Homilia na środę, 14 sierpnia 2019

„Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.
Jezus Chrystus pokazuje jak ważna jest wspólnota ludzi, wspólna modlitwa, wspólny posiłek, wspólne przebywanie. Z którą On Syn Boży sam się utożsamia i jest pośród tych dwóch-trzech zebranych w Jego imię.
Dlatego zaprasza nas, zwołuje do wspólnoty Kościoła, abyśmy wspomagając się wzajemnie, pielgrzymowali do Niego. Nie można egoistycznie twierdzić, że nie obchodzą mnie inni, ważne, aby samemu być w porządku wobec Boga i drugiego człowieka. Takie myślenie jest obce Jezusowi. Dla Niego nikt nie jest obojętny. Dlatego trzeba ratować każdego, kto oddala się od jedności z Jezusem. Jezus pokazał, jak to czynić: przez przebaczenie. To niezbędny warunek, aby mógł się dokonać nowy początek. Realizując to polecenie Jezusa, można z bliska doświadczać, że Kościół to Chrystus i każdy wierzący. Głowa i ciało. Jedna rodzina, którą Chrystus gromadzi przy jednym stole. Odpowiedzialność za nią to znak żywej przynależności do Chrystusa.
Wiedział o tym dzisiejszy patron – Św. Maksymilian Maria Kolbe, który poświęcił swoje życie w służbie Bogu, Matce Najśw. i ludziom. 29 lipca 1941 roku, kiedy w obozie koncentracyjnym Auschwitz – Birkenau jeden z więźniów zbiegł, to jako represję za to, na wieczornym apelu nastąpiło dziesiątkowanie więźniów jego bloku. Kierownik obozu Karl Fritzsch wybrał na śmierć głodową wśród nich Franciszka Gajowniczka. I nagle spośród więźniów wyszedł o. Maksymilian w więziennym pasiaku, z miską u boku, w drewniakach. Nie szedł jak żebrak czy bohater, szedł jak człowiek świadomy wielkiej misji. Stanął spokojnie przed oficerami pokazując ręką na Gajowniczka i powiedział płynnie po niemiecku: – Chcę umrzeć za niego. Na pytanie zdziwionego gestapowca:
– Kim jesteś? odpowiedział spokojnie: – Jestem polskim księdzem katolickim.
O. Maksymilian wiedział, jak Niemcy traktują polskich księży, mimo to nie bał się przyznać do swojego kapłaństwa. Po chwili nieznośnej ciszy, ku zdziwieniu wszystkich kierownik obozu zapytał go w formie grzecznościowej:
– Dlaczego pan chce umrzeć za niego? Kolbe odpowiedział: – On ma żonę i dzieci.  Wtedy zdziwiony i zaskoczony esesman się zgodził.
Po apelu dziesięciu skazanych /w tym o. Maksymiliana/ zaprowadzono do bloku 11 – bloku śmierci, kazano się rozebrać do naga i zamknięto w piwnicy. Świadkiem ich umierania był więzień Bruno Borgowiec, który ocalał z obozu i w 1946 złożył zeznanie przed notariuszem w Chorzowie: „Początkowo więźniowie krzyczeli z rozpaczy, bluźniąc przeciw Bogu. Później pod wpływem ojca Kolbego zaczęli się modlić i śpiewać pieśni do Matki Najświętszej. Zakonnik dodawał im otuchy, spowiadał i przygotowywał na śmierć.
Stojąc lub klęcząc, wpatrywał się pogodnym wzrokiem w dokonujących inspekcji esesmanów”
. Ojciec Kolbe zmarł 14 sierpnia 1941 roku dobity zastrzykiem fenolu przez funkcjonariusza obozowego, kierownika izby chorych Hansa Bocka o godz. 12:50. Jego ciało zostało spalone w obozowym krematorium. Natomiast 25 października 1944 roku Franciszek Gajowniczek został przeniesiony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, gdzie doczekał się wyzwolenia przez wojsko amerykańskie.

Pan Jezus nam dzisiaj uzmysławia, że ważne jest mówienie prawdy, trwanie prawdy, szczególnie wtedy, jeśli ktoś czyni zło i trwa w grzechu. Chce nam także powiedzieć, że naszą osobistą troską powinno być tzw. braterskie upomnienie, które jest wyrazem troski odpowiedzialności za Kościół. Prawda i jawne upomnienie braterskie jest wyrazem zatroskania o tę konkretną osobę: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik”. Nawet najboleśniejsza prawda, jeśli jest wypowiedziana szczerze przez drugiego człowieka pokazuje, że komuś na mnie zależy, ktoś mnie szanuje albo kocha, ponieważ mówi mi to, nie po to aby mi dokuczyć czy zdołować, ale po to, żeby mnie przestrzec, żebym się zastanowił. A robi to dlatego, że mu na mnie zależy. Błąd polega na tym, że wolimy się nie mieszać, po co mam usłyszeć: dlaczego się wtrącasz, co cię to obchodzi, to nie twoja sprawa! Sumienie nie powinno nam pozwolić, aby wobec jakiegoś problemu przejść obojętnie. To nasze zadanie, misja i życiowe powołanie.
Daj mi, Panie, miłość, która będzie troską o zbawienie innych. Niech jej realizacja przez upominanie grzeszących nie przysłoni mi prawdy o tym, że sam żyję dzięki Twojemu przebaczeniu. Amen.