będziemy dla siebie dobrzy, mili i serdeczni, to Jezus tak naprawdę narodzi się w nas…
Panie Jezu, wraz z pasterzami pragnę Ci dziś oddać pokłon i zaprosić do swojego serca. Spraw aby kolejne święta nie były tylko zwyczajową tradycją, ale pomogły jak Pasterzom na nowo odkryć Tajemnicę Wiary  i ożywić ją w naszych sercach. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Homilia na IV Niedzielę Adwentu

«Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami». Pozdrowienie Anielskie Gabriela kolejny raz nas zadziwia. Nasuwa się pytanie: co takiego miała w sobie Maryja spośród tysięcy niewiast, że właśnie ją wybrał Bóg na Matkę swego Syna?
„Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus”.
Różne wyobrażenia sylwetki i  wizerunku Maryi najczęściej podkreślają w Niej postawę bogobojności, prostotę, pokorę i pełne zaufanie Bogu. Postawa Maryi wskazuje na duże pokłady dobra i bezinteresowności w jej życiu. Dobro ma swoje źródło w Bogu, któremu od najmłodszych lat służyła w świątyni. Dlatego po zapewnieniu Anioła, Maryja wie, komu złożyła swoje śluby i z pełną świadomością odpowiada: «Oto ja Służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego».
Pokora Maryi jest świadomością prawdy o sobie. Nigdy nie jesteśmy tak nieważni, by być zapomniani przez Boga; nigdy nie jesteśmy tak ważni i samowystarczalni, byśmy Go nie potrzebowali. Znany francuski pisarz – Honore de Balzac /1799-1850/ mawiał; „Ci, co są z siebie zadowoleni, mają zawsze zły gust”.
Ciągle bowiem brakuje nam czegoś do idealnego obrazu samych siebie. Pycha to brak prawdy o sobie i skupienie jak w soczewce tylko na sobie, do tego stopnia, że trudno dostrzec problemy innych.
Pokora to świadomość prawdy o sobie – zarówno o swej wielkości, wartości i godności, jaki i o swej małości i słabości.
Głos zdrowego rozsądku często nam podpowiada, że sami powinniśmy decydować o tym, co jest dla nas dobre.
Nie możemy jednak przewidzieć wszystkich skutków naszych decyzji. Wiara, że dobro ma swoje źródło w Bogu, pozwala uporządkować nasze pragnienia. Jako ludzie autentycznie wierzący, mamy zaszczytne zadanie, aby przybliżać prawdę o Bogu Wcielonym; tak jak przykładem swego życia  czyniła Maryja.
Przed nami Wigilijny Wieczór – preludium Bożego Narodzenia – jest po to, aby w końcu dostrzec wartość rzeczy pozornie niewielkich: stół rodzinny, obecność bliskich, smak opłatka – białego chleba, ciepłe słowa i wspólne kolędowanie – mają w tym dniu niepowtarzalny urok i klimat – wiele narodów nam tego zazdrości. Czy potrafimy to docenić i uszanować? I niekiedy trzeba wiele, albo wszystko stracić, aby to po latach docenić…
Czy znamy urok rzeczy niepozornych i zwykłych?
Czy potrafimy cieszyć się z dzisiejszej obecności tych, których naprawdę kochamy? Dzisiejszy dzień to zweryfikuje i nam pokaże…

Panie Jezu, proszę Cię, abyś kroczył ze mną przez wszystkie tajemnice mojego życia w radości, świetle, cierpieniu i chwale, z uwielbieniem i zawierzeniem. Maryjo dziękuję Ci za twoje „FIAT – TAK”, przez które stałaś się Matką Kościoła i moją Matką. Chcę razem z Tobą z wiarą pokorą i zaufaniem czuwać tej Nocy, aby ujrzeć cud Narodzin Twego Syna. Amen.

