Homilia na Wielki Piątek – 19 kwietnia 2019

„Krzyżu Święty, co świat obejmujesz, który rozdartą ziemię ramionami dwoma, jak matka dziecko słabe przed ciemnością bronisz. Zmiłuj się nad nami!”
W połowie XIX wieku na Kaukazie ludem górskim rządził książę Szamyl.
Był sprawiedliwy i wydal surowe prawo, aby każdy kto dopuścił się przekupstwa i korupcja została mu udowodniona, miał otrzymać publicznie karę 50 batów. Pierwsza skarga wpłynęła na jego matkę. Szamyl przez trzy dni zamknął się w namiocie. Toczył ze sobą straszliwą walkę. Po jednej stronie stało prawo, a po drugiej matka, która bardzo kochał. Czwartego dnia wyszedł z namiotu i udał się na plac, gdzie zwykle wykonywano wyroki. Kazał przyprowadzić matkę i związać jej ręce w tył. Dwóch mężczyzn miało jej wymierzyć karę. Wówczas stało się coś nieoczekiwanego. Książę odsunął swoją matkę, a sam nadstawił swoje plecy i kazał wymierzyć sobie należną karę. Po ostatnim uderzeniu z trudem wyprostował się i powiedział: „Prawu stało się zadość! Krew waszego pana popłynęła na odpokutowanie winy!”
Dziś przeżywając Wielki Piątek uświadamiamy sobie, co wydarzyło się na Golgocie. „Krew Naszego Pana popłynęła na odpokutowanie za nasze winy!”
Jezus przyjął za nas i dla naszego zbawienia cierpienie, opuszczenie, ofiarę krzyża i haniebną śmierć, aby odpokutować za nasze winy. To była godzina, od której zależało nasze życie. To była ciemność i rozpacz, z której zostaliśmy zaproszeni do życia w świetle nadziei na życie wieczne.
W tej godzinie dokonała się cudowna przemiana: z obciążonych winą, z oczekujących na karę, staliśmy się na nowo wolnymi dziećmi Boga. Wartość, którą otrzymaliśmy, wskazuje, jak wielka i cenna była każda chwila tej męki, którą za każdego z nas podjął Boski Książę – Jezus Chrystus. To dlatego cierpienie Krzyża mówi nam o Boskości Jezusa.
W Wielki Piątek
podnoszenie Hostii i Kielicha, które dokonuje się codziennie w czasie Mszy Św., zostaje zastąpione przez Podwyższenie i Adorację Krzyża. Liturgia chce nam wszystkim uzmysłowić, że Jezus Chrystus stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy go słuchają. Uczynił to przez śmierć na krzyżu, przyjmując go na swoje ramiona i czyniąc z niego miejsce Śmierci i Życia.
Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej
zapisała w swoich rozważaniach: „Cierpienie Jezusa jest drabiną, która nas wiedzie do nieba”. Wszyscy przez krzyż mogą zmierzać ku niebu. Św. Jan Maria Vianney, który także nazywał krzyż niebiańską drabiną, uczył w swoim rozważaniu: „Kto nie miłuje Krzyża, może być zbawiony, lecz z trudnością; będzie jedynie małą gwiazdką w niebiosach. Kto zaś cierpiał i walczył dla Boga, świecić będzie jak promienne słońce”.
Kiedy za chwilę podejdziemy, aby w Adoracji Krzyża ucałować obolałe i umęczone ciało zbawiciela, wyrazimy naszą wdzięczność i miłość do Zbawiciela za to, co uczynił dla nas. Bądźmy dziś z Jezusem przy krzyżu, przyjmijmy go do serca w komunii Św. i pozostańmy z Nim, aby Adorować Grób naszego Pana.
W nowosądeckim klasztorze jezuitów, w połowie XIX wieku mieszkał niezwykły kapłan. Karol Antoniewicz, to postać nietuzinkowa. Duchowny miał niezwykły życiorys. Urodził się w 1807 r. w Skwarzawie koło Złoczowa, w rodzinie Ormian. Tutaj zastało go powstanie listopadowe. We Lwowie ukończył prawo. Potem wyjechał do Jass, gdzie współpracował z greckim ruchem oporu. Wrócił do kraju i zaciągnął się do armii, gdzie W czasie powstania listopadowego walczył w korpusie gen. Dwernickiego. Po upadku powstania postanowił się ustatkować. Wyjechał do Galicji. Tutaj znalazł wybrankę swojego serca, w 1833 r. ożenił się z Zofią Nikorowiczówną. Wyprowadzili się ze Lwowa i powrócili do majątku rodzinnego. Antoniewicz był nie tylko dobrym gospodarzem, ale i humanistą – w wolnych chwilach pisał wiersze. Doskonale zdawał sobie sprawę ze znaczenia edukacji. Ufundował szkółkę ludową i szpital wiejski. Jak na ówczesne czasy był to fenomen! Jednak jego małżeństwo i życie rodzinne było naznaczone wielkim cierpieniem. Karolowi i Zofii urodziło się pięcioro dzieci. Wszystkie umarły w wieku niemowlęcym… Dla Karola największą tragedią była śmierć żony, w 1839 r. Młody wdowiec zaczął się zastanawiać nad sensem cierpień, jakimi został dotknięty. Pociechy zaczął szukać w religii, w kontemplacji Krzyża Chrystusa i w osobie Matki Najśw.. Czując powołanie do pracy duszpasterskiej, wstąpił do zakonu jezuitów. Nowicjat odbył w Starej Wsi. Z racji, że w Nowym Sączu była możliwość studiowania, tutaj podjął studia teologiczne.
W 1844 r. przyjął święcenia kapłańskie. Był ludowym kaznodzieją i poetą, napisał piękne teksty – kto z nas nie zna pieśni „Chwalcie łąki umajone, góry, doliny zielone”? Autorem tej i wielu innych pieśni jest właśnie ksiądz Antoniewicz. Zrozumiał, że tak jak Chrystus złożył ofiarę na drzewie krzyża, tak każdy z nas powinien umieć składać ofiary z naszych codziennych doświadczeń, z naszych cierpień, problemów, chorób i tego co nas przygniata. Bo tylko w Chrystusie i Jego krzyżu, w pełni się z nim utożsamiając, znajdziemy sens naszego cierpienia i naszego życia. Niech dziś w głębi serca towarzyszą i prowadzą nas słowa pieśni, do której tekst napisał ks. Karol Antoniewicz:
„Panie, Ty widzisz, krzyża się nie lękam. Panie, Ty widzisz, krzyża się nie wstydzę. Krzyż twój całuję, pod krzyżem uklękam, bo na tym krzyżu Boga mego widzę”. Amen.