Homilia na XXXII Niedzielę zwykłą – 12 listopada 2017

„Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny”.

Dzisiejsza Liturgia Słowa podkreśla tzw. Pochwałę Mądrości. Najpierw autor Księgi Mądrości pisze wyraźnie, że prawdziwa „mądrość jest wspaniała i niewiędnąca: ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują, i ci ją znajdą, którzy jej szukają, uprzedza bowiem tych, co jej pragną, wpierw dając się im poznać”.
Wielu ludzi szuka sposobów na to, aby posiąść życiową mądrość, a przy tym stać się nie tylko ludźmi mądrymi, ale i wpływowymi. Wszechstronne studia, kursy coachingowe, opieka prywatnych mentorów. Wszystko po to, by osiągnąć bliżej nieokreślony i subiektywny poziom „szczęścia i zadowolenia z życia”. Czy jednak kolejna linijka w życiorysie zawodowym /tzw. CV bez zarzutu/ wystarczy, by zostać przyjętym do …… Królestwa Niebieskiego?!
„Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych”. W dzisiejszej Ewangelii mówiącej o pannach rozsądnych i nierozsądnych ukryta jest tajemnica prawdziwej mądrości. W oryginale greckim tego tekstu pierwsze pięć panien nazywa się rozumnymi, zaś pozostałe po prostu… głupimi. Przypowieść uczy, że prawdziwa mądrość to bycie przewidującym, czuwającym, dbającym także o sprawy z pozoru oczywiste. Ojcowie  Kościoła mówili, że ewangeliczna lampa to wiara, oliwa natomiast to dobre uczynki. Bez dobrych uczynków, jak bez oliwy, wiara, czyli lampa, gaśnie i staje się martwa. Dla panien głupich w momencie, gdy przybywa Oblubieniec, to oliwa jest najważniejsza. W środku nocy próbują ją zdobyć. Naprawić swoje zaniedbanie, licząc na jakieś znajomości u pogrążonych we śnie sprzedawców. Zapomniały, że powitanie Oblubieńca, nawet z pogaszonymi lampami, jest najważniejsze. Tymczasem nie miały okazji Go ujrzeć i nie zostały zaproszone na ucztę.
Po prostu się tam nie dostały, bo drzwi zamknięto!
Wielki filozof i myśliciel grecki – Sokrates napisał: „Cóż komu z tego, że zjadł wszystkie rozumy, jeżeli nie posiada własnego?!” Czasami wydaje się nam, że swoją bystrością, sprytem, kombinowaniem, zaradnością, jesteśmy w stanie wszystkich zakasować, przechytrzyć. Nawet jeśli ci się to uda w relacjach z ludźmi, nawet jeśli oszukasz mamę, tatę, współmałżonka, dzieci, księdza – pamiętaj, że Pana Boga nie oszukasz – i to jest największy wstyd, kiedy przed Nim możemy się po prostu wygłupić. Bo kiedy nadejdzie Sąd Ostateczny, Bóg oddzieli ludzi przygotowanych na Jego przyjście od tych, którzy to przygotowanie zaniedbali. Warto pomyśleć, jak wygląda nasza gotowość na spotkanie z Panem Jezusem?!
Czy przypadkiem nie przypominamy tych dziesięciu panien? Każdy z nas ma czasami więcej, a czasami mniej światła. Czasami tkwimy w mroku, a czasami w światłości. Bardzo ważny jest decydujący moment w Ewangelii, kiedy panny po przebudzeniu mają stanąć przed panem młodym. Do niego należy decyzja, czy wpuści je na wesele. Jakże to przedziwna i zarazem przykra sytuacja. Pan młody – a w jego osobie ukrywa się sam Jezus – mówi do panien głupich: Zaprawdę powiadam wam, nie znam was!” Jak to możliwe, żeby nasz Stwórca i Zbawiciel ich nie rozpoznał? Zapamiętajmy, że naszym najważniejszym zadaniem jest uczynić wszystko, aby dać się rozpoznać Jezusowi. Pewnego dnia, gdy Bóg będzie otwierał nam bramy nieba, będzie to dla nas moment decydujący.
Czy powie wtedy do nas, że poznaje naszą twarz, twarz, którą stworzył? Trzeba zatem troszczyć się o to światło, które mamy, abyśmy dzięki niemu zostali rozpoznani i wpuszczeni na ucztę w Królestwie Niebieskim. Bądźmy świadomymi, odpowiedzialnymi i roztropnymi chrześcijanami, którzy trwają w świetle Jezusowej miłości. Pamiętajmy, że w świetle lampy naprawdę lepiej widać!
Panie Jezu, Ty chcesz przyjrzeć mi się z bliska, ujrzeć moją twarz, a ja tak często trwam w ciemności grzechu. Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą. Wyrzekam się wszelkiej ciemności. Amen.