Homilia na III Niedzielę Adwentu – 17 grudnia 2023

Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego”..
Bohater dzisiejszej Ewangelii – Jan Chrzciciel został posłany, aby zaświadczyć o Światłości. W Ewangeliach znajdujemy różne imiona Jezusa. Mówi On o sobie, że jest Światłem, Drogą, Prawdą, Życiem. Ewangelista Jan nazywa Boga Miłością. Co konkretnego dowiadujemy się z powyższego fragmentu. Żydzi – pod tym znaczeniem kryją się przedstawiciele elity religijnej Izraela – wysyłają kapłanów i lewitów z pytaniem do Jana „Kim ty jesteś?”. Pytanie: „Kim jesteś?” – to nie tylko pytanie o tożsamość metrykalną, typu „coś ty za jeden?” bo większość kapłanów kojarzyła, że to jest syn Zachariasza, czyli jednego z nich – starsi pamiętali, jak to Zachariasz stracił mowę w Przybytku a potem cudownie ją odzyskał, kiedy napisał na tabliczce imię Jan , jakie miał nosić jego syn; oni wiedzieli z kim mają do czynienia. Pytanie miało o wiele głębszy sens. Chodziło o to, by Jan wyjawił swoje prawdziwe intencje, prawdzie JA. Mniej więcej jest to tego samego kalibru jest pytanie, jakie usłyszy Jezus ze strony faryzeuszy i Starszych Izraela: „Jakim prawem to czynisz?” W dalszej części pytanie zostaje dopracowane: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?», «Czy ty jesteś prorokiem?». Jeśli nie jesteś ani Eliaszem, ani prorokiem, to kim jesteś i jak się przedstawiasz? I kto ci kazał robić to, co robisz? Jan odpowiada na ich pytania. Mógł powiedzieć: „ Tak jestem prorokiem i przychodzę w duchu Eliasza, bo już niedługo objawi się Mesjasz”. Nawet sam Jezus mówi o Janie: „Eliasz już przyszedł, a wyście go nie rozpoznali!” Zgodnie ze współczesną wiedzą teologiczną byłaby to prawda. Jan jednak  mówi: nie jestem żadnym z nich. Ani Eliaszem, ani Mesjaszem, ani nawet żadnym prorokiem. To przykład pokory godny naśladowania. Nawet jeżeli wiesz, że masz ważne zadanie do wykonania w Kościele, warto byś miał w sobie pokorę i umiał powiedzieć: jestem tylko narzędziem. Kiedy po śmierci Jana Pawła II kard. Joseph Ratzinger został wybrany na papieża i kiedy jako Benedykt XVI wyszedł na balkon powiedział: „Po wielkim Papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie – prostego, skromnego pracownika winnicy Pana”. To przykład pokory współczesnego człowieka, który będąc na samym szczycie hierachii kościelnej, potrafił dać przykład skromności i pokory. Dlatego Jan Chrzciciel mówi: Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”.
Jan jest głosem tego, który woła na pustyni; głosem wzywającym do prostowania dróg, do nawrócenia. Jest głosem, czyli tylko narzędziem. Taka jest właśnie prostota, skromność Jana. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?” Faryzeusze nie rozumieją tego, w jaki sposób przedstawił się Jan. Są zafiksowani na tradycyjne postrzeganie proroka/Mesjasza/Eliasza – a przecież ani Eliasz ani żaden z proroków nie udzielał w jordanie chrztu pokuty i nawrócenia. I znowu Jan kolejny raz odpowiada w taki sposób, by pokazać, że to nie on jest najważniejszy. Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała. Ja chrzczę wodą… nie robię nic wielkiego. Ale ten, który będzie dokonywać wielkich rzeczy stoi pośród was. On jest blisko, pośród was…. Ale WY Go nie znacie… Mocne słowa. Ten, który jest największy na świecie, największy spośród was, jest pośród was… pośród narodu żydowskiego, Ale wy Go nie znacie… czyli nie chcecie go rozpoznać! A czy my… Znamy Tego, który JEST POŚRÓD NAS ?  Czy jesteśmy w stałym kontakcie, w bliskiej relacji z Bogiem?

Przeżywając Niedzielę Gaudete – Radujcie się, bo Pan jest blisko – mamy zaświadczyć o przychodzącym Panu. Jan Chrzciciel mówi o sobie, że jest głosem Słowa. Słowo potrzebuje głosu, by mogło zostać wyrażone. Jezus potrzebuje nas, by mógł być słyszany w dzisiejszym świecie. Dlatego i my mamy być Jego głosem. Aby być Jego głosem, mamy się odpowiednio przygotować Dlatego Św. Paweł Apostoł zachęca nas w drugim czytaniu, abyśmy sumiennie przygotowali duszę i ciało na przyjście Pana: „Sam zaś Bóg pokoju niech uświęca was całych, aby nietknięty duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Wielki konwertyta – Św. John Henry Newman napisał kiedyś: „Sumienie jest prawem naszego ducha, ale go przewyższa. Upomina nas, pozwala poznać odpowiedzialność i obowiązek, obawę i nadzieję… Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa!”
Prośmy gorąco, abyśmy dobrze wykorzystali te dni Adwentu i przez sakrament pokuty, uczestnictwo w Roratach i dobre uczynki przygotowali się na przyjęcie Jezusa i byli jak Jan głosem wzywającym innych do przemiany i nawrócenia:
Panie Jezu, jestem posłany. Proszę Cię o pokorę, abym ukazywał sobą Światłość, którą Ty jesteś. Chcę być Twoim głosem w tym świecie, który bez Ciebie jest jak pustynia. Amen.

 

Homilia na II Niedzielę Adwentu – 10 grudnia 2023

„Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy”.
Do Jana przychodzili ludzie świadomi swoich problemów życiowych, własnej winy i popełnionych grzechów. Zauważyli, że oddalili się od Boga i chcieli do Niego wrócić. Zaufali słowom Jana, uwierzyli w możliwość nawrócenia.
„Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym”.
Wygląd ascetyczny Jana i jego twarde i radykalne zasady sprawiały, że ludzie drżeli na jego widok ale jednak chętnie przychodzili aby słuchać jego nauczania i przyjmować chrzest pokuty. Prostota znaku, jakim jest chrzest, wskazuje, że Bóg nie wymaga od człowieka spektakularnych aktów wynagradzania za grzechy. Jego pragnieniem jest przemiana umysłu, czego naturalną konsekwencją będzie uporządkowanie swoich życiowych ścieżek.
Jan miał jednak w sobie tyle prostoty i pokory, że nie wykorzystywał tego, że lud lgnie do niego i chętnie go słucha. Wiedział, że jest heroldem – czyli tym, który przygotowuje drogę dla zbawiciela. Dlatego mówi wyraźnie: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, on zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym».
Aby Bóg mógł wejść w nasze życie i obdarzyć nas wewnętrznym pokojem, musimy przygotować Mu drogę. Usunąć przeszkody nagromadzone przez lata: góry naszej pychy, oczekiwań czy egoizm, który zamienia nas w samotne wyspy. Problemem może być brak nadziei, przez co ze wszystkich stron dostrzegamy tylko zło. Tych przeszkód może być bardzo wiele, wszystkie związane są z naszym grzechem i słabościami. Ale nawoływanie Jana nie wprowadza klimatu beznadziei. On pokazuje, że pokuta i autorefleksja są narzędziem przemiany człowieka, jeżeli zechce otworzyć się na Boga. Adwent to czas metanoi – czyli przemiany sposobu myślenia i wartościowania, to czas na większą dawkę modlitwy i czas na pogłębioną refleksję nad naszym życiem. Czym mam ten czas dla Boga?
Czy korzystam z tych dróg nawrócenia jakimi są Roraty, sakrament pokuty, a ostatnio Triduum i Odpust ku czci Niepokalanego Poczęcia NMP?
Wielu z nas z tej drogi korzysta i skorzystało, ale czy wszyscy?! Jak w okresie Adwentu wygląda nasza modlitwa, która ma być przygotowaniem duchowym na spotkanie Pana.
Żaliło mi się 4 Zelatorów Róż Różańcowych, że mają luki w Różach, wiele osób poumierało, nikt nie chce przejąć po nich różańca, ale także osoby wycofują się z modlitwy różańcowej, tłumacząc że nie mają czasu. Dawniej ludzie więcej pracowali w gospodarstwie i mieli czas na 1 dziesiątek różańca, a dziś?
Jesteśmy Parafią Maryjną – naszą Patronką jest Niepokalana Dziewica Maryja, przeżyliśmy naprawdę wyjątkowy
i piękny czas Triduum i Odpustu Parafialnego; chwalą nas za tradycję w postaci procesji z figurą Matki Bożej, ale za chwilę będziemy z tego czy tamtego rezygnować, zelatorzy myślą już o łączeniu róż. Czy nie warto byłoby wziąć to na nasze adwentowe postanowienie, że może spróbuję podjąć ten trud odmawiania 1 dziesiątka różańca codziennie – to zobowiązanie, ale też i wielki przywilej dla tych, którzy mają czas dla Maryi, to ona będzie się szczególnie nimi opiekowała. Przecież tak wielu spośród Was – Moi Kochani – wiem to od was; odmawia całą cząstkę różańca codziennie, są tacy, którzy odmawiają Nowennę Pompejańską – 4 części różańca;  są tacy, którzy w drodze do pracy czy do szkoły; w samochodzie, w autobusie potrafią się modlić. Czy to naprawdę tak dużo? Ten 1 dziesiątek różańca dziennie? Czy możemy to – jako dar od siebie ofiarować Maryi?! A w zamian tak wiele od niej otrzymać? Zastanówmy się i spokojnie przemyślmy, czy nie warto wejść do wspólnoty różańcowej, zanim będziemy zmuszeni je zredukować?! Bo to będzie nasza odpowiedź na dzisiejsze Janowe zawołanie: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki»
Prośmy gorąco, abyśmy jak najlepiej wykorzystali ten czas na duchowe przygotowanie na spotkanie Pana.

Panie Jezu, wierzę i wyznaję, że codzienne stawanie w prawdzie o sobie samym, codzienny wysiłek nawrócenia pozwoli mi zbudować piękną relację z Tobą. Wszystkie narzędzia potrzebne do tego złożyłeś w moich rękach. Amen.

Homilia na Uroczystość Chrystusa Króla – 26 listopada 2023

„Pójdźcie, błogosławieni u Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane dla was od założenia świata!”
Jezus zaprasza nas, abyśmy wzięli w posiadanie królestwo przygotowane dla nas od początku świata. Jesteśmy zaproszeni nie po to, by być gośćmi, ale do pełnego uczestnictwa i udziału w królowaniu! Królestwo Boże jest do wzięcia i do posiadania przez każdego i każdą z Was. Jak mamy to czynić? Jezus jest Królem Królów i Panem Panujących. On pragnie królować w naszym życiu. Zaspokajać nasz głód prawdy, sensu życia i pragnienie miłości.
Nosi nas w swoim sercu, ilekroć tego potrzebujemy, okrywa łaską nasze ubóstwo, troszczy się o nas w chorobach i cierpieniach, uwalnia z niewoli grzechu. Królować z Jezusem to kochać jak On: zaspokajać głód i pragnienie, chronić od zimna, dawać schronienie, okazywać troskę, nieść nadzieję wolności. Ten ewangeliczny przekaz ukazuje, że w najgłębszym chrześcijańskim sensie panować to znaczy służyć, a nawet oddać życie za innych. Dlatego na końcu czasów Król Wszechświata wynagrodzi tych, którzy czynili dobro na ziemi:
„Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.
Miłosierdzie chrześcijańskie zawarte w uczynkach jest swoistym aktem naszej wiary. Piękno miłosierdzia polega na tym, że kształtuje zarówno tego, który daje, jaki i tego, który przyjmuje dar i przez to pomnaża się dzięki tej wymianie. Świat bez Pana Boga byłby światem wypalonym, bez iskry – a tą iskrą jest nadzieja! Tą integralną częścią naszej nadziei jest wiara w Sąd Ostateczny. Tymczasem Laureat Nagrody Nobla – Czesław Miłosz napisał: „Prawdziwe opium dla ludu to wiara w nicość po śmierci. Ogromna pociecha w tym, że za nasze świństwa upadki, tchórzostwa, morderstwa, nie będziemy sądzeni!”
Wierzymy że ta jedyna sprawiedliwość zostanie ukazana na końcu świata, po naszej śmierci. Pewnego dnia wszystkie krzywdy zostaną wynagrodzone, Źli ludzie odpowiedzą za swoje zbrodnie i grzeszne uczynki, a ci których odkupił Chrystus, zostaną wprowadzeni do życia wiecznego. Bez ostatecznej zapłaty za dobro i zło i bez Boga, jako Sprawiedliwego Sędziego, który za dobro wynagradza, a za zło każe sprawiedliwie – żylibyśmy w świecie, w którym mieszające się ze sobą na co dzień dobro i zło nie miałoby większego znaczenia.
Uroczystość Chrystusa Króla, przypadająca dziś, w ostatnią niedzielę roku liturgicznego, mówi nam, że motywem tego święta jest zrozumienie królewskiej misji Jezusa, która wyraża się w służbie oraz w ofierze za innych. Święto Chrystusa Króla wprowadził papież Pius XI na zakończenie Roku Świętego, 11 grudnia 1925 roku.  Celem było uznanie panowania i władzy Chrystusa zarówno w życiu osobistym chrześcijan, jak i całych społeczności. Miało ono służyć odnowie wiary, także w przestrzeni publicznej, która szczególnie narażona jest na wypieranie zeń wartości i zasad chrześcijańskich. Pius XI traktował ustanowienie święta także jako „lekarstwo na zagrożenia niesione przez coraz powszechniejsze prądy laicyzacyjne, zaprzeczające panowaniu Chrystusa nad ludami i nad światem”. W związku z tym zachęcał do odnowy wszystkiego w Chrystusie. Papież Św. Paweł VI, w 1969 r. podniósł święto do rangi uroczystości, postulując czcić Chrystusa jako Króla Wszechświata. Po reformie liturgicznej uroczystość została przeniesiona na ostatnią niedzielę roku liturgicznego. Święto Chrystusa Króla od samego początku było obchodzone w Polsce.
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”. Królestwo, które propaguje sam Chrystus, nazywamy Królestwem sprawiedliwości, prawdy, miłości i pokoju. Możemy je sami wybierać i stać się jego uczestnikami w prawdziwej wolności wszak Jezus mówi: „Jeśli chcesz, możesz zachowywać przykazania”.
Kiedy za chwilę, w Modlitwie Pańskiej wypowiemy te słowa: „Przyjdź Królestwo Twoje”, to módlmy się gorąco o to, aby  na nowo rozpaliła się naszą gorliwością wiara w to, że prawdziwa odnowa świata może dokonać się jedynie w Chrystusie zarówno w Kościele, jak i w przestrzeni publicznej, rodzinnej, szkolnej i parafialnej.

Panie Jezu, pragnę kochać bliźnich przez konkretne działanie, wybory, słowa, czyny. Wierzę, że wszystko, co robię dla innych, czynię dla Ciebie. Bądź Królem i Panem mojego życia teraz i na wieki wieków. Amen.

Homilia na środę, 22 listopada 2023 roku

„Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”.
Wszyscy jak tu jesteśmy, zostaliśmy obdarowani różnymi darami i predyspozycjami od Pana. Możliwości ich pomnażania mamy wiele. Ta wewnętrzna potrzeba rozwoju, którą każdy z nas posiada, jest wyrażona słowami: mam przynosić zysk. Dlaczego więc jest tak, że jedni z pasją podejmują różne wyzwania, rozwijają się, a inni zamykają się w sobie i czekają? Odpowiedź znajdziemy w dzisiejszej Ewangelii, w słowach złego sługi.
On lękał się swego pana, ponieważ uważał go za okrutnego, kogoś, kto niczego mu nie ofiarował, a w zamian oczekuje zysków. Czy właśnie nie taki obraz Boga czasem nosimy w swoim umyśle i sercu? Boga niczym surowego Sędziego, wręcz okrutnego, który wymaga jedynie dobrych uczynków, wymusza oddanie w podejmowanych zobowiązaniach, wierność przykazaniom, nieustanną pracę duchową. Wyobrażenie, jakie mamy o Nim, determinuje nasze zachowanie. Dlatego tak ważne jest, abyśmy spotkali w naszym życiu Boga żywego i prawdziwego, objawionego przez Jezusa Chrystusa, Boga który owszem jest sprawiedliwy, ale nie można zapominać, że jest także miłosierny – Bóg wie, doskonale jacy jesteśmy, jakie mamy duchowe braki i czego nam tak naprawdę potrzeba. Kiedy stajemy się darem dla Boga i dla ludzi; kiedy wiemy, że Bóg wierzy w nas, ufa nam i nas wspiera, to wtedy jest o wiele łatwiej zaryzykować dla niego, przynosić tzw. duchowy zysk i pomnażać te wszystkie dary, które otrzymaliśmy od niego. Bóg zachęca nas, abyśmy spróbowali patrzyć Jego oczami na świat, na rzeczywistość, która nas otacza i na drugiego człowieka – oczyma sprawiedliwymi i miłosiernymi.
Św. John Henry Newman pisał, że: „Chrześcijanin to człowiek, który stara się patrzeć na świat i na innych oczami Boga, przyjmując Jego punkt widzenia i próbując odkryć Jego plan miłości dotyczący całego stworzenia”. My natomiast tak często zatrzymujemy się na tym, co widoczne dla oczu a jeszcze częściej na tym, co jak w krzywym zwierciadle jest wykrzywione naszymi emocjami. O ile praca z emocjami to długa droga, bo nasza emocjonalność jest ściśle związana z naszym charakterem o tyle umiejętność patrzenia głębiej to już kwestia pewnego rodzaju praktyki. I wobec zaniedbania tej płaszczyzny naszego życia duchowego nie możemy się już zbyt łatwo tłumaczyć. Można by zatem powiedzieć, że sposób patrzenia to jedna z cech które różnią człowieka Boga od człowieka światowego.  Uczmy się tego Bożego patrzenia. Autor „Małego Księcia”, Antoine de Saint-Exupery pisał, że: Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu; dobrze widzi się tylko sercem”. Modlitwa serca jest jedną z praktyk, która uczy właśnie takiego sposobu patrzenia. Wspominany już dziś John Henry Newman mawiał: Tylko człowiek, który wie gdzie stoi, potrafi wskazać kierunek, w którym chce naprawdę iść”. Warto zastanowić się nad naszą drogą, w jakim miejscu na niej jesteśmy i w jakim kierunku chcemy podążać? Czy ta droga prowadzi nas do spotkania z Ojcem, który jak pan z dzisiejszej przypowieści jest hojny dla wszystkich, którzy go nieustannie poszukują i kochają całym sercem.

Panie Jezu, oczyść mój umysł i serce z wszelkich fałszywych obrazów Boga. Ty sam objawiaj mi Ojca w darach i charyzmatach Ducha Świętego, który ma moc przemienić  moje serce i napełnić je pełną miłością. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków Amen.

Homilia na środę, 15 listopada 2023 roku

Dzisiejsza Ewangelia uczy nas przede wszystkim zawierzenia Bogu, ale również tak bardzo zapomnianej dziś postawy – cnoty wdzięczności. Wdzięczność pomogła uzdrowionemu na nowo pokochać Boga. Spośród wszystkich uzdrowionych, to właśnie Samarytanin zyskał najwięcej. Ten człowiek potrafił oddać Jezusowi wszystko, co posiadał – czyli swoje   pełne wdzięczności serce.
«Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».
Trąd to choroba nieuleczalna, która niszczy więzy rodzinne i relacje przyjaźni, gdyż chory musiał być odizolowany od społeczeństwa i żył w odosobnieniu, w całkowitej izolacji – z dala od domów, od innych ludzi. Dawniej trędowaci, kiedy przechodzi w miejsce, gdzie składano dla nich żywność, to musieli używać tzw. kołatek – żeby nimi odstraszać ludzi i zwierzęta – żeby w promieniu kilkudziesięciu metrów nikogo nie było.
Takie same konsekwencje przynosi grzech. Niewierność rozbija rodziny, kłamstwo niszczy przyjaźń, kradzieże przynoszą szkodę ludziom i całemu państwu. Nikt nie jest wolny od niewidzialnego trądu grzechu.
Abp FULTON J. SHEEN: „Niektórzy boją się zaglądać we własne sumienie z obawy przed tym,  co tam znajdą. Są oni podobni do tchórzów, boją się otworzyć list ze strachu przed złymi wieściami. Niemniej analiza własnej duszy jest tym, co diagnozowanie ciała – pierwszym krokiem na drodze do uzdrowienia”
Niestety we współczesnym społeczeństwie ludzie zapominają o postawie wdzięczności – o tym co mieli, a co otrzymali; dzieci o wdzięczności wobec rodziców czy dziadków, obdarowani o wdzięczności wobec Darczyńców, ludzie o wdzięczności wobec Boga. Bo kiedy Bóg nas wysłuchuje, to czy my tak szybko nie zapominamy Mu podziękować?
Co jest dla nas ważniejsze: dar czy Darczyńca? Uczmy się postawy Samarytanina, bądźmy za wszystko wdzięczni Bogu i ludziom, umiejmy się odwdzięczać tym, którzy czynią dobro – naszą postawą, uczynkami miłosierdzia, dobrym słowem i tym, że pamiętamy. a na pewno osiągniemy wewnętrzną radość i pokój serca.

Panie Jezu, tak często noszę w sobie niewidzialny trąd grzechu. Jestem nieczysty w myślach, słowach i czynach. Pomóż mi, abym na nowo stał się czysty jak dziecko. Amen.

Homilia na XXXII Niedzielę zwykłą – 12 listopada 2023

„Podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego”.
Przypowieść o dziesięciu pannach ukazuje młode dziewczęta, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pan Jezus na samym początku zaznacza, że: „ Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych”. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Natomiast panny roztropne zabrały ze sobą zapasową  oliwę. Kiedy o północy rozległo się wołanie: Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie”, to panny roztropne były przygotowane, a nierozsądne poszły zakupić zapas oliwy. Kiedy powróciły, zastały drzwi zamknięte.
Mimo kołatania i rozpaczliwej prośby: „Panie, Panie, otwórz nam!”,
nie zostały wpuszczone na ucztę, a wyrokiem dla nich stały się słowa oblubieńca: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”.
Dzisiejsza Ewangelia dotyka kondycji wiary i miłości w naszym życiu. Pięknie jest, gdy każde nasze spotkanie z Jezusem przeżywamy, jakby to była pierwsze spotkanie z kimś znanym, pierwsza randka. Panny nierozsądne – czyli po prostu głupie, idąc po oliwę, nie działały wbrew panu młodemu, oczekiwały go tak samo jak panny rozsądne – czyli mądre. Jednak ich oczekiwanie okazało się niewystarczająco gorliwe.
To właśnie gorliwość lub jej brak ma stać się wyznacznikiem, który rozsądzi i oczyści ludzi w dniu sądu ostatecznego.
Rozumie to ten, kto będąc daleko od Boga i Kościoła, przeżył nawrócenie, prawdziwie poznał Chrystusa. Na ogół jesteśmy przekonani, że potępieni zostaną tylko ci, którzy w jakiś sposób odrzucili Boga lub przeciwstawili Mu się, wybierając grzech. Przypowieść o pannach uzmysławia nam,
że do Królestwa Niebieskiego mogą się nie dostać także ci, którzy niewystarczająco, byli gorliwi w swojej wierze. Zapewne nikt z nas, jak tu jesteśmy, nie chciałby usłyszeć słów na sądzie ostatecznym: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”.
W I czytaniu  w Księdze Mądrości słyszymy słowa: „Mądrość jest wspaniała i nie więdnie, ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują, ci ją znajdą, którzy jej szukają”. Bo kto raz poznał mądrość, to nie chce jej stracić, i zrobi wszystko aby ją posiadać. Kardynał Grzegorz Ryś powiedział w homilii: „Mądrością jest to, co potrafi nas przeprowadzić przez trudne momenty. Mądrością jest to, co potrafi przetrzymać próbę czasu, zwłaszcza takiego czasu, który jest trudnym i ciężkim doświadczeniem. Mądrość to taka wiedza, która sprawdza się w życiu, zwłaszcza w sytuacjach gdy jesteśmy wystawieni na przedłużające się działanie zła”. Dziś chcemy się rozwijać, kształcić, zdobywać kwalifikacje –to świadczy o naszej kreatywności. O wiele ważniejsze jest to, kiedy robimy to nie tylko dla siebie, ale dla dobra  innych np. mojej rodziny, mojego środowiska, mego otoczenia, żeby pomóc innym, przysłużyć się innym. Nie inaczej wygląda to w kwestii duchowej. Poznaliśmy Jezusa na drodze sakramentalnej, udzielanej w Kościele, a teraz powinniśmy to pomnażać, rozwijać i ubogacać naszą wiarę – przez modlitwę, przez życie sakramentalne, przez uczestnictwo we Wspólnocie Kościoła, przez pomoc tym, którzy są w potrzebie, ale tez przez przekaz wiary i świadectwo życia wobec dzieci i młodzieży.
Kiedy już  naprawdę pokochamy Jezusa, stale powinniśmy to uczucie miłości w sobie umacniać i rozwijać. I choć jak w szkole, w pracy, w domu w małżeństwie i rodzinie – wkrada się rutyna – przecież wszystko znamy i nic nas nie zadziwia ni zaskoczy. jak to możliwe, aby miłość Boża objawiała się w moim szarym życiu?; to właśnie wtedy potrzebna jest nam roztropność pięciu panien, które zabrały ze sobą oliwę, czyli łaskę Bożą. Zabranie jej to symbol naszego zaangażowania w wiarę, to nasza chrześcijańska gorliwość czyli zaangażowanie. Prośmy o to, abyśmy potrafili naszą wiarę umacniać, ożywiać i według niej żyć, bez względu na konsekwencje naszych decyzji i wyborów- bo prawdziwa gorliwość w wierze i wierność Chrystusowi aż do końca swego życia, to postawa panien roztropnych oczekujących na przyjście oblubieńca.
Panie Jezu, wiele razy wydaje mi się, że milczysz, nie odpowiadasz, że opóźnia się Twoje przyjście. Pragnę czuwać, aby nie zabrakło mi oliwy modlitwy, która sprawia, że moje serce płonie miłością. Amen.

Homilia na środę, 8 listopada 2023 r.

„Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem”.
Panu Jezusowi chodzi o to, żeby mieć w nienawiści swoich najbliższych i siebie samego. Jezusowi chodzi o to, aby najbliższe osoby w rodzinie: ojciec, matka, żona dzieci, bracia i siostry i wszystkie sprawy dotyczące tych osób oraz sprawy dotyczące nas nigdy nie przesłaniały najważniejszej relacji w życiu każdego człowieka wierzącego – mianowicie relacji z Bogiem. Doskonałym komentarzem dzisiejszej Ewangelii są słowa św. Augustyna: „Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu”. Jeśli w życiu na pierwszym miejscu postawimy miłość do Boga, wtedy miłość do bliskich staje się jej naturalną konsekwencją. Bóg nie chce niszczyć czy osłabiać naszych relacji z innymi. On te relacje porządkuje, uzdrawia i przyczynia się do ich rozwoju i dojrzewania. Miłość do Boga to nie słowa wypowiadane z sentymentem, ale przede wszystkim zażyła relacja z Nim i przyjęcie Jego nauki wraz z jej konsekwencjami. Kochać Boga bardziej niż… to być gotowym iść pod prąd, sprzeciwić się otaczającej nas rzeczywistości.
Kochać oznacza również bronić wartości chrześcijańskich, zaryzykować dla Chrystusa wszystko, co mamy najcenniejszego, bez obaw o to, co inni o nas pomyślą czy powiedzą.
Panie Jezu, naucz mnie kochać bardziej, to znaczy nie wstydzić się Ciebie, zerwać z tym, co szkodzi moim relacjom z Tobą. Ucz mnie kochać bardziej, by wziąć na ramiona swój krzyż i pójść za Tobą. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.